Piłka nożna
Ręka trenera Piekarczyka
GKS Katowice do meczu z Olimpią Grudziądz przystępował po wyjazdowej wygranej z Chrobrym Głogów. W związku z tym nastroje były dużo lepsze niż po klęsce z Zagłębiem Lubin. Bukowa pozostawała jednak nieodczarowana, bo od trzech spotkań katowiczanie nie potrafili zdobyć u siebie bramki.
Do składu wrócił Grzegorz Goncerz, który w Głogowie po wejściu na boisku mocno rozruszał zespół. Od pierwszej minuty oglądaliśmy też Łukasza Pielorza, który wrócił po absencji kartkowej.
Od początku spotkanie prowadzone było w sennym tempie. Niewielka liczba kibiców (dopiero wchodzili na stadion po awarii) oraz fakt, że oba zespoły nie mają już o co walczyć powodował, że atmosfera była bardziej sparingowa. Od początku bardzo aktywny był Goncerz, który w 7. minucie przeprowadził bardzo dobrą akcję z Przemysławem Pitrym, jednak w końcówce została wygarnięta piłka Gonzowi i do strzału nie doszło. W 15. minucie Mateusz Kamiński przeprowadził indywidualną akcję i z 30 metrów strzelił nad poprzeczką. Zespół z Grudziądza nie był w stanie przeprowadzić praktycznie jednej składnej akcji. Najlepszą okazję w pierwszej połowie miał Alan Czerwiński, który po dośrodkowaniu na długi słupek uderzał obok słupka, ale świetnie interweniował Bartosz Fabiniak. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem, dobrze zagrał Czerwiński, piłkę wywalczył Adrian Frańczak, po czym popisał się kapitalnym uderzeniem z dystansu. Piłka trafiła w same widły Fabiniaka i na przerwę GKS schodził z jednobramkowym prowadzeniem.
Drugą połowę katowiczanie rozpoczęli z animuszem i już w 52. zdobyli drugą bramkę. Po rzucie rożnym Rafała Pietrzaka do piłki doszedł Mateusz Kamiński i po koźle, ale celnie strzelił do bramki gości. GKS od tego momentu zaczął naprawdę dobrze grać. Akcje się zazębiały, na prawej stronie szalał Alan Czerwiński, który raz po raz szukał Goncerza w polu karnym i raz prawie zaliczył świetną asystę, ale strzał Gonza obronił Fabiniak. Gdy wydawało się, że GKS zdobędzie trzecią bramkę, rzut rożny miała Olimpia. Po krótkim rozegraniu Marcin Kaczmarek dośrodkował w pole karne, a tam Bartosz Jaruch – po rykoszecie od Pitrego – posłał piłkę do siatki. Olimpia zaczęła grać odważniej, ale GKS nadal prezentował się bardzo przyzwoicie. Choćby próba Jurkowskiego czy atomowe uderzenia Goncerza i Łukasz Pielorza (!) mogły się podobać. W końcówce zrobiło się lekko nerwowo w obronie, ale Olimpia mimo to nie stworzyła sobie większego zagrożenia. W końcówce na boisko został wprowadzony Aleksander Januszkiewicz i w krótkim czasie najpierw mógł zaliczyć asystę do bardzo aktywnego Goncerza, a po chwili sam strzelił bramkę po kapitalnej indywidualnej akcji. Jeszcze po chwili Olimpia mogła zmniejszyć rozmiary porażki, ale Dobrolińskiego uratował słupek.
GKS wygrał z Olimpią 3:1 i zaliczył drugie wygrane spotkanie z rzędu. Katowiczanie po porażce z Zagłębiem, po której spadły na zespole duże gromy, spisują się naprawdę dobrze. Widać rękę trenera Piotra Piekarczyka, niektórzy zawodnicy także prezentują wysoki poziom. Dobrze spisuje się obrona, w ofensywie też nie jest źle, pochwalić za ostatnie mecze możemy Alana Czerwińskiego. Za tydzień spotkanie wyjazdowe ze Stomilem Olsztyn i liczymy na podtrzymanie dobrej passy.
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa
Kibice Piłka nożna Wideo
Doping GieKSy w Częstochowie
W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.


Najnowsze komentarze