Piłka nożna Podcasty
[PODCAST] Wiadomo, że nic nie wiadomo – Trójkolorowa połowa #33
Zapraszamy Was do odsłuchania trzydziestego trzeciego odcinka podcastu „Trójkolorowa połowa”. GieKSa ponownie zagrała słabe spotkanie i tylko zremisowała z Puszczą Niepołomice. Trenerem w tym meczu był Jakub Dziółka, ale sam zainteresowany nie wie, jak długo będzie dane mu prowadzić naszą drużynę. Już w środę mecz Pucharu Polski z ekstraklasową Pogonią Szczecin. Czy uda się wreszcie wygrać? Czy będziemy mieli nowego szkoleniowca? Kto nim będzie? Dlaczego to wszystko wygląda tak bardzo źle? O tym i o innych trójkolorowych sprawach dyskutowali nasi redaktorzy.
Dajcie znać, jak Wam się podobał odcinek. Prosimy także o pomoc w wypromowaniu podcastu poprzez lajki, udostępnienia, oceny w aplikacjach itd. Nie obrazimy się także na dyskusję w komentarzach. Z góry dzięki!
-> załamali się dzisiejszą grą i wynikiem,
-> zdziwili się wypowiedziami trenera Dziółki na konferencji prasowej,
-> próbowali znaleźć plusy w meczu z Puszczą Niepołomice,
-> dziwili się wyjściowej jedenastce,
-> próbowali dociec, co miał na myśli trener, mówiąc o tym, że nie mógł zmienić kontuzjowanych zawodników,
-> wkurzyli się na Śpiączkę za powolne schodzenie z boiska,
-> zdenerwowali się na symulowanie Puchacza, gdy gonił nas czas,
-> zdziwili się, co zrobił Piesio wybijając piłkę z autu za linię końcową boiska,
-> zastanawiali się, dlaczego wyglądało tak, jakby nasi zawodnicy grali w końcówce na czas,
-> próbowali dociec zachowania Śpiączki na żółtą kartkę,
-> odpowiedzieli na pytania słuchaczy,
-> przypomnieli nasze występy w Pucharze Polski,
-> zastanawiali się, czy w klubie Puchar Polski zostanie potraktowany poważnie,
-> rozstrzygnęli konkurs,
-> ogłosili nowy konkurs,
-> mieli dość ciągłego gadania o defensywie, zamiast ofensywie.
Możesz nas wesprzeć finansowo (odsłuchanie kosztuje 5 zeta, a komentowanie 19,64 ;)):
Konto:
BZ WBK
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533
SK 1964
ul. Moniuszki 4/3, 40-005 Katowice
Tytułem: Podcast
PAY PAL:
E-mail: [email protected]
Tytułem: Podcast
Podcast „Trójkolorowa połowa” możesz ściągnąć w formacie mp3 z poniższych linków:
-> odcinek #33 23.09.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #32 19.09.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #31 15.09.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #30 3.09.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #29 27.08.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #28 23.08.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #27 19.08.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #26 6.08.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #25 6.08.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #24 30.07.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #23 23.07.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #22 18.07.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #21 5.07.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #20 28.06.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #19 21.06.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #18 14.06.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #17 29.05.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #16 21.05.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #15 14.05.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #14 10.05.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #13 7.05.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #12 29.04.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #11 25.04.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo)
-> odcinek #10 22.04.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo)
-> odcinek #9 19.04.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #8 14.04.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #7 10.04.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #6 4.04.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #5 28.03.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #4 21.03.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #3 14.03.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #2 8.03.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo),
-> odcinek #1 2.03.2018 (kliknij tutaj, a pobieranie rozpocznie się samo).
Trzy ostatnie odcinki podcastu „Trójkolorowa połowa” dostępne są także na naszym koncie w SoundCloud (kliknij tutaj).
Podcast „Trójkolorowa połowa” możesz odsłuchać także z poziomu strony GieKSa.pl, klikając żółty przycisk w poniższych okienkach. Poniżej przedostatni odcinek:
Piłka nożna Wywiady
Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca
W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.
Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.
A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.
Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.
Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.
„Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.
Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…
Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.
Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).
W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.
Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.
Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.
Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.
W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.
Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Nowa Bukowa pisze swoją historię
Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.
Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.
Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.
W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.
W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.
W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉
Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.
Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.
Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!
Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.
Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.
Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.
Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…
Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉
Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.
W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.
Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.


Marcin C.
23 września 2018 at 21:19
Gieksa-Pogoń 0:2. Podstaw do jakiejkolwiek optymizmu brak.
Marcin C.
23 września 2018 at 21:20
*jakiegokolwiek
Mecza
23 września 2018 at 21:32
Co to znaczy byle jaki skład? Sami przyznaliście że zanim przyszły do nas „gwiazdy” ekstraklasy to chłopaki z 2, 3 ligii którzy byli od początku sezonu ciągnęli grę GKS w dobrym kierunku a dopiero później wszystko się posypało gdy nam te gwiazdki wpadły do składu. Jak nam się nie trafi drugi cudotwórca (po Nawałce) to spadniemy po odstajemy od innych. Wiadomo też było że odejście Paszula nie zmieni nic od razu, za dużo do naprawy jest. Chyba się cieszę z tych kontuzji, może stabilizacja jakaś nastąpi. Nie wiem co z Wawrzyniakiem ale przypomniało mi się że on ostatnio był bardzo kruchy. Kamiński to chyba L4 dostał na 6 tygodni od zaprzyjaźnionego lekarza po rozmowie z kibicami.
Rafał
23 września 2018 at 21:38
No Dziółka powinien sam złożyć rezygnacje. Po tym co pokazuje czyli żadnej swojej myśli ani przemyśleń a wygląda na to że dalej chyba rozpiski od Paszulewicza otrzymuje, puki cały sztab się nie zmieni to będzie dramat i tyle. A z pogonią może być i 0-4 dla pogoni przy takiej drużynie. same negatywy cisną się na usta puki nie nastąpią diametralne zmiany czyli cały NOWY SZTAB MA BYĆ!!!
Irishman
24 września 2018 at 11:02
Ja pozwolę sobie Panowie mieć trochę inne zdanie odnośnie piłkarzy. Będzie to pewnie kontrowersyjne co napiszę ale mnie osobiście jest ich żal.
Na początek muszę się uderzyć w pierś, bo sam mocno apelowałem, o stabilizacje w klubie, o danie czasu na wykazanie się trenerowi itp. No ale też początkowo wyglądało, ze to może się udać. Niestety były to tylko złudzenia, a może fart trenera, ze to się tak ułożyło? Świadczą o tym jego kolejne posunięcia od momentu gdy zaczęli przychodzić do nas tzw. „zawodnicy z nazwiskami”. Na marginesie, ja w ogóle nie rozumiem jak można było dopuścić w klubie do uprawianie takiej radosnej twórczości?!?! Na życzenie trenera ściągnieto piłkarzy na poszczególne pozycje i OK. ale zamiast potem pracować z nimi, aby doszli do formy skoro początkowo odstawali, to brano kolejnych. Nie rozumiem jak można tak szastać pieniędzmi?!?!
Do tego piłkarze, którzy nie przygotowywali się drużyną z miejsca trafiali do wyjściowej jedenastki. Nie rozumiem jak doświadczony, może nie tyle trener ale przecież były zawodnik mógł uwierzyć, że to z miejsca zafunkcjonuje?!?!
Poza tym oni są ewidentnie przetrenowani!!! No bo skąd te liczne i ciągłe kontuzje kolejnych piłkarzy? A trzeba przypomnieć, że gdy trener Paszulewicz był trenerem Olimpii, to po udanym sezonie, kolejny okazał się katastrofa m.in. właśnie przez ciężkie kontuzje najlepszych piłkarzy. No i teraz też mamy szpital na Bukowej, a z tego co słyszę kolejni zawodnicy zgłaszali urazy, juz w trakcie gry!
Tak więc nie dość, ze oni są rozbici, niepoukładani jako drużyna, zajechani, wkurzeni kolejnymi porażkami, to jeszcze na nich skupia się teraz złość kibiców i odpowiedzialność za nie swoje błędy!
A najgorsze jest to, że teraz nagle zamierzamy oszczędzać na trenerze! Teraz, kurde, kiedy sytuacja jest krytyczna, ma ja opanować kolejny eksperymentalny trener, bez sukcesów, na dorobku, bez większego doświadczenia w samodzielnym prowadzeniu drużyny! Przecież to się skończy sportową katastrofą, a co za tym idzie zmarnowaniem tej całej kasy wpakowanej w klub! Jeśli nie rozumie tego dyrektor sportowy, nie rozumie prezes, to pozostaje zaapelować do prezydenta Krypy, żeby POWSTRZYMAŁ SWOICH PRACOWNIKÓW PRZED ZMARNOWANIEM PUBLICZNYCH PIENIEDZY WŁOZONYCH W NASZĄ GIEKSĘ!!!!!
Irishman
24 września 2018 at 11:15
Zaś co do defensywnej taktyki trenera Dziólki.
Moim zdaniem ta taktyka uchroniła nas przed kolejną porażką. Przecież przy absencji Kamińskiego nasza defensywa to był obraz nędzy i rozpaczy! Nie wiem, gdzie wyście widzieli poprawą grę Lisowskiego na stoperze? Przecież on ciągle schodził na prawą stronę pozostawiając niepilnowaną strefą pola karnego, za którą odpowiadał. W tej sytuacji jedyną naszym ratunkiem była gra na dwóch DP i gra obronna całej drużyny.
Niestety Panowie, jesteśmy w takiej pupie, ze trzeba szanować ten wywalczony punkt!
W środę przewiduję, że Pogoń strzeli szybko 3 bramki i będzie oszczędzać się na ligę. Mecz skończy się wynikiem 1-4, a jedyną bramkę strzeli Rumin.
Irishman
24 września 2018 at 11:30
A jeszcze jedno, bo chciałbym być dobrze zrozumiany. Nie krytykuję trenera Dziółki, który zachował chyba najwięcej rozsądku w tym całym bałaganie tylko pomysły na podpisanie kontraktu z jakimś kolejnym eksperymentalnym trenerem (aby było „taniej”)zamiast z fachowcem, który byłby w stanie ogarnąć ten bałagan!
Gerald
24 września 2018 at 12:07
Jest tylko jedna Gieksa….ta hokejowa:)
tombotleg
24 września 2018 at 12:39
To nie są dzieci, to są profesjonalni piłkarze, grający za kupę szmalu, okres ochronny się skończył, za takie coś co wczoraj odjebali powinni spierdalać do parku razem z tym całym paszuloDziółką, wieczne fochy, a na razie to my są faworytem do spadku i to nr 1 w tej lidze.
Typ na Pogoń? 0 2
Typ na Nieciecze? 0 2
Michał W.
24 września 2018 at 13:01
GKS – Pogoń 0-1 po słabej grze obu drużyn.
Mecza
24 września 2018 at 13:04
@Irishman dokładnie w punkt: przetrenowanie, oszczędzanie na trenerze, brak pracy z wcześniej zakontraktowanymi zawodnikami (których chcieli) oddanie od razu miejsca w składzie nowym.
Kr8iS
24 września 2018 at 14:16
Przesluchalem dopiero 30 pare min ale trzebaby bylo podkreslic ze GieKSa to jest klub ktory ma walczyc, zrec trawe, grac ofensywnie, atakowac, panowac nad szpilem a nie bawic sie w taka gre. Wiem ze to juz nie ta GieKSa co kiedys ale dalej jest to stolica Gornego Slaska i niestety ale kazdy wymaga od nich walki, gry w pilke a nie kopaniny. Na hokeju pokazali dokladnie to co wymaga sie od pilkarzy, kto byl to widzial.
q2
24 września 2018 at 14:30
Mój typ: Gieksa-Pogoń 1:4.
Kr8iS
24 września 2018 at 14:34
GKS 1:0 Pogoń, Bład z wolnego
PanGoroli
24 września 2018 at 18:59
0:3
PanGoroli
24 września 2018 at 19:30
Mam nadzieję, ze z Pogonią nie zagramy pierwszym składem. Najgorsze by było skazać chłopaków na kolejny łomot.
Wielkim błędem było pozbycie się Mandrysza i chora akcja z Paszulem. Pamiętam, jak sam Bartnik mówił, ze zdaje sobie sprawę, że decyzja ryzykancka i bierze za nią osobistą odpowiedzialność. Pewnie to blokowało go, by w odpowiednim momencie podziękować wuefiście. Zwolnienie Paszula, to również przyznanie się do błędu i poddanie się konsekwencjom. To pociągnęło za sobą kolejny wielki błąd – nie zwolnienie Paszula przed 2-tyg przerwą. Top był idealny moment na taki ruch i zostało to zmarnowane, a konsekwencje mogą teraz być bardzo dramatyczne. Jeśli teraz się jeszcze okaże, że nie zostały zabezpieczone środki na zakontraktowanie kolejnego trenera, to będzie oznaczało, że są seryjnie popełniane elementarne błędy zarządzania, i że mamy niekompetentne osoby na swoich stanowiskach. Obym się mylił.
abel
24 września 2018 at 21:06
PanGoroli w Gks wszyscy sa winni tylko nie ci co podejmuja decyzje. Paszul sam sie nie wybral. Robil co potrafil a ze niewiele potrafil to inna sprawa. Janicki schowal sie do kąta az strach pomyslec jakiego fachowca wybiora z bartnikiem. Bartnik to drugi winny calej tej blazenady. Pisalem juz w poprzedniej rundzie ze paszul to dyletant bez pomyslu na druzyne. Sciagnal surowych pilkarsko zawodnikow bez techniki i myslal ze bieganie wystarczy. Gdy sie zreflektowal zaczal sciagac inny profil zawodnikow tyle ze bylo juz za pozno. Nasi włodarze jak zwykle nic nie widzieli. Wydaje mi sie ze kolejna przyczyna byl brak jakielkowiek chemii miedzy pilkarzami a paszulem. Zawodnicy nie mieli do niego zaufania bo popelnial kardynalne bledy za przyzwoleniem kierownictwa klubu. O awansie nikt rozsadny juz nie mysli ale wystarczy jeszcze piec takich kolejek i o utrzymanie bedzie trudno
Misiek
25 września 2018 at 09:56
2:1 dla nas i Rumin pierwsza bramka.
Co do sytuacji to może faktycznie dać im wolna rękę. Niech rada drużyny wybierze 11 meczową i niech zagrają po swojemu. A może wypali i tak nic nie mamy do stracenia.
abel
25 września 2018 at 18:24
Panowie Mecza i Irishman mam nadzieje ze już rozumiecie ze prezes za coś odpowiada. Myślę ze powoli rozumiecie swa naiwność i jej skutki. Bo takie sa wlasnie skutki dyletanctwa a zaczyna sie ono od prezesa ktory nie wie co robi po dyrektora sportowego konczac na trenerze i kopaczach. bez efektywnego zarzadzania nigdy nie bedzie postepu. Jako ze jestescie fachowcami z dziedziny zarzadzania a przynajmniej takich udajecie to nie bede wam tlumaczyl na czym polega dobre zarzadzanie. Mysle ze juz rozumiecie ze to proces wprost odwrotny do tego jak to wyglada w katowicach.
Irishman
25 września 2018 at 18:34
@abel triumfujesz, bo klub znowu ma problemy. Jeśli faktycznie jesteś kibicem GieKSy, to szczerze jest mi Cie żal, że czerpiesz satysfakcję z tej sytuacji. Jeśli nie jesteś to spadaj.
Ja tam czekam spokojnie na reakcją odpowiednich ludzi na zaistniałą sytuację. Jeśli dyrektor nie daje rady, to czekam na to co zrobi prezes, jeśli i on jest pogubiony to czekam na zdecydowaną reakcję właściciela klubu – w tym przypadku nie tylko jako kibic ale i jako mieszkaniec Katowic i wyborca.
Zobaczymy co się stanie – tyle w temacie.
Hmmm
25 września 2018 at 19:39
Oględziński musi odejść!
abel
25 września 2018 at 19:46
Spadac to mozesz ty naiwny jak dziecko czlowieku bez wiedzy i zdolnosci oceny.W odróznieniu od ciebie to ja zycze gieksie dobrze tzn aby pozbyla sie dyletantow symulantow i udawaczy.Prezesem jest czlowiekiem twojego pokroju i o podobnych horyzontach dlatego tak go popierasz badz popierales.Tacy ludzie jak ty szkodza gieksie bo przyczyniaja sie do tolerancji patologi ktora trwa a skutki jej sa widoczne. Jak sie nie znasz na pilce i zarzadzaniu to prosze cie nie osmieszaj sie juz. No powiedz cwaniaczku jak to sie stalo ze moja diagnoza jest trafna a twoja kolejny raz chybiona. Przypadek. Raczej nie
q2
25 września 2018 at 20:45
Irishman błagam nie pisz już nic więcej, nie da się tego czytać.
PanGoroli
25 września 2018 at 21:47
Ku..a, juz nie macie co robić, tylko się czepiać Meczy i Irishmana? Przecież to tacy sami GieKSiarze, jak my wszyscy. Tak samo mają ten klub i te miasto w sercu, jak my wszyscy. I to nie ich wina, że się dzieje źle. Ok, sam często się nie zgadzam z tym, co piszą, ale często piszą ciekawe rzeczy. I na tym polega dyskusja, że czasem ten ma rację, a czasem kto inny. Panowie, miejmy różne zdania, bo wtedy jest ciekawie, a nie, gdy się będziemy nawzajem poklepywać po plecach. Ale szanujmy się nawzajem. Pyrsk!
Krzysiek
25 września 2018 at 21:55
GKS 0-2 Pogoń.
Brunetka64
26 września 2018 at 02:20
1:0 Błąd
Mecza
26 września 2018 at 08:04
Oglądałem wczoraj magazyn 1 ligi i padło stwierdzenie, że jakby liga skończyła się teraz to nikt by nie awansował. Chodzi o pierwszą 6 bo tylko taka mogłaby brać brana pod uwagę. Nie ma już okresu ochronnego i np. Raków jak zajmie premiowane miejsce i na przełomie marca/kwietnia (okres licencyjny) jak nie będzie miał podgrzewanej murawy nie dostanie licencji a nie będzie miał bo przecież przez zimę tego nie zrobią. Wtedy z 3 miejsca jest liczony i tak dalej do 6. Niżej już nie. W takim wypadku nikt nie awansuje, nikt nie spadnie z Ex. TO tylko ciekawostka nie dotycząca GKS, zresztą aby był sens pchać się do góry trzeba mieć drużynę która bez problemu zrobi przynajmniej 2 miejsce w tej bardzo słabe lidze.
Mecza
26 września 2018 at 08:22
Co do poniższych wpisów. Jestem kibicem GKS KATOWICE, kibicuję i trzymam mocno kciuki za prezesa, dyrektora, trenera, piłkarzy, kibiców. Mam nadzieję, że wspólnie odniosą sukces. Nie miałem, nie mam i nie będę miał żadnej satysfakcji jak sobie ktoś nie radzi.
Mecza
26 września 2018 at 13:42
Utożsamiam się z tym co tu napisane https://sportdziennik.pl/puchar-polski-pogon-za-zdrowiem-i-forma/ Debil pewnie w 2 tygodniowej przerwie na reprezentację pewnie im jeszcze do pieca dowalił zamiast zagrać sparing.
q2
26 września 2018 at 14:43
@Mecza ty też już nie pisz więcej. U nas mają jak u Pana Boga za piecem. Nie wiem czy śledzisz inne ligi ale w np 3-5 liga angielska to ekipy, które normalnie pracują a po pracy mają trening. Do tego grają 50-55 meczy w sezonie razem z pucharami. Nie ukrywam, że nasze „gwiazdy” nie miałyby z nimi żadnych szans. Po prostu zabiegaliby ich jak dzieci. Ambicją by naszych zjedli na śniadanie. Nasz klub to jest matrix, gdzie nikt nie ponosi odpowiedzialności. Kiedyś tak było za czasów PRL. Ja bym na miejscu prezesa paliłbym się ze wstydu, że reklamuje swoim nazwiskiem taki chłam sportowy i fuszerkę. Honor by mi nie pozwolił stać obok i patrzeć. Natomiast u nas jest totalny brak reakcji, pomysłu na zmiany. Co najgorsze, cześć kibiców myli pojęcie miłości do klubu z naiwnością. Napisałbym więcej ale czas mnie nagli.
Mecza
26 września 2018 at 15:01
Będę pisał ile mi się podoba, kto nie chce nie musi czytać. Mój wniosek jest taki, że są przetrenowani i na piłkarzach nie powinna się skupić krytyka. Poprzednia kadra była zła, ta kadra jest zła. To nie kwestia piłkarzy i nie zgadzam się że ściągnęliśmy rugbystów czy jak ktoś tam ich nazywał. Przyszła przede wszystkim jakość piłkarska która została zajechana. Może w innych ligach lepiej to wygląda ale to jest Polska i trzeba umieć poradzić sobie z mentalnością polskiego piłkarza albo zmienić zawód lub pojechać do conference league w Angli bo wyżej polski trener nie podskoczy. Reprezentacja Polski na MŚ też była zajechana co było widać na boisku.
Irishman
26 września 2018 at 15:38
@Mecza – w punkt!
A my kurcze dalej eksperymentujmy z kolejnymi młodymi, ambitnymi trenerami, którzy będą zatrudniani, żeby mogli naszym kosztem i za miejskie pieniądze uczyć się fachu!
@q2 oczywiście najprościej jest wyładować swoje frustracje na kim popadnie nie szukając odpowiedzi na pytanie – dlaczego tak się dzieje!
I daj spokój z tą za granica, bo tu mamy nasze polskie I-ligowe realia. Oczywiście tu też można by podyskutować dlaczego tak jest, dlaczego polskie kluby odstają od coraz bardziej egzotycznych rywali. Ale jak @Mecza czy ja mamy już nic nie pisać, no to się nie da 🙂
abel
26 września 2018 at 19:40
Panowie Irishman i Mecza zachowujecie sie jak urazone panienki za pare slow prawdy ktore wam napisal q2. Amnezja was dopadla czy jak. Nie pamietacie jakie rewelacje wypisywaliscie. Przemawiacie tonem mentora i uzurpujecie sobie prawo kształtowania opinii a jak przychodzi co do czego to okazuje sie ze krol jest nagi.Jeszcze żadna Wasza diagnoza sie nie sprawdzila. Co za dziwny zbieg okolicznosci. jak pisałem juz w zeszlej rundzie ze paszulewicz nie ma pojecia o trenerce to przepuszczaliscie frontalny atak i pisaliscie ze trzeba dac szanse potem ze znow trzeba dac szanse. Otóz nie. Trzeba było wyciagnąc prawidłowe wnioski i podziekowac paszulewiczowi. Pewnie Gks bylby teraz w innym miejscu.Dla scislosci to juz mandrysz bardziej zaslugiwal na zaufanie bo zaczal osiagac w miare sensowne wyniki i byc moze bylby rezultat. Niestety amatorzy Janicki i Bartnik zepsuli to i wybrali przypadkowego trenera. Na jakiej zasadzie tego dokonali. Podobno nie lubili mandrysza. Bardzo profesjonalne podejscie. Nie bronie mandrysza ale trzeba oddac prawde ze w porownaniu z paszulewiczem to byl profesor i nie kupiono mu 18 pilkarzy ktorych sobie zapragnal.No coz brak miety.
abel
26 września 2018 at 19:42
Kiedy pisalem ze janicki nie ma pojecia o zarzadzaniu co udowodnil wielokrotnie i do tego sam obwiescil swiatu ze nie zna na pilce to Wy Panowie opowiadaliscie takie idiotyzmy ze uszy puchly. Samo podanie do publicznej wiadomosci informacji ze nic nie umiem i nic nie wiem jest dykredytujace prezesa. Prezes musi byc autorytetem. W ten sposob wyslal janicki komunikat robta co chceta bo ja nie mam pojecia. Drodzy Panowie uznaliscie wtedy ze to nic wielkiego sie nie stalo bo najwazniejsza osoba w klubie nie musi nic umiec grunt ze jest kasa i ciepla woda. Rozumowanie na poziomie imbecyla. Proponuje Wam poleciec samolotem z czlowiekiem ktory nie ma pojecia o pilotowaniu samolotu ale za to w biznes klasie. Dalej profesjonalista Janicki wybral sobie wybitnego specjaliste bartnika ktory nie ma najmniejszego pojecia o zarzadzaniu i dodatkowo żadnego doswiadczenia w tej dziedzinie. W ten sposob stworzono idealne warunki do braku jakiegokolwiek nadzoru nad klubem. Zeby nadzorowac trzeba miec wiedze i umiejetnosci. Trener przedstawial liste potrzebnych zawodnikow a wymieniona dwojka dawala mu bezrefleksyjnie co chcial. Panie Irishman tak paszul kupowal rugbystow bo wierzyl w to ze bieganiem da sie wygrac lige. Poczytaj wywiady z nim to zrozumiesz. Przypadkiem zapomnial o tym ze pilka to nie tylko bieganie. jak sie kapnal o co biega to zaczal sciagac zawodnikow o innym profilu wozniak, anon, spiaczka. Niestety pomysl spozniony nieco a efekt widoczny. W koncu paszula odstrzelono ale prezes nie zdazyl sie przygotowac na taka sytacje wiec wybral dziolke ktory ma jeszcze mniejsze pojecie niz paszulewicz. Oczywiscie janicki z bartnikiem zdiagnozowali problem gdy seryjnie przegrywali wszystko i gdy znalezli sie w strefie spadkowej. Na Boga symptomy dramatu byly juz od pierwszego meczu z lks. Nie dziwie sie kibicom ze pogubili wszak mimo wszystko zwyciestwo a potem mecz z wigrami. No ale prezes i bartnik sa blisko druzyny i powinni sie pokapowac w tym. Niestety zlotousty ich skutecznie oczarowal bo nie mieli o tym pojecia. Mam nadzieje ze w koncu Panowie zrozumiecie ze gks trzeba fachowosci i realnej oceny sytuacji. Tacy ludzie jak cygan i janicki nie sa zdolni do zarzadzania prostym biznesem a co dopiero klubem sportowym gdzie wyniki osiaga sie trudniej. Panie Irishman to ze Pan napisal pare bezwartosciowych bohomazow na zasadzie przerost formy nad trescia nie uprawnia Pana do udawania mentora i pouczania lub wysmiewania innych. Skutki waszego rozumowania sa widoczne strefa spadku zamiast walki o awans i niezaleznie od tego ile glupot tu nie napiszecie fakty pozostana takie jakie są i gladka pisanina tego nie zmieni. Myliliscie sie za brzeczka mylicie sie i teraz. Radze zracjonalizowac dokonywane oceny bo jak dotad jestescie posmiewiskiem tego forum
Irishman
27 września 2018 at 01:00
Jak miło i z uśmiechem na twarzy czyta się te głupoty m.in. o „rugbistach” i o trenerze Dziółce, po tym, największym sukcesie od momentu awansu do I ligi!
Mecza
27 września 2018 at 08:05
@abel wyluzuj, my o piłce pisaliśmy a ty znowu zdarta płyta o Janickim.