Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska czapa czyli – Co słychać w sieci?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Tym razem spotkanie dwóch beniaminków nie wzbudziło takiego zainteresowania w mediach elektronicznych jak poprzedni mecz GKS-u w Rzeszowie. Stąd tak mało wzmianek o tym wydarzeniu.

 

polsatsport.pl – PlusLiga: GKS górą w starciu beniaminków

W dziewiątej kolejce PlusLigi doszło do konfrontacji beniaminków. Siatkarze GKS Katowice wygrali na własnym parkiecie z Espadonem Szczecin 3:1. W ubiegłym sezonie obie ekipy zmierzyły się ze sobą w kwietniowych półfinałach I ligi. W serii do trzech zwycięstw górą byli katowiczanie 3-0 (3:1, 3:1, 3:2). Siatkarze GKS pokonali później w finale SMS PZPS Spała i wygrali rozgrywki, ekipa ze Szczecina zajęła miejsce na najniższym stopniu podium, po pokonaniu Ślepska Suwałki. Obie ekipy diametralnie różnie zameldowały się w ekstraklasie. Siatkarze Espadonu w pierwszych ośmiu meczach nie wygrali na parkiecie ani razu, a trzy punkty, które mieli na koncie zawdzięczali walkowerowi za przegrany 0:3 mecz z PGE Skrą Bełchatów. Pozostałe siedem spotkań przegrali bez zdobyczy punktowych, notując bilans setów 3-21! Co innego katowiczanie, którzy szybko zadomowili się w PlusLidze. Notowali co prawda słabsze występy, ale bilans 4 zwycięstwa – 4 porażki był, jak na beniaminka, całkiem przyzwoity. Podopieczni Piotra Gruszki pokonali Łuczniczkę Bydgoszcz (3:1), AZS Częstochowa (3:0), BBTS Bielsko-Biała (3:0), a w poprzedniej serii gier sprawili ogromną sensację, ogrywając na Podpromiu 3:2 wicemistrzów Polski – Asseco Resovię.  (…)

Set numer trzy był jednym z najdłuższych i najbardziej zaciętych w obecnym sezonie. Wynik od początku oscylował wokół remisu (3:3, 8:8, 14:14). Żadna z drużyn nie była w stanie wypracować sobie większej przewagi. Pierwsi piłkę setową mieli goście, gdy Rafał Sobański zmarnował zagrywkę (23:24), ale był to dopiero początek emocji. Rywalizacja na przewagi miała niezwykle zacięty przebieg, a obie ekipy nie ustrzegły się błędów. Ostatecznie dwa skuteczne bloki przechyliły szalę zwycięstwa na stronę ekipy z Katowic. W czwartej partii już takich emocji nie było. Gospodarze po dobrym otwarciu (5:1), utrzymywali kilkupunktowy dystans, a w środkowej części seta jeszcze powiększyli przewagę (16:9). W tej sytuacji w końcówce seta katowiczanie kontrolowali sytuację na parkiecie, a spotkanie efektownie – bo asem serwisowym – zakończył Tomasz Kalembka.

sportowefakty.wp.pl – GKS Katowice – Espadon Szczecin: śląski beniaminek lepszy

Starcie beniaminków przyniosło wiele emocji, szczególnie w trzeciej partii. Ostatecznie ze zwycięstwa cieszył się GKS Katowice, a statuetkę MVP otrzymał Karol Butryn. Na siatkarskich salonach katowiczanie radzą sobie lepiej niż przeciwnicy ze Szczecina, ale Espadon w bezpośredniej konfrontacji chciał udowodnić, że wcale nie zasługuje na miano gorszego beniaminka. Początek spotkania należał do gospodarzy. Pewne zagrania Karola Butryna i Serhiya Kapelusa pozwoliły katowiczanom zbudować przewagę (12:7). Skuteczności w zagraniach brakowało za to gościom, którzy popełniali sporo błędów zarówno w ofensywie, jak i obronie. Jedyną odpowiedzią szczecinian na uderzenia zawodników GKS-u były dobre bloki głównie w wykonaniu Łukasza Perłowskiego. W połączeniu z niedokładnością podopiecznych Piotra Gruszki pozwoliło to na zmniejszenie przewagi gospodarzy. Jednak kiedy siatkarze z Pomorza byli bliscy doprowadzenia do remisu, Butryn zdobył dwa punkty zagrywką, co ustawiło końcówkę seta. Ten sam zawodnik zakończył partię udanym atakiem po skosie (25:19). Drugiego seta w pierwszym składzie rozpoczął Sladecek. Ta roszada pomogła przyjezdnym. Uaktywnił się Marcin Wika, w ataku pomagał mu Bartłomiej Kluth. Espadon mozolnie odbudowywał swoją grę, by w środkowej części odsłony dobra postawa w obronie i dwa bloki Sladecka zaowocowały prowadzeniem (14:15). Później trzy asy dołożył Michał Ruciak i GKS był w trudnej pozycji. Mimo zmian gospodarze nie uporali się ze swoimi problemami. Zawodnicy Espadonu z akcji na akcję grali z coraz większym animuszem. Ślązacy mieli problemy z przyjęciem, a goście dzięki temu mieli ułatwione zadanie na ataku, co później sprawiło, że szczecinianie doprowadzili do remisu (21:25).  (…)

siatkowka24.com – PlusLiga: Starcie beniaminków dla GKS-u

(…)  Espadon Szczecin zdecydowanie lepiej radził sobie na początku drugiego seta, prowadząc z GKS-ą bardzo wyrównaną walkę cios za cios (8:8). Ale taki stan nie trwał długo, Butryn i spółka, podbnie jak w pierwszej partii gospodarze szybko przejęli inicjatywę (12:9). Szczecin nie zamierzał jednak sprzedać łatwo skóry, podopieczni Milana Simojlovicia dzielnie bronili się potrójnym blokiem (12:13). Zagrywki Michala Sladeceka pozwoliły szczecinianom wyjść na prowadzenie (16:14), oprócz mocnych zagrywek słowacki rozgrywający zdołał poukładać grę Espadonu, dzięki czemu na boisku wywiązała się bardzo interesująca walka (19:16). Co prawda szkoleniowiec miejscowych próbował ratować sytuację wprowadzając zmianę, ale to na niewiele się zdało. GKS-ie, dzięki zagrywkom Karola Butryna, udało się obronić pięć piłek setowych, ale ostatecznie to Bartłomiej Kluth zakończył te partię na korzyść przyjezdnych (25:21). Dziesięciominutowa przerwa elektryzująco podziałała na obie drużyny, które bardzo dobrze spisywały się na początku trzeciej partii, prowadząc bardzo zaciętą walkę, pełną efektownych obron i ataków (5:5). Wyrównana walka trwała nieprzerwanie, obie drużyny grały praktycznie bezbłędnie, zasypując się nawzajem mocnymi ciosami (18:18). Po jednej stronie siatki dominował Sobański, zaś po drugiej swoim sztandarowym zagraniem blok-aut popisywał się Bartłomiej Kluth (22:21). Zażarta walka toczyła się do samego końca, w interesie żadnej z drużyn nie było oddanie seta. Szczęście było jednak po stronie gospodarzy, którym udało się ustawić dwa skuteczne bloki, pierwszy zatrzymał wikę na lewym skrzydle, zaś drugi Klutha (35:33).  (…)

volleyespadon.pl – Espadon pokonany w Katowicach

Podopieczni Milana Simojlovicia walczyli niesłychanie ambitnie i byli bardzo bliscy zdobycia choćby punktu. Decydująca okazała się trzecia partia, którą siatkarze z Katowic wygrali 35:33. Cały mecz zakończył się rezultatem 3:1. Przed rozpoczęciem sobotniego pojedynku beniaminków faworytem byli gospodarze. GKS wygrał już w tym sezonie cztery mecze, Espadon wciąż czekał na pierwsze zwycięstwo na parkiecie. Na koncie szczecinian widnieją wprawdzie trzy punkty, ale zostały one przyznane za walkower w meczu przeciwko PGE Skrze Bełchatów. Do konfrontacji w 9. kolejce PlusLigi GKS przystępował po wyjazdowym zwycięstwie nad Asseco Resovią Rzeszów. Espadon natomiast przez dwa sety walczył jak równy z równym z Jastrzębskim Węglem, ale ostatecznie przegrał we własnej hali 1:3. W sobotę Milan Simojlović zdecydował się wystawić następujący skład: Gałązka, Perłowski, Miłuszew, Ruciak, Wika, Petković, Mihułka.

Spotkanie lepiej zaczęli gospodarze, którzy szybko wyszli na prowadzenie 3:0. Punkty w ataku zdobywali Kapelus i Butryn, jedno „oczko” dołożył też blokiem Krulicki. Espadon odpowiedział osobą Janusza Gałązki. Kapitan szczecinian najpierw zablokował atak rywali, a chwilę później pokazał, jak skutecznie atakować ze środka. Na niewiele to się jednak zdało, bo GKS grał agresywnie i stopniowo budował coraz większą przewagę (8:3). W drugiej części seta przyjezdni wznieśli się jednak na zdecydowanie wyższy poziom i gra się wyrównała. Nadal dobrze prezentował się Gałązka, dwa punkty serwisem dołożył Perłowski i zrobiło się bardzo emocjonująco (16:17). Niestety, do głosu doszedł świetnie dysponowany w ostatnim czasie Karol Butryn (MVP meczu z Resovią), który mocną i precyzyjną zagrywką wyprowadził swoją drużynę na wysokie prowadzenie (21:16). Strat nie udało się odrobić i pierwszy set padł łupem siatkarzy z Katowic (25:19).  (…)

Przegrana trzecia partia pozostawiła ślad w psychice przyjezdnych, którzy czwartego seta zaczęli od wyniku 1:5. Ambitni zawodnicy Espadonu byli przez chwilę bliscy remisu (5:6), ale po chwili na tablicy świetlnej było już 12:7 dla gospodarzy. Strat nie udało się odrobić i ostatecznie ze zwycięstwa nie tylko w tej partii (25:16), ale i całym meczu, mogli cieszyć się katowiczanie.

 

Na koniec fragment wywiadu naszego kapitana Marco Falaschiego udzielonego jeszcze przed meczem z Espadonem.

przegladsportowy.pl – Marco Falaschi: Polska jest moim drugim domem

Włoski rozgrywający Marco Falaschi po dwóch latach gry w Lotosie Treflu Gdańsk zmienił otoczenie. Zamienił Trójmiasto na Katowice, choć przyznaje, że nadal chciał grać nad morzem. – Nie da się ukryć, że wszystko w Katowicach jest inne – mówi z uśmiechem Marco Falaschi, rozgrywający GKS-u Katowcie i dodaje. – Jestem w zupełnie innym otoczeniu, środowisku, klubie. Moja drużyna ma zupełnie inne cele, ale to normalne. Po dwóch bardzo dobrych sezonach w Gdańsku coś się zmieniło. Chciałem tam zostać, ale decyzja klubu była taka, że muszę odejść, więc musiałem szukać innej opcji. Otrzymałem dobrą ofertę z Katowic. Jednocześnie miałem świadomość tego, że przyjdę do beniaminka jako jeden z najstarszych i najbardziej doświadczonych zawodników, a w związku z tym będą wobec mnie duże oczekiwania. Ten pierwszy sezon tak wygląda, że musimy przede wszystkim zbudować podwaliny pod drużynę. Tacy zawodnicy jak Rafał Sobański, Karol Butryn, czy Paweł Pietraszko, nigdy nie grali w PlusLidze. Oni na własnej skórze muszą przekonać się o sile rozgrywek, bo PlusLiga jest jedną z najbardziej wymagających, jeśli nie najtrudniejszą lig na świecie. Jednocześnie to dla nich wielka sprawa żeby grać na tym poziomie i mieć szansę pokazania swoich umiejętności. Natomiast ja ze swojej strony staram się przekazywać drużynie jak najwięcej doświadczenia, a czasem też trochę humoru i różnych głupot, bo nie da się cały czas tylko zwracać uwagę i mówić młodszym co powinni zrobić – mówi Włoch, który nie urywa, że podpisanie kontraktu z GKS-em Katowice świadczy o tym, że bardzo zależało mu na pozostaniu w Polsce.

Zdecydowanie tak. Dostałem również kilka innych ofert, m.in. z Włoch i Francji, ale chciałem zostać w PlusLidze, bo bardzo lubię Polskę, która jest dla mnie jak drugi dom – mówi włoski rozgrywający beniaminka PlusLigi, na którego barkach odczuwa teraz większą odpowiedzialność. – Na pewno jestem tu w innej sytuacji niż w Gdańsku, gdzie mieliśmy w drużynie wielu dobrych zawodników – mówi Falaschi. – Niezależnie od nazwisk naszą siłą w Lotosie była jednak przede wszystkim zespołowość, bo stanowiliśmy razem mocną grupę, w której panowała bardzo dobra atmosfera. Staram się stworzyć podobny klimat w Katowicach. Wiemy, że nie jesteśmy perfekcyjni i zdarza się, że popełniamy mnóstwo błędów, ale najważniejsze jest to, żebyśmy się razem trzymali, wzajemnie się wspierali i grali z uśmiechem na boisku. Czasem to ma nawet większe znaczenie niż techniczne umiejętności poszczególnych zawodników – stwierdza Marco Falaschi i przyznaje, że jako przedstawiciel beniaminka, który został zaproszony do rozgrywek PlusLigi, jest entuzjastą powiększenia ligi.

– Gdyby nie ta decyzja, to pewnie nie byłoby mnie w Polsce, więc oczywiście jestem na tak – uśmiecha się Falaschi i dodaje. – Moim zdaniem to dobre rozwiązanie, bo wbrew pozorom liga nie jest wydłużona i kończy się już w kwietniu. W mojej ocenie zmieniona powinna być formuła rozgrywania play-offów, bo nie ma powodów żeby w tym ostatnim etapie rozgrywek brały udział tylko cztery zespoły. Może się zdarzyć, że dla większości drużyn sezon będzie się już praktycznie kończył w lutym, kiedy będzie wiadomo, że nie będą już miały szans na załapanie się do półfinałów. Lepszym rozwiązaniem byłoby gdyby play-offy toczyły się normalnie, z udziałem ośmiu drużyn. Mielibyśmy wtedy więcej meczów, więcej transmisji telewizyjnych i więcej emocji – stwierdza włoski rozgrywający GKS Katowice, który w poprzedniej kolejce ograł w Rzeszowie wicemistrza Polski, Asseco Resovię.  (…)

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna Piłka nożna kobiet Wywiady

Górak: Walka na płaszczyźnie psychologicznej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W trakcie świętowania na boisku mistrzostwa zdobytego przez uKochane zadaliśmy trenerowi Rafałowi Górakowi kilka pytań dotyczących obu piłkarskich drużyn GKS Katowice.

Chciałby pan, żeby kobieca GieKSa została na stałe na Nowej Bukowej?

Rafał Górak: Oczywiście, docelowo to także jest miejsce dla kobiecej dywizji. Cała logistyka też jest potrzebna do przygotowania drużyny na przenosiny, trzeba zabezpieczyć treningi. Nawet my jeszcze tutaj nie jesteśmy do końca przeniesieni, więc pewnie to jeszcze troszkę potrwa.

Czy zespół przejmował się plotką o wsparciu finansowym ze strony Rakowa?

Ubaw był dość dobry, zaraz mieliśmy w głowie szyderczy ton tego wszystkiego. Walka o mistrza toczyła się także na płaszczyźnie psychologicznej. My chcieliśmy zagrać jak najlepiej dla siebie, dla GKS-u.

Alan Czerwiński ma zostać docelowo na wahadle?

Alan Czerwiński to bardzo kompleksowy piłkarz i pomoże nam w każdym aspekcie. Świetnie spisywał się na środku obrony i to jest również jego pozycja. Będzie wystawiany w zależności od potrzeb.

Ma trener już jakiś plan na początek przyszłego sezonu?

Zawodnicy będą mieli zero-jedynkowe wakacje, a my z dyrektorem mamy trochę pracy związanej z kadrą i nie tylko. Trochę pracy jest, ale ten tydzień, dziesięć dni dla siebie muszę urwać, żeby się trochę zresetować.

Ósme miejsce na koniec to wynik dobry czy bardzo dobry?

Bardzo dobry.

Gdyby jakimś cudem jednak pojawił się dodatkowy milion na koncie klubu, to jakby go wykorzystać?

Milion złotych czy euro? (śmiech)

Euro, zaszalejmy.

Na pewno na zwiększanie standardu wokół zespołu, żeby w GKS-ie rósł poziom przygotowania piłkarzy do gry. Nigdy nie będę chciał powstania kominów płacowych, nie możemy otwierać się na taki kierunek. Każdy milion euro nam się przyda, żeby drużyna była coraz lepsza.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Dziękujemy za ten sezon!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zacznijmy od naszej ulubionej statystyki, czyli, jak radzili sobie beniaminkowie w pięciu ostatnich sezonach. Po 34 kolejkach rozgrywek ich dorobek wyniósł:

19/20 Raków 50 (u) ŁKS 21 (s)
20/21 Stal 29 (u) Podbeskidzie 25 (s) Warta 43 (u)
21/22 Radomiak 48 (u) Termalica 32 (s) Łęczna 28 (s)
22/23 Miedź 23 (s) Widzew 41 (u) Korona 41 (u)
23/24 ŁKS 24 (s) Ruch 32 (s) Puszcza 40 (u)

Proforma dodajmy, że sezon 19/20 to było 37 kolejek i tam Raków zgromadził ostatecznie 53 oczka, natomiast po 34 kolejkach miał właśnie pół setki.

To oznacza, że GKS Katowice ze swoimi 49 punktami zaprezentował się tylko o oczko gorzej niż Medaliki wówczas, a ponadto – wraz z Motorem Lublin – okazaliśmy się najlepszymi beniaminkami w ostatnich latach. Rewelacjami były Radomiak, Widzew czy Warta, ale i od nich katowiczanie okazali się lepsi. Co by nie mówić – sezon GieKSy był po prostu doskonały.

Naprawdę, pisałem to już wielokrotnie, ale w najśmielszych snach nie mogliśmy się spodziewać, że na pięć kolejek przed końcem GieKSa będzie matematycznie utrzymana (a realnie kilka tygodni wcześniej), że zakończymy sezon z 18 puntami przewagi nad strefą spadkową. Że odsadzimy wicemistrza Polski na 19 punktów. Że będziemy mieli więcej zwycięstw niż porażek. Że choć z siedmioma drużynami nie uda nam się wygrać, to na jedenaście ekip drużyna Rafała Góraka znajdzie sposób. Że pokona Raków, Jagiellonię, Pogoń, dwa razy Cracovię, Górnika czy wspomniany Śląsk. Że bilans z ekipami ze strefy spadkowej będzie „po Bożemu”, czyli 5-1-0, bramki 13-1. Że w tabeli będziemy nad Górnikiem, Piastem, Koroną, Widzewem. Że będziemy szóstą najlepszą ofensywą w lidze. Że Lech Poznań będzie w euforii po remisie na Nowej Bukowej, dającym mu w konsekwencji tydzień później tytuł Mistrza Polski.

I tych ochów i achów można by mnożyć. „Kropkę nad i” zespół postawił w Gdańsku, po raz drugi w tym sezonie odwracając losy meczu. GieKSa znów się nie poddała i dodatkowo zrewanżowała się za klęskę z poprzedniego sezonu 1:5. Z drużyną będącą, jakby nie było, pewną rewelacją wiosny, kiedy to John Carver odmienił oblicze zespołu, który zaczął grać efektownie, punktować, a przed meczem z GKS miał serię czterech zwycięstw z rzędu u siebie.

Na podsumowania przyjdzie czas, ale z tego miejsca po prostu wypada podziękować – sztabowi za świetne przygotowanie do rozgrywek, mentalne, taktyczne, fizyczne oraz piłkarzom za kapitalną realizację tego, co zostało przez ten sztab przygotowany.

Począwszy od bramkarza, Dawida Kudły, który świetnie bronił przez cały sezon i nawet ta wpadka w Gdańsku w żadnym stopniu nie zmienia tego obrazu. To tak jak Oliver Kahn po finale Mundialu w 2002 roku, który powiedział” „rozegrałem bardzo dobry turniej i żaden pieprzony jeden błąd tego nie zmieni”. Tyle że pomyłka Niemca wówczas przy golu Ronaldo zaważyła o porażce, a tutaj Dawid i tak wygrał. Świetny bramkarz i znakomity sezon.

Nie chcę tu się rozpisywać o każdym zawodniku, można więc po prostu kilku wyróżnić. Arkadiusz Jędrych jako ostoja defensywy, kapitan z krwi i kości, rozegrał wszystkie 34 mecze w pełnym wymiarze! Ewenement. Trudno dziś sobie wyobrazić drużynę bez tego zawodnika.

Marcin Wasielewski to nasze żywe srebro, zawodnik aż szalał na swoim skrzydle, a jego interwencja z meczu z Jagiellonią na Bukowej to było mistrzostwo świata.

Bartek Nowak, jakkolwiek nieraz wydający się, że mógłby dać więcej to gdy trzeba było to… dawał. Kapitalne asysty, nieoczywiste podania, niekonwencjonalne zagrania. W końcu ten gol z Lechem.

Oskar Repka – to co wyprawiał ten zawodnik na koniec sezonu, przekracza wszelkie granice. Pięć goli w sześciu meczach ofensy… przepraszam defensywnego pomocnika to coś niebywałego. Prawdziwy, skuteczny twardziel ze środka pola.

Mateusz Kowalczyk – piłkarz, którego za wszelką cenę trzeba zatrzymać w Katowicach. Wieki nie było w GKS młodego piłkarza, który tak z przytupem wszedłby do zespołu i został główną postacią. Zaczął w drugiej kolejce i… tak został. W pierwszym składzie.

Adrian Błąd – wielu kibiców zastanawiało się, czy weteran wyrobi kondycyjnie i piłkarsko. Niepotrzebnie. Zawodnik najwyraźniej stęsknił się za ekstraklasą, bo dawał GieKSie bardzo dużo, swoim doświadczeniem i liderowaniem na boisku.

Sebastian Bergier, wydawało się, że będzie grzał ławę, ale w obliczu kontuzji Adama Zrelaka wskoczył do składu i nastrzelał sporo goli, dając GieKSie wiele punktów.

To tylko kilku piłkarzy, ale tak naprawdę cała drużyna spisała się na medal. Nie było momentu w sezonie, który można by było określić mianem kryzysu. Kilka razy było blisko, ale wtedy GieKSa po prostu… wygrywała mecz albo dwa. Zastanawialiśmy się, jak katowiczanie będą spisywać się po zapewnieniu utrzymania. Choć przegrali z Legią i Koroną, to w ostatnich trzech meczach zgarnęli siedem punktów.

Naprawdę, choćbym chciał, to nie mam się do czego przyczepić. Po KAŻDYM sezonie w ostatnich dwóch dekadach o coś można było mieć pretensje do zespołu. Tutaj – no po prostu nie, już odpuszczam ten nieszczęsny Puchar Polski.

Nie obyło się natomiast bez mankamentów, dlatego GKS nie został Mistrzem Polski, ani nie awansował do pucharów. Są elementy do poprawy, przede wszystkim w defensywie i ataku. Stracenie średnio 1,38 gola na mecz to trochę za dużo. Zwłaszcza że wiele bramek było traconych w wyniku naprawdę głupich błędów, braku koncentracji, kiksów. To jest główny element do poprawy. Bo sama gra w defensywie była jako taka dobra. Tylko te indywidualne nieraz błędy…

Koniecznie trzeba też znaleźć napastnika, a najlepiej dwóch. Niestety Adam Zrelak doszedł do siebie, ale jest to piłkarz ryzykowny. Po odejściu Bergiera nie ma go kim zastąpić, więc zapewne nad dziewiątką nasi trenerzy mocno pracują.

Sezon 2024/25 się zakończył. Dokładnie rok temu GKS awansował do ekstraklasy, teraz w tej ekstraklasie się utrzymał. To naprawdę powód do świętowania, bo ile dumy nasz zespół przyniósł przed całą piłkarską Polską, jest nie do przecenienia. Po 20 latach, gdy GieKSą nie interesował się medialny pies z kulawą nogą, teraz mówią o nas wszyscy i to w superlatywach. Wraz z Nowym Stadionem mamy piękny komplet.

Dzięki drużyno – to był kapitalny sezon!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga