Dołącz do nas

Piłka nożna

Okocimski pogromca mitów, status quo w czubie – podsumowanie 6. kolejki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

bg

 

Szósta kolejka na zapleczu ekstraklasy nie przyniosła zmian w czubie tabeli. Trzy pierwsze pozycje pozostają takie same i to mimo porażki Arki. Na 4 miejsce awansował Górnik Łęczna. Tabelę zamyka wciąż zawodząca Miedź, a swoją pierwszą wygraną odniosła Sandecja przerywając z kolei remisową sagę ROW-u Rybnik. Bez porażki pozostają, zatem już tylko Dolcan i Bełchatów, a bez zwycięstwa tylko Miedź. Wspaniałą formę utrzymają bracia Mak, a nasza GieKSa w debiucie trenera Moskala doznała bolesnej porażki w Łęcznej. Zapraszamy na podsumowanie kolejki.

ROW Rybnik – Sandecja Nowy Sącz 2:3 (1:0)

29’ i 51’ Feruga – 62’ i 65’ Fałowski, 90’ Mójta (k)

Widzów: 4150

Niespodzianka w Rybniku, bo tak trzeba to nazwać, skoro goście odnieśli pierwsze zwycięstwo i strzelili swoje pierwsze w tym sezonie gole. ROW przerwał swoją serię remisów, ale z całą pewnością chciał ją przerwać w inny sposób. Pierwsza odsłona bardziej pod dyktando gospodarzy, co odzwierciedlił wynik pierwszych trzech kwadransów. Po przerwie wreszcie zobaczyliśmy Sandecję ambitną i walczącą. Nie wiele jednak zabrakło, aby jednak spotkanie zakończyło się podziałem punktów, wszak zwycięski gol padł już w doliczonym czasie gry i tu słowa uznania dla Adama Mójty, który wytrzymał próbę nerwów i okazał się skutecznym egzekutorem jedenastki. Co ciekawe ROW zdołał przeprowadzić jeszcze jedną akcję zakończoną golem, lecz arbiter dopatrzył się pozycji spalonej.

Górnik Łęczna – GKS Katowice 3:0 (1:0)

http://www.gieksa.pl/13962/

Widzów: 1200

Chojniczanka Chojnice – Stomil Olsztyn 0:1 (0:0)

89’ Lech (k)

Widzów: 2500

Stomil znów potwierdził, że na boiskach rywali jest groźniejszy niż u siebie, ma też więcej szczęścia. Trzeba przyznać, że Chojniczanka byłą stroną przeważającą, choć stwierdzenie, że zdominowała Olsztynian było by przesadzone. Gol z karnego w samej końcówce daje gościom pierwsze w tym sezonie zwycięstwo.

Olimpia Grudziądz – Termalica Nieciecza 2:2 (0:2)

62’ Cieśliński (k), 78’ Gawęcki – 4’ Horvath, 26’ Kujawa

47’ Rogalski (Olimpia ) czerwona kartka za drugą żółtą, 86’ Kiełb (Termalica)czerwona kartka za drugą żółtą

Widzów: 800

Zapowiadaliśmy remis w tym spotkaniu, remis, który nikogo nie zadowoli i tak też się stało. Nikt jednak nie przypuszczał po pierwszej odsłonie, że takie rozstrzygnięcie jest możliwe. Dwa szybkie ciosy Niecieczy kontrola boiskowych wydarzeń, a chwilę po wznowieniu gry czerwień Rogalskiego. Niestety popularne „Słoniki” nie wyciągnęły wniosków z poprzedniego sezonu, kiedy to Olimpia pozbawiła podopiecznych wtedy trenera Moskala szans na awans. Tym razem znów powtórka z rozrywki, ambitna Olimpia pokazała, co znaczy walka i determinacja i zdołała grając w osłabieniu wbić dwa gole gościom, dzięki czemu dla nich ten punkt ma zdecydowanie słodszy smak, niż dla zawodników trenera Radolskyego. Nie zmienia to jednak kiepskiej sytuacji w tabeli zarówno gospodarzy, jak i gości.

Puszcza Niepołomice – GKS Tychy 1:1 (1:0)

7’ Nowak – 66’ Smółka

93’ Zontek (Puszcza) czerwona kartka za drugą żółtą

Widzów: 600

Taki sobie mecz takich sobie zespołów. Pierwsza połowa zdecydowanie dla gospodarzy, jednak po przerwie więcej ambicji wykazali goście. Zachowawcza gra Puszczy i skupianie się tylko na dowiezieniu korzystnego rezultatu, okazało się zgubne dla podopiecznych trenera Wójtowicza. GKS dzięki remisowi wydostał się poza strefę spadkową.

Arka Gdynia – Okocimski Brzesko 1:2 (0:1)

76’ Aleksander – 39’ Szewczyk, 77’ Sobotka

Widzów: 5431

Wróciła Arka z poprzednich rozgrywek, Arka nieskuteczna mająca w obronie wesołe miasteczko. Miejscowi przystąpili do meczu pewni siebie i niesieni fanatycznym dopingiem wydawali się absolutnym pewniakiem do zwycięstwa. Obraz gry wyglądał tak, że Arka grała, a Okocimski strzelał. Spokój w swoich poczynaniach oraz mądrość taktyczna Okocimskiego daje im sensacyjne 3 punkty. Piwosze wyrastają na pogromców faworytów, być może są to mityczni faworyci, więc Okocimski to taki pogromca mitów. Kluczowym momentem spotkania okazała się 77. minuta. Arka strzela gola i wydaje się, że teraz ruszy do wściekłych ataków, tymczasem Okocimski wznawia grę ignorując gdyńską euforię i wykorzystuje brak ustawienia gdyńskiej obrony. Tarnowski dostaje piłkę i oczom nie wierzy! Sobotka zupełnie niepilnowany czeka na podanie, a po chwili spokojnie umieszcza piłkę po poprzeczką. W ligowej tabeli zespół z Brzeska jest szósty.

Dolcan Ząbki – Flota Świnoujście 2:1 (0:1)

82’ Wiśniewski, 85’ Zjawiński – 40’ Nwaogu

70’ Szałek (Flota) czerwona kartka za drugą żółtą

Widzów: 550

Przez cały mecz stroną dominującą byli gospodarze, jednak dopiero w końcówce już z grającym w dziesięciu rywalem, udało się to udowodnić. Dolcan wygrał po raz kolejny, choć tym razem rzutem na taśmę i jest w dalszym ciągu wiceliderem. Szkoda tylko, że Robert Podoliński tak fajną drużynę buduje dla garstki kibiców.

GKS Bełchatów – Miedź Legnica 2:1 (1:0)

27’ i 50’ Michał Mak – 89’ Zakrzewski

Widzów: 1750

Mecz dość wyrównany, jednak mimo wszystko z lekkim wskazaniem na gospodarzy. Znakomitą formę po raz kolejny zademonstrowali bracia Mak, którzy siali popłoch wśród graczy Miedzianki. Bez tych dwóch zawodników zespół trenera Kieresia straciłby, gdzieś 45% wartości. Miedź spada na ostatnią pozycję w tabeli i humory w Legnicy są tragiczne, a ten mecz był raczej ostatnim z Ulatowskim na ławce. GKS bez porażki przewodzi ligowej stawce.

Kolejarz Stróże – Wisła Płock 2:0 (0:0)

76’ Trochim, 91’ Wolański

Widzów: 200

Gospodarze okazali się dziś zespołem skuteczniejszym od rewelacyjnego beniaminka. Goście mieli swoje okazje, z których nic jednak pozytywnego nie wynikało. Gola dla miejscowych zdobył Trochim sprytnym strzałem z rzutu wolnego, a w końcówce ten sam zawodnik zdecydował się na uderzenie z narożnika pola karnego, czym zaskoczył Szczepankiewicza. Bramkarz Nafciarzy odbił futbolówkę, a tę skutecznie dobił do bramki Wolański. Kolejarz po trzech z rzędu porażkach w tej chwili notuje trzecią z rzędu wygraną.

 

 

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga