Piłka nożna
Najlepszy mecz
Po meczu w Świnoujściu ostrzyliśmy sobie apetyty na mecz z Chojniczanką Chojnice. Rywal pogrążony w kryzysie wydawał się być idealnym kandydatem na podreperowanie morale – oczywiście z założeniem specyfiki pierwszej ligi i tego, że nie ma łatwych przeciwników.
W składzie GKS trener znów postawił na Michała Nawrota, zrezygnował natomiast ze Sławomira Dudy. Na ławce usiadł Przemysław Pitry. Do jedenastki wskoczyli Krzysztof Bodziony i Piotr Ceglarz. Znów pojawił się od początku na boisku także Kamil Bętkowski.
Od początku meczu oba zespoły postawiły na ofensywę. Już w pierwszej minucie rywale mieli dobrą sytuację po strzale z dystansu, ale po rykoszcecie piłkę pewnie złapał Bucek. W ciągu następnych dwóch minut mieliśmy dwie sporne sytuacje w polu karnym Chojniczanki, gdzie upadali nasi zawodnicy. Sędzia Tomasz Radkiewicz nie zdecydował się jednak pokazać na wapno. Bardzo dobrą okazję miał w 8. minucie Grzegorz Goncerz, ale po podaniu z lewej strony jego strzał został zablokowany. Osiem minut później Gonzo był już bezbłędny. Bardzo dobrze wygrał pojedynek w środkowej strefie boiska Nawrot, popędził lewym skrzydłem i zagrał idealnie do napastnika GieKSy, który pewnym strzałem zdobył już swoją czwartą bramkę w sezonie. Katowiczanie poszli za ciosem i chcieli szybko zdobyć drugiego gola. W 28. minucie bardzo dobrą sytuację miał Ceglarz, który atakował zagraną z lewej strony piłkę wślizgiem, ale zabrakło mu kilku centymetrów. Chojniczanka czasem się odgryzała i również miała sytuacje. Niezbyt dobrze momentami ustawiał się Łukasz Pielorz, którego brakowało na prawej obronie – raz po takiej sytuacji zrobiło się naprawdę gorąco. W 41. minucie katowiczanie wyprowadzali bardzo dobrą akcję – Krzysztof Bodziony miał kilku świetnie ustawionych partnerów, ale niepotrzebnie zdecydował się na strzał. Zemściło się to chwilę później. Po stracie piłki przez Nawrota poszła akcja prawą stroną. Po prostopadłym podaniu jednego z zawodników do Michała Siemaszko zawodnik miał bardzo ułatwione zadanie. Mimo bowiem obecności dwóch obrońców GKS, poza pole karne zupełnie niepotrzebnie wyszedł Bucek i zostawił pustą bramkę. Obrońcy pewnie skasowaliby tę akcję, a tak rywal spokojnie po ziemi strzelił obok golkipera.
W drugiej połowie od początku mieliśmy większą dominację GieKSy. Rozgrywał się Kamil Bętkowski, który spróbował więcej strzelać. W 55. minucie dość szczęśliwie w sytuacji sam na sam znalazł się Rafał Pietrzak, ale kąt był ostry i nie udało mu się strzelić celnie. Pietrzak rozgrywał naprawdę dobre zawody i z każdą minutą się rozkręcał. W 60. minucie identycznie jak w pierwszej połowie piłkę w polu karnym dostał Goncerz, ale znów został zablokowany. Chwilę później Bętkowski uderzał z obrębu szesnastki, ale jego mocny strzał był jednak w środek bramki i golkiper gości – choć na raty – poradził sobie. Chwilę później Kamil zszedł z boiska, a trener wprowadził na boisko Przemysława Pitrego i Aleksandra Januszkiewicza (zszedł Ceglarz). Pitry już kilka minut później miał dobrą okazję z rzutu wolnego, ale strzelił tuż obok słupka. Aktywny był natomiast Januszkiewicz i dwukrotnie wyszedł na dobrą pozycję, indywidualnymi akcjami, ale uderzając z ostrego kąta górą byli obrońcy i bramkarz. GieKSa cisnęła w końcówce bardzo mocno, ale brakowało wykończenia. Szkoda, że jeszcze za obecności na boisku Nawrota dwa razy nie wypatrzył go Rafał Pietrzak, choć Michał był bardzo dobrze ustawiony w szesnastce. W końcówce trzeba było uważać na kontry, ale to cały czas gospodarze dominowali. Nie pomogło wejście Krzysztofa Wołkowicza i mecz zakończył się remisem 1:1.
To na pewno było najlepsze z dotychczasowych spotkań GieKSy w tym sezonie. Katowiczanie zdominowali rywala w sposób zdecydowany, ale nie udało się zdobyć więcej niż jednej bramki. Znów dobrze zagrała obrona, a utrata bramki padła po indywidualnym błędzie bramkarza. Dobrze grali Rafał Pietrzak, aktywny był Kamil Bętkowski, skuteczny – jak zwykle – Grzegorz Goncerz. O ile spotkanie w Świnoujściu – choć wygrane – nie napawało specjalnie optymizmem, to mecz z Chojniczanką daje nadzieję, że z tej mąki będzie chleb. Szkoda utraty punktów, ale jeśli to będzie szło dalej w tym kierunku, wyeliminowane będą systematycznie kolejne mankamenty, możemy spodziewać się zdobyczy punktowych.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Igor
28 sierpnia 2014 at 02:53
Nie zgadzam się z tą opinią… Chojniczanka to kolejny rywal, który grał lepiej od nas. Miło (smutno, bo czemu nie my) było patrzeć jak grają z pierwszej piłki, jak mądrze oddalają grę od pola karnego, bo… oni przyjechali zremisować i ten wynik ich satysfakcjonował. A my? Gra na aferę, a może coś wpadnie. Ostatnie 15 min nacisnęli ale bez ładu i składu… Czarno to widzę…
Dawid
28 sierpnia 2014 at 07:56
Igor z całym szacunkiem, ale jeśli naprawdę uważasz, że rywal grał lepiej i ładnie z pierwszej piłki to… nie znasz się na piłce. Nawet nie widzę potrzeby tłumaczenia tego, kto się zna ten po prostu przyzna mi rację.
tyta
28 sierpnia 2014 at 08:30
… nie byłem i nie widziałem meczu więc pozostaje wierzyć, że było tak dobrze jak powyżej w opisie. Mimo wszystko mówcie co chcecie „…że w I lidze nie ma słabych rywali…” ale moim zdaniem na własnym boisku i z takim rywalem jak Chojniczanka mimo błędu bramkarza atak musi być skuteczniejszy i takie mecze TRZEBA WYGRYWAĆ. Widać że wiara autora artykułu jest wielka ja jednak uważam, że póki klub nie będzie normalnie funkcjonował pod względem finansowym do póty będzie zawsze przeciętność bo nawet jeśli Ci piłkarze się rozkręcą i wzniosą się na szczyt swoich możliwości to klub ich sprzeda a My znów będziemy szukać po rezerwach, i niższych ligach.