Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Przegląd doniesień mass mediów przed meczem Miedź-GKS Katowice: Beniaminek tylko z nazwy przyjeżdża do Legnicy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat dzisiejszego meczu MKS Miedź Legnica – GKS Katowice.

 

polsatsport.pl – Miedź Legnica – GKS Katowice

Prowadząca w tabeli Fortuna 1 Ligi po 1. kolejce Miedź Legnica zmierzy się z beniaminkiem GKS Katowice. W meczu tych drużyn często padało wiele bramek, dlatego kibice zacierają ręce na myśl o sobotniej rywalizacji.

[…] Na poziomie Fortuna 1 Ligi legniczanie na własnym stadionie sześciokrotnie podejmowali katowicki GKS. Tylko raz, w 2013 roku, to katowiczanie okazywali się lepsi. W każdym z czterech poprzednich meczów pomiędzy tymi ekipami, rozegranymi w Legnicy, gole zdobywały obie strony pojedynku. W poprzedni weekend oba zespoły pokazały, że potrafią strzelać bramki, więc i tym razem liczymy na co najmniej dwa trafienia.

Patrząc na nazwy klubów występujących w tym sezonie w Fortuna 1 Lidze i ich dokonania w historii polskiego futbolu, można spodziewać się, że niektóre mecze będą ciekawsze – a przynajmniej bardziej medialne – niż w Ekstraklasie.

 

sport.interia.pl – Fortuna 1. Liga. W 2. kolejce m.in. mecz lidera z beniaminkiem

Prowadząca w tabeli po 1. kolejce Miedź Legnica zmierzy się w sobotę z beniaminkiem Fortuna 1. Ligi GKS-em Katowice.

[…] Miedź rozpoczęła rozgrywki z wysokiego pułapu, pokonując w Opolu Odrę 4-1. Katowicki beniaminek z kolei w ostatniej minucie stracił zwycięstwo w starciu z Resovią (2-2), choć do 74. minuty prowadził 2-0.

 

silesion.pl – Zapowiedź 2. kolejki Fortuna 1 Ligi 2021/22

[…] Miedź Legnica – GKS Katowice (7 sierpnia, sobota, 12:40)

Miedź rozpoczęła sezon od mocnego uderzenia i czterech zdobytych bramek. Na poziomie 1 ligi legniczanie na własnym stadionie sześciokrotnie podejmowali katowicki GKS. Tylko raz, w 2013 roku, to katowiczanie okazywali się lepsi. W każdym z czterech poprzednich meczów pomiędzy tymi ekipami, rozegranymi w Legnicy, gole zdobywały obie strony pojedynku. W poprzedni weekend oba zespoły pokazały, że potrafią strzelać bramki, więc i tym razem liczymy na co najmniej dwa trafienia.

 

miedzlegnica.eu – Beniaminek tylko z nazwy przyjeżdża do Legnicy

W pierwszym domowym meczu sezonu 2021/2022 piłkarze Miedzi zmierzą się z GKS-em Katowice. Zespół z Górnego Śląska w miniony weekend zremisował u siebie z Resovią.

GKS mógł rozpocząć sezon w efektownym stylu, jednak mimo dwubramkowego prowadzenia z Resovią, podopieczni trenera Rafała Góraka wypuścili trzy punkty z rąk. Pierwszą bramkę dla katowiczan w nowych rozgrywkach Fortuna 1 Ligi zdobył Adrian Błąd. W 18 minucie meczu Rafał Figiel dograł prostopadłą piłkę do pomocnika katowiczan, ten zwiódł obrońcę i z około dziesięciu metrów z prawej strony pola karnego lewą nogą posłał futbolówkę do bramki. W 52 minucie do siatki po rykoszecie trafił Filip Szymczak. Drużyna z ul. Bukowej nie zdołała jednak dowieźć korzystnego rezultatu do końca spotkania. W 74 minucie pięknym strzałem sprzed pola karnego po rykoszecie bramkę kontaktową zdobył niepilnowany Bartosz Jaroch. W szóstej minucie doliczonego czasu gry wyrównał Aleksander Komor. Ostatecznie GKS rozpoczął sezon od punktowej zdobyczy.

 – Można o nich powiedzieć, że to beniaminek tylko z nazwy. GKS to klub z ekstraklasową i pierwszoligową historią. Na pewno jest to bardzo ambitny i mocny fizycznie zespół. W pierwszej kolejce już pokazał, że posiada atuty ofensywne, więc z pewnością czeka nas ciężki mecz – mówi Wojciech Łobodziński, trener Miedzi.

Legniczanie rozpoczęli rozgrywki w znakomitym stylu. Na trudnym terenie w Opolu Miedź odniosła przekonujące zwycięstwo z Odrą. Wygrana niewątpliwie podbudowała drużynę przed kolejnymi pojedynkami, ale gracze ze Stadionu im. Orła Białego nie mogą popadać w przesadną euforię. O to, by zachować koncentrację dba sztab szkoleniowy.

– Szybko przeszliśmy do porządku dziennego po wygranej z Odrą. We wtorek, po analizie zamknęliśmy temat Opola, a w środę mieliśmy już analizę GKS-u. Tak naprawdę projekt Katowice był w mojej głowie już od soboty. Chcemy podejść do tego spotkania ze swoim planem. Być może będzie on się troszkę różnił od tego na mecz z Odrą Opole, ale tak naprawdę po raz kolejny chcemy narzucić swój styl gry. Oczywiście w oparciu o analizę przeciwnika – nie ukrywa szkoleniowiec zielono-niebiesko-czerwonych.

Cały zespół Miedzi pokazał się w Opolu z dobrej strony. Zarówno gracze pierwszej jedenastki, jak i zmiennicy nie zawiedli. Dlatego sztab szkoleniowy będzie miał spory ból głowy z doborem piłkarzy do wyjściowego składu.

– Nie tylko wyjściowego składu, ale całej meczowej dwudziestki. W tej chwili mamy ten komfort, że z bólem serca musimy powiedzieć kilku zawodnikom, że nie będą w kadrze meczowej. Oczywiście to pozytywny ból głowy, ale ci zawodnicy na pewno nam się jeszcze przydadzą w dalszej części sezonu i dzięki Bogu poza drobnymi problemami nic złego się w drużynie nie dzieje. Dlatego będziemy mieli ból głowy z zestawieniem nie tylko jedenastki, ale i kadry meczowej – kończy trener Łobodziński.

Z kogo wybierać ma też trener sobotnich rywali Miedzi. W kadrze GKS-u nie brakuje doświadczonych piłkarzy, jak choćby strzelec gola w pierwszym meczu Adrian Błąd, Rafał Figiel czy Arkadiusz Woźniak. Dostępu do bramki katowiczan pilnuje golkiper z ekstraklasową przeszłością Dawid Kudła. W zespole z Górnego Śląska nie brakuje też uzdolnionej młodzieży.

 

sportdziennik.com – Bartosz Jaroszek: Jedziemy po zwycięstwo!

Rozmowa z Bartoszem Jaroszkiem, pomocnikiem GKS-u Katowice.

[…] W najbliższej kolejce zmierzycie się na wyjeździe z Miedzią Legnica. Zrobiło na panu wrażenie ich efektowne zwycięstwo w Opolu?

Bartosz JAROSZEK: – Na pewno. Miedź to etatowy pierwszoligowiec, bardzo mocna drużyna, z wieloma wartościowymi zawodnikami. Mamy szacunek i respekt przed tym przeciwnikiem, który będzie chciał kontynuować dobry start. My jednak zrobimy wszystko na boisku, by wywieźć z Legnicy punkty.

No właśnie. Pojedziecie do Legnicy wygrać mecz, czy go nie przegrać?

Bartosz JAROSZEK: – Widzę, że nic się pan nie zmienił, ciągle podchwytliwe pytania (śmiech). W każdym meczu gramy o zwycięstwo, więc do Legnicy jedziemy po trzy punkty.

Nie wdając się w szczegóły, podczas analizy przeciwnika znaleźliście u niego dużo słabych punktów?

Bartosz JAROSZEK: – Każda drużyna na świecie, nie tylko w polskiej lidze, ma słabe punkty. Nasz sztab trenerski dokładnie „prześwietlił” Miedź i zlokalizował jej słabsze strony. My chcemy dobrze, a nawet bardzo dobrze, zaprezentować się na boisku. Myślę, że kibiców czeka ciekawe widowisko piłkarskie, z happy endem dla nas.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga