Dołącz do nas

Siatkówka

Ostatni mecz sezonu siatkarskiej GieKSy i pożegnanie Dominika Witczaka

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GKS KATOWICE – STOCZNIA (ESPADON) SZCZECIN 21 kwietnia (sobota) godz. 17.00

 

{RZECZYWISTOŚĆ}

Ostatni akord sezonu 2017/18 siatkarskiej GieKSy przypada na spotkania o 11 lokatę na koniec rozgrywek. Czas na rewanżowy mecz ze Stocznią Szczecin.

Pierwszy mecz w Szczecinie był idealnym podsumowaniem występów GKS-u w tym sezonie, gdzie dobre momenty gry (jak w pierwszych dwóch wygranych setach) przeplatane były słabszymi okresami, czy wręcz przestojami. Oczywiście cieszy w końcu odniesione zwycięstwo, choć i to nie było pewne w tie-breaku, gdzie przy naszym prowadzeniu 13:8, już do samego końca meczu nie zdobyliśmy ani jednego punktu po własnej skończonej akcji!! Wybawili dopiero nas z tego „kłopotu” rywale, psując dwie zagrywki i podając nam to zwycięstwo na tacy! Również nadmierna ilość błędów własnych (aż 33) w tym spotkaniu to była kolejna pięta achillesowa z tej kampanii. Dodatkowo urazu stawu skokowego nabawił się Paweł Pietraszko i jego gra w tym spotkaniu jest mało prawdopodobna, a i Gonzalo Quiroga jest oszczędzany w końcówce sezonu, z uwagi na drobny uraz. I w takich okolicznościach kończymy tę kampanię, mając nadzieję oczywiście na zwycięstwo w tym spotkaniu które da nam ostatecznie 11 lokatę.

Nasi rywale ze Szczecina też już grają na tyle, na ile im się… chce, bo kadrę klubową czekają spore zmiany personalne, z uwagi na podpisanie umowy z nowym sponsorem – Stocznią Szczecińską – oraz szumnymi zapowiedziami powrotu szczecińskiej siatkówki do dawnego blasku. Drużyna ta w tej chwili oparta jest głównie na bardzo doświadczonych zawodnikach, którym już bliżej niż dalej do zakończenia swych karier. Natomiast aby myśleć o poważnym zaistnieniu w PlusLidze, to skład musi być jednak bardziej perspektywiczny, a i siatkarze muszą prezentować wyższym poziom wyszkolenia. Na pewno zespół szczeciński nie przyjedzie do Katowic na wycieczkę i będzie chciał jeszcze powalczyć w tym dwumeczu, choć raczej zbytniego ciśnienia z ich strony bym się nie spodziewał. Pytanie jakie się pojawia w tym momencie, to czy rozgrywanie takich spotkań o odległe lokaty, w ogóle ma sens?

 

Spotkanie to będzie szczególne dla naszego kapitana, Dominika Witczaka, który właśnie ogłosił zakończenie kariery! 35-letni atakujący w swojej bogatej karierze osiągnął wiele sukcesów. Był 3 razy mistrzem Polski – w 2008 roku (ze Skrą) oraz w 2016 (mimo wypożyczenia w trakcie sezonu do Resovii) i 2017 z ZAKSĄ; 3 razy wicemistrzem Polski – w 2011 i 2013 z ZAKSĄ oraz w 2016 z Resovią; oraz raz zdobył brązowy medal w roku 2012 z ZAKSĄ. Ponadto zdobył 3 razy Puchar Polski w 2013, 14 i 17 też z ZAKSĄ, z którym to zespołem spędził większość swej kariery. Na parkietach międzynarodowych zdobył 3 miejsce w Lidze Mistrzów ze Skrą w roku 2008 oraz 2 miejsce w Pucharze CEV-u z ZAKSĄ w roku 2011.
Dominik Witczak był również znany z gry w siatkówkę plażową, w której również osiągnął sukcesy. W 2006 z Michałem Krymarysem i 2008 roku z Damianem Lisieckim zdobył mistrzostwo kraju w piłce siatkowej na plaży.W 2009 również z Damianem Lisieckim zdobył srebrny medal w Finale Mistrzostwa Polski w siatkówce plażowej a rok później w roku 2010 wraz z Grzegorzem Klimkiem również w finale Mistrzostw Polski w siatkówce plażowej zdobył brązowy medal oraz Puchar Polski.

Dominik postanowił, że po zakończeniu sezonu 2017/18 nie będzie już kontynuował swojej kariery. – Nadszedł odpowiedni czas. Ciężko pożegnać się z czymś, co było obecne przez większość mojego życia, ale to przemyślana decyzja. Myślałem o zakończeniu kariery już rok temu, jednak wówczas pojawiła się propozycja z GKS-u i bardzo się cieszę, że z niej skorzystałem. Będę mile wspominał pobyt w Katowicach – mówi Dominik Witczak.

– Dominik to świetny siatkarz i wspaniały człowiek. Wzór profesjonalizmu dla młodszych zawodników. Szkoda, że więcej nie zobaczymy już go na parkiecie, ale rozumiemy i szanujemy tę decyzję. Życzymy mu wszystkiego najlepszego – dodaje Dariusz Łyczko, dyrektor sekcji siatkówki GKS-u Katowice.

Dziękujemy za reprezentowanie barw naszego klubu – GKS-u Katowice i życzymy wszystkiego najlepszego w życiu prywatnym!

 

Dominik Witczak ur. 02.01.1983 r. w Ostrowie Wielkopolskim

kariera: Salos Ostrów Wielkopolski (wych.), SPS Zduńska Wola ( do roku 2004), Skra II Bełchatów (2004-2007), PGE Skra Bełchatów (2007/08), ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (2008-2015), Asseco Resovia Rzeszów (2015/16), ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (2016/17), GKS Katowice (2017/18).

 

 

Przewidywane wyjściowe szóstki:

GKS: Fijałek, Witczak, Kalembka, Kohut, Kapelus, Sobański, Mariański (libero).
Stocznia: Tervaportti, Malinowski, Gałązka, Gawryszewski, Ruciak, Wika, Mihułka (libero).

 

{CO PISZĄ O MECZU NASI RYWALE?}

Czekamy…

kpsstocznia.pl –

 

{HALA SPORTOWA}

GKS w zeszłym sezonie nie miał zbyt dobrego bilansu – 6 zwycięstw i 10 porażek w meczach „u siebie”, a w meczach rozegranych w Spodku, to 3 wygrane i 2 porażki – z Effectorem Kielce 0:3, BBTS-em Bielsko-Biała 3:0, LOTOS-em Treflem Gdańsk 3:2, Jastrzębskim Węglem 2:3 oraz na zakończenie kampanii z AZS-em Politechniką Warszawską 3:1. W tym sezonie katowiczanie zagrali pięć razy w tej hali przegrywając niespodziewanie 1:3 z Łuczniczką Bydgoszcz oraz 0:3 z mistrzem Polski, ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i 0:3 z Resovią Rzeszów, a w 2018 roku niestety przyszła kolejna porażka ze Skrą 0:3 oraz z Jastrzębskim 2:3.
W hali w Szopienicach w poprzedniej kampanii mieliśmy bilans – 3 wygranych przy 8 przegranych – a więc bardzo słabo. W tym sezonie odnieśliśmy 5 zwycięstw przy 5 porażkach, kolejno z MKS-em Będzin 3:0, z Dafi Społem 3:0, z Wartą Zawiercie 0:3 oraz z Cuprum 1:3. W nowym roku GieKSa wygrała z Czarnymi 3:1 oraz przegrała z ONICO 1:3 i z Treflem 0:3 oraz pokonała Espadon 3:1 i BBTS 3:2, by na koniec przegrać z AZS-em Olsztyn 2:3.

Espadon Szczecin w zeszłym sezonie w meczach wyjazdowych miał bilans zaledwie 3 wygranych przy 13 przegranych. W obecnej kampanii Espadon uzyskał następujące wyniki: z AZS-em Olsztyn 1:3, z Czarnymi 3:1, z ONICO 3:0, z MKS-em Będzin 2:3, z Treflem 3:1, z BBTS-em 2:3, ze Skrą 1:3, z Jastrzębskim 3:2, z Cuprum 1:3, z Łuczniczką 2:3, z Dafi Społem 3:0, z ZAKSĄ 0:3, z Wartą 3:1 i z Resovią 0:3.

 

{HISTORIA}

Drużyna ze Szczecina jest nam doskonale znana jeszcze z występów w I lidze w sezonie 2015/16. Pierwsze starcie pomiędzy tymi ekipami miało miejsce 31 października 2015 roku w Szczecinie, gdy Espadon pokonał GKS 3:0 (25:23, 25:21, 25:20). Rewanż w rundzie zasadniczej odbył się 30 stycznia 2016 roku na hali Kolejarza, na Wełnowcu i tym razem to GieKSa okazała się lepsza, zwyciężając 3:1 (25:17, 25:13, 23:25, 25:19).
Obie drużyny ponownie spotkały się w fazie play-off, w meczach półfinałowych gdzie grano do trzech zwycięstw. Pierwsze dwa spotkania odbyły się w Katowicach – 16 i 17 kwietnia 2016 roku i w obu to GKS okazał się lepszy, wygrywając 3:1 (25:16, 25:20, 20:25, 25:17) oraz 3:1 (25:18, 25:20, 21:25, 25:19). Kolejny mecz odbył się w Szczecinie, gdzie GieKSa wygrała po raz trzeci, tym razem 2:3 (25:23, 22:25, 25:19, 22:25, 11:15), awansując do finału i ligi.

Najnowsza historia to już spotkania rozegrane w PlusLidze. Pierwsze odbyło się na hali w Szopienicach w dniu 19 listopada 2016 roku, w którym GKS wygrał pewnie 3:1 (25:19, 21:25, 35:33, 25:16). Punktowali wtedy, dla GieKSy: Butryn 29, Kapelus 13, Sobański 10, Kalembka 7, Krulicki 5, Falaschi 3, Pietraszko 3, Błoński 1. Dla Espadonu: Kluth 17, Perłowski 12, Wika 12, Gałązka 10, Ruciak 8, Sladecek 6, Miłuszew 3.
Rewanż w Arenie „Szczecin” odbył się 26 lutego 2017 roku i ponownie lepsza okazała się GieKSa, wynik 2:3 (16:25, 28:26, 25:22, 20:25, 11:15). Punkty zdobywali, dla Espadonu: Miłuszew 22, Depowski 17, Gałązka 14, Ruciak 13, Zajder 9, Kozłowski 4, Kluth 1, Wika 1. Dla GKS-u: Butryn 36, Kapelus 21, Kalembka 8, Sobański 7, Krulicki 6, Błoński 3, Falaschi 1, Pietraszko 1, Stelmach 1.

Trzeci mecz w tej rywalizacji w PlusLidze bieżącego sezonu odbył się dnia 22 października 2017 roku w Szczecinie i ponownie lepszy okazał się GKS wygrywając 2:3 (20:25, 21:25, 25:23, 25:17, 12:15). Punktowali dla Espadonu: Kluth 20, Wika 16, Menzel 14, Gałązka 8, Gawryszewski 6, Duff 4, Tervaportti 1. Dla GKS-u: Butryn 20, Quiroga 17, Kapelus 11, Kohut 10, Komenda 6, Pietraszko 5, Krulicki 2, Witczak 1, Sobański 1.
Czwarte spotkanie w PlusLidze bieżącego sezonu odbyło się dnia 17 lutego 2018 roku w hali w Szopienicach i po raz czwarty lepszy okazał się nasz zespół wygrywając 3:1 (22:25, 25:14, 25:23, 25:18). Punkty dla GieKSy zdobywali: Butryn 21, Quiroga 19, Kohut 12, Kapelus 10, Pietraszko 10, Komenda 3. A dla Espadonu: Malinowski 22, Wika 14, Duff 8, Ruciak 6, Gawryszewski 4, Tervaportti 2, Menzel 2, Gałązka 1, Kowalski 1.

Piąty mecz w PlusLidze bieżącego sezonu o miejsce 11, odbył się dnia 18 kwietnia 2018 roku w hali Netto Arena w Szczecinie i po raz kolejny wygrała nasza GieKSa 2:3 (22:25, 20:25, 25:20, 25:21, 13:15). Punkty dla Stoczni (Espadonu) zdobywali: Malinowski 30, Wika 15, Gałązka 9, Gawryszewski 9, Ruciak 5, Tervaportti 2, Kowalski 1, Kluth 1. A dla GKS-u: Butryn 20, Kapelus 20, Sobański 18, Pietraszko 12, Kohut 6, Komenda 2, Kalembka 2, Fijałek 1.

 

{STATYSTYKI W PLUSLIDZE} – {GKS – STOCZNIA (ESPADON)}

[Bilans meczów] – 5:0
[Bilans punktów] – 12:3
[Bilans setów] – 15:8
[Bilans małych punktów] – 527:481

 

Aktualna kadra Stoczni (Espadonu) Szczecin

rozgrywający: Eemi Tervaportti (Finlandia – numer 14), Tomasz Kowalski (numer 4)
atakujący: Bartłomiej Kluth (numer 2), Mateusz Malinowski (numer 6)
środkowi: Justin Duff (Kanada – 3), Bartosz Gawryszewski (17), Janusz Gałązka (1)
przyjmujący: Jeffrey Menzel (USA – 19), Marcin Wika (13), Michał Ruciak (11), Adrian Kacperkiewicz (5)
libero: Dawid Murek (numer 10), Adrian Mihułka (numer 18), Marcin Jaskuła (numer 7)

trener: Michał Gogol
asystent trenera: Dariusz Król
trener przygotowania fizycznego: Maciej Michalik
fizjoterapeuta: Paweł Wojtuń
statystyk: Adam Tołoczko

 

Klub Piłki Siatkowej Stocznia Szczecin S.A.
barwy: niebiesko-biało-zielone
data założenia: 2014 rok (kontynuator tradycji Morza Bałtyku Szczecin)
adres: ul. Lipowa 5-6, 71-734 Szczecin
hala: Netto Arena (dawna Azoty Arena), ul. Władysława Szafera 3/5/7, 71-245 Szczecin

Prezes spółki: Paweł Adamczak
Wiceprezes spółki: Christian Lis
Członek Rady Nadzorczej: Andrzej Mączka
Członek Rady Nadzorczej: Zygmunt Serafin



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga