Kibice Zagłębia Lubin są starym wyjadaczem polskich trybun. Miło niewielkiej miejscowości dorobili się sporej rzeszy fanów, którzy świętowali: dwukrotnie Mistrzostwo Polski, inne miejsca na podium, grę w finale Pucharu Polski oraz w europejskich pucharach. Najbardziej pamiętany mecz na arenie międzynarodowej to zdecydowanie przyjazd AC Milan w 1995 roku. Lubinianie, jako nieliczni z polskich ekip, zobaczyli słynne San Siro na meczu swojej drużyny.


Ich pojawienie się na trybunach miało miejsce w latach 70,, a w latach 80. fani Zagłębia zaczęli tworzyć młyn oraz regularnie jeździć na wyjazdy. Zgoda z Arką Gdynia zapoczątkowana w 1983 roku trwa do dzisiaj, co z perspektywy stażu i odległości jest ewenementem. Arkowcy za każdym razem jadąc w stronę Dolnego Śląska, a zwłaszcza podejmując znienawidzony Śląsk Wrocław lub Miedź Legnica, mogą liczyć na wsparcie lubinian.
Podobnie w przypadku Odry Opole z którą się wspólnie trzymają od 1994 roku. Ta zgoda niedawno miała zachwianie poprzez romans OKS-u z Ruchem Chorzów, ale wszystko się utrzymało i trwają dalej ze sobą. Podobnie było między Odrą i Polonią Bytom, czyli ekipą która od 2016 roku ma układ chuligański z Zagłębiem. To właśnie fani z Opola byli łącznikiem tej relacji i zapoczątkowali ich dobre kontakty.
Ostatnią zgodą Zagłębia jest Zawisza Bydgoszcz. Sztama, która trwa bardzo długo, bo od 1989 roku. Również jedna ze starszych na kibicowskiej mapie Polski. Oba kluby w 2014 roku rozegrały finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. Powinno to było być świętem, ale konflikt Zawiszy z pseudowłaścicielem oraz tym samym bojkot, doprowadził do solidarności fanów z Lubina, którzy także nie pojechali na swój mecz.
Nasza pierwsza wizyta w Lubinie miała miejsce jesienią 1985 roku. Zagłębie, jako beniaminek, zainaugurował ligę na świeżo wybudowanym stadionie, który zgromadził 28000 widzów. Na wyjazd wybrało się 40 trójkolorowych fanów, którzy w pierwszym kontakcie z fanami Zagłębia tak się polubili, że została przybita… zgoda. Nasza sztama przetrwała do finału Pucharu Polski w 1986 z Górnikiem Zabrze. KSG również miało sztamę z Zagłębiem, a Miedzowi postanowili zasiąść i wspierać Górnik, co zakończyło nasze relacje.

Jesienią 1986 roku podejmowaliśmy u siebie Zagłębie. Blaszok został świeżo oddany do użytku.
Od pierwszej wizyty w Lubinie nasza rywalizacja trwała już na dobre przez następne kilkanaście lat. Podczas kolejnego wyjazdu do Lubina jesienią 1989 roku nasi kibice natrafili na… Miedź walczącą z jednym z fan clubów Zagłębia. Dołączyli „do zabawy” i wspomogli legniczan. Od tego momentu zawiązany został układ, który po kolejnych butelkach alkoholu został w szybkim tempie przekształcony w zgodę. Zgoda upadła ostatecznie na finale Pucharu Polski w 1992 roku.
W lipcu 1991 roku został rozegrany między nami Superpuchar Polski we Włocławku. Zagłębie jako mistrz kraju podejmowało GieKSę, która zdobyła Puchar Polski. Obok 40 fanatyków GieKSy na daleki wyjazd do Włocławka wybrało się z nami także… 5 kibiców Ruchu. W Toruniu na peronie stali kibice Apatora, którzy zabrali Niebeskich (mieli już wtedy zgodę) na piwo. GieKSiarze zostali na peronie, a po chwili przyjechał pociąg, z którego wybiegło Zagłębie z Zawiszą. Nasza ekipa początkowo ewakuowała się do tunelu prowadzącego na miasto, ale kiedy dobiegł Apator z Ruchem, to… tak nietypowa koalicja przegoniła parę „ZZ”. Po całym zdarzeniu skład Apator-GKS-Ruch pojechał wspólnie na stadion i oglądał pierwszy Superpuchar Polski dla GKS Katowice.
W sierpniu 1991 graliśmy na wyjeździe, na który wybrało się 50 GieKSiarzy.
Jesienią 1992 roku graliśmy na Bukowej. Zawitała delegacja Zagłębia.
Wiosną 1993 roku do Lubina pojechało 50 GieKSiarzy z flagami. Podczas przesiadki w Legnicy, podbiła 15 osobowa delegacja Miedzi, która chciała odnowienia, zgody jednak z naszej strony zapadła stanowcza odmowa. GKS wygrał 1:0.

Jesienią 1993 roku podejmowaliśmy Zagłębie. Goście zawitali w 20 głów. GieKSa wygrała 1:0.
W marcu 1994 do Lubina wybrało się 23 fanatyków GieKSy. Piłkarze wywieźli zwycięstwo 2:1.
W sezonie 1994/1995 pierwszy mecz graliśmy na Bukowej. Goście zawitali w 52 osoby, dobrze obwieszając sektor gości. GieKSa pewnie zwyciężyła 3:1.
Wiosną 1995 do Lubina pojechaliśmy rekordowym składem liczącym 70 głów. Na dworcu w Legnicy ponownie pojawiła się delegacja Miedzi Legnica (w 4 osoby), chcąc odnowienia sztamy i gwarantując, że dadzą nam wsparcie 30 osób na meczu w Lubinie, ale ponownie spotkali się z odmową.


W sezon 1995/1996 roku goście zawitali na Bukową w 50 osób. Była z nimi Odra Opole, z którą wtedy świeżo utworzyli zgodę, krojąc na trasie flagę „Skinhead” Wisłoki Dębica. Na stadionie GieKSy euforia, bo wróciła nasza legenda Jan Furtok. GKS wygrał 1:0.
W czerwcu 1996 roku do Lubina wybierało się 40 GieKSiarzy. Podczas jazdy dostaliśmy cynk, że Śląsk czeka w 200 osób we Wrocławiu, więc pojechaliśmy przez Poznań, kończąc podróż w Rawiczu. Na mecz nie mieliśmy już szansy zdążyć, więc ekipa ruszyła w drogę powrotną. 5 naszych partyzantów, z flagą Żory w plecaku, nie dało jednak za wygraną i różnymi środkami transportu dojechało do Legnicy. Tam policja zapakowała ich do suki i zawiozła prosto na stadion Zagłębia. Skromna delegacja, po przegranym 0:1 meczu, próbowała wrócić z naszą drużyną, tłumacząc jakie już mieli przeboje i co może się wydarzyć, ale nie dostali zgody z klubu. Policja ponownie ich wywiozła na peron do Legnicy, a tam nasi zaliczyli starcie z Miedzią. Wybronili flagę, a później pociągiem udali się do Środy Śląskiej, gdzie do rana… spali na peronie, czekając na pociąg do Wrocławia, który już szczęśliwie dotarli do Katowic.
Ledwo sezon się nie skończył, a w lipcu 1996 roku ponownie trzeba było jechać do Lubina. Na wyjazd wybrało się 30 GieKSiarzy, którzy w Opolu stoczyli walkę z Odrą. Na stadionie Zagłębia, mimo tysięcznej widowni, wrażenie zrobiło świeżo uszyte potężne płótno „Hooligans Zagłębie”. Potem stało się ono znakiem firmowym lubinian. Na boisku skończyło się nietypowym remisem 4:4.
Wiosną 1997 roku podejmowaliśmy Zagłębie, a goście zawitali w 37 osób. Dwie osoby od nich na własną rękę podróżowały na Bukową… tramwajem, a zainteresowanie współpasażerów (kibiców GieKSy) wzbudził nabity plecak. Jak się okazało – miał w środku sporych rozmiarów flagę „Viking”. W kronice kibiców z Lubina można przeczytać ciekawą anegdotę związaną ze stratą tego płótna. Na kolejny mecz przyjechało 4 partyzantów z Zagłębia, którzy wmieszali się w kibiców GieKSy na Blaszoku i chcieli – w ramach rewanżu – zdobyć jakąś naszą flagę. W trakcie obcinki podeszły do nich dwie osoby i spytały się skąd są. Lubinianie pewni tego, jak skończy się sytuacja, unieśli się honorem i przyznali się, że są z Zagłębia. To natomiast zdziwiło pytających, bo okazało się, że byli to przedstawiciele…. Zagłębia Sosnowiec, którzy z tym samym zamiarem weszli na naszą trybunę. Owa czwórka z Lubina po meczu zaczęła gonić jedno nasze auto z flagą, ale nie znając górnośląskich uliczek, szybko straciła cel. Piłkarze przegrali 0:2.

Sezon 1997/1998 na mecz rozgrywany w Katowicach Zagłębie mocno się zmobilizowało i przyjechało w 80 osób, co było ich najlepszą liczbą na Bukowej. Blaszok naprzeciwko sektora gości wywiesił zdobycz i prowokacyjnie zaśpiewał „Wikingi! Wikingi!”. Na boisku skończyło się nudnym 0:0.

W czerwcu 1998 roku jechaliśmy do Lubina na ostatni wyjazd sezonu. Mimo wynajęcia pociągu specjalnego, ostatecznie wybrało się tylko… 58 fanatyków. GieKSiarze zostali nagrodzeni bramką Mariusza Muszalika w doliczonym czasie gry na 2:2, co mocno pomogło nam się utrzymać w lidze.

W sezonie 1998/1999 piłkarsko niestety było fatalnie. W Lubinie miejscowe Zagłębie nas nie oszczędziło i wygrało 4:0. Do Lubina dotarło 10 Szaleńców z Bukowej. Na powrocie we Wrocławiu miejscowy Śląsk zaatakował pociąg 100-osobową bandą z ciężkim arsenałem. Psy wysypały się pierwsze i dostały ciężkie lanie, a jeden funkcjonariusz… postrzelił chuligana Śląska w nogę.

Na ostatnim meczu sezonu było coś, co wisiało od dawna w powietrzu – spadek. Zagłębie Lubin przyjechało w 80 osób. My pożegnaliśmy się godnie i spaliliśmy płótno Viking, które zostało skrojone 2 lata wcześniej. Na murawie remis 2:2.




Po rocznej banici w sezonie 2000/2001 wróciliśmy do Ekstraklasy. Do Lubina wypadł nam wyjazd w październiku, na który wybrało się 83 GieKSiarzy. Po drodze ustawił się Ruch Chorzów, który na Batorym obrzucił nasz pociąg kamieniami, ale po zaciągnięciu hamulca ręcznego szybko rozgoniliśmy Niebieskich. GKS przegrał 0:1.

W maju 2001 roku podejmowaliśmy Lubinian w maju i doznaliśmy szoku, bo Zagłębie nie pojawiło się na trybunach (pierwszy raz w historii naszej kibicowskiej rywalizacji). Piłkarze przegrali 0:2.
Ledwo liga się nie zaczęła w sezonie 2001/2002 i ponownie podejmowaliśmy Zagłębie na Bukowej – tym razem w sierpniu. Goście zawitali w 45 osób. Były próby dogadania walki, ale ostatecznie do niczego nie doszło. GieKSa wygrała 1:0.


W sezonie 01/02 liga była podzielona na grupę A i B, a później wyłaniano zespoły grające w grupie mistrzowskiej i spadkowej. Na rewanż do Lubina pojechaliśmy w październiku. Skład liczył 58 głów i był nastawiony na harce, które miały odbyć się w maju. Była próba wyjechania bez obstawy, ale mundurowi byli niestety czujni. Na murawie padł wynik 2:2. Finalnie GKS wszedł do ligi mistrzowskiej, a Zagłębie musiało bić się o utrzymanie.

W sezonie 2002/2003 zaczęło się fatalnie. Dwa dni przed wyjazdem w Pucharze Polski, w którym trafiliśmy na Zagłębie, dowiedzieliśmy się, że Pisak (ważna osoba na naszych trybunach) zginął i 24 fanatyków, którzy pojechali na mec,z nie prowadziło dopingu. Zawisła jedynie zwykła czarna flaga na znak żałoby. Piłkarze zostali zdeklasowani 1:4 i odpadli z dalszej rywalizacji.

Po trzech dniach zagraliśmy z Zagłębiem…. ponownie. Tym razem mecz ligowy na Bukowej. Po awanturze z Widzewem Łódź (na starcie ligi) PZPN zamknął nam Blaszok na całą rundę jesienną. Na nieczynnej trybunie nasi kibice symbolicznie odpalili krzyż z rac oraz uszyli czarną flagę „Pisak”. Zagłębie przyjechało w 60 osób bez obstawy. Przed meczem w Bytomiu wysypali się na zbierających się Polonistów, których szybko obili. Podczas meczu uszanowali naszą żałobę i zasiadając na 6 sektorze nie prowadzili dopingu. Po meczu Polonia próbowała zrewanżować się w Bytomiu, ale policja ograniczyła konfrontację. GieKSa wygrała 1:0.


W kwietniu 2003 roku pojechaliśmy do Lubina w 72 osoby. Na meczu spokój – gospodarze wystawili skromny młyn. GKS przegrał 0:2. Po sezonie lubinianie grali baraż o utrzymanie, ale polegli z Górnikiem Łęczna.


W sezonie 2004/2005 Zagłębie wróciło po rocznej nieobecności do Ekstraklasy. W październiku graliśmy w Lubinie, gdzie pociągiem wybrało się 30 GieKSiarzy. We Wrocławiu policja poinformowała nas, że wobec braku identyfikatorów nikt nie wejdzie na stadion. Na stadonie jedna nasza fanka weszła do klatki i wywiesiła transparent o chipach (z którymi musieliśmy się użerać od poprzedniego sezonu), a część zajęła miejsca incognito na trybunach gospodarzy. Pozostałe osoby, mając już zapoczątkowane kontakty z Dynamem Drezno, pojechały do wschodnich Niemiec. GKS przegrał aż 0:7, co było najwyższą porażką w historii występów w Ekstraklasie, a nasz piłkarski los stawał się coraz bardziej przesądzony.


W maju 2005 roku walczyliśmy do ostatniej kolejki, ale tylko matematyka pozwalała nam wierzyć. Na Blaszok przyszła garstka najwierniejszych fanatyków, którzy byli świadkiem wywieszenia nowej, wówczas najdłuższej flagi w Polsce, która miała aż 72 metry: Nasze miasto – Nasza krew – Nasze życie – GKS Katowice. Goście zjawili się w 50 osób. GKS wygrał 2:0 i nadzieja na utrzymanie wciąż tliła, ale ostatecznie spadliśmy, a rywalizację zaczęliśmy od czwartego poziomu rozgrywkowego.

W 2006 roku, po awansie na trzeci poziom, zagraliśmy z Zagłębiem II Lubin. Kibiców gości nie mieliśmy prawa się spodziewać, ale moda na GKS była tak duża, że Blaszok wypełnił się szczelnie. Wygraliśmy 3:0.

Jeszcze w tym samym roku w listopadzie zagraliśmy rewanżowe spotkanie w Lubinie. HZL miało wówczas z bandą Psycho Fans układ chuligański. Ekipa 250 osób, w tym 30 Banik Ostrava, jechała w chuligańskim nastawieniu, ale ostatecznie na środowym wyjeździe wiało nudą.

W sezonie 2008/2009 spotkaliśmy się już z pierwszą drużyną Zagłębia, bo Miedziowi spadli z Ekstraklasy. Tak jak w 2002 roku, tak niestety 6 lat później, historia zatoczyła koło. Podczas wyjazdu na Koronę Kielce zginął nasz kibic z Witosa – Dura i to właśnie mecz z Zagłębiem był tym, na którym Blaszok miał żałobę. Na płocie zawisł transparent „Niech te race oświetlą Ci drogę – Dura – Do raju który będzie Twym domem” oraz zapłonęły race w kształcie krzyża. Fani z Lubina, po ogromnej mobilizacji, przyjechali w rekordowe 250 osób i nie prowadzili dopingu przez pierwsze 15 minut (z szacunku do naszej żałoby). Na boisku skończyło się 2:2, ale nasze relacje z piłkarzami były tak fatalne, że Blaszok ubliżał im przez większość spotkania.


W kwietniu 2009 roku pojechaliśmy pierwszy raz na nowy stadion Zagłębia. Niestety termin nam nie sprzyjał, bo graliśmy w środę, ale nie przeszkodziło zrobić to wtedy naszej najlepszej liczby w Lubinie – 274 osób.


Od tamtego czasu nie zmieniło się u nas wiele i utknęliśmy na dobre w pierwszej lidze. Zagłębie zdążyło wejść do Ekstraklasy i wrócić do nas w 2014 roku. Ze względu na zakazy jakie łapaliśmy w tamtych czasach wyjazd do Lubina był wyjazdem rundy, więc ciśnienie i chęć pokazania się była ogromna. Nasz najlepszy wyjazd w historii stał się faktem – pojechało nas równe 1000 osób! Piłkarze polegli 0:1.


Wiosną 2015 roku podejmowaliśmy rozpędzone Zagłębie, które przyjechało w 440 osób, będąc wspierane przez Falubaz Zielona Góra i Zawiszę Bydgoszcz. Blaszok zaprezentował w kierunku piłkarzy transparent: „Te barwy od lat z ambicją kojarzone – przez was grajki wszystko zniszczone”. Jakby tego było – na murawie dostaliśmy aż 0:5! Gole strzelali wtedy nam m.in. Adrian Błąd czy Arkadiusz Woźniak.


Po 10 letniej nieobecności w Lubinie, nikogo nie trzeba było specjalnie namawiać nam wyjazd. Pojechaliśmy w 1005 głów, bijąc swój rekord wyjazdowy sprzed 10 lat. W tej liczbie znalazła się delegacja 26 kibiców Górnika Zabrze i 12 Banika Ostrava.

W marcu 2025 roku zakończyła się przepiękna historia dla wielu pokoleń fanatyków GieKSy. Blaszok po 40 latach zakończył swoją misję. Tym razem zjawiło się 409 kibiców Zagłębia, którzy wykorzystali całą przyznaną pulę i przeszli do historii jako ostatnia kibicowska ekipa zasiadająca jako goście na legendarnej Bukowej.


kamel
8 czerwca 2016 at 15:48
punkt No.3 – i styknie tego kopiowonio,od tego momyntu niech juz nic po nim niy powtorzo.
Pokemon
8 czerwca 2016 at 18:11
Jak chcą to potrafią,a,ze na ogol im się nie chce bo dobrze jest w I lidze,to tak to wlasnie wygląda,jak by grozilo widmo spadku GieKSie to i z Arka by wygrali,brak ambicji i jeszcze raz brak ambicji.INO GieKSa:)
kejta
9 czerwca 2016 at 00:22
Shellu prosze cie skoncz z haslami Tylko ekstraklasa i nie pompuj sie juz od dzisiaj. Z czym ty do tej ekstaklasy chcesz isc? powiedz mi?Jestesmy jeszcze z slabym klubem pod kazdym wzgledem. Kocham Giekse ale jestem realista. Awans jak bedzie sponsor kasa pilkarze kibice stadion i tak mozemy wymieniac w nieskonczonosc. Wspomnisz moje slowa w listopadzie po rundzie jesiennej.
Irishman
9 czerwca 2016 at 10:19
Kejta, UM jednego z najbogatszych miast (przynajmniej w naszym regionie) jakim są Katowic ma awans, a nawet grę w pucharach w planach rozwoju sportowego, no to na co mamy czekać?
Czy Wisła Płock albo Arka Gdynia, które w tym roku awansowały odbiegają od nas tak bardzo?
Poza tym weź pod uwagę co się dzieje, jaką frekwencję mieliśmy na niektórych meczach. Jeśli będziemy nadal tylko I-ligowym średniakiem ludzie będą o nas stopniowo zapominać. Już dziś wielu, nawet tych zawodowo zajmujących się sportem coraz częściej nas pomija. Wiele razy słyszałem, czytałem, że nasz selekcjoner pierwsze kroki stawiał w Wiśle, potem odniósł sukces z awansując Górnikiem. A nikt nie pamięta, że przed pracą w Górniku, dokonał wręcz cudu w Katowicach! Przeczytaj sobie wywiad z Brzęczkiem na FUTBOLFEJS.PL. Prowadzący z nim rozmowę zaczyna: „Karierę rozpoczynał pan w Rakowie, następnie przyszły występy m.in. w Górniku i Lechu, a później udało się przez kilka lat z powodzeniem występować zagranicą”. O nas ani słowa. Dlatego uważam, że hasło, które kiedyś wymyślono – „Ekstraklasa albo śmierć” jest coraz bardziej aktualne. Bo my stopniowo, wolno znikamy z pamięci kibiców. Oczywiście nie upadniemy, nie znikniemy jutro, za rok, ale pomyśl co będzie jeśli za kilka lat dalej będziemy rozgrywać mecze np. z jakimś Druteksem, a wielka piłka będzie w Zabrzy, Gliwicach, Chorzowie… a może nawet w Sosnowcu czy Tychach(???). Pamiętasz takie kluby jak Szombierki Bytom, Gwardia Warszawa, kto o nich dzisiaj pamięta? A pamiętaj, że dziś przez kasę pompowaną w ekstraklasę ta przepaść miedzy tą ligą, a pozostałymi powiększa się znacznie szybciej, niż wtedy, gdy te wspomniane schodziły z piedestału.
Piszesz o sponsorze, a właśnie ogłoszono, że Wisła Płock podpisała umowę sponsorską na 5 mln rocznie. Dlaczego? BO AWANSOWAŁA DO EKSTRAKLASY! Więc kolejność jest odwrotna – awans, a potem sponsor, bo przeciętnym, I-ligowym klubem nikt się dziś nie interesuje!
Jasne, że nikt nie zagwarantuje nam awansu, bo to jest nieprzewidywalny sport. ALE TO POWINIEN BYĆ NASZ NAJWAŻNIEJSZY CEL I TEMU POWINNIŚMY WSZYSTKO PODPORZĄDKOWAĆ. Nawet jak nie awansujemy, to musimy o ten awans co roku bić się do samego końca! Wtedy będziemy mieć rosnące zainteresowanie kibiców, do takiego klubu będą chcieli przychodzić piłkarze chcący awansować do ekstraklasy, i ewentualnie wtedy jest szansa, żeby znalazł się także jakiś sponsor, chcący nam pomóc. Wieczny I-ligowiec nikogo nie przyciągnie gasnącą z roku na rok sławą.
Inaczej… jasne, że nie znikniemy całkiem ale dla takiego klubu jak GKS Katowice pałętanie się gdzieś po niższych ligach, to jest jakby żyć gdzieś na zsyłce, na jakimś Kaukazie, to jest… chyba gorsze niż śmierć.
Kibic2
9 czerwca 2016 at 11:34
Panowie Kejta ma niestety rację nie ma co się nakręcać, że będzie awans. Faktem jest że Shellu sieje propagandę. Momentami nie da się tego czytać (Nie wspomnę o punktacji po meczu czy słynnych plusach i minusach, które stanowią nie lada „atrakcję” dla czytelnika).
@Irishman tak Arka i Wisła odbiegają od nas. Zakładam, że gdyby w ostatnim meczu potrzebowali wygranej do awansu, to lekko byśmy przegrali. Aktualnie nic nie prezentujemy poza nadmuchanym balonem, który zwie się Ekstraklasa. Najgorsze jest to, że ostatnie mecze tradycyjnie przesłoniły faktyczny obraz anemicznej gry z naszej strony. Jeśli chodzi o sponsorów to moim zdaniem sprawa rozbija się o to czy drużyna jest pokazywana w TV (godzina, dzień tygodnia). Patrząc z tej strony to 1 ligę dzieli przepaść.
Samo wejście do extry nie jest gwarantem pozyskania sponsora.
Irishman
9 czerwca 2016 at 13:05
@Kibic2, nie rozumiemy się.
Oczywiście, że Arka i Wisła znacznie odbiegały od nas SPORTOWO w minionym sezonie. Najlepiej pokazał to pierwszy, wiosenny mecz z Arką i nikomu rozsądnie myślącemu nie powinien tego przesłonić nasz ostatni mecz z Wisłą. Nawiasem mówiąc, moim zdaniem złożyło się na to tak słabość sportowa poszczególnych zawodników jak i nieodpowiednia taktyka, obrana przez trenera, który nie dostosował jej do tego jakich zawodników ma do dyspozycji. I nie jest to jakiś zarzut w stosunku do niego, bo on po prostu zastosował schematy taktyczne, którymi chce jesienią walczyć o ekstraklasę, a które przy odpowiednim wzmocnieniu drużyny (A MAM NADZIEJĘ TAK JAK WSZYSCY, ŻE SIĘ SOLIDNIE WZMOCNIMY) mogą okazać się skuteczne.
Natomiast uważam, że pod innymi względami nie odbiegamy tak bardzo od Arki i Wisły, które awansowały więc totalnie nie zgadzam się z @Kejtą, że mamy nie naciskać na awans!!!
I jasne, że sam awans nie będzie gwarancją niczego, bo w życiu pewne są tylko śmierć i podatki ;). Ale weź pod uwagę, jak nasz klub jest dobrze zorganizowany, jak dobrze działa marketing z klubem biznesu, jak dobrze zaczęło od pewnego czasu dobrze funkcjonować szkolenie dzieci i młodzieży, jak świetnie zorganizowani są kibice! Miasto Katowice jest z kolei gwarantem, może bez przesady ale stabilnej sytuacji finansowej. Przecież jakby ci wszyscy ludzie dostali „amunicję” w postaci awansu, to uważam, że wystrzelilibyśmy jak z armaty! Natomiast jeśli tego nie będzie to w końcu to wszystko może paść, bo jesteśmy klubem SPORTOWYM, a nie firmą marketingową, szkółka piłkarską czy organizacją społeczną non-profit.
Na konie proszę skończ już z tą gadką o „propagandzie Shella”. Oczywiście możesz mieć swoje zdanie, swoją ocenę ale zarzucanie akurat jemu czegoś takiego jest moim zdaniem po prostu nieuprawnione i wręcz obraźliwe. Moim zdaniem to akurat jeden z najbardziej rzetelnych, fachowych i obiektywnych („gieksiarskich”) komentatorów. Oczywiście niczego pozostałym nie ujmując.
pzdr
Irishman
9 czerwca 2016 at 13:09
Shellu, tylko wiesz, żebyś chłopie nie osiadł na laurach, po tej mojej „laurce”! 😉 😉 😉
Bartolo
9 czerwca 2016 at 18:56
@Irishman-różnica między nami a Wisłą czy Arką polega na tym,że tamtejsi działacze chcieli(!) awansować,natomiast nasi NIE CHCĄ.I ciężko się spodziewać,że nagle im się zachce.
Jarecki
9 czerwca 2016 at 21:52
Jesusie jak komus nie pasi nie musi tutaj zagladac i czytac co napisal Shellu.
Zostancie z onetem