Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Pogoń Szczecin i GKS Katowice uciekają jeszcze bardziej. A za nimi… coraz większy tłok

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Mistrzynie Polski w sobotę pokonały w spotkaniu ligowym APLG Gdańsk 5:1 (3:0), a już dzisiaj rozegrają mecz w ramach rozgrywek Pucharu Polski, ze Ślęzą Wrocław. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 18:00, we Wrocławiu. W niedzielę dwunastego listopada od godziny 12:00 rozpocznie się kolejny mecz ligowy żeńskiej drużyny, ze Śląskiem Wrocław (również we Wrocławiu). W niedzielę piłkarze zremisowali w meczu ligowym ze Stalą Rzeszów 2:2. W najbliższą niedzielę o godzinie 12:40 zespół rozpocznie kolejne spotkanie ligowe, na Bukowej z GKS-em Tychy.

Siatkarze przegrali kolejne dwa spotkania, z drużyną Ślepsk Malow Suwałki 0:3 oraz z Wartą Zawiercie 2:3. W sobotę jedenastego listopada, w hali w Szopienicach, zespół będzie podejmował ekipę Jastrzębskiego Węgla. Spotkanie rozpocznie się o 17:30.

W ubiegłym tygodniu drużyna hokeja na lodzie rozegrała jedno spotkanie ligowe z Zagłębiem, w którym Mistrzowie Polski wygrali 5:1. Nasz zespół przewodzi w ligowej tabeli, do tej pory nie zaznał goryczy porażki. Najbliższe spotkanie zespół rozegra w ramach Pucharu Kontynentalnego, w piątek 17 listopada.

 

PIŁKA NOŻNA

sportowefakty.wp.pl – Pogoń Szczecin i GKS Katowice uciekają jeszcze bardziej. A za nimi… coraz większy tłok

Wszystko wskazuje na to, że w tym sezonie Orlen Ekstraliga kobiet będzie ligą trzech prędkości. Po dziewiątej kolejce stawka drużyn podzieliła się na trzy grupy. Na czele Pogoń Szczecin i GKS Katowice, które wygrały swoje mecze strzelając po 5 goli.

To pierwsza seria gier rozegrana po październikowej przerwie reprezentacyjnej. Jednym z ciekawiej zapowiadających się spotkań było to we Wrocławiu, gdzie Śląsk podejmował UKS SMS Łódź. Zespół Marka Chojnackiego przeważał na boisku, ale nie potrafił zdobyć ani jednej bramki. Rywalki zaś do siatki trafiały dwukrotnie. W pierwszej połowie przepięknym uderzeniem z rzutu wolnego popisała się Joanna Wróblewska, a w drugiej na 2:0 podwyższyła Marcelina Buś. Był to trzeci mecz z rzędu, w którym ekipa z Łodzi nie potrafiła zdobyć bramki.

A w Szczecinie ostre strzelanie w meczu z Medykiem Polomarket Konin urządziły sobie piłkarki Pogoni. Choć wynik otworzyła samobójczym trafieniem Patrycja Ziemba, jeszcze przed przerwą po golu dołożyły Emilia Zdunek z rzutu karnego oraz Natalia Oleszkiewicz. Po zmianie stron na 4:0 podwyższyła Jaylen Crim, a tuż przed końcem jeszcze trafienie dołożyła Agnieszka Garbowska.

Dzięki tej wygranej szczecinianki utrzymały pozycję lidera, choć goniący je GKS Katowice też zdobył w ten weekend pięć goli. Mistrzynie kraju podejmowały AP Orlen Gdańsk. Już w trzeciej minucie Nicola Brzęczek rozwiązała worek z bramkami. W 21. i 43. minucie po golu dorzuciła do niego Aleksandra Nieciąg, a w 84. Brzęczek ponownie trafiła do siatki. Honorowego gola dla piłkarek z Trójmiasta zdobyła w doliczonym czasie gry Clarissa Kirsch-Downs, lecz GieKSa jeszcze zdołała na to odpowiedzieć trafieniem Klaudii Słowińskiej.

 

SIATKÓWKA

 siatka.org – Podopieczni Kwapisiewicza pokonali GKS Katowice

Na zakończenie trzeciej kolejki PlusLigi Ślepsk Malow Suwałki, bez większych problemów, pokonał GKS Katowice. Podopieczni Dominika Kwapisiewicza w każdym z setów narzucili swój rytm gry i ostatecznie zamknęli ten pojedynek w trzech odsłonach. Najlepszym zawodnikiem meczu wybrany został Bartosz Filipiak.

Obie drużyny od początku spotkania popełniały wiele błędów w polu serwisowym oraz grały punkt za punkt do stanu 5:5. Ze środka dał o sobie znać Bartłomiej Krulicki, a gdy zatrzymany został Ziga Stern, Ślązacy prowadzili 7:5. Zespoły szybko przeszły do wymiany ciosów. Po stronie przyjezdnych przez środek siatki atakował Joaquin Gallego (12:13). Z kolei gra katowiczan nieco falowała, ale obie ekipy nie dawały za wygraną (16:16).

Wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie, bowiem po wykorzystanej kontrze Pawła Halaby i dobrej postawie Zigi Sterny w polu serwisowym suwałczanie prowadzili 18:16. Podopieczni Dominika Kwapisiewicza dołożyli jeszcze blok na Lukasie Vasinie (20:16). Siatkarze GKS-u radzili sobie dobrze w ofensywie, ale nie stworzyli sobie szansy w końcówce, psując trzy zagrywki z rzędu (19:23). O objęciu prowadzenia przesądził atak Filipiaka z prawej flanki (25:19).

Dobrze dla GKS-u rozpoczęła się druga partia, w której to punktowy atak oraz blok zaliczył Vasina. Błędy własne przyjezdnych sprawiły, że katowiczanie prowadzili 4:1. Po chwili solidną serię w polu serwisowym zaliczył Paweł Halaba, który zagrywał siedmiokrotnie. Drużyna z północno-wschodniej części Polski postawiła szczelny blok, dzięki któremu wygrywała 8:5. Na boisko zawitał Jakub Jarosz i odpowiedział dobrą zagrywką, czterokrotnie z rzędu w ofensywie punktował Szymański, co dało gospodarzom remis (10:10).

Zdecydowanie szósty bieg wrzucił Szymański, który zaserwował jeszcze asa (12:11). Obie ekipy kończyły większość ze swoich pierwszych ataków. Ponownie dał o sobie znać Szymański, a gdy swoją szansę wykorzystał Vasina, wówczas ekipa ze Śląska miała dwa oczka do przodu (19:17). W samej końcówce ciężar gry na swoje barki wziął Filipiak, który najpierw zablokował Vasinę, a niewiele później skończył dwie akcje (22:21). Katowiczanie raz jeszcze zostali “poczęstowani” czapą, a kropkę nad “i” postawił Filipiak (25:22).

Ślepsk kontynuował skuteczną grę blokiem od początku trzeciej partii (3:1). Podopieczni Grzegorza Słabego mieli problemy z przyjęciem. Dwukrotnie z rzędu zatrzymany został Jarosz (2:7). Do dalszej walki swoich kolegów zagrzewali Szymański oraz Jarosz (9:11). Cały czas goście prezentowali dobry, cierpliwy wyblok, podczas gdy katowiczanie popełniali błędy (12:18). Koncert suwałczan trwał w najlepsze, a wszystko zakończyło się po ataku Stajera z piłki przechodzącej (25:16).

GKS Katowice – Ślepsk Malow Suwałki 0:3 (19:25, 22:25, 16:25)

 

sportdziennik.com – Spektakl atakujących!

Siatkarze z Zawiercie zapisali na swoim koncie pierwsze zwycięstwo, ale dopiero tie-breaku.

Karol Butryn, atakujący Aluronu CMC Warty Zawiercie, w sobotę obchodził imieniny, ale nie mógł świętować, bo wczoraj czekała praca. Wywiązał się z niej znakomicie, bo przez cały mecz z GKS-em Katowice grał niezwykle solidnie, zaś w tie-breaku wręcz koncertowo. To właśnie on sprawił, że ekipa Michała Winiarskiego zapisała pierwsze zwycięstwo w sezonie, ale za dwa punkty. Po drugiej stronie siatki od trzeciego seta szalał atakujący Jakub Jarosz i on zmobilizował kolegów do walki o każdy punkt. „GieKSa” zdobył pierwszy punkt w sezonie, ale najważniejsze, że zdecydowanie poprawiła swoją grę.

Oba zespoły od początku są mocno cierpiące i nie zaznały smaku zwycięstwa. Ba, GKS nie wygrały seta. Sytuacja kadrowa w zawierciańskim zespole powoli się stabilizuje i podstawowym składzie pojawił się Bartosz Kwolek, zaś w krótkich fragmentach Mateusz Bieniek i Trevor Clevenot. Wydawalo się, że faworyzowani gospodarze szybko opanują wydarzenia na parkiecie i objęli prowadzenie 11:7. Gdy w polu serwisowym pojawił się Lukas Vasina goście błyskawicznie odrobili straty i był remis 11:11. Ten początek to była zapowiedź twardej gry o każdy punkt. I tak też było. Wprawdzie gospodarze już prowadzili 20:16, ale ambitni goście znów zniwelowali straty i po zagrywce Łukasza Kozuba przegrywali zaledwie 21:22. W końcowych fragmentach było nerwowo i pomyłki w polu zagrywki z jednej i drugiej strony. W końcu zwycięski punkty środkowy gospodarzy Mariusz Schamlewski.

Od początku drugiego seta na boisku pojawił Marcin Waliński, który zawierciańską halę zna jak własną kieszeń. Zastąpił on Jakuba Szymańskiego, który nie radził sobie ani w przyjęciu ani w ataku. By osiągnąć jakiś wymierny efekt goście musieli podjąć ryzyko w polu serwisowym. I tak też było, choć punktów z tego elementu nie było. W drugim secie katowiczanie popełnili aż 9 pomyłek, przy jednym punkcie. Stanowczo za mało. Gospodarze mieli 5 błędów przy 2. asach. Aluron wyszedł na prowadzenie 7:5 i już nie oddał go do samego końca. Owszem, goście grali niezwykle ambitnie, ale gospodarze trzymali ich na dystans. Wygrali drugą odsłonę dość pewnie i nic nie zapowiadało,by coś się zmieniło.

A jednak goście stanęli na wysokości zadania i przedłużyli mecz. Trener Grzegorz Słaby przy stanie 5:8 dokonał zmiany, która miała kluczowe znaczenie dla przebiegu dla całego meczu. Damiana Domagałę na pozycji atakującego zastąpił nie tylko kapitan, ale również doskonały motywator Jarosz, który w poprzednim meczu narzekała na przeziębienie. Gospodarze prowadzili 11:7, ale przy jego współudziale goście objęli prowadzili 13:11. I już nie oddali do samego końca. Goście prowadzili już 23:19 i byli blisko zdobycia pierwszego seta w tym sezonie. Końcowe fragmenty były nerwowe, ale katowiczanie za sprawą swojego kapitana w końcu dopięli swego i wygrali seta.

Kapitan „GieKSy” wcale nie zamierzał schodzić z wysokiego poziomu i w kolejnej partii rządził i dzielił na parkiecie. Kozub, rozgrywający gości, już nie starał się szukać jakiś nowych rozwiązań tylko piłkę kierował do Jarosza. A ten albo silnym albo też sprytnym atakiem kierował piłkę w parkiet. Gdy pojawiał się w polu serwisowym również był alarm w szeregach gospodarzy. Goście po niesłychanych emocjach doprowadzili do tie-breaka. A w nim temperatura na parkiecie osiągnęła stan wrzenia. Po udanej akcji Clevenota oraz dwóch asach Butryna gospodarze prowadzili 10:7, ale katowiczanie nie dali za wygraną. Końcowe fragmenty to popis skuteczności Butryna. Goście walczyli do samego końca, ale gospodarze zapisali po swojej stronie zwycięstwo.

Aluron CMC Warta Zawiercie – GKS Katowice 3:2 (25:23, 25:19, 23:25, 22:25, 15:12)

 

HOKEJ

hokej.net – Mistrz Polski nie do zatrzymania, kolejna wygrana GieKSy

Przy pełnych trybunach „Stadionu Zimowego” hokeiści GKS-u Katowice odnieśli 17. zwycięstwo z rzędu pokonując miejscowe Zagłębie Sosnowiec 5:1. Podopieczni Jacka Płachty dopisali kolejne trzy punkty do tabeli, a głównym ojcem sukcesu był Hampus Olsson, który popisał się hat-trickiem.

Od początku spotkania więcej z gry mieli gospodarze, jednak nie potrafili zaskoczyć defensywy rywali. Katowiczanie, którzy grali z kontry byli zabójczo skuteczni. Najpierw akcję duetu Marklund-Olsson zakończył indywidualnym popisem drugi z wymienionych i wyprowadził przyjezdnych na prowadzenie.

Niecałe 3 minuty ten sam duet uderzył ponownie i znów strzelcem bramki okazałby się być rosły Szwed. Sosnowiczanie cały czas starali się kreować grę, jednak nie mogli znaleźć recepty na dobrze dysponowanego Johna Murraya.

Trochę ponad dwie przed końcem pierwszej odsłony,kibice sosnowieckiej ekipy odpalili konfetti, które wylądowało na tafli. Sędziowie ze względu na bezpieczeństwo zawodników zdecydowali się na przerwę i dogranie tych minut przed rozpoczęciem drugiej tercji.

Gdy przerwa się skończyła jeszcze podczas dogrywanej pierwszej tercji uderzyli gospodarze, zamieszanie pod bramką Murraya wykorzystał dobrze ustawiony Valtola i sosnowiczanie złapali kontakt.

Błyskawicznie po zakończeniu pierwszej tercji, rozpoczęła się druga odsłona w której podopieczni Piotra Sarnika byli rażąco nieskuteczni, a goście z Katowic wykorzystali to i podwyższyli swoje prowadzenie za sprawą Shigekiego Hitosato, który precyzyjnym strzałem do odkrytej części bramki umieścił gumę w siatce.

Niecałe 3 minuty ten sam duet uderzył ponownie i znów strzelcem bramki okazałby się być rosły Szwed. Sosnowiczanie cały czas starali się kreować grę, jednak nie mogli znaleźć recepty na dobrze dysponowanego Johna Murraya.

Trochę ponad dwie przed końcem pierwszej odsłony,kibice sosnowieckiej ekipy odpalili konfetti, które wylądowało na tafli. Sędziowie ze względu na bezpieczeństwo zawodników zdecydowali się na przerwę i dogranie tych minut przed rozpoczęciem drugiej tercji.

Gdy przerwa się skończyła jeszcze podczas dogrywanej pierwszej tercji uderzyli gospodarze, zamieszanie pod bramką Murraya wykorzystał dobrze ustawiony Valtola i sosnowiczanie złapali kontakt.

Błyskawicznie po zakończeniu pierwszej tercji, rozpoczęła się druga odsłona w której podopieczni Piotra Sarnika byli rażąco nieskuteczni, a goście z Katowic wykorzystali to i podwyższyli swoje prowadzenie za sprawą Shigekiego Hitosato, który precyzyjnym strzałem do odkrytej części bramki umieścił gumę w siatce.

 

Sokay: Na pewno czeka nas rywalizacja z mocnymi zespołami

– Moi dziadkowie żyli w Polsce. Zaraz po drugiej wojnie przenieśli się do Kanady i założyli tam rodzinę. Czuję się mocno przywiązany do moich korzeni – powiedział Ben Sokay, który w rozmowie z klubowymi mediami opowiedział o przeprowadzce do Katowic, polskim pochodzeniu oraz zbliżającej się rywalizacji w Pucharze Kontynentalnym.

Dokładnie za dwa tygodnie rozpocznie się trzecia runda Pucharu Kontynentalnego, z udziałem GKS-u Katowice. W dniach 17-19 listopada mistrzowie Polski zmierzą się w grupie F z SG Cortina, Herning Blue Fox oraz FTC Budapeszt.

– Nie grałem w tych rozgrywkach wcześniej i nie jestem do końca pewny, czego powinienem oczekiwać. Na pewno czeka nas rywalizacja z mocnymi zespołami– przyznał Ben Sokay.

Przy transferze Kanadyjczyka do Katowic, Roch Bogłowski, dyrektor hokejowej sekcji GKS-u Katowice, poinformował, iż Sokay ma polskie pochodzenie, gdyż część jego rodziny pochodzi z Polski.

– Tak, rodzina ze strony mojego ojca pochodzi z Polski. Moi dziadkowie żyli w Polsce. Zaraz po drugiej wojnie przenieśli się do Kanady i założyli tam rodzinę. Czuję się mocno przywiązany do moich korzeni. Podczas rodzinnych spotkań często śpiewamy polskie piosenki. Próbowałem razem z nimi, ale nadal uczę się języka polskiego. Jemy także polskie jedzenie. Nadal mam rodzinę w Polsce i odwiedziłem ją cztery lata temu. Polska ma specjalne miejsce w moim sercu – zaznaczył napastnik GieKSy.

Dla 26-letniego Kanadyjczyka to już blisko drugi miesiąc gry w Polsce. W tym czasie rozegrał 17 meczów, w których zainkasował 15punktów za 5 bramek i 10asyst. Przy czym 6 minut spędził na ławce kar oraz wypada na +7 w klasyfikacji plus/minus.

– Jest świetnie, bardzo mi się podoba. Miasto jest fantastyczne, bo można robić wiele różnych rzeczy. To dla mnie wyjątkowe, że mogę grać w kraju, z którego pochodzi moja rodzina. To bardzo ładny kraj. Spotkałem świetnych i bardzo życzliwych ludzi i już czuję, że to mój drugi dom. Nie mogę się doczekać, by odkryć więcej!– stwierdził zawodnik mistrza Polski.

– Oczekiwałem, że to będzie duże miasto, jedno z największych w Polsce. Nigdy nie wiesz, jak to do końca będzie, ale masz pewne wyobrażenie. Jestem miło zaskoczony tym, jak wiele się tutaj dzieje. Uwielbiam jedzenie, zawsze próbuję nowych rzeczy i bardzo mi się to podoba. Poza tym jest tutaj bardzo silna społeczność sportowa, co widać na każdym kroku– dodał.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga