Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Zdecydowana wygrana GKS Katowice!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Piłkarki w 5. kolejce pokonały na wyjeździe drużynę Mistrzyń Polski Pogoń Szczecin 3:1 (3:0). Następne spotkanie zespół rozegra w sobotę 21 września na Bukowej o 12:00 z wiceliderem Śląskiem Wrocław. Piłkarze w ramach 8. kolejki PKO BP Ekstraklasy zremisowali z Widzewem Łódź 2:2 (2:1). Następne spotkanie drużyna rozegra na wyjeździe z Górnikiem Zabrze. Mecz rozpocznie się o godz. 20:15.

Siatkarze rozpoczęli rozgrywki PlusLigi od porażki z MKS-em Będzin 0:3. W tym tygodniu zespół rozegra dwa wyjazdowe spotkania: z Projektem Warszawa i Stalą Nysa. Mecze rozpoczną się odpowiednio o 17:30 (w środę, 18 września) i o 20:30 ( w sobotę 21 września).

W miniony piątek, rozpoczęli rozgrywki hokeiści w THL. W pierwszym spotkaniu GieKSa pokonała STS Sanok 2:0. W rozpoczętym tygodniu drużyna rozegra dwa mecze. W środę (18 września) zmierzy się na wyjeździe z Unią Oświęcim. W niedzielę (22 września) z kolei zespół podejmie w Satelicie GKS Tychy. Spotkania rozpoczną się odpowiednio o godzinie 18:00 i 17:00.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Zdecydowana wygrana GKS – u Katowice!

Już na samo otwarcie 5. kolejki Ekstraligi mogliśmy oglądać prawdziwy hit. Aktualnie mistrzynie ze Szczecina podejmowały na własnym stadionie ustępujące z tronu po zeszłej kampanii piłkarki GKS – u Katowice. Obie ekipy do tej pory zgarnęły komplet punktów, lecz Pogoń rozegrała jedno spotkanie mniej.

Już od samego początku mogliśmy zaobserwować niezwykle agresywne nastawienie przyjezdnych. Zakładały one na gospodyniach nieustanny pressing, tym samym często zmuszając rywalki do popełniania błędów, które już niedługo miały okazać się niezwykle kosztowne. Bowiem „GieKSa” bardzo szybko wyprowadziła cios i to bynajmniej nie pojedynczy.

W 11. minucie świetnie skrzydłem popędziła Karolina Bednarz, która wymieniła piłkę z Klaudią Słowińską. Ta wypatrzyła w polu karnym wbiegającą na krótki słupek Nikolę Brzęczek, która z bliskiej odległości pokonała bezradną przy strzale w okienko Annę Palińską. Jakby złego dla miejscowych było mało, raptem kilka minut później defensorka mistrzyń, Kinga Bużan, sfaulowała w polu karnym Klaudię Maciążkę. Rzut karny pewnie na gola zamieniła Marlena Hajduk. To nie był koniec kanonady w tej połowie. W 20. minucie po rzucie rożnym powstało ogromne zamieszanie, w którym najlepiej odnalazła się Kinga Kozak i podwyższyła na 3:0.

W następnych meczach intensywność pressingu Katowiczanek nieco zmalało, co choć na chwilę pozwoliło wziąć oddech Pogoni i powymieniać nieco dłużej piłkę. Najgroźniejszą okazję gospodynie wykreowały sobie w 37. minucie, kiedy kawałek wolnej przestrzeni wykorzystała Jaylen Crim i oddała strzał, który jednak nie zmusił do szczególnego wysiłku Kingi Seweryn. Do przerwy zatem mieliśmy teoretycznie już po meczu. Chyba nikt się nie spodziewał tak ogromnej przewagi i okazałego prowadzenia którejkolwiek ze stron.

Po zmianie stron dwie niezwykle groźne sytuacje wykreowały sobie gościnie. Najpierw Aleksandra Nieciąg uderzyła z kilku metrów, lecz świetnym refleksem wykazała się Palińska. Niedługo później po napędzeniu kontry wysoko nad bramką huknęła Grzybowska. Następne kilka minut należało jednak do Pogoni, co widzieliśmy chyba pierwszy raz w tym spotkaniu. Natomiast ta chwila przewagi przyniosła już gola, otwierającego konto Szczecinianek. Z lewej strony boiska do rzutu wolnego podeszła Luana Zajmi i wykonała idealny centrostrzał, który z pomocą wiatru całkowicie zmylił Kingę Seweryn i tym samym to cudowne trafienie wlało w serca piłkarek oraz kibiców na chociaż remis. Aczkolwiek czas był sprzymierzeńcem „GieKSy” , o której mimo zmniejszonej przewagi wciąż spokojnie należało twierdzić, że ma przebieg boiskowych wydarzeń pod kontrolą.

Kolejne minuty to po raz kolejny dominacja w posiadaniu piłki ekipy przyjezdnej. Piotr Łęczyński próbował odmienić oblicze rywalizacji zmianami, lecz rotacje nie zdawały się na wiele. Ożywiły się skrzydła, na których aktywne były wprawdzie Garbowska i Kuśmierczyk, lecz w pojedynkach ze świetnie dysponowanymi Turkiewicz, Słowińską czy Bednarz nie wywalczyły nic więcej niż parę rzutów rożnych, niebędącym realnym zagrożeniem dla defensywy GKS – u. Więcej bramek nie przyszło nam już oglądać na stadionie w Szczecinie. Przyjezdne zaliczają przekonującą i naprawdę zasłużoną wygraną po bardzo dobrym meczu. Tym samym kontynuują one serię zwycięstw, pozostając na fotelu liderek.

SIATKÓWKA

dziennizachodni.pl – Prezentacja hokeistów i siatkarzy GKS Katowice na dachu Supersamu

We wtorek 10 września w stolicy Górnego Śląska odbyła się prezentacja drużyn GKS Katowice. Hokeiści i siatkarze tego klubu spotkali się ze swoimi kibicami w niezwykłym miejscu – na dachu katowickiego Supersamu.

Zarówno hokeiści jak i siatkarze GieKSy w najbliższy weekend rozpoczną zmagania ligowe, więc we wtorkowe popołudnie 10 września obydwa zespoły zaprezentowały się katowickim kibicom. Impreza odbyła się na dachu Supersamu i uczestniczyło w niej kilkaset osób.

Jako pierwsi fanom zaprezentowali się siatkarze. W drużynie trenera Grzegorza Słabego nie ma już kapitana Jakuba Jarosza, ale jest aż siedmiu nowych graczy, których kibice mieli okazję poznać. Nowym kapitanem został Bartosz Mariański. Katowiczan czeka ciężka walka o pozostanie w PlusLidze, która po tym sezonie zostanie odchudzona. Pierwszy mecz siatkarze rozegrają w niedzielę o godz. 20.30 w hali w Szopienicach z beniaminkiem Nowak-Mosty MKS Będzin.

– Mogę obiecać, że będziemy walczyć w każdym meczu. W naszej hali w Szopienicach bardzo często dochodziło do tie-breaków i mam nadzieję, że w tym sezonie też będziemy pod tym względem rekordzistami PlusLigi – powiedział trener Grzegorz Słaby.

Później na scenie pojawili się hokeiści. Trener Jacek Płachta ma w składzie aż 12 nowych zawodników i to pewnie jeszcze nie koniec zmian w składzie, ale znów chce powalczyć o medal i kolejny raz awansować do finału Tauron Hokej Ligi. Wicemistrzowie Polski rozgrywki zaczną w piątek 13 września domowym spotkaniem z Texomem STS Sanok, który rozpocznie się w odnowionej Satelicie o godz. 17. Funkcję kapitana zespołu ponownie pełnić będzie Grzegorz Pasiut.

– Okres przygotowawczy był ciężki. Mocno trenowaliśmy, graliśmy wiele sparingów. Już nie możemy się doczekać pierwszego meczu w Satelicie i spotkania z naszymi kibicami – stwierdził trener Jacek Płachta.

Po prezentacji sympatycy GieKSy robili sobie wspólne zdjęcia ze sportowcami i zbierali ich autografy, a także podziwiali widoki na centrum miasta z dachu katowickiego Supersamu. Mogli też kupić w klubowym stoisku nowe koszulki hokeistów i siatkarzy przygotowane na rozpoczynający się w weekend sezon.

siatka.org – Znakomite wejście beniaminka, ważne trzy punkty w Katowicach

Nowak-Mosty MKS Będzin w znakomitym stylu po latach wrócił na ligowe salony. W swoim pierwszym meczu po powrocie do Plusligi będzinianie nie dali większych szans GKS Katowice inkasując bezcenne trzy punkty nie tracąc nawet seta,  Najlepszym zawodnikiem spotkania wybrany został Brandon Koppers, przyjmujący MKS-u.

Od samego początku toczyła się wyrównana walka. Będzinianie odskoczyli na dwa oczka po ataku oraz asie Brandona Koppersa (6:4). Dłużni nie byli gospodarze, którzy po asie Aymena Bouguerry oraz zatrzymaniu Damiana Schulza wygrywali 8:7. MKS po chwili wyrównanej gry, ponownie objął dwupunktowe prowadzenie po zatrzymaniu ataku Alexandra Bergera z szóstej strefy (13:11). Po chwili ponownie doszło do remisu za sprawą autowego ataku gości i uderzeniu Damiana Domagały (13:13). Po tym, jak w kontrze zapunktował Berger, grę przerwał trener Dawid Murek (16:15). Aż po sam koniec byliśmy świadkami potężnej wymiany ciosów i gry punkt za punkt, a także widowiskowych bloków autorstwa obu ekip. Losy wyrównanej odsłony musiała rozstrzygnąć gra na przewagi. Zarówno jedna, jak i druga drużyna miały piłki na jej skończenie. Po ataku ze środka oraz asie Damiana Schulza MKS objął prowadzenie.

Drugą partię również otworzyła gra punkt za punkt. Od samego startu aktywni byli Koppers i Łukasz Usowicz. Jako pierwsi na dwupunktowe prowadzenie wyszli goście po zatrzymaniu Bouguerry (8:6). Ekipa z Będzina utrzymywała się na nim do stanu 12:10. Dwukrotne zatrzymanie Depowskiego wiązało się z remisem po 12. Raz jeszcze sprawy w swoje ręce wzięli będzinianie. Po asie Grzegorza Pająka wygrywali 15:13. Wraz z czasem nawarstwiały się błędy oraz chaos w szeregach gospodarzy (18:14). Dobrze mimo to na środku siatki spisywał się Usowicz. Koncert rozgrywał Koppers, do którego kierowana była największa ilość piłek. Po dwóch atakach Schulza z prawego skrzydła MKS wygrywał 2:0.

Do trzeciej części katowiczanie przystąpili z Bartoszem Gomułką na ataku oraz Bartłomiejem Krulickim na środku. Po dwóch blokach oraz ataku pierwszego z nich wygrywali 4:1. Przyjezdni zaczęli grać bardziej technicznie, mniej siłowo. Po chwili tablica wyników wskazała na remis. Podobnie jak w pierwszej części, ekipy zaczęły wyrównaną grę punkt za punkt. Na dwa oczka zaliczki wstąpił GKS po zdrapce i asie Usowicza (13:11). Nie zwalniał ręki po drugiej stronie Schulz, który dał swojej drużynie remis (16:16). Nie zwalniali tempa mimo to siatkarze ze Śląska. Dwa asy Jewgienija Kisiliuka wiązały się z prowadzeniem 19:17, by atak Artura Ratajczaka i blok na Gomułce oznaczały kolejne wyrównanie (20:20). Przez moment trwała gra punkt za punkt, ale powtórzył się scenariusz z ubiegłej partii. Asem i po chwili atakiem po bloku zakończył mecz Schulz (25:23).

GKS Katowice – Nowak-Mosty MKS Będzin 0:3 (27:29, 19:25, 23:25)

HOKEJ

hokej.net – GieKSa otwiera sezon za trzy punkty. Czyste konto Murraya

Udanie przywitali się z własną publicznością zawodnicy GKS-u Katowice. Podopieczni Jacka Płachty pokonali 2:0 zespół Texom STS-u Sanok. Premierowe trafienie w barwach GKS-u zanotował Stephen Anderson. Punktował również Grzegorz Pasiut, dla którego dzisiejsze spotkanie było 800 meczem rozegranym na polskich taflach.

Dobre informacje na kibiców GKS-u Katowice czekały już na przedmeczowej rozgrzewce, gdzie można było dostrzec powracającego do kadry meczowej Bena Sokaya. Spotkanie inaugurujące sezon 2024/2025, było jednocześnie jubileuszem Grzegorza Pasiuta. Dla kapitana GieKSy potyczka przeciwko Texom STS-owi Sanok była bowiem 800 meczem rozegranym na polskich taflach.

Od pierwszych sekund było jasne, która z drużyn będzie starała się rozdawać karty. Już w 1. minucie swój potencjał zaprezentował flagowy atak katowiczan. Przestrzeń w tercji rywala zdobył Dante Salituro, a tempa akcji nadał Grzegorz Pasiut, który z charakterystycznym dla siebie sznytem, zagrał wprost na łopatkę Bartosza Fraszko. Mając przed sobą otwartą drogę do bramki ten uderzył jednak wprost w Dominika Salame. Wraz z upływem czasu obraz gry pozostawał niezmienny. Podopieczni Jacka Płachty coraz pewniej czuli się w tercji rywala, przyspieszając rozegrania krążka. Goście jednak nie pozwolili na przełamanie swoich szyków obronnych. Głównie za sprawą dobrze dysponowanego między słupkami Dominika Salamy, choć w niektórych momentach sanoczanom mocno sprzyjało sportowe szczęście. Katowicka karuzela nabierała tempa, dobrą dynamiką imponował Sokay, sęk w tym, że przekładało się to na otwarcie wyniku spotkania.

Na drugą tercje podopieczni Elmo Aittoli wyszli ze zdecydowanie większym apetytem gry na krążku. Nieprzyjemnie uderzenie na bramkę Murraya posłał Tamminen, ale przede wszystkim gościom udawało się utrzymywać grę z dala od własnej tercji. Paliwa do nawiązania równorzędnej walki nie wystarczyło na zbyt długo, na co spory wpływ miało wykluczenie Joony Tamminena. Choć goście wyszli z osłabienia obroną ręką, to po wyrównaniu formacji na lodzie, tempo wydarzeniom znów nadawali wicemistrzowie Polski. W 35. minucie na ławce kar zasiadł Bartosz Fraszko. Okres gry w przewadze nie pozwolił gościom na dłużej rozgościć się w katowickiej tercji. Co więcej, w ostatnich sekundach wykluczenia, kontratak zainicjował Mateusz Bepierszcz. Po chwili jego rajd zamienił się w dwójkowy atak, gdy akcję uzupełnił opuszczający boks kar Bartosz Fraszko. Tym razem Fraszko zachował zimną krew i strzałem poza zasięgiem Salamy, otworzył wynik spotkania.

Przebieg trzeciej tercji nie wskazywał aby mógł nastąpić przełom. Gospodarze utrzymywali swoją przewagę, będąc zespołem lepszym w podstawowych aspektach hokejowego rzemiosła. Ekipa z Podkarpacia płaciła coraz wyższą cenę za ciężką pracę w obronie, co skutkowało coraz większą liczbą wykluczeń. W 50. minucie grający w przewadze katowiczanie rozprowadzili obronę gości. Odwdzięczając się za podanie z pierwszej minuty, Fraszko nadał krążek do Pasiuta, jednak kolejny raz na drodze do szczęścia katowickiej dwójce stanął Dominik Salama. W 50. minucie spotkania Grzegorz Pasiut składał reklamacje odnośnie decyzji podejmowanych przez arbitrów. Bartosz Kaczmarek uznał, że roszczenia Pasiuta wyczerpują znamiona niesportowego zachowania, nakładając na kapitana GieKSy kare mniejszą. W 58. minucie Elmo Aittola poprosił o czas dla swojej drużyny, by po chwili zaryzykować wycofaniem z bramki Dominika Salamy. Ten manewr nie przyniósł jednak oczekiwanego efektu w postaci wyrównującej bramki, co więcej po chwili Stephen Anderson strzałem do pustej bramki zdobył swoje premierowe trafienia w barwach GieKSy oraz ustalił wynik spotkania.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Felietony

I co, niedowiarki?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.

Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić.  Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.

O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.

Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.

Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.

Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.

Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.

Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.

Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.

W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?

Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.

Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.

Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.

Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.

Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.

Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.

O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!

Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.

Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.

Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.

GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.

Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.

A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.

Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Coraz bliżej… Narodowy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga