Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Prasa: Należało wycisnąć więcej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

 

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat wczorajszego spotkania Motor Lublin – GKS Katowice. W meczu padł remis 1:1, GieKSa prowadziła do przerwy 1:0.

 

dziennikwschodni.pl – Nieudana pierwsza połowa Motoru w meczu z GKS Katowice, ale jest siódmy punkt

Piłkarze Motoru mieli w niedzielę sporo szczęścia. GKS Katowice był wyraźnie lepszy w pierwszej połowie, ale strzelił tylko jednego gola. Świetnie bronił Łukasz Budziłek. Bramkarz gospodarzy w drugiej części spotkania nie dał się pokonać także z rzutu karnego. I ostatecznie podopieczni Goncalo Feio wywalczyli jeden punkt po remisie 1:1

Przez pierwsze 90 sekund Motor nie „powąchał” nawet piłki, a GKS wypracował sobie bardzo dobrą okazję. Po akcji prawym skrzydłem Adrian Błąd podał przed szesnastkę, gdzie dobrze znalazł się Grzegorz Rogala. Jego strzał nie był idealny, ale piłka odbiła się jeszcze od Przemysława Szarka i Łukasz Budziłek musiał się wykazać. To było jednak pierwsze i ostatnie ostrzeżenie dla Motoru.

W ósmej minucie już było 0:1. Rogala miał sporo miejsca i bardzo dobrze podał do Sebastiana Bergiera. Ten dobrze przyjął i po chwili huknął w „okienko”. Na pewno za dużo miejsca napastnikowi „Gieksy” zostawił Sebastian Rudol. Gospodarze bardzo kiepsko weszli w spotkanie. Brakowało im energii, szybkości i agresji. Mimo to w 12 minucie po akcji Królów, Rafał uderzył głową, chociaż prosto w bramkarza.

Później mnóstwo szczęścia miał Filip Wójcik, bo wygrał „przebitkę” z Rogalą. A bardzo niewiele zabrakło, żeby to rywale przejęli piłkę i znaleźli się w dogodnej sytuacji. W 26 minucie znowu sporo miejsca miał Błąd, dlatego zdecydował się na strzał. Budziłek zdołał jednak odbić to uderzenie, a dobitka okazała się niecelna. Tuż po dwóch kwadransach powinno być 0:2. Motor po raz kolejny zostawił przeciwnikom za dużo wolnej przestrzeni. Błąd wrzucił na głowę do Bergiera, a Budziłek rzucił się już w prawą stronę. Mimo to zdołał odbić futbolówkę nogą. GKS miał jednak przewagę i tak naprawdę grał z żółto-biało-niebieskimi w „dziadka”. Kilkadziesiąt sekund później strzał oddał Rogala jednak goście wywalczyli tylko rzut rożny.

W końcówce pierwszej połowy kolejna świetna akcja katowiczan zakończyła się sytuacją sam na sam Bergiera, który fatalnie ją zepsuł. Minutę później Aleksander Komor mógł trafił na 0:2 głową, ale znowu na posterunku był bramkarz ekipy z Lublina.

Druga połowa? Na pewno była lepsza w wykonaniu podopiecznych Goncalo Feio, którzy wreszcie włożyli w grę więcej serca. W 48 minucie Kacper Śpiewak dobrze utrzymał się przy piłce, oddał ją na prawo do Michała Króla jednak jego centra została zablokowana. Później po wrzutce Wójcika źle zgrywał Piotr Ceglarz. A następnie ofiarnym wślizgiem rywale zablokowali strzał Rafała Króla.

Lepsza postawa gospodarzy przyniosła im wyrównanie w 58 minucie. Z narożnika boiska dośrodkował Bartosz Wolski, a futbolówka spadła pod nogi Michała Króla, tuż przed szesnastką. Zawodnik Motoru uderzył z powietrza i uderzył idealnie, bo od słupka do siatki. Lublinianie złapali wiatr w żagle, ale około 70 minuty znowu znaleźli się w tarapatach. Najpierw trener Feio został odesłany przez sędziego na trybuny, a po chwili Rudol i Budziłek do spółki sprokurowali rzut karny. Ten pierwszy blokował dostęp do piłki, ale bramkarz trochę się ociągał z wyjściem. Z okazji skorzystał Błąd, który „wcisnął” się między rywali i był faulowany przez golkipera.

Budziłek szybko się jednak zrehabilitował. Cały czas pokazywał Jakubowi Arakowi, żeby strzelał w lewo. Napastnik nie skorzystał z rady i uderzył w drugą stronę, ale źle i stanowczo za lekko, więc gola nie było. W końcówce to ekipa beniaminka była bliżej drugiego trafienia. Od razu po rzucie karnym Mariusz Rybicki wystawił piłkę do Wolskiego, jak w Gdańsku, ale tym razem ten drugi uderzył nad bramką. Później Michał Król z ostrego kąta uderzył w boczną siatkę, a Rybicki prosto w bramkarza. Była jeszcze groźna próba Kamila Wojtkowskiego i nieudana dobitka Wolskiego, ale więcej bramek na Arenie Lublin już nie padło.

 

sportdziennik.com – Należało wycisnąć więcej

Powinni wygrać, mogli przegrać, a zremisowali. GieKSa wracała z Lublina z niedosytem, zatrzymana przez Łukasza Budziłka.

Najbardziej zadowoleni po tym meczu mogli być postronni obserwatorzy. Spędzili udane popołudnie z pierwszą ligą, obserwując widowisko stojące pod znakiem zwrotów akcji, toczone w bardzo dobrym tempie, trzymające w niepewności do ostatniej sekundy i rozgrywane na wypełnionych w dużym stopniu kibicami obu drużyn trybunach nowoczesnego stadionu. Główni zainteresowani zaś mogli sobie po remisie pluć w brodę, choć dużo bardziej – przyjezdni z Katowic.

Patrząc na pierwszą połowę, społeczność GieKSy mogła czuć dumę, jak prezentuje się drużyna na terenie legitymującego się kompletem zwycięstw beniaminka z ambicjami i zarazem jak efektownie, podzieleni na trzy kolory, dopinguje ją z sektora gości grupa kilkuset fanatyków. Katowiczanie długimi momentami grali z Motorem w „dziadka”. Z łatwością omijali jego pressing, oddawali strzały, stwarzali sytuacje i najważniejsze – bardzo szybko objęli prowadzenie. W ładnym stylu, bo Grzegorz Rogala zszedł do środka, obsłużył Sebastiana Bergiera, a ten z kilkunastu metrów przymierzył prawą nogą pod poprzeczkę.

Paradoksalnie, odpowiedzi na pytanie, dlaczego GKS nie zgarnął w Lublinie pełnej puli, należałoby poszukać właśnie w pierwszej połowie. Kibice Motoru sami przyznawali, że dawno nie widzieli swojej drużyny tak bezradnej. Trener Gonzalo Feio tylko łypał złym wzrokiem zza bocznej linii, mogąc liczyć na jak najniższy wymiar kary dla swoich podopiecznych. Goście powinni do przerwy prowadzić wyżej. Najlepszą szansę miał tuż przed pauzą Bergier. Po podaniu Mateusza Marca wyszedł sam na sam z Łukaszem Budziłkiem, ale przegrał pojedynek ze świetnie tego dnia dysponowanym golkiperem, doskonale mimo upływu lat pamiętanym też przy Bukowej, skąd niemal dekadę temu wybił się do Legii Warszawa. Budziłek na najwyższą notę zasłużył też, broniąc oddany z bliska strzał Oskara Repki po dośrodkowaniu Adriana Błąda.

Druga połowa nie była już tak jednostronna. Motor wyrównał po niespełna kwadransie. Do piłki dośrodkowanej przez Bartosza Wolskiego z rzutu rożnego dopadł przed polem karnym Michał Król. Ze spokojem ją opanował i efektownym uderzeniem od słupka nie dał szans Dawidowi Kudle. W 71 minucie lublinianie stracili trenera, gdy za dwie żółte kartki na trybuny wyrzucony został Feio, a po chwili mogli stracić też drugą bramkę. Jakub Arak skorzystał z nieporozumienia Budziłka z Sebastianem Rudolem, będąc faulowany przez bramkarza Motoru, który jednak natychmiast zrehabilitował się.

Efektownie obronił karnego egzekwowanego przez Araka, a kibicom GieKSy przed oczami miały prawo stanąć demony z wiosny, gdy ich zespół zmarnował trzy „jedenastki”. Ta sytuacja napędziła gospodarzy, którzy aż do ostatniej z siedmiu doliczonych przez arbitra minut szukali zwycięskiego trafienia. GKS-owi nie pomogła niedyspozycja Arkadiusza Jędrycha (kapitana zmienił debiutant Bartosz Baranowicz), ale pomógł Kudła, bo dobrze spisywał się w bramce, na którą raz za razem uderzali zawodnicy Motoru. Piłkę meczową miał Wolski, ale w ostatniej chwili jego strzał dzięki wślizgowi zdołał zblokować Aleksander Komor i skończyło się remisem. Po ostatnim gwizdku piłkarze GieKSy rozwinęli przekazany przez kibiców transparent, z zaproszeniem na Bukową na najbliższy piątek i konfrontację z „Nafciarzami” z Płocka.

 

1liga.org – Niedziela w F1L: Podział punktów w Lublinie, przegrana Odry Opole

[…] GKS Katowice zdecydowanie dominował w pierwszej połowie spotkania. Już w 7. minucie Sebastian Bergier dał prowadzenie gościom. Motor miał dużo szczęścia, a dodatkowo świetnie bronił Łukasz Budziłek, który w drugiej połowie nie dał się pokonać nawet przy rzucie karnym. Podopieczni Goncalo Feio przebudzili się dopiero w drugiej części spotkania i w 58. minucie po strzale Michała Króla wyrównali spotkanie.

 

dziennikzachodni.pl – Kibice GKS Katowice opanowali stadion Motoru i zobaczyli dobry mecz zespołu Rafała Góraka

GKS Katowice długo prowadził na stadionie Motoru Lublin, w pierwszej połowie całkowicie dominował, a w drugiej miał rzut karny, jednak ostatecznie tylko zremisował. Mecz oglądało blisko 9 tysięcy kibiców, a fani z Bukowej wypełnili swój sektor.

Mecz Motoru Lublin z GKS-em Katowice należał do tych, które trudno jednoznacznie ocenić. Goście rozegrali świetną pierwszą połowę i powinni w niej to spotkanie „zamknąć”, za to w drugiej seriami atakowali gospodarze. Remis wydawałby się więc całkowicie sprawiedliwy, gdyby nie fakt, że w 74 minucie zespół Rafała Góraka miał rzut karny. Łukasz Budziłek, którego kibice z Bukowej pamiętają z sezonu 2013/14, nie dał się pokonać Jakubowi Arakowi.

Bramkarz Motoru był zresztą pierwszoplanową postacią nie tylko w tej sytuacji. 32-latek kapitalnie radził sobie ze strzałami rywali. Największe oklaski zebrał odbijając nogą uderzenie Oskara Repki i wygrywając pojedynek z Sebastianem Bergierem. GieKSa po 45 minutach prowadziła więc tylko jedną bramką, bo Budziłek nie zniechęcił się po tym jak już w 7minucie został pokonany, gdy Grzegorz Rogala idealnie podał do Bergiera.

Po przerwie sytuacja uległa zmianie. Lublina nie rzucili się do odrabiania strat i w 58. minucie osiągnęli cel po rzucie rożnym za sprawą Michała Króla. Potem Dawid Kudła spisywał się już bezbłędnie.

Wszystko mógł zmienić wspomniany rzut karny podyktowany za faul Budziłka na Adrianie Błądzie, który uprzedził bramkarza, a ten uderzył go w nogi. Co ciekawe, Budziłek przed strzałem prowokował Araka kilkukrotnie pokazując mu, żeby uderzał w lewy róg bramki. Poirytowany katowiczanin uderzył w prawy, a golkiper… już tam był i bez problemów odbił zbyt słabo zresztą kopniętą piłkę.

Chwilę wcześniej mocno zagotowało się na ławce rezerwowych Motoru i sędzia pokazał czerwoną kartkę kontrowersyjnemu i słynącemu z wybuchowego charakteru trenerowi Goncalo Feio. Portugalczyk powędrował więc na trybuny, ale nadal ekspresyjnie komentował boiskowe wydarzenia.

[…] Katowickich piłkarzy wspierała tymczasem z trybun grupa, która całkowicie wypełniła sektor przeznaczony dla fanów gości. Nie zabrakło jednak także odpalenia rac. Ze względu na wyprzedanie wszystkich wejściówek Motor próbował zwiększyć liczbę dostępnych miejsc, ale nie otrzymał na to pozwolenia.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Żółty kocioł dał koncert

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Radomiak Radom wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Joao Henriques. Poniżej spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Joao Henriques (trener Radomiaka Radom):
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. GKS strzelił trzy bramki, my dwie. Tyle mam do powiedzenia. Nasi zawodnicy do bohaterowie w tym meczu. Będziemy walczyć dalej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Ważny moment dla nas, bo pierwsza przerwa na kadrę to taka pierwsza tercja tej rundy i mieliśmy świadomość, że musimy zdobywać punkty, aby nie zakopać się. Wiadomo, jeśli chodzi punkty nie zdarzyło się nic zjawiskowego. Mamy siódmy punkt i to jest dla nas cenna zdobycz, a dzisiejszy mecz był bardzo ważnym egzaminem piłkarskiego charakteru, piłkarskiej złości i udowodnienia samemu sobie, że tydzień później możemy być bardzo dobrze dysponowani i możemy zapomnieć, że coś nam nie wyszło. Bo sport ma to do siebie, że co tydzień nie będziesz idealny, świetny i taki, jak będziesz sobie życzył. Ważne jest, jak sportowiec z tego wychodzi.

Tu nie chodzi o to, że nam się udało cokolwiek, bo udać to się może jeden raz, ale jak wychodzimy i zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w opałach – a byliśmy w nich także w tym meczu. Graliśmy bardzo energetyczną pierwszą połowę, mogliśmy strzelić więcej bramek, a schodziliśmy tylko z remisem. Ze świadomością, że straciliśmy dwie bramki, a sami mogliśmy strzelić dużo więcej. No ale jednak obawa jest, że dwie straciliśmy.

Siła ofensywna Radomiaka jest ogromna, ci chłopcy są indywidualnie bardzo dobrze wyszkoleni, są szybcy, dynamiczni, niekonwencjonalni. Bardzo trudno się przeciw nim gra. Zresztą kontratak na 1:0 pokazywał dużą klasę. Niesamowicie jestem dumny ze swoich piłkarzy, że w taki sposób narzucili swoje tempo gry, byli w pierwszej połowie drużyną, która dominowała, stworzyła wiele sytuacji bramkowych, oddała wiele strzałów, miała dużo dośrodkowań. To była gra na tak. Z tego się cieszę, bo od tego tutaj jesteśmy. W drugiej połowie przeciwnik po zmianach, wrócił Capita, Maurides, także ta ławka również była silna. Gra się wyrównała i była troszeczkę szarpana. Natomiast niesamowicie niosła nas publika, dzisiaj ten nasz „żółty kocioł” był niesamowity i serce się raduje, w jaki sposób to odtworzyliśmy, bo wiemy jaką drogę przeszliśmy i ile było emocji. Druga połowa była świetnym koncertem i kibice bardzo pomagali, a bramka Marcina była pięknym ukoronowaniem. Skończyło się naszym zwycięstwem i możemy być bardzo szczęśliwi. Co tu dużo mówić, jeżeli w taki sposób GKS będzie grał, to kibiców będzie jeszcze więcej i ten nasz stadion, który tak nam pomaga, będzie szczęśliwy.

Bardzo cenne punkty, ważny moment, trochę poczucia, że dobra teraz chwila na odpoczynek ale za chwilę zabieramy się do ciężkiej roboty, bo jedziemy do Gdańska i wiadomo, jak ważne to będzie dla nas spotkanie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga