Piłka nożna
[POMECZOWO] Czas uświadomić sobie jaka jest szansa
Niedzielne spotkanie przy Bukowej zakończyło nasz maraton grania co trzy dni, GieKSa kończy te spotkania z bilansem 2-1-2 i trudno oczekiwać, że ktoś w Katowicach będzie zadowolony z tego okresu. Do środowego popołudnia wszystko układało się bardzo dobrze, GieKSa wygrywała z najgroźniejszymi rywalami, forma oraz pewność siebie rosła w górę, a i rywale grali tak, że otwierali przed naszym zespołem kolejne szanse na odskoczenie od nich.
Niestety to, co zostało w tak dobry sposób wypracowane, szybko zostało utracone. Powoli wracamy do problemu, który brutalnie zweryfikował nasze plany na awans rok temu – GieKSa w najważniejszym momencie sezonu nie potrafi przeskoczyć pewnego progu jakości, zaangażowania, poradzenia sobie z presją. Brakuje tego czegoś, co jest nieuchwytne, a co pozwoliłoby wskoczyć na poziom ciut wyżej od innych zespołów. Wydawałoby się, że po tylu sezonach w I lidze będziemy sobie potrafili z tym poradzić, ale ta drużyna po raz kolejny pokazała, że sobie z tym nie radzi i tylko zremisowała z Bytovią.
Ciężko zrozumieć i logicznie wytłumaczyć, co się stało z drużyną w przeciągu tygodnia, gdzie w prosty łatwy i przyjemny sposób ogrywa ona Chojniczankę oraz Głogów, a potem nie potrafi stworzyć klarownych sytuacji w meczach z Puszczą i Bytovią. Mecz w Niepołomicach był bardzo słaby, jeden z gorszych jakie widziałem w całej historii swego kibicowania, tam się po prostu nie czuło, że coś z tego będzie. Mecz z Bytovią miał dać odpowiedź, jak zareaguje GieKSa na porażkę i jak odpowie rywalom, którzy albo potracili punkty albo z dalszych pozycji zbliżają się do nas. Mecz odpowiedzi nie dał, a postawił jeszcze więcej pytań, na które szybko musi odpowiedzieć sobie sztab szkoleniowy oraz dyrektor Bartnik.
Najbardziej boli to, że ten próg jakości i zaangażowania jest tak śmiesznie niski, że głowa boli. Wystarczą czasem jedno – dwa dobre zagrania, by zdobyć bramkę i zaskoczyć przeciwnika, wystarczy jedno dobre dośrodkowanie z rzutu wolnego lub rożnego, by strzelić ze stałego fragmentu gry, wystarczy czasem jeden zryw indywidualny, który przyniesie bramkę. W dotychczasowych spotkaniach często właśnie na tym bazowaliśmy, tutaj nawet nie trzeba było sytuacji, by te wszystkie trzy czynniki się zazębiły w meczu, w większości przypadków wystarczył jeden.
Coś się w grze GieKSy zacięło i ciężko jednoznacznie wskazać co dokładnie. Paradoksem jest fakt, że przy pauzie Zejdlera, który niewiele dawał zespołowi, jeśli chodzi o liczby – kibice liczyli, że zmiennicy zagrają dużo lepiej i będzie to widoczne. Zagrali jeszcze gorzej, a wystawienie Cerimagica w tym meczu okazało się dużym błędem. Niczego nie ujmując Arminowi, zastanawiamy się, gdzie była logika w tym, by wystawić zawodnika do składu. Zawodnika, który nie grał przez kontuzję, zawodnika, którego nie było nawet z drużyną na dwóch wyjazdach, zawodnika, który przez 1,5 roku w GieKSie zagrał może 2-3 dobre spotkania po czym wracał do gabinetów lekarzy. Trener Paszulewicz zaryzykował – można powiedzieć nie w swoim stylu, gdyż zwykle trzymał się żelaznych graczy i te ryzyko się nie opłaciło. Pojawia się więc następne pytanie. Dlaczego nie ryzykujemy wpuszczenia Volasa? Zawodnika, który wie jak się strzela bramki, który mógłby nam pomóc. Do Grzegorza Goncerza nie można mieć pretensji za te spotkanie, do Wojtka Kędziory już więcej, ale czy naprawdę tego Volasa w takim meczu nie można było wpuścić na 30 minut?
Trener Paszulewicz podkreślał, że kibice chcą zaangażowania i agresji w zespole, i wtedy wybaczą słabsze wyniki, jeśli po prostu rywal będzie lepszy. Oczywiście to się zgadza Panie Trenerze tylko, że z drugiej strony kibice widzą, że przez ostatnie 15 minut GKS zamyka Bytovię na jej połowie i przeprowadza kilka groźnych ataków. Kibice widzą i pierwsze, co im się ciśnie na usta to pytanie „dlaczego tak nie grali od początku?”.
Czy to była dobra połowa w wykonaniu GieKSy? Nie była. Dobre było ostatnie 15 minut, a wcześniej to Bytovia przeważała i miała dużo lepsze sytuację do strzelenia bramki. GieKSa za późno się budzi w spotkaniach. Marnym pocieszeniem jest fakt, że rok temu takie spotkania przegrywaliśmy, a dziś zremisowaliśmy.
Przed kolejnymi meczami będzie wielkie wyczekiwanie na to, co pokaże GKS w ostatnich 6 spotkaniach. Żeby nie było tak pesymistycznie, to ciągle wszystko zależy od nas, ciągle mamy dobry terminarz, w którym zmierzymy się z 4 ostatni zespołami w tabeli oraz 2, które na wiosnę grają bardzo dobrze. Terminarz ten pozwala realnie myśleć o ekstraklasie, realnie myśleć o tym, że ostatnie spotkania GieKSa może zakończyć bez porażki z bilansem przykładowo 4-2-0. GieKSę stać na takie wyniki, ale w klubie wszyscy muszą sobie uświadomić, w jakim momencie sezonu jesteśmy i jaka jest to szansa dla klubu na awans. Punktowo rok temu byliśmy w takiej samej sytuacji, ale terminarz był gorszy. Teraz czas pokazać, że wnioski wyciągnięto, czas przekazać trenerowi, że nie można mówić, że są inne zespoły, które w tej chwili są lepsze od GKS-u.
Tabela pokazuje, że to my jesteśmy na drugim miejscu i tego się trzymajmy. Jeśli wmówimy sobie, że jesteśmy gorsi i zobaczymy, co pokażą następne spotkania, to ten awans przegramy. Warto, by wszyscy pamiętali, ile ten awans znaczy dla wszystkich związanych z klubem. Warto, by w nasze oczy przed tym awansem nie zaglądał strach.
P.s 1 Tyle było odniesień do Górnika z zeszłego sezonu, że nasuwa się kolejne. Górnik przełomowy mecz zagrał w Olsztynie, gdzie ze stanu 0:2 wygrał swoje spotkanie i rozpoczął serię wygranych. Oby to był dobry prognostyk dla GieKSy.
P.s 2 Życie pisze różne scenariusze, ale ten, który może zapisać Maciej Wierzbicki może być szczególny. Kibic GieKSy przez lata związany z klubem, przez lata w wielkim cieniu innych, nagle wchodzi do bramki w sezonie, w którym szansa na awans jest największa. Mam nadzieję, że Wierzba dopisze kolejny rozdział do tej historii i wygra nam ten awans. Zupełnie normalnym w tej zwariowanej lidze byłoby to, gdyby wygrał ten awans broniąc karnego w którymś z meczów po prawie 3 latach, gdzie tych karnych bramkarze GieKSy nie umieli obronić.
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa
Kibice Piłka nożna Wideo
Doping GieKSy w Częstochowie
W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.


Arek
30 kwietnia 2018 at 16:22
Myślę że GieKSa Paszulewicza nie potrafi grać atakiem pozycyjnym. Mamy atuty tylko jak rozpędzi się Prokic i zablysnie na chwile Błąd. Trener Smyla w magazynie Nice 1 Liga powiedział że wystarczy GieKSe pozbawić Prokicia i Blada i GieKSa nie potrafi grać. Wygraliśmy z mocnymi rywalami bo była otwarta gra i były okazje aby skontrowac szybkim Prokiciem. Jak rywal się broni i to nas kontruja to niestety nie mamy jakości aby strzelić słabszym. Brakuje nam dobrego rozgrywającego jak Żurkowski z KSG który by pociągnął gre. Takie są fakty że brakuje nam zawodników na awans A co dopiero na Ekstraklasę.
1964
30 kwietnia 2018 at 19:32
Szansa owszem jest ale!
Po pierwsze-nie mamy atutów grając z teoretycznie słabszym rywalem(nie potrafimy grać ataku pozycyjnego oraz zdominować przeciwnika)
Po drugie-gramy z rywalami którzy nie dość że mają nóż na gardle(olsztyn,grudziądz,łęczna) to jeszcze dodatkowo spinać się będą na GieKSe.
Po trzecie-praktycznie 3 mecze derbowe tychy,chorzów,plus bielsko,wiadomo jak jest z derbami,przerabialiśmy to już nie raz
Po czwarte-80 procent kadry GieKSy to chopy którzy w mistrzowski sposób spierdolili końcówkę zeszłego sezonu.
Na szacunek trzeba zapracować,Macie 6 spotkań aby zyskać szacunek na lata!
To wszystko teoria boisko zweryfikuje wszystko!Do BOJU GKS!Po MARZENIA!PO SZACUNEK!
GieKSiorz
30 kwietnia 2018 at 22:50
Chciałbym wierzyc ze będzie awans,ale po zeszłym sezonie widze ze znowu zaczyna się piłkarski poker.potem narzekanie ze frekwencja slaba itd.,zrobcie to samo co w zeszłym sezonie to będzie 500 ludzi na meczu,cos mi się wydaje ze w tym roku już wcześniej hamujemy żeby nie było larum jak w tamtym roku.Chcialbym się mylic ale nie wierze już w żadne zapewnienia,nie przez tyle lat i chodzi o awans,stadion itd
Berol
1 maja 2018 at 03:58
teoretycznie tego sie nie da zdupic ale nasi dadza rade bedzie z buta w ryj dadza rade….. w tym sa mistrzami
artur
1 maja 2018 at 08:48
Paszulewiczowi też brak ambicji, już się asekuruje pokrętnymi wypowiedziami. Kolejna życiowa szansa od 11 lat na awans a tu znowu studzenie głów. Gra się o mistrza i o zwycięstwo i to trzeba wywalczyć a nie gadać głupot.Trener jest od tego, że ma wycisnąć od nich wszystko i wzbudzić wiarę, że takie miernoty potrafią się wzbić na wyżyny.
Irishman
1 maja 2018 at 09:43
Tak Panie trenerze, „kibice chcą zaangażowania i agresji w zespole, i wtedy wybaczą słabsze wyniki”. No tylko właśnie gdzie się podziała ta agresja i zaangażowanie, którymi potrafiliśmy zdominować kolejne drużyny na początku rundy? Ja widziałem ją w niedzielę tylko u Mandrysza, który wszedł na zmianę po przerwie i rozruszał naszą prawą stronę.
No i rację ma trener Smyła, że gramy słabiej, bo słabiej gra Błąd, a przede wszystkim Prokić. No więc czas poszukać innych rozwiązań, bo te, które Pan zaproponował zostały już rozszyfrowane. Andreja już swoje zrobił, więc czas na odpoczynek, a Adrian niech wraca na lewe skrzydło, gdzie jest znacznie lepszy.
Mecza
1 maja 2018 at 09:45
@artur, przecież trener już wycisnął wszytsko z nich i nic więcej się nie da z tą kadrą. To nie asekuracja, brak ambicji ale brak jakości. Trener to widzi, wszyscy to widzieli. Jesteśmy za słabi piłkarsko. Tylko cud może dać nam awans. Osiągnęliśmy już szczyt możliwości (2miejsce) i ciężko będzie to utrzymać. Zimą pisałem że wejdą Chojnice a reszta otwarta. Widać że Miedź.
wiesiek
1 maja 2018 at 14:55
Miałem w nocy piękny sen.
Z okazji awansu Gieksy odbył sie na stadionie koncert. Zagrała METALICA i oprucz kilku swoich przebojów zaprezentowała cover polskiego przeboju „Miłość w Zakopanem Sławomira” . Kibice oszaleli i śpiewali wspólnie z zespołem. Blaszok odleciał…
Pyjter
1 maja 2018 at 15:11
Jak już będzie ten upragniony awans to się boje co będzie dalej… Gdzie w ekstraklasie z tymi piłkarzami,przyjdą do nas odpady z innych spadkowiczów i będziemy jak ta Sandecja teraz,jeden rok i z powrotem