Dołącz do nas

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: musicie strzelić więcej niż jedną bramkę, żeby wygrać

Avatar photo

Opublikowany

dnia

fot.: Joanna Ciupak, TerazPasy.pl

Po raz drugi w tym sezonie pojedziemy do Krakowa, by na stadionie przy ulicy Kałuży rozegrać mecz w Ekstraklasie. Tym razem podejmie nas rzeczywisty gospodarz tego obiektu, czyli Cracovia. Czy okaże się tak samo gościnny jak Puszcza? Biorąc pod uwagę obecną formę Pasów trudno na to liczyć. Przed sobotnim meczem porozmawialiśmy z Rafałem Nowakiem, redaktorem serwisu TerazPasy.pl.

Kiedy w maju wygrywaliśmy z Arką mecz na wagę awansu do Ekstraklasy, niezadowoleni byli kibice nie tylko w Gdyni, ale pewnie też w pasiastej części Krakowa.
Oczywiście, że sympatie kibicowskie mają tu znaczenie. Kibicujemy Cracovii i naszym zgodom, jest to sprawa naturalna. Dlatego liczyłem, że to Arka wejdzie do Ekstraklasy, ale niestety stało się inaczej. Wielu naszych kibiców od lat przyjaźni się z sympatykami Arki oraz Lecha. Mecz z Kolejorzem jest zawsze wielkim świętem w Krakowie, przyjeżdżają wtedy także kibice Arki. Dlatego śledzimy ich losy, wspieramy i mam nadzieję, że w przyszłym roku ziści się to, co nie udało się w poprzednim sezonie, a Arka wreszcie zagra w Ekstraklasie.

Cracovia to obecnie czołówka ligi. Czujecie się kandydatem do mistrzostwa?
Naszej rozmowie przysłuchuje się mój syn i on odpowiedział za mnie: tak. Chcielibyśmy wreszcie wstawić coś do gabloty, ale celujemy przynajmniej w medal Mistrzostw Polski, bo Cracovia nie była na ligowym podium od lat 50. Poza pięknym epizodem za kadencji Michała Probierza, zakończonym zdobyciem Pucharu Polski, a także Superpucharem, wygranym po karnych na Legii, większość kibiców nie ma realnych wspomnień trofeów w Cracovii. Pewnie, że chcielibyśmy wygrać mistrzostwo, ale droga do tego jest bardzo trudna. Z całym szacunkiem dla Jagiellonii, ale tak słabego mistrza w tym sezonie nie będzie. Obudziły się silne ligowe marki: mocno punktuje Lech, Jaga też radzi sobie całkiem dobrze, Raków odżył pod okiem Marka Papszuna, a nie skreślałbym też Legii.

Na jednym z waszych kanałów SM widziałem film, w którym piłkarze pół żartem, pół serio deklarują, że będzie to dla Pasów sezon mistrzowski.
W ramach kulisów naszego ostatniego meczu z Lechią rozmawiali o tym chyba Ghiță, Atanasov i Ólafsson. Dobrze, że o tym mówią, ale najważniejsze, żeby zaczęli w to naprawdę wierzyć. Faktem jest, że jesteśmy rekordzistami pod względem zwycięstw w spotkaniach, w których musieliśmy odrabiać straty. To zawsze buduje mental. Jednocześnie w oficjalnych wypowiedziach zarówno trener, jak i piłkarze trochę uciekają od takich jednoznacznych deklaracji. Ja to rozumiem, bo przed nami jeszcze dużo meczów. O mistrza gra się wiosną.

Poprzedni sezon zakończyliście w dole tabeli. Obecna postawa drużyny jest dla was zaskoczeniem?
Z pewnością, ja też szczerze mówiąc trochę nie dowierzam, bo tak dobrze na tym etapie sezonu nie było u nas od kilkudziesięciu lat. Dotychczas byliśmy przyzwyczajeni, że nawet jak graliśmy dobrze, to na nas przełamywały się drużyny w kryzysie. Tymczasem w tym sezonie zazwyczaj wygrywamy zarówno jako faworyt, jak i z silniejszymi przeciwnikami. Dla nas to sytuacja niecodzienna, do której sceptyczny z natury kibic Cracovii nie przywykł.

Co jest dzisiaj najmocniejszą stroną Pasów?
Stosując narrację trenera Kroczka, Cracovia gra bardzo intensywnie w fazach przejściowych. Jeśli zaatakujecie nas wysoko, musicie liczyć się z szybkimi kontrami. Nie radziłbym też rozgrywać piłki od tyłu, bo nasze skoki pressingowe są efektywne i może się to dla was źle skończyć. Ponadto, mamy mocne stałe fragmenty gry. Statystyki pokazują jednoznacznie, że strzelamy w ten sposób znacznie więcej goli niż rywale. Należy jednak pamiętać, że kontuzjowani są Glik i Ghiță, którzy decydowali o naszej sile w tym aspekcie. Dużą zmianą jest też fakt, że gdy prowadzimy jedną bramką, to nie ma mowy o defensywie, ale szukamy kolejnych goli.

Terminarz ułożył się dla was w ten sposób, że mierzycie się kolejno z każdym z beniaminków. Którego cenisz najwyżej?
Wygraliśmy z Lechią i Motorem, ale to GKS jest powszechnie postrzegany wśród kibiców Cracovii jako najmocniejszy z beniaminków. Sobotni mecz będzie więc dla nas trudnym egzaminem, tym bardziej, że jak wspominałem, z powodu urazów posypała się nasza obrona. Nie mam pewności, w jakim zestawieniu zagramy w tej formacji.

Jakiego meczu spodziewasz się w sobotę?
Nie sądzę, żeby GKS przyjechał nastawiony defensywnie, przesadnie obawiając się Cracovii. Będziecie grać swoje, co może się przełożyć na ciekawe widowisko. W przypadku trenerów „nowej fali” mówi się o powtarzalnym stylu ich drużyn, określonym DNA. Zarówno wy, jak i Motor, staracie się grać tak samo, niezależnie od przeciwnika. Jeśli w sobotę też tak będzie, to pewnie co najmniej jednego gola nam strzelicie. Natomiast, poza meczem z Lechem, stracona bramka nigdy dotąd nie podcięła nam skutecznie skrzydeł. Dlatego moim zdaniem raczej nie zagramy na zero z tyłu, natomiast wierzę, że nawet jeśli mecz ułoży się dla nas źle, to będziemy w stanie odwrócić jego losy. Jeśli chcecie wygrać, musicie strzelić więcej niż jedną bramkę.

W świadomości kibica Ekstraklasy utrwalił się obraz Cracovii jako najbardziej międzynarodowej mieszanki piłkarzy. Zagraniczny scouting to dziś recepta na sukces w tej lidze?
Trudno porównywać się do Lecha, który wprowadza do składu wielu Polaków wychowanych w swojej akademii, w którą inwestuje ogromne pieniądze. Widziałem szacunki, że roczny koszt jej utrzymania to ok. 17 mln zł. Tymczasem my wydajemy na szkolenie ok. 2-3 mln. Z kolei Legia obraca takim budżetem transferowym, że jest w stanie sięgnąć po zawodnika na wewnętrznym rynku transferowym, który jest bardzo drogi. Cracovia nie może sobie pozwolić na takie wydatki, więc pozostaje szukanie okazji za granicą. Widziałem statystyki występów Polaków w Ekstraklasie, gdzie na pierwszym miejscu jest GKS, a Cracovia przedostatnia. Niżej jest tylko Raków. Spodziewam się, że prędzej czy później ten zarzut wobec nas zostanie podniesiony, bo pamiętam, jak często wypominano to trenerowi Probierzowi. Na razie jest cicho, bo dopóki są wyniki, to nikt nie będzie miał pretensji do Kallmana o to, że jest Finem.

Dobra postawa Pasów w tym sezonie to zasługa letnich transferów?
Wielu trenerów i obserwatorów ligi podkreśla, że Cracovia wzmocniła się personalnie przed tym sezonem, transfery były jakościowe, a drużyna jest mocniejsza. Dodatkowo trener Kroczek zwracał uwagę, że gra o utrzymanie do pewnego stopnia „pęta nogi” zawodnikom, dlatego bardzo trudno grało się nam wiosną. W tym sezonie od początku gramy dobrze i widać rosnącą pewność siebie wśród zawodników. Kiedy raz czy drugi uda ci się zrobić salto, to potem robisz je coraz śmielej. Zmiany personalne na pewno podniosły jakość zespołu, ale spodziewam się dalszych ruchów transferowych w przerwie zimowej, szczególnie na pozycjach obrońców, bo tracimy za dużo bramek.

Zarówno Cracovia, jak i GKS muszą zapisać po stronie wpadek występ w Pucharze Polski.
Nie ulega wątpliwości, że wszyscy u nas są rozczarowani porażką w Nowym Sączu. Zapytam jednak przewrotnie: lepiej odpaść w pierwszej rundzie czy przegrać finał w stylu Pogoni? Efekt jest ten sam, bo nie zdobywasz pucharu, a w Szczecinie mają pewnie kaca do dzisiaj. Warto walczyć w pucharze, ale przegraliśmy i trzeba o tym zapomnieć. Dla was odpadnięcie też może być korzystne, bo dla kondycji i przyszłości klubu znacznie ważniejsze od Pucharu Polski są występy w Ekstraklasie. Przykładów nie trzeba szukać daleko.

Jakie masz wspomnienia z meczów z GieKSą?
Pamiętam, że w sezonie 2004/2005 przegraliśmy na Bukowej 0:1. Byłem wtedy nieoficjalnie na waszej trybunie. Po takim meczu zawsze ciężko wraca się do domu. Natomiast porażka w 2005 roku w Krakowie ostatecznie zamknęła wam drogę do utrzymania (matematyczne szanse na utrzymanie GKS faktycznie stracił kilka dni później w meczu z Odrą Wodzisław – przyp. red.). Wtedy mieliśmy frajdę, że to Cracovia spuściła was do II ligi, dziś patrzę już na to inaczej. Swoją drogą był to ten słynny mecz, po którym aresztowano sędziego Antoniego F. w związku z zarzutami korupcyjnymi. Wówczas było bardzo głośno o policyjnej prowokacji, w ramach której współpracujący już z organami ścigania prezes GKS Piotr Dziurowicz wręczył pieniądze sędziemu, który schował je w kole zapasowym. Gdy ten chciał odjechać, został zatrzymany przez funkcjonariuszy. Od tego zaczęło się rozliczanie afery korupcyjnej w polskiej piłce. Z kolei z czasów, kiedy graliśmy razem w I lidze, nasze mecze niespecjalnie zapadły mi w pamięć.

Jak dziś prezentują się Pasy pod względem kibicowskim?
Pod tym względem wiele się u nas poprawiło i jest to w dużej mierze zasługa profrekwencyjnych działań klubu. Prezes Dróżdż wdrożył wiele inicjatyw okołomeczowych, które przyciągają kibiców. Trzeba docenić jego zaangażowanie na tym polu, bo jest nastawiony na współpracę ze środowiskami kibicowskimi i słucha naszego głosu. Organizowane są ciekawe akcje pozyskiwania młodych fanów, a starzy, uśpieni kibice prędzej czy później wrócą na stadion, bo przyciągną ich dobre wyniki sportowe. Można powiedzieć, że jesteśmy w tej chwili na krzywej wznoszącej, jeśli chodzi o frekwencję. Niestety od meczu z Widzewem na nasz stadion nie są wpuszczani kibice gości i szkoda, że w sobotę was zabraknie. Mimo animozji kibice Cracovii uważają GKS za mocną ekipę.

Niedawno pożegnaliście waszego wieloletniego prezesa, Janusza Filipiaka. Czy jego śmierć przełożyła się na funkcjonowanie klubu?
Proces zmian właścicielskich w klubie rozpoczął jeszcze prezes Filipiak, ale dokończono go już po jego śmierci. W tej chwili Cracovia jest właściwie w 100% własnością Comarchu, po przejęciu udziałów od Miasta. Z nazwy klubu zniknął więc skrót MKS i wróciliśmy do starego zapisu KS Cracovia. Kluczowe natomiast będą zmiany, jakie zachodzą w samym Comarchu. Nieoficjalnie mówi się, że zakupem Cracovii zainteresowany jest Red Bull. A skoro zgłasza się kupiec, to jest też pewnie chęć sprzedaży. Generalnie niewiele dziś wiadomo, natomiast w przyszłości nie można wykluczyć zmian właścicielskich w Cracovii. Jednak moim zdaniem nie przełoży się to negatywnie na funkcjonowanie klubu i nie traktuję tego jako zagrożenia.

Rywalizacja GieKSy z Cracovią toczy się nie tylko na murawie, ale także na lodowej tafli. Jak dziś wygląda sytuacja krakowskiego hokeja pod względem sportowym i kibicowskim?
Sam jestem miłośnikiem hokeja i jest cała grupa ludzi, których znam z widzenia zarówno ze stadionu, jak i z lodowiska. U was chyba jest podobnie, że baza kibiców piłki jest zdecydowanie większa, ale zainteresowanie hokejem też jest duże. Sportowo trochę się minęliśmy, bo w czasie, gdy Cracovia była najmocniejsza, to was nie było w czołówce, a kiedy wróciliście, to my zaczęliśmy słabiej grać. Teraz nasze mecze są wyrównane i zacięte, z tym że zwykle to wy wygrywacie. Dla nas pierwszy sezon bez trenera Rohacka to wielka niewiadoma. Osobiście nie rozumiem tej zmiany i nie znajduję dla niej uzasadnienia, bo niewiele się zmieniło w funkcjonowaniu drużyny. Oficjalnie mówi się, że strategia rozwoju klubu została rozpisana na 3 lata, co można odczytywać w ten sposób, że w tym sezonie nie gramy o nic. Pogrzebaliśmy swoje szanse na Puchar Polski, bo choć mamy dobrego bramkarza, to z powodu urazów pauzował on w trzech meczach, które przegraliśmy i spadliśmy na 5. miejsce w lidze. Nadzieje na przyszłość dają szwedzkie transfery, brakuje jednak odpowiedniej jakości całego zespołu. Do lutego jest czas na budowę drużyny do walki o medale. Dobrze, że wrócił Damian Kapica, z Katowic przyszli Kruczek i Wanacki, a mówiło się, że na stole leży gotowy kontrakt dla Patryka Wronki. Ostatecznie trafił do was, więc albo przebiliście nasze warunki, albo prezes Dróżdż ocenił, że nie ma budżetu na kolejny transfer.

Jaki wynik typujesz w sobotę?
Liczę na ciekawy mecz i dużo goli. Chciałbym, żebyśmy wygrali 4:2, bez nerwówki i nie wierzę, że skończymy z czystym kontem.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

GieKSa znów na koniec karci Górnik

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W przerwie reprezentacyjnej spotkały się drużyny GKS Katowice i Górnik Zabrze. Półtora tygodnia po ligowym Śląskim Klasyku, mogliśmy na Bukowej znów oglądać derbową rywalizację, tym razem w formie meczu kontrolnego.

W 10. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukowskiego, Arkadiusz Jędrych uderzał głową, ale nad poprzeczką. W 25. minucie GKS miał idealną okazję do zdobycia bramki. Znów po kornerze wykonywanym przez Łukowskiego, piłkę zgrywał Jaroszek, ta po rykoszecie leciała w kierunku bramki, gdzie na wślizgu jeszcze próbował ją wepchnąć do bramki Łukasiak, jednak obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Po pół godziny pierwszą okazję miał Górnik – z około 17 metrów uderzał Chłań, ale czujny Rafał Strączek złapał piłkę. W 37. minucie do prostopadłej piłki z chaosu doszedł Eman Marković, który wyszedł sam na sam i płaskim strzałem pokonał Loskę. Chwilę później z kontrą ruszyli katowiczanie, Błąd i Rosołek mieli naprzeciw jednego obrońcę, Maciej zdecydował się na strzał, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie ponownie Rosołek uderzał z dystansu, ale bez problemu dla Loski. Do przerwy GKS prowadził posiadając lekką przewagę. Górnik nie zagroził poważnie naszej bramce.

W przerwie trener dokonał kilku zmian w składzie. W 50. minucie po zwodzie uderzał na bramkę Wędrychowski, ale bramkarz bez problemu poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później wdzierał się w pole karne Massimo, ale został powstrzymany. W 55. minucie znakomitą okazję miał Zahović, który dostał od Massimo piłkę i z centrum pola karnego uderzał na bramkę, jednak nasz golkiper świetnie interweniował. W 68. minucie Bród podał do Swatowskiego, ten uderzał kąśliwie, ale bramkarz wybił na róg. Po chwili korner wykonywał Rejczyk, a Jędrych uderzał głową, minimalnie niecelnie. W 74. minucie do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chłań i strzelił mocno, ale świetnie interweniował nasz golkiper. Po chwili jednak było 1:1, gdy po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył rekonwalescent Barbosa i mocnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 82. minucie Galan uderzał z dystansu, ale prosto w ręce bramkarza. Trzy minuty przed końcem koronkową akcję przeprowadził… Klemenz z Buksą, a ten pierwszy po odegraniu znalazł się w idealnej sytuacji, jednak po nodze rywala strzelił nad poprzeczką. W 90. minucie katowiczanie przeprowadzili decydującą akcję. Galan podał do Swatowskiego, ten mocno wstrzelił, a na wślizgu Buksa strzelił zwycięską bramkę. Druga połowa była już bardziej wyrównana, a momentami Górnik osiągał lekką przewagę. Jednak to katowiczanie okazali się zwycięzcami i podobnie jak w ligowym klasyku na Nowej Bukowej, w samym końcu strzelili zwycięską bramkę.

3.09.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramka: Marković (37), Buksa (90) – Barbosa (74)
GKS: (I połowa) Strączek – Rogala, Jędrych, Paluszek (8. Jaroszek), Wasielewski, Łukowski – Błąd Bosch, Łukasiak, Marković – Rosołek.
(II połowa) Strączek – Bród, Klemenz, Jędrych, Rogala (60. Trepka), Łukowski (60. Galan) – Wędrychowski, Bosch (60. Milewski), Marković, Rejczyk, – Buksa
Górnik: (wyjściowy skład): Loska – Olkowski, Szcześniak, Pingot, Lukoszek, Chłań, Donio, Goh, Dzięgielewski, Zahović, Massimo. Grali także: Podolski, Tsirogotis, Barbosa.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna kobiet

Post scriptum ze Słowenii

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Turniej kwalifikacyjny do Ligi Mistrzyń był spełnieniem marzeń – GieKSa wygrała dwa mecze i awansowała do ostatniej rundy eliminacji. Drużyna prezentowała się doskonale i zapewniła sobie przynajmniej cztery kolejne mecze w Europie. Zapraszamy Was do zapoznania się z naszym podsumowaniem wyjazdu do Słowenii, w którym uchylimy trochę „redakcyjnej kuchni”!

  1. Na mecz wyjechaliśmy we wtorkowy poranek w trzy osoby. Do granicy między Austrią i Słowenią czekały nas same autostrady, jednak samo przejście graniczne (widoczne w grafice do tego wpisu) było „doskonale” zabezpieczone – wąska droga, przejazd niemalże przez podwórka okolicznych domów i niespotykane na głównych drogach ostre zakręty.
  2. Przez całą drogę na miejsce towarzyszyły nam pola, głównie kukurydzy. Zgadzało się to z naszymi oczekiwaniami wobec terenów byłej Jugosławii.
  3. Jeszcze tego samego dnia postanowiliśmy wybrać się na oba obiekty – w Radenci i Murskiej Sobocie, co okazało się bardzo dobrym pomysłem. Obiekt w Radenci jest skrzętnie schowany pośród pól kukurydzy i niemal przeoczyliśmy prowadzącą do niego trasę.

    Stadion w Radenci

  4. W drugi dzień udaliśmy się na kawę do popularnej sieci fast foodów i tam szybko okazało się, że niesłusznie oceniliśmy stan postępu technologicznego kraju. Jedzenie dostarczane do stolików było za pomocą robotów, a trawniki kosiły urządzenia bez udziału człowieka.

    Robo-kelner

  5. Następnego dnia odpowiednio wcześniej zameldowaliśmy się na terenie stadionu, dostrzegając przy tym minusy – murawa była bardzo nierówna i zupełnie zniszczona w polach bramkowych. Same zawodniczki przyznawały, że dało się to odczuć, ale nikt na to przesadnie nie narzekał.
  6. Odbiór akredytacji był pierwszym sygnałem, że z językami obcymi wcale nie jest w Słowenii tak kolorowo. Jak się później okazało, pani ochroniarz chciała dopytać czy jesteśmy z klubowych mediów. Koniec końców wspólnymi wysiłkami udało się wszystko wytłumaczyć i odebrać kolorowe plakietki.
  7. Niezastąpiony ojciec Katarzyny Nowak zjawił się z przygotowaną flagą-banerem. Los chciał, że idealnie wpasowała się swoimi wymiarami w wielkość sektora, przez co prezentowała się jeszcze lepiej. Wraz z dopingiem kilkunastu gardeł pozwoliło to stworzyć namiastkę atmosfery godnej meczu Mistrzyń Polski.

    Flaga rozwieszana przez kibiców podczas turnieju w Słowenii

  8. Mecz półfinałowy wygraliśmy bardzo pewnie, co potwierdziła Karolina Koch, choć upał i narastająca bezradność Kazachstanek znacząco wpłynęły na intensywność starcia w drugiej połowie. Piłkarki w doskonałych humorach podeszły pod trójkolorowy sektor, a ich nastrój znalazł także odzwierciedlenie w pomeczowych wywiadach.
  9. W trakcie podróży na drugi półfinał (w Murskiej Sobocie) padło zasadne pytanie dotyczące wyboru jadłodajni. Z pomocą przyszedł jednak szyld na stadionie, bowiem sponsorem głównym i tytularnym kobiecej drużyny jest pizzeria „Nona”, co po polsku oznacza dosłownie pizzerię „Babcia”.
  10. Przejście spod stadionu Mury do restauracji jest spacerem przez niemal całe miasto, czyli… nieco ponad 2 kilometry. Już z daleka można było zauważyć, że dla właściciela jest to coś więcej, niż tylko sponsoring. Obok restauracji znaleźć można wielką piłkę z herbem ZNK Mury, przy wejściu stoi Puchar Kraju, a w samym menu jest kilka fotografii drużyny.

    Gostilna-Pizzeria Nona, sponsor tytularny ZNK Mury

  11. Jedzenie było, jak na Babcię przystało, wyśmienite i mogliśmy w doskonałych nastrojach powrócić do piłkarskich emocji. Na stadion większość kibiców przemieszczała się pieszo, co w połączeniu z ich czarno-białym ubiorem tworzyło ładny dla oka efekt.
  12. Sklep Mury zlokalizowany jest w zewnętrznej części trybuny. Choć produktów nie jest zbyt wiele, są dobrej jakości i ładnie zaprojektowane. Niemałą część stanowiły produkty skierowane do młodszych kibiców, którzy w licznej grupie pojawili się na meczu swojej drużyny.
  13. Doping po stronie ZNK Mury prowadził samotny ultras, który przez pełne 90 minut wołał „tri, štiri, Mura!” doprowadzając wszystkich do śmiechu, ale i granic cierpliwości. Zadbał także o oprawę pirotechniczną, odpalając świecę dymną. Na stadionie pojawiło się około 1000 osób, jednak to niewielka grupa ze Słowacji okazała się głośniejsza, wnosząc bęben i wuwuzelę.

    Stadion ZNK Mura, trybuna za bramką

  14. Sam stadion jest zgrabny, choć przejścia są niewielkie i przy otwarciu jedynego punktu gastronomicznego powodowało to zatory.
  15. Po emocjonującym starciu porozmawialiśmy z jedną ze zwyciężczyń, czyli Joanną Olszewską, która niedawno dołączyła do lokalnej drużyny i z marszu stała się kluczową zawodniczką. Ucieszyła się z faktu, że w Katowicach nadal jest ciepło wspominana, jednak nie zamierzała przez to ułatwiać zadania swoim byłym koleżankom.
  16. Między meczami odwiedziliśmy Soboski Grad, czyli pałac w samym centrum miasta, który jednak lata świetności ma już za sobą. Obok niego znajdował się zadbany park i pomnik upamiętniający wydarzenia z czasów II Wojny Światowej. Ewidentnie Słoweńcy mają jeszcze przed sobą problem związany z dekomunizacją (dopisek – kosa).

    Pomnik upamiętniający poległych żołnierzy

  17. Kwestie spacerów po okolicznych terenach są mocno dyskusyjne, bowiem każdy chodnik jest też drogą rowerową, po której mogą (a w zasadzie muszą) poruszać się także motorowery i skutery.
  18. W jeden dzień zwiedziliśmy całą główną ulicę, jednak mimo niewielkich rozmiarów miasto posiada kilka miejsc wartych odwiedzenia.
  19. Ciekawym punktem na gastronomicznej mapie Murskiej Soboty jest „Bunker”, czyli postapokaliptyczny bar. W Polsce rzadko można spotkać tak klimatyczny wystrój, dodatkowo połączony z doskonałą kuchnią.
  20. W tak zwanym międzyczasie udaliśmy się także do hotelu, w którym zamieszkały przyjezdne drużyny. Zawodniczki miały bardzo komfortowe warunki i niezbędne zaplecze, a wokół były liczne parki i inne miejsca do zabicia nudy. Celem naszych odwiedzin było przeprowadzenie wywiadu z Klaudią Słowińską, czego efekty już niedługo ukażą się na naszej stronie.
  21. Przed weekendem nasi sąsiedzi na szczęście już się wymeldowali, bowiem emocje w meczu z Radomiakiem nam się udzieliły i po strzelonych bramkach zdarzyło się nam zakłócić ciszę nocną. Brawo drużyna!
  22. W sobotę nadszedł czas na mecz o 3. miejsce i kosztował on nas naprawdę wiele w kwestii emocjonalnej – przez godzinę gry zdążyliśmy się porządnie wynudzić.

    Autokar Spartaka Myjava

  23. Największą atrakcję postanowiła zapewnić sędzia, w dość kontrowersyjny sposób prowadząca spotkanie. Po jednym z incydentów odesłała na trybuny fizjoterapeutę Spartaka Myjava, który do końca meczu wygłaszał swoje komentarze dotyczące sędziowania.
  24. W ostatniej akcji meczu BIIK Shymkent zdobył bramkę i doprowadził Słowaczki do rozpaczy, długo nie mogły się po tym pozbierać. Jeden z kibiców z frustracji rzucił swoim bębnem na murawę, na szczęście nie wyrządzając nikomu krzywdy. Ostatecznie dość szybko go odzyskał od ochrony.
  25. Chcieliśmy przed wyjazdem odwiedzić festiwal balonów, który miał budzić zainteresowanie na całym świecie. Problemem okazała się pogoda, która zmusiła organizatorów do odwołania wydarzenia, więc nic z naszych planów nie wyszło.

    Jezioro Sobosko, na drugim brzegu teren festiwalowy

  26. Skończyło się na rzucie oka na sztuczne jezioro pozostałe po żwirowni, w którym woda była bardzo przejrzysta. Wszystko znajdowało się niedaleko autostrady.
  27. Deszcze nie zamierzały ustąpić, więc pojawiliśmy się na stadionie Fazanerija (po polsku: Bażantarnia) na dwie godziny przed finałem. Kilka minut po naszym wejściu rozpętała się prawdziwa ulewa i byliśmy sobie wdzięczni za ten pomysł.

    Zawodniczki wychodzą na finał turnieju

  28. Na sektorze wywieszono trójkolorową flagę z podpisami piłkarek oraz pokazaną wyżej „Fans on tour”, co wzbudziło niemałe zainteresowanie na trybunach. Kibice gospodyń byli jednak bardzo sympatyczni, dołączając nawet do wspólnych zdjęć.
  29. GieKSa zupełnie kontrolowała to spotkanie, a gdyby nie Joanna Olszewska i niezliczone spalone, spokojnie moglibyśmy zamknąć mecz już w pierwszej połowie. Z każdą sekundą byliśmy bliżej triumfu, ale też i zatopienia obiektu, bowiem deszcz jedynie się nasilał.
  30. Na całe szczęście nie było potrzeby przerwania meczu, a GieKSa uzyskała upragniony awans. Tytuł na relację podrzucił kilka dni temu redaktor Shellu – GieKSa Pa(n)ny!
  31. Historyczny sukces piłkarki świętowały wraz z kibicami, całkowicie zagłuszając pustoszejący stadion. Europa da się lubić!
  32. Na meczu zameldował się prezes Sławomir Witek, który był pod wrażeniem determinacji fanów podążających za drużyną oraz wyników obu sekcji piłkarskich w tym tygodniu.
  33. Oprócz kibiców gospodyń, sukcesu pogratulował nam także sam właściciel pizzerii Nona – naprawdę sympatyczny gest i ciepło będziemy wspominać nasz pobyt w tym regionie.

    Świętowanie zwycięstwa w finale

  34. Na bocznym boisku zebrało się już pół centymetra deszczu, gdy jeszcze przeprowadzaliśmy krótkie (ze względu na warunki atmosferyczne) wywiady z zawodniczkami oraz trener Karoliną Koch.
  35. Opuszczenie zalewającego się stadionu nie należało do najłatwiejszych, jednak piłkarki (w szczególności rozśpiewana Kinga Seweryn) były zbyt uradowane, by im to przeszkadzało.
  36. Zespół udał się do hotelu na imprezę zasłużony odpoczynek, a my wyruszyliśmy w drogę powrotną do Katowic. Ta zdawała się przebiegać znacznie szybciej, w końcu wracaliśmy po zobaczeniu dwóch doskonałych występów GieKSy.
  37. W niedzielę odbyło się losowanie trzeciej rundy eliminacyjnej, a w niej przyjdzie nam zmierzyć się 11 i 18 września z holenderskim FC Twente. Pierwszy mecz zagramy u siebie na Arenie Katowice. Bądźcie tam razem z uKochanymi, bo zasłużyły na wsparcie! Zadanie będzie niezwykle trudne, ale gramy do końca!

Do zobaczenia na meczach GKS Katowice w europejskich pucharach!

Za wszystkie teksty, wywiady, zdjęcia, wideo, relacje i inne medialne materiały na naszej stronie z turnieju na Słowenii odpowiadał redaktor Fonfara, który był wspierany przez redaktora Flifena. Pozostałe dwie osoby pojechały typowo turystycznie-kibicowsko, a za całą pracę i relacjonowanie przygody uKochanych w Europie podziękowania należą się wyżej wymienionym. – dopisek od kosy.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga