Dołącz do nas

Felietony

Wahania nastroju

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Gdy GKS Katowice zakończył pierwszą połowę meczu z GKS Tychy, piłkarzy pożegnały rzęsiste brawa. Katowiczanie grali szybko, ambitnie, efektownie i mieli masę sytuacji bramkowych. Jak to mówił trener Górak „oklaski same składały się do rąk”. Rzeczywiście, tak „do przodu” grającej GieKSy nie widzieliśmy już bardzo dawno. Druga połowa była słabsza, mecz nie zakończył się zwycięstwem, ale nie przeszkodziło to w podziękowaniu piłkarzom przez Blaszok i okrzykom „byliście lepsi”.

Minął tydzień i GKS pojechał do Nowego Sącza. Znów nie był drużyną gorszą, znów stworzył sobie kilka bardzo dobrych okazji i znów… nie wygrał. Gra wieloma momentami naprawdę mogła się podobać, potrafiliśmy zdominować spadkowicza z Ekstraklasy na jego boisku. Niestety błędy w sytuacji bramkowej doprowadziły do tego, że nie udało się nawet zremisować.

Minął tydzień od meczu z Tychami i na forum zaczęła się „jazda”. Frustracja kibiców okazała się tak wielka, że nasze relacje o dobrej grze nie miały w tym wszystkim znaczenia. Mówimy o kibicach, którzy w Nowym Sączu nie byli, a swoją opinię opierali tylko o wynik z livescore’a. „Po co mi wiedzieć, jak grali, jak znowu jest w dupę, kolejny raz od tylu lat” – mniej więcej taki wydźwięk miały wypowiedzi na forum. W Nowym Sączu nie byli, ale przecież na mecze u siebie chodzą. I podobnie marudzą.

Na szczęście ci, którzy na stadionie Sandecji byli i widzieli zaangażowanie, nie mieli po meczu do piłkarzy pretensji.

Po zakończeniu poprzedniego sezonu i przed rozpoczęciem obecnego byłem mega zniechęcony. Do tego stopnia, że nawet nachodziły mnie myśli o rezygnacji z udzielania się, gdyby w klubie pozostało kilku zawodników. Ktoś powie, że uzależniam swoje działanie od „piłkarzyków”. Tak, bo działanie redakcji GieKSa.pl jest nierozerwalnie powiązane z boiskiem. To nie jest ultrasowanie niezależne od postawy piłkarzy (choć ja tam w ten brak związku nie wierzę), tylko opisywanie, analizowanie dokładnie tego, co wyprawiają zawodnicy na boisku. Po dwóch latach meczów, które z dużym prawdopodobieństwem były w ten czy inny sposób ustawione, moje dalsze działanie nie miałoby sensu. Bo jaki sens ma opisywanie postawy zawodnika, który potyka się o własne nogi i biega jak inwalida po boisku? Jaki ma sens wystawianie not piłkarzowi, który przegrywa z ostatnimi leszczami, którzy są przez wszystkich innych rozgromieni? Jaki w końcu ma sens merytoryczna ocena piłkarska zawodnika, który jestem pewien, że robi wałek?

Tak, takie myśli miałem (choć pewnie i tak bym nie zrezygnował, ku rozczarowaniu niektórych). Faktem jednak jest, że doszło do wietrzenia szatni na tak dużą skalę, że wiele rzeczy w moim pojmowaniu się zmieniło. Odeszli ci, których pożegnać należało już rok temu. Odeszli ci, którzy sabotowali działania nie tylko drużyny, ale i całego klubu. Którzy z dużym prawdopodobieństwem kręcili wałki, z graniem u buków na czele. Ci, którzy nie prowadzili się sportowo i gdy kibice GKS byli czerwoni ze złości i rozpaczy, chlali whisky i wpierdzielali hot dogi na stacji.

OK, nie wszyscy. Ale prawie wszyscy. Zostały niedobitki w klubie, bo wszystkich wyrzucić się nie da, z wszystkimi przedwcześnie rozwiązać kontraktów również. Ci zawodnicy są pod specjalnym nadzorem.

W ich miejsce przyszła masa nowych zawodników. Takich, którzy w tamtym chorym i przeżartym piłkarskim nowotworem układzie nie uczestniczyli. Przyszli piłkarze młodzi, ambitni, którzy od pierwszego meczu pokazują to na boisku. No dobra… od drugiego, spotkanie z Podbeskidziem wyrzućmy z pamięci.

I tu dochodzimy do sedna. Otóż mnie w zupełności na ten moment wystarczy to, co widzę w poczynaniach GieKSy. A widzę właśnie zaangażowanie i walkę – co oczywiście było warunkiem koniecznym, ale jest spełnione. Widzę też to, czego się nie spodziewałem. Czyli fajną grę do przodu, ładną dla oka, widzę pomysł i kreatywność zawodników. W życiu bym nie powiedział, że po czterech kolejkach z mizernym dorobkiem punktowym – będę doceniał tę grę. A jednak.

Mizerna zdobycz punktowa oczywiście mnie nie cieszy. Ale o ile w poprzednich sezonach porażki czy remisy trzeba było zrzucić na brak ambicji lub beznadziejne kwestie piłkarskie, to obecnie jedyną przyczyną takiego dorobku punktowego jest BRAK SKUTECZNOŚCI. Zmarnowane sytuacje Rumina czy innych zawodników. A to oznacza, że… nic tylko być spokojnym i chwile poczekać. Bo optymizm kibica nie powinien być związany ze skutecznością, tylko z liczbą stwarzanych sytuacji. Teraz jest blok w skuteczności, ale zaraz może się rozwiązać worek z bramkami. Wolę mieć dwa przegrane mecze z rzędu z masą niewykorzystanych sytuacji niż dwa fuksiarskie zwycięstwa 1:0 po wykorzystaniu jedynej okazji. Właśnie z tego powodu uważam, że lepsze mecze GieKSa rozegrała z Tychami i Sandecją niż z ŁKS, który to mecz wygrała.

Frustracja u kibiców po tych wielu latach gnicia na zapleczu Ekstraklasy jest więc tyleż zrozumiała, co… irracjonalna. Na przestrzeni 3-4 połów meczów u niektórych doszło do „wahnięcia” nastroju z euforii (pierwsza połowa z Tychami) do furii (wynik z Sandecją). Piłkarze GKS są teraz takimi dyrygentami nastrojów. I w ciągu jednego meczu mogą zadecydować czy będzie to radość, czy smutek i złość.

Irracjonalne jest to z powodów opisanych powyżej, czyli drastycznej zmiany naszej kadry. Bo z jednej strony nie można winić nowych piłkarzy za grzechy poprzedników, z drugiej – nawet jeśli zasadna byłaby po nich jazda, to tylko ze względu na to, że w pierwszych meczach kaleczą tę dyscyplinę tak jak Tomasz Mokwa rok temu. A tymczasem nowi grają całkiem dobrze – patrząc na ogół. Pawełek wymiata w bramce, Lisowski nieźle sobie radzi w obronie, Rumin jednak już dwa gole strzelił. Tabiś ma lepsze i gorsze momenty, Piesio fajnie się zaprezentował z Tychami. Czekamy jeszcze na Michalika, który musi poprawić swoją grę.

Oczywiście nie może być tak, że te wyniki nie przyjdą. Optymizm jest, ale w końcu GieKSa musi zacząć wygrywać. Jeśli po dajmy na to – ośmiu kolejkach będziemy mieli osiem punktów, to niestety wtedy będzie trzeba już głośno powiedzieć, że coś jest nie tak. Ale na razie należy zachować spokój i doceniać, że GKS gra jak gra. Nawet jeśli jeszcze nie ma zwycięstw.

Przed nami mecz z Wigrami, kolejny sprawdzian dla wszystkich zawodników w kadrze. Obawiam się trochę, żeby w przypadku utraty jakiejś bramki nie posypały się z trybun gromy. Ta drużyna na to nie zasługuje. Nic jeszcze nie zawaliła, nic nie spieprzyła, walczy i gryzie trawę – z efektem na razie średnim.

Ale jeśli kibicu drogi mówisz często, że dla Ciebie nie liczy się wynik, tylko zapierdalanie na boisku – bądź konsekwentny. Bo to piłkarze GieKSy robią, tak jak inni nie robili przez dwa lata.

Wyniki przyjdą.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


5 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

5 komentarzy

  1. Avatar photo

    Irishman

    16 sierpnia 2018 at 13:03

    Ja też uważam, ze skala zmian była tak duża, że trzeba patrzeć na naszą drużynę jak na zupełnie nową. No jasne, że kilku piłkarzy pozostało ale są to tak nieliczne niedobitki, że jeśli cała reszta będzie się prezentowała porządnie, to raczej oni pójdą za tą większością niż odwrotnie!
    Szkoda, że nie można zrobić takiej „czystki” naszych, kibicowskich emocji. Niestety po tych wszystkich latach nagromadziło się wśród nas tyle frustracji, że nawet jak są jakieś podstawy do optymizmu to są skutecznie „neutralizowane” jakimiś fatalnymi wspomnieniami. Wystarczy poczytać forum. Jedna porażka spowodowała, że pojawiły się na nim wpisy, że nic z tego nie będzie, że miasto nie chce awansu itd. itp.

    No, ale z tym to już musimy sobie poradzić, każdy sam ze sobą. Każdy powinien sobie zadać pytanie, czy przychodzi na stadion albo wchodzi na forum z miłości do klubu, czy po to, aby wylać jakieś swoje życiowe frustracje… jak nieczystości do kibla? Musimy się zdecydować, czy chcemy fajnej walki w sportowej rywalizacji czy tylko suchych wyników, byle były pozytywne. Bo jeśli tego drugiego, tzn. że rację miał Ireneusz Król, który chciał kupić ekstraklasę dla Katowic albo ci, którzy kupowali mecze, aby „osiągnąć sukces”.

    Wiem, że to ostre słowa ale rozmawiajmy jak twardzi kibice GieKSy, którzy KIEDYŚ twierdzili, że „dopóki walczysz, jesteś zwycięzca”, a nie jak jacyś piz…waci kibice sukcesu!

  2. Avatar photo

    Mecza

    16 sierpnia 2018 at 13:30

    Przydałoby się efektowne 3:0 po dobrej grze w sobotę. Nie jest to niemożliwe a drużyna uwierzyłabym w siebie a kibice nawet jeśli by jeszcze nie chwalili to przestaliby płakać.

  3. Avatar photo

    artur

    16 sierpnia 2018 at 15:19

    Zaś towarzystwo wzajemnej adoracji tego bajzlu snuje wizje. Jeśli dla Irishmana 10 lat dostawiania od kogo się da, falstartów w pucharze jest tylko jedną porażką to wyjaśnia wszystko. Co do tekstu, to Gieksa nic nie musi, równie dobrze może grać tak „dobrze” przez rundę jesienną a dostawać w plecy bądź remisując. Ci, którzy krytykują widzą, że dalej jest jak było i nie zapowiada się na lepiej.

    • Avatar photo

      Mecza

      16 sierpnia 2018 at 21:15

      Ci którzy tylko krytykują mają bardzo nieszczęśliwe życie albo jednak wierzą… Bo po co interesować się Gieksą i komentować kolejną porażkę?

  4. Avatar photo

    PanGoroli

    16 sierpnia 2018 at 19:35

    Świetny tekst. Zgadzam się po całości! @artur, ci, ktorzy widzą, ze dalej jest, jak jest, to albo nie widzą, albo są głupkami.

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Żółty kocioł dał koncert

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Radomiak Radom wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Joao Henriques. Poniżej spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Joao Henriques (trener Radomiaka Radom):
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. GKS strzelił trzy bramki, my dwie. Tyle mam do powiedzenia. Nasi zawodnicy do bohaterowie w tym meczu. Będziemy walczyć dalej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Ważny moment dla nas, bo pierwsza przerwa na kadrę to taka pierwsza tercja tej rundy i mieliśmy świadomość, że musimy zdobywać punkty, aby nie zakopać się. Wiadomo, jeśli chodzi punkty nie zdarzyło się nic zjawiskowego. Mamy siódmy punkt i to jest dla nas cenna zdobycz, a dzisiejszy mecz był bardzo ważnym egzaminem piłkarskiego charakteru, piłkarskiej złości i udowodnienia samemu sobie, że tydzień później możemy być bardzo dobrze dysponowani i możemy zapomnieć, że coś nam nie wyszło. Bo sport ma to do siebie, że co tydzień nie będziesz idealny, świetny i taki, jak będziesz sobie życzył. Ważne jest, jak sportowiec z tego wychodzi.

Tu nie chodzi o to, że nam się udało cokolwiek, bo udać to się może jeden raz, ale jak wychodzimy i zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w opałach – a byliśmy w nich także w tym meczu. Graliśmy bardzo energetyczną pierwszą połowę, mogliśmy strzelić więcej bramek, a schodziliśmy tylko z remisem. Ze świadomością, że straciliśmy dwie bramki, a sami mogliśmy strzelić dużo więcej. No ale jednak obawa jest, że dwie straciliśmy.

Siła ofensywna Radomiaka jest ogromna, ci chłopcy są indywidualnie bardzo dobrze wyszkoleni, są szybcy, dynamiczni, niekonwencjonalni. Bardzo trudno się przeciw nim gra. Zresztą kontratak na 1:0 pokazywał dużą klasę. Niesamowicie jestem dumny ze swoich piłkarzy, że w taki sposób narzucili swoje tempo gry, byli w pierwszej połowie drużyną, która dominowała, stworzyła wiele sytuacji bramkowych, oddała wiele strzałów, miała dużo dośrodkowań. To była gra na tak. Z tego się cieszę, bo od tego tutaj jesteśmy. W drugiej połowie przeciwnik po zmianach, wrócił Capita, Maurides, także ta ławka również była silna. Gra się wyrównała i była troszeczkę szarpana. Natomiast niesamowicie niosła nas publika, dzisiaj ten nasz „żółty kocioł” był niesamowity i serce się raduje, w jaki sposób to odtworzyliśmy, bo wiemy jaką drogę przeszliśmy i ile było emocji. Druga połowa była świetnym koncertem i kibice bardzo pomagali, a bramka Marcina była pięknym ukoronowaniem. Skończyło się naszym zwycięstwem i możemy być bardzo szczęśliwi. Co tu dużo mówić, jeżeli w taki sposób GKS będzie grał, to kibiców będzie jeszcze więcej i ten nasz stadion, który tak nam pomaga, będzie szczęśliwy.

Bardzo cenne punkty, ważny moment, trochę poczucia, że dobra teraz chwila na odpoczynek ale za chwilę zabieramy się do ciężkiej roboty, bo jedziemy do Gdańska i wiadomo, jak ważne to będzie dla nas spotkanie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga