Felietony
W jaskini „pana Sławka”, czyli pre-scriptum przed Radomiakiem
Sezon 2016/17 czas zacząć! Podobnie jak rok temu piłkarski rok zainaugurujemy meczem Pucharu Polski. Z egzotycznym dla nas rywalem, bo z Radomiakiem Radom, z którym owszem – graliśmy – ale w zamierzchłych czasach, a po raz ostatni ponad 30 lat temu.
Przed tym ważnym, bo inauguracyjnym meczem pojawiają się liczne pytania. Po pierwsze, czy trener Jerzy Brzęczek zdecyduje się na wystawienie najsilniejszego składu na mecz pucharowy w kontekście niedzielnego spotkania z Banikiem. Oczywiście to taka luźna dywagacja – szkoleniowca mamy bowiem przecież mądrego, bardzo ambitnego i takiego, dla którego liczy się wynik, więc odpowiedź wydaje się oczywista. W przeciwieństwie do na przykład „trenerów” Rozwoju Katowice, którzy zakpili sobie z kibiców i… całego futbolu w ogóle. Wystawiając skład rezerwowy, a do bramki pakując… 15-latka w meczu z Wdą Świecie pokazali, że słowo „sabotaż” nie jest im obce. Wydaje się, że jeśli ktoś tak niepoważnie traktuje poważny mecz, to lepiej niech odda spotkanie walkowerem i wycofa się z rozgrywek. Nie ma usprawiedliwienia dla tego, żeby w bramce wystawiać dzieciaka (zobaczcie sobie jego zdjęcie na 90minut.pl, a będziecie się zwijać ze śmiechu), to jest piłkarskie i trenerskie samobójstwo i daje jasny sygnał, że w dupie mamy Puchar Polski. A przecież Rozwój dzięki dalekiemu zajściu w tychże rozgrywkach dwukrotnie miał okazję gościć na Zgody Legię Warszawa. Tym bardziej taka postawa jest niezrozumiała. Kompromitacja.
Tak więc ustaliliśmy – Jerzy Brzęczek podejdzie poważnie i wystawi skład silny. Czy najmocniejszy? Tego nie wiemy, bo też nie wiemy, jaki jest rzeczywisty poziom nowopozyskanych zawodników oraz na ile jest on wyższy/niższy od piłkarzy dotychczas będących w klubie. Patrząc na składy dwóch ostatnich sparingów można przewidywać, że zestawienie może być następujące:
Nowak – Czerwiński, Kamiński, Prażnovsky, Abramowicz – Mandrysz, Pielorz, Foszmańczyk, Goncerz, Prokić – Sobków.
Skład ten jest oczywiście bardzo, bardzo orientacyjny i niepewny. Bo na przykład taki Eryk Sobków strzelił trzy bramki z Sołą Oświęcim, a z Sigmą Ołomuniec w ogóle sobie nie pograł. Zresztą sam trener w wywiadzie dla telewizji klubowej powiedział:
– Skład z meczu z Sigmą to na pewno nie była jeszcze wyjściowa jedenastka na ligę, podejmujemy jeszcze próby. Mamy wielu nowych zawodników i chcemy niektórych sprawdzić na 2-3 pozycjach, żeby mieć większe pole manewru taktycznego. Mamy bardzo wyrównany zespół.
W odwodzie jest też przecież kilku innych aspirujących do gry piłkarzy. Wszystko okaże się w piątek.
Rywalem naszego zespołu jest Radomiak, zespół na piłkarskiej mapie Polski egzotyczny w ostatnich dzięsięcioleciach, ale za to z dużymi aspiracjami. Piłkarze z Radomia rozgromili Stalówkę 4:0 i pewnie awansowali do kolejnej rundy.
– Zawsze bardzo poważnie traktuję mecze pucharowe – powiedział na konferencji pomeczowej trener Werner Licka. I na tym zakończmy cytowanie szkoleniowca, bo mimo kilku lat w spędzonych w Polsce jego wypowiedź była tak chaotyczna i nieskładna, że ciężko było cokolwiek z niej zrozumieć. Fakt, że ten pobyt w naszym kraju jako trener Polonii Warszawa, Wisły Kraków, Górnika Zabrze i Dyskobolii Grodzisk Wlkp. miał miejsce już dawno temu. Trzeba przyznać, że jak na tamten czas czeski szkoleniowiec wniósł sporo jakości do polskiej ligi.
– GKS zyskał fajny handicap. Mecz z GKS Katowice – stwierdził trener Stali Rafał Wójcik. Nie wiadomo, co miał na myśli z tym handicapem, no ale ok, każdy używa słów, jakie uważa za stosowne.
Radomiak rozgrywa swoje mecze na stadionie posiadającym niecałe 3600 miejsc siedzących, ale rekord frekwencji to 20000 ludzi na spotkaniu z Widzewem Łódź w 1984 roku. Wiadomo, że wtedy nie było czegoś takiego jak krzesełka czy wymogi bezpieczeństwa, więc „jakoś” tyle ludzi mogło się pomieścić na tym obecnie odnowionym obiekcie przypominającym nieco obiekt Pogoni Sieldce. Na stronie Radomiaka mamy efektowne odliczanie do meczu z GieKSą (cena biletu 10 zł).
Ze skrótu meczu ze Stalówką wiemy, że przed meczem z głośników leci „Eye of the tiger”, czyli coś bardzo nieoryginalnego, a kibice śpiewają „w mieście, gdzie najlepsze piwo jest”, na co na pewno nie zgodziliby się fani GKS Tychy. z kwestii czysto piłkarskich należy uważać przede wszystkim na szybkie kontry zespołu Licki, a zwłaszcza Leandro, który świetnie potrafi akcję rozprowadzić i celnie podać (dwie asysty). Brazylijczyk już od pięciu lat gra w Radomiaku i asysty to nie jedyna jego domena – jest bardzo dobrym strzelcem i w 132 meczach trafił dla swojego zespołu 46 razy, czyli można powiedzieć, że zdobywa bramkę średnio co trzeci mecz. Uwaga na niego!
Ciekawym zawodnikiem jest też Matthieu Bemba, urodzony w Paryżu piłkarz z… Gwadelupy. Zawodnik grał trochę w klubach francuskich z niższych klas, ale większość „kariery” spędził na Cyprze, grając nawet sporo w ekstraklasie, występował też w drugiej lidze holenderskiej w barwach FC Emmen. Zawodnik grał też w reprezentacji Gwadelupy i z udokumentowanych występów zaliczył sześć w kwalifikacjach Pucharu Karaibów.
Warto też wspomnieć o prezesie Radomiaka, którym został ekspert sędziowski Canal+ Sławomir Stempniewski. Można więc się spodziewać, że sędziowie będą pod baczną obserwacją nowego prezesa. A popularny pan Sławek w zeszłą niedzielę wziął udział w zabawie związanej z Pazdanomanią i mamy nadzieję, że równie łyso będzie mu po piątkowym meczu!

Żaden z piłkarzy GieKSy nie grał w Radomiaku, za to przez kilka lat w lokalnym rywalu tego klubu – Broni – grał nowy nabytek naszego zespołu Bartłomiej Kalinkowski. Kilku naszych zawodników miało natomiast okazję w poprzednim sezonie mierzyć się z Radomiakiem w drugiej lidze, a Andreja Prokić strzelił nawet gola dla Stali Mielec w potyczce z tym rywalem.
Przed katowiczanami bardzo ważne spotkanie, takie które da nam pierwszą poważną informację na temat nowego zespołu trenera Brzęczka. Da nam też (miejmy nadzieję) pozytywny zastrzyk energii na następne mecze i początek ligi. Tego oczekujemy i mamy nadzieję, że w tym roku zajdziemy dalej niż w poprzednich sezonach, gdzie – abstrahując od porażek w przedbiegach – najdalej kończyliśmy w 1/8 finału.
Sezon 2016/17 czas zacząć!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami
Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.

Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska
GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
Piłka nożna
Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga
Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.
Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie, bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.
W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.
Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.
Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.





Paweł 19R10
20 lipca 2016 at 23:36
Po pierwsze… Stadion o którym piszecie w artykule „Radomiak rozgrywa swoje mecze na stadionie posiadającym niecałe 3600 miejsc siedzących, ale rekord frekwencji to 20000 ludzi na spotkaniu z Widzewem Łódź w 1984 roku.” już nie istnieje… Był to stadion Radomiaka przy ul.Struga 63. Obecnie Radomiak rozgrywa swoje mecze na stadionie Broni Radom przy ul. Narutowicza 9. gdyż właśnie przy Struga 63 budowany jest nowy stadion 😉 A po drugie kibice nie śpiewają „w mieście, gdzie najlepsze piwo jest” tylko „gdzieś na końcu świata, gdzie wareckie piwo jest…” 😉 Polecam aktualniejsze dane 😉 PozdRRo! 🙂
Shellu
22 lipca 2016 at 10:14
Dzięki za sprostowanie 😉