W nowym sezonie Ekstraklasy los rzucił GieKSę od razu na głęboką wodę, stawiając na naszej drodze wicemistrza z Częstochowy, Miedziowych (tu woda głęboka była głównie w boiskowych kałużach) i nie kryjącego ambicji Widzewa, a tuż za rogiem czeka zdobywca krajowego pucharu. Punkty zdobywać trzeba, najlepiej już przy najbliższej okazji, choć zadanie nie będzie łatwe. Na jakim etapie przebudowy jest Widzew? Gdzie tkwi jego największa siła? W co mierzy w tym sezonie? Przed sobotnim meczem o nastrojach w Sercu Łodzi opowiedział nam Bartłomiej Stańdo – Widzewiak Roku 2023, autor książki „Widzew. Reaktywacja” i redaktor serwisu sektorwidzew.pl.
W Internecie krąży zdjęcie pewnego włoskiego muru z napisem Sei bella come un gol al 90º!, to znaczy Jesteś piękna jak gol zdobyty w 90. minucie. Punkt widzenia zależy tu chyba od punktu siedzenia…
Zdecydowanie piękniejsze były trzy bramki zdobyte przez Widzew na Łazienkowskiej, w samej końcówce pamiętnego meczu z Legią, decydującego o mistrzostwie Polski sezonu 1996/97. W takich pojedynkach wykuwał się widzewski charakter, który niejednokrotnie pozwalał nam odwracać losy meczów i wygrywać. Dlatego dziś, gdy sami w ten sposób wypuszczamy zwycięstwo z rąk, jest to podwójnie bolesne. Taki jest jednak sport – raz na wozie, raz pod wozem.
Wasza porażka w Białymstoku mogła być postrzegana jako niespodzianka, skoro kilka tygodni wcześniej w sparingu odprawiliście Jagę z bagażem siedmiu goli?
Zanim odpowiem na to pytanie, jeszcze raz sięgnę do historii. W 2013 roku podczas zimowego zgrupowania w Hiszpanii Widzew brał udział w turnieju „Copa del Sol”, gdzie wygrał m. in. z norweskim Molde FK (3:1) i duńskim FC Kopenhaga (1:1, karne 8:7), a w finale jak równy z równym walczył z Szachtarem Donieck, napakowanym takimi gwiazdami jak Dario Srna, Henrich Mchitarjan czy Douglas Costa, przegrywając minimalnie 1:2. Tymczasem wiosną w Ekstraklasie prezentował się tak słabo, że ledwo się utrzymał. Dlatego sparingi, a zwłaszcza ich wyniki, nie są żadnym wyznacznikiem formy drużyny. Widzew nie wszedł najlepiej w mecz z Jagiellonią i równie kiepsko rozegrał końcówkę, co zaciemnia nieco ogólny obraz gry, moim zdaniem nawet niezłej w naszym wykonaniu. Od 25 do 90 minuty widziałem progres w porównaniu do zwycięskiego meczu z Zagłębiem, ale zabił nas brak koncentracji i błędy indywidualne.
Kibice dość jednogłośnie wskazali winnego tej porażki.
Od niedzieli trwa swego rodzaju polowanie na czarownice, którego ofiarą padł Rafał Gikiewicz, wskazywany przez kibiców jako główny winowajca porażki w Białymstoku. Jest to dość absurdalne, bo mimo że przy pierwszej bramce Giki za lekko wybił piłkę, to było jeszcze co najmniej sześciu zawodników Widzewa, którzy mogli powstrzymać atak rywala. Przy drugim golu bramkarz nie miał nic do powiedzenia, natomiast trzeci moim zdaniem w 99 procentach obciąża konto Mateusza Żyry, który miał dużo miejsca i czasu na właściwe zagranie. Podanie Gikiewicza było przecież dokładne. Myślę, że obecna sytuacja to efekt kumulacji błędów Rafała z poprzedniego sezonu, dlatego przy byle okazji na tapet wyciągana jest postawa bramkarza. Tymczasem powinno się dyskutować o innych zawodnikach, którzy powinni dawać więcej drużynie.
Wiele zmian kadrowych zaszło w poszczególnych formacjach Widzewa, sprowadzono również konkurenta dla Gikiewicza. Czy Maciej Kikolski jest w stanie go „wygryźć”?
Nie wiem, jak w tej sytuacji zachowa się Željko Sopić. Dał się poznać jako trener, który nie patrzy na nazwiska i dotychczasowe dokonania piłkarzy, a wyłącznie na aktualną dyspozycję. Przed meczem z Jagiellonią powiedział mi, że latem Gikiewicz był dużo lepszy od Kikolskiego i wygrał rywalizację o miejsce w bramce. Rafał nie miał jeszcze zbyt wielu okazji, aby się wykazać, a sytuacje z ostatniego meczu na nowo wywołały negatywne nastroje wokół niego, do tego stopnia, że 90% kibiców w ankiecie na stronie Widzewtomy.net domaga się posadzenia go na ławce. Tymczasem Gikiewicz przoduje w większości statystyk bramkarzy po dwóch pierwszych meczach.
Zmiany organizacyjne, jakie na przestrzeni ostatnich miesięcy zaszły w Łodzi, rozbudziły w was marzenia o powrocie potęgi Widzewa? To już ten moment, by wyjąć z zakamarków szaf koszulki z logo Bakomy, nazwiskiem Citki czy innych gwiazd tamtych czasów i śmielej spojrzeć w górę tabeli?
Mam wrażenie, że w całej Polsce błędnie odbierano naszą ekscytację wynikającą ze zmian na lepsze, odczytując ją jako absurdalne oczekiwania, że w ciągu kilku tygodni, na pstryknięcie palcami Widzew znów stanie się wielki. Tymczasem wydaje mi się, że ostatnie lata na tyle zahartowały kibiców Widzewa, że oderwanych od rzeczywistości oczekiwań nie ma. Dominuje radość z zachodzących zmian i nawet jeśli w tym sezonie nie uda się nic wygrać, to będziemy próbować dalej, bo mamy ambitnego właściciela, który chce nawiązać do czasów wielkiego Widzewa i nie są to tylko słowa – idą za tym czyny, a przede wszystkim pieniądze. Wymagania dla coraz droższych piłkarzy będą rosnąć, bo nie wyobrażam sobie, że staniemy się przytulnym miejscem, gdzie można dobrze zarobić bez większych oczekiwań. Budowa silnego klubu to proces, który dopiero się rozpoczyna.
Historyczne osiągnięcie naszych pucharowiczów, dające nam dodatkowe miejsce w europejskich rozgrywkach, przyszło w samą porę dla Widzewa?
Przed sezonem przewidywałbym, że możemy zająć to miejsce. Teraz mam więcej wątpliwości, bo jest jeszcze sporo niedociągnięć. O obsadzie tego miejsca zadecyduje rynek transferowy – jeśli uda nam się sprowadzić klasowego napastnika i stopera, gotowych od razu grać o najwyższe cele, to piąte miejsce będzie całkiem realne. Bez trafionych transferów na tych pozycjach o pierwszą piątkę może być ciężko.
W ostatnich latach Raków jako pierwszy przełamał ligowy duopol Legii i Lecha. Wkrótce potem dołączyła Jagiellonia, podobnie może być w przypadku Pogoni czy Cracovii. Widzew może się włączyć do tej rywalizacji?
To chyba ostatni moment, aby podpiąć się do tego pociągu. Pięć drużyn w pucharach to ogromny kapitał, który przekłada się na wzrost jakości drużyn środka tabeli, takich jak Górnik, Motor czy Widzew, które chcą wykorzystać nadarzającą się okazję. To z kolei napędza do rozwoju tych najlepszych, którzy z powodzeniem mogą nas reprezentować w Europie. Łatwiej podnosić poziom ligi, jeśli nie skupia się wokół dwóch liderów, którzy, jak na przykład w Szkocji, co tydzień grają właściwie sparingi. Możemy tylko skorzystać, jeśli liga będzie mocna swoim środkiem, do pewnego stopnia nieprzewidywalna, w przeciwieństwie do krajów, gdzie skład pucharowiczów znany jest przed sezonem.
Mając w pamięci mecz w Białymstoku, Widzew ma już napastnika numer jeden?
Raczej jeszcze szuka. Kiedy ogłaszano transfer Sebastiana Bergiera, wydawało nam się, że do zespołu szybko dołączy kolejna dziewiątka, bo ta pozycja była najsłabiej obsadzona. W tej chwili drugim napastnikiem jest Antoni Klukowski, którego jednak trudno zdefiniować jako typową dziewiątkę. Jest to piłkarz ofensywny, który może też grać tuż za napastnikiem lub na skrzydle. Dobrze prezentował się w okresie przygotowawczym i moim zdaniem zasłużył na minuty w lidze, jednak w Białymstoku Željko Sopić nie trafił ze zmianami. Z kolei Sebastian Bergier na pewno zaliczy mecz z Jagą do udanych, bo zdobył dwa gole, natomiast w samej grze jest jeszcze trochę do poprawy – kilka razy mógł zachować się lepiej w kontrataku. Mówi się, że głównym celem transferowym jest napastnik, na którego Widzew planuje wydać spore pieniądze. Dopóki go nie ma, na szpicy gra Bergier i cieszę się, że pokazał się z dobrej strony.
Przychodząc do Łodzi Bergier nie ukrywał ambicji, by powalczyć o rolę podstawowego napastnika. Czy twoim zdaniem ma na to szansę?
Od początku czy nie, Bergier swoje minuty dostanie, jeśli będzie w formie. Nie wykluczam, że w pewnych sytuacjach możemy grać dwójką napastników, dlatego nowa „dziewiątka” nie pozbawi go szans na grę. Czy jest w stanie wywalczyć miejsce w podstawowym składzie? Trudno wyrokować, skoro wciąż nie wiemy, z kim przyjdzie mu rywalizować.
Co się stało z Jakubem Łukowskim, który wyróżniał się w Koronie, natomiast nie odnalazł się w Widzewie?
Nie zgodzę się z tezą, że nie odnalazł się w Łodzi. Tuż po transferze był moim zdaniem najlepszym piłkarzem Widzewa, choć trwało to tylko około miesiąca. Łukowski nie był typem skrzydłowego, jakiego oczekiwał trener Myśliwiec – dynamicznym i przebojowym, dlatego częściej grał na pozycji numer 10. W meczu ze Stalą Mielec wchodząc z ławki zdobył wyrównującą bramkę i gdyby nie minimalny spalony, zaliczyłby asystę przy zwycięskim golu. Trafił też do siatki w Katowicach. Z kolei w ostatniej minucie meczu w Gdańsku stanął oko w oko z bramkarzem Lechii i mógł dać Widzewowi zwycięstwo, przegrał jednak ten pojedynek. Od tego momentu coś się w nim zacięło i zaczęła się obniżka formy. Szkoda, bo w rundzie jesiennej prezentował się bardzo dobrze, a wiosną był cieniem samego siebie.
Czy twoim zdaniem Rafał Górak będzie w stanie go „naprawić”?
Łukowski lubi brać na siebie ciężar gry, nie będzie się ścigał z obrońcami, ale dobrze rozgrywa, dośrodkowuje i strzela. W Widzewie oczekiwano od niego innej gry, natomiast moim zdaniem lepiej odnajdzie się na pozycji bocznego pomocnika niż typowego skrzydłowego. Więcej pożytku będzie z niego w roli „dziesiątki” w systemie gry z wahadłowymi.
Jakub Łukowski przegrał rywalizację, która z pewnością będzie u was bardzo zacięta. Który z dotychczasowych transferów wskazałbyś jako największy hit?
Z każdego ze sprowadzonych skrzydłowych kibice będą zadowoleni. W porównaniu do poprzedniego sezonu skok jakościowy na tej pozycji jest ogromny, dlatego myślę, że gra skrzydłami będzie jednym z naszych największych atutów. Niezwykłą lekkość prowadzenia piłki ma Samuel Akere, Angel Baena w zasadzie nie traci piłek, Fornalczyk jest znany ze swojej szybkości, ponadto ma w sobie dużo energii i sportowej ambicji, którą trzeba odpowiednio ukierunkować z pożytkiem dla drużyny. Mimo że w Białymstoku zagrał źle, to choćby w akcji bramkowej miał przebłyski, które pozwalają wierzyć, że może być jednym z najlepszych piłkarzy Widzewa, a kibice będą kupować koszulki z siódemką.
Masz szczególne wspomnienia z rywalizacji Widzewa z GieKSą?
Najlepiej pamiętam stosunkowo najświeższe potyczki, na przykład wygrany w Katowicach mecz w sezonie 2021/22, podczas którego doszło do ostrzelania fajerwerkami kibiców w sektorze gości. W końcówce spotkania bramkę na 2:0 zdobył pięknym strzałem Przemysław Kita. Jednak najbardziej zostanie mi w pamięci mecz z 22 listopada 2014, nie ze względu na piękne gole czy znakomitych piłkarzy, ale na fakt, że pojedynek z GKS-em był ostatnim na starym stadionie. Mimo, że czasy były wtedy parszywe – Widzew ostatecznie spadł z 1. ligi, wkrótce potem ogłosił upadłość i rozpoczęła się reaktywacja, to ten mecz do dziś przywołuje wśród wielu kibiców masę wspomnień związanych ze starym stadionem. Na boisku padł remis 1:1, ale w tamtej chwili nie miało to większego znaczenia. Kilka lat wcześniej również graliśmy razem w pierwszej lidze. Z tamtych sezonów najbardziej pamiętam naszą wygraną w Łodzi 2:1, a gola dla was pięknym szczupakiem zdobył Grzegorz Górski.
Wracając do poprzedniego sezonu, wiosną Widzew podejmował GKS w trudnym momencie, po zwolnieniu trenera Myśliwca, w środku chaosu związanego ze zmianami właścicielskimi. Porażka w tamtym spotkaniu mogła was zepchnąć niebezpiecznie blisko strefy spadkowej.
Co ciekawe, tydzień wcześniej także graliśmy z Jagiellonią i też pechowo przegraliśmy, bo byliśmy drużyną lepszą, choć to Jaga zdobyła jedyną bramkę. Mecz z GKS-em, wygrany 1:0 był małym powiewem świeżości, a z dobrej strony pokazali się zawodnicy, który wcześniej grali mniej. Dzięki temu zwycięstwu, a potem kolejnym z Piastem i Lechią, zapewniliśmy sobie spokój na finiszu rozgrywek, bo początek tego roku wyglądał fatalnie w naszym wykonaniu. Trener Czubak poukładał nasz zespół w obronie, ale nie wieszałbym psów na Danielu Myśliwcu, który ze słabszą niż obecnie kadrą robił niezłe wyniki, bo w tabeli za cały 2024 rok Widzew był siódmy. Jako przykład można podać nasz jesienny mecz, który do momentu straty bramek w końcówce pierwszej połowy był naszym najlepszym występem w całej rundzie.
Widzew wydaje się być murowanym faworytem pojedynku z GieKSą. Z jakimi oczekiwaniami zasiądziesz w sobotę na trybunach?
Jestem ciekawy, jak zaprezentujemy się na tle dobrze zorganizowanej drużyny, jaką jest GKS. Mam nadzieję, że zobaczę co najmniej jedną taką akcję jak w naszym meczu w Łodzi z 2021 roku – był to szczyt świetności Widzewa pod okiem trenera Janusza Niedźwiedzia. Tamten mecz wygraliśmy 3:1, a trzeci gol padł po najładniejszej akcji sezonu, składającej się z kilkudziesięciu podań, które wykończył Mateusz Michalski doskonałym strzałem zza pola karnego. Honorowego gola dla GieKSy zdobył wtedy Oskar Repka, który przed obecnym sezonem był blisko przeprowadzki do Widzewa. Oferta była na stole, jednak ostatecznie klub zdecydował się na pozyskanie na tę pozycję Lindona Selahiego. Wracając do sobotniego meczu, mam nadzieję, że na miarę swojego potencjału zagra Mariusz Fornalczyk, bo w meczu z Jagiellonią na pewno go nie pokazał. Spodziewam się, że nasze skrzydła będą siały spustoszenie, a Sebastian Bergier będzie wykańczać akcje kolegów. Czas działa na korzyść Widzewa – drużyna coraz lepiej się zgrywa i rozumie. Potknięcia będą się zdarzać, ale z każdym meczem powinniśmy wyglądać coraz lepiej.
Jakim wynikiem zakończy się nasz mecz?
Obstawiam 3:0 dla Widzewa jako właściwa reakcja na to, co stało się w końcówce meczu w Białymstoku.
Na koniec opowiedz, czym trzeba sobie zasłużyć na tytuł Widzewiaka Roku.
Kibice Widzewa wyróżniają w ten sposób osobę, która ich zdaniem najbardziej przyczyniła się do rozwoju widzewskiej społeczności. Jestem zaszczycony i do dziś wzruszam się na samo wspomnienie, że miałem zaszczyt odebrać to wyróżnienie. Otrzymałem statuetkę w uznaniu za książkę „Widzew. Reaktywacja”, która ukazała się w 2023 roku. Opisuje ona okres odrodzenia klubu po upadku w 2015 roku i została bardzo dobrze przyjęta przez sympatyków Widzewa. Półtora roku pracy i ponad setka rozmów z ludźmi biorącymi udział w tym procesie, pozwoliły pokazać, że Widzew jest klubem niezłomnym, niezniszczalnym. O jego sile świadczą nie tylko lata chwały, ale także zdolność do odbicia się od najgłębszego dna. Czuję, że udało mi się pokazać pozytywną stronę tej trudnej historii i to zostało docenione. Jeszcze raz dziękuję za to wyróżnienie.
Najnowsze komentarze