Piłka nożna
Spokojne zwycięstwo
Mecz GKS Katowice z Kolejarzem Stróże miał być tym, w którym katowiczanie w końcu się przełamią i zaznają smaku zwycięstwa. Poprzednie mecze miały różną historię, ale zawsze kończyły się nikłymi albo żadnymi zdobyczami. Teraz – w kontekście kolejnych trudnych meczów – jedynym oczekiwanym rozwiązaniem było zwycięstwo.
Trener Rafał Górak do dyspozycji miał trójkę nowych zawodników. Alan Czerwiński i Rafał Kujawa zasiedli jednak na ławce, natomiast od pierwszej minuty swój re-debiut w Katowickich barwach zaliczył Grzegorz Fonfara. Miejsce w składzie stracili natomiast Marcin Pietroń i Dominik Kruczek. Od początku na boisku pojawił się Bartłomiej Chwalibogowski.
Mecz od początku nie był porywającym widowiskiem, ale przewagę optyczną posiadała GieKSa. Widać było, że Fonfara wprowadza nieco jakości do środka pola, kilkukrotnie podejmując próby chociażby prostopadłych podań do Rakelsa. Zdarzało się jednak też sporo niedokładności. To co cieszy, to fakt, że momentami GKS potrafił zamknąć rywala na swoim 20. metrze. Goście liczyli głównie na bramkostrzelnego Macieja Kowalczyka, ale groźnie było głównie po stałych fragmentach gry oraz strzałach z dystansu, z którymi – czasem na raty – radził sobie Witold Sabela. GKS miał kilka sytuacji – strzał Chwalibogowskiego z dystansu w boczną siatkę, czy uderzenie glową Cholerzyńskiego po rzucie rożnym, które obronił bramkarz gości. W końcu jednak katowiczanie dopieli swego. Rzut rożny wywalczył właśnie Chwalibogowski i po jego dośrodkowaniu piłkę do siatki skierował głową Pitry. Pierwszy raz w tym sezonie GKS objął prowadzenie. Do końca pierwszej połowy nie dzialo się nic szczególnego, a sędzia nie przedłużył jej ani o sekundę.
W drugiej połowie GKS nie zmienił swojego sposobu gry, czyli dalej spokojnie próbował rozwijać atak pozycyjny, a Kolejarz nadal był nastawiony na głęboką defensywę i kontry – osamotniony Kowalczyk jednak niewiele mógł zdziałać, a na nic zdało się wprowadzenie Gajtkowskiego, który był bardzo nieefektywny. Już po nieco ponad kwadransie jasne było, że gościom ciężko będzie wywieźć z Bukowej choćby jeden punkt. Doskonałe podanie Fonfary do Rakelsa, utrzymanie się Łotysza przy piłce i faul na nim Szufryna zakończył się podyktowaniem rzutu karnego i czerwoną kartką dla winowajcy. Rzut karny pewnie wykorzystał Przemysław Pitry, zaliczając swoje drugie trafienie w tym meczu. Niedługo potem GKS miał szansę na trzecią bramkę, ale po kolejnym dobrze egzekwowanym kornerze minimalnie chybił Cholerzyński. Kolejarz nie miał już ani pomysłu, ani mobilizacji. Trener Górak natomiast wprowadzał na boisko rezerwowych: szansę debiutu otrzymali Alan Czerwiński i Rafał Kujawa. Ten pierwszy nawet miał dobrą szansę na gola, ale źle uderzył piłkę głową. Bardzo aktywny był natomiast Kujawa. Ostatni kwadrans to było już spokojne wczyekiwanie na końcowy gwizdek – GKS nie kwapił się do ataków, a Kolejarz był już chyba pogodzony z porażką. Swoje w drugiej części gry dołożyli także kibice, którzy efektowną oprawą pirotechniczną dodali sporo kolorytu temu widowisku, choć trzeba przyznać, że jeśli chodzi o kolorystykę, to odmalowany Blaszok prezentuje się bardzo estetycznie.
GKS Katowice wygrał więc pierwszy mecz w sezonie, a co najważniejsze – wygrał bardzo spokojnie. Od początku do końca katowiczanie kontrolowali przebieg spotkania. Widać postęp, a dodatkowo wzmocnienie nowymi zawodnikami to spora pomoc dla szkoleniowca. Jeśli tylko Fonfara wejdzie w rytm meczowy i treningowy, z jego gry będzie sporo pożytku. Nieźle weszli w końcówkę meczu także Kujawa i Czerwiński. Pochwalmy także krytykowanego niemiłosiernie przez nas Michala Farkasa – tym razem nic nie zawalił i spisał się poprawnie. W zasadzie do żadnego z naszych zawodników nie ma się szczególnie o co przyczepić. Świetnie zagrali środkowi obrońcy, którzy nie dali pograć ofensywnym zawodnikom gości. Dwie bramki strzelił Pitry, dużo lepiej wypadł Cholerzyński.
Oczywiście ten mecz nie był wielki w wykonaniu GKS, ale na pewno był porządny i solidny. Taką grą można w tej lidze zdobyć sporo punktów. Natomiast za tydzień GKS czeka trudny wyjazd do Bydgoszczy i tam jednak będzie trzeba zagrać jeszcze lepiej, jeśli chcemy myśleć o zdobyczach punktowych.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




mózG
2 września 2012 at 18:31
Taki drobny błąd w 3(4?)akapicie:
Ostatni kwadrans to było już spokojne wczyekiwanie na końcowy gwizdek.
Co do Farkasa to okropnie wkurza że kryje na radar już od początku spotkania stojąc nie na swojej stronie lecz głęboko na środku jakby bał się sam stać na murawie. 🙂