Dołącz do nas

Siatkówka

Podsumowanie: Jaki był ten drugi sezon w wykonaniu GKS-u w PlusLidze?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Na początek podsumowania występów siatkarskiej GieKSy w sezonie 2017/18, zobaczmy suche liczby:

16/17 – Bilans meczów 14:18 – „u siebie” – 6:10 – „na wyjeździe” – 8:8 – Bilans punktów – 42:54 – miejsce 10
17/18 – Bilans meczów 14:18 – „u siebie” – 6:10 – „na wyjeździe” – 8:8 – Bilans punktów – 41:55 – miejsce 11

Czy w takim przypadku możemy postawić znak równości w ocenie tych dwóch kampanii? W żadnym przypadku!!! Inną miarką trzeba ocenić debiutancki sezon, gdy drużyna była budowana dość późno (czekając na ostateczną decyzję o dopuszczeniu zespołu do rozgrywek w PlusLidze) i tak naprawdę jeszcze nie zaistniała na rynku transferowym siatkarskim. A co innego w drugim sezonie, gdy transfery poczynione, miały za zadanie poprawić wynik z zeszłego roku i umocnić pozycję GKS-u na siatkarskiej mapie Polski. I o ile w pierwszej kampanii występ GieKSy można ocenić na „trójkę z plusem” ze wskazaniem na „czwórkę”, to za drugi sezon należy się już tylko „trójka z minusem” ze wskazaniem na „dwójkę”.

 

Przypomnijmy sobie pokrótce jak wyglądał drugi sezon w wykonaniu GKS-u w PlusLidze:

Zaczęło się od dobrego meczu i zwycięstwa w Radomiu 3:1, potem była inauguracja w Spodku i niespodziewana porażka z Łuczniczką 1:3, z niechlubnym wynikiem w postaci aż 32 błędów własnych. Następnie byliśmy świadkami najlepszego seta w wykonaniu GKS-u (chyba w całej historii występów w lidze) w meczu w Warszawie wygranego 25:10, gdy wychodziło naszemu zespołowi dosłownie wszystko, a mimo to spotkanie zakończyło się naszą porażką 1:3! Potem mieliśmy (jeden z dwóch w tej kampanii) bardzo dobry okres gry z pięcioma wygranymi z rzędu. Zaczęło się od bardzo pewnej wygranej w Gdańsku 3:0, potem pokonaliśmy MKS Będzin 3:0 i po tie-breaku Espadon Szczecin, a na koniec tego okresu Dafi Społem 3:0 i BBTS 3:1. Po ośmiu kolejkach mając bilans 6 wygranych przy 2 porażkach, byliśmy nawet wiceliderem tabeli! które to miejsce utrzymaliśmy nawet po „planowej” porażce w Bełchatowie 0:3, ale po walce gdy każda z partii zakończyła się wynikiem 22:25.

Od spotkania w Spodku z ZAKSĄ przegranego 0:3 w… 58 minut (kompromitująco słaby występ GKS-u i zdobycie zaledwie 43 małych punktów) zaczął się największy kryzys w grze GieKSy w PlusLidze. Później przegraliśmy z Wartą w Szopienicach 0:3, w jednym z setów ponosząc wstydliwą klęskę 10:25, gdy od stanu 6:8 zdobyliśmy tylko cztery punkty do końca tej partii! Następnie przegraliśmy 1:3 w Jastrzębiu (mały „sukces” w postaci wygrania jednej partii do bardzo dawna). Kolejna klęska przyszła w starciu z Resovią 0:3, gdy tylko w jednym z setów (25:27) nawiązaliśmy walkę z rywalem. Potem następna przegrana z Cuprum 1:3 z kolejnym „rekordem” 33 błędów własnych w całym meczu. Na koniec roku 2017 był mały promyczek nadziei w postaci przegranej po tie-breaku w Olsztynie, ale z poprawą „rekordu” – tym razem aż 34 błędy własne w tym 22 z zagrywki. To była najgorsza seria porażek (siedmiu) GKS-u w całej historii występów w PlusLidze, dla porównania w poprzedniej kampanii mieliśmy TYLKO RAZ serię czterech porażek z rzędu! I tak oto z drugiego miejsca w tabeli w środku pierwszej rundy rozgrywek, na półmetku wylądowaliśmy na… 12 lokacie! z przewagą zaledwie trzech punktów nad strefą barażową.

 

Rok 2018 zaczęliśmy od „przełamania” (tak nam się wtedy wydawało) i wygranej z Czarnymi 3:1. Niestety potem wtopiliśmy kolejne trzy mecze w bardzo słabym stylu. Wpierw Łuczniczka (zespół który gra obecnie w barażach o prawo występów w PlusLidze!) znów pokazała nam gdzie raki zimują, pokonując nas 1:3. W jednej z partii zlali nas w stosunku 13:25, a nasi siatkarze znów rozdawali prezenty w postaci aż 31 błędów własnych! Następnie przegraliśmy z ONICO 1:3, ustanawiając kompromitujący wynik błędów własnych w ilości aż 39 w tym aż 31 z zagrywki!!! Oddać rywalowi więcej niż całego seta (za darmo) psując tyle serwisów, to swoiste „mistrzostwo świata”. Potem pokonał nas Trefl 0:3, zamykając nasz fatalny… przeogromnie długi okres słabej, a momentami i bardzo słabej gry – na 11 ostatnich meczów GKS przegrał… aż 10 razy.

Prawdziwe przełamanie przyszło od wygranego spotkania z MKS-em Będzin 3:2, choć nie były to tak pewne wygrane jak z początkowego okresu sezonu. W Będzinie przegraliśmy jednego seta w stosunku 14:25, w którym zdobywamy zaledwie osiem punktów po własnych akcjach. Potem wygrywamy z Espadonem 3:1 i dla kontrastu tym razem to GieKSa wygrała jedną partię 25:14! Następnie spokojnie wygraliśmy 3:0 z Dafi Społem i nie bez kłopotów 3:2 z BBTS-em, przegrywając już w setach 0:2. W meczu ze spadkowiczem z Bielska znów mieliśmy ogromną ilość błędów własnych aż 35, w tym aż 26 z zagrywki! Piąte zwycięstwo z rzędu GKS odniósł 7 marca i tę datę zapamiętają wszyscy kibice siatkarskiej GieKSy. Bo właśnie tego dnia GKS pokonał 3:1 w meczu wyjazdowym, mistrza Polski ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle!!! Było to bez wątpienia najlepsze spotkanie GieKSy w tej kampanii!

 

Euforia po sensacyjnym zwycięstwie w Kędzierzynie szybko minęła, za sprawą porażki ze Skrą 0:3 oraz następnych „dziwnych” wyczynach naszych siatkarzy. W kolejnej serii gier przegraliśmy w Zawierciu 0:3, po bardzo słabej postawie zespołu (jedna partia została przegrana w stosunku 15:25!). Potem przyszły derby Spodkowe z Jastrzębskim, gdzie drużyna z jednej strony co prawda powalczyła wyciągając wynik z 0:2 w setach do tie-breaka. Ale z drugiej strony skompromitowała się w piątej partii, praktycznie „nie wychodząc” na parkiet! Bo jak inaczej nazwać fakt rozpoczęcia decydującej partii od wyniku… 1:9, a kończąc ją w stosunku 7:15! Bo jak inaczej nazwać zdobycie zaledwie TRZECH punktów po własnych skończonych akcjach, a pierwszy przy wyniku… 3:11!!! To był bez wątpienia najbardziej przykry moment z tego sezonu. Z kolei z Resovią (0:3) nie mieliśmy nic do powiedzenia, przegrywając znów jedną partię wysoko (15:25) i dokładając kolejny „rekord” w postaci przegranego seta mimo wcześniejszego prowadzenia w nim w stosunku 20:15!!! Wtedy straciliśmy aż osiem punktów z rzędu, więc jak tu myśleć o wygrywaniu?! Następna porażka przyszła z AZS-em Olsztyn po tie-breaku, mimo naszego prowadzenia 2:0 i dość dobrej gry do tego momentu! W ostatniej kolejce kolejny zawód ze strony naszych siatkarzy i przegrana 1:3 z Cuprum, mimo wygrania jednej partii w stosunku 25:15, by w pozostałych oddać pole bez walki.

I tak dobrnęliśmy do końca fazy zasadniczej ponosząc w jej końcowej części aż sześć porażek z rzędu i zajmując w tabeli ostatecznie 11 miejsce. W play-offie w grze o poszczególne miejsca pokonaliśmy dwa razy (raczej na otarcie łez) Stocznię (Espadon) Szczecin, utrzymując lokatę zajmowaną po podstawowej części sezonu.
Jak widać mimo bardzo podobnego bilansu „liczbowego” w porównaniu do zeszłej kampanii, obecny sezon przysporzył więcej rozczarowań niż pozytywnych wrażeń. Plany przed sezonowe były takie aby drużyna zrobiła postęp zarówno w samej grze jak i lokacie w tabeli. Nic takiego nie miało miejsca, stąd też moja niższa ocena wystawiona GKS-owi za cały sezon gry, niż w debiutanckim sezonie!
A Wy jak oceniacie tę kampanię?

 

PLUSY:

+ początek sezonu i druga lokata w tabeli po ośmiu kolejkach
+ ponowna wygrana GKS-u w Gdańsku 3:0 z Treflem
+ sensacyjna wygrana 3:1 w Kędzierzynie z ZAKSĄ
+ wygranie seta w stosunku 25:10 w meczu w Warszawie
+ passa 5 wygranych z rzędu (dwa razy)
+ dobre transfery Gonzalo Quirogi i po części Marcina Komendy oraz Emanuela Kohuta
+ dobra frekwencja na meczach w Spodku mimo słabych wyników w tej hali (na pięć spotkań wszystkie przegrane)

 

MINUSY:

– dwie przegrane z Łuczniczką, ekipą grającą w barażach
– dwie przegrane z Wartą beniaminkiem, nie wygrywając nawet seta
– przegranie 7 oraz 6 meczów z rzędu
– przegranie seta w stosunku 10:25 z Wartą Zawiercie
– inne zaliczone lania w setach jak 13:25, 14:25 czy 15:25
– porażka z ZAKSĄ u siebie w 58 minut (zaledwie zdobyte 43 małe punkty)
– przegranie tie-breaka z Jastrzębskim 7:15
– przegranie seta z Resovią mimo wcześniejszego prowadzenia w nim 20:15
– nadmierna ilość błędów własnych oraz na zagrywce
– niechlubny rekord 39 błędów własnych w tym aż 31 z zagrywki w meczu z ONICO u siebie
– zajęcie niższego miejsca na koniec sezonu niż w zeszłej kampanii
– niestabilna forma zespołu połączona z problemem „mentalnym” drużyny
– obniżka formy poszczególnych siatkarzy w porównaniu do zeszłej kampanii
– słaba frekwencja na meczach w Szopienicach (z wiadomych względów)

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga