Dołącz do nas

Siatkówka

Trudne zadanie przed GKS-em w starciu w Jastrzębiu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po nie najlepszym występie z Czarnymi Radom, szybko przychodzi możliwość na rehabilitację. W starciu z Jastrzębskim Węglem na pewno GieKSa nie będzie faworytem, a to tylko może pomóc naszej drużynie.

GieKSa w spotkaniach wyjazdowych po porażce z Cuprum Lubin 2:3, ma bilans trzech zwycięstw oraz czterech porażek – w setach 12:14. Jastrzębski w meczach domowych odniósł sześć zwycięstw i poniósł dwie porażki – w setach 21:15. Zwycięstwa z AZS-em Olsztyn 3:2, z BBTS-em 3:0, Resovią Rzeszów 3:1, ze Skrą Bełchatów 3:2, z LOTOS-em Trefl 3:2 oraz z Politechniką Warszawską 3:2, a porażki z MKS-em Będzin 1:3 oraz z Cuprum Lubin 2:3. Jak więc widać jastrzębianie upodobali sobie granie tie-breaków, na osiem spotkań było ich aż pięć, (do tego dochodzą jeszcze dwa z meczów wyjazdowych) to może i będzie szósty jutro?

Wciąż brakuje stabilnej formy GKS-owi, więc po słabszym ostatnim meczu, prawem serii czas na lepszy występ? Mecz z Czarnymi ze względu na swój przebieg zmusił trenera Piotra Gruszkę do większych rotacji w składzie (w Katowicach wystąpiło 11 siatkarzy), ale czy to może oznaczać jakieś zmiany w wyjściowej szóstce? Raczej mało prawdopodobne. Będzie to okazja na pokazanie sobie i kibicom, że nasi siatkarze potrafią grać w siatkówkę na wyższym poziomie. I sztab szkoleniowy i sami zawodnicy deklarują zmazanie sobotniej plamy i walkę na całego. A jak będzie? Przekonamy się już niedługo.

Jastrzębski Węgiel to już nie jest ta sama, bardzo silna drużyna, którą było stać nawet na tytuł Mistrza Polski. Po pewnych zawirowaniach organizacyjno-finansowych w zeszłym sezonie ekipa z Jastrzębia zajęła w lidze 7 lokatę. Rozpoczęto wtedy przebudowę, a właściwie to budowę kadry zespołu na miarę aktualnych możliwości finansowych. Drużynę opuściło przed tym sezonem sześciu siatkarzy, Michał Masny do LOTOS-u Trefla, Toontje Van Lankvelt wyjechał do Korei Południowej, Piotr Hain do Cuprum Lubin, Alexander Shafranovich do PAOK-u Saloniki, Adrian Mihułka do Espadonu Szczecin oraz Konrad Formela do Effectora Kielce.

 

Wzmocnienia dokonane przez klub wydatnie zwiększyły potencjał siatkarski zespołu i ekipa z Jastrzębia zalicza się do ścisłej czołówki ligi. Gdyby nie tak duża ilość tie-breaków w meczach, to zapewne strata punktowa do pierwszej trójki w tabeli byłaby o wiele mniejsza. Świetnym pociągnięciem było sprowadzenie doświadczonego rozgrywającego – reprezentanta Niemiec – Lukasa Kampy z Czarnych Radom. Solidnie prezentuje się również bardzo doświadczony Amerykański przyjmujący Scott Touzinsky ściągnięty z Chin oraz były reprezentant Polski, środkowy, Grzegorz Kosok z Łuczniczki. Prawdziwym strzałem w dziesiątkę było jednak sprowadzenie również z chińskiegi klubu przyjmującego Kubańczyka Salvadora Hidalgo Olivę, który wprost szaleje w ataku i bardzo trudno go zatrzymać. To bardzo barwna postać w siatkarskim światku. Urodził się w 1985 roku w Leningradzie, gdzie jego rodzice wyjechali na studia. Od 10 lat na stałe mieszka w Berlinie i posiada zarówno kubański, jak i niemiecki paszport. Oliva zwiedził kawał świata grając profesjonalnie w siatkówkę. Występował w Niemczech, Libanie, Katarze, Turcji, Chinach, Rosji oraz Arabii Saudyjskiej. Trener Mark Lebedew znał go wcześniej ze wspólnej pracy w klubie niemieckim i stąd ten transfer. Co ciekawe Oliva stara się o możliwość gry w reprezentacji Niemiec, ale podobnie jak Wilfredo Leon (Kubańczyk z polskim paszportem) nie otrzymał (jeszcze?) zgody na grę w innej reprezentacji od federacji kubańskiej.

Taktyka przeciwko drużynie z Jastrzębia jest prosta i jednocześnie trudna, a mianowicie trzeba „tylko” zatrzymać w ataku Macieja Muzaja oraz właśnie Olivę. Reszta to bułka z masłem. Ba, ale jak to zrobić? Dotychczas w całej lidze udało się to tylko trzem drużynom. Atakujący Muzaj zdobył do tej pory 188 punktów, ale za to Oliva dołożył aż 296 punktów, czyli obaj siatkarze zdobyli… 484 oczka, to niewiarygodna liczba. Dla porównania w GKS-ie Kapelus punktował 158 razy, a Butryn 152 razy, co daje łącznie liczbę 310 punktów. Również środkowi Jastrzębskiego nie zasypiają gruszek w popiele. Kosok zdobył 112 punktów, a Boruch 87 (razem 199), a w GieKSie – Kalembka 87 oraz Krulicki 72 (łącznie 159). Najlepszym serwisem dysponuje Oliva (38 asów), a najlepiej blokującymi są Kosok (30 bloków) oraz Boruch (23 bloki).

Suche liczby pokazują jak trudne zadanie czeka naszych siatkarzy, ale z drugiej strony, pokazali już kilka razy jak dobrze radzić sobie w takimi przeciwnikami. Trzymamy mocno kciuki za korzystny rezultat i czekamy już na kolejne spotkanie domowe już w sobotę.

 

Strona internetowa jastrzębskiego klubu zaprasza na siatkarskie derby Śląska.

jastrzebskiwegiel.pl – Ostatni mecz „domowy” w 2016 roku. Przed nami siatkarskie derby Śląska!

PlusLiga nie zwalnia tempa. Po sobotnich emocjach w starciu z ONICO AZS Politechniką Warszawską, czas na siatkarskie derby Śląska.

W najbliższą środę Pomarańczowi podejmą w jastrzębskiej Hali Widowiskowo-Sportowej GKS Katowice. Zespół ze stolicy województwa jest tegorocznym beniaminkiem ligi. Drużyną z Katowic z ławki trenerskiej dowodzi Piotr Gruszka – w przeszłości znakomity zawodnik, wielokrotny reprezentant Polski, mistrz Europy i wicemistrz świata. W składzie trenowanego przez niego GKS-u jest kilku bardzo doświadczonych zawodników, a na czoło wybijają się takie nazwiska, jak: rozgrywający Marco Falaschi, przyjmujący Serhij Kapelus czy atakujący Gert Van Valle. Katowiczanie spisują się w lidze bardzo solidnie. Mają na swoim koncie sześć zwycięstw, w tym tak imponujące, jak to odniesione w rzeszowskiej hali na Podpromiu. – GKS rozgrywa dobry sezon. Dobrze zbudowali zespół, a to znajduje odzwierciedlenie w wynikach. Chcąc ich pokonać, musimy zagrać na maksimum swoich możliwości – mówi Mark Lebedew, szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla.

Dla Jastrzębskiego Węgla będzie to ostatni mecz „domowy” w 2016 roku. Po nim naszą drużynę czekają w tym roku jeszcze dwa spotkania wyjazdowe. To najbliższe, w piątek 16 grudnia rozegramy w Bydgoszczy z Łuczniczką, natomiast 22 grudnia zmierzymy się w Olsztynie z Indykpolem AZS-em. Co ciekawe, w podróż na mecz z bydgoszczanami nasza ekipa wyruszy bezpośrednio po środowym pojedynku. – Czujemy, że może to być najlepszy sposób na to, by być w optymalnej formie w konfrontacji z Łuczniczką – uważa nasz trener.

Początek środowego meczu o godz. 18:00. Zapraszamy na siatkarskie derby Śląska!

 

Aktualna kadra Jastrzębskiego Węgla

rozgrywający:  Radosław Gil (numer 5), Lukas Kampa (Niemcy – numer 10)
atakujący:  Patryk Strzeżek (numer 1), Maciej Muzaj (numer 2)
środkowi:  Grzegorz Kosok (4), Damian Boruch (6), Wojciech Sobala (11), Marcin Bachmatiuk (17)
przyjmujący:  Scott Touzinsky (USA – 7), Marcin Ernastowicz (8), Jason De Rocco (Kanada – 9), Salvador Hidalgo Oliva (Kuba – 13)
libero:  Jakub Popiwczak (numer 3), Karol Gdowski (numer 12)

trener:  Mark Lebedew (Australia)
asystent trenera:  Leszek Dejewski
trener przygotowania fizycznego:  Luke Reynolds (Australia)
fizjoterapeuta:  Paweł Baryła
statystyk:  Bogdan Szczebak

JASTRZĘBSKI WĘGIEL – GKS KATOWICE  14 grudnia (środa) godz. 18.00

TYP na wynik meczu Jastrzębski – GKS  3:2 a w setach (21, -22, – 20, 22, 16)

 

Są już dostępne bilety na ostatnie spotkanie u siebie w 2016 roku, w którym GKS zmierzy się z Politechniką Warszawską. Wejściówki można kupować już teraz w salonach „EMPiK” i na stronie kupbilet.pl oraz w „Strefie GieKSy” na stadionie przy Bukowej. Cennik: bilet normalny : 10 zł – bilet ulgowy : 5 zł  (uczniowie, studenci do lat 26, emeryci, renciści – zakup biletu na podstawie legitymacji) – bilet rodzinny : 20 zł  (dotyczy 2 os. dorosłych + max. 3 dzieci do lat 15).

Klub prowadzi wciąż sprzedaż karnetów na mecze rozgrywane w katowickim Spodku. GKS rozegra tam cztery mecze w 2017 roku. 17 stycznia z LOTOS-em Treflem Gdańsk, 23 stycznia z BBTS-em Bielsko-Biała, 28 marca z Jastrzębskim Węglem oraz 9 lub 14 kwietnia mecz fazy play-off.

Karnety można kupować już teraz w salonach „EMPiK” i na stronie kupbilet.pl oraz w „Strefie GieKSy” na stadionie przy Bukowej, a także w kasach hali „Szopienice”.

cennik karnetów do Spodka:
karnet normalny:  50 zł
karnet ulgowy:  25 zł
karnet rodzinny:  120 zł

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga