Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka
Multisekcyjny przegląd mediów: Katowiczanie zdobyli Oświęcim. O awansie zadecyduje mecz w Satelicie
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, hokeja na lodzie i siatkówki GieKSy.
W ubiegłym tygodniu hokeiści rozegrali dwa spotkania w PHL, stan w rywalizacji w play-off jest remisowy 3:3 – dzisiaj wieczorem decydujące o awansie do półfinału siódme starcie. Siatkarze, w 23 kolejce Plus Ligi wygrali po tie-breaku, mecz z MKS-em Będzin. Piłkarki w tym tygodniu pauzowały, ze względu na mecze reprezentacji Polski. Piłkarze wrócili na boiska Fortuna I liga z wiadomym efektem – prasówkę po meczu z Wigrami możecie przeczytać tutaj.
PIŁKA NOŻNA
polsatsport.pl – Przewidywania komentatorów Polsatu przed wiosną w Fortuna 1 Lidze
Czy Raków Częstochowa może już szykować się na ekstraklasowe wymagania? Czy Garbarnia jest w stanie zachować pierwszoligowy byt? Kto oczaruje, a kto okaże się rozczarowaniem? Rozgrywki wznawia Fortuna 1 Liga, która dla wielu kibiców jest prawdziwym „stylem życia”. Oto przewidywania naszych ekspertów i komentatorów przed startem jej wiosny.
Tomasz Łapiński:
[…] Rozczaruje: GKS Katowice
[…] Bożydar Iwanow:
[…] Rozczaruje: GKS Katowice – jeżeli nie skończy sezonu w pierwszej ósemce
Tomasz Włodarczyk:
[…] Rozczaruje: GKS Katowice
2×45.info – Panel ekspercki przed rundą wiosenną I ligi – Iwan, Łapiński, Sulej. Kto awansuje, kto spadnie, na kogo trzeba zwrócić uwagę?
I liga wraca już w ten weekend, a z tej okazji przepytaliśmy ekspertów śledzących na bieżąco te rozgrywki – Tomasza Łapińskiego (Polsat Sport), Andrzeja Iwana (Weszło FM) oraz Kamila Suleja (Piłka Nożna). Czy Raków Częstochowa możemy już witać w Ekstraklasie? Kto spadnie z drugiej klasy rozgrywkowej? Na jakiego zawodnika trzeba zwrócić uwagę? Czy GKS Katowice się uratuje, a problemy Stomilu Olsztyn wpłyną na postawę „Dumy Warmii”? Zapraszamy.
[…] Czy GKS Katowice będzie zmuszony do końca walczyć o utrzymanie?
TŁ: Spoglądając na tabelę wnioskować można, że tak. Chociaż myślę, że mimo wszystko GieKSa ma bardzo silną i w dużym stopniu doświadczoną kadrę, więc pozostaje kwestia tego, jak zimą poukładał ją trener Dudek. Siłą rzeczy, mając osiemnaście punktów będą musieli przez kilka kolejek wydostawać się ze strefy spadkowej. Natomiast w kontekście całej rundy wiosennej wydaje mi się, że powinni się wybronić.
KS: Myślę, że tak, ale ostatecznie uda im się utrzymać. Wielu rzeczy, które w Katowicach miały miejsce, sobie nie wyobrażałem. Aczkolwiek spadek tak dużej firmy, z takim zapleczem kibicowskim, jak również z siłą kadry (bo na papierze jest to skład na miarę pierwszej piątki, a jednak na boisku wyglądała dużo gorzej) jest dla mnie niewyobrażalny.
AI: Tabela pokazuje, że tak. Skoro tej drużynie nie udawało się zbyt często wygrywać jesienią, to czemu nagle wszystko miałoby się odwrócić? Tym bardziej, że zdarzało się, iż GieKSa dysponowała lepszą ekipą, niż ma teraz. Dlatego jestem przekonany, że będzie musiała bić się do końca. Straty są dosyć znaczne, bo nawet jeśli wyskoczy się ze strefy spadkowej, zawsze można szybko do niej wrócić. Nawet po jednym czy dwóch nieudanych meczach. Szkoda by było, gdyby taki zespół zniknął z pierwszoligowej mapy, ponieważ jest to klub, który generuje emocje, ma za sobą rzeszę kibiców. Od siebie życzę GieKSie wszystkiego najlepszego. Wiemy, że hasło „Ekstraklasa albo śmierć”, które obowiązuje tam od wielu lat, w tym roku na pewno się nie sprawdzi. Mimo to mam nadzieję, że latem, przed startem sezonu, będziemy znów mogli wymieniać GKS w gronie faworytów do awansu.
weszlo.com – Wiosną zobaczymy odmieniony GKS Katowice
Największą negatywną niespodzianką rundy jesiennej na zapleczu Ekstraklasy był bezsprzecznie GKS Katowice. Owszem, nie daliśmy się nabrać na szturm GieKSy w stronę polskiej elity, ale nie wyobrażaliśmy sobie również, że wyląduje w strefie spadkowej. Fatalna jesień spowodowała, że katowiczanie będą musieli mocno powalczyć, by zostać w I lidze. Prawy obrońca katowickiej drużyny, Wojciech Lisowski uważa, że wiosną zobaczymy zupełnie inną drużynę. Dobrze grającą w piłkę i przede wszystkim wygrywającą.
[…] Okres przygotowawczy był ciężki?
Nawet bardzo ciężki, ponieważ do obozu w Turcji trenowaliśmy dwa razy dziennie. Przychodziliśmy do klubu o 08:30, a wychodziliśmy o 17:30. Styczeń i luty przepracowaliśmy więc bardzo solidnie, dlatego mam nadzieję, że efekty będą już w pierwszych kolejkach na wiosnę.
Nie będzie „ciężkich nóg”, bo w waszym wypadku przespanie pierwszych kolejek może być dramatyczne w skutkach?
Trenerzy wszystko przygotowali tak, żeby tego uniknąć. Do wyjazdu na obóz trenowaliśmy ciężko, ale w Turcji pracowaliśmy już głównie nad dynamiką. Prawie wszystkie ćwiczenia były z piłką. Z tego co mi wiadomo nikt nie narzekał, że jest zmęczony. Czujemy się naładowani i najchętniej zagralibyśmy z Wigrami już dziś.
[…] W niedziele zagracie z Wigrami, które znajdują się tuż nad strefą spadkową. Jaka jest atmosfera w drużynie przed tym spotkaniem?
Szczerze mówiąc, rozrywa nas już bardzo. Owszem, sparingi nic nie znaczą, ale wyglądaliśmy w nich naprawdę dobrze. Chcemy jak najszybciej pokazać kibicom, że ciężko pracowaliśmy zimą. Jestem niemal pewny, że wiosną ludzie zobaczą odmieniony GKS Katowice.
Czułeś wstyd przed kibicami, że graliście tak słabo jesienią?
Wstyd może nie, ponieważ naprawdę dawaliśmy z siebie wszystko. Nic nam jednak nie żarło, co spowodowało, że wpadliśmy w duży dołek. Oczywiście mam jednak świadomość, że zawiedliśmy kibiców, dlatego teraz chcemy im to wynagrodzić.
GKS Katowice utrzyma się spokojnie w lidze, czy będzie walka do samego końca?
Nie wyobrażamy sobie byśmy spadli z ligi, ponieważ wiem, jak prezentowaliśmy się w sparingach. Moje odczucie jest takie, że wiosną zobaczymy zupełnie inny GKS Katowice.
dzienniksport.pl – Transakcja wiązana GKS-u Katowice i Rozwoju
[…] Nowym nabytkiem GKS-u Katowice został Bartosz Marchewka, który związał się 2,5-letnim kontraktem z opcją przedłużenia. Bartosz Marchewka to zawodnik młodego pokolenia, młodzieżowy reprezentant Polski w rocznikach U15 i U16. Jesienią w barwach Rozwoju wystąpił w 10 spotkaniach.
Na zasadzie transakcji wiązanej do Rozwoju trafi natomiast Kamil Kurowski, którego kontrakt wygaśnie wraz z końcem bieżących rozgrywek.
sportslaski.pl – Marchewka już w „GieKSie”. Kolejny talent z kontraktem w czerwcu?
[…] Tymczasem wiele wskazuje na to, że na Bartoszu Marchewce GKS nie zakończył fedrowania w okolicach stadionu przy Zgody. Po zakończeniu sezonu do pierwszoligowca może trafić Bartosz Baranowicz. 16-letni pomocnik należy do grona najbardziej utalentowanych graczy w kadrze Rozwoju, a potwierdzeniem jego umiejętności niech będzie fakt, że mimo swojego wieku zanotował aż 16 występów w obecnym sezonie drugiej ligi. Dodatkowo w styczniu 2018 roku Baranowicz spędził tydzień na testach w słynnym Liverpoolu. Pomocnik zaliczył w Anglii cztery treningi z zespołem u-16, a klub z Anfield zapewnił, że dalej będzie obserwował jego poczynania.
W styczniu tego roku zawodnik rozpoczął z kolei treningi w GieKSie, wraz z Bartoszem Neugebauerem oraz… nowym nabytkiem pierwszoligowca, Bartoszem Marchewką. Czy 16-latek zdecyduje się podążyć śladem nieco starszego kolegi?
gol24.pl – Dariusz Dudek jest gotowy na wygranie wiosennej wojny
Piłkarze GKS Katowice do wiosennych spotkań przystępują zajmując przed ostatnie miejsce w tabeli Fortuna 1. Ligi.
– Te 13 spotkań, które nam zostały to będą mecze o życie. Czeka nas w tej rundzie wielka wojna, która na koniec sezonu okaże się wojną wygraną – powiedział Dariusz Dudek, trener GKS Katowice.
[…] – Oddzielamy grubą kreską to co się działo jesienią i szczerze liczę, że wiosną zobaczymy nowy GKS. Nie rozpamiętujemy tego co było w 2018 roku. Czeka nas nowa runda, a w niej wielkie wyzwanie. Liczymy, że będziemy seryjnie wygrywać mecze i spokojnie utrzymamy się w I lidze – powiedział Jakub Wawrzyniak, kapitan GKS Katowice.
[…] Kapitan katowickiej drużyny był pod sporym wrażeniem zimowych wzmocnień.
– Zrobiliśmy świetne transfery. Rywalizacja na każdej pozycji jest teraz bardzo mocna, co sam również odczuwam. Zwykło się mówić, że pierwszy mecz po takiej przerwie jest wielką niewiadomą, ale ja mam nadzieję, że już od pierwszego meczu z Wigrami będziemy grać to co sobie założyliśmy – powiedział Jakub Wawrzyniak.
Trener Dudek był bardzo zadowolony, że klub zdecydował się na zakup systemu „Katapult” umożliwiającego monitorowanie wysiłku piłkarzy.
– Dziękuję prezesowi, że znalazł prywatnego sponsora na zakup tego systemu. Dzięki temu łatwo będzie można sprawdzić czy dobrze przygotowałem zespół do rozgrywek, a mnie bardzo ułatwi to pracę w mikrocyklu tygodniowym – dodał opiekun piłkarzy GieKSy.
SIATKÓWKA
dziennikzachodni.pl – Katowiczanie wygrali derbowe starcie po tie-breaku
Siatkarze GKS Katowice w meczu otwierającym 23. kolejkę PlusLigi pokonali w derbowym spotkaniu MKS Będzin. Katowiczanie przedłużyli zwycięską serię i wciąż mają szansę na awans do czołowej szóstki, która przystąpi do rywalizacji play off o medale mistrzostw Polski.
W pierwszym meczu tych drużyn w Sosnowcu GKS Katowice wygrał z MKS Będzin dopiero po tie-breaku. Teraz też będzinianie postawili się katowiczanom i w hali w Szopienicach gospodarze znów mogli cieszyć się ze zwycięstwa dopiero po rozegraniu pięciu setów.
[…]Katowiczanie po tej wygranej wciąż mają szanse na awans do czołowej szóstki, która w play off walczyć będzie o medale mistrzostw Polski. Będzinianie nadal zajmują ostatnie miejsce w tabeli PlusLigi mając na koncie tylko jedną wygraną.
siatka.org – Nierówny mecz w Katowicach. Gospodarze lepsi od będzinian
Po raz pierwszy od grudnia swoje punktowe konto powiększyli siatkarze MKS-u Będzin, którzy na wyjeździe przegrali z GKS-em Katowice. Choć spotkanie zakończyło się w tie-breaku, to nie był to równy pojedynek, w każdym z setów przeważała jedna, albo druga drużyna, a ostatecznie ze zwycięstwa mogli cieszyć się gospodarze.
polsatsport.pl – Droga przez mękę i zwycięstwo GKS Katowice
Siatkarze GKS Katowice pokonali MKS Będzin po niezwykle zaciętym spotkaniu 3:2 (25:20, 18:25, 25:15, 19:25, 15:6). W tie-breaku podopieczni Piotra Gruszki nie pozostawili złudzeń, że to im bardziej należały się dwa punkty.
Było to spotkanie dwóch ekip, które mają w rozgrywkach zupełnie inne cele. GKS bardzo poważnie myśli o grze w szóstce, a MKS zamyka zestawienie. Gdyby nie wycofanie się z ligi Stoczni Szczecin, to siatkarze z Będzina obecnie broniliby się przed spadkiem.
Początek pierwszej partii zupełnie nie obrazował sytuacji z tabeli. Obie drużyny walczyły jak równy z równym. Dopiero przy stanie 10:10 zaczęła uwidaczniać się przewaga gospodarzy.
[…] Porażka w drugim secie podrażniła podopiecznych trenera Piotra Gruszki. Już na początku trzeciej odsłony wyraźnie odskoczyli. W pewnym momencie prowadzili aż 16:8! Wychodziło im dosłownie wszystko. Set zakończył się miażdżącym wynikiem 25:15.
Wydawało się, że będzinianie nie podniosą się po klęsce w trzeciej odsłonie. Nic bardziej mylnego. Przyjezdni wyszli na boisko niezwykle skoncentrowani i zdystansowali rywali 10:4. Przez dłuższy czas utrzymywało się wysokie prowadzenie MKS. Gospodarze zerwali się jednak do walki i złapali kontakt punktowy 15:16. Nie poszli jednak za ciosem i o zwycięstwie musiał zadecydować tie-break. W nim przewaga gospodarzy nie podlegała dyskusji. Wynik 15:6 mówił sam za siebie…
HOKEJ NA LODZIE
sport.interia.pl – PHL. Tauron HC Katowice – Unia Oświęcim 0-3 w 5. ćwierćfinale
Wicemistrzowie Polski z Katowic jedną nogą za burtą półfinałów play-off. W piątym meczu ćwierćfinałów play-off przegrali u siebie z Unią Oświęcim 0-3 i w serii do czterech zwycięstw przegrywają 2-3.
[…] Mecz rozgrywano w pękającej od kibiców hali małego „Spodka”. Bilety na rywalizację play-off rozeszły się już dawno, w formie abonamentów. Wydawało się, że przy tak głośnym dopingu nikt nie będzie w stanie odebrać atutu własnej hali katowiczanom. Tymczasem Unia, która na kilka tygodni przed play-offem pożegnała trenera Jirziego Szejbę, by postawić na swojego szkoleniowca – Witolda Magierę, potrafiła tego dokonać!
dziennikzachodni.pl – Sensacja w Satelicie. Katowiczanie o krok od klęski
Sensacja w Satelicie. Hokeiści Tauronu KH GKS Katowice ulegli na własnym lodowisku Unii Oświęcim 0:3 i są o krok od odpadnięcia z walki o mistrzostwo Polski.
[…] Tego nikt się nie spodziewał. Najlepsza drużyna sezonu zasadniczego Polskiej Hokej Ligi po pięciu meczach ćwierćfinałowych przegrywa z Unią, która do play off awansowała dopiero po zwycięskich prekwalifikacjach z Zagłębiem Sosnowiec i jest o krok od odpadnięcia z rywalizacji. Oświęcimianom do awansu do półfinału brakuje już tylko jednej wygranej, a kolejny mecz odbędzie się na ich lodowisku. Porażka w Satelicie była dla katowiczan szczególnie przykra, bo w dniu meczu świętowali oni 55 rocznicę powstania klubu. Każdy kibic GieKSy wchodzący na lodowisko dostał urodzinowe ciastko, a kapitan drużyny Tomasz Malasiński przed pierwszym gwizdkiem sędziów wjechał na lód z okazałym tortem.
Na tafli już tak miło nie było. Gospodarze mieli wprawdzie optyczną przewagę i oddawali więcej strzałów na bramkę, ale grali bardzo nieskutecznie. W I tercji GieKSa przetrwała ponad 95 sekund gry w podwójnym osłabieniu, ale gdy pod koniec II odsłony na ławkę kar powędrował Niko Tuhkanen Unia objęła prowadzenie.
[…] Katowiczanie starali się odrobić straty, ale gdy grali w przewadze zrobili fatalną zmianę i były gracz GKS Słowak Andrej Themar strzelił drugiego gola. W 57 minucie gospodarze postawili wszystko na jedną kartę i wycofali bramkarza. Szybko stracili jednak krążek i Jan Danecek skierował krążek do pustej bram-ki przypieczętowując pierwszą wygraną Unii w Katowicach.
sportdziennik.pl – Ważne zwycięstwo GKS-u
Trenerzy Tauronu po przegranej w Katowicach doszli do wniosku, że trzeba dokonać rewolucji w składzie. Wszystkie ataki zostały mocno przemeblowane, ale na pewno w I tercji nie funkcjonowały tak, jak sobie wyobrażali szkoleniowcy. Od pierwszej minuty rozgrzała twarda walka, ale lepiej zorganizowani byli gospodarze. Umiejętnie grali we własnej strefie i wyprowadzali szybkie oraz groźne kontry. Gdy Marisowi Jassowi pozostało do końca kary 23 sek. Martin Przygodzki precyzyjnym uderzeniem pokonał Kevina Lindskouga. Gospodarze oddali aż 16 strzałów przy 8 gości. W przerwie w katowickiej szatni musiało dojść do gorących rozmów i trenerzy znów dokonali przetasowań w układzie ataków. Goście wyszli zmobilizowani, z kolei hokeiści Unii sprawiali wrażenie, że jeszcze nie wyszli z szatni. W konsekwencji stracili szybko 2 gole. Maciej Urbanowicz, a potem Patryk Wronka pokonali dobrze spisującego się Michala Fikrta. Trudno mieć do niego pretensje skoro oba strzały oddane z bliskiej odległości. Kiedy Grzegorz Pasiut podwyższył na 3:1, wydawało się, że ta potyczka została rozstrzygnięta i trzeba było się sposobić do decydującego spotkania.
W ostatniej tercji mecz stracił na jakości, ale trudno się dziwić skoro goście nie kwapili się do ataków. Natomiast miejscowi hokeiści znów szukali swoich szans w kontrach.
dzienikzachodni.pl – Katowiczanie zdobyli Oświęcim. O awansie zadecyduje mecz w Satelicie
[…] Katowiczanie po raz pierwszy w play off wygrali w Oświęcimiu, choć początek meczu nie wskazywał na taki scenariusz. To Unia dopingowana przez ponad 3 tysiące kibiców pierwsza zdobyła gola w tym spotkaniu. Na listę strzelców już w 6 min wpisał się Martin Przygodzki wykorzystując okres gry w przewadze Katowiczanie dopiero w drugiej tercji zaczęli grać skuteczniej i na efekty nie trzeba było długo czekać.
Już 32 sekundy po zmianie stron do remisu doprowadził Maciej Urbanowicz. Goście ani myśleli jednak na tym poprzestać. Pięć minut później na prowadzenie wyprowadził GKS Patryk Wronka popisując się w swoim stylu rajdem wzdłuż bramki i wpychając krążek do siatki. Teraz to Unia musiała atakować, a katowiczanie czekali na okazję do kontry. Ta nadarzyła się tuż przed przerwą i Grzegorz Pasiut zaskoczył zasłoniętego przez Tomasza Malasińskiego bramkarza oświęcimian. Po takiej tercji hokeiści Unii sprawiali wrażenie lekko zamroczonych, lecz w ostatniej odsłonie rzucili się do odrabiania strat. Gospodarze atakowali, ale między słupkami katowiczan świetnie spisywał się krytykowany ostatnio Kevin Lindskoug. Szwed w całym meczu obronił aż 32 strzały oświęcimian. Gdy w 52 min. Filip Starzyński strzelił czwartą bramkę dla GKS wydawało się, że jest już po meczu. Chwilę później drugiego gola dla Unii zdobył jednak Aleksiej Trandin, a zaraz potem na ławkę kar powędrował Urbanowicz i pod bramką gości było naprawdę gorąco. Katowiczanie przetrzymali 2-minutowy okres gry w osłabieniu i utrzymali korzystny wynik do końcowej syreny.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Najnowsze komentarze