Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Przegląd doniesień mass mediów po meczu z Widzewem: Duże emocje i remis na szczycie II ligi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mass mediów na temat wczorajszego meczu GKS Katowice – Widzew Łódź 1:1 (1:0).

 

sportdziennik.com – GieKSa – Widzew 1:1. Duże emocje i remis na szczycie II ligi

Bardzo emocjonujący mecz o wielkiej stawce zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów. Na trzy kolejki przed końcem sezonu GieKSa pozostała w strefie premiowanej nie bezpośrednim awansem do I ligi, a barażem. W najbliższym tygodniu czekają ją dwa trudne wyjazdy.

Nie było w ten weekend na polskich boiskach ważniejszego meczu. Konfrontacja dwóch największych drugoligowych firm miała zadecydować, kto na trzy kolejki przed końcem sezonu znajdzie się w strefie premiowanej awansem, a komu przed oczami stanie coraz realniejsza perspektywa barażu, grożącego tym, że sezon zostanie stracony.

Mimo obostrzeń i ograniczonej frekwencji przy Bukowej odczuwalna była atmosfera piłkarskiego święta, a już na kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem wokół stadionu mieniły się żółte koszulki, do których zakładania mobilizowali się wzajemnie kibice.

[…] Na ustach kibiców po pierwszej połowie znalazł się jednak nie Pavlas, a drugi ze skrzydłowych. Szymon Kiebzak, najlepszy asystent w szeregach GieKSy, w 29. minucie wprawił Bukową w euforię. Uderzył z linii pola karnego, a piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki.

[…] W pierwszej połowie ekipa Rafała Góraka wykorzystała, co miała. Z gry na pewno nie ustępowała łodzianom, ale gdy przychodziło co do czego, to oni byli pod bramką groźniejsi.

[…] GKS nie grał jakiegoś wielkiego meczu, ale mogło podobać się to, jak mocno jest pod prądem, jak bardzo nie było dla niego straconych piłek. To powodowało, że momentami iskrzyło. Na początku II połowy żółtą kartkę ujrzał nawet trener Górak.

W porównaniu do pierwszej odsłony nie zmieniło się to, jak niebezpieczni byli łodzianie przy dośrodkowaniach ze stojącej piłki. W 56. minucie z kornera zacentrował Kosakiewicz, a piłkę do siatki wpakował głową Tanżyna, dokonując tego, co nie udało mu się w I połowie. Już wtedy uprzedził Mrozka, który na przedpolu nie zdołał sięgnąć piłki. Drugie takie wyjście okazało się boleśniejsze.

[…] Katowiczanom wyrównanie nie podcięło skrzydeł. Próbowali, mogli odzyskać prowadzenie, gdy nieznacznie – oczywiście po stałym fragmencie – spudłował Jędrych. Łodzianie odpowiedzieli próbami z dystansu Gutowskiego, Możdżenia czy Radwańskiego.

Im bliżej było końcowego gwizdka, tym bardziej na murawie robiło się nerwowo. Momentami jakby gubił się sędzia, szafujący kolejnymi żółtymi kartkami. W 82. minucie niezmordowany Kiebzak, rozgrywający najlepsze w tym roku spotkanie, wyłożył piłkę Stefanowiczowi. Jego strzał zablokował Rudol (katowiczanie reklamowali zagranie ręką), a próbę dobitki Marcina Urynowicza w ostatniej chwili udaremnił Wojciech Pawłowski.

W 84. minucie Widzew miał piłkę meczową. Po podaniu Radwańskiego sam na sam z Mrozkiem wyszedł Robak, ale strzelił lewą nogą obok bramki! Emocji było pod dostatkiem. Trybuny poderwały się w 89. minucie, gdy Pawłowski odbił piłkę po próbie Urynowicza – i to by było na tyle.

W tabeli status quo, a walka o awans trwa.

 

weszlo.com –Status quo w II lidze zachowany. GKS na remis z Widzewem

Remis w przypadku takich meczów określa się zazwyczaj mianem: dwóch rannych zamiast jednego zabitego. To jest po części prawda, bo ani katowiczanie, ani łodzianie, płakać nad jednym punktem raczej nie będą. Zarazem jedni i drudzy mogą sobie pluć w brodę, bo trzy punkty i o wiele mocniejsza sytuacja w tabeli była na wyciągnięcie ręki. Mecz GKS-u z Widzewem może nie olśnił jakością, ale na brak emocji do ostatnich sekund nie można było narzekać.

[…] GKS grał trochę tak, jakby chciał dać się Widzewowi wyszumieć – widać było w tym trochę wyrachowania. I chyba się opłaciło. Czyhali na błąd, a defensywa RTS-u nie należy, delikatnie mówiąc, do tych bezbłędnych.

W końcu stało się: banalna strata na środku boiska, piłkę znakomicie wyłuskuje Błąd. Rudol próbuje faulu taktycznego, byleby tylko zatrzymać zawodnika GKS-u. I to nie wystarcza, piłka trafia do Kiebzaka. Znowu obrońcy Widzewa zbyt statycznie, Kiebzak ma czas i miejsce by uderzyć – trzeba mu oddać, że strzał świetny, mierzony, choć oddany gdzieś z linii szesnastki. Pawłowski nie miał najmniejszych szans.

[…] GKS grał po zmianie stron to, co przyniosło mu prowadzenie. Nie zamierzał szczególnie szarżować, raczej wolał pozwolić, by Widzew męczył się z atakiem pozycyjnym, a nuż gdzieś pojawi się szansa na kolejną kontrę. To, trzeba przyznać, przez dziesięć minut sprawdzało się katowiczanom bardzo dobrze. Ale potem przyszedł kolejny stały fragment gry, które Widzew bił dobrze. Wrzuca Kosakiewicz z rzutu rożnego, Mrozek wychodzi źle – Tanżyna pewnie do siatki. 1:1.

Nie powiemy, że od tej pory zaczęła się regularna strzelanina – były momenty przestojów. Natomiast zarówno GKS jak i Widzew mogą sobie wyrzucać stuprocentowe okazje. W GKS-ie bohaterem mógł być Urynowicz, który dwa razy miał czystą sytuację strzelecką, ale dobrze dysponowany był dziś Pawłowski. Blisko gola był też Januszewski, a strzał Stefanowicza świetnie zatrzymał Rudol. W Widzewie najlepsze sytuacje zmarnował Robak – raz uderzał po wrzutce głową, gdzie wygrał walkę o pozycję, ale uderzył prosto w Mrozka. Druga szansa to już marzenie – kapitan Widzewa wychodzi sam na sam po podaniu Radwańskiego, a jednak nawet nie trafia w światło bramki. Robak walczył dzisiaj mocno, nawet na własnej połowie notował udane wślizgi, ale celownik zdecydowanie rozregulowany.

Do ostatnich sekund, w doliczonym czasie, obie strony szukały szansy. Dla GKS-u to drugi trudny mecz, który kończą z punktami. Kto wie, może mogą mieć nawet pretensje do arbitra Lizaka za niektóre dzisiejsze decyzje, choć to trzeba by dokładnie przeanalizować.

 

interia.pl – GKS Katowice – Widzew Łódź 1-1 w hicie 2. Ligi

GKS Katowice miał szansę wyprzedzić Widzew Łódź i zająć okupowane przez niego drugie miejsce, dające bezpośredni awans na zaplecze PKO Ekstraklasy, ale mimo prowadzenia tylko zremisował z zespołem naszpikowanym gwiazdami Ekstraklasy.

 

se.pl – GKS Katowice nie zepchnął Widzewa Łódź do strefy barażowej! Remis na Śląsku

W absolutnym hicie 31. kolejki 2. Ligi, GKS Katowice zremisował na własnym stadionie 1:1 z Widzewem Łódź. Dzięki takiemu obrotowi spraw, na trzy serie gier przed końcem zmagań łodzianie utrzymali pozycję wicelidera tabeli, która oznacza bezpośredni awans na zapleczy PKO Ekstraklasy. Wciąż są więc w tej kwestii zależni tylko od siebie.

 

infokatowice.pl – Remis w meczu na szczycie

GieKSa zagrała najlepszy mecz w tym roku, ale tylko zremisowała z Widzewem Łódź 1:1.

W wyjściowym składzie GieKSy zobaczyliśmy Pavlasa, który zastąpił pauzującego za kartki Woźniaka. Katowiczanie przez całe pierwsze 45 min. grali z dużą determinacją i walczyli o każdy centymetr murawy. Choć ich gra mogła się podobać, długo jednak nie potrafili stworzyć zagrożenia po łódzką bramką. Widzew rzadziej przedzierał się pod pole karne GieKSy, jego akcje były jednak znacznie groźniejsze. Goście mogli objąć prowadzenie już w 10 min., kiedy Mrozek podczas dośrodkowania minął się z futbolówką. Na szczęście jednak piłka uderzona przez jednego z zawodników przeleciała minimalnie obok słupka. Kilkadziesiąt sekund później dał o sobie znać Robak, którego strzał głową o centymetry minął katowicką bramkę. W 29 min. było już jednak 1:0 dla gospodarzy. Kontrę wyprowadził Błąd, który został sfaulowany przed polem karnym. Sędzia nie przerwał jednak akcji, bo do piłki dopadł Kiebzak, który wbiegł w szesnastkę gości i strzelił precyzyjnie, tuż obok słupka. Od tego momentu przyjezdni ruszyli do ataku, ale ani Robak, ani Ojamaa nie byli w stanie zaskoczyć Mrozka.

Drugą połowę Trójkolorowi rozpoczęli cofnięci, licząc na kontrataki, a łodzianie atakowali dążąc do wyrównania. Ta sztuka udała im się już w 57 min., kiedy po raz kolejny w ostatnich meczach błąd popełnił Mrozek, który po rzucie rożnym minął się z piłką, a Tanżyna nie miał żadnych problemów ze skierowaniem jej głową do siatki. Chwilę później goście powinni prowadzić, gdy po kolejnym dośrodkowaniu przy biernej postawie obrońców piłkę głową z bliskiej odległości uderzył Robak, ale trafił prosto w bramkarza. Gra GKS-u w tym fragmencie nie wyglądała dobrze, na szczęście Widzew nie był w stanie tego wykorzystać. Końcówka spotkania była pełna emocji. GieKSa dwukrotnie była blisko przechylenia losów meczu na swoją korzyść. Najpierw Pawłowskiego mógł zaskoczyć Stefanowicz, ale jego strzał odbił obrońca, a dobitka Urynowicza trafiła w golkipera. W 88 min. z woleja uderzył ponownie Urynowicz, ale Pawłowski popisał się dobrą interwencją. Widzew także miał okazję do zadania decydującego ciosu. W sytuacji sam na sam z Mrozkiem znalazł się Robak, ale minimalnie spudłował.

 

dziennikzachodni.pl – Remis w hicie II ligi

[…] Hit na Bukowej był ciekawym widowiskiem i zakończył się podziałem punktów, który sprawił, że GieKSa dalej zajmuje w tabeli trzecie miejsce i nie ma bezpośredniego awansu do Fortuna 1. Ligi.

[…] GieKSa też często wykonywała rzuty wolne i rożne, ale nie stwarzała po nich żadnego zagrożenia. Jeszcze raz okazało się jednak, że katowiczanie najgroźniejsi są, gdy atakują z kontry. Po takiej właśnie szybkiej akcji Adriana Błąda gospodarze objęli prowadzenie. Kapitan zespołu był faulowany przez rywala, ale sędzia zastosował przywilej korzyści, a Kiebzak przejął piłkę i korzystając z zawahania się Tanżyny precyzyjnie strzelił zza linii pola karnego nie dając szans Wojciechowi Pawłowskiemu.

Po przerwie z dużo większą determinacją wyszli na boisko łodzianie. Goście atakowali i w końcu doprowadzili do wyrównania. Po dośrodkowaniu z rogu Łukasza Kosakiewicza Tanżyna uprzedził wychodzącego do piłki Mrozka i głową z 6 m trafił do siatki. Chwilę później Widzew mógł wyjść na prowadzenie, bo 100 procentową okazję miał Robak, lecz jego uderzenie obronił bramkarz GKS.

Katowiczanie w końcówce starali się przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Najpierw groźniej w zamieszaniu strzelał Arkadiusz Jędrych, ale trafił w kolegę z zespołu. Później z 12 m przymierzył Maciej Stefanowicz, lecz jego strzał klatką piersiową zablokował Sebastian Rudol. Uderzenie z woleja rezerwowego Marcina Urynowicza obronił bramkarz łodzian. Widzew miał sytuację sam na sam Robaka, lecz były król strzelców ekstraklasy strzelił obok słupka i mecz na Bukowej zakończył się remisem, z którego najbardziej ucieszył się prowadzący w tabeli Górnik Łęczna.

 

widzewtomy.net – GKS Katowice – Widzew Łódź 1:1 (1:0)

Mnóstwo emocji przyniósł dzisiejszy hit na szczycie tabeli II ligi pomiędzy GKS Katowice a Widzewem Łódź. Wynik w pierwszej połowie otworzył Szymon Kiebzak, ale goście w drugiej części spotkania wyrównali za sprawą Daniela Tanżyny i ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1. Status quo został więc utrzymany!

[…] W kolejnych fragmentach gra się bardzo zaostrzyła. Trzy razy faulował Bartłomiej Poczobut, a po ostatnim z tych przewinień arbiter postanowił napomnieć byłego zawodnika GKS, dla którego dzisiejsze starcie miało bardzo ambicjonalny charakter.

[…] Niestety, choć gra Widzewa wyglądała nieźle, to bramkę zdobyli gospodarze. W środku pola błąd popełnił Marcel Gąsior, akcję faulem próbował jeszcze przerywać Rudol (całe szczęście, nie dostał drugiej żółtej kartki), ale nie zrobił tego skutecznie, bo futbolówka dotarła do Szymona Kiebzaka. Skrzydłowy GKS bardzo precyzyjnym strzałem po ziemi, odbitym jeszcze od słupka, nie dał najmniejszych szans Wojciechowi Pawłowskiego.

Strata gola nie zniechęciła widzewiaków, którzy cały czas starali się grać swoje. W 35. minucie niesygnalizowanego strzału z trzydziestu metrów spróbował Kosakiewicz, ale najlepszą okazję do wyrównania miał tuż przed zejściem do szatni Henrik Ojamaa. Gąsior dograł na lewą stronę do Kornela Kordasa, ten dokładnie wrzucił, ale uderzenie Estończyka było zbyt lekkie i poradził sobie z nim Bartosz Mrozek.

[…] Po zmianie stron obraz gry wcale się nie odmienił i to Widzew dużo częściej utrzymywał się przy piłce. Łodzianie mieli też sporo stałych fragmentów gry, ale nic z nich nie wychodziło. Aż do 57. minuty! Przy dorzuceniu Kosakiewicza jeden z katowiczan zderzył się głowami z Tanżyną, a piłka wyszła na róg. „Dixon” błyskawicznie pozbierał się i to właśnie on doszedł do dośrodkowania prawego obrońcy, wyrównując stan spotkania, a jednocześnie dając swojej drużynie drugie życie!

Już cztery minuty mogło być 2:1 dla gości! Kosakiewicz ponownie świetnie dośrodkował, tym razem z rzutu wolnego. Piłka trafiła na głowę Robaka, ale jego uderzenie niestety powędrowało wprost w ręce Mrozka. Później mecz się bardzo wyrównał, a Widzew – wzorem kilku wcześniejszych spotkań – niepotrzebnie cofnął się, dając więcej z gry gospodarzom. Ci mogli wyjść na prowadzenie w 73. minucie, na szczęście strzał Grzegorza Janiszewskiego powędrował obok słupka.

Na kwadrans przed końcem obraz gry uległ całkowitej zmianie. To GKS się cofnął, a łodzianie akcja za akcją starali się nękać golkipera. Swoje okazje mieli Gutowski, który uderzył minimalnie nad poprzeczką, wprowadzony po przerwie Mateusz Możdżeń, którego strzał zza pola karnego był zbyt lekki, a także Radwański, który strzelił zbyt lekko.

Prawdziwy rollercoaster miał jednak miejsce w ostatnich pięciu minutach! Najpierw swoją kapitalną okazję mieli katowiczanie – Stefanowicz uderzył wprost w stojącego tuż przed linią bramkową Rudola, a z dobitką Marcina Urynowicza poradził sobie Pawłowski. Już w kolejnej akcji to Widzew powinien jednak rozstrzygnąć losy spotkania na swoją korzyść! Radwański zagrał prostopadle do Robaka, ale ten, w sytuacji sam na sam, strzelił minimalnie obok słupka… Tuż przed końcem kolejną szansę miał jeszcze Urynowicz, na szczęście kapitalnie interweniował golkiper.

 

sportowefakty.wp.pl – II liga: GKS Katowice zremisował na szczycie. Widzew Łódź bliżej awansu

Nie doszło do diametralnej zmiany na szczycie tabeli. GKS Katowice zremisował 1:1 z Widzewem Łódź i to drużyna Marcina Kaczmarka pozostaje wiceliderem z większą szansą na bezpośredni awans.

Droga obu drużyn na zaplecze PKO Ekstraklasy jest kręta. Z 31 dotychczasowych meczów wygrały tylko nieco ponad połowę – 16. Biorąc pod uwagę poprzednich pięć kolejek GKS Katowice i Widzew Łódź zdobyli komplet punktów w dwóch. Potknięć, rozczarowań nie brakowało. Nie zmieniało to faktu, że podopieczni Rafała Góraka i Marcina Kaczmarka mają największy potencjał w lidze i są głównymi kandydatami do awansu.

[…] Tempo rywalizacji na szczycie tabeli było przyzwoite, choć można było mieć zastrzeżenia co do liczby strzałów celnych. Częściej interweniował Bartosz Mrozek niż Wojciech Pawłowski i generalnie przyjezdni byli bardziej energiczni po powrocie z szatni na boisko. Widzew chciał zdobyć pełną pulę po wyrównaniu. Wielką szansę na gola dla gości miał Marcin Robak, a dużą na gola dla gospodarzy Maciej Stefanowicz. Nikomu nie udało się rozstrzygnąć meczu. Problemu z precyzją nie udało się rozwiązać do końca.

 

widzewiak.pl – Nie wykorzystali okazji powrotu na pozycję lidera

[…] Do przerwy więcej powodów do zadowolenia mieli katowiczanie. Mogli być dumni z tego, że popisali się stuprocentową skutecznością. Oddali jeden celny strzał na bramkę gości i zdobyli prowadzenie. W 30 min. w kontrataku gospodarze wykazali więcej zdecydowania, od próbujących im przeszkadzać łodzian i Szymon Kiebzak pokonał z 16 metrów Wojciecha Pawłowskiego płaskim strzałem w dolny róg.

[…] Od początku drugiej połowy widać było, że ekipa RTS powalczy przynajmniej o wyrównanie. Łodzianie przejęli inicjatywę i przeważali mimo kilku słabo dysponowanych zawodników.

[…] Wyrównująca bramka zrobiła wrażenie na katowickim zespole i uciszyła kibiców. Łodzianie atakowali nadal i gdyby Marcin Robak miał lepszy dzień, to odzyskanie pozycji lidera byłoby faktem. Kapitan łodzian zmarnował znakomite sytuacje bramkowe w 61 min, gdy główkował wprost w bramkarze oraz w 85 min, gdy strzelił lewą nogą tuż obok słupka.

Lecz trzeba przyznać, że w końcówce goście mieli nie tylko pecha, ale też sporo szczęścia. Po rażącym błędzie Kornela Kordasa bramkarz wybiegiem uratował łodzian od utraty bramki. Także Pawłowski w doliczonym czasie gry obronił groźny strzał lewą nogą z 16 metrów Marcina Urynowicza.

W sumie remis jest zasłużony, a sam zacięty hit kolejki trudny do jednoznacznej oceny. Można tylko stwierdzić, że teraz szanse łodzian na bezpośredni awans są większe niż katowiczan.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga