Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

[POMECZOWO] Najlepsza jesień w pierwszej lidze!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Bilans GieKSy z Kluczborkiem był swego czasu – kilka lat temu – fatalny. Trzy mecze, trzy porażki, bramki: 0-7. Potem wygraliśmy na Bukowej 1:0 i „odrobinę” ten bilans poprawiliśmy. W poprzednim sezonie GKS dwa razy ograł Kluczbork i obie ekipy miały po trzy zwycięstwa, ale w bramkach nadal lepsi byli kluczborczanie – mając stosunek 9:8. Wczoraj nasz zespół zagrał z MKS Kluczbork po raz siódmy i zaliczając swoistą „remontadę historyczną” przechylił bilans pojedynków na naszą stronę. Tym samym te wszystkie historie o dwóch klęskach 0:3 w Kluczborku możemy już traktować jako złe miłego początki. Stadion w Kluczborku już na stałe będzie się miło kojarzył nie tylko ze względów organizacyjnych, ale też czysto piłkarskich.

GKS wygrał 2:0 po bardzo spokojnym, pewnym meczu, w którym ta wygrana w zasadzie nie była ani przez chwilę zagrożona. Owszem początek nie był idealny, a gospodarze raz po raz próbowali się odgryźć kontrami. My nie stwarzaliśmy sobie sytuacji i można było pomyśleć, że czas ucieka i w końcu będzie trzeba coś strzelić, bo inaczej zakończy się wynikiem bezbramkowym. Jednak gdzieś od 25. minuty katowiczanie osiągnęli tak znaczną przewagę, że w zasadzie bramka była kwestią czasu. Było dośrodkowanie Abramowicza, które zamieniło się w strzał (poprzeczka), bardzo dobra akcja Kalinkowskiego i podanie prostopadłe do Goncerza, próby Czerwińskiego i Wołkowicza skrzydłami. W końcu trafiliśmy po stałym fragmencie, po którym bardzo dobrze i przytomnie zachował się Foszmańczyk, odsłaniając miejsce na strzał Mandryszowi. W drugiej połowie raz po raz ruszaliśmy z groźnymi kontrami, co nawet trochę przypominało potyczkę w Bielsku-Białej. Gola jednak zdobyliśmy znów po rzucie wolnym – i tutaj wielkie słowa uznania dla Zejdlera, który po prostu pocelował w światło bramki i to zadecydowało o tym, że niedotknięta przez nikogo piłka wpadła do siatki. MKS nie był w stanie sobie stworzyć już żadnej sytuacji, poza oczywiście tą Macieja Kowalczyka w samej końcówce, kiedy to Mateusz Abramowicz fenomenalną interwencją uratował skórę bratu.

Trudno się doszukać w tym spotkaniu większych mankamentów. Chyba największym było to, że po drugiej bramce GieKSa trochę odpuściła i zwolniła, ale z drugiej strony mając wynik 2:0 naprawdę trudno uznać to za zarzut. Kontrola meczu była do samego końca zachowana i tak po prawdzie, nie grając może spektakularnego spotkania, katowiczanie pokazali jak powinien wyglądać pewny, wyjazdowy i spokojny mecz.

Oczywiście bierzemy pod uwagę, że Kluczbork był po prostu słaby, ale umówmy się – w poprzednich sezonach często z takimi przeciwnikami nie wygrywaliśmy, a czasem nawet przegrywaliśmy. Kluczbork to nie jest ekipa, którą wszyscy gromią. A przecież pamiętamy rozbite ekipy dostające oklep od każdego – Polonia Bytom czy Widzew Łódź – które gdy przyjechała GieKSa potrafiły zremisować. Pamiętamy Pogoń Sieldce z poprzedniego sezonu, która nawet u siebie (w Pruszkowie) dostawała trzybramkowe bęcki, a z nami wygrała 2:0. Teraz to nie ma racji bytu. Przyjeżdża ostatni Znicz – wygrywamy spokojnie 2:0, przyjeżdża Stal Mielec – może z lekkimi problemami, ale również triumfujemy, jedziemy do Kluczborka – pewne 2:0. Właśnie tak trzeba grać z dołem tabeli, to jest jeden z kluczy do osiągania sukcesów.

Po meczu dość długo obrabialiśmy i przygotowywaliśmy materiały pomeczowe w salce konferencyjnej. Przyszedł tam taki chyba gospodarz obiektu i chwilę z nim rozmawialiśmy. Twierdził, że GKS nie grał nic wielkiego, że inne ekipy w Kluczborku spisywały się dużo lepiej, jak choćby Sandecja. Mówił też, że w poprzednim sezonie GKS pokazał się z dużo lepszej strony, że wtedy było widać, że to jest porządna drużyna itd… Dawno nie słuchaliśmy takich głupot. Przecież mimo szybkiego prowadzenia w poprzednim meczu 2:0, druga połowa po kontaktowej bramce dla Kluczborka to było drżenie o wynik. A teraz absolutna dominacja. To wczorajszy mecz był dużo lepszy i dojrzalszy.

Wspomnijmy o zaskakującym pojawieniu się w składzie Krzysztofa Wołkowicza. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, że na taki krok zdecydował się trener Jerzy Brzęczek, a potem drugi raz, że Wołek grał tak dobrze. Nie był to mecz wybitny, ale jeden z jego najlepszych w ostatnim czasie. Swoje zdanie na temat zawodnika mamy, ale trzeba go pochwalić i powiedzieć, że w obliczu różnej formy skrzydeł, tym meczem zgłosił akces do gry w pierwszej jedenastce. Oby tak dalej.

To co gra nasza defensywa to jest mistrzostwo. Osiem straconych bramek w piętnastu meczach to średnio jeden tracony gol na dwa spotkania. To trochę odwrócenie tematu, o którym pisaliśmy w poprzednim pomeczowym felietonie. Wówczas skupiliśmy się na małej ilości zdobytych goli, która przy straconej bramce w meczu mocno ogranicza nam możliwość zwycięstwa. Teraz powiedzmy właśnie odwrotnie – tak mała liczba goli traconych powoduje, że niewielka ilość goli strzelonych te zwycięstwa nam zapewnia. Świetnie spisuje się środek obrony, nieźle też boki. Jak na razie nasze wysokie miejsce w tabeli zawdzięczamy w największym wymiarze właśnie grze obronnej.

Teraz pora przyjrzeć się naszym bilansom. Na ten moment mamy 29 punktów w 15 meczach, co daje 1,93 punktu na mecz. Z taką średnią zakończylibyśmy sezon ze zdobyczą 65,73 punktów. W poprzednich dziewięciu sezonach w pierwszej lidze dawałoby to pozycje: 2, 3, 2, 4, 1, 2, 1, 4, 2. Czyli można powiedzieć, że grając i punktując tak jak w obecnym sezonie do tego momentu, awansowalibyśmy w sześciu z poprzednich dziewięciu sezonów (pomijamy już kwestie, że w niektórych sezonach awansowało więcej ekip). Czyli GieKSa idzie dobrą drogą i jeśli utrzyma ten trend – może być bardzo dobrze.

Jak prezentuje się ekipa Jerzego Brzęczka na tle najlepszych jesieni w wykonaniu Adama Nawałki i Kazimierza Moskala? W sezonie 2009/10 drużyna prowadzona przez obecnego selekcjonera reprezentacji Polski po 15 kolejkach miała na koncie 26 punktów (bramki: 27-19). Z kolei ekipa obecnego trenera Pogoni Szczecin na tym etapie miała 28 punktów (bramki: 22-16). Jerzy Brzęczek ma na tę chwilę 29 punktów (bramki: 18-8). Warto wspomnieć, że w 15. kolejce sezonu 2013/14 wygraliśmy ze Stomilem Olsztyn i to był ostatni mecz ze słynnej serii 9 spotkań bez porażki, tak więc GieKSa była wtedy zdecydowanie na fali. Porównanie wydaje się być więc adekwatne i minimalnie świadczy na korzyść obecnej ekipy. W porównaniu tym widać oczywiście, jak na niekorzyść działa liczba zdobytych bramek, ale wspomniana liczba goli traconych jest zdecydowanie niższa, a i różnica bramek jest na korzyść obecnego szkoleniowca. Swoją drogą – wyobraźcie sobie teraz, że od tego momentu drużyna Kazimierza Moskala do końca sezonu wygrała już tylko 3 mecze… Brzmi dramatycznie, prawda?

Co by nie mówić, GieKSa punktuje aż miło. Czasem zdarza się jakiś remis, porażki prawie w ogóle, a większość to zwycięstwa. Niezależnie od tego, czy gramy u siebie czy na wyjeździe. Nasz zespół po słabszym meczu z Górnikiem tym razem pokazał swoją formę. Wydaje się, że ciągle jeszcze są mankamenty, właśnie skuteczność, gra skrzydeł (w Kluczborku już była niezła), stwarzanie sobie większej ilości sytuacji, forma niektórych zawodników. Przecież gdyby poprawić te kilka aspektów, GieKSa może stać się zdecydowanym numerem jeden w tej lidze i odsadzić całą konkurencję. Cieszy to, że te mankamenty są, a GKS jednak regularnie zdobywa punkty, bo to oznacza, że może być jeszcze lepiej!

Teraz przed naszym zespołem bardzo ważna końcówka rundy. Dobrze byłoby wygrać ostatnie dwa mecze u siebie ze średniakami pierwszoligowej stawki. W międzyczasie dwa trudne wyjazdy – do Bytowa i Suwałk. To głównie na tych dalekich stadionach będzie można przypieczętować udaną jesień. Jeśli udałoby się przywieźć minimum trzy punkty, byłoby OK. Jeśli cztery, to byłoby bardzo dobrze, a komplet – wyśmienicie.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    KruchY

    31 października 2016 at 01:57

    zostaly 4 szpile w tym roku ! 10pkt to minimum aby spac spokojnie do wiosny a w maju 2017 mamy 5 kolejek do rozegrania i przypieczetowania awansu aby nie czekac do ostatniego meczu.

  2. Avatar photo

    tonikrosssss

    31 października 2016 at 10:53

    Super felieton! Miło poczytać!

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga