Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

[PRE SCRIPTUM] Chłodna głowa (?) katowiczan i mobilizacja eks-katowiczan

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Za nami już trzy kolejki ligowe i GKS Katowice osiągnął dotychczas wszystkie możliwe wyniki – wygrał, przegrał i zremisował. W żadnym z tych spotkań katowiczanie nie pokazali nic wielkiego, ale przynajmniej po początkowym koszmarze z Wigrami (i wcześniej z Radomiakiem) kolejne dwa pojedynki były średnio przyzwoite. Nadal nie na tyle, aby był to poziom uprawniający do gry o ekstraklasę. Niektórzy – co bardziej krewcy kibice – już nawołują do zmiany szkoleniowca,inni (w tym my) staramy się zachować spokój i dać się tej drużynie rozkręcić – oczywiście jeśli jest w stanie.

Mecz z Chojniczanką miał trochę dobrych momentów, a przede wszystkim wyśmienity początek. Szybko jednak po uzyskaniu prowadzenia je straciliśmy i mimo pewnej optycznej przewagi – był to mecz na remis i wynik był sprawiedliwy.

W wypowiedziach naszych zawodników i trenera przewijają się tematy przewagi w tym meczu i pecha/braku szczęścia, ale także kwestii ostatniego podania i skuteczności. Co prawda lekko odpływa Paweł Mandrysz na oficjalnej stronie – wręcz w każdej odpowiedzi zrzuca brak trzech punktów na brak szczęścia. Sławomir Duda również wspomina o braku farta przy straconym golu, ale równocześnie przytomnie zauważa, że słupek to też element gry. Grzegorz Goncerz twierdzi już, że po prostu po utracie gola zespół nie grał tego co sobie zakładał.

Trzeba przyznać, że wypowiedzi naszych zawodników w porównaniu do poprzednich spotkań czy ostatniego sezonu są dość sensowne i na tym polu również można dostrzec jakieś ziarnko optymizmu. Jako ciekawostkę przypominamy również „statystyczną” wypowiedź trenera Brzęczka, wedle którego powinniśmy wygrać u siebie z Sosnowcem, skoro przegraliśmy z Wigrami i zremisowaliśmy z Chojnicami.

A co tam słychać w Stomilu? Zespół ma na koncie 1 punkt, ale zdobył ich już cztery razy więcej. Wszystko przez odjęcie trzech oczek za niespełnienie wymogów licencyjnych. Trudno jednoznacznie ocenić formę zawodników z Olsztyna – zarówno pod kątem gry, jak i samych wyników. No po co prawda na początku wygrali z Chrobrym 3:0 i było to bezdyskusyjne, ale potem mieli kanonadę i porażkę 4:5 w Chojnicach. No dobra – ktoś powiedziałby, że to oznaka bardzo dobrej ofensywy, ale też słabiutkiej defensywy. Tylko jak w takim razie wytłumaczyć bezbramkowe remisy w dwóch kolejnych spotkaniach? Stomil takie wyniki zanotował z Ruchem Chorzów i Zagłębiem Sosnowiec. W tym pierwszym meczu – Pucharu Polski – zwycięzcę wyłoniły dopiero rzuty karne. W nich to Stomil szedł łeb w łeb, ale w końcu pomylił się Igor Biedrzycki i nasz rywal pożegnał się z marzeniami o Europie.

– Składam gratulacje na ręce trenera. Ruch Chorzów postawił nam dość trudne warunki, ale mimo tego, że wykonaliśmy w składzie sześć zmian, to zespół dobrze był zorganizowany – nie odstawał w organizacji gry. Ruch przeważał, ale w organizacji gry mój zespół się naprawdę dobrze przedstawiał – mówił po spotkaniu trener Adam Łopatko.

Niestety nie znaleźliśmy skrótu tego spotkania w mediach Stomilu, a Niebieskich reklamować nie chcemy, ale przy okazji przygotowywania tego artykułu wpadł nam taki kąsek 😉 Dzięki Mariusz za miłe słowa 😀 ale i tak słowa uznania należą się dla Grodzickiego, który wręcz z oburzeniem przyjął brak podstawowej wiedzy u Stępińskiego.

Wracając do Stomilu to po 0:0 z Zagłębiem trener wypowiedział się tak.

– Zagraliśmy na zero z tyłu i biorąc pod uwagę ten wysiłek sprzed dwóch dni to jeszcze raz wielki szacunek. Trzeba z godnością przyjąć ten punkt i dalej pracować, realizować cele, które sobie postawiliśmy i krok po kroku iść do przodu – powiedział natomiast szkoleniowiec po meczu z Zagłębiem Sosnowiec.

Oto skrót tego spotkania:

Widać więc, że nie rozdzierają szat w Olsztynie z powodu dwóch wyników 0:0, a z wypowiedzi trenera trochę bije pewność siebie.

Po meczu z Zagłębiem, a przed pojedynkiem z GieKSą wypowiedział się także nasz zawodnik z poprzedniego sezonu – Tomasz Zahorski. Zapytany o to, czy mecz z GKS będzie dla niego szczególny powiedział:

– Tak, na pewno. Fajnie, lubię takie mecze, bo to dodatkowa mobilizacja, dodatkowy smaczek. Sam ten mecz wyzwala pokłady pozytywnej energii. Mam tylko nadzieje, że będzie mi dane zagrać w trochę większym wymiarze czasu. Chciałbym poszukać swojej bramki w takim meczu, bo byłoby to dla mnie szczególne.

W zespole Stomilu oprócz Zahorskiego są jeszcze dwaj piłkarze, którzy kiedyś bronili barw GKS. Dla Jarosława Ratajczaka był to epizod, bo zagrał zaledwie pół meczu z Wartą Poznań. Rafał Kujawa rozegrał w GKS 34 mecze i strzelił 3 gole. W podobnej ilości spotkań – 37 – dla olsztynian strzelił goli 12. Widać więc, że mazurskie powietrze mu służy. Dla porządku dodajmy, że wspomniany Zahorski w GieKSie miał na koncie 9 występów i 2 trafienia, ale minutowo nie wyszło tego za wiele, bo z reguły wchodził z ławki.

Szykuje się nam bardzo ciekawy mecz, w którym trudno wskazać faworyta. W poprzednich sezonach wiodło nam się na obiekcie Stomilu średnio, ale nie udało się wygrać. Jak na razie GKS punktuje głównie na wyjeździe, więc przynajmniej na najbliższą kolejkę niech ten trend zostanie utrzymany. Tak naprawdę i gra GKS jest wielką niewiadomą. Od dwóch meczów nie zagraliśmy słabego meczu, a to już plus. Inna sprawa, że nie były to mecze wybitne i tak jak napisaliśmy wcześniej – poziom musi pójść w górę.

Cieszy mobilizacja kibiców na to spotkanie. A przed piłkarzami ciekawe zadanie – wygrać w Olsztynie, a tym samym zaostrzyć nam apetyty przed arcyciekawym pojedynkiem z Zagłębiem Sosnowiec w środę.


9 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

9 komentarzy

  1. Avatar photo

    Irishman

    18 sierpnia 2016 at 10:55

    Szczęście w fusbalu to mogą mieć bajtle na placu, którzy biegają za piłką i faktycznie jak w nią kopną to jest pół na pół – albo trafią albo nie. Od zawodowych piłkarzy wymagamy czegoś więcej.

    Po drugie, nie ma sensu na razie wyciągać jakichś głębszych wniosków z pierwszych meczów, tym bardziej w I lidze. Piłkarze są (niestety!) w nich trochę jak te wspomniane bajtle z placu ale już po tej 3-ciej kolejce zaczyna się wszystko układać. Na szczęście w GieKSie jakby się trochę zaczynało ruszać w dobrym kierunku. Więc teraz nie ma sensu gadać o zmianie trenera tylko trzeba oczekiwać potwierdzenie tej „dobrej zmiany” 😉 w kolejnych meczach.

    PS.
    nieźle się uśmiałem z tego „Blaszoka na Cichej”. Hit Panowie, normalnie HIT!!! 🙂 🙂 🙂

  2. Avatar photo

    kibic

    18 sierpnia 2016 at 12:41

    Do Irishman przes tekie wpisy jak twój mamy taką drużynę jaką mamy spowodu realnej krytyki. Podsumojmy 2 szpile u siebie 1 punkt 5 straty może ich zabraknąć na koniec sezonu na plus szczęśliwe zwycięstwo na wyjeździe ale okryte porażką w Pucharze Polski polski wiec wychodzi na zero do tego luki w składzie brak napastnika i to od dłuższego czasu brak zmienNika w pomocy za Pozmanczyka głupotą było pozbycie się Burkharda ale oni tego w klubie nie widzą bo chcą zbudować skład na oszczędnościach a tak się nie da i ciągle osłabiają sportowo drużynę i na koniec wstyd patrzeć na pusty blaszak ale ludzie maja dość oglądania kopaniny i grania z wiochami a do tego cwaniactwo paru kolesi sektora B.C i zwada ze starą gwardia sektora A tylko ci starzy stali na tym sektorze i walczyli za nasz klub w tedy kiedy ich jeszcze nie było na świecie tylko oni pamiętają mocną drużynę i dlatego kretykuja grajkow bo wreszcie muszą nastąpić zmiany bo nasze miejsce jest w ekstraklasie

  3. Avatar photo

    Łukasz

    18 sierpnia 2016 at 13:47

    Do kibic: Nie Pozmanczyk tylko Foszmańczyk ;)Jest poczatek sezonu wyglada to lepiej niż z wigrami 😉 a co dalej pokaza nastepne 3 kolejki..

  4. Avatar photo

    Irishman

    19 sierpnia 2016 at 03:55

    @kibic, no to jak tego awansu nie będzie to się chyba pochlastam, bo to przez moje wpisy w komentarzach… 😉 😉 😉

    Jasne, że bardzo chciałbym, abyśmy zbudowali i zgrali porządną drużynę już wiosna, o czym nieraz pisałem m.in. na forum.
    No ale jak się nie dało tego zrobić wcześniej to trzeba to zrobić teraz. Na szczęście są jakieś symptomy poprawy i najbliższe mecze pokażą na ile trwałe. Mo i także na szczęście nie ma póki co takiego lidera jak kiedyś Nieciecza czy Lubin, który już miałby wyraźna przewagę nad resztą. No więc nie panikuj, tylko zapieprzaj na Bukowa pomóc dopingiem piłkarzom, bo jeszcze wszystko jest możliwe.

    PS.
    Nie wiem czym Cię tak przekonał do siebie Burkhardt? Tymi 2 czy 3 dobrymi meczami w sezonie?

    PS.PS.
    Kibice niech swoje problemy załatwiają w swoim gronie. Na forum publicznym na pewno tego nie załatwią.

  5. Avatar photo

    kibic

    19 sierpnia 2016 at 12:59

    Ciekawe gdzie wy widzicie poprawę gry ale niech wam będzie przekonamy się przy najbliższych 2 meczach i jak to będzie wyglądać i jeśli strata 5 punktów na naszym stadionie nic nie znaczy to ok ja uważam inaczej i ze może ich zabraknąć na koniec sezonu, szkoda że nie zauważacie fatalnej gry stoperow aż dziw że tak doświadczeni zawodnicy je popełniają ale to jeszcze nie problem bo większym jest brak typowego napastnika i jeśli przejdzie w tym okienku transferowym to będzie kłopot a raczej ciągle jest ale w klubie nikt tego nie widzi i na koniec to prawda że zwada między kibicami musi się skończyć tylko stara gwardia twierdzi ze albo sektor A bo tam są od zawsze albo powoli trzeba dać się spokój i kibicować przed telewizorem jeśli w klubie mają w dupie kibiców szczegulnie tych co mówią otwarcie jak jest i nie przeniesa na nową trybune

  6. Avatar photo

    Mecza

    19 sierpnia 2016 at 20:47

    @Irishman, Bury? Jaka jest alternatywa gdy Foszmańczyk kontuzję złapie? Do tego on zacznie słabiej grać jeśli GKS będzie w środku stawki, bo po co i z kim poklepać? Do tego brak konkurencji.Z Burym było tak samo. Zachwyty nad Burym po pierwszych meczach, wreszcie prawdziwy grajek w miejsce Pitrego (gdzie jest dzisiaj Pitry, gdzie Bury – nie wina Burego a sztabu szkoleniowego GKS) W ogóle dlaczego oczekujecie od piłkarza który trafia do GKS od razu gry na swoim poziomie? Nie piszę wysokiego, wyższego poziomu, ale po prostu swojego poziomu. To by wystarczyło gdyby grali to co w innych klubach. Dużo przykładów. To się nawet w FM nie zdarza. Potrzebna jest półroczna aklimatyzacja a dopiero później granie jeśli wcześniej nie zostało się psychicznie spalonym. Ktoś napisze że to zawodowcy ale tak jest na całym świecie i to na bardzo wysokim poziomie gdzie życie codzienne organizuje sztab ludzi. W GKS odwróciły się proporcje, dajemy radę organizacyjnie i finansowo w tej lidze ale sportowo u nas jest okręgówka i winy trzeba szukać u Cygana, dalej sztab szkoleniowy, ktoś ich zatrudnił. Z perspektywy czasu sądzę że Furtok jako prezes miał super intuicję sportową że zatrudniał odpowiednie osoby, brakowało tylko normalności organizacyjnej spowodowanej finansami. Pewnie gdyby został na stanowisku bylibyśmy już w ekstraklasie, no może pod warunkiem że ktoś by pilnował finansów.

  7. Avatar photo

    potf

    20 sierpnia 2016 at 01:15

    „W podobnej ilości spotkań – 37 – dla olsztynian strzelił goli 12. Widać więc, że mazurskie powietrze mu służy.”

    Dla porządku. Olsztyn to Warmia, nie Mazury. Pozdrawiam.

  8. Avatar photo

    Irishman

    20 sierpnia 2016 at 13:38

    @Mecza, no jasne, że się zdarza jakiś piłkarz potrzebuje pół roku aklimatyzacji ale, że to jest reguła to się już nie zgadzam.
    Aczkolwiek faktycznie, tez uważam, że jak się chce na poważnie osiągnąć coś z drużyna, to się ją do tego przygotowuje pół roku wcześniej. A my zimowe okienko transferowe przespaliśmy… sory, podobno się nie dało nic zrobić :/

    @Kibic, no to ja widocznie jestem starszy niż „stara gwardia” bo dla mnie liczy się, że idę na mecz mojej ukochanej GieKSy, a nie nie to w którym miejscu na Bukowej siedzę.

  9. Avatar photo

    Mecza

    20 sierpnia 2016 at 16:49

    @Irishman, nie można było obecnych transferów przeprowadzić zimą bo to by się wiązało z wydanie gotówki, latem za darmo.

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna kobiet

Trzy punkty z Dolnego Śląska

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.

W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.

Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak  wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.

Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.

Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.

Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław:
Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie,  bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a  dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.

W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.

Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.

Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum do meczu z Motorem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mecz z Motorem to już historia. Historia bardzo szczęśliwa dla nas, bo trzybramkowe zwycięstwo na wyjeździe nie zdarza się codziennie. Z początkiem nowego tygodnia wracamy jeszcze raz do piątkowych wydarzeń, ale za chwilę czekają nas kolejne wyzwania. Maraton z trzech meczów w ciągu tygodnia. Pierwszym akordem będzie spotkanie z Koroną Kielce. Wszyscy na Nową Bukową!

1. Wyjazd do Lublina był jednym z najdalszych w tej rundzie. Potem będziemy jeszcze mieli Białystok, a ponadto już niedalekie delegacje – do Łodzi, Niecieczy i Częstochowy.

2. Te piątki nam serwują niezwykle często. Dodatkowo mecz o osiemnastej wymagał wyjechania rano, choć nie jakoś bardzo wcześnie rano. Z Katowic wyjechaliśmy o 11.

3. Pojechaliśmy w czwórkę – ja, Misiek, Kazik i Mariusz, z którym nieraz jeździmy na wyjazdy i świadczymy sobie wzajemnie „samochodowe” przysługi. Przed nami było nieco ponad 4 godziny drogi.

4. Trasa przebiegała sprawnie. Było pochmurno, choć jeszcze nie deszczowo. Na to musieliśmy poczekać.

5. Wkrótce po odbiciu z autostrady udaliśmy się do Maka w Sokołowie Małopolskim. Mieliśmy co prawda w planie posilenie się już w Lublinie, ale chcieliśmy szybciej wziąć coś na ząb, bo Misiek nie jadł śniadania, a skoro tak – wykorzystaliśmy sytuację, by zaspokoić łakomstwo. Symbolicznie.

6. W Lublinie byliśmy około 15.30. Mogliśmy podziwiać tak nieczęste w Polsce trolejbusy. Znamy je doskonale z Tychów, ale naprawdę niewiele jest miejsc, w których one jeżdżą. Z pamięci kojarzę Grudziądz, ale mogę się mylić.

7. Z polecenia pojechaliśmy do „Bistro przy peronie”, czyli jak sama nazwa wskazuje jadłodajni przy dworcu i jednocześnie bardzo niedaleko stadionu. Tutaj czekał nas właściwy posiłek.

8. Chłopaki wzięli różnie – rybę, kurczak, schaboszczak… Ja zdecydowałem się na Zapiekaperon, czy coś takiego. Na zdjęciu ładnie wyglądało, smakowało nieźle, ale bez szału. Natomiast frytki od Miśka choć mrożone, były idealnie zrobione – co rzadko się zdarza w knajpach, więc nie omieszkałem mu kilku zwędzić.

9. Łakomstwo skutkowało tym, że wzięliśmy także zupę. Co prawda w menu było napisane, że szparagowa, ale przytomnie zapytałem pani sprzedającej, czy to rzeczywiście szparagowa czy z fasolki szparagowej. Istotnie to drugie.

10. No i na koniec byliśmy już pełni. Dobrze, że stadion był niedaleko. Wkrótce zaczęliśmy kierować się ku obiektowi Motoru.

Nie wiem, czy to nasza pamięć zawiodła, ale jakoś chyba w innym miejscu niż ostatnio były do odebrania akredytacje. Dlatego najpierw musieliśmy zaparkować samochód z jednej strony stadionu, potem go obejść (stadion, nie samochód – nie jesteśmy jeszcze tak szaleni, żeby obchodzić samochody) i wrócić do wejścia dla mediów. Przechodząc m.in. obok efektownego muralu.

11. Zazwyczaj to jest tak, że parkujemy/wjeżdżamy i już z tobołami odbieramy akredytacje. Teraz zrobiliśmy sobie trochę wycieczek. W końcu jednak odebraliśmy wejściówki.

12. Przed stadionem stały gęsiego autokary Motoru i GieKSy. Potem nasz autokar widzieliśmy jeszcze raz, w zupełnie innym miejscu.

13. Wkrótce już znaną drogą udałem się na chwilę na salę konferencyjną, gdzie pogadałem chwilę z miejscowym dziennikarzem. Potwierdzał, że pod Mateuszem Stolarskim jest gorący stołek. Dla obu klubów było to niezwykle ważne spotkanie. Kazik w tym czasie wypuścił drona i zrobił efektowne ujęcia.

14. Po zrobieniu herbaty poszedłem już na prasówkę. Zawsze lubię być zarówno na stadionie, jak i na sektorze prasowym odpowiednio wcześniej. Można się usadowić, zająć dobre miejsce i też obejrzeć jeszcze niezapełniony stadion. Jeszcze przy lekkim świetle dziennym, choć już z jupiterami.

15. Na obiekcie był pewien relikt kilkuletniej przeszłości. Otóż przy wejściu na prasówkę znajdowały się dwie kartki z hasłem do WiFi. Problem jednak polegał na tym, że jedna z nich to była kartka z… finału Pucharu Polski 2021. Ciekawe to, czy tam nikt nigdy z klubu się nie zapuścił, by ją zdjąć? A może to po prostu pamiątka?


16. Miejsca prasowe są kompletnie oddzielone od reszty. Ciekawe jest to miejsce na stadionie Motoru. Posadzka z płyt chodnikowych, ogólnie stan niemal surowy, ale przejścia wygodne. Najbardziej rozśmieszają mnie numerowane krzesełka na kółkach, których jest mniej niż stolików. Tym bardziej, trzeba wcześniej zająć.

17. Ja wybrałem miejsce nieopodal komentatorów Canal Plus, których jeszcze nie było na stanowisku. Dlatego też mogłem podejrzeć i podsłuchać na żywo wywiady z trenerami. Zawsze są one nagrywane ponad godzinę przed meczem i puszczane z odtworzenia we „Wstępie do meczu”. Tutaj już doskonale wiedziałem od razu, jakie mają nastawienie obaj szkoleniowcy.

18. Zasiadłem do swojego stanowiska. Do wyboru są dwa rzędy, jeden ze sztywnymi stolikami, drugi z rozkładanymi. Minus tych pierwszych jest taki, że są w rzędzie dolnym i mają przed sobą szybkę z pleksi. To zawsze daje takie wrażenie odgrodzenia od boiska i pewnej nienaturalności. Zająłem więc miejsce na górze.

19. Blat w porządku, minimalnie pochylony, ale nie na tyle, żeby zsuwały się rzeczy, tak jak na niektórych stadionach. Miejsca wystarczająco, kontakty są, widoczność znakomita. Nie pozostawało nic, jak czekać na rozpoczęcie spotkania.

20. Kibice powoli zaczęli się schodzić, piłkarze mieli rozgrzewkę. Pod jej koniec spiker wyczytywał składy, a w międzyczasie Arkadiusz Najemski, obrońca Motoru, został uhonorowany pamiątkową tablicą za setny mecz w Motorze. Problem w tym, że nic sobie z tego nie robił tenże spiker i czytał dalej zestawienia, więc sporo osób pewnie nie zauważyło, że taka ceremonia ma miejsce.

21. A potem mieliśmy już granie. Powiedziałbym, że przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy GKS od początku atakował, gdyby to była prawda. Znamy ten schemat choćby z meczów z Legią czy Cracovią. Problem był taki, że przewaga nie była udokumentowana bramką. Tutaj była – i to dwoma trafieniami. Kibice obu drużyn od początku oglądali bardzo ciekawy mecz.

22. Co do pierwszej bramki GKS, to boisko w Lublinie najwyraźniej służy Bojrsze Galanowi. Zawodnik praktycznie nie strzela goli, ale na stadionie Motoru trafił już drugi raz. Tak to bywa w piłce.

23. Adam Zrelak strzelił bramkę ręką. Na szczęście nie swoją, więc to nie była boska ręka Jasia Furtoka. Dopomógł jednak wspomniany Arek Najemski. Tak więc, gratulacje Arek! I jeszcze raz dzięki!

24. Nadal jednak musieliśmy być czujni, bo przecież w poprzednim sezonie też w dziewiątej minucie prowadziliśmy, a to jednak Motor wygrał 3:2. Tu mieliśmy dwubramkowe prowadzenie, ale dalecy byliśmy od przypisywania sobie trzech punktów, bo… to jest GieKSa, która zawsze potrafi spłatać figla.

25. No i spłatała. Łatwo dała sobie wbić dwie bramki, bo już nie było więcej miejsca, żeby się cofnąć na boisku (dalej były już tylko trybuny). Z dobrego prowadzenia zrobił się remis, a w zamieszaniu Motor był bliski trzeciej bramki.

26. Nie jestem w stu procentach przekonany, że to Czubak strzelił pierwszego gola. Sam zawodnik mówił, że raczej nie dotknął piłki. Powtórki są bardzo mylące, bo na niektórych jest wrażenie, że dotknął, na innych całkowicie nie. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze z linijką sprawdzi. Ja bym zaliczył bramkę Wolskiemu.

27. Na szczęście Łabojce przepaliły się styki i sfaulował Zrelaka przy linii autowej. Choć eksperci stwierdzają, że druga żółta kartka nie była potrzebna. Bez przesady. Czyste i zasłużone żółtko. To zawodnik powinien uważać, a nie liczyć na litość sędziego.

28. Swoją drogą zaledwie dwie sekundy były potrzebne, by Marten Kuusk po swoim wejściu odmienił losy meczu. To właśnie po zmianie, w której zastąpił Czerwińskiego, Estończyk wykonywał aut do Słowaka i nastąpił ten faul.

29. Druga połowa to był już koncert GieKSy. Nasze armaty na dobre się odblokowały. Zrelak strzelił już gola nogą, a nie ręką rywala i katowiczanie szybko znów byli na prowadzeniu. To drugie trafienie Słowaka w tym sezonie.

30. A potem show dał Ilja Szkurin. Białorusin strzelił swoje pierwsze dwie bramki w lidze dla GKS, a w sumie ma już trzy trafienia, bo przecież zdobył gola także w Pucharze Polski. Jaka szkoda, że nie wykorzystał tej sytuacji sam na sam, bo drugi hat-trick zawodnika GKS w tym sezonie to byłoby coś.

31. Hat-trick asyst mógł mieć Bartosz Nowak, ale dwie właśnie były prawowite, a trzecia (pierwsza w kolejności) to była ta przy drugim golu GKS w tym meczu. Bramka była samobójcza, więc asysty nie ma.

32. Z czasem nie było już zagrożenia, że GieKSie może coś się stać. Dużo wnieśli zmiennicy, jak wspomniany Ilja, a także Sebastian Milewski czy Marcel Wędrychowski.

33. Tym samym GKS zdobył pięć goli na wyjeździe pierwszy raz od ubiegłorocznego meczu z Puszczą. Kibice natomiast zwracają uwagę, że ostatni mecz z kibicami, w którym zespół zdobył pięć bramek w delegacji to spotkanie sprzed… 20 lat, kiedy GieKSa wygrała w czwartej lidze z Czarnymi Sosnowiec 5:2. Wówczas hat-tricka zaliczył Sebastian Gielza.

34. W końcu mieliśmy odrobinę radości. Po meczu oczywiście nagrałem swoją nagrywkę, a z racji tego, że byliśmy – jak wspomniałem – nieopodal komentatorów, zaprosiłem Tomasza Wieszczyckiego do wywiadu. Były reprezentant Polski zgodził się i przeprowadziliśmy sympatyczną, krótką rozmowę. Wieszczu zapowiedział, że za tydzień będzie na meczu z Koroną.

35. Mecz skomentował także Tomasz Witas, który zadebiutował w tej roli w Canal Plus. Wyszło mu całkiem dobrze, słyszałem jego emocje na żywo, a potem przewijając sobie mecz mogłem stwierdzić, że dał radę. Może to będzie szczęśliwy komentator dla GieKSy?

36. A co do Wieszcza, to trzeba powiedzieć, że w poprzednim sezonie pamiętam, że komentował mecz z Puszczą u siebie (3:1), a w obecnym z Wisłą w Płocku (1:1). Więc też całkiem nieźle.

37. Potem oczywiście udałem się na konferencję prasową. Jak zwykle zadawałem pytania trenerowi Górakowi, ale przy pierwszym z nich tak się zamotałem, że musiałem gdzieś odkręcić, żeby w gruncie rzeczy powiedzieć, o co mi chodzi 😉

38. Mateusz Stolarski natomiast wyglądał jak cień człowieka. Taka piłkarska depresja. Mieliśmy to kiedyś w GieKSie, tak w swoim czasie wyglądał Piotr Mandrysz, a będąc uczciwym, takie wrażenie w pewnym momencie sprawiał także Rafał Górak – w czasach okrzyków o walizkach i fatalnych wyników. Trener też się na szczęście odkręcił z tej sytuacji i to dawna sprawa.

39. Ciężki czas przeżywa jednak trener Motoru. Próbował odpowiadać, ale widać było wielki żal – niewypowiedziany całkowicie żal tak naprawdę do zawodników. Szkoleniowiec chyba też wie, że prezesi różnie lubią reagować. A Zbigniew Jakubas przecież chciał pucharów…

40. GieKSa wygrywając 5:2 wyprzedziła Motor w tabeli. Brawo!

41. Po konferencji zostaliśmy jeszcze jakiś czas na sali. I znów muszę to powiedzieć. My naprawdę po 19 latach w pierwszej lidze mamy dużo pokory, nawet jeśli chodzi o ludzi zajmujących się mediami. Przy jednym stoliku siedzieli sobie ludzie z oficjalnej strony klubu, przy innym my. I u wszystkich pełen spokój, oczywiście że dobre humory, ale nie ma tego cwaniakowania, co w innych klubach, tego śmieszkowania i kumatości, tak żeby cały Lublin słyszał. Lubię to u nas. Nie robimy z siebie nie wiadomo jakich gwiazd. Za dużo wszyscy w Katowicach przeszliśmy.

42. Wkrótce udaliśmy się do samochodu, by wrócić do Katowic. Czekało nas kolejne ponad cztery godziny drogi. Pogoda była kiepska, padało lub siąpiło niemal cały czas.

43. W Brzesku jeszcze wstąpiliśmy na kurczaki z KFC, bo byliśmy po wielu godzinach już głodni – a było już po północy. To była jedyna dostępna strawa o tej porze. Od razu przypomnieliśmy sobie, że już niedługo mecz z Piastem.

44. Dla mnie to był piąty mecz w Lublinie, z czego drugi na nowym stadionie. Bilans jest bardzo zadowalający – zobaczyłem trzy zwycięstwa, jeden remis i jedną porażkę. W tych spotkaniach widziałem także aż jedenaście bramek GieKSy.

45. Na powrocie jeszcze mijaliśmy autokar GieKSy. To zdecydowanie stały fragment gry podczas powrotów z wyjazdów.

46. W Katowicach byliśmy około drugiej w nocy. W końcu, w szóstym meczu w delegacji zdobyliśmy trzy punkty!

47. Do zobaczenia w sobotę na Koronie!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga