Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd doniesień mediów: Ostatni kwadrans jak trzęsienie ziemi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Mistrzynie Polski w piłce nożnej rozegrały siódme ligowe spotkanie z AZS-em UJ Kraków. Drużyny podzieliły się punktami 1:1 (0:0). Kolejne spotkanie zespół rozegra w Katowicach z APLG Gdańsk, czwartego listopada. Piłkarki przewodzą w ligowej tabeli z dziewiętnastoma punktami. Druga drużyna w tabeli, Pogoń Szczecin, ma stratę do GieKSy dwóch punktów. Piłkarze korzystając z przerwy reprezentacyjnej rozegrali spotkania sparingowe z Piastem Gliwice. Do 78 minuty GieKSa prowadziła 2:0, ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 2:2 (0:0). Najbliższe spotkanie ligowe drużyna rozegra w Łęcznej z Górnikiem, w niedzielę dwudziestego drugiego października, początek meczu zaplanowano na godzinę 18:00. Siatkarze przygotowują się do startu rozgrywek PlusLigi, w ubiegłym tygodniu zespół rozegrał sparing z Czarnymi Radom, w spotkaniu odnotowano… remis 2:2. W najbliższą niedzielę (22 października) siatkarze zainaugurują rozgrywki ligowe PlusLigi w sezonie 2023/24. Drużyna zmierzy się z Treflem Gdańsk, spotkanie rozpocznie się o godzinie 20:30. W ubiegłym tygodniu zespół rozegrał dwa spotkania, z GKS-em Tychy oraz Unią Oświęcim. W obu spotkaniach wygrała GieKSa, odpowiednio 5:2 i 2:1. W tym tygodniu drużyna rozegra trzy mecze: w środę na wyjeździe z GKS-em Tychy o Superpuchar Polski, w piątek z Cracovią w Krakowie oraz w niedzielę z JKH GKS-em Jastrzębie (w Satelicie, początek meczu o 15:00).  Nasz zespół przewodzi w ligowej tabeli, do tej pory nie zaznał goryczy porażki.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Ostatni kwadrans jak trzęsienie ziemi

Wieńczące 8.kolejkę Ekstraligi spotkanie zapowiadało się interesująco. Katowicka Gieksa jeszcze nie straciła nawet punktu (aczkolwiek należy przypomnieć, że podopieczne Karoliny Koch mają zaległe spotkanie z bardzo dobrze grającymi w tym sezonie szczeciniankami), AZS UJ zaś grał solidnie, ambitnie, ale niestety z niewielkim przełożeniem na zdobycz punktową (m.in. pechowo przegrany mecz w Koninie) i znalazł się w strefie spadkowej. Teraz każdy punkt dla krakowianek miał być na wagę złota – a tak zdeterminowane zespoły potrafią niesamowicie walczyć. O ile pierwsze czterdzieści pięć minut było dość rozczarowujące, ostatni kwadrans wynagrodził brak emocji. Po piorunującym finiszu oba zespoły podzieliły się punktami i mecz zakończył się remisem 1:1.

Pierwsza połowa zakończyła się bez bramek – i bez większych emocji. Kibice zobaczyli jedynie jedno celne uderzenie w wykonaniu gospodyń; GKS miał nieco więcej szans, ale piłka za każdym razem mijała światło bramki. W drugiej połowie gra się nieco ożywiła, wykończenie akcji w wykonaniu katowiczanek poprawiło się, ale na drodze do zdobycia bramki za każdym razem stawała doświadczona Karolina Klabis. I wtedy w 75.minucie zaczęło się widowisko. Najpierw było trzęsienie ziemi, a potem emocje tylko rosły. Najpierw największe brawa zebrała reprezentacyjna bramkarka, broniąc jedenastkę egzekwowaną przez Mariolę Hajduk. Zgodnie z zasadą, że niewykorzystane sytuacje się mszczą, krakowianki odpowiedziały bramką. W przeciwieństwie do kapitan Gieksy, dowodząca akademiczkami Anna Zapała nie pomyliła się pod bramką Kingi Seweryn i w Krakowie zaczęło zanosić się na pierwszą od dokładnie pięciu miesięcy ligową porażkę mistrzyń Polski.

Katowiczanki rzuciły się do odrabiania strat. Nacisk przyniósł efekt tuż przed upływem podstawowego czasu gry, gdy Joanna Olszewska skierowała piłkę do bramki Karoliny Klabis. Jagiellonki też starały się odgryzać i kibice, którzy przyszli na spotkanie, na jego zakończenie na brak emocji narzekać zdecydowanie nie mogli. Więcej bramek już nie padło i Gieksa po raz pierwszy od 15 maja straciła ligowe punkty, krakowianki natomiast opuściły kosztem konińskiego Medyka strefę spadkową.

Przed katowiczankami teraz najważniejsze ligowe spotkania w rundzie jesiennej. Najpierw przełożone starcie ze szczecińską Pogonią, którego wynik może zadecydować o zmianie na fotelu lidera (jeśli szczecinianki wygrają), potem mecz z zajmującymi miejsce tuż za podium AP LOTOS Gdańsk. Krakowianki zaś udają się do Sosnowca na mecz z Czarnymi Antrans – a jako że podopieczne Anny Szymańskiej złapały ostatnio rytm i zaczynają grać na miarę oczekiwań, emocji w stolicy Zagłębia Dąbrowskiego na pewno nie zabraknie.

sportdziennik.com – Mieli zwycięstwo w garści

Katowiczanie zaskoczyli przyjezdnych z Gliwic, strzelając dwie bramki. Ostatecznie mecz zakończył się remisem.

Zespoły z ekstraklasy i 1. ligi nie obijają się podczas przerwy reprezentacyjnej. O 11 w sobotę rozpoczął się sparing GKS-u Katowice z Piastem Gliwice. Mecz odbył się na stadionie przy ulicy Bukowej, a trenerzy obu zespołów chcieli przetestować pewne nowości. W wyjściowej jedenastce Piasta znalazło się miejsce dla piłkarzy, którzy w ostatnich spotkaniach ligowych przesiadywali na ławce.

Była to dla nich możliwość do pokazania się na tle teoretycznie słabszego (bo pierwszoligowego) zespołu. W pierwszej połowie widać było różnicę między drużynami. Gliwiczanie mieli przewagę, zaskakiwali swoich przeciwników pressingiem, jednak gola do przerwy nie udało im się zdobyć. GieKSę natomiast stać było na podrygi, który również niewiele wniosły, bo bramkarz Karol Szymański nie miał zbyt wiele pracy.

W drugiej połowie szkoleniowiec katowiczan Rafał Górak wymienił praktycznie cały skład, pozostawiając na murawie jedynie Shuna Shibatę oraz Arkadiusza Jędrycha. Na boisku pojawił się między innymi Sebastian Bergier, który ostatecznie w 67 minucie wpisał się na listę strzelców. GKS wykorzystał zamieszanie w środkowej strefie boiska i wyprowadził błyskawiczną kontrę. Bergier zszedł z prawego skrzydła w pole karne i w dogodnej sytuacji nie pomylił się. Co ciekawsze, kilka minut później po raz kolejny pokonał golkipera Piasta, dając swojemu zespołowi dwubramkowe prowadzenie.

Gości było jednak stać było na odrobienie strat. Najpierw bramkę zdobył Damian Kądzior. Wykorzystał on słabszy moment GKS-u, który nie potrafił wyjść z własnej „16” i uderzeniem z pierwszej piłki pokonał Patryka Szczukę. Chwilę później do siatki trafił Miguel Munoz, który po zamieszaniu w polu karnym dołożył tylko nogę i trafił do pustej bramki z odległości kilku metrów. Na więcej obu zespołów stać nie było, więc mecz zakończył się remisem.

SIATKÓWKA

siatka.org – Remis w ostatnim sparingu GKS-u

W sobotę 14 października GKS Katowice rozegrał sparing z Enea Czarnymi Radom. Drużyny wygrywały sety na zmianę a mecz zakończył się remisem. Dla katowiczan był to ostatni test przed startującą niebawem ligą. – Jeśli chodzi o ten mecz, to wszystkie sety były zupełnie inne. Pierwszy pod dużą kontrolą, dosyć szybko zakończony. Później kolejny, w którym mieliśmy przestój i straciliśmy chyba cztery punkty w jednym ustawieniu, co dodało trochę wiatru w żagle zespołowi z Radomia. W trzecim znowu tak jak w pierwszym dobrze zaczęliśmy i mieliśmy całego seta pod kontrolą – opowiedział o spotkaniu Łukasz Kozub.

Lepiej w mecz weszli gospodarze. Wykorzystując błędy Czarnych GKS odskoczył na 7:2. Dobrze funkcjonował katowicki blok. Mimo starań radomianie nie zdołali odwrócić biegu tego seta. Po ataku Damiana Domagały GKS wygrał do 17. W drugiej odsłonie sytuacja odwróciła się. Ręki w ataku nie wstrzymywał Meljanac (9:12). Chociaż katowiczanie próbowali walczyć, nie znaleźli sposobu na zatrzymanie Meljanaca i Piotrowskiego. Trzeci set toczył się już po myśli katowiczan. Radomianie mieli problemy ze skutecznością, co rzutowało na wynik. W końcówce przy zagrywkach Formeli Czarni rzucili się do odrabiania strat, ale przewaga okazała się zbyt duża. Chociaż w czwartym secie początkowo gospodarze poszli za ciosem, nie udało im się postawić kropki nad i. GKS prowadził kilkoma punktami w końcówce, jednak uaktywnili się Gomułka i Ostrowski. Radomianie lepiej rozegrali decydującą część i mecz zakończył się remisem.

Kozub: teraz czekamy na ligę

– Jeśli chodzi o ten mecz, to wszystkie sety były zupełnie inne. Pierwszy pod dużą kontrolą, dosyć szybko zakończony. Później kolejny, w którym mieliśmy przestój i straciliśmy chyba cztery punkty w jednym ustawieniu, co dodało trochę wiatru w żagle zespołowi z Radomia. W trzecim znowu tak jak w pierwszym dobrze zaczęliśmy i mieliśmy całego seta pod kontrolą. Czy nazwał bym to próbą generalną? Myślę, że nie. Myślę, że każdy z tych meczów, które zagraliśmy do tej pory w okresie przygotowawczym, traktowaliśmy bardzo poważnie. W każdym z nich graliśmy w innym zestawieniu personalnym, byliśmy w innym momencie jeśli chodzi o zmęczenie. Zdecydowanie nie powiem, że to była próba generalna. Był to po prostu mecz kontrolny jak każdy inny do tej pory. Teraz czekamy na ligę – podsumował Łukasz Kozub.

22 października GKS Katowice rozegra swój pierwszy mecz w tym sezonie PlusLigi. Katowiczanie we własnej hali podejmą Trefl Gdańsk. – Myślę, że wszyscy jesteśmy zadowoleni z pracy, którą wykonaliśmy. Wiadomo, że jak przychodzi nowy rozgrywający czy nawet dwóch w tym sezonie, to potrzeba sporo powtórzeń. Jesteśmy ze sobą sześć tygodni. To też nie jest tak, że wszystko będzie od razu wychodzić. Zagraliśmy dużo setów, każdy trening potraktowaliśmy bardzo poważnie, jak na profesjonalistów przystało. Wiemy, gdzie jesteśmy mocni, wiemy, gdzie możemy się jeszcze poprawić. Zaczynamy ligę i przed nami siedem czy osiem miesięcy pracy, docierania się. Wszystko przyjdzie w swoim czasie – powiedział o przygotowaniach zespołu do ligi rozgrywający GKS-u.

GKS Katowice – Enea Czarni Radom 2:2 (25:17, 20:25, 25:19, 24:26)

HOKEJ

hokej.net – Derby Śląska dla Katowic. Tyszanie z przegraną przed walką o Superpuchar

W ramach 11. kolejki TAURON Hokej Ligi GKS Tychy podejmował drużynę GKS-u Katowice. Derby Śląska ponownie padły łupem drużyny z Katowic, a dubletem w tym spotkaniu popisał się Mateusz Michalski. Kolejne spotkanie tych drużyn już w najbliższą środę, a jego stawką będzie Superpuchar Polski.

Było to już trzecie spotkanie pomiędzy tymi drużynami. Dwa poprzednie zostały rozegrane w „Satelicie” padły łupem GieKSy, która najpierw wygrała po serii rzutów karnych 3:2, a później w regulaminowym czasie gry 3:1.

Tym razem przyszła pora na starcie na „Stadionie Zimowym”. Był to też sprawdzian przed środową rywalizacją o Superpuchar Polski

Początek pierwszej tercji przebiegł pod dyktando podopiecznych Adama Bagińskiego. Tyszanie wyprowadzali liczne kontry, stwarzali sobie sytuacje strzeleckie i oddawali strzały na bramkę Johna Murraya. W 10. minucie spotkania karę za przeszkadzanie złapał Radosław Galant. Katowiczanie bezbłędnie to wykorzystali i wynik spotkania pewnym strzałem otworzył Grzegorz Pasiut. Dzięki tej bramce to właśnie goście częściej dochodzili do głosu i to oni później prowadzili grę.

Podczas drugiej tercji tyszanie za wszelką cenę próbowali zdobyć wyrównującą bramkę. Podłamani stratą gola wyprowadzali kontry i stwarzali sobie czyste okazję do doprowadzenia do wyrównania. Hokeiści Jacka Płachty bezbłędnie grali w obronie i konsekwentnie przenosili grę spod własnej bramki do tercji rywali. Pod koniec drugiej odsłony gumę do tyskiej siatki skierował Shigeki Hitosato. Była to bramka do szatni, ponieważ Japończyk zdobył ją zaledwie 29 sekund przed syreną kończącą drugą tercję. Tyszanie dalej bez pomysłu starali się zagrozić bramce gości, lecz świetnie się spisywał się w niej John Murray.

Na początku ostatniej tercji spotkania obie drużyny znalazły sposoby na zdobycie bramek. Najpierw mocnym strzałem po lodzie popisał się Aleksi Varttinen, którego strzał trącił Olli Iisakka, a krążek zaskoczył Tomáša Fučíka i wpadł mu w piątą dziurę. Potem do głosu doszli gospodarze, a pierwszą bramkę dla trójkolorowych zdobył Filip Komorski. Był to jasny sygnał kapitana zespołu, nakazujący walkę do ostatniej sekundy.

W 55. minucie gry goście popisali się składną akcją, a swoją drugą bramkę zdobył Mateusz Michalski. Pod koniec meczu, trener GKS-u Tychy, Adam Bagiński poprosił o czas dla swojej drużyny a następnie wycofał bramkarza, co w przyszłości okazało się nie najlepszym pomysłem ponieważ krążek do pustej bramki skierował Bartosz Fraszko.

sportdziennik.com – Dojrzałość mistrzów

Obrońcy tytułu mistrzowskiego nadal są niepokonani i na wszystkich patrzą z góry.

Hokeiści GKS-u Katowice prezentują niezwykle dojrzałą oraz solidną grę. Trudno się dziwić, że kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa. Mają na swoim koncie już dwanaście zwycięstw. W weekend najpierw wygrali w Tychach, zaś w niedzielę pokonali po morderczej walce zespół z Oświęcimia.

Do zespołu GKS-u po bolesnej kontuzji powrócił Mateusz Bepierszcz. Natomiast między słupkami stanął Michał Kieler i w 1. tercji popisał się kilkoma udanymi interwencjami. A wcale łatwo nie było, bo gospodarze grali dwa razy w osłabieniu. Jednak w tym elemencie pokazali się z dobrej strony neutralizowali poczynania rywali już w ich strefie. Kiedy do boksu kar powędrował Olli Iisakka GKS zwarł szeregi i na kilkanaście sekund przed zakończeniem kary Bartosz Fraszko popisał precyzyjnym uderzeniem. Do meczu z Unią katowicki skrzydłowy miał cztery gole, kierując krążek do pustej bramki. Teraz już może mówić, że pokonał bramkarza.

Goście mieli dwie znakomite sytuacje, ale Markowi Kalenikowasowi oraz Andrejowi Denyskinowi na przeszkodzie stanął Kieler. Szybkie tempo, sporo ciekawych akcji z jednej i drugiej strony, ale trudno się dziwić skoro grały dwa czołowe zespoły.

Już na początku drugiej odsłony GKS grał w osłabieniu i Fraszko ponownie znalazł się przed Linusem Lundina, ale tym razem go nie pokonał. W 23 min Sam Marklund miał okazję wpisać się na listę strzelców, lecz posłał krążek w bramkarza. Gospodarze sporo się musieli napracować, bo trzy razy grali w „4”, ale potrafili utrzymać korzystny wynik. W 28 min mieli sporo szczęścia, bowiem Ville Heikkinen trafił krążkiem w poprzeczkę. Przewaga była po stronie gospodarzy, ale nie potrafili jej udokumentować golami, choć sytuacji było sporo.

W końcu goście wykorzystali jedną z licznych przewag i w końcu Kaleinikowas pokonał Kielera. Niemniej przewaga nadal była po stronie gospodarzy i bramka wisiała w powietrzu. Mateusz Michalski od początku sezonu prezentuje równo formę i ten weekend w jego wykonaniu był niezwykle udany. W Tychach zdobył gole, zaś z Unią trafił raz, ale zadecydował o wygranej. Spory udział w tym zwycięstwie miał również Kieler, który interweniował z wyczuciem. „GieKSa” imponuje solidnością!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga