Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

[POMECZOWO] Nie czas na załamywanie rąk!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Wiadomo było, że w pierwszej lidze wszystkiego wygrać się nie da. Już wiele kolejek temu pisaliśmy, że jesteśmy na tyle mocną drużyną, że możemy w tej lidze wygrać z każdym, ale nie jesteśmy jeszcze na tyle mocną – żeby wygrać wszystkie mecze.

Tak też się stało i przyszła porażka w Bytowie. To, że przegrana miała kiedyś nadejść, to było pewne. Szkoda tylko, że zdarzyło się to akurat w takim momencie – w czasie gdy mogliśmy ugruntować swoją pozycję jako lidera, a dodatkowo odskoczyć rywalom. Można było mieć 6 punktów przewagi nad Zagłębiem Sosnowiec – owszem oni mają mecz zaległy – ale mielibyśmy tę przewagę psychologiczną. No niestety, nie udało się.

Sam fakt przegranej jednak nie jest tyle smutny, co styl, a właściwie jego brak, który zaprezentowała GieKSa na zmrożonym boisku i stadionie w Bytowie. Można było odnieść wrażenie, że Bytovia doskonale przygotowała się i od początku wiedziała co robić i jak grać, by zneutralizować ekipę Jerzego Brzęczka całkowicie. Bytovia ruszyła na nas szybko agresywnie, a dodatkowo z jakością piłkarską. Przede wszystkim próbowali grać prostopadłymi podaniami w środku lub rozrzucając akcje na skrzydła. Gubiliśmy się w tym od początku, pojedynki przegrywał Prażnovsky, ratować nas musiał  Mateusz Abramowicz. Niestety szybko taka gra przyniosła gospodarzom prowadzenie. Nasi zawodnicy nie za bardzo wiedzieli, co się dzieje na boisku. Na domiar złego utracie tej bramki być może można było zapobiec, ale Dawid Abramowicz zamiast gonić z całych sił rywala postanowił biec z ręką uniesioną do góry. Wiemy oczywiście, że są pewne odruchy piłkarskie, zawodnicy często podnoszą rękę sygnalizując spalonego, ale prawda stara jak świat jest taka, że to sędzia decyduje, kiedy przerwać zawody. I naprawdę jeśli Dawid myślał, że sędzia uzna „hm… skoro Abram podnosi rękę, to i ja zagwiżdżę” – to srogo się pomylił…

Na szczęście po jakimś czasie (choć nie od razu) katowiczanie otrząsnęli się i zaczęli próbować. To co wychodziło nam w tej pierwszej części to stałe fragmenty – i to po nich tylko i wyłącznie GieKSa stwarzała sobie zagrożenie. Trzeba przyznać, że sumarycznie tego zagrożenia było może nawet najwięcej w dotychczasowych meczach, zarówno po rzutach rożnych, jak i autach. Swoje okazje mieli Abramowicz i Kamiński i Bytovia miała naprawdę sporo szczęścia, że przed przerwą nie straciła gola. Bardzo dobrze z autów wrzucał Abramowicz, świetnie przedłużał Kamiński. Naprawdę nieźle rzuty rożne wykonywał Alan Czerwiński.

Problemy są jednak dwa. Pierwszy jest taki, że tylko po tych stałych fragmentach potrafiliśmy zrobić cokolwiek. Z gry w tym meczu nie mieliśmy kompletnie nic, nasze ataki były toporne, chaotyczne, bezcelowe i z wybieraniem najgorszych możliwych rozwiązań. Nie potrafiliśmy grać ani środkiem, ani skrzydłami. Paweł Mandrysz do kontuzji nie grał nic, potem gdy na pomoc wszedł Dawid Abramowicz pokazał tylko, że jednak to nie te umiejętności – był kompletnie bezradny wobec agresywnej gry rywali. Alan Czerwiński zamiast w swoim stylu wjeżdżać w pole karne, notorycznie ścinał do środka lub wycofywał piłkę przed pole karne. Tomasz Foszmańczyk praktycznie nie istniał, Gonzo zagrał na swoim ostatnim poziomie czyli bardzo słabo, Mikołaj Lebedyński nic ciekawego nie dał zespołowi. Po prostu ten mecz nie miał ofensywy w naszym wykonaniu choćby w minimalnym stopniu.

Drugi problem polega na tym, że po przerwie zapomnieliśmy nawet o tych stałych fragmentach. Nie stwarzaliśmy sobie po nich już żadnego zagrożenia. To było totalne walenie głową w dobrze zorganizowany bytowski mur obronny. Z czasem trener dokonał zmian i wprowadził Prokića i Wołkowicza. Wołek raz czy dwa pokazał, że w pomocy nawet on może pokazać coś więcej, ale nie było z tego efektu. Prokić to już zupełnie nic nie pokazał. Druga połowa była po prostu fatalna.

Trener Brzęczek na nasze pytanie o Grzegorza Goncerza mówi, że jakby nie patrzeć – jest on najlepszym strzelcem. Niby wszystko się zgadza, ale jego poziom w ostatnich tygodniach jest bardzo słaby. Nie wiadomo, czy powinien powędrować na ławkę, bo zmiennicy w Bytowie również niewiele dali. Ale chyba trzeba to wziąć pod rozwagę, bo Gonzo mimo że nie daje nic w ataku, to jeszcze zaliczył stratę, po której padła bramka. I cudem nie wyleciał z boiska. Rozumiemy tematy team spirit, sam lubię piłkarskie bójki i nawet – ku krytyce internautów – chwaliłem nasz zespół gdy wdawał się w szarpaniny z rywalami. Ale – no właśnie, godne pochwały jest to wtedy, gdy jest powód. Tutaj Gonzo trochę przesadził rzucając się z pięściami na rywala. Ale jakoś mam poczucie, że doskonale zdaje sobie z tego sprawę i takiej sytuacji już nie powtórzy.

Słówko o Damianie Garbaciku. Wchodzi zawodnik tylko dlatego, że jest młodzieżowcem, a Mandrysz odniósł kontuzję. I potem zarabia dwie żółte kartki, najpierw ratując się po tym jak został objechany (zdarza się), ale potem dostając drugie żółtko w momencie, gdy może wylecieć z boiska. Damian tymi kartkami wykluczył się z meczu w Suwałkach (czwarte upomnienie). Dodajmy, że czwarty raz napomniany został również Kalinkowski i on również nie zagra z Wigrami, swoim byłym klubem. Ale sprawa przymusowego wprowadzenia Garbacika i efektu jego gry pokazuje tylko, że przepis o młodzieżowcu jest naprawdę bezsensowny i blokujący niektórym trenerom możliwości rozwiązań.

Bawimy się w porównywanie naszej ekipy do tej Kazimierza Moskala, bo dotychczas właśnie za tego trenera notowaliśmy najlepszą jesień. Niestety po wczorajszej porażce nie dystansujemy już tak obecnego szkoleniowca Pogoni Szczecin. Obecnie mamy jeden punkt więcej, tyle samo zwycięstw i jedną porażkę mniej. Oczywiście nadal jest to wynik bardzo dobry, ale mieliśmy apetyty na więcej. Nadal jednak można mieć świetną jesień, jeśli uda się wygrać ostatnie dwa mecze w lidze.

Mogliśmy zostać mistrzem jesieni, a tak wyprzedziła nas Chojniczanka. Zespół ten czaił się, czaił i wyskoczył na pierwszy plac na sam koniec. Nie można dopuścić, aby taka sytuacja miała miejsce na koniec sezonu. Dlatego trzeba nadal punktować i budować swoją przewagę – najpierw nad peletonem, a potem głównymi rywalami.

Ten mecz był bardzo słaby, ale nie czas na załamywanie rąk. GieKSa wygrywa większość spotkań, nadal jesteśmy najlepsi w tej lidze, ale nie możemy sobie pozwolić na dłuższą drzemkę niż jeden mecz. Dlatego z całych sił trzeba walczyć o trzy punkty w Suwałkach. Trzeba tam po prosty wygrać, bo w przypadku remisu czy porażki możemy mieć nie tak spokojną zimę, jak wydawało się jeszcze przed chwilą. Trzeba punktować, bo – będziemy to powtarzali ciągle – na start wiosny czekają nas Chojnice i Sosnowiec. My po prostu musimy startować do tych potyczek z pole position…

Mimo krytyki za to spotkanie dla całego zespołu i poszczególnych zawodników drużyna ma nasze pełne wsparcie. Każdej ekipie może zdarzyć się słabszy okres, a czasami bardzo słaby mecz. Nie ma więc co lamentować, bo i tak trener Jerzy Brzęczek i zawodnicy wykrzesali bardzo, bardzo dużo w tej rundzie. GieKSa jest mocna, a może być jeszcze lepsza. Walczymy o ekstraklasę dalej i z niecierpliwością czekamy na Suwałki.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Rafał Górak: „Obawiam się o nasz stan kadrowy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis z konferencji po remisie 0:0 z Górnikiem Łęczna.

Pavol Stano: Uważam, że widzieliśmy dobre widowisko, choć bez bramek. Staraliśmy się eliminować te mocne strony GieKSy i grać tak, jak chcieliśmy. Zaangażowanie chłopaków było fajne, jakość adekwatna do meczu, wyglądało na to, że to zrobimy i doprowadzimy ten mecz do końca. Trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Remis, każdy chciał więcej, trzeba ten punkt szanować.

***

Rafał Górak: Skończyło się meczem remisowym, wydaje się, że były momenty, gdzie Górnik Łęczna prowadził grę w sposób bardziej spójny. Nie można tu mówić jednak o czystych sytuacjach, a szkoda mi sytuacji Kuuska, najlepszej ze wszystkich. Widać progres w grze drużyny z Łęcznej, nie będę w jakiś sposób narzekał. Obawiam się o nasz stan kadrowy, mamy dwa treningi, a łatwy mecz nas nie czeka. Musimy ciężko pracować, by zawodników doprowadzić do dyspozycji, bo mamy dużo tych kontuzji. Dopadła nas grypa jelitowa. Trzeba szanować ten punkt i doceniam tę walkę z naprawdę dobrze grającym rywalem.

Urazy Rogali i Wasielewskiego?
Górak: Grzesiek to uraz mięśniowy, Marcin zmagał się z urazem od dłuższego czasu. Marcin, jak go znam, będzie robił wszystko, by być gotowym na następne spotkanie. Czasu mamy mało, trzeba myśleć o tym, kim ich zastąpimy.

Wracają demony jesieni?
Górak: Nigdy nie miałem demonów, nic mi się nie przypomina. Mocna liga i wymagający rywale, rzeczywiście dzisiaj ten punkt biorę do kieszeni, myślę o meczu w Warszawie.

Arek Jędrych stracił przytomność czy było to zwykłe zderzenie?
Górak: Nie stracił, natomiast otrzymał poważny cios. Nos jest złamany, ale to nie złamie Jędrycha.

Duża delegacja z GKS-u Tychy na trybunach. Było dziś jakieś ukrycie schematu?
Górak: Żadnego ukrycia schematu dzisiaj nie było.

Mecz z Polonią Warszawa to spotkanie z zespołem z dołu tabeli. Będzie to trudne spotkanie?
Górak: Zespół z Warszawy to zdeterminowany i niezły zespół. Mamy całkowity obraz tej drużyny, spodziewamy się naprawdę trudnego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że jest na co patrzeć i łatwo nie będzie.

Kończąc temat zawieszeń i nieobecnych zawodników. Ile meczów zawieszenia otrzymał Repka i jak powrót Komora?
Górak:
Oskar dwa spotkania, więc nie będzie dostępny w Warszawie, a Komor można powiedzieć już w 80% wyleczony. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować zawodnika, ale wydaje mi się, że te dwa dni doprowadzą go do 100% dyspozycji.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Każdy popełnia jakieś błędy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu konferencji prasowej po remisie 2:2 z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą.

Rafał Górak: Dobry wieczór. Niewątpliwie, mecz jakby o dwóch historiach i nad tym ubolewam, bo wydaje mi się, że gdyby nas było po równo, to wyjechalibyśmy stąd z trzema punktami. Wyjeżdżamy z jednym punktem i również, wydaje mi się, należy to w jakiś sposób przyjąć. Wszelkie złości i wszelkie jakieś trudności trzeba wystudzić, schować dzisiaj do kieszeni i zabrać punkt z trudnego terenu. Po prostu przeanalizować spotkanie, w czwartek już kolejne i trzeba, wydaje mi się, pozytywnie nastawiać na to, co przed nami. Niestety, każdy popełnia jakieś błędy, myśmy się ich nie ustrzegli. Ta czerwona kartka, podyktowana oczywiście słusznie, to błąd naszego zawodnika, no i cóż zrobić. Nie jestem od tego, aby go ganić, wprost przeciwnie, zawsze będę zawodników podnosił na duchu i w jakiś sposób rozumiał emocje. Szkoda, bo wydaje mi się, tak jak powiedziałem na początku, że wyjeżdżalibyśmy stąd z trzema punktami. 

Pytanie: Ten mecz pan traktuje jako wygrany jeden punkt, czy jednak mimo wszystko przegrane dwa, biorąc pod uwagę tę pierwszą połowę? 2:0 wynik, praktycznie czerwona kartka już w doliczonym czasie, ale patrząc stricte na statystyki z całego meczu, to GieKSa powinna się cieszyć z tego, że wywozi stąd jeden punkt. Czy tym spotkaniem Dawid Kudła troszeczkę odkupił winy ze spotkania z Odrą Opole?

Górak: Sumarycznie, gdyby zobaczyć, to tak, jak mówię: gdyby mówić tylko o samej grze i o samej historii tego spotkania to wydaje mi się, że grę mieliśmy pod kontrolą, w szczególności, że prowadziliśmy 2:0 do przerwy. Jeżeli utrzymalibyśmy równowagę, osobową wydaje mi się, że nie udałoby się rywalom zdobyć dwóch bramek, a wydaje mi się, ze my byśmy cały czas dążyli do tego, by strzelić kolejną. To jest finał tych dywagacji, po prostu przyjmuję ten punkt, biorę go na klatę, bo zdaję sobie sprawę, że statystyki całego meczu po stracie zawodnika leciały na łeb, na szyję i na pewno tutaj należy podkreślić dominację Termaliki i to, że stwarzała sytuację, że było bardzo, bardzo groźnie. Dawid dzisiaj zagrał bardzo dobre spotkanie, ja nie winiłem go z punktu widzenia zero-jedynkowego za to spotkanie z Odrą, myśmy tam też zawalili w innych aspektach. Tam nie było akurat tej bezpośredniej winy Dawida, a dzisiaj bronił bardzo dobrze i na pewno to był jego dobry występ. Bierzemy ten punkt z pokorą, nie cieszymy się i nie jest to dla nas jakaś wielka sprawa, ale tez nie popadamy w jakiś smutek. Po prostu skończyło się remisem i taki jest stan faktyczny. 

***

Marcin Brosz: Oglądaliśmy naprawdę emocjonujące widowisko i to tak naprawdę od pierwszej do ostatniej minuty, aż szkoda, że się skończyło. Patrząc na przebieg meczu, graliśmy z jednym z zespołów, który aspiruje do tego, by w przyszłym sezonie występować w Ekstraklasie. To, co łączy ten mecz i poprzedni, to mieliśmy dużo sytuacji bramkowych z meczu, i to strzałów groźnych, i to stwarzanych takich groźnych sytuacji. Bardzo dużo. To, co podkreślam, posiadanie piłki, tak chcemy grać. Wiadomo, na końcu jest ta najważniejsza rubryczka: bramki i jedna droga: tu trzeba konsekwentnie pracować nad wykończeniem, bo widać, że jesteśmy w stanie stwarzać sytuacje, natomiast ta finalizacja to jest praca na treningach. Widać progres, natomiast to nie jest tak, że z treningu na trening będzie tak łatwo wykonywany, więc to jest moment, nad którym pracujemy. Podsumowując: ciekawe widowisko, dużo emocji, dużo pojedynków jeden na jeden, to co kibice lubią. Do końca mecz trzymał w napięciu i w emocjach. 

Pytanie: Po pierwszej połowie wydawało się, że trudno wam będzie wrócić do gry. Było 2:0, po przerwie przejęliście inicjatywę. Bramka w 93. minucie, daje dużo radości, czy niedosyt zostaje?

Brosz: Wartość dodana, to to, że po raz któryś do końca gonimy, wierzymy w to, że jesteśmy w stanie odwrócić wynik meczu i tu widać, że jest duży progres. Ta pierwsza połowa, przegrywaliśmy 2:0, te bramki… Też wiemy, jak padały, jakby je wziąć, ten mecz był bardzo dobry, z jednej i drugiej strony. Naprawdę to było dobre widowisko na dobrym poziomie. Były te sytuacje, których musimy zdecydowanie unikać, i pierwsza i druga bramka. Oczywiście, to nas nie usprawiedliwia. Podział punktów, i my i GKS walczyliśmy o trzy, nie rozpatrywałbym w tych kategoriach. Dla nas jest ważne to, że po raz kolejny z zespołem, który walczy o najwyższe cele, byliśmy w stanie i nawiązać na boisku bardzo równą walkę, jak również udało nam się strzelić dwie bramki. Mieliśmy sytuację na zdobycie kolejnych.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Trzeba się wykazywać ogromnym charakterem”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis pomeczowej konferencji, po zwycięstwie GieKSy nad Polonią Warszawa 2:1.

Rafał Górak: Dzień dobry. Na pewno emocjonujące spotkanie, bo też sam scenariusz jego jest, można powiedzieć, dość specyficzny. Bramki jednak dla nas, w czasie już doliczonym, niewątpliwie te emocje podkręciły. Samo spotkanie było spotkaniem równym, myśmy dali się zaskoczyć, trochę niefrasobliwie weszliśmy w mecz. Daliśmy się zaskoczyć Polonii bramką, chcieliśmy odrobić tę bramkę w pierwszej połowie, ale tak jak mówię, spotkanie miało równy wymiar. Na pewno duży ciężar gatunkowy dla obu zespołów, chociaż wiadomo, że walczymy o ciut inne już dzisiaj cele. Ogromna determinacja, ogromna wiara w siebie mojego zespołu doprowadziła do tego, ze dzisiaj wyjeżdżamy stąd z trzema punktami, bardzo cennymi. Ja mogę tylko pogratulować zespołowi i temu, w jaki sposób reagował na boisku. Bardzo się cieszę z tego, że również nasi młodzi zawodnicy, również z naszej akademii, wnoszą jakąś cegiełkę do tego, że ten sezon z każdym meczem staje się dla nas coraz bardziej pasjonujący. Bardzo dziękuję mojej drużynie za ogromną determinację, za wolę walki, za zwycięstwo. Polonii życzę wszystkiego dobrego, bo to piękna historia i na pewno przepiękny klub. 

GieKSa.pl: Czy jest pan zadowolony z postawy Bartosza Jaroszka? Był trochę zagubiony, jeśli chodzi o grę na wahadle.

Górak: To nie są oczywiste pozycje dla niektórych zawodników i rzeczywiście, rola Bartka dzisiaj na pozycji wahadłowego, a jednocześnie waga meczu i ciężar gatunkowy meczu, ja absolutnie nie powiem. Być może to są trudne momenty, wiadomo, że jesteśmy przyzwyczajeni do gry Marcina Wasielewskiego, czy Grześka Rogali, którzy są klasycznymi wahadłowymi. Liczyłem na doświadczenie Bartka, na jego ogromny charakter i na jego podejście do takich momentów. Zawsze można na niego liczyć, dzisiaj mnie absolutnie nie zawiódł w grze. Być może będą momenty, gdzie zwrócimy uwagę co poprawić, ale jestem zadowolony. Wasielewski nie grał z powodu czterech żółtych kartek, też zszedł ostatnio z drobnym urazem, Grzesiek Rogala również, no i walczymy z czasem. Wiem, że każdy dzień i praca naszych fizjoterapeutów na najwyższym poziomie będzie doprowadzała do tego, że w następnym meczu będę mógł na nich liczyć. Dzisiaj już też Komor w zasadzie wrócił do drużyny, a Oskar Repka skończył karę za czerwoną kartkę, Christian Aleman również, mam nadzieję, z każdym treningiem będzie bliższy i w każdym meczu będzie do naszej dyspozycji. 

Pytanie o postawę Jakuba Araka, który wszedł i zdobył decydującego gola. Czy da mu ta bramka szansę na regularną grę?

Górak: Na pewno i Kuba i my, jako sztab, odczuwamy ogromną satysfakcję ze strzelonej bramki. Jestem bardzo zadowolony i zbudowany jego postawą. Jeśli napastnik nie dostaje minut, nie strzela bramek, to zawsze wokół niego robi się taka atmosfera ciężka, trudna. Trzeba się wykazywać ogromnym charakterem, gramy dla kibiców, oni nas po prostu oceniają. Taki jest nasz zawód, niekiedy ktoś jest za bardzo ktoś dotknięty, ale właśnie w takich momentach trzeba pokazywać swoją pasję do piłki. Moim zdaniem w niedalekiej przyszłości będzie świetnym trenerem, kapitalnie się z nim rozmawia o piłce, o tej sytuacji. On ją rozumie, wiem, że dzisiaj go to kosztowało dużo emocji, bo przecież  to jest Warszawiak, tym bardziej bramka tutaj smakuje niesamowicie. Ja jestem ogromnie szczęśliwy, że zdobył tę bramkę.

***

Rafał Smalec: Myślę, że sporo czasu upłynie, zanim nie tylko ja, ale wszyscy zrozumiemy to, co się wydarzyło w końcówce spotkanie. Śmiało można powiedzieć, że graliśmy najlepszy mecz w ostatnim czasie, a zostajemy z niczym. Popełniliśmy katastrofalne błędy i straciliśmy wszystko, na co pracowaliśmy przez tak naprawdę 89 minut. Teraz jedyne, nad czym będziemy musieli się skupić, to żeby to zrozumieć i wyrzucić z głów, spokojnie przepracować następny mikrocykl. Co bym nie powiedział to i tak nie będzie miało znaczenia, bo zostajemy z niczym. 

Pytanie: Kibice skandowali „Smalec do dymisji”. Czy taki scenariusz jest możliwy?

Smalec: Ja jestem trenerem Polonii i, z tego co wiem, nadal będę tę funkcję pełnił. Ja do dymisji się nie podam, władze nade mną ma prezes i jemu podlegam.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga