Felietony
Świąteczna cisza dyrektora
Minął niemal miesiąc od ostatniego meczu ligowego. Kurz po jednym z najgorszych roków w historii GKS Katowice powoli opada. Niesmak pozostaje.
Koniec rundy jesiennej to miał być czas pracy dyrektora sportowego Tadeusza Bartnika. Na razie efektów tej pracy nie widać. Ktoś powie, że jest jeszcze sporo czasu. To jednak nie do końca tak. Bo do połowy stycznia, kiedy GKS zacznie treningi pozostaje niespełna miesiąc. A zakładamy, że pożegnania powinny mieć miejsce już teraz, po to, by kadra była w miarę wyklarowana na początek zajęć, a jedyne opcje, które w styczniu miałyby dotyczyć GieKSy, to wzmocnienia.
Na ten moment interesują nas odejścia. Pisaliśmy o tym wiele razy. Każdy tydzień z przetrzymywaniem w klubie niegospodarnej firmy „Foszmańczyk i spółka” jest działaniem na szkodę GKS Katowice. Naprawdę jako kibic nie mam już absolutnie żadnej ochoty i chęci patrzenia na rachunek finansowy. Niektórzy zawodnicy nie zostali wydaleni zawczasu, to teraz tłumaczenie się finansami jest mało przekonujące. Jak jednak pisałem w felietonie dwa tygodnie temu – mam poważne obawy, że nie tylko o finanse się rozchodzi. Po prostu niektórzy sabotażyści nadal w klubie są chciani sportowo. Jako wartościowi piłkarze, mający „odpalić” na wiosnę.
Zdaję sobie sprawę, że słowa „sabotażysta” używam bardzo często i jakkolwiek uważam to za bardzo zasadne, to już mam awersję i wiem, że niektórych to mocno wkurza. Mam awersję do jechania po drużynie, do używania jakichś negatywnych określeń, inwektyw. Po rozmowie z Tomkiem Midzierskim w połowie rundy, ale też po swojej własnej decyzji, chciałem zaprzestać, zrobić tę dobrą minę do złej gry. Bo ileż można? Niezależnie od tego, co odwalali zawodnicy w rundzie jesiennej, każdy artykuł, w którym jadę po piłkarzach, autentycznie mnie męczy i wysysa ze mnie energię. Z drugiej strony pisząc masę artykułów, nie mogę być obojętnym – działam jako dziennikarz, ale nie tracąc swojej tożsamości kibicowskiej. Dlatego różne artykuły są mocno emocjonalne.
Nie mam siły na to, bo to zawsze są trudne emocje – złość, frustracja, bezradność. Czasem mobilizacja i wspomniane robienie dobrej miny do złej gry. A chciałbym po prostu w końcu przeżyć radość, kibicowską radość, euforię.
Niestety nie jest mi to dane i zostawienie w klubie tych ludzi, którzy już zawiedli wielokrotnie (nie tylko na boisku), powoduje, że wiem, że i na 99% na wiosnę tej radości przeżywać nie będę. Z niektórymi ludźmi znów będzie schemat wygranych w mało ważnych meczach i klęski w kluczowych bądź prestiżowych. Nawet jak zbliżymy się do strefy awansu, to jest wysokie prawdopodobieństwo, że znów to spieprzą – bo są albo słabi, albo mentalnie na poziomie poniżej mułu.
Prezes Janicki mówi o tym, że celem GKS jest awans. W pierwszej chwili – tak automatycznie – pomyślałem sobie, że może jednak jest nadzieja, skoro prezes tak mówi. Ale zaraz przyszła myśl – na ile jest to jego rzeczywisty plan, a na ile słowa pod publiczkę i sponsorów. Na ile zdaje sobie sprawę, jakim materiałem dysponuje i że wielu z tych piłkarzy oddało awans za 30 srebrników (metafora, nie sugeruję korupcji). Na ile w końcu jeśli daje taką deklarację, będzie konsekwentnie i twardą ręką dążył do osiągnięcia celu.
Nie oszukujmy się, w całym roku 2017 piłkarzom za swoje haniebne występny włos z głowy nie spadł. Wszystko zostało potraktowane na zasadzie „to jest sport, zdarza się”. Zrobiono pseudowietrzenie szatni w przerwie letniej. Pseudo – bo zostawiono chory kręgosłup drużyny i nie mowa tylko o schorzeniu Foszmańczyka.
Jak na razie ta polityka „łagodnej ręki” jest kontynuowana. Odszedł na razie tylko odpad Yunis, zaraz odejdzie kolejny – Mokwa. Co to w ogóle za roszady? To nie są zawodnicy winni całego zła. Na razie wygląda to tak, że lecą piłkarze niemający żadnego wpływu na zespół. Jeśli ten trend zostanie utrzymany, to klub sam sobie założy sznur na szyję.
Teoretycznie szanse na awans są, bo 6 punktów straty to mało. Poważna drużyna jest w stanie to bez większego problemu odrobić. Problem w tym, że my mamy niepoważnych piłkarzy i trenera. Zawsze mogę wychodzić z założenia, że „a może im się zachce?”. Że może w czerwcu będzie awans i każdy mi powie, jak bardzo się myliłem. Chciałbym. Niestety doświadczenia z całego roku powodują, że nie wierzę w to ani trochę. Mamy zespół mentalnie na lekko półśmiesznym poziomie. Zostało to udowodnione wiosną, zostało udowodnione jesienią, także przez większość nowych piłkarzy. Więc na jakiej podstawie mam uważać, że nagle mentalność się zmieni i będziemy mieli wściekłe lwy na boisku, ale nie te z wypowiedzi Pawła Mandrysza?
Na szczęście do ligi pozostaje 2,5 miesiąca. Cieszy mnie to niezmiernie, bo perspektywa patrzenia na ludzi kompromitujących nasz klub jest dla mnie niezbyt fajna. Na ten moment, z tymi piłkarzami, wolałbym, żebyśmy w ogóle nie wychodzili na rundę wiosenną. A będzie trzeba.
Jeśli zostaną – będę działał dalej. Ale ze skrajnym poczuciem bezsensu tego działania. I z czekaniem, aż szatnia się wyczyści, bo to kiedyś przecież będzie musiało nastąpić.
Ale dobra, teraz coś przyjemnego!
Wszystkim Kibicom GieKSy życzę spokojnych, wesołych świąt. Odetnijcie się od codziennych stresów, codziennych problemów, przeżyjcie ten piękny czas z rodzinami i cieszcie się! Do zobaczenia!
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.




zippo50
21 grudnia 2017 at 12:02
Wszyscy kochamy ten klub ale samą miłością się nie wyżyje.To tak jak w rodzinie ktoś musi zarabiać na rodzinę przeważnie tata ktoś musi zadbać o kulturę i rozrywkę przeważnie mama.Jak się tata z mamą nie dogadują to dzieci robią co chcą a niekiedy żeby uzdrowić sytuację adoptują obce dziecko które pokocha nową rodzinę albo nie a niekiedy jest złośliwe i robi wszystko na przekór.Moje marzenie na święta a zarazem Wam wszystkim życzę żeby nasza GIEKSIARSKA rodzina znowu się kochała i wszyscy śpiewali na jedną nutę na tą dobrą nutę.
WESOŁYCH ŚWIĄT
Matti
21 grudnia 2017 at 12:21
Jak zwykle czekamy z decyzjami personalnymi do końca jak już nie bedzie na rynku nic ciekawego. W ekstraklasie sporo zawodników wystawionych na listach transferowych mających sobie szukać innych klubów, którzy mogliby napewno nam pomóc a my co cisza spokój i obudzimy się za pieć dwunasta że jednak nie został nam nikt sensowny. Jaki ten cały pion sportowy jest niemrawy, zawalaty nie ma w nich za grosz wyobraźni. Albo sięgniecie po sensowych zawodników albo dajcie sobie spokój z hasłami typu awans.
Mecza
21 grudnia 2017 at 12:54
Faktycznie ciężko się to czyta, ile można… W ogóle to dziecinada bo niektórym się wydaje że Bartnik powinien robić szum wokół swojej pracy i dwa razy w tygodniu wrzucać na łamach dzienników sportowych „pytaliśmy o Jodłowca, pytaliśmy o Sadloka itp itd. Wielu by pomyślało ale super pracuje, jest aktywny, dzieje się. To tak nie działa. Dziecinada.
artur
21 grudnia 2017 at 18:07
Tak trzymaj Shellu, wreszcie odpowiedni realizm, nie damy sobie mydlić oczu bajką o awansie, kiedy brak konkretnych czynów.
artur
21 grudnia 2017 at 18:10
I zdejmijcie tego dziada Goncerza z reklam strony naszego klubu!
Irishman
21 grudnia 2017 at 19:59
Ja już tez tak miałem na jesień, że musiałem wręcz walczyć z sobą, żeby iść na Bukowa i… znowu oglądać tych samych piłkarzy w naszych barwach. Tych samych, którzy przynieśli nam już tyle upokorzeń, wstydu, hańby czego ukoronowaniem były derby!
Przecież niektórzy to jeszcze za Moskala pozbawili nas awansu i….. dalej tu są!
OPO
21 grudnia 2017 at 22:07
Co z Goncerzem ? to on jako pseudokapitan odpowiada za to partactwo ! GONCERZ – odejdź , wstydu oszczędź. Twój czas już dawno w naszym klubie minął !
Lucas
22 grudnia 2017 at 20:28
Shellu jak zwykle w punkt. Szkoda, że Pan Mandrysz nie czyta Twoich prasówek i nie bierze sobie ich do serca, zwłaszcza w momentach kiedy mydli nam oczy w swoich wywiadach. W 100% się zgadzam z tym co napisałeś i dzielę te same obawy. Na mecze dalej będę chodził bez względu na to co się dzieje z nadzieją, że w końcu nastanie jakiś przełomowy moment. Pożyjemy, zobaczymy!
Wesołych GieKSiarze!