Dołącz do nas

Felietony

Organizacyjna kompromitacja Zawiszy okiem redakcji GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Mecz z Zawiszą Bydgoszcz co prawda odbył się w niedzielę, a dzisiaj mamy czwartek – tak jak jednak obiecaliśmy, przytoczymy nasze redakcyjne perypetie na tym ładnym stadionie. Perypetie niespotykane nigdzie indziej. Przy okazji przytoczymy Wam trochę kulisów pracy redakcji, jeśli chodzi o organizację.

Ten tekst trochę może zakrawać na kopanie leżącego, ale tak po prawdzie patrząc na nasze „przygody” w niedzielę trudno się dziwić, że klub stanął na skraju przepaści. I tylko kibiców Zawiszy żal, że ich klub praktycznie został zniszczony i znów będą go musieli odbudowywać ze zgliszczy. Swoje akcje sprzedał Radosław Osuch, a klub nie dostał licencji na grę w przyszłym sezonie w pierwszej lidze.

Szybko napiszemy Wam, jak wygląda nasza organizacja na mecz wyjazdowy. Autor niniejszego tekstu na kilka dni przed meczem wchodzi na oficjalną stronę rywala, aby poznać sposób przyznawania akredytacji. W poprzednich rundach był to proces nie tyle skomplikowany, co żmudny i… wkurzający. Najczęściej trzeba było wydrukować wniosek akredytacyjny w formacie .doc lub .pdf, wypełnić go ręcznie długopisem – gdyż często wymagany był podpis redaktora naczelnego – zeskanować, a w przypadku braku skanera zrobić fotkę – i wysłać na maila biura prasowego rywali. Gdy podpis nie był wymagany, można było po prostu w Wordzie wypełnić ten wniosek i odesłać.

Od obecnej wiosny wiele klubów przystąpiło do portalu akredytacyjnego Accredito. Nieprawdopodobne ułatwienie – gdyż polega to na tym, że posiada się swoje indywidualne konto w portalu, jest się przypisanym do danej redakcji – czyli w naszym przypadku GieKSa.pl i można sobie buszować po wydarzeniach sportowych. Na przykład wchodzi się na profil Biura Prasowego Miedzi Legnica, gdzie jest utworzone wydarzenie „Mecz Miedź Legnica – GKS Katowice”. Klika się na opcję „akredytuj się”, automatycznie wypełnione są pola z imieniem i nazwiskiem oraz nr pesel podanym przy rejestracji. Nam pozostaje tylko wybrać rodzaj akredytacji – prasa, foto lub inne. I kliknąć akredytuj. Całość trwa kilkanaście sekund i jest to po prostu… super. Jeśli chodzi o mecz z Zawiszą, to klub z Bydgoszczy w akredytacjach jednorazowych wymagał zdjęcia i to już była upierdliwość na samym wstępie. Ale no nic – każdy z nas (5 osób) wysłał ten wniosek i spokojnie jechaliśmy do Bydgoszczy.

Jak pisaliśmy w „pre-post scriptum” mieliśmy spory zapas czasowy. Po posiłku w Bydgoszczy pojawiliśmy się na stadionie Zawiszy niecałą godzinę przed meczem. I od razu pierwsze kuriozum – w kontekście tego, co przeczytacie dalej – na klubowy parking wjechaliśmy bowiem machnąwszy jakąś kartką. Grzecznie otworzyli nam bramę i zaparkowaliśmy. Byliśmy na stadionie na „krzywy ryj”, co tak naprawdę zdarza się nam bardzo często – to znaczy akredytacje mamy załatwione, ale bardzo często nie musimy udowadniać swojej tożsamości, tylko plakietki są nam wydawane „na gębę”.

Na portalu Accredito jeszcze w nocy przed meczem każdy z naszych wniosków nie był jeszcze rozpatrzony. Zastanawialiśmy się, że może wszyscy mają to w Bydgoszczy gdzieś i rozpatrzą w niedzielę rano. Będąc już na obiekcie – bez plakietek – żartowaliśmy, że może już olejemy te akredytacje i pójdziemy się instalować. I może dla świętego spokoju tak trzeba było zrobić. Na bramie bowiem okazało się, że do dyspozycji jest akredytacja tylko dla jednego z nas. Poszliśmy więc do biura klubu i tam się zaczęło.

Pani rzecznik Daria Kosmala dała popis. Nie wiadomo czego, czy była to buta, czy syndrom napięcia przedmiesiączkowego. W każdym razie najpierw wyprosiła nas z biura na zewnątrz w dość ostentacyjny sposób. Na nasze tłumaczenie, że jesteśmy z GieKSa.pl, wysyłaliśmy wnioski na mecz, a nie ma ich na bramie, mocno się zdziwiła. Powiedziała, że tak, wystawiła jedną akredytację. Co z resztą? Pani Daria trochę z pyskiem (przepraszam za określanie, ale tak właśnie było) powiedziała, że owszem dobrze wie o naszych wysłanych wnioskach, ale skoro przyznała tylko jedną akredytację, to tak jest i tyle.

Problem w tym, że na naszych profilach nie pojawiła się odmowa, tylko ciągle status wniosku był nierozpatrzony i mogliśmy edytować dane. Po naszym stwierdzeniu, że mogłaby po prostu zaznaczyć odmowę, ona zaczęła coś pieprzyć, że można było zadzwonić, że są telefony. OK, ale w takim razie po cholerę Accredito?

Za chwilę było jeszcze ciekawiej. Okazało się, że nie zapoznaliśmy się z regulaminem przyznawania akredytacji, gdzie ponoć był punkt, w którym przyznaje się 1 akredytację dla danej redakcji. Regulaminy prawie wszystkich klubów w Polsce mają taki zapis. Zazwyczaj jest to jedna akredytacja prasowa i jedna FOTO. Od Świnoujścia po Łęczną, od Legnicy po Suwałki. W praktyce prawie nigdy nie mieliśmy problemów, aby mimo takiego zapisu – stworzonego zapewne na zapas na wypadek meczu powiedzmy Pogoni Siedlce z Realem Madryt i konieczności ograniczenia prasówek – otrzymać nawet i po 5 akredytacji. Jakieś problemy z taką ilością robili nam gdzieś tam w Rybniku czy Bełchatowie, ale zawsze udawało się dojść do porozumienia. Wszystkie Stróże, Niepołomice, Brzeska, Nieciecze i inne wiochy okazywały się być mentalnymi metropoliami przy niby dużym klubie – Zawiszy. Pani Daria jeszcze coś pieprznęła o ograniczonej ilości miejsc na sektorze prasowym. Jak bardzo ograniczone było to miejsce pokazujemy na zdjęciu w tym artykule – zdjęcie zrobione w trakcie meczu…

Ale co dalej? Nagle dowiedzieliśmy się, że mecz odbędzie się bez udziału publiczności ze względu na awarię systemu. Na 90minut.pl informacja o tym fakcie ukazała się pół godziny przed meczem. My też mniej więcej w tym czasie dowiedzieliśmy się, że spotkanie będzie odbywać się przy „jeszcze bardziej pustych trybunach”. Podobno nawalił im system monitoringu. W związku z wyładowaniami atmosferycznymi. Oczywiście w oświadczeniu klub nie omieszkał zaznaczyć, że „przyczyny były niezależne od nas”. Generalnie zakończyło się totalną klapą i kompromitacją, a rykoszetem dostaliśmy my, bo już zupełnie jaja się porobiły z tymi akredytacjami. Aż się boję myśleć, co by się działo na Bukowej, gdyby pół godziny przed meczem powiedzieć kibicom, że klub nawalił i na stadion wejść nie można. To się w głowie nawet nie mieści…

Chodzą słuchy, że po rezygnacji Osucha na meczu mogliby się w końcu pojawić i kibice i po prostu klub lekko popuścił w majtasy, nie będąc na to przygotowanym. Dlatego wymyślili bajkę o awarii systemu. Ale to tylko hipoteza.

Pani Daria po początkowym wyleceniu z pyskiem w końcu zmieniła front i stała się miła i powiedziała, że ręcznie nam te akredytacje wypiszę. Z dwoma tylko zastrzeżeniami. Nie dostaniemy FOTO. I nie będziemy mogli udać się na konferencję prasową po meczu – na drugim końcu stadionu (inny element paranoi). Czekaliśmy więc kilkanaście minut i w końcu je wzięliśmy. Na koniec dodała nam uprzejmie, że będziemy mogli korzystać ze zdjęć, które zostaną zamieszczone na stronie Zawiszy… Nam dała zakaz na fotki, a potem sama lajtowo sobie robiła zdjęcia spod budki sędziowskiej…

Nie niepokojeni przez nikogo udaliśmy się do kabiny nad trybuną, a nie na prasówkę. Stamtąd mieliśmy dużo lepszy widok. Pamiętając jednak nasze wizyty na tym stadionie w poprzednich sezonach trzeba przyznać, że od tamtego czasu te kabiny stały się po prostu zapuszczone. Trochę higieny by się jednak przydało…

Zastanawialiśmy się, jak rozegrać z konferencją. Jedna uprzednio przyznana akredytacja uprawniała bowiem do przejścia przez płytę boiska i udział w spotkaniu mediów z trenerami. Rozważaliśmy, kto ma pójść. W końcu pod koniec meczu padła decyzja, że smolimy to i idziemy wszyscy. Poszliśmy do bramki na płytę boiska i chcieliśmy na pewniaka przejść przy panu ochroniarzu mówiąc, że jesteśmy media z Katowic i idziemy na konferencję. Nic nie musieliśmy mówić. Pan bardzo sympatycznie otworzył przed nami bramkę i nie robił żadnego problemu.

Problem był z samą konferencją, która rozpoczęła się rekordowo szybko. Zawsze jest to co najmniej 15 minut, a czasem 20 czy 25. Tutaj niestety gdy pojawiliśmy się na sali konferencyjnej jakieś 10 minut po meczu, była ona już w toku. Udało nam się jednak coś niecoś nagrać. Inna sprawa, że przechodzenie na drugi koniec stadionu, aby brać udział w konferencji jest lekko uciążliwe i mało spotykane na stadionach.

Po meczu hasaliśmy sobie po boisku i nikt już na nie niepokoił. Wszyscy chyba poszli do domu.

W Accredito nie ma już opcji „edytuj” bo wydarzenie jest uznane za zakończone. Nasze wnioski nadal jednak mają status „nierozpatrzone”.

Okazuje się, że cały totalny burdel organizacyjny w Zawiszy przeniósł się na kwestie prasowe i podejście do naszej redakcji w niedzielę. Przeniosło się to także na boisko. I tak naprawdę możemy serdecznie podziękować naszym piłkarzom, że dali w dupę temu klubowi.

Klubowi w tym kształcie – organizacyjnym. Miejmy nadzieję, że po samowycięciu nowotwora nazwiskiem Osuch do Zawiszy wróci normalność. Dobrze by było jeszcze, żeby Daria się ogarnęła i traktowała gości nie jako zło konieczne.

Kibicom natomiast życzymy profesjonalizmu klubu i powrotu na trybuny. Zawisza jako marka jest potrzebny polskiej piłce.

prasa na zawiszy

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Panie! Do ligi jest siedem dni!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sezon – proszę państwa – za pasem. W zasadzie można powiedzieć, że „polskie granie” już się rozpoczęło – czwartkowym meczem Legii z Aktobe. Za chwilę Superpuchar, a za tydzień wraca ekstraklasa. Szybko zleciało. Dla nas zacznie się podobno „najtrudniejszy sezon dla beniaminka”, czyli drugi sezon. Choć beniaminkiem już nie jesteśmy, tylko pełnoprawnym ligowcem. No – może prawie pełnoprawnym, zobaczymy, jak te rozgrywki się potoczą i czy GieKSa zaliczy sezon zbliżony do poprzedniego, a jak wiemy, ten poprzedni przyniósł nam sporo radości i dumy.

Co nas czeka – tego nie wie nikt. Nie ukrywajmy, że poprzednie rozgrywki i postawa w nich GKS były zaskoczeniem. Katowiczanie zaprezentowali się bardzo dobrze, pokazali swój styl, waleczność, ofensywną piłkę. Na palcach jednej ręki można by policzyć mecze, w których nasz zespół był zdecydowanie słabszy od rywala. Dwa spotkania z Legią, Lech w Poznaniu, Górnik w Zabrzu, Pogoń w Szczecinie. A poza tym? Może by się znalazła jakaś Jaga na wyjeździe, ale tak naprawdę nawet w przegranych meczach katowiczanie nie odbiegali bardzo od rywali. Czasem nawet byli lepsi. A przecież oprócz tego było też sporo zwycięstw.

Mogliśmy się zastanawiać, jak GKS będzie się spisywał, mając zapewnione utrzymanie. I spisywał się nadal bardzo dobrze. Po zadyszce z Legią i Koroną przyszło siedem punktów w ostatnich trzech meczach.

Sezon jest niewiadomą choćby z powodu zmian kadrowych, które zawsze między sezonami mają miejsce. Straciliśmy bardzo ważną postać, czyli Oskara Repkę, który po fenomenalnej końcówce sezonu bardzo mocno podwyższył swoje noty, trafił do kadry i odszedł do Rakowa Częstochowa. Szkoda bardzo tego zawodnika, ale taka jest kolej rzeczy. Oskar grał w GKS przez kilka lat i nikt się nim nie interesował, ale promocja na boiskach ekstraklasy jest tak wielka, że ta scena plus jego kapitalne występy zaowocowały transferem do wicemistrza Polski. Wcześniej odszedł też Sebastian Bergier, za którym w Katowicach nikt nie płacze, choć sam Seba trochę płacze, że nie był w Katowicach traktowany jak należy (nie przez kibiców). Napastnik dał nam więcej goli, niż sobie wyobrażaliśmy i godnie zastąpił Adama Zrelaka. Natomiast nie jest to piłkarz, którego nie da się zastąpić.

Z ważnych piłkarzy to jedyne odejścia, więc mimo wszystko ta kadra nie została mocno przetrzebiona. Przede wszystkim udało się wykupić Mateusza Kowalczyka, co było celem numer jeden. Wokół tego zawodnika zapewne będzie się kręcić gra naszego zespołu. Utrzymanie tego piłkarza to wielki sukces i naprawdę optymistyczna sprawa, bo teraz proszę sobie wyobrazić utratę i Repki, i Kowalczyka. To byłby już mały sportowy dramat. Został Kowal – więc jest nieźle.

A piłkarze, którzy przyszli? Różne są opinię o naszym mercato. I wszystko wyjdzie w praniu. Pozyskani zawodnicy nie są z czołówki ligi, ale nie oszukujmy się – tacy piłkarze w pierwszej lidze do nas nie przychodzili. Praktycznie w komplecie są to zawodnicy, którzy odgrywali może nie wszyscy pierwszoplanowe, ale jednak ważne role w swoich zespołach – i co najważniejsze – w ekstraklasie! Zaczęliśmy od dwójki z Pogoni Szczecin. Kacper Łukasiak regularnie wchodził w meczach Portowców, Marcel Wędrychowski zresztą również, a i kilka spotkań zagrał od pierwszej minuty. Aleksander Paluszek wiosną w wielu meczach Śląska był podstawowym zawodnikiem. Jakuba Łukowskiego pamiętamy przede wszystkim z doliczonego czasu gry i bramki na Bukowej – w strugach deszczu – dla Widzewa. A Maciej Rosołek – piłkarz, który w ostatnich dwóch latach obniżył nieco loty, ale to zawodnik z potencjałem, a GieKSa jest miejscem, w którym tacy gracze się odbudowują.

Przede wszystkim jednak to, co powinno nas napawać optymizmem to po prostu praca zespołu – praca sztabu szkoleniowego, który stworzył, wykreował ten zespół od zera. Praca metodyczna, konsekwentna i z pasją, co choćby było widać w serialu Canal Plus. Dlaczego więc miałoby być gorzej? Dobra praca zawsze się broni i – choć wiadomo, że to jest sport i wahania mogą być – to ten atut GieKSy jest ewenementem w ekstraklasie. Puszcza spadła, więc nie ma już Tomasza Tułacza, jako rekordzisty pod względem stażu. Teraz to Rafał Górak dzierży tę palmę pierwszeństwa i to z olbrzymią przewagą. Po nim najdłuższy stań ma Adrian Siemieniec, ale to jest tylko… 2023 rok. Reszta trenerów jest od 2024 lub później! Abstrahując od… wszystkiego, jest to dramat polskiej piłki i brak jakiejkolwiek ciągłości. Naprawdę więc doceniajmy to, że mamy zespół budowany przez lata, nawet jeśli po drodze wszyscy – piłkarze, trener, cały sztab szkoleniowy i kibice, musieli przetoczyć wielki, potężny, monstrualny głaz. Wszystkim się to opłaciło.

Katowiczanie postawili wysoko poprzeczkę w poprzednim sezonie. I teraz są dwie szkoły. Jedna mówi o tym, że musimy piąć się do góry, walczyć o wyższe miejsca i zdobyć większą liczbę punktów. Z drugiej strony, naprawdę ta postawa w ostatnich rozgrywkach była nad wyraz dobra, więc może być tak, że liczba punktów w tych nadchodzących – będzie mniejsza. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Dlatego tak ważne jest wsparcie i ta cała otoczka, która była w poprzednim sezonie. Przecież to, co GieKSa zrobiła, punktując z marszu na nowym stadionie, to też było coś spektakularnego. Obawialiśmy się, że katowiczanie będą przez chwilę grać na Nowej Bukowej, jak na wyjeździe. A gdzie tam. Od razu był to ICH stadion. W aspekcie psychologicznym to, że od razu zaczęli wygrywać na nowym obiekcie, jest bardzo ważne, bo po prostu oni znają, my znamy i ten stadion zna smak zwycięstwa.

Nawet Kolejorz zna smak „zwycięstwa” na Nowej Bukowej, bo choć dość rozpaczliwie wywalczyli remis, to po meczu byli w takiej euforii, jakby wygrali, bo przecież przybliżyli się tym punktem do mistrzostwa.

Ostatnie chwile ligowego odpoczynku przed nami kibicami. A od przyszłej soboty się zacznie znów – co tydzień kibicowskie i piłkarskie święto, czyli GieKSa w ekstraklasie!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Czuć to było z boiska

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Raków Częstochowa odbyła się konferencja prasowa, podczas której wypowiedzieli się trenerzy Rafał Górak i Marek Papszun. Poniżej główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji.

Marek Papszun (trener Rakowa Częstochowa):
Zależało nam, żeby dobrze zacząć i wejść w sezon i to zrobiliśmy. Z wymagającym przeciwnikiem. W zeszłym sezonie dwa trudne spotkania, na starej Bukowej – nie byliśmy lepsi, ale wygraliśmy, a potem przegraliśmy u siebie, choć nasza gra była już lepsza. Więc te mecze z GKS były trudne. Dzisiaj też było trudno, ale pokazaliśmy już na starcie dojrzałość i dyscyplinę taktyczną. Momentami nawet taki performance. Jestem zadowolony i z optymizmem patrzymy w przyszłość. Teraz regeneracja, jutro jeszcze mamy sparing dosłownie dla kilku zawodników, których mamy w kadrze i tych z akademii. I szykujemy się do meczu pucharowego z Żiliną.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Trudno zacząć od porażki, to nigdy nie jest fajna sprawa. Natomiast trzeba sobie bezapelacyjnie i szczerze powiedzieć, że trafiliśmy na mocny zespół, na pragmatyczną piłkę i ta gra Rakowa, która mi zawsze tak imponuje – dziś ją było czuć z boiska. Przyjmujemy z szacunkiem tę grę, teraz musimy wyciągnąć wnioski, a także doprowadzać do tego, żeby zespół był lepszy z każdym dniem. Musimy kalkulować, że jak trafimy na takiego przeciwnika, to może on postawić takie warunki, że będzie trudno stwarzać sytuację jakąś lawinową ilością lub tak przejąć inicjatywę, żeby to potem udokumentować golami. Był to trudny i wymagający mecz, natomiast sama pierwsza połowa była stabilna i graliśmy dobrze, mając na uwagę przeciwnika i trochę jestem niezadowolony z wejścia w drugą połowę, kiedy pierwsze dziesięć minut było najsłabsze w naszym wykonaniu w meczu i przeciwnik to wykorzystał, zdobywając bramkę. Nie chcemy robić z tego problemu, natomiast w każdym meczu chcemy zdobywać punkty. Teraz musimy się przygotować do następnego spotkania, które rozegramy tutaj w następny poniedziałek.

Kontynuuj czytanie

Galeria Kibice

Turniej na Bukowej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z turnieju kibiców GKS Katowice, który odbył się w sobotę 12 lipca na Bukowej. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara.   

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga