Piłka nożna
Post scriptum do Polkowic
Kolejny wyjazd za nami, trochę się pośmialiśmy, bo jechaliśmy mocną ekipą. Remis w tym meczu to jak przegrana, ale jeżeli jesteście ciekawi naszej wyjazdowej historii, to zapraszam do lektury.
- Na wyjazd zebraliśmy się dość wcześnie o 15:30 na centrum handlowym przy A4.
- Mocny skład wyjazdowy: ja, Misiek, Grzesiu i Miro.
- Od rana mocno się stresowałem, ponieważ zamuliłem z wysłaniem akredytacji na czas.
- Siedząc bez odpowiedzi, dzwoniłem co godzinkę do klubu z pytaniem o temat, ale trzymali mnie w napięciu grubo.
- W zasadzie do 14:30, kiedy odebrał Pan z marketingu i mówi: „no jaaaaaaa wpuścimy Was przecież, niczym się nie przejmujcie”.
- No ja, ale się przejmowałem, bo ja to zdupczyłem 😀
- Podział obowiązków był taki, że ja zajmowałem się relacją radiową i social media, Misiek tradycyjnie foto i kamerka na kibiców, Grzesiu pisał relację i kręcił kulisy, a Miro pisał relację na żywo i załatwiał wuszty.
- Ta historia z wusztami jest dobra fest.
- Podróż mijała masakrycznie długo przez korki przed Opolem oraz w dalszej części A4.
- Jak to człowiek w podróży, leciała masa głupot, małą zajawkę udało się skomponować do kulis.
- Miałem podczas jazdy konferencje z pracy na zoomie na telefonie, obawiałem się, że szyderczy samochód niesie za sobą duże ryzyko.
- Na szczęście twórcy zabezpieczyli takich jak ja.
- Kamerka wyłączona po minucie, aby nie obciążać zasięgu internetu na trasie, a mikrofon wyciszony, bo reszcie przeszkadzał szum z samochodu. Jak to się mówi, w czepku urodzony.
- Dotarliśmy bez większych problemów na stadion w okolicach godziny 19:00.
- Zrobiliśmy małe tourne po stadionie, wzięliśmy krótki udział w odprawie ochrony i poszliśmy zlokalizować katering stadionowy.
- Oczywiście go nie było i był dopiero w przerwie.
- Więc w przerwie chłopaki szybko ruszyli po coś do przegryzienia.
- To szybko to takie wiecie, i tak trwało, bo musieli obejść cały stadion na około.
- Wrócili po rozpoczęciu drugiej połowy, wiecie z czym?
- 3 wuszty na tacce z pierdzielniętą musztardą.
- No to gospodarze policzyli pieczywo i keczup, nie ma co.
- Za to jednorazowe sztućce to mieli jak z Belvedere, chyba mocniejsze od stalowych!
- Także kawałek drugiej połowy był trudny do komentowania, bo trzeba było sprawnie przeżuwać pokarm.
- Mecz skończył się wynikiem 1-1, a nam pozostało skoczyć na konferencję prasową i w trasę do domu.
- Próbowałem naciągnąć w salce od razu ludzi do wypełniania ankiety z ocenami, ale niestety nikt się nie skusił.
- Ze stadionu wyjechaliśmy w okolicach 22:50 i ruszyliśmy od razu w stronę domu, mając z tyłu głowy stopa na Maka.
- W trasie szybko spisaliśmy konferencję oraz galerię, więc mecz obrobiliśmy szybko i sprawnie.
- Zdecydowaliśmy się na tego Maka za wrocławskimi bramkami.
- I wiecie co? Byliśmy 0:02 i był ku*** zamknięty.
- A na szyldzie dupny napis 24h.
- Banda ch***, nie dajcie się nabrać, bo w necie też piszą, że do 4:00 jest otwarty.
- Czyli po hot-dogu ze stacji i do dom.
- A do dom w okolicach 2:00.
- A w miniaturce woda, bo za dużo suchych żartów w ostatnich materiałach.
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa
Kibice Piłka nożna Wideo
Doping GieKSy w Częstochowie
W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.


Najnowsze komentarze