Siatkówka
Siatkarska czapa czyli – Co słychać w sieci? – po wpadce z beniaminkiem
Siatkarze GieKSy wpadli w jakiś dołek formy oraz mentalny i stąd przykra niespodzianka w sobotnim meczu z Wartą, co skrzętnie odnotowały media…
katowickisport.pl – Beniaminek z Zawiercia postrachem faworytów! GieKSa bez szans
Katowiczanie nieoczekiwanie przegrali z Aluronem Virtu Wartą Zawiercie 0:3 i zaliczyli trzecią porażkę z rzędu. Siatkarze beniaminka PlusLigi przyjechali do Katowic opromieni wygraną po tie-breaku w Rzeszowie i miejscowi kibice zdawali sobie sprawę ze skali trudności. Ostatnio siatkarze GKS-u przeżywali trudne chwile, bo przecież przegrali w Bełchatowie oraz we wtorek w „Spodku” wyraźnie z ZAKSĄ. Tą wpadką byli mocno zdruzgotani, ale potyczka z zespołem z Zawiercia była z gatunku tych ważnych. Tymczasem w I secie miejscowych kibiców spotkało mocne rozczarowanie, bo podopieczni trenera Piotra Gruszki byli mocno zagubieni na parkiecie. Oddali tę partię za darmo, prezentując się mizernie w każdym elemencie. Zagrywką „kopali” goście, a przyjęcie katowiczan zupełnie nie funkcjonowało (31% tylko 14% prefekcyjnego), a w konsekwencji atak również nie istniał. Skończyło zaledwie na 10 pkt. i ten dorobek jest wręcz kompromitujący. W drugiej odsłonie było już znacznie lepiej, bo gospodarze się mocno zmobilizowali i wreszcie podjęli walkę. W końcowych fragmentach było sporo emocji. Goście prowadzili 23:20, ale za sprawą trudnej zagrywki Dominika Witczaka katowiczanie doprowadzili do remisu po 23. Po błędzie w zagrywce Witczaka oraz asie serwisowym Brazylijczyka Hugo De Leona siatkarze z Zawiercia zapisali tę odsłonę po stronie plusów. W kolejnej partii goście prowadzili już 19:13 i pewnie zmierzali do jej wygrania oraz całego meczu. Jednak gospodarze rzucili się do odrabiania strat i zmniejszyli straty do „oczka”. Trener Emanuele Zanini wziął przerwę i ona wpłynęła na schłodzenie rozgrzanych głów. A Grzegorz Bociek posłał asa serwisowego na zakończenie zwycięskiego meczu. (…)
siatka.org – PL: Warta się rozpędza, GKS na łopatkach
Coraz lepiej w PlusLidze poczyna sobie Warta Zawiercie. Po pokonaniu Resovii podopieczni trenera Emanuela Zaniniego wygrali wyjazdowe spotkanie z GKS-em Katowice, pewnie zgarniając niezwykle cenne trzy punkty. Drużyna Piotra Gruszki o pierwszym, przegranym do 10 secie, jak i o całym spotkaniu, będzie chciała jak najszybciej zapomnieć. Niesieni dopingiem blisko 300 kibiców Jurajscy Rycerze weszli w mecz mocnym uderzeniem. Już na starcie asami serwisowymi błysnęli Grzegorz Bociek i Hugo de Leon (4:2). Po mocnym obiciu bloku przez Boćka było 7:4. Od tego momentu goście tylko powiększali przewagę. Bociek przebił się prawym skrzydłem, Smith zaatakował ze środka, asem popisał się Łukasz Swodczyk i było 14:6. W żółto-zielonej machinie funkcjonował każdy najmniejszy trybik, a po asie Grzegorza Pająka i ataku z prawej flanki Boćka, siatkarze Aluronu Virtu Warty Zawiercie rozbili GKS Katowice do… 10, obejmując prowadzenie 1:0. Zawiercianie zaprezentowali niezwykle mocną i skuteczną zagrywkę, którą odrzucili gospodarzy od siatki. Katowiczanie mieli też problem ze skończeniem pierwszego ataku. (…)
polsatsport.pl – PlusLiga: Beniaminek sprawił kolejną sensację!
Faworytem sobotniego starcia byli siatkarze GKS. Jednak w swym poprzednim meczu podopieczni trenera Piotra Gruszki polegli 0:3 w starciu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, natomiast zawiercianie niespodziewanie wygrali na wyjeździe z Asseco Resovią 3:2. W premierowej odsłonie katowiczanie zostali zmieceni z parkietu przez przeciwników. Wynik 10:25 wiele mówi o rywalizacji obu ekip w tej partii… Można tylko dodać, że przyjezdni punktowali seriami, choćby sześć akcji z rzędu od stanu 6:8 do 6:14, czy cztery piłki kończące tę partię. Gospodarze mieli też kłopoty z przyjęciem zagrywki przyjezdnych, którzy w tym secie posłali aż cztery asy. Drugą partię dobrze rozpoczęli katowiczanie (4:1), gra się jednak szybko wyrównała, a wynik długo oscylował wokół remisu (10:10, 15:15, 19:19). W końcówce przyjezdni odskoczyli, po asie serwisowym Hugo de Leona było 20:23, jednak gospodarze zdołali odrobić straty. Dwa decydujące punkty padły jednak łupem siatkarzy z Zawiercia: najpierw w polu zagrywki pomylił się Dominik Witczak, a po chwili David Smith zakończył seta punktową zagrywką (23:25). (…)
sportowefakty.wp.pl – GKS Katowice – Aluron Virtu Warta Zawiercie: Ślązacy nadziali się na Rycerzy
Spotkanie GKS-u z Aluron Virtu Warta Zawiercie było drugim meczem katowiczan w ciągu czterech dni. Wcześniej Ślązacy zmierzyli się w Spodku z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Ta rywalizacja zdecydowanie nie wyszła gospodarzom (0:3). Dlatego mecz z zawiercianami miał być dla GieKSy szansą na zrehabilitowanie się przed własną publicznością. Plany Ślązakom pokrzyżowała świetna postawa gości. Katowiczanie od początku mogli się czuć nieco nieswojo, bo zorganizowana grupa kibiców z Zawiercia dopingowała swój zespół tak głośno, że trudno było uwierzyć, że GKS rozgrywa mecz domowy. Natchnieni okrzykami fanów goście od początku pokazywali, że przyjechali po zwycięstwo. (…) Wyrównana gra z drugiego seta przełożyła się na trzeci. Drużyny walczyły punkt za punkt (7:7). Nawet kiedy goście zdobyli przewagę i wydawało się, że ją utrzymają, dzięki waleczności Ślązacy znów doprowadzili do remisu. Sytuacja zmieniła się, gdy dość szczęśliwie piłkę po bloku wybił Michał Żuk. Po tej akcji przyjezdni z Zawiercia zdobyli dwa kolejne punkty (10:13). Mimo starań GieKSy zawodnicy z Zagłębia utrzymywali przewagę. Sytuację gospodarzy pogorszył fakt, że Grzegorz Pająk zdobył dwa punkty serwisem. W trudnej sytuacji gracze trenera Gruszki zaczęli grać z większym ryzykiem. To wystarczyło, by postraszyć Wartę, która zaczęła popełniać błędy. Zawiercianie zgubili swój rytm, a GKS z tego skorzystał niwelując czteropunktową przewagę (21:22). Wysiłki katowiczan na nic się zdały, bo po paru dobrych najpierw atak zepsuł Butryn, a później przyjmujący spóźnili się do przyjęcia skrótu Boćka. Goście odnieśli pewne zwycięstwo (21:25). (…)
sportowefakty.wp.pl – Historyczny wyczyn zawiercian. Pierwsze zwycięstwo za trzy punkty odnieśli w Katowicach
(…) Już atmosfera panująca obiekcie, gdzie gra GKS, nie sprzyjała Ślązakom. Do Katowic przyjechała wielka grupa kibiców z Zawiercia, która przez większość spotkania dopingowała głośniej niż fani gospodarzy. – Czułem się jakbyśmy mieli więcej kibiców niż gospodarze. Byli po prostu fantastyczni, głośni i pełni energii. Z pewnością tę energię nam oddali i to też nam pomogło – powiedział po spotkaniu David Smith. Równie mocne co doping było wejście Aluronu Virtu Warty Zawiercie w mecz. Goście rozbili zespół Piotra Gruszki do 10. – Tak naprawdę nie wiem, co się wydarzyło w pierwszym secie. Wyszliśmy na boisko gotowi na walkę, od początku zagrywaliśmy bardzo mocno. Z każdą akcją było coraz lepiej, współpraca między zawodnikami była bardzo dobrze ułożona. Wszystko wychodziło płynnie, perfekcyjnie – stwierdził Smith. Potem mecz wyglądał inaczej. – To, czy przegrywamy do 10 czy 20, nie ma znaczenia. Porażka w pierwszym secie miała na nas zadziałać motywująco. Niestety, nie do końca tak się stało – zauważył Karol Butryn. Atakujący przyznał jednak, że w partiach numer 2 i 3 zawodnicy GieKSy wypadli nieco lepiej niż w pierwszej odsłonie. Według niego gra zawiązała się dzięki udanym blokom i lepszej zagrywce. – Ostatecznie to nie miało jednak znaczenia, bo przegraliśmy. (…) Podczas gdy goście skakali z radości po zakończeniu spotkania, siatkarze GKS-u byli rozczarowani. To była trzecia przegrana zespołu z Katowic z rzędu, a przecież GieKSa rozpoczęła sezon świetnie. – Myślę, że nie potrafimy powalczyć z przeciwnikami różnego potencjału. Na pewno Bełchatów i Kędzierzyn (z nimi przegrał GKS przyp. autor) to bardzo mocni rywale, ale nawet z nimi powinniśmy wygrywać chociaż pojedyncze sety. Z Wartą też się nie udało, bo po prostu nie potrafiliśmy przeciwstawić się ich dobrej grze. Popełniamy dużo błędów w przyjęciu i na zagrywce, a jak nie ma serwisów to bardzo ciężko o dobry wynik – zdiagnozował atakujący gospodarzy. Problemy w swoim zespole widzi też trener. – Szkoda mi chłopaków naprawdę. Te przegrane siedzą w głowach. Wiem, że trudne momenty w sporcie się zdarzają. Biorę te spotkanie za mocną motywację niekoniecznie do ciężkiej pracy, bo my cały czas pracujemy ciężko, ale do zmiany. To jest moment kiedy można spróbować zastosować jakieś rozwiązanie, które pomoże – skomentował Gruszka.
czassiatkowki.pl – PlusLiga: Niespodzianka w Katowicach. Trzy punkty wędrują do Zawiercia
W jedenastej kolejce GKS Katowice podejmował przed własną publicznością Aluron Virtu Wartę Zawiercie. Gospodarze przegrali to spotkanie w trzech setach, nie mogli bowiem znaleźć skutecznej odpowiedzi na bardzo dobrą dyspozycję Grzegorza Boćka. Najbardziej wartościowym graczem został jednak wybrany libero zwycięskiej drużyny, Taichiro Koga. (…) Trzeciego seta rozpoczęły dwa bardzo silne ataki Karola Butryna (2:0), który na początku seta był niemal bezbłędny (4:2), ale gra znów stała się bardzo zacięta, a obie drużyny walczyły o każdy punkt (7:7). Wynik co chwilę zmieniał się na korzyść drugiej drużyny (10:9). Dzięki skończonym akcjom Grzegorza Boćka i bardzo dobrej postawy tego zawodnika w polu serwisowym, siatkarzom z Zawiercia udało się wyjść na pierwsze, trzypunktowe prowadzenie w tym secie (13:10). Przyparty do muru szkoleniowiec gospodarzy poprosił o czas, lecz rozpędzeni goście utrzymali swoje prowadzenie (14:11), jedynie sukcesywnie je powiększając (17:13). Dwa asy serwisowe Grzegorza Pająka pozwoliły drużynie Zawiercia na spokojne granie w końcówce seta (19:14). Mimo iż dzięki bardzo dobrej grze zmiennika, Bartłomieja Krulickiego, Katowice zdołały dojść na trzy punkty (17:20), to goście kontrolowali przebieg gry, zachowując zimną głowę (22:19). Trzeciego seta oraz całe spotkanie zakończył asem serwisowym Grzegorz Bociek (25:21). (…)
aluronvirtu.pl – Pokaz mocy Jurajskich Rycerzy! 3 punkty jadą do Zawiercia!
(…) Druga partia była zacięta. GKS postawił wszystko na jedną kartę i chciał się zrehabilitować za tak wysoką porażkę. Zaczęło się od 4:1 dla gospodarzy, ale as Davida Smitha na 7:8 dał sygnał do ataku i po chwili było już 9:9. Gra toczyła się punkt za punkt, aż wreszcie po ataku Smitha i bloku Grzegorza Pająka do spółki z Amerykaninem zawiercianie odskoczyli na dwa oczka (21:20). As Hugo na 23:20 dał Żółto-Zielonym już sporą przewagę, lecz ambitni miejscowi wyrównali. Ale w kluczowych momentach zepsuli zagrywkę, a Smith kolejnym asem postawił kropkę nad i (25:23 i 2:0). W trzecim secie raz po raz punktował Hugo de Leon, a siatkarze Aluronu Virtu Warty Zawiercie minimalnie prowadzili, by w połowie seta zacząć „odjeżdżać”. Po dwóch asach Grzegorz Pająka było jasne, że Jurajscy Rycerze tego meczu nie przegrają (19:13)! I mimo iż dwoił się i troił Karol Burtyn, notując co rusz skuteczne ataki i asa (22:21), czarną serię przełamał de Leon (23:21). Później był jeszcze autowy atak GieKSy, a Grzegorz Bociek we wspaniałym stylu zwieńczył wszystko asem serwisowym, pieczętując przekonujący triumf beniaminka (25:21 i 3:0). (…)
aluronvirtu.pl – 300 zawiercian zdobyło Szopienice!
To było wsparcie rzadko spotykane na meczach PlusLigi! Prawie 300 kibiców w żółtych koszulkach wyruszyło do Katowic, by wspierać Jurajskich Rycerzy w ich bitwie z miejscowym GKS-em. Ale to nie wszystko! Żółto-Zieloni Fani zaprezentowali doping głośny niczym ze stadionów piłkarskich i ponieśli siatkarzy Aluronu Virtu Warty Zawiercie do triumfu 3:0! Jeszcze przed meczem, gdy Jurajscy Rycerze na trybunach ryknęli po raz pierwszy, siatkarzy obu drużyn z pewnością przeszedł po plecach dreszcz. Liczebność, siła głosów i zaangażowanie kibiców beniaminka PlusLigi już wtedy sygnalizowały, że to nie będzie zwykłe spotkanie. Porażający doping zawierciańskich fanów sprawił, że siatkarze Aluronu Virtu Warty mogli w Katowicach poczuć się niczym we własnej hali! I widać, że motywacja z trybun dodała skrzydeł Jurajskim Rycerzom, bo w pierwszym secie niesieni żywiołowym wsparciem swoich fanów zawodnicy przyjezdnych… rozgromili faworyzowanych gospodarzy (6. przed 11. serią gier zespół PlusLigi) 25 do… 10! Kibice Aluronu Virtu Warty Zawiercie już od pierwszych starć beniaminka prezentują poziom ekstraklasy. Gdyby organizowane były siatkarskie mistrzostwa świata w kibicowaniu na wyjeździe, sobotni „występ” żółto-zielonych fanów byłby murowanym kandydatem do medalu. Jak widać – z meczu na mecz rozpędzają się zarówno Jurajscy Rycerze na boisku, jak i ci na trybunach. I jesteśmy pewni, że ten wyczyn kibiców zawierciańskiej ekipy wkrótce mogą przebić chyba tylko… oni sami! (…)
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.



Najnowsze komentarze