Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska krótka przesunięta – [13] – Kryzys GieKSy trwa w najlepsze

Avatar photo

Opublikowany

dnia

STATYSTYKI MECZOWE GKS-u

Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z Resovią trwał 79 minut, z czego I set 23 min. – II set 35 min. – III set 21 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 17: zagrywka 10, atak 4, siatka 1, inne 2.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 23: zagrywka 12, atak 7, siatka 3, inne 1.

Ilość zdobytych punktów – GKS 44: Butryn 14, Quiroga 9, Kohut 6, Sobański 5, Pietraszko 4, Kapelus 3, Stelmach 2, Kalembka 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 12: Quiroga 4, Butryn 3, Stelmach 2, Kapelus 1, Pietraszko 1, Kohut 1.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 32: Butryn 11, Kohut 5, Sobański 5, Quiroga 5, Pietraszko 3, Kapelus 2, Kalembka 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 13: Butryn 5, Quiroga 3, Kapelus 2, Kohut 2, Stelmach 2, Sobański 1, Kalembka 1, Pietraszko 1, Komenda -2, Mariański -2.

Ilość zagrywek – GKS 62: Kohut 11, Butryn 10, Quiroga 10, Pietraszko 9, Sobański 9, Komenda 5, Kapelus 3, Krulicki 2, Witczak 1, Fijałek 1, Kalembka 1.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 12: Butryn 3, Komenda 2, Pietraszko 2, Kohut 2, Quiroga 2, Sobański 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 1: Pietraszko 1.

Ilość przyjęć – GKS 66: Quiroga 27, Mariański 18, Sobański 15, Stelmach 2, Krulicki 1, Kapelus 1, Pietraszko 1, Kohut 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 6: Mariański 2, Sobański 2, Quiroga 2.
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 36%: Pietraszko 100%, Stelmach 50%, Quiroga 44%, Mariański 33%, Sobański 27%, Krulicki 0%, Kapelus 0%, Kohut 0%.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 17%: Stelmach 50%, Sobański 27%, Mariański 22%, Quiroga 7%, Krulicki 0%, Kapelus 0%, Pietraszko 0%, Kohut 0%.

Ilość ataków – GKS 87: Butryn 33, Quiroga 20, Sobański 11, Kohut 9, Kapelus 6, Pietraszko 5, Kalembka 1, Krulicki 1, Stelmach 1.
Ilość błędów w ataku – GKS 7: Butryn 4, Quiroga 2, Sobański 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 6: Butryn 2, Kohut 2, Kapelus 1, Pietraszko 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 37: Butryn 12, Quiroga 8, Kohut 6, Sobański 5, Kapelus 2, Pietraszko 2, Kalembka 1, Stelmach 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 43%: Kalembka 100%, Stelmach 100%, Kohut 67%, Sobański 45%, Quiroga 40%, Pietraszko 40%, Butryn 36%, Kapelus 33%, Krulicki 0%.

Ilość bloków punktowych – GKS 6: Butryn 2, Kapelus 1, Pietraszko 1, Stelmach 1, Quiroga 1.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 3: Kohut 2, Komenda 1.

 

Od początku pierwszego seta trwała wyrównana walka, gdy goście nie mieli większej przewagi niż trzy oczka. Nasi siatkarze wciąż gonili wynik i gonili i udawało się co najwyżej doprowadzać do remisu (ostatni raz to było 16:16), sami wychodząc na prowadzenie zaledwie jeden raz (na 8:7). W końcówce to gracze Resovii lepiej zagrali w ataku i spokojnie rozstrzygnęli ją na swoją korzyść. Skuteczność w ataku – GKS miał 35% przy 59% Resovii – w punktach wyliczono 11:13. W asach i blokach było na remis po 3. Błędy własne – GKS 9 przy 6 rzeszowian. W przyjęciu lepiej wypadli rywale – dokładne na poziomie 50% do 53%, a perfekcyjne na poziomie 18% do 40%. Punktowanie rozłożyło się u nas na całą drużynę.

Druga partia wyrównana była tylko do stanu po 8. Wtedy nasz przestój w grze wykorzystali rywale i uciekli z wynikiem na 8:13, by chwilę potem dołożyć jeszcze jedno oczko na 10:16. Ta przewaga Resovii utrzymała się aż do stanu 17:23 i sprawa wydawała się rozstrzygnięta. Wtedy GieKSa podjęła walkę nie odpuszczając tego seta, choć sytuacja była już beznadziejna (19:24). Trzy dobre akcje naszych siatkarzy plus dwa błędy w ataku gości, doprowadziły do remisu po 24! Niestety nie udało się nam wykorzystać do końca tego słabszego okresu gry rywali i jednak to rzeszowianie przechylili szalę na swoją stronę. Skuteczność w ataku procentowo lepsza – GKS miał 41% przy 36% Resovii – ale wynikowo wyszło na remis po 15. Tak samo było w blokach po 3, bez asów tym razem. Błędy własne – GieKSa miała znów 9 przy 7 rzeszowian. Przyjęcie ponownie lepsze po stronie naszych rywali – dokładne na poziomie 32% do 38%, a perfekcyjne na poziomie 14% do 24%. Najwięcej punktów zdobyli Quiroga 6 i Butryn 5, choć to Argentyńczyk miał zdecydowanie lepszy procent skuteczności – 56% przy tylko 31% Karola.

 

Trzeci set również wyrównany od początku z lekką przewagą naszego zespołu (od 5:3 do 9:8). Po wyjściu na minimalne prowadzenie gości (od 9:10) walka „punkt za punkt” trwała jeszcze tylko do stanu 14:16. Wtedy nasza gra posypała się kompletnie i nikt nie był wstanie poderwać resztę zespołu do gry na swoim poziomie. Przy 16:20 straciliśmy pięć oczek z rzędu, to nie wymaga żadnego komentarza. Skuteczność w ataku – GKS miał 58% przy 64% Resovii – w punktach podliczono 11:14. Rozstrzelani zostaliśmy zagrywką, rzeszowianie mieli aż 5 asów, przy naszym żadnym, w blokach było po 1. Błędy własne – GiekSa miał 5, a rywale 4. Przyjęcie znów słabsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 27% do 43%, a perfekcyjne na poziomie 18% do 14%. W ataku jedynie Butryn próbował ratować sytuację, zdobywając 6 punktów przy 71% skuteczności.

Ogólnie można powiedzieć, że momenty były, ale to zdecydowanie za mało, aby myśleć o nawiązaniu skutecznej walki z siatkarzami Resovii. Kryzys jaki obecnie doświadcza nasza drużyna, jest największy w całej, krótkiej historii występów w PlusLidze. Pięć porażek z rzędu to najgorsza taka seria, bo w zeszłej kampanii raz tylko mieliśmy pasmo czterech przegranych z rzędu. Miejmy nadzieję, że uda się w końcu przerwać tę serię i wygrać w niedzielę z Cuprum w Szopienicach. Skuteczność w ataku lepszą mieli goście – GKS 43% przy 49% Resovii – w punktach wyliczono 37:42. W asach serwisowych było 1:6, a w blokach punktowych remis po 6. Łącznie punktacja po skończeniu własnych akcji wyniosła 44:54. Błędy własne – GKS 23 przy 17 rzeszowian. W przyjęciu lepsi przeciwnicy – dokładne na poziomie 36% do 44%, a perfekcyjne na poziomie 17% do 26%. Znów ciężko wyróżnić kogokolwiek w naszym zespole. Butryn co prawda zdobył najwięcej oczek bo 14, ale przy mizernej skuteczności, bo zaledwie 36%.

 

ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 13 meczach (46 setów)

Bilans meczów łącznie – 6:7 – Bilans punktów – 17:22 – Bilans setów – 21:25 – Bilans małych punktów – 1018:1046
Bilans meczów „u siebie” – 2:4 – Bilans punktów – 6:12 – Bilans setów – 7:12 – Bilans małych punktów – 406:445
Bilans meczów „na wyjeździe” – 4:3 – Bilans punktów – 11:10 – Bilans setów 14:13 – Bilans małych punktów – 612:601

Rozegrane mecze – 13: Komenda, Butryn, Kapelus, Kohut, Quiroga, 12: Witczak, Pietraszko, Mariański, 11: Stelmach, Fijałek, 10: Sobański, 9: Krulicki, 7: Kalembka, 6: Stańczak,

Rozegrane sety – 46: Quiroga, 45: Butryn, 44: Komenda, 42: Kohut, 39: Kapelus, 38: Mariański, 37: Pietraszko, 27: Fijałek, 24: Witczak, 23: Sobański, 19: Krulicki, Stańczak, 18: Stelmach, 11: Kalembka,

Widzów na meczach GKS-u – „u siebie” / „na wyjeździe” – 10450:10780

Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u trwały 1164 minuty, z czego I set 310 min. – II set 342 min. – III set 330 min. – IV set 162 min. – V set 20 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 318: zagrywka 188, atak 92, siatka 13, inne 25.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 316: zagrywka 209, atak 75, siatka 12, inne 20.

Ilość zdobytych punktów – GKS 700: Butryn 172, Quiroga 141, Kapelus 100, Kohut 79, Pietraszko 75, Komenda 34, Sobański 32, Witczak 27, Krulicki 23, Kalembka 8, Stelmach 5, Fijałek 4.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 245: Butryn 64, Quiroga 45, Kapelus 32, Komenda 26, Pietraszko 23, Kohut 22, Sobański 10, Krulicki 9, Witczak 8, Stelmach 4, Fijałek 2.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 455: Butryn 108, Quiroga 96, Kapelus 68, Kohut 57, Pietraszko 52, Sobański 22, Witczak 19, Krulicki 14, Komenda 8, Kalembka 8, Fijałek 2, Stelmach 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 253: Butryn 80, Quiroga 62, Kohut 41, Kapelus 33, Pietraszko 32, Krulicki 13, Witczak 7, Stelmach 4, Komenda 1, Kalembka 0, Sobański -1, Fijałek -2, Stańczak -4, Mariański -13.

Ilość zagrywek – GKS 1019: Quiroga 175, Butryn 166, Komenda 134, Kohut 129, Pietraszko 121, Kapelus 120, Krulicki 42, Witczak 41, Sobański 40, Fijałek 26, Kalembka 21, Stelmach 4.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 209: Pietraszko 34, Butryn 33, Kohut 32, Komenda 30, Kapelus 24, Quiroga 23, Krulicki 8, Sobański 8, Witczak 6, Kalembka 5, Fijałek 5, Stelmach 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 62: Butryn 13, Quiroga 13, Komenda 8, Pietraszko 8, Witczak 5, Kohut 5, Kapelus 4, Krulicki 3, Fijałek 2, Stelmach 1.

Ilość przyjęć – GKS 857: Quiroga 305, Kapelus 226, Mariański 146, Sobański 91, Stańczak 54, Kohut 8, Stelmach 6, Kalembka 5, Pietraszko 5, Krulicki 5, Komenda 2, Butryn 2, Fijałek 1, Witczak 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 70: Quiroga 22, Kapelus 15, Mariański 13, Sobański 11, Stańczak 4, Krulicki 2, Fijałek 1, Pietraszko 1, Kalembka 1.
Przyjęcie negatywne – GKS 190: Quiroga 60, Kapelus 52, Sobański 32, Mariański 28, Stańczak 10, Pietraszko 2, Stelmach 2, Komenda 1, Kalembka 1, Kohut 1, Krulicki 1.
Przyjęcie perfekcyjne – GKS 221: Quiroga 74, Kapelus 56, Mariański 47, Sobański 23, Stańczak 12, Kohut 2, Stelmach 2, Krulicki 1, Pietraszko 1, Witczak 1, Kalembka 1, Butryn 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 26%: Witczak 100%, Butryn 50%, Stelmach 33%, Mariański 32%, Kohut 25%, Sobański 25%, Kapelus 25%, Quiroga 24%, Stańczak 22%, Krulicki 20%, Pietraszko 20%, Kalembka 20%, Komenda 0%, Fijałek 0%,

Ilość ataków – GKS 1194: Butryn 328, Quiroga 289, Kapelus 209, Kohut 105, Pietraszko 77, Sobański 74, Witczak 54, Krulicki 26, Komenda 16, Kalembka 11, Stelmach 3, Fijałek 2.
Ilość błędów w ataku – GKS 75: Butryn 31, Quiroga 19, Witczak 8, Kapelus 7, Sobański 6, Pietraszko 2, Kohut 1, Komenda 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 93: Butryn 28, Kapelus 21, Quiroga 15, Sobański 8, Witczak 6, Pietraszko 6, Kohut 5, Komenda 2, Kalembka 2.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 548: Butryn 149, Quiroga 120, Kapelus 89, Kohut 63, Pietraszko 48, Sobański 28, Witczak 19, Krulicki 12, Kalembka 8, Komenda 7, Stelmach 3, Fijałek 2.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 46%: Fijałek 100%, Stelmach 100%, Kalembka 73%, Pietraszko 62%, Kohut 60%, Krulicki 46%, Butryn 45%, Komenda 44%, Kapelus 43%, Quiroga 42%, Sobański 38%, Witczak 35%,

Ilość bloków punktowych – GKS 90: Komenda 19, Pietraszko 19, Kohut 11, Butryn 10, Krulicki 8, Quiroga 8, Kapelus 7, Sobański 4, Witczak 3, Stelmach 1.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 12: Kohut 3, Quiroga 2, Pietraszko 2, Butryn 2, Kapelus 1, Kalembka 1, Komenda 1.
MVP – GKS 6: Komenda 2, Butryn 2, Quiroga 1, Mariański 1.

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Kibice Klub Piłka nożna

Puchar Polski dla wyjazdowiczów

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.

Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.

To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).

Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga