Kibice
Płoń powoli! Bezwzględną siłę wznieć!
Mecze Brna z Baníkiem zawsze budziły emocje. Ekipa z Brna jest postrzegana jako jedna z lepszych w kraju, nie zmienił tego fakt iż przez ostatnie lata przeżywa kryzys. To nic że obie drużyny w tym sezonie o nic raczej nie powalczą, lokalny rywal zawsze będzie bardziej emocjonował niż lider z drugiego końca kraju. Niestety, służby policyjne wraz z władzami czeskiego związku piłki nożnej robią wszystko, by mecze obydwu drużyn nie miały rangi futbolowego święta. Kolejne spotkanie w sezonie piłkarze Baníka musieli rozegrać w piątek, co więcej ograniczona pula imiennych biletów i uciążliwe kontrole przy wejściu także odstraszały do przyjazdu do Brna. Dla nas sam fakt imiennych biletów, które w przeciwieństwie do Polski można było zakupić nawet w dniu meczu nie jest niczym uciążliwym, ale dla przyzwyczajonych do wolności Czechów, jest to już powód do zachowania dnia wolnego na innych, wyjazd. Oczywiście mowa tu o tych mniej zaangażowanych kibicach, bo wiadomo, że ci najwierniejsi pojadą wszędzie.
My też w piątek postanowiliśmy wesprzeć naszych braci z Ostrawy w tym ciekawym pojedynku. Na zbiórce pojawiła się 13 osobowa delegacja kibiców z GKSu. Niektórzy z nas ze względu na konieczność odpracowania dniówki, pojawili się na niej spóźnieni. Inni z nas z kolei już od czwartku siedzieli w Ostrawie. Podróż do Brna minęła szybko. Wysiadamy na przedmieściach skąd autobusami wiezieni jesteśmy pod stadion, ot polskie realia. Wejście na sektor gości także się przeciąga, kamerowanie każdego z dowodem i drobiazgowe kontrole także zajmują dużo czasu, co ciekawe jednak mimo iż bilety miały być imienne dostępne były bez podawania danych od ręki. Cóż, po kamerowaniu z dowodem tożsamości nie było to potrzebne, szkoda że u nas w kraju tego nie zrozumieli.
Sam mecz był ciekawy tylko na trybunach, piłkarsko działo się niewiele, wynik 0-0 odzwierciedla w pełni to spotkanie. Na trybunach było już lepiej.
Mimo, iż mogący pomieścić 12 550 kibiców stadion miejski w Brnie zapełnił się tylko w połowie (60% dopuszczonej pojemności), a dokładanie na trybunach zasiadło 6409 osób to stadion wyglądał pusto. Szczególnie kiepskie wrażenie sprawiał „młyn” Zbrojovki który zasiadł na górze swojego sektora za jedną z bramek, podobno dopingował. Podobno, bo niestety ani razu nie udało mi się ich usłyszeć, najzwyczajniej w świecie byli za cicho. Na szczęście nadrabiali prezentacją. Gospodarze w młynie wywiesili 8 różnej wielkości flag, siedem swoich i jedną Slovana, dodatkowo po różnych częściach stadionu rozwieszone były jeszcze dwa 3 ich płótna. Poza tym na pierwszym płocie wywiesili oni pokaźnej wielkości transparent „vzhuru na chachary” (w górę na chacharów, tj kibiców Baníka) który przy prezentacji sektorówki z pięścią na tle krzyża w klubowych barwach i w asyście stroboskopów wyglądał całkiem całkiem fajnie, później przez resztę spotkania już tylko maskował pustki w młynie gospodarzy. Ci pokazali się jeszcze tylko pod koniec meczu gdy odpalili pirotechnikę, która spowodowała mały pożar na trybunach w postaci kilku płonących krzesełek.
Jeśli chodzi o kibiców Baníka to na sektorze gości zameldowało się 582 osób, w tym wspomniana już wcześniej 13 z Katowic i naszych fan clubów. Na płocie tego dnia zawisły tylko 4 flagi, „Cosa Nostra”, „Chachari”, mała kwadratowa „Ultras” i nasza flaga „SK 1964”. Nie zawisła żadna flaga fan clubowa, na te po prostu nie ma w Brnie miejsca. Całość dopełniał transparent „Šafarčík tahni” (wypie***)”. Od początku do końca kibice Baníka prowadzili dobry doping bez żadnych więlszych przestojów. Zaprezentowali też dwie oprawy. W 10 minucie sektorówka z płonącym znakiem FACR (czeski związdek pilkarski) w asyście kartonów i jakże by inaczej pirotechniki, całość dopełnial transparent „Hoř ohýnku plápolej! Tupou sílu udolej!“ ( w wolnym tłumaczeniu, Płoń powoli podpalaj! Bezwzględną (dosłownie tępą) siłę wznieć), całość wyglądała naprawdę okazale.
W drugiej połowie, najpierw kibice Baníka wywiesili dwa transparenty z napisami „50 zakazów???”, ” dla władz Baníka zatrzymany = winny”. Odnosiło się to do zatrzymania 50 kibiców Sparty po ostatnim meczu w Ostrawie i wystąpieniu przez klub o zakazy wstępu dla wyżej wymienionych na mecze w Ostrawie. Wobec czego oczywiście kibice Baníka wyrazili jasny i zdecydowany sprzeciw.
Później kibice Baníka zapieczętowali kolejną oprawę: sektorówkę z puszką rozpuszczalnika i tekstem „Toluen – láska co nevyprchá!“ („Toulen (rodzaj rozpuszczalnika) – miłość która się nie kończy”), całość dopełniały biało- niebieskie… sklepowe reklamówki, trzeba przyznać oryginalny pomysł. Oprawa oczywiście odnosiła się do „ultrasowania”, ale zawierała żartobliwe nawiązanie do wdychania rozpuszczalnika przez narkomanów starej daty – młodzi czytelnicy pewnie nie kojarzą takiego zjawiska ale i na polskich ulicach w latach 90′ nie był to rzadki widok.

Na tym zakończyło się ultrasowanie tego dnia i nie było by już w sumie o czym pisać gdyby nie opieszałość ochrony obiektu w Brnie. Po zakończonym spotkaniu dość długo byliśmy przetrzymywani na stadionie co doprowadziło do małego spięcia przy wyjściu. Po małych przepychankach poszedł boczny płot, oddzielający sektor od pobliskich garaży. Po chwili interweniowała policja strzelając z shotguów, tyle że nie jak w Polsce z „gumek” a z małych kulek które rzekomo miał na ubraniach zostawiać widoczne w ultrafiolecie ślady. Po całym niegroźnym zamieszaniu, niestety cześć osób dalej była przetrzymywana przy wyjściu ze stadionu, gdzie sprawdzano czy nie mają na nogach ww. śladów. Zatrzymano kilka osób z czego cześć na pewno szybko wypuszczono. Powrot do Ostrawy a później do Katowic odbył się bez spokojnie, bez przygód.
Braciom z Ostrawy dziękujemy za gościnę!
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.
Kibice Piłka nożna Wideo
Doping GieKSiarzy na derbach
Zapraszamy do materiału wideo, na którym zarejestrowaliśmy doping kibiców GKS Katowice na sobotnich derbach z Piastem. Niestety – wynik na murawie był zupełnie inny niż na trybunach.





Najnowsze komentarze