Piłka nożna
Noty i opisy po Olimpii
Mecz z Olimpią był nudny w pierwszej połowie, ale miał ozdobę w postaci gola Adriana Frańczaka. W drugiej już widzieliśmy naprawdę dobrze grającą GieKSę. Przez całe 90 minut goście praktycznie nie pograli sobie na Bukowej, co wystawia dobre świadectwo defensywie. Ale z przodu też było dobrze, czego efektem trzy bramki i kilka innych sytuacji.
Rafał Dobroliński – 6
Trzeba przyznać, że golkiper nie miał wiele pracy, więc tak do końca trudno ocenić jego postawę. Błędów nie popełnił, przy golu bez szans. Dwa razy trochę niepotrzebnie wychodził gdzieś na granicę pola karnego w momencie, gdy nie było to zupełnie potrzebne. Generalnie jednak – bez zastrzeżeń.
Adrian Frańczak – 6,5
Generalnie w ofensywie się nie udzielał jakoś bardzo, ale kilka wyjść zaliczył. Efektem jednego z nich była cudowna bramka. Naprawdę przejęcie piłki, podejście i strzał były bardzo dobre. Gol będzie jednym z głównych kandydatów do bramki roku. Miał też dobrą sytuację w drugiej połowie, ale bramkarz sparował piłkę na róg. Ponadto poprawny, solidny, dobry mecz.
Mateusz Kamiński – 7
Mateusz tak raz na rundę gola musi strzelić i to się zdarzyło wczoraj. A przecież już w poprzednich meczach dochodził do sytuacji. W destrukcji bez zastrzeżeń, rywale za bardzo sobie nie pograli, co jednak w dużej mierze jest zasługą drugiej linii. W końcówce jeszcze przy stanie 2:1 zaliczył bardzo dobrą kluczową interwencję, wybijając piłkę spod nóg składającego się do strzału rywala.
Adrian Jurkowski – 6
Po bardzo elektrycznym meczu z Bytovią zawodnik ostatnie dwa mecze zagrał na wysokim poziomie. Można by było powiedzieć, że również bez zastrzeżeń, ale stracony gol jednak obciąża konto zawodnika – przepychał się z Jaruchem, po czym go odpuścił. Nie wiemy, czy przekazał krycie Pitremu, ale jednak wygląda to na złe zachowanie obrońcy. Ale ponadto – tak jak napisaliśmy – było dobrze.
Rafał Pietrzak – 6,5
Tym razem aż tak nie błyszczał, jak w ostatnich spotkaniach, ale było nieźle. Kilka ofensywnych akcji lewą stroną, a także niezłe stałe fragmenty gry. Po jednym z nich padła bramka, kiedy to obrońca zacentrował z rzutu rożnego na głowę Kamińskiego.
Alan Czerwiński – 7
Bardzo pozytywnie zaskakuje ten zawodnik ostatnio. Jest aktywny, walczy, dużo daje w ofensywie. Tym razem na prawym skrzydle przeprowadził kilka szybkich akcji i „upodobał” sobie szukanie Goncerza w polu karnym. Dwa razy po takich podaniach Alana Gonzo był bliski strzelenia bramki. Zawodnik umocnił swoją pozycję na prawej pomocy i powiedzmy tak – nieraz go krytykowaliśmy bardzo mocno, ale kibicujemy mu bardzo i życzymy dalszych dobrych występów!
Łukasz Pielorz – 6,5
Powrót do składu po pauzie kartkowej. To, że Olimpia nie mogła sobie za wiele pograć to w dużej mierze jego zasługa. Nie był to wybitny mecz, nawet nie był jakoś bardzo widoczny, ale był to solidne zawody. Plus fantastyczny strzał z dystansu – szkoda, że nie padła bramka.
Povilas Leimonas – 7
Bardzo dobry mecz Litwina. Pewna gra w środku pola i neutralizacja działań ofensywnych Olimpii. Kolejny zawodnik, który prezentuje się coraz lepiej.
Przemysław Pitry – 6
Był aktywny, był widoczny, ale czegoś brakował typowo piłkarsko. Gdyby zawodnik tak często był przy piłce, a formę miał sprzed dwóch lat, to mielibyśmy pewnie co najmniej o jedną bramkę więcej w tym meczu. Brakuje efektywności w strzałach czy podaniach. Nie oznacza to, że było słabo, bo np. podanie do Goncerza w pierwszej połowie było bardzo dobre.
Krzysztof Wołkowicz – 5
Przeciętny mecz zawodnika. Znów momentami ciągnęło go do środka. Nie błyszczał jednak w żadnym stopniu jak Czerwiński po prawej stronie. Mocno średnio.
Grzegorz Goncerz – 7
Bardzo aktywny, wiele razy przy piłce i w przeciwieństwie do meczu w Głogowie – z licznymi strzałami. Górą jednak w pojedynkach był Fabiniak. Świetne zgranie głową do Pielorza w jednej sytuacji, a także asysta przy golu Januszkiewicza. Do szczęścia zabrakło tylko gola, ale to był bardzo dobry mecz.
Aleksander Januszkiewicz (grał od 82. minuty) – niesklas.
Tym razem jego wejście na boisko dało bardzo dużo. Dwie akcje, po których najpierw dobrze podał w pole karne, a potem strzelił gola. Akcja bramkowa była kapitalna, z minięciem obrońcy i takim nietypowym strzałem, przy którym bramkarz nie mógł nic zrobić. Brawo!
Sławomir Duda (grał od 87. minuty) – niesklas.
Kilka minut na boisku to bardzo mało, żeby cokolwiek powiedzieć o tym zawodniku.
Piotr Petasz (grał od 90. minuty) – niesklas.
Zmiana taktyczna. Nie miał okazji nic pokazać.
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami
Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.

Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska
GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
Piłka nożna
Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga
Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.
Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie, bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.
W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.
Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.
Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.




Irishman
12 maja 2015 at 16:20
Jeśli Alan i Povilas (słusznie) 7 to Frańczak 7, a Kamiński 8 – za bramki!