Siatkówka
Siatkarska krótka przesunięta – Czwarta wygrana GKS-u z rzędu!
STATYSTYKI MECZOWE GKS-u
Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z Effectorem trwał 102 minuty, z czego I set 27 min. – II set 21 min. – III set 23 min. – IV set 31 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 35
Ilość zdobytych punktów – GKS 62: Butryn 21, Sobański 11, Krulicki 10, Kapelus 10, Kalembka 6, Pietraszko 2, Falaschi 1, Van Walle 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 27: Butryn 9, Krulicki 6, Sobański 5, Kapelus 3, Kalembka 2, Falaschi 1, Pietraszko 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 27: Butryn 11, Krulicki 7, Sobański 5, Kapelus 3, Pietraszko 2, Falaschi -1.
Ilość zagrywek – GKS 96: Butryn 20, Sobański 15, Falaschi 14, Kalembka 14, Kapelus 13, Krulicki 13, Van Walle 5, Pietraszko 1, Stelmach 1.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 16: Kalembka 4, Butryn 3, Sobański 3, Krulicki 2, Falaschi 2, Kapelus 1, Van Walle 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 7: Butryn 2, Sobański 2, Falaschi 1, Kapelus 1, Pietraszko 1.
Ilość przyjęć – GKS 64: Sobański 22, Kapelus 21, Mariański 19, Falaschi 1, Kalembka 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 0:
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 41%: Kapelus 48%, Mariański 47%, Sobański 32%, Falaschi 0%, Kalembka 0%.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 30%: Mariański 47%, Sobański 32%, Kapelus 14%, Falaschi 0%, Kalembka 0%.
Ilość ataków – GKS 105: Butryn 36, Kapelus 24, Sobański 22, Kalembka 12, Krulicki 6, Van Walle 4, Pietraszko 1.
Ilość błędów w ataku – GKS 14: Butryn 5, Kapelus 5, Sobański 3, Kalembka 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 5: Butryn 2, Krulicki 1, Kapelus 1, Kalembka 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 45: Butryn 18, Sobański 9, Kapelus 7, Kalembka 5, Krulicki 4, Pietraszko 1, Van Walle 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 43%: Pietraszko 100%, Krulicki 67%, Butryn 50%, Kalembka 42%, Sobański 41%, Kapelus 29%, Van Walle 25%.
Ilość bloków punktowych – GKS 10: Krulicki 6, Kapelus 2, Butryn 1, Kalembka 1.
GieKSa źle weszła w mecz i od początku musiała gonić wynik (10:5). Gdy już udało się odrobić straty (14:13), to za chwilę sytuacja wracała do poprzedniego stanu (19:15). W samej końcówce sytuacja powtórzyła się jeszcze dwukrotnie (21:20 i 23:22) i jak tu myśleć o wygraniu partii, jeśli mamy taką sinusoidę w grze. Skuteczność w ataku obie drużyny miały na tym samym poziomie, bo 46%, a punktowo byliśmy jeszcze lepsi 13:11 i to mimo przegranego seta! W asach i blokach też remis, po 3. Błędy własne – GKS miał aż 11 przy 6 Effectora i tu został właśnie przegrany set, bo punktów zdobytych po własnych akcjach mieliśmy więcej od gospodarzy 16:14. W przyjęciu jak zwykle, standard w naszym wykonaniu, znów gorsze – dokładne na poziomie 30% do 53%, a perfekcyjne na poziomie 25% do 41%. Najwięcej punktów po 5 zdobyli Butryn (50% skuteczności) oraz Sobański (57% skuteczności), zabrakło wsparcia środkowych bloku.
Drugi set jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, z zupełnie inną grą GKS-u od samego początku i wielką przewagą (4:12). Mimo tej dobrej postawy i tak przytrafił się przestój, kiedy gospodarze doszli na wynik 9:14! Na szczęście szybko przyszło otrzeźwienie i do końca już set pod pełną kontrolą, Effector w tym okresie zdobył tylko 4 punkty! Skuteczność w ataku musiała być lepsza po naszej stronie – GKS miał 44%, a gospodarze tylko 24% – wynikowo wyliczono jednak tylko 7:5. W asach i blokach kielczanie nie mieli nic do powiedzenia, czyli… zero, a GieKSa miała 3 asy i 4 bloki. Błędy własne – GKS miał 8, a Effector 11 – to i tak za dużo przy tak wysoko wygranym secie. Przyjęcie lepsze w naszym zespole – dokładne na poziomie 44% do 26%, a perfekcyjne na poziomie 22% do 16%. Najwięcej punktów po 4 zdobyli Butryn oraz Krulicki.
Trzecia partia była najbardziej spokojna i pod kontrolą GKS-u. Zaczęło się od prowadzenia gospodarzy (2:0), ale szybko sytuacja została opanowana (4:7) i systematycznie przewaga powiększana 7:12 i 9:16. Małe zachwianie miało miejsce przy wyniku 12:19 gdy siatkarze Effectora zdobyli trzy punkty z rzędu. Szybko przewaga powróciła do wcześniejszego stanu i końcówka rozegrana spokojnie punkt za punkt, co dało pewne zwycięstwo GieKSy. Skuteczność w ataku procentowo lepsza dla GKS-u – 60% do 44% – natomiast w punktach wyszedł remis 12:12. Kielczanie mieli tylko 1 blok, a GKS 3, natomiast obyło się bez asów. Błędy własne tym razem zadziałały na naszą korzyść – GKS 6, a Effector 10 i one ostatecznie miały decydujący wpływ na wynik. Przyjęcie ponownie lepsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 50% do 38%, a perfekcyjne na poziomie 36% do 29%. Zdobywanie punktów rozłożyło się na całą drużynę, ale znów najwięcej po 4 oczka zdobyli Butryn oraz Krulicki. Obaj mieli 100% skuteczność, ale łącznie przy tylko pięciu atakach.
Czwarta partia najbardziej wyrównana i nerwowa z licznymi zwrotami akcji, właśnie jak na rollercoasterze. Początek dla gospodarzy i przewaga 10:8, szybko korekta ze strony GieKSy i to katowiczanie prowadzili 14:16. Przy wyniku 16:20, a potem 17:22 wydawało się, że już nic złego nie może się przytrafić w tym secie. Niestety trafił się jeden przestój i 3 oczka z rzędu dla Effectora (20:22). Punkt Butryna na 23 i drugi przestój z trzema oczkami dla kielczan i mieliśmy niespodziewanie, raczej na własne życzenie, remis po 23! Wtedy Piotr Gruszka zdecydował się na pokerową zagrywkę wpuszczając na parkiet za Tomasza Kalembkę, stojącego całe spotkanie w kwadracie dla rezerwowych, Pawła Pietraszko! I już w pierwszej akcji Falaschi wystawił piłkę na środku siatki właśnie do Pawła, którą ją spokojnie skończył, a potem poszedł na zagrywkę i posłał asa serwisowego! Takiego scenariusza w zakończeniu nie powstydziłby się nawet… Alfred Hitchcock! Skuteczność ataku procentowo prawie na remis – 32% do 33% – ale w punktach mieliśmy małą stratę 13:15. Kielczanie mieli tylko jeden blok punktowy, a GKS po 2 asy i bloki, co dało nam łącznie z atakiem jedno oczko więcej od gospodarzy (17:16). Drugi punkt naszej przewagi w tym secie wyszedł z błędów własnych – GKS miał 7, a Effector 8. Przyjęcie wciąż lepsze u katowiczan – dokładne na poziomie 43% do 30%, a perfekcyjne na poziomie 33% do 22%. Zdobywanie punktów sam pociągnął Butryn – 8 oczek! choć skuteczność nie miał najlepszą, bo na 17 ataków, czyli 47%.
Ogólnie dobry mecz w wykonaniu GKS-u, oprócz pierwszego seta i tylko tej gry falami, było deczko za dużo. Skuteczność ataku minimalnie lepsza po naszej stronie – 43% do 37% – a w punktach zliczono 45:43. Asy serwisowe GKS 7 przy ani jednym gospodarzy! Bloki punktowe GKS 10, a Effector 5. W tych dwóch elementach górowaliśmy zdecydowanie nad przeciwnikiem, co dało łącznie wynik punktów po własnych akcjach na 62:48. Błędy własne to była prawdziwa zmora tego meczu – GKS miał 32, a Effector aż 35 – stanowczo za dużo jak na czterosetowe spotkanie. 16 zepsutych zagrywek i 14 ataków plus dotknięcie siatki i błąd rozegrania – oto bilans tych błędów. Przy lepszym rywalu, nie da się wygrać meczu mając tyle błędów własnych. Przyjęcie, co się rzadko zdarza lepsze po stronie GKS-u, ale i tak daleko do przyzwoitego procentu – dokładne na poziomie 41% do 36%, a perfekcyjne na poziomie 30% do 26%. MVP spotkania wybrany został po raz pierwszy Marco Falaschi. Włoch zdobył 1 punkt asem serwisowym, a zagrywał łącznie 14 razy, dwukrotnie psując serwis, miał również jedno przyjęcie piłki, ale wiadomo, że jego głównym zadaniem jest rozgrywanie każdej akcji, to chyba najtrudniejsza pozycja w siatkówce. Najlepiej punktującym był Karol Butryn, który zdobył 21 punktów, 18 atakiem, 1 blokiem oraz 2 asami. Miał 50% skuteczność ataku oraz najczęściej serwował z całej drużyny, 20 razy. Tym sposobem GieKSa ma najlepszą passę czterech wygranych z rzędu i liczymy na jej podtrzymanie w domowym meczu z MKS-em Będzin.
ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 21 meczach (80 setów)
Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u z trwały 2025 minut, z czego I set 550 min. – II set 542 min. – III set 547 min. – IV set 281 min. – V set 105 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 516: zagrywka 312, atak 129, siatka + inne 75.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 543: zagrywka 338, atak 149, siatka 23, inne 33.
Ilość zdobytych punktów – GKS 1240: Butryn 272, Kapelus 249, Sobański 155, Kalembka 145, Van Walle 135, Krulicki 133, Błoński 78, Falaschi 35, Pietraszko 31, Stelmach 4, Fijałek 3.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 422: Butryn 93, Kapelus 66, Kalembka 62, Sobański 49, Krulicki 49, Van Walle 37, Błoński 35, Falaschi 15, Pietraszko 12, Stelmach 3, Fijałek 1.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 818: Kapelus 183, Butryn 179, Sobański 106, Van Walle 98, Krulicki 84, Kalembka 83, Błoński 43, Falaschi 20, Pietraszko 19, Fijałek 2, Stelmach 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 474: Butryn 132, Kapelus 122, Van Walle 73, Krulicki 69, Kalembka 55, Sobański 23, Falaschi 14, Błoński 14, Pietraszko 6, Stelmach 2, Fijałek -7, Stańczak -14, Mariański -15.
Ilość zagrywek – GKS 1756: Kalembka 272, Krulicki 259, Kapelus 249, Sobański 214, Butryn 210, Falaschi 204, Van Walle 143, Błoński 109, Pietraszko 61, Fijałek 26, Stelmach 9.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 338: Kalembka 63, Sobański 53, Butryn 52, Krulicki 39, Błoński 29, Kapelus 28, Van Walle 23, Pietraszko 21, Falaschi 19, Fijałek 9, Stelmach 2.
Ilość asów serwisowych – GKS 106: Kalembka 21, Butryn 20, Sobański 15, Kapelus 13, Van Walle 10, Błoński 9, Krulicki 8, Pietraszko 5, Falaschi 5.
Ilość przyjęć – GKS 1467: Sobański 449, Kapelus 429, Mariański 210, Błoński 182, Stańczak 155, Krulicki 10, Stelmach 9, Kalembka 9, Pietraszko 5, Falaschi 5, Butryn 3, Fijałek 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 100: Kapelus 29, Sobański 29, Mariański 15, Stańczak 14, Błoński 9, Krulicki 2, Falaschi 1, Kalembka 1.
Przyjęcie negatywne – GKS 367: Sobański 131, Kapelus 98, Błoński 46, Mariański 43, Stańczak 35, Stelmach 5, Falaschi 4, Krulicki 2, Kalembka 2, Butryn 1.
Przyjęcie perfekcyjne – GKS 274: Sobański 91, Kapelus 63, Mariański 59, Stańczak 36, Błoński 22, Krulicki 2, Kalembka 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 19%: Mariański 28%, Stańczak 23%, Sobański 20%, Krulicki 20%, Kapelus 15%, Błoński 12%, Kalembka 11%.
Ilość ataków – GKS 2075: Kapelus 509, Butryn 456, Sobański 314, Van Walle 265, Kalembka 156, Krulicki 152, Błoński 151, Falaschi 33, Pietraszko 31, Stelmach 5, Fijałek 3.
Ilość błędów w ataku – GKS 149: Butryn 39, Kapelus 32, Sobański 19, Van Walle 15, Kalembka 15, Błoński 14, Krulicki 12, Pietraszko 3.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 179: Butryn 49, Kapelus 38, Sobański 31, Van Walle 24, Błoński 12, Krulicki 11, Kalembka 11, Pietraszko 1, Fijałek 1, Falaschi 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 948: Butryn 224, Kapelus 217, Sobański 123, Van Walle 115, Kalembka 84, Krulicki 83, Błoński 62, Pietraszko 20, Falaschi 17, Stelmach 2, Fijałek 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 46%: Pietraszko 65%, Krulicki 55%, Kalembka 54%, Falaschi 52%, Butryn 49%, Van Walle 43%, Kapelus 43%, Błoński 41%, Stelmach 40%, Sobański 39%, Fijałek 33%.
Ilość bloków punktowych – GKS 186: Krulicki 42, Kalembka 40, Butryn 28, Kapelus 19, Sobański 17, Falaschi 13, Van Walle 10, Błoński 7, Pietraszko 6, Fijałek 2, Stelmach 2.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 23: Sobański 5, Kalembka 5, Błoński 4, Butryn 3, Krulicki 2, Pietraszko 2, Falaschi 1, Van Walle 1.
MVP – GKS 11: Kapelus 3, Butryn 3, Sobański 2, Błoński 1, Kalembka 1, Falaschi 1.
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska
GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
Piłka nożna
Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga
Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.
Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie, bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.
W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.
Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.
Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu z Motorem
Mecz z Motorem to już historia. Historia bardzo szczęśliwa dla nas, bo trzybramkowe zwycięstwo na wyjeździe nie zdarza się codziennie. Z początkiem nowego tygodnia wracamy jeszcze raz do piątkowych wydarzeń, ale za chwilę czekają nas kolejne wyzwania. Maraton z trzech meczów w ciągu tygodnia. Pierwszym akordem będzie spotkanie z Koroną Kielce. Wszyscy na Nową Bukową!
1. Wyjazd do Lublina był jednym z najdalszych w tej rundzie. Potem będziemy jeszcze mieli Białystok, a ponadto już niedalekie delegacje – do Łodzi, Niecieczy i Częstochowy.
2. Te piątki nam serwują niezwykle często. Dodatkowo mecz o osiemnastej wymagał wyjechania rano, choć nie jakoś bardzo wcześnie rano. Z Katowic wyjechaliśmy o 11.
3. Pojechaliśmy w czwórkę – ja, Misiek, Kazik i Mariusz, z którym nieraz jeździmy na wyjazdy i świadczymy sobie wzajemnie „samochodowe” przysługi. Przed nami było nieco ponad 4 godziny drogi.
4. Trasa przebiegała sprawnie. Było pochmurno, choć jeszcze nie deszczowo. Na to musieliśmy poczekać.
5. Wkrótce po odbiciu z autostrady udaliśmy się do Maka w Sokołowie Małopolskim. Mieliśmy co prawda w planie posilenie się już w Lublinie, ale chcieliśmy szybciej wziąć coś na ząb, bo Misiek nie jadł śniadania, a skoro tak – wykorzystaliśmy sytuację, by zaspokoić łakomstwo. Symbolicznie.
6. W Lublinie byliśmy około 15.30. Mogliśmy podziwiać tak nieczęste w Polsce trolejbusy. Znamy je doskonale z Tychów, ale naprawdę niewiele jest miejsc, w których one jeżdżą. Z pamięci kojarzę Grudziądz, ale mogę się mylić.
7. Z polecenia pojechaliśmy do „Bistro przy peronie”, czyli jak sama nazwa wskazuje jadłodajni przy dworcu i jednocześnie bardzo niedaleko stadionu. Tutaj czekał nas właściwy posiłek.
8. Chłopaki wzięli różnie – rybę, kurczak, schaboszczak… Ja zdecydowałem się na Zapiekaperon, czy coś takiego. Na zdjęciu ładnie wyglądało, smakowało nieźle, ale bez szału. Natomiast frytki od Miśka choć mrożone, były idealnie zrobione – co rzadko się zdarza w knajpach, więc nie omieszkałem mu kilku zwędzić.
9. Łakomstwo skutkowało tym, że wzięliśmy także zupę. Co prawda w menu było napisane, że szparagowa, ale przytomnie zapytałem pani sprzedającej, czy to rzeczywiście szparagowa czy z fasolki szparagowej. Istotnie to drugie.
10. No i na koniec byliśmy już pełni. Dobrze, że stadion był niedaleko. Wkrótce zaczęliśmy kierować się ku obiektowi Motoru.
Nie wiem, czy to nasza pamięć zawiodła, ale jakoś chyba w innym miejscu niż ostatnio były do odebrania akredytacje. Dlatego najpierw musieliśmy zaparkować samochód z jednej strony stadionu, potem go obejść (stadion, nie samochód – nie jesteśmy jeszcze tak szaleni, żeby obchodzić samochody) i wrócić do wejścia dla mediów. Przechodząc m.in. obok efektownego muralu.
11. Zazwyczaj to jest tak, że parkujemy/wjeżdżamy i już z tobołami odbieramy akredytacje. Teraz zrobiliśmy sobie trochę wycieczek. W końcu jednak odebraliśmy wejściówki.
12. Przed stadionem stały gęsiego autokary Motoru i GieKSy. Potem nasz autokar widzieliśmy jeszcze raz, w zupełnie innym miejscu.
13. Wkrótce już znaną drogą udałem się na chwilę na salę konferencyjną, gdzie pogadałem chwilę z miejscowym dziennikarzem. Potwierdzał, że pod Mateuszem Stolarskim jest gorący stołek. Dla obu klubów było to niezwykle ważne spotkanie. Kazik w tym czasie wypuścił drona i zrobił efektowne ujęcia.
14. Po zrobieniu herbaty poszedłem już na prasówkę. Zawsze lubię być zarówno na stadionie, jak i na sektorze prasowym odpowiednio wcześniej. Można się usadowić, zająć dobre miejsce i też obejrzeć jeszcze niezapełniony stadion. Jeszcze przy lekkim świetle dziennym, choć już z jupiterami.
15. Na obiekcie był pewien relikt kilkuletniej przeszłości. Otóż przy wejściu na prasówkę znajdowały się dwie kartki z hasłem do WiFi. Problem jednak polegał na tym, że jedna z nich to była kartka z… finału Pucharu Polski 2021. Ciekawe to, czy tam nikt nigdy z klubu się nie zapuścił, by ją zdjąć? A może to po prostu pamiątka?
16. Miejsca prasowe są kompletnie oddzielone od reszty. Ciekawe jest to miejsce na stadionie Motoru. Posadzka z płyt chodnikowych, ogólnie stan niemal surowy, ale przejścia wygodne. Najbardziej rozśmieszają mnie numerowane krzesełka na kółkach, których jest mniej niż stolików. Tym bardziej, trzeba wcześniej zająć.
17. Ja wybrałem miejsce nieopodal komentatorów Canal Plus, których jeszcze nie było na stanowisku. Dlatego też mogłem podejrzeć i podsłuchać na żywo wywiady z trenerami. Zawsze są one nagrywane ponad godzinę przed meczem i puszczane z odtworzenia we „Wstępie do meczu”. Tutaj już doskonale wiedziałem od razu, jakie mają nastawienie obaj szkoleniowcy.
18. Zasiadłem do swojego stanowiska. Do wyboru są dwa rzędy, jeden ze sztywnymi stolikami, drugi z rozkładanymi. Minus tych pierwszych jest taki, że są w rzędzie dolnym i mają przed sobą szybkę z pleksi. To zawsze daje takie wrażenie odgrodzenia od boiska i pewnej nienaturalności. Zająłem więc miejsce na górze.
19. Blat w porządku, minimalnie pochylony, ale nie na tyle, żeby zsuwały się rzeczy, tak jak na niektórych stadionach. Miejsca wystarczająco, kontakty są, widoczność znakomita. Nie pozostawało nic, jak czekać na rozpoczęcie spotkania.
20. Kibice powoli zaczęli się schodzić, piłkarze mieli rozgrzewkę. Pod jej koniec spiker wyczytywał składy, a w międzyczasie Arkadiusz Najemski, obrońca Motoru, został uhonorowany pamiątkową tablicą za setny mecz w Motorze. Problem w tym, że nic sobie z tego nie robił tenże spiker i czytał dalej zestawienia, więc sporo osób pewnie nie zauważyło, że taka ceremonia ma miejsce.
21. A potem mieliśmy już granie. Powiedziałbym, że przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy GKS od początku atakował, gdyby to była prawda. Znamy ten schemat choćby z meczów z Legią czy Cracovią. Problem był taki, że przewaga nie była udokumentowana bramką. Tutaj była – i to dwoma trafieniami. Kibice obu drużyn od początku oglądali bardzo ciekawy mecz.
22. Co do pierwszej bramki GKS, to boisko w Lublinie najwyraźniej służy Bojrsze Galanowi. Zawodnik praktycznie nie strzela goli, ale na stadionie Motoru trafił już drugi raz. Tak to bywa w piłce.
23. Adam Zrelak strzelił bramkę ręką. Na szczęście nie swoją, więc to nie była boska ręka Jasia Furtoka. Dopomógł jednak wspomniany Arek Najemski. Tak więc, gratulacje Arek! I jeszcze raz dzięki!
24. Nadal jednak musieliśmy być czujni, bo przecież w poprzednim sezonie też w dziewiątej minucie prowadziliśmy, a to jednak Motor wygrał 3:2. Tu mieliśmy dwubramkowe prowadzenie, ale dalecy byliśmy od przypisywania sobie trzech punktów, bo… to jest GieKSa, która zawsze potrafi spłatać figla.
25. No i spłatała. Łatwo dała sobie wbić dwie bramki, bo już nie było więcej miejsca, żeby się cofnąć na boisku (dalej były już tylko trybuny). Z dobrego prowadzenia zrobił się remis, a w zamieszaniu Motor był bliski trzeciej bramki.
26. Nie jestem w stu procentach przekonany, że to Czubak strzelił pierwszego gola. Sam zawodnik mówił, że raczej nie dotknął piłki. Powtórki są bardzo mylące, bo na niektórych jest wrażenie, że dotknął, na innych całkowicie nie. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze z linijką sprawdzi. Ja bym zaliczył bramkę Wolskiemu.
27. Na szczęście Łabojce przepaliły się styki i sfaulował Zrelaka przy linii autowej. Choć eksperci stwierdzają, że druga żółta kartka nie była potrzebna. Bez przesady. Czyste i zasłużone żółtko. To zawodnik powinien uważać, a nie liczyć na litość sędziego.
28. Swoją drogą zaledwie dwie sekundy były potrzebne, by Marten Kuusk po swoim wejściu odmienił losy meczu. To właśnie po zmianie, w której zastąpił Czerwińskiego, Estończyk wykonywał aut do Słowaka i nastąpił ten faul.
29. Druga połowa to był już koncert GieKSy. Nasze armaty na dobre się odblokowały. Zrelak strzelił już gola nogą, a nie ręką rywala i katowiczanie szybko znów byli na prowadzeniu. To drugie trafienie Słowaka w tym sezonie.
30. A potem show dał Ilja Szkurin. Białorusin strzelił swoje pierwsze dwie bramki w lidze dla GKS, a w sumie ma już trzy trafienia, bo przecież zdobył gola także w Pucharze Polski. Jaka szkoda, że nie wykorzystał tej sytuacji sam na sam, bo drugi hat-trick zawodnika GKS w tym sezonie to byłoby coś.
31. Hat-trick asyst mógł mieć Bartosz Nowak, ale dwie właśnie były prawowite, a trzecia (pierwsza w kolejności) to była ta przy drugim golu GKS w tym meczu. Bramka była samobójcza, więc asysty nie ma.
32. Z czasem nie było już zagrożenia, że GieKSie może coś się stać. Dużo wnieśli zmiennicy, jak wspomniany Ilja, a także Sebastian Milewski czy Marcel Wędrychowski.
33. Tym samym GKS zdobył pięć goli na wyjeździe pierwszy raz od ubiegłorocznego meczu z Puszczą. Kibice natomiast zwracają uwagę, że ostatni mecz z kibicami, w którym zespół zdobył pięć bramek w delegacji to spotkanie sprzed… 20 lat, kiedy GieKSa wygrała w czwartej lidze z Czarnymi Sosnowiec 5:2. Wówczas hat-tricka zaliczył Sebastian Gielza.
34. W końcu mieliśmy odrobinę radości. Po meczu oczywiście nagrałem swoją nagrywkę, a z racji tego, że byliśmy – jak wspomniałem – nieopodal komentatorów, zaprosiłem Tomasza Wieszczyckiego do wywiadu. Były reprezentant Polski zgodził się i przeprowadziliśmy sympatyczną, krótką rozmowę. Wieszczu zapowiedział, że za tydzień będzie na meczu z Koroną.
35. Mecz skomentował także Tomasz Witas, który zadebiutował w tej roli w Canal Plus. Wyszło mu całkiem dobrze, słyszałem jego emocje na żywo, a potem przewijając sobie mecz mogłem stwierdzić, że dał radę. Może to będzie szczęśliwy komentator dla GieKSy?
36. A co do Wieszcza, to trzeba powiedzieć, że w poprzednim sezonie pamiętam, że komentował mecz z Puszczą u siebie (3:1), a w obecnym z Wisłą w Płocku (1:1). Więc też całkiem nieźle.
37. Potem oczywiście udałem się na konferencję prasową. Jak zwykle zadawałem pytania trenerowi Górakowi, ale przy pierwszym z nich tak się zamotałem, że musiałem gdzieś odkręcić, żeby w gruncie rzeczy powiedzieć, o co mi chodzi 😉
38. Mateusz Stolarski natomiast wyglądał jak cień człowieka. Taka piłkarska depresja. Mieliśmy to kiedyś w GieKSie, tak w swoim czasie wyglądał Piotr Mandrysz, a będąc uczciwym, takie wrażenie w pewnym momencie sprawiał także Rafał Górak – w czasach okrzyków o walizkach i fatalnych wyników. Trener też się na szczęście odkręcił z tej sytuacji i to dawna sprawa.
39. Ciężki czas przeżywa jednak trener Motoru. Próbował odpowiadać, ale widać było wielki żal – niewypowiedziany całkowicie żal tak naprawdę do zawodników. Szkoleniowiec chyba też wie, że prezesi różnie lubią reagować. A Zbigniew Jakubas przecież chciał pucharów…
40. GieKSa wygrywając 5:2 wyprzedziła Motor w tabeli. Brawo!
41. Po konferencji zostaliśmy jeszcze jakiś czas na sali. I znów muszę to powiedzieć. My naprawdę po 19 latach w pierwszej lidze mamy dużo pokory, nawet jeśli chodzi o ludzi zajmujących się mediami. Przy jednym stoliku siedzieli sobie ludzie z oficjalnej strony klubu, przy innym my. I u wszystkich pełen spokój, oczywiście że dobre humory, ale nie ma tego cwaniakowania, co w innych klubach, tego śmieszkowania i kumatości, tak żeby cały Lublin słyszał. Lubię to u nas. Nie robimy z siebie nie wiadomo jakich gwiazd. Za dużo wszyscy w Katowicach przeszliśmy.
42. Wkrótce udaliśmy się do samochodu, by wrócić do Katowic. Czekało nas kolejne ponad cztery godziny drogi. Pogoda była kiepska, padało lub siąpiło niemal cały czas.
43. W Brzesku jeszcze wstąpiliśmy na kurczaki z KFC, bo byliśmy po wielu godzinach już głodni – a było już po północy. To była jedyna dostępna strawa o tej porze. Od razu przypomnieliśmy sobie, że już niedługo mecz z Piastem.
44. Dla mnie to był piąty mecz w Lublinie, z czego drugi na nowym stadionie. Bilans jest bardzo zadowalający – zobaczyłem trzy zwycięstwa, jeden remis i jedną porażkę. W tych spotkaniach widziałem także aż jedenaście bramek GieKSy.
45. Na powrocie jeszcze mijaliśmy autokar GieKSy. To zdecydowanie stały fragment gry podczas powrotów z wyjazdów.
46. W Katowicach byliśmy około drugiej w nocy. W końcu, w szóstym meczu w delegacji zdobyliśmy trzy punkty!
47. Do zobaczenia w sobotę na Koronie!














































Lokaty
5 lutego 2017 at 20:44
Brawo Gieksiarze ! Ambicja jest !