Kibice GieKSy wrócili na wyjazdowy szlak i od razu zrobili to w najlepszym możliwym stylu. W Suwałkach zaliczono spory nadkomplet i ustanowiono trójkolorowy rekord na wyjazdowym spotkaniu z Wigrami.
Do Suwałk wyruszyliśmy z samego rana, a droga przebiegała sprawnie i spokojnie. Problemy zaczęły się około 150 kilometrów od miejsca docelowego, gdy policja robiła wszystko, by opóźnić nasz przyjazd. Z zapasu czasowego nie zostało nic, a pod sektor podjechaliśmy na pół godziny przed spotkaniem.
Specyfika klubów z małych miasta jest właśnie taka jak w Suwałkach. Wigry mogłyby być modelowym przykładem, jak pozwolić policji wejść sobie na głowę i jak nie organizować wejścia dla kibiców gości. Aby dojść do głównej bramy, trzeba było najpierw czekać przed kordonem utworzonym przez policję, następnie policjanci sprawdzali dane osobowe z listy wyjazdowej (nielegalnie udostępnionej przez Wigry). Dopiero potem następowało przejście dwóch-trzech metrów i… kolejne sprawdzanie danych z listą wyjazdową — tym razem przez ochroniarzy. Kolejny etap to szczegółowa kontrola osobista — wyciąganie wszystkiego z kieszeni, ściąganie czapek, rozpinanie kurtek itd. Wszystko toczone w ślamazarnym tempie. Z uchybień gospodarzy należy wymienić także brak wysłania nam biletów („bo w Suwałkach nie obowiązuje uchwała PZPN dotycząca kibiców gości”), brak kateringu (dopiero po naszej interwencji zaczęto przynosić naszym kibicom jedzenie z punktu gastronomicznego z drugiego końca stadionu) oraz tradycyjne już zamknięcie klatki na kłódkę/łańcuch.
Wigry nie skorzystały także z możliwości większego zarobienia na biletach od naszych kibiców i zdecydowały się wpuścić jedynie 160 osób. Reszta fanów GieKSy czekała w autokarach i pod stadionem. W Suwałkach pojawiło się nas łącznie 279 (w tym jeden fan Górnika Zabrze). Szczelnie oflagowaliśmy sektor gości i prowadziliśmy ciągły doping, który jak na poziom gry naszych piłkarzy, pogodę (mroźno i deszczowo) oraz niską widoczność tego, co dzieje się na murawie, stał na dobrym poziomie. Miejscowi utworzyli kilkudziesięcioosobowy (?) młyn i zaprezentowali oprawę. Nie byli zbyt słyszalni w naszym sektorze.
Powrót minął spokojnie, choć długo. W Katowicach pojawiliśmy się prawie po 24 godzinach od zbiórki. Teraz czas na wyjazd do Jastrzębia, gdzie pierwszeństwo mają fani obecni w Suwałkach.
Najnowsze komentarze