Dołącz do nas

Kibice Piłka nożna

Raków Częstochowa kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Raków Częstochowa to stara, ale bardzo charakterna ekipa, która ruch kibicowski zapoczątkowała na dobre w połowie lat 80. – wtedy, kiedy już w całej Polsce każde większe miasto zaczęło tworzyć swoje pierwsze kluby kibica.

W ostatnich latach sukcesy klubu sprawiły, że Medaliki stały się popularnym klubem piłkarskim przez nagłe sportowe osiągnięcia, ale dorobili się również fali nowych antykibiców wychowanych w erze internetu, którzy brakiem wiedzy i krótkim stażem na swoich trybunach, próbują umniejszyć RKS-owi dorobku kibicowskiego, tworząc z nich fanów sukcesu, co jest oczywiście błędem.

Pierwsze i dawne zgody Rakowa to: Arka Gdynia, GKS Bełchatów, GKS Tychy, ŁKS Łódź, Odra Wodzisław, Stal Mielec, Stal Stalowa Wola, Zawisza Bydgoszcz czy Zagłębie Lubin. Mieli także chwilowy układ chuligański z Góralem Żywiec, który nie przetrwał próby czasu.

Sam wachlarz powyższych ekip pokazuje, że Racovia nie była byle kim, budując od połowy lat 80. pozycję w mieście, w którym nie mieli łatwo. W samej Częstochowie zwłaszcza w latach 90. kibicowanie jednej drużynie było niezwykle trudne. AZS Częstochowa był solidnym kibicowsko siatkarskim składem, a z kolei Włókniarz Częstochowa, ściągający na mecze żużla po kilkanaście tysięcy widzów, dorobił się także potężnej ekipy, która w latach 90. wyjaśniłby niejedną ekipę piłkarską. Przez chwilę był też układ wszystkich stron, ale obecnie miastem spod Jasnej Góry rządzi Raków.

Sporo w Częstochowie namieszał prężnie działający fan club Widzewa Łódź, który miał niesamowity piłkarski okres, ściągając do Łodzi kibiców w całej Polsce. RKS w północnej części miasta miał także z tym problem, a zgoda z ŁKS-em w latach 90. była wtedy także wspólnym mianownikiem niechęci do RTS-u. Problem powstał później, gdy część ludzi z Częstochowy postanowiła odbić z Limanowskiego i także zostać FC ŁKS-u, co było przyczyną końca zgody wiosną 1995 roku.

W sierpniu 1998 roku doszło do apogeum kosy między Rakowem a Widzewem. RTS grał u nas na Bukowej mecz ligowy, który wygrał 2:0. Na GieKSę dotarło 120 Widzewiaków natomiast 15-osobowa załoga, przez brak pieniędzy, została zawrócona przez policję i wysłana pociągiem, który miał przesiadkę w Częstochowie. Tam godzinne oczekiwanie na pociąg do Łodzi zrodził konflikt kręcących się na dworcu żuli, którzy od słowa do słowa zaczęli się z kibicami Widzewa gonić i wymieniać pięściami. Jeden z nich – ŚP. Łukasz (Widzewiak z Bełchatowa) został dźgnięty nożem w plecy, później w nerkę, a kończący cios został zadany Mu prosto w serce…

Na dworcu zebrali się fani Widzewa z Częstochowy, AZS-u i CKM-u (Włókniarz), którzy składali wieńce oraz znicze. Niestety wszystko później zostało rozkopane, a na murze niedaleko tragedii powstał napis „Raków 1:0 Widzew”. Wiele powstało mitów na temat tego incydentu, mogła być to prowokacja, mógł być to jakiś kibic Rakowa bez kręgosłupa moralnego, ale wtedy było jedno pewne – zabójstwo zostało przypisane fanom Rakowa, którzy jadąc na swój wyjazd do Opoczna, zostali trafieni przez Widzew. Jakiś czas temu w miesięczniku „To My kibice!”, ukazał się wywiad z chuliganami Rakowa i wyparli się tego zabójstwa – nikt z ich ogarniętego otoczenia nie był osobą zamieszaną w zabójstwo Łukasza.

Raków podobnie jak my ma dwie zgody – zagraniczną i z naszego podwórka. Z węgierskim Videoton Székesfehérvár trzymają się od 2012 roku i podczas gry RKS-u w niskich ligach mieli okazję pojeździć po Europie ze swoimi braćmi, jak i oglądać inne europejskie ekipy na stadionie swojej zgody. Druga zgoda, to Chemik Kędierzyn-Koźle, z którym początkowo związali się układem chuligańskim zapoczątkowanym w 2013 roku. W lutym 2016 roku obie ekipy podjęły decyzję, że układ przekują w zgodę i ta zgrabna sztama trwa już 8. rok na kibicowskiej mapie Polski. Także w 2016 roku zapoczątkowali kontakty z Lechią Gdańsk i później ze Stomilem Olsztyn, ale ciężko dobrać właściwe słowo, czy łączy ich układ chuligański czy są to prywatne kontakty. Coraz więcej powstających w Polsce relacji ciężko opisać jednoznacznie.

Nasza kibicowska rywalizacja zaczęłą się w sezonie 1994/1995, w którym Medaliki zrobiły historyczny awans do Ekstraklasy. Nasza pierwsza wizyta na Limanowskiego to sierpień 1994 roku. Na wyjazd pod Jasną Górę wybrało się 500 fanatyków GieKSy.

W marcu 1995 roku fani Rakowa pierwszy raz mieli okazję pokazać się na Bukowej. Zawitali w 220 gardeł, a wspierali ich tego dnia zgodowicze z GKS-u Tychy oraz Stali Stalowa Wola.

W sierpniu 1995 roku RKS ponownie pojawił się na GieKSie. Tym razem przyjechali składem w 250 głów i ponownie oglądali porażkę 0:1 swojej drużyny. Nas tego dnia wspierała Avia Świdnik w 14 osób.

Styczeń 1996 roku to druga edycja turnieju halowego w katowickim Spodku i skład Rakowa po raz pierwszy zawitał w 35 osób. GieKSiarze oczywiście stanowili najliczniejszy skład jako gospodarz, a wspierała nas tego dnia Avia Świdnik w 9 osób. Raków niespodziewanie triumfował w finale pokonując Ruch Chorzów 6:5.

Wiosną 1996 roku (kwiecień) pojechaliśmy ponownie do Częstochowy w 450 głów. GieKSa na piaskowym boisku przegrała 0:3.

W lipcu 1996 roku zaczęliśmy nowy sezon i Racovia pierwszy wyjazd miała do Katowic. Pojawili się na tamte czasy znakomitą liczbą, bo w 312, w tym 7 Zawisza Bydgoszcz, z którymi wciąż trwała zgoda. GieKSa wygrała 2:1.

We wrześniu w ramach rozgrywek Pucharu Polski GieKSiarze wylosowali Raków II Częstochowa, ale oczywistym było, że zagramy na stadionie Rakowa, na który wybrało się 250 głów. W Sosnowcu po przebojach z policją za brak biletów, skład został zawrócony i na Limanowskiego ostatecznie dotarło 70 GieKSiarzy. Piłkarze pewnie pokonali rezerwy częstochowian 4:0.

Listopad 1996 roku to kolejna wizyta GKS-u w Częstochowie tym razem w 350 osób. Równolegle w Opawie pierwszy raz była obecna delegacja GieKSy na derbach SFC – Banik Ostrava. Była to rewizyta za przyjazd Banika na derby z Górnikiem Zabrze (na mecz, w którym powstała nasza międzynarodowa zgoda. Na boisku padł wynik 1:1.

Styczeń 1997 to już wtedy wydawałoby się tradycja, czyli EB Sport Cup w Spodku. Raków zawitał 120 osób i zasiadł z Odrą Wodzisław, która przyjechała składem w 100 osób. Tego dnia postanowili przybić zgodę. Najliczniejszy skład wystawiła GieKSa i Ruch – po 2000 szali.

W sierpniu 1997 roku Medaliki miały ponowną wizytę na Bukowej. Przyjechali w 190 osób, w tym 10 Odra Wodzisław i 2 Zawisza Bydgoszcz. GKS pewnie wygrał 3:0.

Styczeń 1998 to jak media nazwały „Spodek Terror Cup”, gdzie dochodzi do dantejskich scen i tylko Bóg wie, jak tego dnia nie było żadnej ofiary śmiertelnej. GieKSa w tym dniu sama musiała stoczyć dwie potężne bitwy z Ruchem i Górnikiem Zabrzem z którym wtedy relacje nie były zdrowe. Raków zawitał z Odrą licząc wspólnie 150 osób, ale z tego składu 120 głów stanowił sam RKS. Mając nieopodal siebie GKS Tychyi ŁKS Łódź, od nich zaczęli rzucanie krzesełkami, a na samej hali trwał już potężny popłoch.

 

W marcu 1998 roku miał miejsce wyjazd do Częstochowy, który miał wyjątkowy moment dla naszej sceny kibicowskiej. Był to pierwszy mecz, na którym obowiązywała ustawa o braku sił policyjnych na stadionie. Chuligani GieKSy, którzy pojechali w 400 osób, postanowili to oczywiście „sprawdzić” i ruszyli murawą w stronę gospodarzy, gdzie doszło do bitki i ganianek z ochroną wzdłuż murawy. GKS wygrał 1:0. Na zakończenie ligi Raków pożegnał się z Ekstraklasą, ale GieKSa nie była gorsza i rok później dołączyła do obecnej 1. ligi, która wtedy była „polskim premiership” bo liczyła aż 24 kluby.

W sezonie 1999/2000 pierwsze spotkanie z RKS-em było na Bukowej. Mecz rozegrany był we wrześniu, a Raków pojawił się jedynie w 109 osób, co było ich najsłabszym wyjazdem do Katowic. GieKSa po ekscytującym pojedynku wygrała 4:3.

Rewanż to koniec kwietnia. GieKSa obecna w 450 głów. Piłkarze wygrali ważny mecz 1:0, który zbliżył nas do Ekstraklasy, a Medalików przybliżył do spadku… (co nastąpiło).

Nasza ligowa rozterka trwała 6 lat, aż spotkaliśmy się wspólnie w 2. lidze. Mecz miał dziwne zbiegi okoliczności, aby fani z Częstochowy do Katowic nie zajechali. Najpierw przełożono spotkanie z weekendu na wtorek, później nadzór budowy stwierdził że Trybuna Północna już nie nadaje się do przyjmowania kibiców gości (pod naciskiem policji), aż sama psiarnia stwierdziła, że goście nie wejdą, bo nie mają gdzie ich ulokować. Hasło „Piłka nożna dla kibiców” zwyciężyło i Raków w 173 osoby na zakazie wszedł na sektor 6, będąc wspieranym przez ówczesny układ z Górala Żywiec i delegację Stalówki. Policja, która została nabita w butelkę, nie chciała dać za wygraną i po meczu była próba zatrzymania wszystkich gości w celi wylegitymowania i szukania byle pretekstu do zatrzymań na dołek, ale ponownie GieKSiarze pomogli wyjaśnić sytuację i otwarli bramki na murawę, dzięki czemu goście mogli się ulotnić bez przypału. Na boisku 0:0.

Wiosną 2007 roku było ogromne ciśnie po obu stronach, aby pokazać się jak najlepiej. Raków na tamten czas wystawił najliczniejszy młyn w swojej historii, z kolei GieKSa w ramach szacunku za pomoc w wejściu na zakazie, dostała gwarancję od Rakowa, że dostaniemy tyle biletów ile będziemy potrzebować. Tym sposobem w klatce zasiadło 540 Szaleńców z Bukowej, co zapisało się jako nasz historyczny rekord na Limanowskiego. Na murawie padł bezbramkowy remis.

Minęło 10 lat. GieKSa zaczęła kopać się przez dekadę po czołach na zapleczu Ekstraklasy, a Raków po wieloletniej tułaczce w niższych szczeblach awansował do 1. ligi. Nas na wyjazd jesienią wybrało się 300 osób, z czego 240 znalazało się w sektorze gości (otrzymaliśmy 200 wejściówek). Po awansie Rakowa wiele się zmieniło na stadionie i co gorsze było więcej ograniczeń niż udoskonaleń. Piłkarze wygrali 3:1.

Wiosna 2018 roku to mecz na Bukowej. Raków ponownie na zakazie i w tym samym miejscu (sektor 6) – zawitał w 157 osób. Na Blaszoku zadebiutowała odrestaurowana legendarna flaga „Banditen”. GKS wygrał 2:1.

Jesienią 2018 roku zaliczyliśmy swoją ostatnią wizytę w Częstochowie. Na Limanowskiego zawitało 319 GieKSiarzy, w tym 7 Banik Ostrava i 3 Górnik Zabrze. Mimo otrzymania 200 biletów Racovia ponownie przyszła z pomocną dłonią i prokibicowskim podejściem. Piłkarze przegrali 0:2.

Wiosna 2019 to nasz ostatni wspólny pojedynek, który ma kilka historii. Pierwsza to pierwsze pojawienie się RKS-u na Trybunie Północnej. Tego dnia zawitali oni w 397 osób, w tym 10 Lechia, co sprawiło, że odnotowali swój najliczniejszy w historii wyjazd na Bukową. Ten sezon zakończył się tym, że my spadliśmy do 2. ligi, natomiast Raków wszedł do Ekstraklasy. Nasi piłkarze dla formalności dostali w łeb 0:3.

Do zobaczenia w sobotę na Bukowej. Raków w komplecie zobaczy Blaszok w najlepszym wydaniu!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Dąbrówka Mała Norma

    4 sierpnia 2024 at 02:08

    Zawsze wobec nich używało się określenia medolikorze.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga