Dołącz do nas

Piłka nożna

Noty i opisy po Podbeskidziu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GKS Katowice zagrał przeciętne spotkanie w pierwszej połowie (choć nieco lepsze niż poprzednie) i bardzo dobre w drugiej części gry. Po przerwie występ został okraszony trzema bramkami. Kilku zawodników pokazało się z niezłej strony, inni – zagrali poniżej oczekiwań.

Maciej Wierzbicki – 6,5
Mało kto się spodziewał, że konto golkipera będzie tak czyste. Zaledwie jedna bramka stracona z rzutu karnego, ale ponadto dwa i pół spotkania bez puszczonego gola. Z Podbeskidziem nie miał wiele okazji do interwencji, ale kiedy trzeba było – dał radę. Tradycyjnie na plus.

Kamil Słaby – 5,5
Średnio, ale ambitnie. Piłkarsko mu nieco brakuje, ale podobają się próby pójścia do przodu. Tym razem nie było takich komicznych przekładanek na drugą nogę, jak ze Stomilem. Ale mimo wszystko oczekujemy więcej po piłkarzu, który grał w ekstraklasie.

Mateusz Kamiński – 7
Zaczął niefortunnie, bo od żółtej kartki w 40. sekundzie i wykluczył się z meczu z Ruchem. Zagrożony przez cały mecz czerwoną kartką, dał radę. Dobry, solidny mecz stopera, dużo wyjść do główkowania w środku boiska, przecinał i Podbeskidzie nie stworzyło sobie zbyt wielu sytuacji.

Lukas Klemenz – 7,5
Również pewna gra w obronie, no i drugi gol w barwach GieKSy. Brawo!

Mateusz Mączyński – 7
Odkrycie ostatnich dwóch meczów. Końcówka ze Stomilem już była niezła – to był jedyny zawodnik mogący coś w Olsztynie zmienić – a z Podbeskidziem dość szalał na skrzydle. Walka duża, a dodatkowo tak jakby lekko się poprawił technicznie. I nie mówimy tu o tyle pięknym, co przypadkowym golu, ale ogólnie. Jeśli lewa obrona i rywalizacja ze Słabym – to na ten moment tylko Mąka. Musi jeszcze nieco popracować nad powrotami i kryciem na radar, bo była jedna taka sytuacja, gdy był zbyt daleko od przeciwnika.

Paweł Mandrysz – 5,5
Tym razem to on zagrał jako młodzieżowiec i spisał się średnio-poprawnie. Niezła centra w pierwszej połowie. Za to fatalne wykończenie akcji, a w zasadzie strzał z odbitej po stałym fragmencie piłki. Miał zamknąć oczy, ale się znów przestraszył. Znów, bo i z Bytovią podjął złą decyzję w kluczowym momencie. Musi popracować nad asekuracyjnym (ze strachu właśnie) zachowaniem na boisku, bo możliwości ma.

Bartłomiej Poczobut – 6,5
Dobra, pewna gra na swojej pozycji. Ustawił zasieki tak, że rywale niezbyt wiedzieli, co mogą zrobić. Czarna robota, ale wykonana dobrze.

Łukasz Zejdler – 5
Tradycyjnie trochę wiatru, z którego zbyt wiele nie wynikało. Ale przynajmniej nie było jakichś głupich podań i nic wielkiego nie zepsuł. To i tak na plus. Ogólnie – średniawka.

Andreja Prokić – 5
Znów gra niezbyt agresywna, na alibi, taka od niechcenia. Jedyny agresywny moment, to gdy wykluczył się żółtą kartką z meczu z Ruchem. Nie chcemy się pastwić, ale zawodnik nie daje nam powodów, byśmy go chwalili. Gra, jakby to była liga piórkowa. Jakieś tam udane zagrania miał, ale udział w tej wygranej – w porównaniu do innych – nie był zbyt wysoki.

Adrian Błąd – 7
Tym razem dużo bardziej aktywny i waleczny. Próbował z rzutu rożnego… strzelać, ale bramkarz wybił piłkę. Powiedzielibyśmy, że generalnie prób strzałów z dość dziwnych pozycji było zbyt wiele, ale raz z takiej dziwnej… strzelił bramkę. Trzeba powiedzieć, że w przekroju nawet początkowych meczów rundy, gdy strzelał gole, ale grał przeciętnie – z Podbeskidziem zagrał bardzo solidne spotkanie.

Dalibor Volas – 6
Zawodnik od początku celował znów w kolejne szyby Pana Boga. Średnie spotkanie w wykonaniu zawodnika, ale z nadzieją na lepszą grę. Dobry strzał w końcówce, gdy bramkarz musiał bronić. No i asysta przy golu Klemenza. Czekamy na kolejne mecze.

Oktawian Skrzecz (grał od 56. minuty) – 5,5
Szarpał, poszarpał, ambitny. Efektów co prawda nie było wymiernych, ale solidna zmiana.

Grzegorz Goncerz (grał od 81. minuty) – niesklas.
Wszedł i zapierniczał aż miło. Dobra zmiana, wydaje się, że Gonzo po wejściu z Bytovią i teraz, coś może tej drużynie jeszcze dać. Jakościowo te kilkanaście minut było inne niż w wielu poprzednich meczach. Może to oznaka, że strzeli gola na Cichej?

Bartłomiej Kalinkowski (grał od 85. minuty) – niesklas.
Poprawna końcówka spotkania.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

5 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

5 komentarzy

  1. Avatar photo

    Mecza

    10 maja 2018 at 09:12

    Ja muszę przeprosić Maćka Wierzbickiego. Kilka miesięcy temu napisałem, że nie powinien być trzecim bramkarzem bo nie rokuje, powinien być ktoś młody. Przepraszam Maciek, pomyliłem się. Co do pozostałych spotkań…tylko tabela pokazuje, że wszystko zależy od nas ale wątpię w to. Awansuje nie ten co wygra wszystko bo takiego nie będzie ale ten kto nie zdobędzie mniej punktów. Nasz awans zależy od Sosnowca, Chojnic i może Stali, nie od nas. Jak zdobędziemy tyle punktów co oni będzie dobrze. Kurcze cztery mecze zostały zamiast 34 w kolejnym/kolejnych sezonach.

  2. Avatar photo

    Mecza

    10 maja 2018 at 09:13

    Podobała mi się wczoraj determinacja. W 1 lidze wszyscy walczą ale większa determinacja powoduje że o ten 1cm, dłuży palec u nogi, jesteś przed przeciwnikiem. Kurcze 1:0 bo golu samobójczym w 95 minucie biorę w ciemno z Ruchem.

  3. Avatar photo

    Bce

    10 maja 2018 at 10:22

    Kamyk, Proksa na ławie ze smrodami nic nie szkodzi. To jest szansa dla zmieników i pokazanie co są warci!!! Zapraszamy wszystkich na szpil: Banika, KSG i Świeladie. Zobaczycie jak smrody płyną do drugiej ligi. Musi być ogień. Pełno ludzi przyjeżdża. Kuzyn z Zawiercia i Opola są napewno.

  4. Avatar photo

    Matti

    10 maja 2018 at 10:28

    Ogólnie należy stwierdzić że byliśmy zdeterminowani by to wygrać i to było widać na boisku. Zagraliśmy dokłądnie tak jak z Rakowem czy w Opolu i to przyniosło efekty po raz kolejny. Paszulewicz ma racje Foszmańczyka, Plizgę i Ceramigica trzeba odłożyć do szuflady bo my potrzebujemy wojowników do walki! Liczy się efektywność nie piękna gra! Cóż mówić zostały cztery kolejki wszystko zależy od nas, naszego podejscia i determinacji. Skoncentrujmy się na najbliższym meczu i nie myślmy kategoriami że już wygraliśmy bo Ruch jest ostatni bo przyczynimy się do jego spadku! Nie najpierw myślmy by wygrać żeby utrzymać 2 miejsce! Reszta jest nieważna!!!! Kurwa teraz albo nigdy!

  5. Avatar photo

    Irishman

    10 maja 2018 at 11:00

    @Bce, a my mamy jakąś sekcję bokserską? No bo już drugi raz piszesz o Proksie 😉

    Aha i nie napisałeś do której knajpy (z Polsatem Sport) zapraszasz, no bo na stadion nas nie wpuszczą? Rozumiem, że przynajmniej pierwszą kolejkę stawiasz?! 😉

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga