Dołącz do nas

Piłka nożna

Noty i opisy po meczu w Krakowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GKS zagrał dobry mecz z Okocimskim, ale efekt w postaci wyniku był mizerny. Zabrakło kilku rzeczy, przede wszystkim drugiej bramki, mimo że sytuacji było sporo. Przez to zawsze jedna przypadkowa bramka może paść dla rywala. I padła, choć przypadkowa nie była – zadecydowały błędy obrońców i spryt Darmochwała. Poniżej noty dla zawodników za to spotkanie.

Łukasz Budziłek – 6
Na początku meczu dobrze wyłapał dośrodkowania grane w światło bramki z rzutów wolnych. Ogólnie przez cały mecz poprawnie, bardzo dobra interwencja po strzale z dystansu zawodnika Okocimskiego. Przy bramce bez szans. Przydarzył się natomiast jeden bardzo poważny błąd – niepotrzebne wyjście na 14. metr, rywal zauważył naszego bramkarza i po ziemi próbował strzelić do pustej bramki. Na szczęście minimalnie chybił…

Alan Czerwiński – 6,5
Pewna gra na prawej obronie, zawodnik stara się jak może, często udaje mu się wybić piłkę spod nóg rywala. Dużo lepiej się ustawia niż w poprzednim sezonie. Plus udział w akcjach ofensywnych. Co prawda efektów nie było, ale występ na plus.

Mateusz Kamiński – 5
Przez cały mecz grał dobrze z wyjątkiem dwóch momentów, które znacząco rzutują na jego ocenę. Najpierw dziwnie wybijał piłkę z pola bramkowego, tak że rywal uderzył z powietrza i musiał bronić Budziłek. Druga pomyłka była już bardziej brzemienna w skutkach, wespół z Bartłomiejem Chwalibogowski dał się w prosty sposób ograć rywalowi, który strzelił bramkę.

Adrian Jurkowski – 6
Niezły debiut, kilka pewnych dobrych interwencji. Mógł pierwszy mecz w GKS okrasić bramką, jednak fatalnie przestrzelił z kilku metrów po rzucie rożnym i zgraniu Pitrego.

Bartłomiej Chwalibogowski – 5
Jakiś taki niemrawy mecz. Niby poprawnie, ale błąd w 94. minucie praktycznie rzutuje na obraz tego zawodnika. Niespecjalnie istnieje w akcjach ofensywnych.

Tomasz Wróbel – 5,5
Przeciętny mecz zawodnika, zabrakło efektywności, nie było strzałów. Jest aktywny na skrzydle, ale oczekujemy zdecydowanie więcej.

Sławomir Duda – 5,5
Zawodnik od czarnej roboty w środku pola, ale również wydaje się dość niemrawy. Niezbyt widoczny, typowo defensywny, nie zabiera się za rozgrywanie piłki w przodzie, woli ubezpieczać obrońców.

Rafał Figiel – 7
Wskoczył do pierwszego składu po Sandecji i znów pokazał, że na to miejsce zasługuje. Od początku do końca waleczny, widoczny, pokzauje się do gry, przeprowadza indywiudalne akcje, podaje i strzela. Owszem błędy i straty się zdarzają, ale jeśli nabierze trochę doświadczenia, będzie z niego pociecha. Świetna centra na głowę Pitrego.

Przemysław Pitry – 6,5
Wydaje się, ze zawodnik poprawił grę z wiosny. Nieźle rozgrywa piłke, choć momentami brakuje dokładności. Dobry strzał z rzutu wolnego, mógł także zaliczyć asystę, gdyby Jurkowski strzelił bramkę. Zdarza się spowalniać grę, ale nie tak jak na Flocie. Niezły mecz zawodnika. Bliski strzelenia bramki głową po dośrodkowaniu z lewej strony, ale także niepotrzebnie szybki strzał gdy otrzymał piłke na 17. metrze i miał sporo czasu na przyjęcie i przymierzenie.

Janusz Gancarczyk – 6
Asysta przy golu Zielińskiego (strzał w słupek), ale ponadto przeciętny występ. Pracował na skrzydle, ale większych efektów z tego nie było. Szkoda indywidualnej akcji, po której oddał strzał nad poprzeczką.

Michał Zieliński – 6,5
Grał zaledwie nieco ponad pół godziny, ale zdołał strzelić gola z najbliższej odległości. Trudno coś powiedzieć o jego występie, bo gdzieś po dwudziestu minutach został kopnięty, odniósł kontuzję i przez kilkanaście minut nie był w stanie normalnie grać.

Arkadiusz Kowalczyk (grał od 34.minuty) – 5
Ponad godzinę na boisku i słabiutka gra. Chcielibyśmy tej werwy, z jaką przeprowadził akcję w Suwałkach, ale tego brakuje. Zawodnik ma potencjał, jest szybki i walczeny, ale nie potrafił tego pokazać w Krakowie.

Krzysztof Wołkowicz (grał od 56. minuty) – 5
Również dość niemrawy występ, zawodnik był dość często przy piłce ale nic z tego nie wynikało. Jedno dobre podanie do Pitrego, które zapoczątkowało niezłą akcję.

Kamil Cholerzyński (grał od 69. minuty) – niesklas.
Niestety zawodnik popadł w totalną przeciętność, średnio raz na rundę zagra kapitalny mecz, po którym ręce same składaja się do oklasków, ale potem następuje powrót do szarej rzeczywistości, czyli bycia niewidocznym, przeciętnym. Szkoda, bo te pojedyncze mecze pokazują, że ciągle zawodnik ma spory potencjał.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

5 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

5 komentarzy

  1. Avatar photo

    aaa

    12 sierpnia 2013 at 15:17

    O jakim wy awansie wszyscy mowice, nie jestesmy faworytem pod rzadnym wzgledem przynajmnij w tej rundzie, w tej rundzie chodzi o to zeby jak najwiecej uciulac punktow i jak bedzie dosc blisko czolowki pomyslec o awansie, jak beda wygrywac u siebie i punktowac na wyjazdach to nie powinno byc zle. Panie gorak sproboj dac garnka na napad bo synek jest szybki i ma dobry zwod, ciekawe jak by se poradzil .

  2. Avatar photo

    ktostamzkolei

    13 sierpnia 2013 at 01:22

    Shellu, tradycyjnie zawyżasz noty tylko dlatego, że opinie kibiców są negatywne co do tego spotkania. Szczególnie chodzi o oceny obrońców – no bez jaj, to oni doprowadzili do tego, że w końcowych minutach meczu (końcowych 30) mieliśmy wielki problem. Nie broń ich na siłę tylko dlatego, żeby być w kontrze do „ogółu”, bez sensu to…

  3. Avatar photo

    Gerard

    13 sierpnia 2013 at 19:45

    NIE MAMY zespołu!!! przestańcie pie.. o awansie bo śmiech mnie ogarnia. Otwórzcie oczy i zobaczcie ten i poprzednie mecze a jak dalej będziecie uważać, że awans jest w zasięgu to jeszcze raz obejrzyjcie mecze

  4. Avatar photo

    michał1964

    13 sierpnia 2013 at 22:06

    Do: Gerard
    To przyjdź na szpil a nie dupisz z za monitora.
    Craksa i Zeta miały zespół na awans??? śmiech na sali!!! plus akcja cabaja że aż ch…… hehehehehehehehehe no i oczywiście Barca stawowego…
    Wystarczy dobra motywacja(trener+kibice na Bukowej) bo kto ma awansować??? ma lepszą pake (Budziłek, Napi, Sadza, Ćwirek, Fonfi, Duda, Garnek, Pitry i młodzi Wołek, Kowal, Alan, Figiel)??????? Łęczna Bełchatów a może Flota lub Nieciecza, proszę was my nie są wiocha my są KATOWICE.

  5. Avatar photo

    Gerard

    14 sierpnia 2013 at 10:42

    Do: michał1964
    Po pierwsze chodzę na mecze i to możliwe, że dłużej niż Ty żyjesz a po drugie to nie zesraj się przy tej napince. Choćby tu sam Guardiola przyjechał to z tego teamu dream teamu nie zrobi.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Katowickie złudzenia, poznański tryumf

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do trzeciej, a zarazem ostatniej galerii z Poznania. 

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

GieKSa nie pęka przed najlepszymi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa to nie przelewki. Tutaj przychodzi nam się mierzyć z naprawdę poważnymi i silnymi rywalami. Po niemal dwóch dekadach gramy z zespołami rywalizującymi o Mistrzostwo Polski, a nie co najwyżej balansującymi gdzieś pomiędzy najwyższą klasą rozgrywkową, a pierwszą ligą.

Ktoś powie, że co jakiś czas boleśnie zderzamy się z tą rzeczywistością. Ale, czy rzeczywiście boleśnie? Wiadomo, że chciałoby się pójść w ślady Kaiserslautern, które kiedyś jako beniaminek wywalczyło Mistrzostwo Niemiec. Na naszym podwórku też mieliśmy taką sytuację, gdzieś w rejonie czasów przemian, nazwę klubu przemilczę.

Jednak jest pewien realizm. O mistrza się bić nie będziemy, o puchary raczej też nie – pozostaje gra o środek tabeli, no i oczywiście bezpieczne utrzymanie. I ten realizm mówi też, że są drużyny w tej ekstraklasie poza naszym zasięgiem, jest trochę ekip lepszych i kilka o podobnym poziomie lub nieco słabszych. I im szybciej zaakceptujemy taki stan rzeczy, tym lepiej dla wszystkich.

Piszę o tym dlatego, że znów wczoraj w komentarzach kibiców przewijała się jakaś gorycz związana z tym, że Lech nas zdominował. No tak – zdominował nas, bo gdy najlepsi zawodnicy najlepszej obecnie drużyny w Polsce włączali swoje najlepsze cechy, to trudno, żeby wyglądało to inaczej. Rozpędzający się Sousa, Ishak czy Walemark sprawiali, że nawet obserwując ten mecz, trudno było za nimi nadążyć. Szybkość, pokazywanie się na pozycjach, wiele możliwości wyboru dla podającego. To jest ekipa z niesamowitą motoryką, taktyką i techniką. To wszystko sprawia, że gdy są w formie, mogą rozbić każdego przeciwnika. O czym przekonała się ostatnio Legia Warszawa.

Lech w tym meczu był zdecydowanie lepszy i po bramce Ishaka w 3. minucie zwycięstwo Kolejorza raczej nie było zagrożone. A mimo to – mimo tych wszystkich pozytywnych rzeczy związanych z gospodarzami – GieKSa w pierwszej połowie naprawdę postawiła opór. Na tyle, na ile nasi zawodnicy umieli, z wiarą w swój sposób gry – czyli wysoko, agresywnie, podchodząc pod pole karne przeciwnika. Potrafiliśmy na połowie rywala rozgrywać akcję i nie tracić piłki. Brakowało ostatecznie dokładności czy dobrej decyzji w pobliżu szesnastki, ale do przerwy spokojnie mogliśmy mieć jeszcze jakieś nadzieje, że „a nuż” uda się coś w tym spotkaniu ugrać.

W drugiej połowie wiadomo – Lech od początku przycisnął, miał karnego i strzelił bramkę. W tych okolicznościach było już naszej ekipie ciężej, no i zaczęły się w dużej liczbie pojawiać proste błędy, czy to w wyprowadzaniu piłki, czy już w rozgrywaniu dalej od własnej bramki. Nawet w minimalnej liczbie okazji do wykreowania sobie sytuacji do strzału, zespół nie był efektywny, jak choćby w sytuacji, kiedy Borja Galan świetnie minął przeciwnika i przy linii końcowej wszedł niemal w pole bramkowe.

Trochę ten mecz przypominał starcie z Legią, choć ja uważam, że zagraliśmy lepiej. To znaczy ta pierwsza faza spotkania z Wojskowymi, do gola Adama Zrelaka, była lepsza, ale potem już nie mieliśmy kompletnie nic do powiedzenia. Wczoraj Kolejorzowi stawialiśmy się dłużej.

Ktoś powie, gdyby nie Dawid Kudła, pojechaliby nas piątką. Może i tak, ale… nie pojechali. Swoją drogą, mam nadzieję, że tym meczem zawodnik zamknął temat dyskusji o potencjalnym posadzeniu go na ławkę. Niesprawiedliwie oceniany od początku sezonu, ostatecznie przez całą rundę w sposób ewidentny nie zawalił nam żadnego gola. Wiadomo, że w kilku sytuacjach mógł mieć swój współudział przy utracie bramki, ale żaden bramkarz bezbłędny nie jest. A tyle sytuacji, ile wybronił Dawid w tym sezonie – powoduje, że mamy kilka punktów więcej. No i wczoraj zagrał bardzo dobry mecz, obronił wiele strzałów, na czele z wygarnięciem piłki już praktycznie z bramki po strzale Ishaka.

Tak jak jednak mówiłem w meldunku pomeczowym i pisałem w relacji – wstydu GieKSa tym meczem nie przyniosła i na pewno nie można powiedzieć, że to spotkanie pokazało, że zespół jest w jakiejś słabszej formie czy – olaboga – w kryzysie. Po prostu katowiczanie próbowali zagrać swoje, postawili się przeciwnikowi, ale z tak rozpędzonym Kolejorzem nie mieli większych szans.

Trener Rafał Górak dość kontrowersyjnie po meczu powiedział, że był to udany wieczór. I jakkolwiek komuś to się może nie podobać, przychylam się do tych słów. Bo GieKSa może przegrała z Lechem i to dość wyraźnie, ale najważniejsze jest to, że pokazała, że nie pęka i nie klęka. Nawet przed tak piekielnie mocnym przeciwnikiem. Bo mogliśmy oczywiście postawić autobus w szesnastce od pierwszej minuty i czekać na jak najniższy wymiar kary. A jednak zespół zdecydował się podjąć walkę. To może tylko zaprocentować.

Oczywiście było widać też mankamenty czysto piłkarskie w naszej grze. Ostatecznie bramki straciliśmy po błędach, popełniliśmy ich też kilka przy sytuacjach, które golem się nie zakończyły. W akcjach ofensywnych – jeszcze w pierwszej – brakowało zdecydowania. GieKSa czasem próbuje grać zbyt kombinacyjnie w odległości 16-18 metrów od bramki, gdy po prostu trzeba wziąć i huknąć. Tak samo czasem aż prosi się by zagrać na skrzydło – nawet już w ramach pola karnego – a jest próba koronkowego rozegrania i niemal wjechania z piłką do bramki. Jakkolwiek należy cenić to, że katowiczanie nie grają „na pałę” czy to w rozgrywaniu od tyłu, czy pod szesnastką przeciwnika, to czasem przydałaby się po prostu większa prostota. Myślę, że ta decyzyjność i przejście z bardziej wyrafinowanej gry na prostą piłkę jest elementem, który należy poprawić na wiosnę.

Na podstawie meczu z Lechem nie ma najmniejszego powodu, by przewidywać jakieś niepowodzenia z dwóch ostatnich kolejkach w tym roku. Jeśli katowiczanie utrzymają swój mental i zagrają swoje, powinni zdobyć punkty. Tylko no właśnie – mecz z Lechią Gdańsk to jest coś, co już przerabialiśmy kilka razy w tym sezonie i za każdym razem kończyło się gongiem. Czyli potencjalnie słabszy rywal (nie od nas, tylko od czołówki tabeli) na dany czas – czyli u siebie Motor, Śląsk czy Korona. Przed każdym z tych spotkań kibice dopisywali trzy punkty i w każdej sytuacji musieliśmy się trochę sfrustrować. Nikt się przed GieKSą nie położy i te spotkania to pokazały. I faktem jest, że przynajmniej jeden z tych trzech meczów po prostu trzeba było wygrać. I podobnie jest z meczem z Lechią, która swoje zawirowania przeżywa bardzo mocno. Jeśli katowiczanie chcą się utrzymać, muszą w końcu dokładnie w tego typu meczu zapunktować, tym bardziej, że gdańszczanie to bezpośredni rywal w walce do utrzymania. Na ten moment w sezonie GieKSa wygrywała głównie w meczach, w których faworytem nie była. Tutaj może nie ma co używać takiego słowa jak „faworyt”, ale na pewno nie jest nim także Lechia. Trzeba robić swoje.

Wróciliśmy do Katowic z lekcją daną przez kapitalną drużynę trenera Frederiksena. I niech drużyna oraz sztab szkoleniowy z tej lekcji skorzystają, bo przez wiele lat nie mieliśmy okazji uczyć się od najlepszych.

A na nas przyjdzie jeszcze pora.

Kontynuuj czytanie

Hokej

Emocjonujący mecz w Satelicie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ramach 24. kolejki Tauron Hokej Ligi zmierzyliśmy się z KH Energą Toruń.  Mecz ten przysporzył kibicom wiele emocji, szczególnie w trzeciej tercji. Goście doprowadzili do remisu na 8 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, natomiast GieKSa zdobyła decydującego gola na 0,8 sekundy przed końcem dogrywki.

Jeszcze nie wszyscy kibice zajęli swoje miejsca w Satelicie, a na tablicy wyników po stronie gospodarzy widniała cyfra 1. Travis Verveda strzałem z okolic korytarza międzybulikowego zaskoczył toruńskiego bramkarza. Katowiczanie w pierwszych minutach narzucili rywalowi swój styl gry. W 5. minucie po strzale Jean Dupuy krążek odbił się od poprzeczki. Przyjezdni w tym okresie rzadko gościli w naszej tercji obronnej, a ich uderzenia pewnie bronił Michał Kieler. W 10. minucie Santeri Koponen strzałem w okienko podwyższył prowadzenie GieKSy. Tuż po wznowieniu gry Mikael Johansson faulował naszego zawodnika, co nie umknęło uwadze arbitrom i odesłali Szweda do boksu kar. Podczas okresu gry w przewadze, Mikalai Syty wyłuskał spod kija Grzegorza Pasiuta krążek i wyprowadził szybką kontrę, którą na gola zamienił Kazuki Lawrow. Od tego momentu przyjezdni częściej gościli w naszej tercji obronnej, ale na posterunku był nasz bramkarz. Pod koniec tercji doszło do spięcia pomiędzy Igorem Smalem i Miakaiem Sytym, za co obaj zostali ukarani karami mniejszymi. Jeszcze na 23 sekundy przed syreną kończącą pierwszą odsłonę meczu na ławkę kar odesłany został Pontus Englund, co oznaczało, że drugą tercję rozpoczniemy od gry w osłabieniu.

Torunianie wykorzystali okres gry w przewadze. Na 5 sekund przed zakończeniem kary Pontusa Englunda Ruslan Bashirov doprowadził do remisu. Po tej bramce mecz się otworzył, a obaj bramkarze kilkukrotnie ratowali swoje drużyny z opresji. Bliski zdobycia trzeciej bramki był w 31. minucie Christian Mroczkowski, po którego uderzeniu krążek zatrzymał się na słupku toruńskiej bramki. Do końca tej części gry niewiele się działo na lodowej tafli, a gra toczyła się głównie w środkowej części lodowiska.

Na początku trzeciej tercji byliśmy świadkami trzech bramek. Festiwal strzelecki rozpoczął Benjamin Sokay, który dobił krążek po strzale Jeana Dupuy. Następnie torunianie wykorzystali okres gry w przewadze, doprowadzając do remisu. W 45. minucie czwartego gola dla GieKSy zdobył Igor Smal. Katowiczanie powinni podwyższyć prowadzenie, jednak Jean Dupuy będąc tuż przed pustą bramką, nie zdołał umieścić w niej krążka. W kolejnych minutach tempo meczu wzrosło, a obie drużyny szukały okazji na zmianę rezultatu spotkania. Na nieco ponad dwie minuty przed syreną kończącą regulaminowy czas gry torunianie postawili wszystko na jedną kartę i wycofali bramkarza. Ryzyko się opłaciło i goście na 8 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry doprowadzili do wyrównania.

W dogrywce groźniejsi byli torunianie. W 62. minucie indywidualną akcją popisał się Andryi Denyskin, ale jego intencje przeczytał Michał Kieler, a chwilę później z pomocą naszemu bramkarzowi przyszła poprzeczka. Na 4 sekundy przed syreną kończącą dogrywkę karę mniejszą otrzymał Rusalan Bashirov. Po wygranym buliku krążek przejął Grzegorz Pasiut, który zauważył niepilnowanego Bartosza Fraszkę, a ten na 0,8 sekundy przed końcem dogrywki zapewnił nam wygraną.

GKS Katowice – KH Energa Toruń 5:4 (2:1, 0:1, 2:2 d. 1:0)

1:0 Travis Verveda (Christian Mroczkowski, Jean Dupuy) 0:57
2:0 Santeri Koponen (Aleksi Varttinen, Mateusz Michalski ) 9:22
2:1 Kazuki Lawrow (Mikalai Syty) 10:21 4/5
2:2 Ruslan Baszirov (Mikalai Syty, Andriy Denyskin) 21:32, 5/4
3:2 Benjamin Sokay (Jean Dupuy) 41:16
3:3 Oleksii Vorona (Andryi Denyskin, Albin Thymi Johansson) 42:54, 5/4
4:3 Igor Smal (Pontus Englund) 44:27
4:4 Julius Person (Jesper Henriksson) 59:52
5:4 Bartosz Fraszko (Grzegorz Pasiut, Stephen Anderson) 64:59, 4/3

GKS Katowice: Kieler (Murray) – Verveda, Maciaś, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen, Dupuy, Kallionkieli, Mroczkowski – Runesson, Englund, Hofman Ja., Anderson, Sokay – Dawid, Hofman Jo.,Michalski, Smal, Bepierszcz.

KH Energa Toruń: Svensson (Studziński) – Henriksson, Lawlor, Denyskin, Syty, Bashirov – Svars, Zieliński, Fjodorovs, Johansson, Persson – Thyni Johansson, Jaworski, Ziarkowski, Kalinowski K., Kogut – Gimiński, Maćkowski, Kalinowski M., Vahatalo, Vorona.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga