Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Przegląd mediów: „Duklička” o włos przegrała z silnymi Katowicami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ostatniego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.

W trakcie przygotowań do sezonu 2022/23 piłkarze przebywali na krótkim zgrupowania na Słowacji, gdzie rozegrali dwa sparing. W pierwszym z nich GieKSa pokonała wicemistrza Słowacji MFK Ružomberok 2:0 (0:0). W drugim nasza drużyna wygrała z beniaminkiem słowackiej ekstraklasy MFK Dukla Bańska Bystrzyca 2:1 (0:0). Materiały prasowe ze stron słowacki zostały przetłumaczone za pomocą Google Translatora i dodatkowo skorygowane :-). Decyzją prezesów klubów oraz Rady Nadzorczej PlusLigi zadecydowano o zmianach w regulaminie rozgrywek: m.in w rozgrywkach play-off gra toczyć się będzie do trzech wygranych, do ligi została dołączona drużyna z Ukrainy, Volley Club Barkom Lwów. Pierwsze spotkanie w lidze siatkarze zagrają w pierwszy weekend października, na wyjeździe z Jastrzębskim Węglem.

Do drużyny hokeistów dołączył nowy zawodnik, Shigeki Hitosato z Japonii. W opublikowanym europejskim rankingu hokejowych drużyn klubowych GieKSa zajmuje 144 miejsce.

 

PIŁKA NOŻNA

sportdziennik.com – Najstarszy w szatni

Będzie pierwszym od dłuższego czasu zawodnikiem w szatni GieKSy urodzonym w latach 80. Daniel Tanżyna, który w listopadzie wejdzie w „wiek chrystusowy”, ma okazać się poważnym wzmocnieniem środka katowickiej defensywy przed nowym sezonem Fortuna 1. Ligi.

– Powiem szczerze, że dyrektor Góralczyk i trener Górak byli bardzo konkretni. Spotkaliśmy się, dyrektor przedstawił mi cały plan na nowy sezon, kto dołączy, zapewnił, że będzie budowana mocna kadra. Namówił mnie bardzo szybko. Dziś jestem w GieKSie i chcę pomóc klubowi – mówi 32-latek, który podpisał przy Bukowej kontrakt do 30 czerwca 2024 roku.

Poprzednie 3,5 sezonu spędził w Widzewie Łódź, z którym świętował awanse najpierw do I ligi (kosztem m.in. GKS-u), a następnie – do ekstraklasy. Przyczynił się do niego głównie jesienią, bo wiosnę stracił z powodu kontuzji. W marcu przeszedł operację pleców, w tym roku zdążył rozegrać jedynie 2 mecze. W sobotnim sparingu z Górnikiem Polkowice (1:0) zmienił w 71 minucie Bartosza Jaroszka i było to nie tylko jego przywitanie z Bukową, ale i zarazem pierwszy występ od blisko 4 miesięcy.

– Ze zdrowiem jest coraz lepie. Od operacji minęło 3,5 miesiąca, normalnie trenuję z drużyną. Mam nadzieję, że będę gotowy na pierwszy mecz na ŁKS-ie – mówi „Dixon”, który szybko odnalazł się w katowickiej szatni.

– Pochodzę ze śląskiej ziemi, z okolic Wodzisławia, dlatego Katowice są mi bardzo dobrze znane. Kojarzyłem wcześniej jakieś 90 procent chłopaków z GieKSy, rywalizowaliśmy na boiskach pierwszej i drugiej ligi. Kojarzę wiele twarzy – nie kryje Tanżyna. Tego lata katowiczanie rozstali się z Hubertem Sadowskim, który wylądował w Skrze Częstochowa, a on dołączył do grona stoperów stanowionych przez Arkadiusza Jędrycha, Michała Kołodziejskiego i Grzegorza Janiszewskiego, z którymi będzie walczył o miejsce w trójce, bo takie ustawienie preferuje trener Górak.

– Zdrowa rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła. To wyjdzie na dobre zespołowi, klubowi – mówi środkowy obrońca, któremu zwykle dobrze grało się przy Bukowej. Wpisywał się tu na listę strzelców dwukrotnie w barwach GKS-u Tychy (2018 rok) i raz Widzewa (2020).

– Rzeczywiście, trochę meczów tu rozegrałem, trochę bramek zdobyłem. Zawsze megadobrze się tu grało, panuje na tym stadionie klimat piłkarski, jest fajny doping. Mam nadzieję, że nadal będę strzelał na Bukowej, nadal będzie mi się tu dobrze grało, ale już z korzyścią dla GieKSy – zaznacza Daniel Tanżyna.

 

mfkruzomberok.sk – Porażka z Katowicami w próbie generalnej

Ostatni mecz przygotowawczy Liptáka przed startem w pierwszej rundzie eliminacyjnej Europejskiej Ligi Konferencyjnej UEFA rozegrano podczas upałów. Goście pierwszą okazję mieli w 11. minucie, kiedy z pustej bramki po rzucie rożnym piłkę wybił Bobček. Osiem minut później Luterán przechwycił akcję gości, ale po jego strzale piłka trafiła w poprzeczkę.

[…] Goście rozpoczęli drugą połowę w znacznie zmienionym składzie, a drużyna pod wodzą Čebráta nie dokonała żadnej zmiany. Katowice były bardziej aktywne. W 48. minucie Krajčírik obronił strzał Szwedzika po rzucie rożnym. Po dziesięciu minutach Luterán miał szansę po przeciwnej stronie, ale zamiast strzału z wybrał podanie do rozpędzonego Bobčka, który został zablokowany przez powracającego obrońcę. W 71. minucie goście trafili, gdy podanie Bróda z prawej strony dotarło do Roginicia. Po czterech minutach Mojžis zablokował niebezpieczny strzał na bramkę Brzozowskiego.

[…] Ostatecznie goście byli bardziej aktywni, a gra toczyła się głównie na naszej połowie boiska. Szwedzik strzelił gola na koniec meczu i Ružomberok przegrał z Katowicami 0:2.

 

sportdziennik.com – GieKSa lepsza od wicemistrza!

W urokliwym sąsiedztwie tatrzańskich szczytów, niespełna 200 km od Katowic, GKS odniósł w piątek wieczorem zwycięstwo, które mimo sparingowego statusu można uznać za dość prestiżowe.

Pierwszoligowiec pokonał wicemistrza Słowacji, na głównej płycie jego stadionu. Dla zespołu MFK była to próba generalna przed startem europejskich pucharów. Za 6 dni zmierzy się u siebie z litewskim Żalgirisem Kowno w ramach eliminacji Ligi Konferencji UEFA.

Katowiczanie oba gole strzelili w ostatnich 20 minutach, a do siatki trafiali Marko Roginić i Patryk Szwedzik. Drugi występ w barwach GieKSy zanotował Daniel Tanżyna.

Na Słowację nie pojechał z zespołem Danian Pawlas. Lewy wahadłowy otrzymał wolną rękę na poszukiwanie nowego klubu, podobnie jak kilka tygodni temu Jakub Karbownik.

 

bystricoviny.sk – „Duklička” o włos przegrała z silnymi Katowicami

Piłkarze Bańskiej Bystrzycy Dukli rozegrali czwarty mecz przygotowawczy przed nadchodzącym sezonem 2022/2023. Tym razem zagrali u siebie w Štiavničkách, gdzie testowano system VAR. Niestety, przed zbliżającym się Olimpijskim Festiwalem Młodzieży Europy EYOF 2022, Wojskowe Centrum Sportu VŠC Dukla ze względów bezpieczeństwa nie pozwoliło klubowi piłkarskiemu Dukla na grę na wyremontowanym stadionie z widzami.

[…] Początek meczu był ostrożny, nasi zawodnicy mieli lekką przewagę, ale nie wykorzystali okazji z dwóch rzutów rożnych. Goście jako pierwsi groźniej zaatakowali w piętnastej minucie, kiedy Brzozowski uderzył z krawędzi pola karnego, a Hruška musiał interweniować. Cztery minuty później Bystrica miała dobrą okazję. Po podaniu Záhumenský’ego z prawej strony, zza pola karnego strzelał Polievka. Po przeciwnej stronie niemal naśladował go Urynowicz, który otrzymał celne podanie także z prawej strony.

[…] Kapitan Dukla Polievka spróbował strzału wprost z rzutu rożnego, dośrodkowaniem nad głową w bliższy słupek i piłka poszłaby w bramkę, Szczuka miał spore problemy z obroną. Pod koniec połowy Polacy mieli jeszcze dwie opcje, kiedy Błąd mocno strzelił zza pola karnego i sprawdził Hruškę, a kilka sekund później Repka głową nad poprzeczką.

Początek drugiej połowy przebiegał pod dyktando Dukli. Záhumenský […] posłał piłkę w lewą stronę w pole karne do Slaninka, który strzelił upadając i bramkarz gości musiał popisać się kunsztem. W 50. minucie Martin Slaninek odniósł sukces w swojej drugiej próbie. Wykorzystał dobre dośrodkowanie Polievki z prawej strony […] i było 1:0. Po starconej bramce Katowice włączyły wyższy bieg i zdołały wyrównać. Stromecki spróbował uderzenia z większej odległości w sześćdziesiątej minucie, a piłka po rykoszecie jednego z dukielskich piłkarzy trafiła tuż pod słupek. Jednak sędzia Prešinský uznał, że wcześniej był faul, więc zarządził rzut wolny z 16 metrów, a Arak wyrównał. Posłał piłkę pod skaczących na krawędzi muru, choć Záhumenský leżał na ziemi i starał się zablokować uderzenie. Piłka w końcu trafiła obok lewego słupka, Hruška nie miał szans – 1:1. Katowice poszły za ciosem. Mogli prowadzić po szybkiej akcji, gdy Dudziński strzelił z lewej strony. Bystrzycy mogli odpowiedzieć po dośrodkowaniu Poliewki, […] ale Kojnok chybił o centymetr.

[…]  Goście po raz kolejny doszli do głosu, w 81. minucie, kiedy po ładnej kombinacyjnej akcji Rogala oddał celny strzał z lewej strony pola karnego. W końcu spotkania Duklist próbował wyrównać, młodzi Köröš i Kandal mieli kilka sytuacji, ale najbliżej gola był Prikryl po uderzeniu z rzutu wolnego z prawie 25 metrów. Wprawdzie posłał piłkę przez mur, ale trafiła ona w środek bramki, polski bramkarz zdołał interweniować.

 

dziennikzachodni.pl – Dukla Bańska Bystrzyca – GKS Katowice 1:2. Wygrana na koniec obozu na Słowacji

Piłkarze GKS Katowice ostatnie trzy dni spędzili na Słowacji. Podopieczni trenera Rafała Góraka przebywali na krótkim obozie w Rużomberoku w trakcie którego rozegrali dwa mecze sparingowe.

W pierwszym spotkaniu w czwartek wieczorem katowiczanie pokonali wicemistrza Słowacji MFK Rużomberok 2:0, a w sobotnie południe na zakończenie mini zgrupowania wygrali w Bańskiej Bystrzycy z Duklą 2:1.

W sobotnim meczu pierwsza gola strzeliła Dukla, która jest beniaminkiem słowackiej ekstraklasy. Do remisu doprowadził po przerwie Jakub Arak precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego. To był pierwszy gol pozyskanego z Rakowa Częstochowa napastnika w barwach GieKSy.

O zwycięstwie katowiczan zadecydował gola strzelony w końcówce przez Grzegorza Rogalę. Po tym spotkaniu piłkarze Rafała Góraka wrócili do domów. Ostatni mecz kontrolny w letnim okresie przygotowawczym rozegrają za tydzień. 9 lipca zmierzą się z GKS Tychy.

 

SIATKÓWKA

plusliga.pl – PlusLiga sezonu 2022/2023 startuje w pierwszy weekend października

Prezesi klubów PlusLigi w trakcie spotkania w Uniejowie ustalili kluczowe zasady dotyczące sezonu 2022/2023 Ligi Mistrzów Świata. Sezon startuje 1 października, a prezesi jednogłośnie zmienili system rozgrywania fazy play-off. Każda runda będzie toczyła się do trzech zwycięstw.

W trakcie spotkania przedstawicieli klubów PlusLigi ustalono najważniejsze punkty dotyczące sezonu 2022/2023. Udziałowcy jednogłośnie zmienili system rozgrywania fazy play-off, a awans do kolejnej rundy wywalczy zespół, który wygra trzy mecze – w każdej rundzie będzie ona toczona do trzech zwycięstw.

[…] Ustalony kalendarz rozgrywek zakłada, że mistrza Polski poznamy najpóźniej 17 maja 2023 roku. Prezesi klubów podjęli także decyzję – wynikiem 13:2 – że w ćwierćfinale rozgrywek TAURON Pucharu Polski 2023 wystąpi sześć najwyżej sklasyfikowanych drużyn po zakończeniu pierwszej rundy fazy zasadniczej PlusLigi oraz dwie najlepsze ekipy z wcześniejszych rund.

[…] W ramach nowego kalendarza rozgrywek zostawione są rezerwowe terminy, w razie konieczności odrabiania zaległości wynikających z sytuacji pandemicznej. – Mamy pewien zapas na ewentualne mecze zaległe, które trzeba by było nadrabiać, wydaje mi się że wszystkie kluby są zadowolone z wypracowanego kompromisu – podkreśla Adam Gorol, prezes Jastrzębskiego Węgla.

Ustalono, że po zakończeniu fazy zasadniczej rozgrywek ostatnia, szesnasta drużyna opuści szeregi PlusLigi, awans do Ligi Mistrzów Świata wywalczy mistrz TAURON 1. Ligi.

W pierwszej kolejce (po raz pierwszy w historii zmieniono zasady rozstawiania ekip w poszczególnych kolejkach, numery z którymi drużyny występują w rozgrywkach zostały rozlosowane, mistrz i wicemistrz Polski były rozstawione) zagrają:

1. kolejka sezonu PlusLigi 2022/2023:

Jastrzębski Węgiel – GKS Katowice

 

Ukraińska drużyna ze Lwowa oficjalnie w PlusLidze sezonu 2022/2023

Rada Nadzorcza Polskiej Ligi Siatkówki jednogłośnie podjęła uchwałę w sprawie dopuszczenia do udziału w rozgrywkach PlusLigi ukraińskiego klubu Volley Club Barkom Lwów w sezonie 2022/2023 oraz mistrza TAURON 1 Ligi BBTS-u Bielsko-Biała.

[…] Przypomnijmy, że według ustalonych wcześniej zasad, Volley Club Barkom Lwów będzie mógł powalczyć o medale mistrzostwa Polski, jednocześnie tak samo opuści PlusLigę, jeśli zajmie ostatnie miejsce na koniec fazy zasadniczej. Ograniczona jest za to możliwość gry w europejskich pucharach – tutaj Barkom nie będzie brany pod uwagę, nawet jeśli zajmie miejsce premiowane awansem do rozgrywek w Europie. Poza tym w zespole Barkomu Ukraińcy grają na takich zasadach jak Polacy w PlusLidze, czyli minimum trzech musi znajdować się jednocześnie na boisku, pozostali gracze są traktowani jak obcokrajowcy.

 

HOKEJ

hokej.net – Drugie wzmocnienie mistrzów Polski. To reprezentant Japonii!

Szefostwo GKS-u Katowice dokonało drugiego transferu przed rozpoczęciem sezonu 2022/2023. Do ekipy mistrzów Polski dołączył Japończyk Shigeki Hitosato, który podpisał roczny kontrakt.

Shigeki Hitosato (168 cm, 77 kg) ma 27 lat i urodził się w miejscowości Tomakomai, które zlokalizowane jest w południowej części wyspy Hokkaido. Może występować na każdej pozycji w ataku.

Japoński hokeista rozegrał pięć sezonów w barwach Tohoku Free Bladers, w którym był jednym z najważniejszych zawodników.

W ostatnich dwóch edycjach Pucharu Japonii (te rozgrywki zastąpiły odwołaną z powodu pandemii koronawirusa Ligę Azjatycką) Hitosato imponował formą, zdobywając w nich łącznie aż 72 punkty, na które złożyło się 27 goli i 45 asyst.

Warto zaznaczyć, że Hitosato występował w reprezentacji Japonii, na ostatnich Mistrzostwach Świata Dywizji IB, które rozegrano w Tychach. W czterech występach strzelił 3 bramki oraz zaliczył 4 asysty. Lepszym dorobkiem punktowym w ekipie „Samurajów” mógł pochwalić się jedynie Yushiroh Hirano (6 G + 4 A).

Na sam koniec dodajmy, że Shigeki Hitosato jest pierwszym Japończykiem w historii katowickiego klubu, a trzecim, który do tej pory grał w Polskiej Hokej Ligi. Przed nim barwy polskiego klubu reprezentowali Jo Araya (Polonia Bytom) i Denis Akimoto (Zagłębie Sosnowiec, GKS Tychy).

 

Ranking klubów europejskich: Najwięcej polskich drużyn od wielu lat

Najwyższa w XXI wieku liczba polskich drużyn znalazła się w rankingu 250 najlepszych klubów europejskich. Większość polskich przedstawicieli zaliczyła znaczące awanse.

Aż 6 drużyn z polskiej ligi znalazło się wśród 250 najlepszych w Europie w tradycyjnym rankingu francuskiego portalu „Hockey Archives”. To najlepszy wynik od 2000 roku, gdy Polska była w tej klasyfikacji reprezentowana przez 7 przedstawicieli.

W tegorocznej edycji tego zestawienia sklasyfikowane zostały: GKS Katowice, JKH GKS Jastrzębie, Re-Plast Unia Oświęcim, Comarch Cracovia, GKS Tychy i KH Energa Toruń.

Najwyżej z polskich zespołów znalazła się GieKSa. Mistrzowie Polski zostali umieszczeni na 144. miejscu. Oznacza to awans aż o 89 pozycji w porównaniu z rankingiem sprzed dwóch lat. Przed rokiem zestawienie nie było przedstawiane ze względu na pandemiczny sezon, który storpedował rozgrywki niektórych lig i puchary europejskie.

144. miejsce klubu z Katowic to najlepszy wynik polskiego zespołu od 2004 roku, kiedy na 126. była Unia Oświęcim. GKS znalazł się w klasyfikacji tuż za 4. drużyną ostatniego sezonu słowackiej ekstraklasy HC Koszyce, a tuż przed 11. zespołem szwedzkiej drugiej ligi Vita Hästen Norrköping.

[…] Miejsca rywali GKS-u Katowice z grupy Hokejowej Ligi Mistrzów:

3. Rögle Ängelholm (Szwecja)

12. Zürich Lions (Szwajcaria)

90. AV19 Székesfehérvár (Węgry/ICEHL)

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plusy i minusy po Rakowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.

Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.

Plusy:

+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.

+ Jędrych i Klemenz 
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.

Minusy:

– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.

– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.

– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.

Podsumowanie:

GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.

To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.

Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.

GieKSiarz

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nowa Bukowa pisze swoją historię

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.

Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.

Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.

W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.

W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.

W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉

Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.

Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.

Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!

Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.

Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.

Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.

Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…

Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉

Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.

W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.

Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga