Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Przegląd doniesień mass mediów: Wyciśnięta cytryna

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które obejmują dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Przygotowująca się do rundy rewanżowej drużyna kobiet, rozegrała w sobotę sparing z aktualnymi mistrzyniami Polski drużyną TME SMS Łódź, przegrywając 0:1 (0:1). W kolejnym test-meczu, w środę zespół zmierzy się z czeską drużyną MK Sparty Praga. W dniach 9-10 lutego zespół będzie przebywał na krótkim zgrupowaniu w Jeleniej Górze. Drużyna męska, rozegrała ostatnie spotkanie sparingowe, przed startem Fortuna I Ligi, z GKS-em Tychy, wygrywając 3:1. Grano 2×45 minut+30 minut dogrywka. Piłkarze zainaugurują rundę wiosenną wyjazdowym spotkaniem z Bruk-Betem Nieciecza, w niedzielę o godzinie 15:00.

Siatkarze swoje spotkanie drużyna rozegrają dzisiaj z Cuprum Lubin, na wyjeździe. Początek meczu o 20:30. Następne spotkanie nasza drużyna rozegra w przyszłą niedzielę, 12 lutego od godziny 20:30 z BBTS-em Bielsko-Biała. Mecz będzie rozgrywany w hali w Szopienicach.

W minionym tygodniu hokeiści rozegrali dwa spotkania, w których GieKSa przegrała. W pierwszym spotkaniu nasz zespół przegrał z JKH GKS-em Jastrzębie, po dogrywce, 1:2. W drugim meczu musiał uznać wyższość Ciarko STS Sanok 2:3. Kolejny mecz zaplanowano na przyszłą środę z Podhalem Nowy Targ. Do drużyny dołączyli Robert Mrugała i Maciej Bielec.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Mistrz Polski pokonał w sparingu liderki ekstraligi

Do ciekawego zimowego sparingu doszło dzisiaj w Łodzi. Tamtejszy TME SMS w spotkaniu kontrolnym pokonał 1:0 aktualne liderki Orlen Ekstraligi – GKS Katowice.

Jedyną bramkę w tym pojedynku zdobyła Klaudia Jedlińska. Powołana do reprezentacji Polski atakująca w 34. minucie na gola zamieniła podanie Gabrieli Grzybowskiej i pokonała Kingę Seweryn. Katowiczanki próbowały na to trafienie odpowiedzieć, lecz finalnie musiały się pogodzić z faktem pierwszego zimowego sparingu bez zdobyczy bramkowej.

W barwach mistrzyń Polski zagrała dzisiaj między innymi Gabriella Cuevas, o której transferze informowaliśmy dzisiaj TUTAJ. Reprezentantka Dominikany przeciwko “GieKSie” w swoim nieoficjalnym debiucie w nowych barwach rozegrała 45 minut.

Jutro podopieczne Marka Chojnackiego wyjeżdżają na obóz do Dzierżoniowa. W jego trakcie TME SMS rozegra sparingi z mistrzyniami i wicemistrzyniami Czech. 7 lutego łodzianki wystąpią przeciwko Slavii Praga, a trzy dni później czeka je starcie towarzyskie z praską Spartą. Klub ten jest także najbliższym sparingowym rywalem GKS-u Katowice . Ze Spartą Praga “GieKSa” zagra w stolicy Czech dwa dni przed mistrzyniami Polski, czyli 8 lutego.

 

sportdziennik.com – Wyciśnięta cytryna

Turecka cytryna została wyciśnięta do ostatniej kropli soku i z tego jestem szczęśliwy – mówi Rafał Górak, trener GieKSy, podsumowując 10-dniowe zgrupowanie w Larze koło Antalyi.

Kierunek na riwierę katowiczanie obrali pierwszy raz, odkąd w połowie 2019 roku szkoleniowiec wrócił na Bukową. – Jesteśmy razem czwartą zimę. Wiem, jak bardzo to było potrzebne zespołowi – mówi Rafał Górak. To dobry impuls dla tych ludzi. Widziałem w oczach chłopaków dużą chęć do pracy. To nie tak, że gdzieś indziej jej nie ma, ale chodzi o bodziec. Drużyna wykorzystała go w 100 procentach.

Ogromny plus, że omijały nas kontuzje i nikt nagle nie był chory, przeziębiony, bo rozmawiamy przecież z trenerami innych zespołów i wiemy, że takie rzeczy się zdarzają. Jeśli chcemy się rozwijać, to również o takie aspekty, ale tylko tak wykorzystane. Wylot do Turcji musi nieść ze sobą pracę nie tylko sztabu czy zawodników, ale też wysiłek organizacyjny. Jeśli pewne rzeczy by się rozmijały, to rzeczywiście można by popaść w lenistwo i samozadowolenie. Tu można się opalać, dobrze jeść, patrzeć w chmury, marzyć, nic nie robić. Ale nasz czas był z całkiem innej bajki. Wszystko ze strony opiekującego się nami organizatora, Roberta Stachury, było dopieszczone i na najwyższym poziomie, nad wszystkim czuwał też dyrektor Góralczyk, nam zostało skupić się na treningu – podkreśla Górak.

W Turcji katowiczanie wygrali z Szachtarem Donieck U-19 2:0 i Metalistem Charków 1:0, a sparing z duńskim Vendsyssel FF został przerwany w 55 minucie z powodu złej pracy miejscowych sędziów przy stanie 0:0 – i to był jedyny zgrzyt podczas zgrupowania GieKSy.

– Nie ma co przeceniać wyników sparingów, zespół i tak zweryfikują pierwsze mecze ligowe, ale zespół i sztab wykonali tu dobrą robotę, dlatego wierzę, że efekty przyjdą. Wszyscy zawodnicy trenowali, pogodę mieliśmy taką, o jakiej można marzyć, bo między 16 a 18 stopni. W spotkaniach kontrolnych nie traciliśmy bramek, to jeden z elementów potwierdzających to, czym dysponowaliśmy już jesienią, a co zostało nieco zatarte w ostatnim meczu z ŁKS-em (1:5 – dop. red.), ale do tego nie chcemy już wracać. Myślimy o tym, co przed nami i wierzymy, że przyjdą efekty tego zgrupowania – mówi dyrektor Robert Góralczyk.

Zimę GieKSa zakończy sparingiem z imiennikiem z Tychów, a wiosnę zacznie od wyjazdu do Niecieczy. – Te dwa mikrocykle mają nam przynieść szczyt formy. Czeka nas trochę treningów na sztucznej nawierzchni, ale w pierwszej lidze nie tylko my nie posiadamy podgrzewanego treningowego boiska i musimy kombinować. Murawa „Rapidu” jest na tyle dobra, nowa i zawsze przygotowana, że nie będzie najgorzej – dodaje trener Górak.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Jakub Jarosz: wróciła wiara we własne umiejętności

– Ta wygrana ma kolosalne znaczenie mentalne. Nasza seria porażek trwała bardzo długo, a do takiej nie byliśmy przyzwyczajeni – powiedział po zwycięstwie z zespołem z Zawiercia atakujący GKS-u Katowice, Jakub Jarosz.

Po serii porażek przełamał się GKS Katowice, który dość niespodziewanie pokonał Aluron CMC Wartę Zawiercie. Do wygranej podopieczni Grzegorza Słabego potrzebowali tylko trzech setów. Po meczu nie ukrywali, że odetchnęli z ulgą. – Ta wygrana ma kolosalne znaczenie mentalne. Nasza seria porażek trwała bardzo długo, a do takiej nie byliśmy przyzwyczajeni. Był to mecz, w którym nie można było zakładać, że się przełamiemy, ale zagraliśmy w nim dobrze od samego początku i wykorzystaliśmy słabości przeciwnika – powiedział atakujący GKS-u, Jakub Jarosz.

Katowiczanie w końcu się odblokowali, a korzystny wynik spowodował, że na ich twarzach w trakcie meczu pojawiły się uśmiechy na twarzy. – Kiedy drużyna gra dobrze i ma przewagę, to wtedy każdy mówi, że jest radość z gry. W poprzednich meczach jej nie było, bo w nich cały czas goniliśmy rywali i przegrywaliśmy. Najważniejsze jest przełamanie i zwycięstwo. Może wpływ na nie miało to, że mieliśmy pełny cykl przygotowawczy do meczu i nie było grania co dwa, trzy dni – dodał doświadczony zawodnik zespołu z Górnego Śląska.

Katowiczanie liczą, że przełamanie w spotkaniu z Aluronem spowoduje, że w kolejnych meczach będzie im się grało łatwiej i będą odnosili kolejne zwycięstwa. – W zespole wróciła wiara we własne umiejętności. Mamy nadzieję, że nie był to tylko jeden dobry mecz rozegrany we własnej hali. Musimy teraz podtrzymać tendencję zwyżkową. Pokazaliśmy sobie i kibicom, że potrafimy grać dosyć dobrze. Teraz musimy to częściej ponownie powtarzać – zaznaczył ofensywny zawodnik.

Przed GKS-em pojedynek z Cuprum Lubin, w którego barwach zabraknie już Grzegorza Pająka, a za rozegranie będzie odpowiadał duet Kajetan Kubicki/Damian Czetowicz. – Jest to drużyna, z którą jesteśmy blisko w tabeli. Musimy się przygotować taktycznie na to spotkanie. U rywali nie będzie pierwszego rozgrywającego, więc na drugiego musimy się lepiej przygotować – zakończył Jakub Jarosz.

 

HOKEJ

hokej.net – Punkt dla GieKSy, dwa dla JKH! Paś z decydującym trafieniem

W „Satelicie” w ramach 42. kolejki PHL do wyłonienia lepszego zespołu nie wystarczył regulaminowy czas gry. Dominik Paś przesądził w dogrywce o losach spotkania i JKH Jastrzębie pokonało na wyjeździe GKS Katowice.

Spotkanie w Katowicach było toczone w szybkim tempie. Pierwsza tercja była najbardziej wyrównana i z niej zwycięsko wyszli hokeiści JKH Jastrzębia. W 14. minucie jastrzębianie wygrali wznowienie w tercji obronnej GKS-u Katowice i Tuukka Rajamäki zaskoczył Johna Murray’a, który skapitulował.

Druga tercja to już skomasowane ataki katowiczan, którzy dominowali przez większość drugiej odsłony. Gospodarze dopięli swego w 29. minucie, kiedy to Teemu Pulkkinen zachował się najprzytomniej pod bramką Bence Bálizsa i ulokował gumę w siatce.

Trzecia tercja była już bardziej wyrównana, ale ze wskazaniem na graczy GieKSy, jednak świetnie dysponowany był w tym meczu bramkarz JKH, który kilkukrotnie chronił swój zespół przed stratą bramki.

Ostatecznie w ostatnich dwudziestu minutach nie oglądaliśmy trafień, więc o losach tego starcia musiała zadecydować dogrywka, w której lepsi okazali się jastrzębianie, a bramkę na wagę dwóch punktów zdobył Dominik Paś. Wcześniej trener gości zdecydował się na zdjęcie bramkarza, a to wprawiło w konsternację zawodników GieKSy, którzy sygnalizowali nadmierną ilość graczy na lodzie. Z chwili rozprężenia skorzystał napastnik JKH i zamknął to spotkanie.

 

Mistrz Polski ograny w Sanoku!

Mistrz Polski z Katowic dość niespodziewanie przegrał na wyjeździe z Marmą Ciarko STS Sanok, która do tego spotkania przystępowała bez kilku kluczowych zawodników. Duży udział w tym zwycięstwie miał Konrad Filipek, który brał udział przy wszystkich bramkach zdobytych przez gospodarzy.

Mocno osłabieni do spotkania z aktualnym mistrzem Polski podchodzili gracze Marmy Ciarko STS-u Sanok. Początek pierwszej tercji idealnie ułożył się dla katowiczan, bo już w 3. minucie potężnym strzałem Aleksi Varttinen zmusił Filipa Świderskiego do kapitulacji. GieKSa była stroną dominującą, co pokazuje statystyka celnych strzałów gospodarzy, która po pierwszej tercji wynosiła cztery. Jednak to nie przeszkodziło Niko Ahoniemiemu na wyrównanie stanu rywalizacji w 19. minucie. Fin wykorzystał błąd gracza z Katowic w tercji obronnej sanoczan i pognał na bramkę Johna Murray’a, które zmusił do kapitulacji.

Tym razem druga tercja zdecydowanie lepiej ułożyła się dla sanoczan, którzy od 24. minuty wyszli na prowadzenie. Grę w przewadze wykorzystał Louis MIccoli, który uderzył nieprzyjemnie, a golkiper gości mógł zachować się zdecydowanie lepiej, jednak przepuścił krążek do bramki. W 33. minucie trzy podania sanoczanom wystarczyły do zdobycia trzeciego trafienia w tym spotkaniu. Konrad Filipek przytomnie dograł do Ahoniemiego, a ten odsłużył podaniem Kalle Valtole, który posłał gumę pod parkanem Murray’a. Na odpowiedź gości nie musieliśmy długo czekać, bo już w 34. minucie Joona Monto mocno powalczył o krążek przed bramką Świderskiego i wbił go do bramki. Później wdał się w przepychanki z jednym z graczy gospodarzy, a sędziowie zdecydowali się na wideoweryfikację, po której wskazali na środek lodowiska.

W trzeciej tercji katowiczanie starali się doprowadzić do wyrównania, ale bezskutecznie. Ostatnia odsłona nie była już, aż tak pod ich dyktando, jak pierwsza i sanoczanie zdołali obronić zaliczkę z drugiej tercji i na przerwę reprezentacyjną udadzą się w doskonałych nastrojach.

 

Bielec do dyspozycji GieKSy

Maciej Bielec został zgłoszony do rozgrywek Polskiej Hokej Ligi przez GKS Katowice. Odbyło się to na zasadzie umowy o współpracy z Naprzodem Janów.

26-letni napastnik przed rozpoczęciem sezonu 2022/2023 zdecydował zmienić barwy klubowe. Po dwuletniej przygodzie z STS-em Sanok w rozgrywkach PHL przeniósł się na Śląsk dołączył do Naprzodu Janów.

– Przeprowadziłem się na Śląsk do większej aglomeracji, gdzie mam więcej możliwości rozwoju zawodowego – mówił nam Maciej Bielec, który w pierwszej lidze radzi sobie naprawdę dobrze.

W 26 meczach zgromadził 30 punktów, na które złożyło się 8goli i 22asyst. Był to pierwszy wynik w wewnątrz klubowej klasyfikacji kanadyjskiej.

Co ciekawie Bielec miał już okazję występować w drużynie GieKSy i miało to miejsce w sezonie 2016/2017. Wówczas rozegrał 39 meczów, w których strzelił 9 bramek i zanotował 3 asysty. Na ławce kar spędził 12 minut, a w klasyfikacji plus/minus wypadł na -7.

Ogółem na taflach PHL spędził pięć sezonów.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Arka Gdynia kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Fani Arki Gdynia są weteranami polskich trybun. Mogą pochwalić się zorganizowanym ruchem kibicowskim już w połowie lat 70. Kiedy w wielu polskich miastach nie istniał nawet zalążek kibicowania, to Arkowcy na początku lat 80. ściągali kibiców do Gdyni na Zjazd Klubów Kibica. Na początku lat 80. słynna „Górka” dopingowała już swoich zawodników. Wejście na legendarną trybunę było od strony lasu, w tyle Bałtyk – klimat nie do powtórzenia w dzisiejszych czasach. Później Arka przeniosła się w miejsce, w którym swój stadion miał Bałtyk Gdynia. Natomiast na Górce co roku spotykają się pokolenia fanów MZKS-u. 

Liczba zgód Arki jest ogromna. Ich najstarsza przyjaźń, która przetrwała do dziś, to Polonia Bytom (1974 rok). Inne bardzo stare zgody Arkowców to Zaglębie Lubin (1983), Cracovia (1988) czy Gwardia Koszalin (1989). W 1996 roku związali się sztamą z Lechem Poznań, co równolegle utworzyło tzw. Wielką Triadę. Najmłodsza przyjaźń to KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (2004), choć z perspektywy czasu to już stara zgoda – ma przecież 21 lat. Arkowcy mają pod sobą również fan cluby, które działają prężnie pod skrzydłami Arki. Są to Gryf Wejherowo, Kaszubia Kościerzyna i Orkan Rumia.

W przypadku kibiców Gryfa warto na chwilę się zatrzymać. Jeszcze w 2004 roku dla naszego magazynu „Bukowa”, zaprezentowali się jako… kibice GieKSy. Obecnie działają już na innej płaszczyźnie, tworząc „sportowy” skład, dzięki któremu dorobili się zgody z Gwardi. Mimo tego, że Gwardia jest sztamą Arki, to wciąż są postrzegani jako fan club, ale czasy się zmieniają i coraz częsciej mówi się po prostu „rodzina”.

W pewnym okresie Arka posiadała tak wiele zgód równolegle, że powstała flaga „Arka Przymierza”, ale nie wszystkie relacje przetrwały próbę czasu. W przypadku Górnika Wałbrzych czy Polonii Warszawa to były również bardzo stare przyjaźnie.

Mieli również epizod jednej zagranicznej zgody, jakim było związanie się ze słynnym Olimpique Marsylia, co na tamte czasy (choć zapewne i w obecnych) było czymś głośnym.

Arka, oprócz wczesnego zapoczątkowania swojego kibicowskiego rzemiosła na trybunach, była również od samego początku organizatorem Zjazdów Klubu Kibica. Dbano na nich o swoich gości, a spotkanie nie kończyło się na wymianie pamiątek klubowych. Fani Arki zabierali przyjezdnych nad Morze Bałtyckie, pokazywali marynarkę wojenną czy udawali się pod pomnik Westerplatte.

Na początku 1995 roku Arka była inicjatorem turnieju kibiców, na którym utworzony został pakt na reprezentację. Ustalono wtedy:

„1. Na meczach reprezentacji następuje rozejm pomiędzy zwaśnionymi kibicami poszczególnych klubów. Dotyczy to zarówno spotkań wyjazdowych, jak i rozgrywanych w kraju.
2. Ustalenie to dotyczy również tras dojazdowych.
3. Na spotkaniach wyjazdowych z uwagi na ograniczoną ilość miejsca, fajni jednego klubu będą mieli prawo do wywieszania tylko jednej flagi.
4. Zaprzestaje się niszczenia pozostających na parkingach pojazdów fanów innych drużyn.
5. Kibice klubów, które nie zechcą zastosować się do powyższych ustaleń będą traktowani „po staremu” przez wszystkie umawiające się strony aż do chwili przyjęcia tych zasad.
6. Zebrani i uchwalający powyższe ustalenia zdają sobie sprawę, że podczas spotkań wyjazdowych reprezentacji ze ścisłym przestrzeganiem ustalonych reguł nie będzie kłopotów, choćby dlatego, że umawiający stanowią znaczny procent polskiej publiczności na trybunach. Z pewnością ustalenia te spotkają się z oporem w czasie rozgrywania meczów na terenie kraju, lecz będą one konsekwentnie wdrażane w życie.
7. Konflikt pomiędzy fanatykami Pogoni Szczecin i Cracovii zostanie uregulowany przez obie zainteresowane grupy bez wtrącania się szalikowców innych zespołów.
8. Wszystkie powyższe ustalenia dotyczą spotkań reprezentacji narodowej. W spotkaniach drużyn ligowych zachowanie kibiców nie ulegnie zmianie.”

Pakt nie przetrwał próby czasu, bo dojeżdżanie na kadrze cały czas trwało i co chwilę pojawiały się wzajemne zarzuty. Na meczach kadry działo się naprawdę wiele i Arka, zanim jeszcze przystąpiła do paktu i Wielkiej Triady, naprawdę tam namieszała, czym zyskała uznanie w całej Polsce. Ich fenomen polegał na tym, że jechali na mecz reprezentacji do Chorzowa lub Zabrza, i mimo odległości potrafili się znakomicie pokazać i zlać wiele ekip. Na meczu z Rumunią pojechało 300 osób do bicia, a ich flaga „Ultras Arka” wisiała obok naszej barwówki. Nie inaczej było na wyjazdach kadry. Później Polska rozgrywała mecze na stadionie Legii Warszawa i tam również wyjaśniano swoje waśnie, mając mocno na pieńku z Legią i Zagłębiem Sosnowic. Arka miała ten „problem”, że grając na poziomie obecnej drugiej ligi (trzecim poziom rozgrywkowy), nie miała za wiele możliwości do spotkań z ekipami z wyższych lig. Mecze reprezentacji stały się dla nich miejscem, gdzie mogli wyjaśniać swoje sprawy ze znienawidzonymi ekipami, między innymi Legią czy Śląskiem Wrocław.

W 1997 roku Polska grała w Ostravie. Na ten mecz wiele ekip ostrzyło sobie i coraz więcej z nich chciało trafić legendarną Arkę. Wyjątkowo ciśnienie miało na nich Zagłębie Sosnowiec, które stoczyło tam starcie z Arką&Lechem oraz nami. O nas było wyjątkowo głośno tego dnia. Nie było wówczas Internetu i szybkiego rozpowszechniania wieści, jakie mamy obecnie. Pod koniec 1996 roku powstała pierwsza międzynarodowa zgoda – GieKSy i Banika. W marcu na meczu Czechy – Polska ekipa GieKSy, która przyjechała w 80 głów, zasiadła wspólnie z Banikiem na jednym sektorze wywieszając flagę „GKS Katowice”. Dzięki temu pozostałe ekipy z naszego kraju dowiedziały się o nowej sztamie.

Co do naszej styczności z kibicami Arki, to była ona bardzo słaba. W połowie lat 80. przez zgodę z Górnikiem Zabrze, mieliśmy chwilową sztamę z Arkowcami, ale była to bardzo krótka relacja. Arka z Górnikiem do połowy lat 90. miała bardzo dobre relacje – w młynie MZKS-u przewijały się szale Górnika, a znana flaga „Hooligans From Arka” wisiała na Roosevelta. Na początku lat 90., kiedy Arkowcy przyjeżdżali do Tychów, Rydułtowy czy Wodzisławia Śląskiego, to właśnie KSG dawało wsparcie Arce. Wszystko zakończył miraż „Śląskiej siły”, czyli utworzenie zgody Górnika z Ruchem Chorzów na mecz kadry. Arka ostro na nim dymiła, co w Bytomiu przyjęto z ogromnym entuzjazmem.

Z Arką graliśmy wiele spotkań ze sobą w latach 70., ale świadomie (mimo przecinania się na meczach kadry w latach 90.), trafiliśmy ich w Pucharze Polski jesienią 1995 roku. Na 1/16 rozgrywek wyruszyło 8 fanatyków GieKSy, ale zostali rozkminieni i obici. Arka doceniła jednak ich poświęcenie i dała możliwość obejrzenia meczu. Gospodarze niespodziewanie wyeliminowali GKS i w następnej rundzie zagrali właśnie z Górnikiem Zabrze, na którym definitywnie zakończyła się zgoda MZKS i KSG.

Po 8 latach ponownie zagraliśmy z Arkowcami i znowu w Pucharze Polski. Jednak wtedy jechaliśmy już jako inna ekipa, która zaczynała budować swoją pozycję na Górnym Śląsku, słynąca z zaliczenia wszystkich wyjazdów. Przez renomę, jaką wówczas miała Arka, ciśnienie na wyjazd było potężne. We wrześniu 2003 roku do Gdyni pojechało 361 głów, co na środę było fenomenalnym wynikiem. Mało tego i dla porównania – w całym sezonie 2003/2004 naszym najlepszym wyjazdem był… Górnik Zabrze w 270 głów. To tylko pokazuje jaką rangę miał wyjazd Gdyni i to mimo meczu w środku tygodnia. Było o nas głośno na tym wyjeździe i to nie tylko przez liczbę. Wszystko za sprawą sytuacji po meczu rozgrywanym kilka dni wcześniej w Łęcznej, na którym nie mogliśmy się pojawić przez remont sektora gości. Piłkarze po laniu 1:4 zastali na parkingu klubowym komitet powitalny chuliganów. Wypłacono kilka strzałów, a TVN zrobił z tego ogólnopolską aferę. Ich dziennikarze dotarli do Gdyni, prosząc o wypowiedź do kamery, ale zostali z niczym. GKS wygrał 1:0 i awansował dalej.

W sezonie 2007/2008 spotkaliśmy się w pierwszej lidze. Wyjazd mimo środy cieszył się u nas sporym zainteresowaniem i do Trójmiasta wybrało się 334 fanatyków, w tym 13 Banik Ostrava. Rekordu sprzed 4 lat nie udało się pobić, ale Arkowcy chwalili nas za liczbę (to była środa), jak i całą prezentację. Piłkarze przegrali 2:3.

Wiosną 2008 graliśmy u siebie. W marcu niestety, podczas powrotu ze Stalowej Woli, miały miejsce w wydarzenia znane później jako „Mydlniki”. To właśnie na krakowskiej stacji kolejowej zostaliśmy skatowani przez policję, a kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych na kilka miesięcy. Na wielu stadionach wisiały wtedy transparenty „Stop policyjnej prowokacji”. Nie inaczej było w sektorze gości, a kibice Arki zrobili zrzutkę we własnym gronie i przekazali nam pieniądze na pomoc prawną. Tego dnia zawitali w rekordowe 1000 głów, w tym 340 Polonia Bytom, co do dzisiaj jest ich najlepszą liczbą wyjazdową w Katowicach. Po meczu zgody się rozdzieliły  – Arka pomaszerowała na Stadion Śląski wspierać Lecha Poznań, który grał z Ruchem (wówczas też wynajmowali ten stadion). Piłkarze wygrali 3:2.

Kolejne nasze spotkanie to sezon 2011/2012. Te mecze odbyły się jedynie na murawie. Na Bukowej graliśmy w październiku 2011 roku, ale przez wyłączoną Trybunę Północną nie mogliśmy przyjmować kibiców gości i spotkania na Bukowej zaczynały tracić na wartości. Arki zabrakło, a na murawie dostaliśmy nudne 0:0.

W maju 2012 roku graliśmy w Gdyni, ale mecz nie miał charakteru święta na trybunach. Arka od dłuższego czasu walczyła z zarządem o dobro klubu (podobny scenariusz co my z Markiem Szczerbowskim), więc cały zorganizowany ruch kibicowski na Arce zawiesił działalność. GieKSiarze uszanowali sytuację Arki i nie pojechali do Trójmiasta. Na murawie było 1:1.

W październiku 2012 roku graliśmy ponownie w Gdyni. Początkowo mieliśmy informację, że sektor gości będzie zamknięty (Arka zakończyła bojkot, wróciła na trybuny), ale chwilę przed meczem okazało się, że zostaniemy wpuszczeni. Przełożyło się to na naszą liczbę – do Gdyni pojechało 140 fanatyków GieKSy, w tym 33 Górnik Zabrze i 3 JKS Jarosław. GieKSa niespodziewanie wygrała 2:1.

W maju 2013 roku ponownie zabrakło fanów Arki. Tym razem mieli zakaz wyjazdowy, a 3 przedstawicieli zasiadło gościnnie na naszych sektorach. Ultras GieKSa świętowała 10-lecie działalności i zaprezentowała oprawę: „Wszyscy jedziemy na wózku wspólnym, reprezentujemy GieKSę to powód do dumy”, z użyciem flag z nazwami dzielnic i fan clubów. GieKSa niestety przegrała 1:2.

Jesienią 2013 roku ponownie podejmowaliśmy Arkę. Goście mogli wreszcie przyjechać do Katowic. Środowy termin sprawił, że na stadionie pojawiło się tylko 2200 widzów. W tej liczbie było 220 kibiców gości, z czego 150 stanowiła Polonia Bytom. GKS wygrał 2:0.

Wiosną 2014 graliśmy z Arką na wyjeździe. Sobotni termin sprawił, że pobiliśmy nasz rekord wyjazdowy do Gdyni – pojawiliśmy się liczbie 425 osób, w tym 44 fanów Górnika Zabrze. Arkowcy świętowali tego dnia 40-lecie zgody z Polonią. Piłkarze gospodarzy zlali naszych 3:0.

W listopadzie 2014 roku graliśmy ponownie w Gdyni, ale po awanturze z GKS-em Tychy PZPN przywalił nam półroczny zakaz wyjazdowy, więc zabrakło nas nad Bałtykiem. Arka wygrała 2:1.

Z Arką kończyliśmy sezon 2014/2015, Na mecz przyszło 1900 fanatyków, z czego 100 Arkowców. Po problemach z ochroną, która nie pozwoliła wnieść płótna Pasów „Jude Gang” doszło kłótni i goście opuścili przedwcześnie stadion. Na murawie nudne 0:0.

Chwilę po rozpoczęciu ligi w sezonie 2015/2016 graliśmy w sierpniu w Gdyni, ale wciąż wiszący na nas zakaz wyjazdowy sprawił, że zabrakło tam kibiców GieKSy. GKS przegrała 0:1.

W marcu 2016 roku na inaugurację rundy wiosennej zmierzyliśmy z Arką. Do tego po blisko pół roku mogliśmy wrócić na Blaszok (awantura z Zagłębiem Sosnowiec), więc głód dopingu był ogromny. Ultras GieKSa stworzyła ogromną sektorówkę „GieKSiarze – Zawsze Wierni”, która była nawiązaniem do repliki flagi, mającej swój debiut na tym meczu. Arkowcy przyjechali w komplecie, wykorzystując pulę 409 biletów. W tej liczbie tradycyjnie znalazła się Polonia Bytom, tym razem w 100 osób. Arka wygrała pewnie 2:0 i ostatecznie zameldowała się w Ekstraklasie.

Nasza późniejsza rozłąka była dłuższa. Arka pograła w Ekstraklasie i spadła do pierwszej ligi, ale w tym czasie po nieudolnych podejściach i nadziejach, że w końcu się uda, spadliśmy do drugiej Ligi na dwa sezony. W 2021 roku, czyli po 7 latach, Arka znowu mogła zawitać do Katowic. Goście w tamtym okresie wpadli w spory kryzys wyjazdowy, ale mimo meczu w czwartek o 18:00 nikt nie pomyślałby, że ich zabraknie. Przyjęliśmy to ze sporym szokiem i postanowiliśmy wbić szpilkę nieobecnym, wywieszając transparent: „Mieliście być tutaj wy, a są tylko świnki trzy.”, a towarzyszyły temu powiewające trzy świnki Peppa. Arka pokonała nas 4:2, ale wyjazdowe „zero” będzie im wypominane przy każdej okazji. W trakcie tego meczu pojawił się transparent w kierunku zarządu, a relacje między kibicami a klubem zaczynały się psuć.

W marcu 2022 roku mogliśmy po 8 latach pojechać do Gdyni, choć wszystko stało pod znakiem zapytania. Był to czas covidowych obostrzeń. Na szczęście wszystko się udało i pojechaliśmy w 361 osób, w tym 10 Górnik Zabrze. Gospodarze w 89. minucie strzelili bramkę na 2:1, ale… w 97. minucie Arkadiusz Jędrych doprowadził do wyrównania.

W sezonie 2022/2023 wiele się u nas wydarzyło. Podjęliśmy decyzję o bojkocie (Szczerbowski ciągnął klub na dno) i na meczach domowych pojawialiśmy się jedynie pod stadionem. Arka przyjechała wspierać swoich zawodników – pojawili się w 470 osób, w tym 300 Polonia Bytom. Goście wygrali 1:0.

W kwietniu 2023 roku graliśmy w Gdyni. Początkowo dostaliśmy 300 biletów, ale dzięki uprzejmości kibiców Arki mogliśmy pojawić się w 621 osób, w tym 40 Górnik Zabrze, 12 Banik Ostrava i 4 JKS Jarosław, co było naszą najlepszą liczbą w historii wizyt w Trójmieście. Gospodarze uczcili 20. rocznicę śmierci śp. Mariego, który zginął w awanturze na Grabiszyńskiej. Na murawie 2:2.

W sezonie 2023/2024 wydarzło się coś niezwykłego. Podejmowaliśmy Arkę w grudniu, a goście mimo liderowania w tabeli i sobotniego terminu, zawitali tylko w… 8 osób. GKS, w akrtycznych warunkach, zremisował 1:1, a Dawid Kudła wybronił rzut karny. Osatecznie ten 1 punkt miał ogromny wpływ na mecz w Gdyni…

Ostatnia kolejka sezonu i wiedzieliśmy, że w najgorszej opcji czekają nas baraże. Do Gdyni pojechaliśmy w 724 osoby, w tym 9 Górnik Zabrze i 19 ROW Rybnik. GieKSa po golu Adriana Błąda wygrała 1:0 i po 19 latach wróciła do upragnionej Ekstraklasy.

Arka Gdynia po 5 latach wróciła do Ekstraklasy i pierwszy raz od 1980 roku zagramy ze sobą mecz ligowy na najwyższym ligowym poziomie.

Wracając na koniec do fanów Arki, nie można zapomnieć o ich ikonie ruchu kibicowskiego – Zbyszku Rybaku. Rybak to Arka, Arka to Rybak. Legenda nie tylko kibiców Arki, ale całej polskiej sceny kibicowskiej. Budził strach i szacunek, a jego występ w słynnym filmie „Pod napięciem” jest już nieśmiertelny i znany każdemu kibicowi bez względu na wiek. Miał ogromny wpływ na utworzenie sekcji rugby, która nie dość, że zbudowała mistrzowską ekipę w tej dyscyplinie, to dorobiła się również stadionu, na którym reprezentacja Polski rozgrywa mecze w rugby. Polecam dokument „To My, rugbiści”, w którym można wczuć się w klimat tej zajawki. Jego kibicowski dorobek oraz sportową pasję do rugby można również poznać w książce „Zbigniew Rybak Syn Józefa”, którą wydał w 2022 roku. Wspomniał w niej także o GieKSie:

”Jakiś czas temu miałem też fajne spotkanie z kilkoma chuliganami GKS-u Katowice. W zasadzie byli to znajomi mojego dobrego kumpla, z którym pojawili się u mnie na sali treningowej. W trakcie treningu łatwo można poznać, z kim ma się do czynienia. Wystarczy zobaczyć, jak ktoś się zachowuje. W tym wypadku z chłopakami nie było żadnych problemów. Kultura i szacunek.”

Niestety ledwo po premierze książki, w dniu 21 grudnia 2022 roku, 49-letnia kibicowska Legenda odeszła do Valhalli. Dla mnie była to ogromna strata, a dedykacja od ikony trybun w książce jest jedną z moich najcenniejszych pamiątek w kibicowskich zbiorach. Zbyszek Rybak – szacunek na zawsze!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Był Ajax… czas na AEK Katowice?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy w poprzednim sezonie przystępowaliśmy do meczu z Legią w Warszawie, nastroje były więcej niż dobre. Co prawda sam mecz poprzedzający starcie z Wojskowymi, czyli mecz z „czerwoną latarnią” ligi Śląskiem Wrocław, był zremisowany, ale wcześniejsze zwycięstwa po kapitalnym spotkaniu z Pogonią i rozgromienie Puszczy pokazywały, że potencjał w naszej drużynie tkwi bardzo duży.

Tym razem jest inaczej. Nie chcę pisać, że diametralnie inaczej, bo trudno jeszcze wyrokować o pozycji naszej drużyny – nie tylko w tabeli, ale także czysto sportowej, na tle innych drużyn z ligi. Jednak w świadomości (i czuciu) kibiców zawsze będzie obowiązywało stwierdzenie, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. A tutaj możemy zaokrąglić to do trzech ostatnich spotkań, czyli wszystkich w tym sezonie. I do tej pory wyglądało to bardzo źle. Nie ma się co dziwić, że niektórzy eksperci już nas ochrzcili głównym kandydatem do spadku (Wojciech Kowalczyk) i np. „dobrym rywalem na przełamanie” (Wojciech Piela) dla Legii. Oddajmy jednak, że nie wszyscy – Adam Szała czy Robert Podoliński mocno akcentują, że wierzą w warsztat Rafała Góraka i to, że szkoleniowiec przywróci GKS na właściwe tory. Po wielu sytuacjach w poprzednich latach nie ma co temu zaprzeczać, ani wątpić w umiejętności trenera.

Problem jest jednak inny. Trener bowiem trenerem, ale tu chodzi o to czy da się z zastanego materiału lepić. I tu już pojawiają się schody – choć nie pewność. Okazuje się bowiem, że strata Oskara Repki i Sebastiana Bergiera znacząco wpłynęła na postawę drużyny. Jaka jest rzeczywista korelacja pomiędzy udziałem tych dwóch zawodników w poprzednim sezonie, a dobrymi wynikami GKS? Tego nie wiemy, pewnie trzeba by było zrobić analizę ścieżek i wiedza ta jest dostępna sztabowi szkoleniowemu i naszemu analitykowi. Wiemy przecież, że z Oskarem i Sebastianem, naszej drużynie przydarzyły się też bardzo słabe czy bezbarwne mecze. Wiemy jednak też, że ich błysk nieraz był decydujący. Co by nie mówić – 17 z 49 bramek strzelonych przez GKS w lidze były autorstwa tych dwóch zawodników. To jest 34,5% wszystkich trafień, czyli liczba olbrzymia.

A ze zdobywaniem bramek i kreowaniem sobie sytuacji mamy problem olbrzymi. Dość powiedzieć, że w statystyce xG mamy wskaźnik 2,49, który daje średnio 0,83 na mecz. Oczywiście nie jest to wskaźnik decydujący, bo obie bramki, które zdobył Bartosz Nowak były z poziomu xG 0,05, ale jednak wiele to mówi. Jakbyśmy prześledzili wszystkie trzy spotkania, to tak naprawdę nie mieliśmy ani jednej stuprocentowej sytuacji. Raczej to były takie pół-sytuacje, z których gol mógł paść, albo nie – jak ta Rosołka w Łodzi czy Wędrychowskiego z Zagłębiem. Ale jeśli to są nasze najlepsze okazje, to nie możemy liczyć na gole.

Maciej Rosołek i Aleksander Buksa nie dali na razie drużynie kompletnie nic. I póki co, wedle ekspertów nie jest to zaskoczenie, bo przecież zarówno oni, jak i my – interesujący się ekstraklasą kibice – wiedzieliśmy, że obaj ci piłkarze swoich drużyn nie zbawiają. Wiara, że nagle „odpalą” jest więc raczej irracjonalna, co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Sam uważałem, że Maciej Rosołek w Legii spisywał się naprawdę nieźle i wręcz się dziwiłem, że lekką ręką go oddali. Pobyt w Piaście i obecne mecze w GKS pokazują jednak, że ten potencjał jest ze znakiem zapytania. A czy warto wierzyć? Jak najbardziej. Wspomniany przecież Sebastian Bergier przychodził jako – brzydko mówiąc – „odrzut” ze Śląska Wrocław, a u nas się solidnie rozstrzelał. Oskar Repka też przez długi czas był przeciętny do bólu, ale w pewnym momencie wskoczył na bardzo wysokie obroty. Nie ma więc co skreślać tych zawodników, problem jest taki, że… my punktów potrzebujemy na już, a GKS powoli musi przestać stawać się poligonem na odbudowę zawodników, a ma po prostu autorsko i zgodnie ze swoimi potrzebami – punktować, punktować i punktować.

Bez strzelonych bramek wiele nie osiągniemy. Problem jest taki, że zazwyczaj nie osiągniemy nawet remisu, bo obrona też pozostawia wiele do życzenia. O ile jeszcze trafienie Brunesa to była szybka akcja i szybka noga zarówno Norwega, jak i Ameyawa, to gole stracone z Zagłębiem i Widzewem były już po solidnych błędach naszej defensywy. Musimy więc poprawić zarówno grę w obronie, jak i ataku.

Ataku rozumianym także jako postawa drugiej linii czy/i wahadłowych. Bo naprawdę proporcja posiadania piłki i przebywania na połowie Widzewa do wykreowanych (czyli niewykreowanych) sytuacji była miażdżąca in minus. I Widzew to przeczytał – widząc, że z piłką nie jesteśmy w stanie zbyt wiele zrobić, po prostu nam ją oddał. Co jakiś czas wyściubiając nos z własnej połowy i wtedy robiło się bardzo groźnie.

Choć trenerzy nie lubią mówić o tzw. handicapach w takiej czy innej postaci, to my obecnie takich mini-przewag w kontekście starcia z Legią w Warszawie musimy się łapać. I tutaj trafiamy na najlepszy moment, jaki mogliśmy sobie w obecnej formie wyobrazić, żeby grać na Łazienkowskiej.

Zasadniczo mecz z GKS to absolutnie najmniej obecnie potrzebna Legii rzecz. I pewnie trener Iordanescu pluje sobie w brodę, że przełożyli spotkanie z Piastem między dwoma meczami z Aktobe. Wiadomo, wtedy to była kwestia dalekiej podróży itd., ale nie aż tak temat sportowy. Teraz zapewne chcieliby wszystkie siły skupić na rewanżu z AEK Larnaka, dojść do siebie fizycznie i mentalnie, a tu muszą się kopać po czołach z przybyszami ze Śląska w niedzielę.

Legia po czwartkowej klęsce z Cypryjczykami musi być trochę rozbita psychicznie. Raz z powodu wyniku, który powoduje, że awans, choć jeszcze realny, będzie wymagał niebywałego wysiłku. Dwa, że w drugiej połowie warszawianie po prostu przestali grać. Odcięło im prąd i nie potrafili praktycznie wyjść z własnej połowy. To był pokaz bezradności i wywieszenia białej flagi. Niezrozumiały i zaskakujący. Czy była to tylko kwestia tego upału? Nawet jeśli – to czy Legia była aż tak nieprzygotowana taktycznie i psychicznie, żeby w tych warunkach przybrać najbardziej efektywny sposób gry?

W każdym razie wielce prawdopodobne jest, że wszystkie siły Legii pójdą na czwartek i rewanż z AEK, a nie jutrzejsze starcie z GKS. To powoduje, że możemy spodziewać się na wpół albo w dużej mierze rezerwowego składu drużyny rumuńskiego szkoleniowca. W sumie to przewidział trener Górak mówiąc na konferencji po Zagłębiu, że „nie wiadomo, jakim składem zagra Legia”.

To daje pewną szansę GieKSie. Przede wszystkim zapewne oszczędzany będzie Jean Pierre Nsame, więc żądło Legii będzie osłabione. No ale to nie znaczy, że GKS staje się od razu dużo większym faworytem. Bo przecież zamiast Nsame zagra Szkurin, wielce prawdopodobne jest też, że cały mecz zagra wykluczony z rewanżu z AEK Bartosz Kapustka, no i przede wszystkim mega groźny Ryoya Morishita, który nie wiedzieć czemu, na Cyprze nie zagrał od pierwszej minuty.

Tak więc jeśli coś miało nam spaść z niebios to właśnie AEK gromiący Legię – choć może lepiej by było, gdyby tam było 3:1, kiedy szanse awansu byłyby bardziej realne, teraz też są, ale już z dość spektakularną remontadą. Ale rozbita Legia przypomina trochę casus Jagiellonii z poprzedniego sezonu, kiedy piłkarze Adriana Siemieńca przyjechali na Bukową pomiędzy meczami z Ajaxem Amsterdam. Katowiczanie to wykorzystali i pokonali Mistrza Polski.

GieKSa notuje słaby początek sezonu, ale nie jest to tak słaba drużyna, jak te punkty. Pisałem to już, ale nadal mamy Galana, Wasyla, Kowala, Bartka Nowaka, którzy muszą sobie przypomnieć najlepsze czasy z poprzedniego sezonu. Dawid Kudła robi swoje, niech teraz też pójdzie w ślad obrona. A Maciej Rosołek niech wykorzysta „prawo ex” i strzeli swojemu byłemu klubowi bramkę.

Rok temu, po meczu z Jagą, Tomasz Wieszczycki ochrzcił GKS mianem Ajaxu Katowice. Może teraz czas na powtórkę i… AEK Katowice?

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Nie wziąć do autobusu marudnej niechęci

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu Legii Warszawa z GKS Katowice tradycyjnie wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Edward Iordanescu i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole można znaleźć zapis audio całej konferencji prasowej.

Edward Iordanescu (trener Legii Warszawa):
Wierzę, że to zasłużone trzy punkty. Gratuluję zespołowi, że pokazali charakter. Wolałbym jednak wygrać do zera. Jedyna dobra rzecz, że mieliśmy dwóch zawodników w końcówce, którzy strzelili bramki. Ale GKS grał z dobrą intensywnością, natomiast w drugiej połowie to była ich jedyna szansa i wyrównali. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby ten mecz zakończył się remisem. Najważniejsze są trzy punkty. Gratuluję moim piłkarzom tego wysiłku. To bardzo ważny moment. Teraz musimy odpocząć, bo za trzy dni mamy bardzo ważny mecz w Europie i chcemy powalczyć o awans.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Zdają sobie państwo sprawę, że gdy przegrywa się w 5. czy 7. minucie doliczonego czasu, to sportowej złości jest bardzo dużo. Nie zamierzam natomiast przepraszać za to, że graliśmy dobrze i zaklinać rzeczywistości i pochylać głowy. Będę wyciągał bardzo dużo dobrego, jeśli chodzi o morale mojego zespołu i tego, jak postawili się Legii, w jaki sposób grali i wykonywali zadania. Mogło się dużo więcej dla nas wydarzyć, niż się wydarzyło, a wydarzyło się to, że przegrywamy. Jednak nie zawsze tylko wynik trzeba brać do autobusu i taką marudną niechęć, że się przegrało. Taka jest piłka, ona czasem bardzo boli, czasem daje dużo szczęścia, też niejednokrotnie wygraliśmy w końcówce. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko, byliśmy solidni i zdyscyplinowani, mieliśmy swoje momenty i mogliśmy zdobyć nawet więcej bramek, gdyby ciut tej precyzji więcej było. Na razie na gorąco tak to odbieram, chcąc przygotowywać się do następnych spotkań, bo przed przerwą reprezentacyjną czekają nas trzy bardzo trudne spotkania i na bazie tego spotkania, chcemy być jak najlepiej przygotowani. Dzisiaj na pewno poboli i może być przykro, ale na bazie tego, jak drużyna się prezentowała, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga