Dołącz do nas

Felietony

Niech pokażą, że Chrobry to nie był jednorazowy wyskok

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Mecz z Bytovią zbliża się wielkimi krokami. Po trzech porażkach z rzędu, GKS zremisował z Chrobrym i na pewno było to jakościowo lepszy mecz niż cztery poprzednie (bo wliczamy jeszcze słaby mecz z Odrą). Nikt nie wie, jak GKS zagra w Bytowie, drużyna jest tak nieprzewidywalna, że nawet w jednym procencie nie da się powiedzieć, że skoro z Chrobrym zagrali dobrze, to jest to progres.

O tym mówi nam bowiem doświadczenie z całego tego roku. Wiosną dwukrotnie po dwóch wygranych przychodziły dość żenujące porażki. W tym sezonie po walecznym meczu w Legnicy przyszedł bardzo słaby pojedynek z Puszczą. Z Rakowem i Chojnicami był już wygrane i tutaj naprawdę wydawało się, że został poczyniony duży krok do przodu. Z Odrą miało być zwycięstwo i czołówka tabeli. Skończyło się trzema spotkaniami poniżej krytyki i w konsekwencji spadkiem na samo dno.

Chwilowo robimy małe „zawieszenie ofensywy” w stronę naszego zespołu, bo choć zasłużyli na mocne słowa, które przewijały się w naszych artykułach, rozumiemy, że dla Czytelników pewne określenia mogły kłuć w oczy. Mimo to nie możemy w żadnym stopniu zrezygnować z krytyki zespołu, krytyki zasłużonej, tak samo jak pochwał po lepszym meczu (czego niektórzy zdają się jednak nie zauważać).

Czytając forum kibiców można odnieść wrażenie, że optymizm, który pojawił się po jednym meczu z Chrobrym jest takim chwytaniem się brzytwy, że jednak nie jest tak źle, że ta drużyna rokuje, że jest progres. Co po doświadczeniach od marca do chwili obecnej pozbawione jest jakiejkolwiek racjonalności, jest po prostu bronieniem się przed pojawieniem się myśli „jest tak beznadziejnie, lepiej już nie będzie, można gasić światło”. To zrozumiałe – trzeba się jakoś ratować, mechanizmy obronne uaktywnione.

Ja sam nie powiem, że mecz z Chrobrym nie jest początkiem czegoś lepszego. Tego nie wiem i może w dziesiątej próbie rzeczywiście coś pójdzie do przodu. W końcu statystyka musi zacząć działać na naszą korzyść. Jednak dla mnie „jeden mecz nie zmienia niczego”. Kompletnie. Piłkarze za dużo dali nam przykrości w tym roku, tak mocno pozbawili złudzeń i zaufania, żeby nagle jedno spotkanie – i to jeszcze nie zakończone zwycięstwem – spowodowało, że wróciła wiara w zespół. To za mało, za krótko. Przecież u nas nawet cała bardzo dobra jesień – i to dwukrotnie – nie oznaczała, że mamy poważną drużynę. Więc co dopiero jeden pojedynczy wyizolowany mecz.

Jesteśmy przeciwko przechodzeniu obok meczów, co niejednokrotnie się zdarzało. Z Chrobrym tak nie było, piłkarze walczyli bardzo mocno, ambitnie i gdyby taki poziom walki był zachowany w każdym meczu, wiele więcej bylibyśmy w stanie wybaczyć, nawet w razie niepowodzeń. Tutaj rola trenera Piotra Mandrysza i zawodników, aby to utrzymać. Aby chcieć to utrzymać. Wtedy można pracować nad kwestiami piłkarskimi i eliminować takie błędy, które spowodowały, że z zespołem z Głogowa nie dało się wygrać.

Nie ma gwarancji, że GKS w Bytowie zagra dobrze i walczenie, choć bardzo na to liczymy. Sytuacja bowiem robi się bardzo poważna, bo jesteśmy w strefie spadkowej. Trzeba więc walczyć i punktować, żeby nie zadomowić się w niej na dobre.

Pamiętajmy też, że po Bytovii i Stomilu czeka nas trójmecz derbowy z arcyważnym z prestiżowego punktu widzenia pojedynkiem z Ruchem Chorzów. Pisaliśmy o obojętności kibiców dotyczącej piłkarzy i meczów GKS. To będzie jednak spotkanie szczególne, wszelkie nadzieje i wiara obudzi się na to spotkanie na nowo. Wtedy już nie będzie taryfy ulgowej, także z naszej strony. Ten mecz po prostu będzie trzeba wyszarpać i wygrać.

9 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

9 komentarzy

  1. Avatar photo

    Mecza

    28 września 2017 at 15:34

    Musimy być spokojni i czekać cierpliwie na poprawę ale nie wiem dlaczego wszyscy są tak zachwyceni meczem z Chrobrym. Ja nie widziałem niczego lepszego niż to co wcześniej prezentowali. Dwa stałe fragmenty gry zamienione na bramki a w ten sposób najsłabszy może i Barcelonie strzelić. Jestem przekonany, że jakość w rozegraniu jeszcze przyjdzie przy tym trenerze i tych zawodnikach (w większości) ale na dzisiaj jeszcze źle to wygląda.

  2. Avatar photo

    Irishman

    28 września 2017 at 15:51

    Tu nie chodzi o dawania sobie złudnych nadziei tylko, że w meczu z Chrobrym trener poczynił zmiany w składzie, który przyniosły oczekiwany efekt! Bardziej doceniam ten punkt niżbym doceniał zwycięstwo osiągnięte fartem po słabej grze.
    I teraz powstaje pytanie czy to będzie kontynuowane. no bo jak wrócą do składu piłkarze, którzy wręcz sabotowali grę defensywną albo byli zupełnie bezproduktywni w ofensywie to już faktycznie można gasić światło. Ale jeśli nie, a walka na boisku będzie kontynuowana to jestem dziwnie spokojny, ze to ruszy do przodu.

  3. Avatar photo

    WIERNY

    28 września 2017 at 20:33

    Dobraliście się dwaj gawedziarze, ciekawe kiedy będzieci sami domagali sie zwolnienia Mandrysza.

  4. Avatar photo

    Rafał

    29 września 2017 at 00:24

    Puki co poprawy nie widać, a władze klubu śpią dalej!!!! Kiedy Mandrysz wyleci bo pod jego wodzą ta ekipa nic nie potrafi od grania presingiem czy skrzydłami z klepki nic niema to się nie dziwcie że nawet nie są waleczni jedna rada, Mandrysz WON!!!! pewnie przyspawał tyłek do stołka i niema HONORU i NIE umie się przyznać do porażki jako trener który nie potrafić ułożyć drużyny i jej zmotywować to poco nam taki trener ja się pytam??????? A władze klubu ŚPIĄ!!!!! Gdzie oni SĄ się pytam???

  5. Avatar photo

    Mecza

    29 września 2017 at 09:11

    Żadnych zmian do czerwca 2019. Nie są warte pod względem ekonomicznym a i wątpliwe pod względem sportowym. Jak będzie normalność sportowa przyjdą wyniki na miarę możliwości. Trzeba też jasny przekaz piłkarzom dać, albo się dostosują i będą zapieprzać albo wypad z klubu. Żadnego dyktatu.

  6. Avatar photo

    Irishman

    29 września 2017 at 12:57

    Najpierw to trzeba wybrać prezesa i dyrektora sportowego oraz przede wszystkim zrobić porządek z piłkarzami, bo dopóki oni będą rządzić naszym klubem to możemy sobie zmieniać trenerów co miesiąc, a i tak nic z tego nie będzie.

  7. Avatar photo

    stefano

    29 września 2017 at 13:18

    Wierny , jak dadzą dupy ze smierdzielami , nikt nie będzie czekał na zmiany !!!
    Mecza , Irish , większość ma podobne zdanie , ale sa pewne granice wytrzymałości , jeśli będzie zle to jebnie z ogromna siłą.

  8. Avatar photo

    Irishman

    29 września 2017 at 16:40

    Stefano, a Ty myślisz, że ja nie mam granic wytrzymałości?
    Po prostu staram się opanować i podejść do sprawy racjonalnie… mając na uwadze przede wszystkim dobro klubu, a dokładnie sekcji piłkarskiej (dopóki ona będzie miała się źle, to reszta dla mnie nic nie znaczy). Ale fakt, jak dadzą dupy chorzowskim, to już chyba nie dam rady.

  9. Avatar photo

    WIERNY

    29 września 2017 at 18:44

    dla was racjonalnie to dalej ten sam syf, tak pisaliście już przez 5 sezonów

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Kibice Klub Piłka nożna

Puchar Polski dla wyjazdowiczów

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.

Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.

To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).

Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga