Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Podsumowanie sezonu 1. ligi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Fani piłki nożnej w Polsce wprawdzie w tej chwili odpoczywają od futbolu, lub oczekują Euro 2012, spokojnie czekając na nowy sezon, a o emocjach minionych kilku miesięcy już zapomnieli. Jednak warto jeszcze na chwilę wrócić do minionych rozgrywek i w kilku zdaniach podsumować sezon 2011/2012.

Na decydujące rozstrzygnięcia czekaliśmy do ostatniego gwizdka sędziego, więc emocji miniony sezon przyniósł sporo. Jak zawsze było dużo niespodzianek, sukcesów i wielkich rozczarowań. Do ekstraklasy awansowały Piast Gliwice oraz Pogoń Szczecin, a więc zespoły, które już przed sezonem były wymieniane w kontekście awansu. Wśród spadkowiczów, można doszukiwać się, co najmniej dwóch niespodzianek, bowiem kadrowo zarówno Polonia jak i Wisła, powinny uplasować się w środku tabeli. Degradacja Polkowic i Olimpii Elbląg raczej nie budzi zdziwienia na obliczach kibiców, interesujących się polską piłką. Brzemienna w skutkach może okazać się degradacja dla Polonii Bytom, ponieważ sytuacja finansowo- organizacyjna klubu jest dramatyczna, czego dowodem jest brak licencji na grę nawet w 2. lidze. Jeśli chodzi o zespoły, które najbardziej pozytywnie wszystkich zaskoczyły, to na pewno będzie to Zawisza Bydgoszcz, Kolejarz Stróże i Ruch Radzionków. Beniaminek z Bydgoszczy dzielnie walczył o promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej, a do szczęścia zabrakło bardzo mało. Znane jest stwierdzenie, że najgorszym dla sportowca miejscem jest miejsce 4, w tym wypadku tym najgorszym jest 3 pozycja. Gdyby nie zadyszka, której doświadczyli Bydgoszczanie na początku wiosny, dziś pewnie cieszyliby się z awansu. Sporo pozytywnego wniosło zatrudnienie przez Zawiszę trenera Szatałowa, pod jego wodzą piłkarze złapali wiatr w żagle i przegrali tylko raz, o raz za dużo…

Największe brawa należą się jednak trenerowi Przemysławowi Cecherzowi i jego Kolejarzowi Stróże. Zespół z malutkiej miejscowości skazywany przez wszystkich na spadek, potrafił do ostatniej kolejki walczyć o awans! Zespół ostatecznie zajął 4 lokatę w tabeli, co jest najlepszym osiągnięciem w historii klubu! Kolejne wyróżnienie należy się zawodnikom i sztabowi szkoleniowemu Ruchu Radzionków. Zespół, który jak zawsze wysprzedał kluczowych zawodników potrafił chyba, jako pierwszy zapewnić sobie spokojne utrzymanie. Radzionków grał na nerwach wszystkim i potrafił odbierać punkty faworytom, „Cidry” wywiozły komplet punktów m.in. z Gliwic i Katowic. A wszystkim dowodził najmłodszy trener w Polsce i chyba jeden z najmłodszych w Europie, 28-letni Artur Skowronek.

Wiadomo, że skoro były pozytywne niespodzianki, to odbyło się to czyimś kosztem. Na miano największego rozczarowania zasłużyła sobie Arka Gdynia, zespół z aspiracjami, dobrym trenerem silnym zespołem oraz nowym stadionem. Arka w pewnym momencie osłabła i zaczęła gubić punkty hurtowo. Być może ekipa trenera Nemeca, nie potrafiła pogodzić gry w 1. lidze ze świetnymi występami w Pucharze Polski, gdzie zespół dotarł, aż do pół finału? Kolejnym rozczarowaniem należy nazwać poczynania LKS-u Nieciecza, drużyna długo liderowała w tabeli, aby na koniec seriami przegrywać swoje mecze. Wszyscy wysnuli wnioski, że w Niecieczy promocja do ekstraklasy nie była nikomu potrzebna i zespół po porostu odpuścił. To oczywiście tylko domysły. Zawiodły jeszcze zespoły Warty Poznań, tradycyjnie naszej GieKSy oraz Sandecjii Nowy Sącz. W Poznaniu, co było do przewidzenia moda na Wartę minęła w dniu, w którym za bilety na mecz, trzeba było zacząć jednak płacić, a nikt już nie rozdawał na lewo i prawo klubowych szalików. Warta organizacyjnie dzięki pięknej pani prezes wygląda dobrze, natomiast sportowo znane nazwiska i wypaleni piłkarze osiągnęli wynik poniżej krytyki i długo walczyli o utrzymanie. O sytuacji organizacyjnej i sportowej GKS-u Katowice nie będę mówił, bo wszyscy znamy tę historię tak samo dobrze jak hymn Polski czy „Ojcze nasz”. Sandecja natomiast w ostatnich latach liczyła się w walce o ekstraklasę, a teraz długo biła się o ligowy byt. Pracę w Nowym Sączu już stracił nasz dobry znajomy, Robert Moskal.

Co do reszty zespołów, myślę, że osiągnęły to co chciały lub to, na co było ich stać. Może tylko w Łęcznej włodarze kopalni liczyli na więcej, bo i tam mówiono dużo o ekstraklasie.

Pozostało, więc przedstawić trochę ciekawostek statystycznych oraz wyczekiwać nowego sezonu 2012/2013, który zainagurowany zostanie w sierpniu.

Strzelcy:

Wojciech Kędziora 18 goli ( Piast Gliwice )

Arkadiusz Aleksander 16 goli ( Sandecja )

Adrian Błąd i Marcin Tataj 14 goli ( Zawisza i Dolcan )

Ruben Jurado ( Piast ), Nildo ( Łęczna ), Ricardinho ( Wisła ), Jakub Świerczok (Polonia ) 12 goli

Edi Andradina ( Pogoń ), Wojciech Łuczak ( Łęczna ) 11 goli

Klasyfikację Fair Play wygrywa LKS Nieciecza 64 żółte i 3 czerwone kartki, a największymi „brutalami” zostaje Zawisza Bydgoszcz 103 żółte i 5 czerwonych kartek.

Największa widownia ( wraz z gośćmi )

Zawisza Bydgoszcz średnio 5400

Piast Gliwice 5300

Arka Gdynia 4600

Pogoń Szczecin 4200

Sandecja Nowy Sącz 3100

GKS Katowice 2800

Polonia Bytom 2500

Olimpia Grudziądz 2200

Wisła Płock 2100

Warta Poznań 1800

LKS Nieciecza 1500

Flota Świnoujście 1100

Olimpia Elbląg 1100

Bogdanka Łęczna 1000

Ruch Radzionków 600

Dolcan Ząbki 600

KS Polkowice 500

Kolejarz Stróże 500

Minuty na boisku:

Krzysztof Markowski ( Kolejarz ) 3060

Sergiusz Prusak ( Łęczna ) 3015

Bartosz Kopacz ( Ruch ) 2970

Najwięcej goli 8 padło w meczu Ruch Radzionków – KS Polkowice 4:4.

Największe zwycięstwo gospodarzy padło w meczach GKS Katowice – KS Polkowice 5:0 oraz Wisła Płock – Sandecja Nowy Sącz 6:1.

Największe zwycięstwo gości padło w meczu Flota Świnoujście – Sandecja Nowy Sącz 0:4.

Na boiskach 1. ligi wystąpiło 520 zawodników w tym 86 obcokrajowców.

Sędziowało 35 sędziów, którzy pokazali 1455 żółtych oraz 104 czerwone kartki. Podyktowano 77 karnych, z czego wykorzystano 61.

Spotkania obejrzało 688410 widzów, co daje średnią na mecz 2300.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Kibice Klub Piłka nożna

Puchar Polski dla wyjazdowiczów

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.

Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.

To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).

Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga