Początkowo ten felieton miał dotyczyć stricte meczu z Lechem Poznań. Meczu przegranego, kolejnej porażki na swoim boisku w tym sezonie. Spotkania, które wcale nie musiało się tak zakończyć.
I kilka słów temu pojedynkowi poświęcę. Środek ciężkości zostanie jednak umiejscowiony gdzie indziej. Bo po meczu niepotrzebnie otworzyłem internet i…
Każdy z nas był rozgoryczony końcowym rezultatem tego starcia. Do końca wierzyliśmy, że katowiczanie odrobią jednobramkową stratę i przynajmniej jeden punkt zostanie na Nowej Bukowej. Nasz zespół walczył, gryzł trawę i w zasadzie – zwłaszcza w drugiej połowie – grał bez kompleksów. W końcu kilka swoich okazji mieliśmy, ale albo kapitalnie interweniował Bartosz Mrozek, jak w sytuacji, gdy z refleksem wybronił „strzał” swojego kolegi z zespołu, albo fatalnie przy dobitce swojego własnego uderzenia skiksował aktywny Borja Galan. Hiszpan trafił też w poprzeczkę i wcale nie jestem przekonany, że gdyby piłka szła pod obramowanie bramki, to golkiper Lecha by ją odbił.
Wiadomo, że naszym zawodnikom brakuje trochę okrzesania w końcówce akcji ofensywnej, gramy za bardzo koronkowo, a nie zawsze na to starcza umiejętności, zwłaszcza z tak silnym przeciwnikiem. A gdy już decydujemy się na prostą grę – co kilka razy miało miejsce – od razu są sytuacje. Mimo wszystko jednak spodziewałem się, że z gry będziemy mieli mniej. Że Lech nas zje taktycznie i piłkarsko. To się nie stało i naprawdę nie ma tu znaczenia, czy Lech – jak sugerują niektórzy – zagrał na pół gwizdka i pół-rezerwowym składem. Na konferencji pomeczowej trener Lecha Nils Frederiksen powiedział, że absolutnie nie miał odczucia , że jego zespół kontrolował to spotkanie. To rzadkość, bo zazwyczaj trenerzy lubią mówić, że kontrolowali. Jak choćby trener Rafał Górak po tym meczu, co dziwnie brzmi w przypadku porażki. To jest po prostu złe słowo, nieadekwatne, tak jak ostatnio trener Iordanescu, który stwierdził, że Legia kontrolowała mecz z Samsunsporem przez 90 minut z wyjątkiem sytuacji, gdy stracili gola…
Jednak jeśli jesteśmy już przy tym nazewnictwie, to tak – trener Kolejorza powiedział, że tej kontroli swojego zespołu nie czuł. I nie było widać, że to jakaś nadmierna kurtuazja. Przysłuchuję się od lat wypowiedziom trenerów przeciwników GKS i nieraz w głowie łapałem się… za głowę, słysząc tę cukierkową, fałszywą kurtuazję mówiącą o tym, z jakim to silnym przeciwnikiem się ich zespół mierzył, podczas gdy katowiczanie zagrali mecz fatalny. Więc słowa Duńczyka są cenne, podobnie jak w poprzednim sezonie Marka Papszuna po meczu w Katowicach.
Daleki jestem od tego, żeby nasz zespół jakoś specjalnie chwalić po tym meczu, bo jednak tych punktów potrzebujemy jak tlenu, była szansa Lecha ukąsić, a tego nie zrobiliśmy. Jesteśmy w strefie spadkowej z mizerną liczbą punktów – zaledwie ośmioma. Kilka drużyn nam w tabeli odskoczyło, stworzył się peleton drużyn środka tabeli. Ten środek jest płaski, ale może być taki scenariusz, że wkrótce zostanie np. pięć drużyn zamieszanych w walkę o utrzymanie. I bycie w takiej grupie i wyżynanie się wzajemne byłoby najgorszym, co może nam się przydarzyć. Kolejne okienko międzyreprezentacyjne będzie niesamowicie istotne w tym zakresie, o czym pod koniec.
Jest frustrujące, że jako cała drużyna nie możemy zagrać na tyle dobrego meczu, żeby zarówno w defensywie, jak i ofensywie być efektywnymi. Piszę o tym dlatego, że zarówno w Płocku, jak i wczoraj ogólna gra defensywna była już lepsza niż w praktycznie wszystkich poprzednich spotkaniach (może poza meczem z Arką). Nadal to nie wystarcza do gry na zero z tyłu i jest mocno irytujące, że w każdym meczu tracimy gola. Katowiczanie nie ustrzegli się błędów. Bramka Fiabemy ostatecznie była jakaś… dziwna. Najpierw na radar go pilnował Jesse Bosch, i zawodnik był totalnie sam przed polem karnym, co było karygodne. Żaden z naszych zawodników nie zdołał go zablokować. Dodatkowo można zapytać, co zrobił w tej sytuacji Rafał Strączek. Może to jest jakaś szkoła bramkarska, by nie stać w środku światła bramki tylko gdzieś w ¾… W każdym razie przez to strzał w miarę w środek bramki został przepuszczony, przy czym dodatkowo Rafał interweniował tak, jakby piłka mu przeleciała pod brzuchem, schował ręce…
Można tego meczu było nie przegrać, można było w końcówce wyrównać i nie dać Lechowi czasu na strzelenie zwycięskiej bramki. Jednak to nie jest tak, że Kolejorz nic nie grał. Goście mieli swoje sytuacje. W pierwszej połowie kilkukrotnie rozpędzili się niczym Pendolino i było naprawdę widać sporo jakości, jak i… niedokładności. W drugiej części w końcówce, gdy GKS się odkrył, mieli już doskonałe sytuacje na 2:0. Nie strzelili.
Ostatecznie był to taki mecz, w którym wynik w każdą z dwóch stron – lub remis – byłby sprawiedliwy. Nie ma więc co na ten temat dywagować. Wygrała drużyna, która wykorzystała swoje doświadczenie i najwidoczniej – minimalnie była lepsza.
I na tym mógłbym zakończyć…
Niestety przejrzałem komentarze po meczu, czy to na naszym Facebooku czy na forum. I o ile byłem dość spokojny po meczu, to po tej – jakże fascynującej lekturze – ciśnienie mi się podniosło do granic możliwości. Wiele jestem w stanie wybaczyć, emocje, sam dałem im się nieraz ponosić w przeszłości. Jedno, czego jednak nie mogę dzisiaj opanować i chyba to nigdy nie nastąpi, to uodpornić się na… czystą głupotę.
W swojej dwudziestoletniej „karierze” przy mediach GieKSy miałem różne okresy i różnie byłem oceniany. W czasach trzeciej ligi (tak, był taki czas) byłem ochrzczony „obrońcą piłkarzy”. Wtedy gdy po remisie z Pogonią Świebodzin czy Stilonem Gorzów (tak, byli tacy rywale) nasz awans zawisł na włosku, uspokajałem, mówiłem, że będzie dobrze. Jechano po mnie za to. Były też inne momenty, kiedy mówiono mi, że przesadzam. Gdy za Jerzego Brzęczka dzwoniłem na alarm, od początku wiosny, że przegrywamy awans, twierdzono, że niepotrzebnie zaogniam atmosferę. Raz obrażali się na mnie piłkarze, raz kibice.
Nie dbam więc o to, co sobie krytykanci, których niestety jest bardzo wielu, pomyślą. O ile po Cracovii mój ton był jeszcze w stylu „niech się niektórzy pukną w głowę” to dzisiaj cisną mi się na usta zdecydowanie mocniejsze i nieparlamentarne epitety.
Pogrzebowa atmosfera, jaka rozpętała się po wczorajszym meczu w tych opiniach to jest takie kuriozum, że żadna taka czy inna bramka Strączka lub fatalne błędy w obronie w poprzednich meczach nie mają podjazdu. Po minimalnej przegranej z Mistrzem Polski, w której GKS nie był zespołem gorszym, naczytałem się, że jesteśmy na autostradzie do pierwszej ligi, większość składu jest „do wypierdolenia”, łącznie z „taktykiem Górakiem”. Już nie będę mówił o populizmach, żeby dać szanse „chłopakom z Akademii”, bo osoba która taki farmazon wymyśliła to zapewne zabetonowany i odporny na wiedzę wyborca jednej czy drugiej głównej opcji politycznej… Podobny poziom argumentacji.
Jest taka maksyma, że jeżeli nie znasz historii jesteś skazany na jej powtarzanie. Wiele osób zachowuje się tak, jakby jej naprawdę nie znało. A przecież to fałsz. To nie jest tak, że te osoby rzeczywiście nie wiedzą, w jakiej sytuacji była GieKSa choćby jeszcze dwa lata temu. I w jakiej byliśmy rok temu. Natomiast ta zbiorowa amnezja jest zatrważająca. Ja wiem, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ, ale są pewne granice realizacji tego powiedzenia.
Przypomnę, gdzie byliśmy. Sześć lat temu GieKSa z hukiem jak stąd do Bytowa spadła do drugiej ligi. W ostatniej minucie ostatniego meczu po golu bramkarza. W dwóch poprzedzających sezonach walczyliśmy o awans do ekstraklasy i w końcowych fazach sezonów spektakularnie te awanse przewalaliśmy. Był gol z połowy zdegradowanego Kluczborka w doliczonym czasie gry. Była porażka z gimnazjalistami z Chorzowa, poprawiona porażką u siebie w następnym meczu z Tychami. Ale to spadek na trzeci poziom rozgrywkowy to była wyprawa w prawdziwą otchłań. Nie mieliśmy już nawet Tychów czy Podbeskidzia. Naszymi przeciwnikami była Legionovia, Gryf czy Błękitni. Pewnie wielu nowych kibiców nawet by nie potrafiła powiedzieć, z jakich miejscowości są wspomniane ekipy. Na Bukową nawet przyjechał Lech Poznań! Problem polegał na tym, że były to rezerwy wielkopolskiego klubu, które nawet Bułgarskiej nie powąchały, a swoje mecze rozgrywały we Wronkach. Stadiony, które dzisiaj są dla nas przygodą w Pucharze Polski – wtedy były codziennością.
I w pierwszym spotkaniu po spadku do tej drugiej ligi, będącym jednocześnie pierwszym meczem Rafała Góraka w drugiej jego kadencji, GKS Katowice przegrywał u siebie do przerwy ze Zniczem Pruszków 0:3. Do przerwy. Ze Zniczem. Zero trzy. W drugiej lidze.
Ostatecznie nasz zespół przegrał to spotkanie 1:3. To był początek próby wyjścia z otchłani. Z totalnej otchłani polskiej piłki. W pierwszym sezonie nie udało się awansować. Nie strzeliliśmy w końcówce z Resovią. W kiepskim stylu przegraliśmy baraż ze Stalą Rzeszów. Po roku z tą Stalą katowiczanie przypieczętowali powrót na zaplecze ekstraklasy.
I przez kolejne dwa lata awansu do ekstraklasy nadal nie było. Zbliżaliśmy się do dwóch dekad bez najwyższej klasy rozgrywkowej w Katowicach. W sezonie 2023/24 w pewnym momencie jesieni GKS złapał kryzys. Przez chyba dziewięć meczów nasza drużyna nie potrafiła wygrać meczu. Zaczęły się psuć nastroje, kibice tracili cierpliwość do trenera, pojawiło się słynne „pakuj walizki” i „licznik Góraka” odmierzający dni od ostatniego zwycięstwa GieKSy. Trener był przegrany, sam – ze swoją drużyną – przeciw wszystkim. Nie podał się do dymisji. A potem spektakularnie awansował do ekstraklasy.
Człowiek inteligentny wyciąga wnioski. Człowiek inteligentny na podstawie jednej sytuacji odpowiednio ustosunkowuje się do podobnej w przyszłości.
GieKSa doświadcza takich problemów jak obecnie po raz pierwszy od dwóch lat. Mówiąc inaczej – od 24 miesięcy. W piłce do bardzo długo. Po latach upokorzeń, ostatnie dwa lata żyliśmy jak pączki w maśle. Cała wiosna 2024 zakończona awansem to był sen. A potem był cały sezon w ekstraklasie, w którym ani przez moment nie drżeliśmy o utrzymanie i zdobyliśmy niemal pół setki punktów. Nawet po matematycznym zapewnieniu sobie pozostania w lidze, GieKSa potrafiła wygrywać – z Cracovią czy Lechią, zremisowaliśmy z Lechem.
I teraz po 11 kolejkach czytam, że „wszyscy do wyjebania”, bo znaleźliśmy się w strefie spadkowej.
W dupach się poprzewracało od dobrobytu.
Jesienią 2023 byliśmy powiedzmy w podobnej sytuacji, ileś tam meczów niewygranych, kilka fatalnych spotkań i duży zawód. Wydawało się, że kolejny sezon spiszemy na straty. Przegrywaliśmy u siebie ze słabiutką Polonią Warszawa. I czy naprawdę tamta sytuacja – z której w taki sposób wyszedł trener z drużyną nie nauczyła was, że należy się z pewnymi opiniami wstrzymać? I przede wszystkim – tak po ludzku – dać mu szansę na to, żeby wyciągnął drużynę z dołka?
Nie mówię, że krytyki ma nie być. Sam jestem poirytowany niektórymi zawodnikami i niektórymi decyzjami trenera. Jednak jak znowu czytam, że „Górak ma wypierdalać”, to nie tyle poddaję w wątpliwość, co jestem pewien, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną, która jest w stanie takie coś ze swoich ust czy palców wyprodukować. Taka osoba musi mieć naprawdę smutne życie…
Niektórzy domagali się zwolnienia połowy drużyny w sytuacji, kiedy GKS byłby dwa razy z rzędu mistrzem, a w trzecim kolejnym zajął piąte miejsce. Albo gdyby zespół grał w Lidze Mistrzów i przegrałby u siebie np. 0:4 z Arsenalem. Jestem pewien, że znalazłoby się kilka osób, które by wylało wiadro pomyj, że przynieśliśmy wstyd i kilku piłkarzom powinniśmy podziękować.
Ja wyciągam wnioski. Wyciągam wnioski z tego, że jeśli ktoś, w kogo zwątpiłem, udowodnił raz, że się myliłem, to drugi raz nie popełnię tego błędu. Nie mówię, że nigdy już nie będę nawoływał do zmiany trenera. Nawet tego trenera. Jednak ten moment jest tak kompletnie nieadekwatny do tego, że trzeba być ostatnim frustratem, żeby takie tezy – jeszcze w taki bezceremonialny sposób – wygłaszać.
Czytałem opinię, że powinniśmy spojrzeć na taką Arkę, która potrafiła wygrać z Cracovią, z którą my przecież dostaliśmy srogie bęcki. Na Boga… Przecież my tę „wspaniałą” Arkę roznieśliśmy w puch i w pył i jesteśmy ich koszmarem z dwóch ostatnich meczów. Trzeba naprawdę mieć intelektualny tupet i pustkę, żeby takiego argumentu użyć.
Oczywiście, że to obecnie wiadro pomyj jest związane nie tylko z Lechem, ale całym obecnym sezonem, który jest na razie bardzo słaby. I nasza pozycja oraz dorobek punktowy też są słabe. Nie jest jednak to żadna sytuacja dramatyczna, w której mielibyśmy do kreski pięć punktów straty. Jesteśmy pod kreską, ale cały czas w kontakcie. Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby tego kontaktu nie stracić. Gra ciągle daje duże nadzieje, że tak się stanie. Wszystko zależy od głów piłkarzy.
Jazda po drużynie stricte po meczu z Lechem jest kompletnie nieadekwatna. Bardziej uzasadniona krytyka byłaby wtedy, gdybyśmy znów przegrali 0:3, względnie zagrali jakieś fatalne spotkanie. Tymczasem GieKSa zagrała na tle Mistrza Polski naprawdę nieźle i było blisko zdobyczy punktowej.
Więc nakładają się tu dwie rzeczy, za które mam pretensje do kibiców. Od razu zaznaczę – nie wierzę, że to się zmieni i niektórzy pójdą po rozum do głowy. Liczę jednak, że pojawią się takie osoby, które jednak przypomną sobie właśnie – gdzie byliśmy jeszcze pięć lat temu, w jak głębokiej dupie – i gdzie jesteśmy teraz. I dzięki komu cały ten projekt istnieje, dzięki komu w ostatnich dwóch latach byliśmy w piłkarskim raju. Nie, to nie jest podziękowanie za zasługi. To jest z jednej strony ludzkie, a z drugiej ciągle merytoryczne podejście do tematu.
Ten mecz ze Zniczem… Przecież patrząc na samo tamto spotkanie, obawialiśmy się, że to pójdzie jeszcze dalej i GKS będzie się bronił przed spadkiem do… trzeciej ligi. Wtedy wydawało się, że – mimo przyjścia nowego-starego trenera – jesteśmy autentycznie pogrzebani. A to był początek czegoś wielkiego. Czegoś, czego owoce dzisiaj mamy – mogąc w ogóle emocjonować się szansą potyczek z największymi polskimi drużynami. Jesteśmy w czymś wielkim, a jednocześnie jesteśmy w trudnej sytuacji.
Teraz przed zespołem około półtora tygodnia przerwy. A potem przyjdą kluczowe mecze dla tej jesieni. Jakbym na ten moment miał typować ekipy do walki – wraz z nami – o utrzymanie i te które po prostu są dość słabe, to byłyby to Termalika, Motor i Piast. Dodałbym jeszcze Arkę.
I to właśnie zarówno z Motorem, jak i Piastem oraz Niecieczą będziemy się mierzyli w czterech najbliższych kolejkach. Tam już bezwzględnie będzie trzeba punktować za trzy. Nie wiem czy zdobędziemy komplet, raczej wątpię, bo będzie o to bardzo ciężko. Ale co najmniej dwa z tych trzech spotkań należałoby wygrać, żeby zyskać minimum spokoju. Pamiętajmy, że tam nie tylko chodzi o zdobywanie punktów, ale także o odbieranie ich rywalom. Klasyczne mecze o sześć oczek. Dodatkowo będzie spotkanie z mocną Koroną, która jest w górze tabeli, ale drużynie Jacka Zielińskiego mamy coś do udowodnienia.
Apeluję. Dajmy im pracować. To nie jest tak, że przegrywamy z kretesem mecz za meczem. Tak naprawdę zawaliliśmy totalnie dwa mecze – z Zagłębiem u siebie i Lechią na wyjeździe. Gdybyśmy mieli w tych spotkaniach 3-5 punktów więcej nasza sytuacja byłaby dużo lepsza.
To jednak przeszłość. Trochę nam ta nasza GieKSa nawarzyła piwa i w komplecie teraz ich głowa w tym, żeby to piwo wypić. Z naszym wsparciem. A nie bezsensowną jazdą.
Na koniec dodam, że ten felieton dotyczy zmasowanego „ataku” w sieci. Jeśli chodzi o to, co się dzieje na żywo – czyli stadion i trybuny – nie mam nic do zarzucenia. Doping zarówno u siebie, jak i na wyjazdach jest kapitalny. Wsparcie z trybun po nieudanych meczach – również wielkie. I oby tak dalej. W piłce decydują szczegóły. Jak VAR odwołujący karnego w derbach Trójmiasta. Tutaj takim szczegółem może być jedna przyśpiewka, po której zawodnikowi zadrży noga. Lub nie zadrży.
Daro
12 stycznia 2021 at 17:31
Może mi ktoś wyjaśnić po co sprowadzamy kolejnego bramkarza, który i tak bronić nie będzie?
Nie lepiej sprowadzić kogoś na boki obrony aby tam zrobić konkurencję, bo mamy po jednym obrońcy na prawą i lewą stronę obrony. Wiem że zaraz ktoś doda że jest pavlas ale on jest z musu tam wystawiony bo to nie jego pozycja i grychtolik ale tak jak pavlas nie jego pozycja, a po drugie w ogóle nic nie grał i mało realne aby grał.
Gosc
12 stycznia 2021 at 18:11
Ściagneli go tylko po to by zaraz go wypożyczyc by się ogrywał…
KaTe
12 stycznia 2021 at 18:44
Dużo szumu bez powodu. Dzieciak będzie trzecim-czwartym bramkarzem. Może czasem siądzie na ławce, a potem zniechęcony odejdzie tak jak Szymon Frankowski.
Na dzień dzisiejszy prawdziwym wzmocnieniem byłby ktoś klasowy do drugiej linii. Taki np. Kamil Drygas. Wiem – nierealne. Maciej Gajos – podobnie. Ale już Tomasz Jodłowiec? Jakby dostał kontrakt 2+1 uzależniony od awansu do wyższej ligi – to kto wie?
@Daro też ma rację z bocznymi. Sprowadzenie właśnie jednego zawodnika podnoszącego poziom i dwóch zdolnych juniorów powinno wystarczyć na dzień dzisiejszy.
Daro
12 stycznia 2021 at 20:16
@KaTe: nie wiem czy to doświadczenie będzie miał Komór z Podbeskidzia bo też jest przymierzany do Gieksy, a wspomnieć można że to środkowy obrońca, który też za bardzo nie jest nam potrzebny bo mamy już 4 na środku plus Jaroszek, który też tam może grać. Dziwne te ruchy transferowe bo zamiast robić konkurencje tam gdzie mamy braki to sprowadzamy tam gdzie jest nadmiar zawodników na tą pozycję.
Co do środka pomocy to raczej mało prawdopodobne aby któryś z dobrych graczy chciał iść na 3 poziom ligowy, a po drugie już sprowadziliśmy doświadczonych co miało dać nam awans do ekstraklasy a wiemy czym się to skończyło wiec nie wiem czy to dobry pomysł.
kosa
13 stycznia 2021 at 00:19
@Daro przygotowania dopiero się zaczęły, piłkarze są w treningu od dwóch dni, nikt nie powiedział, że to ostatni transfer. Po prostu pierwszy, mocno przyszłościowy.
Daro
13 stycznia 2021 at 09:21
@Kosa: zgadzam się że to dopiero początek tylko dziwię się że bramkarza sprowadzają który i tak bronić nie będzie w ogóle bo znając życie to po 3 latach mu podziękują bo będą i tak ogrywać innego bramkarza z doświadczeniem większym.
Więc według mnie lepszym rozwiązaniem było by sprowadzić dwóch bocznych obrońców młodych albo z akademii wziąć i niech robią rywalizację dla bocznych obrońców.
ktoś napewno
13 stycznia 2021 at 11:13
1. Trzeba w tym momencie podpisać Wojciechowskiego, nie ma czasu do stracenia, bo z dnia na dzień jest wart coraz więcej.
2. Pozycje lewego i prawego obrońcy muszą zostać zasilone! Bez doświadczonego bocznego obrońcy nic nie zrobimy, trzeba ściągnąć 26-30 latka na prawą obronę, albo powrót Kacpra Michalskiego na wypożyczenie z Górnika.
3. Nie możemy nie mieć doświadczonego bramkarza, ale nasz dyrektor uważa że to idealna pozycja na wzięcie jednego z dwóch potrzebnych młodzieżowców w składzie. Mrozek do sezonu zostanie a dalej co? Ja dalej powtarzam o Leszczyńskim z Podbeskidzia, którego chciałem jeszcze w 1 lidze, niestety się nie doczekałem.
4. Czy jest konieczność kupować Komora? Wiadomo, że Dejmek odszedł, ale pamiętajcie że po kontuzji wraca Broda. Mamy dodatkowo Janiszewskiego, Kołodziejskiego i Jędrycha. A dodatkowo patrząc na te opinie i Komorze to większość była na jego temat negatywna, tylko trzeba wiedzieć że „fatalnie grał” na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Ja jednak widziałbym kogoś innego, ale nie mam propozycji, wydaje mi się że ten Komor to szrot z Ekstraklasy
5. Bardzo śmieszny krok z Kukulskim,
„Inwestycja” – ok cieszę się ale najpierw wypożyczenie do słabszego klubu, albo do rezerw, chociaż tam już była rywalizacja pomiędzy Korczakiem a Zocłońskim to co dopiero będzie jak dojdzie jeszcze tam Kukulski. Są to głupie ruchy dyrektora, ale mamy nadzieję że się opłaci 🙂
KaTe
13 stycznia 2021 at 11:16
@Daro Nigdzie nie czytałem by A. Komor miał do nas przyjść. Ale gdyby to stało się faktem, to byłby to bezsensowny ruch: 27 letni przeciętny „zapchajdziura”.
Natomiast nie pisałem, że priorytetem jest doświadczenie , a raczej podniesienie jakości. Tak jak dawniej (w czasach już niezbyt mocnej Gieksy), gdy wpływali na naszą grę Czerwiec lub Mandziejewicz.
Irishman
14 stycznia 2021 at 10:37
Dajcie spokój z jakimiś ściepami z Ex itp. którzy przyjdą jako wielkie gwiazdy, rozwalą dobrze funkcjonującą drużynę, a będą się przez pół roku odbudowywać nie wnosząc nic pozytywnego. Naszą siłą jest dobrze funkcjonująca drużyna i błędem byłoby to rozwalać. Potrzebujemy kogoś do rywalizacji na prawą obronę (byle nie Michalski, na którego już wiosną nie dało się patrzeć, który mimo fatalnej gry dostawał wtedy szansę, a mimo to wypiął się na to) i ktoś na lewą obronę, tym bardziej, że nie wiadomo co z Rogalą. No i może ktoś na bramkę, choć tak naprawdę to nie wiem, bo nie orientuję się czy ci, którzy zostali po odejściu Frankowskiego byli od niego aż tak znacząco gorsi, że trzeba szukać dla niego uzupełnienia. I na tym się trzeba skoncentrować, bo na inne pozycje mamy po dwóch-trzech piłkarzy. Raczej trzeba się skoncentrować na tym, aby ci, którzy są tu zostali jak np. wspomniany Wojciechowski.
Łukasz
14 stycznia 2021 at 12:47
@Irishman prawidłowo mówisz, jest dobra kadra, którą trzeba wzmocnić tylko na boki obrony i nic po za tym bo wszystko dobrze funkcjonuje i skoro idzie dobrze to po co to rozwalać jakimiś „gwiazdami” z ex którzy nic nie zrobią kasę wezmą i sobie pójdą a my dalej będziemy tkwić w tej lidze.
KaTe
14 stycznia 2021 at 18:37
Moim zdaniem na pozycji nr „8” mamy vacat, bo Urynowicz (fakt, ze nadzwyczajnie skuteczny) nie wypełnia zadań przypisanych do tej pozycji: w obronie jest słaby, w rozegraniu bardzo schematyczny (podania do najbliższego kolegi).
Na trzeci poziom to może wystarczy. Ale chyba nikt nie sądzi, że awansujemy na luzie. Przecież tradycją naszą są kiepskie wiosny. Raczej nie wyglądamy na giganta i może być jeszcze różnie. Dlatego lepiej pomyśleć wcześniej o podniesieniu jakości.
Też wolałbym ściągnięcie Modera, ale cóż poradzić skoro trafiają do nas raczej zawodnicy pokroju Kompanickiego, Dampca, Habusty. Ani młodzi, ani zdolni.
Daro
14 stycznia 2021 at 20:08
Wystarczy dobry skauting mieć w klubie to znajdą się młodzi odpowiedni na wysokim poziomie, których będzie można sprowadzić do klubu z niższych lig.
Niestety u nas to są lata zaniedbań więc ciężko nam będzie kogoś wypatrzeć dobrego skoro nie stawiamy na to. Niestety ale GKS to już nie jest klub gdzie każdy chce grać bo ma markę i renomę. Kiedyś to było inaczej i w polskiej lidze coś znaczyliśmy, a teraz to niestety jesteśmy tylko przeciętnym zespołem.
tombotleg
14 stycznia 2021 at 22:44
Tomasz Jodłowiec u nas??buhahahaaaaaa co ty bierzesz gościu, brawo za sprowadzenie młodego zdolnego bramkarza, on może już bedzie bronił w 1 lidze? oby.
KaTe
15 stycznia 2021 at 10:47
@Daro Właśnie skauting i akademia u nas leżą i to jest żałosne. Nie możemy nawet porównać się z Niecieczą, gdzie potrafią sprowadzać zdolnych małolatów.
Irishman
16 stycznia 2021 at 11:13
@Daro, no to ale weź się zdecyduj, bo zacząłeś od krytyki sprowadzenia do klubu Kukulskiego, a teraz zaś piszesz, że nie sprowadzamy utalentowanych chłopaków z niższych lig. 🙂
A to, że parę spraw jeszcze w sekcji piłkarskiej nie działa tak jak trzeba to oczywiście racja. No chociażby musiała zaczynać praktycznie od zera, bo o ile pamiętasz Wolny wyprowadził z klubu kilkunastu utalentowanych chłopaków do… bodajże FC Katowice. Nawet nie wiem co się teraz z nimi dzieje.
Na taki stan rzeczy miały z pewnością wpływ ciągłe zmiany trenerów i dyrektorów sportowych, które pociągały za sobą zmiany koncepcji jak budować sekcją itp. Np. do dziś nam się odbija czkawką pomysł dyrektora Bartnika o wycofaniu drugiej drużyny.
I dlatego ja się bardzo ale to bardzo cieszę, że dyrektor Góralczyk ma szansę pracować już drugi sezon w klubie i oby ich było jak najwięcej, nawet gdyby trener kiedyś tam (oby jak napóźniej) miał odejść. Bo tylko tak można zbudować coś trwałego
Irishman
16 stycznia 2021 at 11:15
EDIT – miało być:
No chociażby AMG musiała zaczynać praktycznie od zera
Daro
16 stycznia 2021 at 11:57
@Irishman: zacząłem od krytyki sprowadzenia Kukulskiego, ponieważ nie potrzebnie sprowadzamy kolejnego bramkarza. Mamy ich już 3 a zapewne w następnym sezonie zaś sięgniemy po Mrozka bo on grać w Lechu nie będzie, a lepiej dla niego jak go Lech wypożyczy niż w rezerwach będzie grał gdzie nie wiadomo czy nie spadną. Stąd właśnie moja krytyka, że zamiast bramkarza moglibyśmy sprowadzić 2 bocznych obrońców albo przynajmniej jednego. Ja nie krytykuje że młodych sprowadzamy tylko krytykuje to że sprowadzamy na pozycję gdzie to jest nie potrzebne. Bo wiem jak się to skończy że za kilka sezonów on odejdzie bo grać nie będzie bo będziemy woleli ogrywać bramkarza lub bramkarzy innych klubów.
Irishman
16 stycznia 2021 at 13:01
@Daro, przecież ten chłopak w minimalnym stopniu obciążył nasz budżet więc jak się mają pojawić boczni obrońcy to się i tak pojawią. A jeśli coś tam w nim siedzi to chyba lepiej, że uprzedziliśmy np. Górnika, który właśnie w taki sposób drenuje okolice z wybijających się piłkarzy.
Zaś co do Mrozka, to zdaje się, że nie można trzeci raz wypożyczyć piłkarza tylko teraz to już musiałby być transfer definitywny. Chyba, że ostatnio coś się zmieniło w przepisach.
kosa
17 stycznia 2021 at 19:17
@Irish rezerwy wycofane zostały za prezesa Cygana, dyrektora Motały i trenera Mandrysza. Dyrektor Bartnik zrobił najwięcej z wszystkich ludzi potem w klubie, by te rezerwy zbudować na nowo.
Daro
18 stycznia 2021 at 09:11
Jak się zapatrujecie na transfer Rafała Figiela do Gieksy???
Jak donosi redaktor Grygierczyk podobno jest bardzo blisko podpisania umowy z naszym klubem.
KaTe
18 stycznia 2021 at 10:21
Figiel to chyba byłby dobry ruch. Zawodnik właśnie na „8”-kę. No i mieści się w naszych regułach transferowych tzn. że jest znany trenerowi Górakowi. Wszak to on go dawniej ściągał do Gieksy (zanim po sławetnym laniu z Bełchatowem musiał nas opuścić). Co prawda goli prawie nie strzela, ale i tak dodałby nam jakości. Oznacza to zapewne odejście Stefanowicza.
Oby jednak nie zapomnieli o młodych bocznych obrońcach.
Irishman
20 stycznia 2021 at 11:56
@kosa, racja – mój błąd.
Wtedy to był zresztą najgorszy okres jeśli chodzi o jakąś ciągłość, koncepcję pracy z sekcją piłkarską. W kilka miesięcy dwa razy zmienił się trener, odszedł Motała (który jeszcze zdążył zrobić kilka transferów) i właściwie przez kilka miesięcy byliśmy bez dyrektora sportowego, a transfery robił Mandrysz. Potem przyszedł Bartnik, który po kilku tygodniach wywalił z kolei Mandrysza. A jeszcze wcześniej odszedł też Cygan. Myślę, że tamten sezon, to był taki „kamień węgielny” pod nasz upadek sportowy, który zanotowaliśmy rok później.