Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Gospodarze rozgromili Norwida Częstochowę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ubiegłego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Piłkarki przed startem rundy wiosennej rozegrały kolejny mecz sparingowy wygrywając ze Spartą Praga 2:1 (2:1). Następny test-mecz piłkarki rozegrają z Górnikiem Łęczna 22 lutego. Drużyna męska w drugim spotkaniu ligowej wiosny wygrała na wyjeździe z Rakowem Częstochowa 2:1 (1:0). Prasówkę po tym spotkaniu możecie przeczytać TUTAJ. W najbliższą niedzielę 16 lutego o 14:45 na Bukowej zespół zmierzy się z Piastem. Do kadry naszej drużyny dołączył wypożyczony z Rakowa Dawid Drachal.

Siatkarze rozegrali w ubiegłym tygodniu jedno spotkanie, wygrane z Norwidem Częstochowa 3:1. Następny mecz drużyna rozegra, na wyjeździe, w najbliższą sobotę o 20:30 z AZS Olsztyn.

W rozpoczętym tygodniu hokeiści rozegrają trzy mecze. W pierwszym zmierzą się na wyjeździe z Cracovią, w środę 12 lutego. W drugim zagrają w Satelicie z Zagłębiem (piątek, 14 lutego) i w trzecim, ponownie na wyjeździe z Energą Toruń (niedziela, 16 lutego). Wszystkie spotkania rozpoczną się o godzinie 18:00. W trakcie spotkania reprezentacji Polski Bartosz Fraszko nabawił się kontuzji. Przerwa w grze potrwa około miesiąca.

PIŁKA NOŻNA

wkatowicach.eu – Nowy młodzieżowiec w składzie GieKSy. Wypożyczony z Rakowa Częstochowa Dawid Drachal zagra w GKS-ie Katowice

Pomocnik o statusie młodzieżowca dołącza do GieKSy na zasadzie wypożyczenia. Dawid Drachal zagra w GKS-ie Katowice. Piłkarz może wystąpić już w czasie meczu z Piastem Gliwice.

Młodzieżowy reprezentant Polski, Dawid Drachal na zasadzie transferu czasowego dołącza do naszego klubu z Rakowa Częstochowa. Umowa z 19-letnim pomocnikiem będzie obowiązywać do końca sezonu 2024/2025.

Nowy piłkarz GieKSy swoją przygodę z piłką rozpoczynał w Broni Radom oraz miejscowym Ajaksie Radom. W 2019 roku trafił do Escoli Varsovia, z którą występował w Centralnej Lidze Juniorów. Przed startem sezonu 2022/2023 podpisał kontrakt z Miedzią Legnica. Swój debiut w Ekstraklasie zanotował 2 października 2022 roku w meczu ze Stalą Mielec, mając wówczas 17 lat. Latem 2023 roku Drachal trafił do Rakowa Częstochowa.

W obecnym sezonie rozegrał 10 meczów w PKO BP Ekstraklasie, zdobywając jedną bramkę oraz notując jedną asystę. Ponadto w swoim CV ma występy w młodzieżowych reprezentacjach Polski.

Teraz przed Dawidem Drachalem kolejne wyzwanie związane z grą w koszulce GKS-u Katowice. W związku z postanowieniami klubów, zawodnik będzie mógł najwcześniej zadebiutować w GieKSie w meczu z Piastem Gliwice.

onet.pl – Adrian Błąd: Ekstraklasa w Katowicach ma być na wiele lat

Beniaminek z Katowic nie przestaje zachwycać. W sobotę GKS w doskonałym stylu wygrał 2:1 z faworyzowanym Rakowem. Po spotkaniu o atmosferze, przygotowaniach, taktyce, planach na ten sezon, przenosinach na nowy stadion oraz przyjściu Dawida Drachala rozmawialiśmy z Adrianem Błądem, który w GieKSie występuje już prawie osiem lat.

MARIUSZ RAJEK: GKS Katowice ma swoje DNA, które chcecie prezentować w każdym meczu? Wasza wygrana w Częstochowie wydaje się jak najbardziej zasłużona, a na pewno nie jest przypadkowa.

ADRIAN BŁĄD, pomocnik GKS-u Katowice: Na pewno nie jest i to nas bardzo cieszy. Jeszcze rok temu bym nie przypuszczał, że przyjeżdżając na wyjazdowy mecz z Rakowem będziemy aż tak dobrze grać w piłkę. Teraz się to spełnia poprzez naszą dobrą robotę. Marek Papszun powiedział fajne zdanie na przedmeczowej konferencji, że jesteśmy trochę ich „bratem bliźniakiem”, to było takie miłe i fajne stwierdzenie. Nasz sztab na pewno rozwija tę drużynę, a my dokładamy swoje cegiełki na boisku. Na pewno tym meczem dostarczamy bardzo dużo uśmiechu i radości naszym kibicom. Było mnóstwo sytuacji z obu stron, działo się naprawdę dużo, a przecież o to w tym wszystkim chodzi.

[…] MARIUSZ RAJEK: Jaki jest klucz do waszej dobrej gry? Beniaminowie w ostatnich sezonach zazwyczaj mieli ogromne problemy z utrzymaniem. Wy jesteście drużyną co najmniej środka tabeli, a jak podtrzymacie tę passę, to może zagracie o coś więcej?

ADRIAN BŁĄD, pomocnik GKS-u Katowice: Rok temu przez długi czas też się pojawiały pytania, o co gramy…

MARIUSZ RAJEK: A o co gracie?

ADRIAN BŁĄD, pomocnik GKS-u Katowice: Chcemy być lepsi z meczu na mecz. Najważniejsze założenie jest takie, aby Ekstraklasa w Katowicach została na wiele lat. To jest najważniejsze, a co przyniesie przyszłość? Zobaczymy, wszystko zweryfikuje to boisko. W I lidze też długo nikt nie wskazywał nas jako drużynę, która awansuje. Zrobiliśmy to, robimy dalej swoje, rozwijamy się z meczu na mecz. Cieszymy się, że nasi koledzy wracają do zdrowia, nasza kadra będzie na tyle liczna i silna, że dużo jakości widać nawet na treningach. To też jest klucz do naszego rozwoju.

[…] MARIUSZ RAJEK: Nie możecie doczekać się już przenosin na nową Bukową?

ADRIAN BŁĄD, pomocnik GKS-u Katowice: Pewnie, że tak! Każdy z nas chciałby już tam zagrać. Podchodzimy do tego jednak na spokojnie, bo czy to będzie podczas meczu z Górnikiem Zabrze, czy tydzień, dwa później, to już nie ma większego znaczenia. Chcę też powiedzieć, że sentyment, jaki mamy do starego stadionu, jest nie do opisania. Kto tego nie przeżył, ten tego nie zrozumie. Jestem w Katowicach już kilka dobrych lat i czuję się tu fantastycznie. Jak się już przeniesiemy, to będziemy robić wszystko, aby stadion się zawsze zapełniał.

MARIUSZ RAJEK: Dołączył do was Dawid Drachal, ale ze względu na zapisy pomiędzy klubami w sobotę nie mógł jeszcze zagrać. Macie jakieś rytuały przyjęcia nowego zawodnika do drużyny?

ADRIAN BŁĄD, pomocnik GKS-u Katowice: Pewnie będzie musiał dać jakieś wkupne jak w każdym klubie. Fajnie, że Dawid przychodzi do nas, bo to kolejny jakościowy piłkarz. Dla GieKSy może to dać tylko coś dobrego. Dzięki takim ruchom kadrowym temu nie musimy z niepokojem patrzeć w dół tabeli, a coraz bardziej w górę.

SIATKÓWKA

siatka.org – Sensacja w Katowicach! Gospodarze rozgromili Norwida Częstochowę

Niespodziewanie przebiegło spotkanie w Katowicach. Gospodarze, plasujący się na ostatniej pozycji w tabeli, w czterech setach pokonali zdecydowanego faworyta. Częstochowianie nie mieli żadnej siły przebicia względem zdeterminowanych gospodarzy. Ostatniego seta przegrali już do 16.

Przyjezdni na wstępie objęli prowadzenie po kontrataku. Cechowała ich dobra gra defensywna i kończenie dłuższych akcji (4:2). Po asie Aymena Bouguerry drużyny wróciły do punktu wyjścia (4:4). Do trzypunktowego prowadzenia przyjezdnych doprowadził m.in. swoimi atakami Milad Ebadipour, a także błąd GieKSy (9:6). Formacja spod Jasnej Góry utrzymywała przewagę, bardzo często uciekała się do miękkiej gry z wykorzystaniem bloku. Obydwie drużyny nie wystrzegały się momentami błędów, rezultat stał się remisowy. Po kolejnych kontrach skrzydłowych częstochowianie wygrywali 17:15, by przy serii zagrywek Alexandra Bergera przegrywać 17:18. Nie do zatrzymania był Bouguerra, przerwy Cezara Douglasa Silvy nie zmieniły biegu rzeczy. Po bloku na Ebadipourze i zepsutym serwisie Daniela Popieli GKS pomyślnie seta otworzył (25:22).

Po twardym rozpoczęciu na dwupunktowe prowadzenie po ataku Sebastiana Adamczyka i błędzie gospodarzy wyszedł Norwid (8:6). Na środku siatki wysoką czujność zachowywał Łukasz Usowicz, dając kontakt GKS-owi atakiem i blokiem (9:8). Przy serii jego zagrywek częstochowianie nie mogli dobić się do parkietu, byli trzymani blokiem. Gospodarze wysunęli się na czteropunktowe prowadzenie (13:9). Po przerwie do pracy wziął się Patrik Indra. Czeski atakujący kończy długie wymiany, Norwid złapał kontakt (13:12). Wtórował mu Bartłomiej Lipiński (14:14). Mimo remisu, karty nadal rozdawała GieKSa. Goście nie mogli odnaleźć rytmu w ataku, popełniali błędy i nadziewali się na blok. Prezentowali solidną defensywę, po kontrach mieli ponownie cztery oczka do przodu (20:16), a nawet pięć po bloku na Mateuszu Borkowskim. Podwójna zmiana nie odmieniła losów partii, na środku ponownie pracował Usowicz, który też zakończył odsłonę (25:19).

Ślązacy weszli w trzecią partię z czteropunktową przewagę po serii ataków i niepowodzeń w ofensywie (5:1). Po asach Bouguerry i Bartłomieja Krulickiego miejscowi mieli już sześć oczek zaliczki (9:3). Katowiczanie zaczęli mieć problemy w ataku przy zagrywkach Indry, stopniowo wypuszczali inicjatywę ze swoich rąk (9:6). Po olbrzymiej serii ofensywnych błędów własnych Norwid podporządkował sobie grę (16:12). Gra toczyła się punkt za punkt, wydawało się, że formacja spod Jasnej Góry idzie po triumf (20:16). Po raz kolejny przestój dopadł Norwida, jego siatkarze nie kończyli pierwszych akcji. Kontakt złapał GKS po kontrach i bloku Bergera (20:19, 21:20, 22:21). W kluczowej akcji goście postawili blok. Na czystej siatce zaatakował i skończył odsłonę Lipiński (25:22).

Gospodarze w zbliżonym stylu zainicjowali kolejną partię. Po niemalże trzech blokach po sobie prowadzili 8:4. Przyjezdni byli zaskoczeni obrotem spraw, po asie Gomułki tracili już sześć oczek (11:5). Nie do zatrzymania w ataku był Bouguerra, który nadawał ton grze. W dalszym ciągu rzadko kiedy do parkietu dobijali się częstochowianie, ich gra w ataku falowała (18:10). W szeregach Norwida doszło do zmiany na pozycji atakującego. Borkowski dał kilka impulsów, jednak nie do gwałtownej pogoni. Gra punkt za punkt wyłącznie przybliżała GKS-u do triumfu. Wywierali presję zagrywką katowiczanie. Po błędzie Borkowskiego w ofensywie i uderzeniu Bergera katowiczanie awansowali na 15. pozycję w tabeli.

GKS Katowice – Steam Hemarpol Norwid Częstochowa 3:1 (25:22, 25:19, 22:25, 25:16)

HOKEJ

hokej.net – Fatalne wieści dla katowiczan. Lider kontuzjowany

Bartosz Fraszko w starciu z Włochami nabawił się poważnej kontuzji. 29-letni skrzydłowy nie zagra przez około miesiąc.

„Fracho”nie będzie najmilej wspominał zgrupowania reprezentacji Polski w Sosnowcu. Dynamiczny skrzydłowy w wygranym meczu z Włochami 5:2 doznał kontuzji, blokując strzał.

– Specjalistyczne badania wykazały pęknięcie kości śródstopia – usłyszeliśmy od sztabu reprezentacji Polski.

Oznacza to, że zawodnik nie będzie mógł grać przez 3-4 tygodnie. To spore osłabienie dla wicemistrzów Polski, bo Bartosz Fraszko w tym sezonie jest najlepszym strzelcem (20 bramek) i najlepiej punktującym graczem (40 „oczek”) ekipy z alei Korfantego.

Do końca sezonu zasadniczego zostały już tylko trzy spotkania. GieKSa, która walczy o drugie miejsce w tabeli, w środę zmierzy się na wyjeździe z Comarch Cracovią (18:00), w piątek podejmie EC Będzin Zagłębie Sosnowiec (18:00), a w niedzielęzagra na wyjeździe z KH Energą Toruń (18:00). Faza play-off rozpocznie się 22 lutego.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Powaga drużyny zachowana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po emocjach – dodajmy bardzo pozytywnych – związanych z meczami reprezentacji, czas wrócić do ligowej piłki. Oj działo się, działo, mimo że to tylko dwa tygodnie. Najmniej w tym wszystkim istotnym był chyba mecz z Górnikiem Zabrze, sparingowy Śląski Klasyk, który GKS Katowice wygrał w samej końcówce 2:1. Bohaterem spotkania – o ile w ogóle określenie „bohater” pasuje (nie pasuje) do meczu kontrolnego, był zawodnik, którego w GieKSie już nie ma. Aleksandrowi Buksie skrócono wypożyczenie z Górnika i zawodnik poszedł dalej – do Polonii Warszawa. Nie pierwszy i nie ostatni raz okazało się, że to, co mówią kibice o piłkarzu – opierając się na swoich obserwacjach i opiniach – materializuje się w związku z danym zawodnikiem. Od początku wiedzieliśmy, że Olek to „odrzut” z Górnika, a nie realne wzmocnienie i raczej nic z tego nie będzie. To nic personalnego do zawodnika. Po prostu są piłkarze, którzy tym realnym wzmocnieniem są (później się sprawdzają lub zawodzą), a są tacy, gdzie jakaś metamorfoza na plus rozpatrywana jest raczej w kategorii wielkiego zaskoczenia.

Pojawiły się jednak też solidne wzmocnienia, przynajmniej tak się wydaje. Emana Markovića widziałem podczas meczu z Górnikiem i zaprezentował się bardzo przyzwoicie, strzelił bramkę, był aktywny. Cały czas czekamy na wejście do składu Jesse Boscha, który co prawda w GKS już zadebiutował, ale jeszcze nie wywarł żadnego piętna na grze zespołu. No i transfer niemal last minute – Ilja Szkurin i to wydaje się być wyjściowo kapitalne wzmocnienie. Co prawda w Legii zawodnik zawiódł i tam się go pozbyli – uważam zbyt pochopnie – ale przecież w Stali Mielec ten piłkarz wiązał krawaty. Choć marnował w warszawskim klubie sytuacje na potęgę (także w meczu w Katowicach), to przecież trafiał do siatki w finale Pucharu Polski, w superpucharze, na Nowej Bukowej mimo wszystko również, kiedy to aż uklęknął i schował twarz w dłoniach z ulgi po odblokowaniu i celebrował tym swoją radość.

Doszło też do jednego oczywistego wzmocnienia, które jest sytuacją nieoczywistą. Mianowicie, do GKS… nie trafił Tymoteusz Puchacz. Większości kibiców spadł kamień z serca. Nie wiemy, co do głowy przyszło trenerowi, że chciał mieć w drużynie tego hm… celebrytę. Można mówić o ambicji tego chłopaka, walorach czysto piłkarskich i na siłę unikać jak ognia tego, co sobą prezentuje… generalnie. Człowiek, który swoją „karierę” zbudował na farmazonie i JBL-ach, bo tak naprawdę nigdy się nie wyróżniał niczym poza szybkością. Wielu było w światowej piłce piłkarzy, którzy wydawali się wielkimi odkryciami, bo robili te efektowne sprinty. Tyle, że później okazywało się, że gdy przeciwnicy ich przeczytali, poza szybkością nie mieli nic do zaoferowania.

GieKSa potrzebuje piłkarzy, którzy są poważni i poważnie podchodzą do tego wszystkiego. Trzeba patrzeć na konteksty. To, że Afrykanie przyjeżdżają na Mundialu na mecze i wchodzą na stadion tańcząc i śpiewając to zupełnie inny kulturowo schemat niż w Europie. I tam to pasuje. Tutaj nie. Jeśli jeden piłkarz będzie traktował ten sport tylko jako głównie zabawę i taką czystą radość z życia, to w naszej kulturze to po prostu będzie wyraz braku profesjonalizmu. Nie będzie to „dostrojone” do całości. Nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że piłkarze mają się nie cieszyć z uprawiania tego sportu, nie czerpać radości z gry, ze zwycięstw, z tego, że być może mają najlepszą pracę świata. Mają się cieszyć, jak najbardziej. Tylko jest różnica pomiędzy tym cieszeniem się i utrzymywanie profesjonalizmu – nie tylko na boisku, ale także poza nim – a zwykłym… pajacowaniem.

Byli tacy pajacujący piłkarze, którzy dobrze się zapowiadali, mieli piłkarsko papiery może nawet na Złotą Piłkę, a skończyli na peryferiach futbolu. Pierwszy do głowy przychodzi taki Mario Balotelli, który przecież talent miał wybitny, ale rozmienił go na drobne swoimi głupotami typu puszczanie fajerwerków w łazience czy wjeżdżanie na teren więzienia dla kobiet.

Może Puszka aż tak spektakularnych ekscesów nie miał, ale te różne celebryckie historie z Julią Wieniawą, wypisywanie do Dody na Instagramie czy jakieś akcje z tym Slow Speedem, czy ja tak się zwie ten osioł (WTF?) to po prostu taka błazenada, że nie przystoi to piłkarzowi czy kandydatowi na piłkarza GieKSy. Wystarczy spojrzeć na takiego Arka Jędrycha, normalny spokojny facet i jako kapitan wzór. I zestawcie go w drużynie z Puszkinem… aaaaa, szkoda gadać. A dziw, że kiedyś grali razem.

W czasach, kiedy jeszcze nie gryzłem się w język (teraz jestem kilka lat dojrzalszy) napisałem zaraz po meczu z Bytovią:

Więc spadaj sobie Puczi „zapierdalać tak jak Kante” do Poznania, bo ostatnio pogwiazdorzyłeś i jeśli nie opanujesz sodówki, to nici z kariery.

Cóż… Przez te sześć lat na farmazonie wycisnął maxa. Szacun. To też jest umiejętność. Ale prawda gwiazdorzenia prędzej czy później wychodzi.

Puchacz był jedną z twarzy spadku do drugiej ligi. Ktoś powie, że Arkadiusz Jędrych i Adrian Błąd też byli. No byli – i nawet sam miałem zdanie, że z tymi zawodnikami wiele nie osiągniemy i powinni odejść. Ale zostali w GieKSie przez tyle lat i awansowali – do pierwszej ligi i do ekstraklasy. I jakkolwiek dalej uważam, że od czasu, kiedy na GieKSie się udzielam, czyli przez te 20 lat większość moich przewidywań się sprawdzała, to tutaj akurat nie. Co do Arka i Adriana mogę powiedzieć jedynie – sorry panowie, pomyliłem się.

Nie sądzę, że cokolwiek takiego mogłoby się przydarzyć przy Tymoteuszu. Choć mimo wszystko mu tego życzę, bo ciągle chłopak jest młody, ma 26 lat i jeśli rzeczywiście by się ogarnął, to coś jeszcze może w tę piłkę pograć. Nie na najwyższym poziomie, ale jakiś klub z ekstraklasy może go przygarnąć.

Podsumowując więc – bo już dajmy spokój Puchaczowi – to naprawdę świetna wiadomość, że do nas nie trafił. Nie wiem, co tam się podziało, czy GieKSę wyd… wymanewrował, ale sama ta historia z wysypaniem się jego transferu przecież do niego bardzo pasuje. Niech się kopie po czołach z Azerami, krzyżyk na drogę i obyśmy już nigdy więcej nie mieli pomysłów ściągania takich „gwiazdorów” do naszego klubu. Bądźmy poważni.

Napisałem wcześniej, że mecz z Górnikiem, sparing sparingiem… Niestety wydarzyła się rzecz, której najmniej byśmy chcieli. Aleksander Paluszek zerwał więzadła w kolanie i na wiele miesięcy z jego gry będą nici. Jak to dobrze ktoś napisał – szkoda, że zagrał z Radomiakiem, bo tylko narobił nadziei… To prawda, debiut zawodnika w katowickich barwach był bardzo obiecujący. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za zawodnika i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.

Niestety w związku z tym skomplikowała się nasza sytuacja w obronie. Nie pozyskaliśmy dodatkowego obrońcy i GieKSa będzie musiała rzeźbić w tym, co ma. Póki co nasza defensywa nie spisuje się dobrze w lidze, tracimy mnóstwo bramek, a ostatni mecz na zero z tyłu rozegraliśmy prawie pięć miesięcy temu. Jeśli chcemy się utrzymać i punktować w lidze, ten aspekt musi być poprawiony. Nie zawsze bowiem będziemy strzelać cztery gole, jak z Arką, i trzy – jak z Radomiakiem. Tak więc Arek Jędrych, Marten Kuusk, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński będą musieli wziąć tę odpowiedzialność i praktycznie w tym kwartecie zamykają się nasze możliwości. Problem się pojawi, gdy przyjdą kartki czy nawet drobne urazy. Choć Bartek Jaroszek to fajny chłop, ratowanie się nim będzie aktem desperacji. Ale pozdro Bartek 😉

Jutro czeka nas starcie z Lechią Gdańsk. Wyjazdy, ach te nieszczęsne wyjazdy. Mamy z nimi potężny problem i to nie od dziś. Choć w tym roku katowiczanie wygrali przecież w Częstochowie, Wrocławiu czy Gdańsku właśnie, to seria czterech porażek z rzędu na wiosnę czy trzech w obecnym sezonie jest niepokojąca. Dodatkowo przyglądając się tym spotkaniom – w większości GKS nie miał czego szukać. Patrząc jeszcze na wiosnę, najlepszy był mecz z Motorem, ale pozostałe przegrane to była lipa. Teraz bardzo słabe występy w Łodzi i Zabrzu, niezły w Warszawie. To za mało. Trener na konferencji po Górniku mówił o tym, że możliwa jest jakaś zmiana, jeśli chodzi o delegacje. Na czym będzie ona polegać – zobaczymy.

Nadal wielkim problemem są też bramki tracące w końcówkach połów. Od tych pięciu miesięcy w dwunastu meczach GKS stracił trzynaście bramek w ostatnich pięciu minutach pierwszej lub drugiej połowy. I z Radomiakiem tak było, a gdyby sędzia uznał gola w końcówce meczu – mielibyśmy tego jeszcze więcej. Fatalna statystyka i ja naprawdę łapię się na tym, że marzę, żebyśmy w pierwszej połowie dociągnęli choćby do 0:0. W obecnym sezonie udało się to tylko raz – w pierwszej kolejce.

Lechia to nie będzie łatwy przeciwnik, ale nie jest to rywal nie do ogrania. Co prawda słynął z tego, że strzelał i tracił mnóstwo bramek, ale ostatnio się to trochę zmniejszyło. Bo ultrabezbarwnym i nudnym meczu Lechiści pokonali w derbach Arkę 1:0, a w Białymstoku przegrali 0:2. A wiemy, że wcześniej dostali oklep w Lubinie 2:6. Można więc tej ekipie strzelać bramki, zresztą GKS w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu trafił w Gdańsku trzy razy, natomiast jak uruchomi się Bobcek z Wiunnykiem, to naprawdę trzeba się mieć na baczności i nasza obrona musi być zwarta i zwrotna.

Mecz z Radomiakiem był epicki. Pod kątem emocji to było jedno z najlepszych spotkań od wielu lat, niektórzy kibice musieli do siebie dochodzić po nim przez kilka dni. Dużo dało to jednak pozytywnej adrenaliny i nakręcania się na dalsze losy naszego zespołu.

Jednak kochani – Lechia jest dopiero jutro. Teraz i dzisiaj najważniejszy jest inny mecz GieKSy. Wszyscy o 18:00 trzymamy kciuki za dziewczyny w boju z Twente Enschede. Dajcie z siebie Dziołszki wszystko, żeby przed rewanżem mieć jak najlepszą sytuację wyjściową!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ilja Szkurin w GieKSie!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ilja Szkurin został nowym zawodnikiem GKS Katowice. Napastnik będzie występować w klubie przez trzy kolejne sezony, a umowa zawiera opcję przedłużenia kontraktu. 26-letni Białorusin reprezentował do tej pory Legię Warszawa. 

Szkurin w przeszłości występował między innymi w CSKA Moskwa, Dynamo Kijów, Hapolel Petah Tikawa. Udane występy w tym ostatnim klubie zaowocowały transferem do Stali Mielec. W sezonie 2023/24 zdobył 16 bramek i został wicekrólem strzelców Ekstraklasy. W trakcie kolejnej kampanii, w lutym bieżącego roku, został kupiony przez Legię Warszawa. W ostatnim sezonie Ekstraklasy Szkurin wystąpił w 33 spotkaniach (20 w Stali Mielec i 13 w Legii Warszawa) i strzelił 7 bramek (odpowiednio: 5 i 2). Do tego dołożył dwa trafienia w Pucharze Polski dla Legii, w tym jedno w finale. W trwającym sezonie wystąpił w 9 meczach (3 Ekstraklasa, 4 Liga Europy, 1 Liga Konferencji i 1 Superpuchar Polski), w których zdobył jedną bramkę – w finale Superpucharu Polski, dając tym samym Legii kolejne trofeum. 

Życzymy powodzenia w naszych barwach!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga