Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu w Łęcznej
Za nami wyjazd do Łęcznej, więc czas na tradycyjne „Post scriptum”.
- Na wyjazd do Łęcznej wybraliśmy się trzyosobowym składem. Łukasz (live), Ja (relacja meczowa), Madziara (foto), konferencję z domu spisał Fjodor.
- Z Mysłowic ruszyliśmy przed godziną 13:00, mając świadomość, że przez całą drogę ma padać deszcz.
- Chcielibyście widzieć moje zdziwienie, gdy w połowie drogi wycieraczka po stronie kierowcy odleciała przy 130 km/h. Na szczęście plastik, który montuje się do ramienia wycieraczki, został na swoim miejscu i szyba nie została uszkodzona. Oczywiście nie zmienia to faktu, że widoczność zrobiła się zerowa.
- Na nasze szczęście kilka kilometrów dalej była stacja benzynowa, na której udało się dokupić pióro, bo jakby to się stało po zjeździe z A4, to bylibyśmy ugotowani, ponieważ był komunikat, że przez ponad 100 kilometrów nie ma żadnej stacji.
- Po kupnie wycieraczki zaczęły się kolejne schody, ponieważ nie wiedziałem, jak ustawić wycieraczki w pozycji serwisowej, a inaczej nie da się ich wymienić. Wtedy z pomocą przyszedł YouTube.
- Gdy wycieraczka była już zamontowana, przypomniał mi się kawał „Ilu informatyków potrzeba do wkręcenia żarówki” z tą wycieraczką było podobnie. Niby błahostka, a stworzył się problem.
- Do Łęcznej dojechaliśmy z godzinnym zapasem, więc na spokojnie poszliśmy odebrać akredytacje i udaliśmy się na sektor prasowy.
- Chwilę później dojechała Madziara z KKN-em, przekazałem jej kamerę, aby nagrać doping kibiców. Wszystko było w jak najlepszym porządku, aż tu nagle telefon z murawy.
- Okazało się, że kamera leżała za bramką w trzech częściach. Ale nie to było najgorsze. Gdy Magda podchodziła, aby ją pozbierać, jeden z trenerów gospodarzy zapytał „Wszystko z nią dobrze? Bo piłkarz trafił i się przewróciła”. Rozumiem, że mogło się zdarzyć, ale przecież cały czas padał deszcz i mogli jakoś zareagować. Na szczęście nic nie zamokło i udało się ją poskładać.
- W przerwie meczu kolejny telefon od Madziary. Dostała ostrzeżenie od ochroniarza, że jego kierownik powiedział, że jak jeszcze raz podejdzie pod sektor gości, zostanie wyproszona ze stadionu.
- Nie pomagały tłumaczenia, że robi zdjęcia właśnie dla kibiców i na stronę prowadzoną przez kibiców. Argumentem ochrony było, że „to dla pani bezpieczeństwa”
- Dopiero jak w drugiej połowie kierownik ochrony osobiście pofatygował się na murawę i po dłuższej wymianie zdań, pozwolił Magdzie zbliżać się do kiboli z Katowic. Trzeba było lekko pościemniać, ale to już zostawimy dla siebie.
- Po meczu udaliśmy się na salę konferencyjną, gdzie porozmawialiśmy sobie z rzecznikiem prasowym, który wspominał jak w latach 90. był kilkukrotnie na GieKSie, podczas odbywania służby wojskowej na Koszarowej.
- W drodze powrotnej warunki były dużo lepsze i domach zameldowaliśmy się o 1:00 w nocy.
- Dzięki za wyjazd i do następnego.
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa
Kibice Piłka nożna Wideo
Doping GieKSy w Częstochowie
W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.


Toczmek
26 października 2023 at 21:14
Ten rzecznik na ostatnim meczu Misiek też wspominał o swoich wizytach na Bukowej 😀 Wtedy, co nam samochód policja kitrała na ukrytym parkingu i goniliśmy na super stand a’la szaberplac po akredytacje 😀