Piłka nożna
[RELACJA] Rezerwowi odwracają wynik
24 kwietnia do gry po przymusowej przerwie spowodowanej zakażeniami koronawirusem powrócili piłkarze GKS-u Katowice. Rywalem GieKSy była Skra Częstochowa. Mecz rozpoczął się o 18:30 na stadionie przy ul. Bukowej.
Niewiele ciekawego można powiedzieć o pierwszych minutach meczu. Skra dwukrotnie szukała szansy po dalekim wrzucie z autu z wysokości 16 metrów. Strzału z ostrego kąta spróbował Warnecki, ale piłka minęła linię końcową blisko chorągiewki. Po drugiej stronie boiska po dośrodkowaniu Figiela z rzutu wolnego piłka trafiła do Kozłowskiego, ten oddał mocny strzał, ale również z ostrego kąta i bramkarz zdołał sparować uderzenie. Na niepotrzebny strzał z dystansu zdecydował się Błąd. Pierwsza naprawdę dobra okazja miała miejsce w 9. minucie. Piłka z prawej półprzestrzeni została wycofana w okolice 11 metra do Pietraszkiewicza, ten celował w okienko bramki Mrozka, ale uderzył nad poprzeczką. Znów uderzał Warnecki, tym razem z około 20 metrów i prosto w Mrozka. W 15. minucie GieKSa pierwszy raz stworzyła coś, co można było nazwać akcją kombinacyjną. Po dośrodkowaniu z lewej strony Błąd tuż sprzed linii końcowej spróbował wycofać do Kozłowskiego, ale obrońcy Skry zdołali wyjaśnić sytuację. Po chwili Milasius ostro zaatakował Błąda tuż przed polem karnym i otrzymał za to żółtą kartkę. Uderzył Figiel, ale trafił w mur. Groźnie zrobiło się w 29. minucie. Wojciechowski został ograny na skrzydle, ale do piłki posłanej w nasze pole karne Rogala ubiegł rywala. Dwukrotnie zepsuliśmy szanse na strzał po prostopadłych podaniach – najpierw Kozłowski został nabity, a później Wojciechowski po dograniu Figiela szukał jeszcze kolejnego podania. W 35. minucie żółtą kartkę zobaczył Gałecki. Po chwili szansę na kontrę zepsuł Kozłowski, zbyt długo holując piłkę i ostatecznie tracąc ją. W 39. minucie Skra objęła prowadzenie. Milasius uderzył sprzed pola karnego po ziemi, a Mrozek przepuścił strzał przy krótkim słupku. Po 45 minutach GieKSa przegrywała 0:1.
Do drugiej połowy przystąpiliśmy z jedną zmianą – Marcin Urynowicz zastąpił Michała Gałeckiego. Szybko po wznowieniu gry żółtą kartkę otrzymał Gołębiowski. Uderzyć z dystansu postanowił Kiebzak, ale piłka minęła bramkę o kilkanaście metrów zarówno w pionie, jak i w poziomie. Z ostrego kąta po prostopadłej piłce strzelał Kozłowski, lecz trafił w boczną siatkę. W 58. minucie Pietraszkiewicz został ukarany żółtym kartonikiem za faul przy linii bocznej. Po chwili zawodnik ten zrehabilitował się, wywalczając rzut karny, a faulował go Wojciechowski. Uderzenie Noiszewskiego w prawy róg obronił Mrozek – w tym przypadku można mówić o rehabilitacji za straconą pierwszą bramkę. W 66. minucie na boisku zameldowali się Sanocki i Kościelniak, zastępując Woźniaka i Kiebzaka. Obroniony rzut karny przez Mrozka nie wpłynął jednak motywująco na grę GieKSy – od tego momentu ponownie to Skra była lepszą drużyną. Znów dwukrotnie uderzał Milasius – najpierw niecelnie głową, a następnie mocno z dystansu, ale tym razem dobrze zachował się nasz bramkarz. W 72. minucie za Wojciechowskiego na boisku pojawił się Grychtolik – był to jego pierwszy występ w tym sezonie. Urynowicz sprytnie odegrał piłkę do Błąda w polu karnym, ten próbował uderzać z woleja, ale został zablokowany. Napora ograł Rogalę i uderzał po długim słupku, a końcówkami palców Mrozek sparował piłkę na rzut rożny. W ramach ostatniej zmiany w 78. minucie Szwedzik zastąpił Rogalę. Od 80. minuty graliśmy z przewagą zawodnika – drugą żółtą kartkę otrzymał Gołębiowski. Po chwili powinien być remis – Sanocki mógł uderzać, ale szukał jeszcze dogrania na pustą bramkę i piłkę wybili obrońcy. Za Milasiusa wszedł Sebastian Rogala. Po rzucie rożnym doprowadziliśmy do wyrównania – piłka po uderzeniu Błąda trafiła w słupek, a dopadł do niej najszybciej Patryk Szwedzik i z najbliższej odległości dobił do bramki. Przed wznowieniem gry Warneckiego zastąpił Klisiewicz. Po krótkim rozegraniu rzutu rożnego z dośrodkowaniem byliśmy bardzo blisko wyjścia na prowadzenie – Kołodziejski minimalnie chybił po strzale głową. Żółtą kartką za grę na czas upomniany został Biegański. Co się odwlecze, to nie uciecze – w 89. minucie Urynowicz idealnie dośrodkował do zamykającego akcję Kościelniaka. Do drugiej połowy sędzia doliczył 4 minuty. Mecz zakończył się zwycięstwem GieKSy 2:1.
GKS Katowice – Skra Częstochowa 1:2
Bramki: Milasius – Szwedzik, Kościelniak
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.




Roh
24 kwietnia 2021 at 20:49
Zaś fura szczynścia. Kiedy ta druzyna zacznie dobrze grać w pilke. Na razie to zero pomyslu na atak..obrona tez tragiczna. Niewiele trzeba zeby zrobić GIEKSIE krzywde. Ale jest, kurwa jest zwyciyństwo:(
GieKSiorz
25 kwietnia 2021 at 09:37
racja zaś kupa szczescia,skra gra bez 4 podstawowych zawodnikow,a My u siebie nie mamy pomyslu,bijemy glowa w mur,nie tyko w tym meczu zreszta,dobrze ze Mrozek obronil karnego,choc 1 bramka jego,no i ze skra grala oslabiona,fart,slabo to wyglada Panie Górak
Kato
25 kwietnia 2021 at 10:13
Brawo za wybronienie karnego, zmienił mecz dla nas na zwycięski.
Brawo za zmiany w odpowiednim czasie, w końcu padły cenne bramki.
Brawo o zwycięski powrót po przerwie i zdobyte ważne punkty w tabeli.
Niestety jeżeli chodzi o cały mecz i przeciwnika z którym graliśmy, to dużo do zmiany i poprawy.
Jak to mawia nasz trener;
praca i jeszcze raz praca.
Tyle że kibice w końcu chcą zobaczyć efekty tej pracy.
Chcą zobaczyć zespół sportowców, zgraną drużynę, pewnie walczącą o awans.
Mam nadzieje że dadzą z siebie waleczność i zgranie drużyny w nadchodzącym czasie.
Teraz jest ten czas, ciężki, ale odpowiedni aby wykazać się grą ponad tę lige.
Wierze że potencjał i nastawienie jest ogromne, więc czekam.
Riko
25 kwietnia 2021 at 11:52
Fura ze szczęściem zajechała na czas … który to już raz . Super , że są punkty , ale gra cały czas słabiutka .
Kejta
25 kwietnia 2021 at 17:10
Bo wy wszyscy chcecie zeby po 2tyg kwarantanny wyszli i zagrali mega mecz
Cieszcie sie ze sa 3pkt tyle w temacie
tomassi
25 kwietnia 2021 at 19:28
kejta tylko że przed dwoma tygodniami wyglądało tak samo.
Tak samo źle. Różnica taka że wczoraj dopisało szczęście a wtedy nie.
Roh
25 kwietnia 2021 at 20:18
Nawet można powiedzieb ze wczoraj Skra przegrala mecz na wlasne zyczenie nię GKS go wygrał. Przecież GKS mie ma żadnego pomyslu na gre, Górak nie bez powodu trenowal tylko druzyny 3 i 4 ligowe…..
Maks Jurgen
25 kwietnia 2021 at 22:32
Panie Roh i Tomassi..święta racja, nic dodać nic ująć, oby to szczęście i fart było jeszcze przy tych 11 spotkaniach, bo nie liczę na jakąś super zwyżkę formy i zajebistą grę..