Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Wielkie firmy walczą o powrót. „Bardzo mnie to boli”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wieczornego meczu Lechia Gdańsk – GKS Katowice.

 

1liga.org – Zapowiedź 9. kolejki Fortuna 1 Ligi

[…] Lechia Gdańsk – GKS Katowice, piątek 22 września, godz. 20:30

W trzecim piątkowym meczu również zobaczymy drużynę z czołówki. Spadkowicz z PKO BP Ekstraklasy, Lechia Gdańsk, podejmować będzie szósty w tabeli GKS Katowice. Gdańszczanie do swojego najbliższego przeciwnika tracą trzy “oczka”, a więc w piątek będą mieli okazję zrównać się z nim punktami. Do tego jednak potrzebują zwycięstwa, a o to w starciu z GKS-em nie będzie łatwo. W tym meczu emocji również nie powinno brakować. Początek spotkania o godzinie 20:30.

 

sport.interia.pl – Wielkie firmy walczą o powrót. „Bardzo mnie to boli”

Oba kluby Sławomira Wojciechowskiego, Lechia Gdańsk i GKS Katowice chcą wrócić do Ekstraklasy. Popularnego „Wojciecha” bardzo boli, że obecnie muszą zmagać się zaledwie w I lidze. Były reprezentacyjny pomocnik mówi również Interii o kulisach wieloletniej pracy w gdańskim klubie.

Maciej Słomiński, Interia: Dwa tygodnie temu skończył pan 50 lat. Widziałem spory odzew w mediach społecznościowych związanych z Lechią Gdańsk i co ważne w lwiej części pozytywny, co może być zaskakujące, bo nie miał pan w ostatnich latach najlepszej prasy. 

Sławomir Wojciechowski, były piłkarz m.in. Lechii Gdańsk, GKS Katowice i Bayernu Monachium: – Cieszę się bardzo, starałem się podziękować za życzenia każdemu z osobna, jeśli o kimś zapomniałem, czynię to teraz. Nie jestem zaskoczony życzliwością, spośród tych, którzy mnie znają osobiście, nie wiem czy znajdzie się jakaś osoba, która mówi o mnie źle. Źle mówią i którzy mnie nie znają, tak zwani internetowi hejterzy, którzy mają teraz swoje 5 minut, które niebawem przeminie.

[…] Jak będzie wyglądał piątkowy mecz Lechii Gdańsk z GKS Katowice?

– Na obecnym etapie jest bardzo ciężko coś prorokować. Nie jestem w stanie ocenić tej nowej drużyny Lechii, jest wielu nowych zawodników, przeważnie bardzo młodych, a tacy charakteryzują się wahaniami formy. Jest wielu obcokrajowców – czy tak się buduje drużynę na awans? W ostatnim meczu w wyjściowym składzie Lechii zagrało ośmiu piłkarzy z zagranicy – nowy selekcjoner Michał Probierz był publicznie linczowany, gdy wystawiał tylu w składzie Cracovii.

 

sportdziennik.com – Powrót na pierwszoligowe stadiony

Jeszcze przed piątkowym meczem z Lechią Gdańsk GKS Katowice postanowił się wzmocnić. Kontrakt z klubem podpisał Christian Aleman.

Przed GKS-em spore wyzwanie. Po remisie w Bielsku-Białej i porażce z Zagłębiem Sosnowiec katowiczanie wyjeżdżają na północ kraju. Tam będą mierzyć się ze spadkowiczem z ekstraklasy, który ma coś do udowodnienia. Aktualne miejsce Lechii w tabeli I ligi (dziewiąte) z pewnością nie jest zadowalające dla zespołu, który jeszcze nie tak dawno mierzył się w rundzie eliminacyjnej do europejskich pucharów. Tymczasem rzeczywistość okazuje się brutalna dla drużyny z Pomorza. Podopieczni Szymona Grabowskiego, podobnie jak GieKSa, będą przystępować do piątkowego starcia po porażce i remisie. Szczególne zarzuty kibice z Gdańska mogą mieć do piłkarzy z linii defensywnej „biało-zielonych”. To w niej może dojść do roszad na mecz z katowiczanami, którzy w tym sezonie nie raz udowodnili, że potrafią być bezlitośni w ataku.

Błędy w obronie swoich przeciwników GKS stara się wykorzystywać skrupulatnie. Ostatnio w pojedynku z sosnowiczanami się to nie udało, ale wynikało to również z tego, jak dobrze dysponowani byli podopieczni Artura Derbina. Jeśli Lechia nie poprawi swojej gry w defensywie, to katowiczanie będą starali się wykorzystywać wszelakie luki w jej ustawieniu. Nie bez powodu po sześciu kolejkach to właśnie zespół Rafała Góraka był tym najskuteczniejszym w całej lidze. Ostatnie dwa spotkania nie pokazują realnej mocy ofensywnej GieKSy, a najbliższe starcie będzie dobrym momentem na przełamanie dla drużyny ze stolicy województwa śląskiego.

 

lechia.pl – Lechia głodna zwycięstwa

Dwa mecze bez wygranej to jeszcze nie dramat. To tylko znak, że najwyższy czas na przełamanie. Biało-Zieloni mają tego świadomość, a to już połowa sukcesu! Mamy nadzieję, że gdańszczanie powrócą na zwycięską (właściwą sobie) ścieżkę podczas 9. kolejki Fortuna 1. Ligi. Rywalem – GKS Katowice.

Niezwykle ciasno zrobiło się w środku tabeli po ośmiu rozegranych kolejkach Fortuna 1. Ligi. Każdy wynik może być czynnikiem sporego przetasowania w ostatecznym zestawieniu. Lechia Gdańsk na ten przykład z 11 punktami na koncie, plasuje się obecnie na 9. pozycji. Do swojego najbliższego rywala – szóstego GKS-u Katowice traci natomiast 3 oczka. Ewentualne zwycięstwo (za co cała gdańska brać kurczowo ściska kciuki) spowoduje, że obie drużyny zrównają się punktami.

Z aktualnych statystyk wynika, że „Gieksa” (pisownia oryginalna – przyp. red.) do tej pory wykazywała się nieco większym od Lechii zdecydowaniem pod bramką przeciwnika. Katowiczanie mogą pochwalić się korzystniejszą statystyką strzelonych bramek i jednakowoż liczbą goli straconych. Ogólnie zespół ze Śląska częściej weryfikuje także czujność golkipera, oddając więcej strzałów.

[…] Spotkanie obejrzy z trybun zdecydowanie mniej kibiców Lechii niż zwykle. To efekt odrzuconej przez PZPN apelacji naszego Klubu ws. częściowo zamkniętego stadionu Polsat Plus Arena Gdańsk. Mimo to nasi zawodnicy są dobrej myśli.

„Od początku sezonu na stadionie panuje bardzo dobra atmosfera, która na pewno nam pomaga i można było to zauważyć już w meczu z Podbeskidziem, w którym strzeliliśmy jedną bramkę i to nas nie zadowoliło. Szliśmy po kolejne, więc można powiedzieć, że kibice dawali nam ogromne wsparcie – po każdej akcji, po każdej bramce. Ubolewamy nad naszym atutem, że nie będzie kibiców, natomiast trudno… Trzeba wyjść i grać bez nich, jak jest taka sytuacja” – mówi pomocnik Biało-Zielonych, Jakub Sypek.

 

Na horyzoncie kolejny przeciwnik – GKS Katowice

Zbliża się kolejne arcyważne spotkanie o mistrzostwo Fortuna 1. Ligi. To doskonała okazja, żeby prześledzić biało-zielone archiwum. Fakt… To tylko historia, która nie zawsze znajdzie odzwierciedlenie w aktualnych poczynaniach zespołu. Niemniej, jako ciekawostkę, przedstawiamy Państwu dotychczasowy bilans starć z GKS-em Katowice. Nasi kibice znajdą sporo pozytywów.

[…] Do tej pory, na poziomie ekstraklasy i jej zaplecza (wcześniej I i II liga) o ligowe punkty walczyliśmy z GKS-em 22 razy. Górą z tych potyczek częściej (11 razy) wychodzili katowiczanie. Co ciekawe – tylko dwukrotnie zdarzało się to na gdańskiej murawie. Ostatni raz Biało-Zieloni przegrali z tym rywalem u siebie… Ponad pół wieku temu – w sezonie 1972/1973 (do tej statystyki nie włączyliśmy okresu kiedy Lechia stworzyła fuzję z pierwszoligową Olimpią Poznań – sezon 1995/1996).

 

dziennikbaltycki.pl – Lechia Gdańsk – GKS Katowice

Lechia Gdańsk zagra u siebie z GKS Katowice w piątek (22.09.2023) w meczu Fortuny 1. Ligi. Biało-zieloni będą chcieli zwyciężyć przy niemal pustych trybunach.

[…] Lechia Gdańsk zagra bardzo ważny mecz z GKS Katowice. Rywal trudny, bo to czołowy zespół tabeli, który – podobnie jak biało-zieloni – chce walczyć o awans do PKO Ekstraklasy.

Zadanie przed zespołem trenera Szymona Grabowskiego będzie tym trudniejsze, bo Lechia będzie musiała zagrać praktycznie przy pustych trybunach. Za przerwanie dwóch meczów przez fanów gdańskiego zespołu PZPN zamknął niemal wszystkie sektory na stadionie na to spotkanie. Lechia nie będzie miała wsparcia kibiców, ale drużyna będzie chciała pokazać na boisku piłkarską jakość i sięgnąć po ważne zwycięstwo.

 

Lechia Gdańsk ma dziś pokazać jakość w ofensywie. W piątek mecz z GKS Katowice. Szymon Grabowski: Chcemy być przy piłce i kreować

Lechia Gdańsk potrzebuje serii zwycięstw, aby w końcu odrabiać straty do czołówki w Fortunie 1. Lidze. Im większa będzie strata, tym później będzie potem wskoczyć na miejsce dające awans. Przed młodym gdańskim zespołem teraz duże wyzwanie, bo w ciągu dziesięciu dni zagra trzy trudne mecze.

Wysoko przegrany mecz z Zagłębiem Sosnowiec uwypuklił wszelkie niedoskonałości biało-zielonych w grze obronnej. Praca przyniosła efekty, bo w Opolu drużyna zagrała w defensywie w sposób bardziej odpowiedzialny i w efekcie zachowała czyste konto po stronie strat. Jednocześnie ucierpiała na tym ofensywa, bo pod względem kreowania sytuacji bramkowych gdańszczanie w spotkaniu z Odrą zaprezentowali się po prostu słabo.

[…] Biało-zieloni są przygotowani na trudny mecz, bo GKS Katowice to zespół aktualnie wyżej notowany w ligowej tabeli. Gdańska drużyna potrzebuje jednak punktów, zagra u siebie i będzie zdeterminowana na boisku. Zresztą przed zespołem trzy mecze w ciągu dziesięciu dni i to będzie wyzwanie. Już dziś spotkanie w Gdańsku z GKS Katowice, następnie 28 września w Krakowie z Wisłą w Fortunie Pucharze Polski, a 1 października o ligowe punkty z Bruk-Betem Termaliką w Niecieczy.

– Jeśli chodzi o defensywę to zapracowaliśmy na pewność siebie i musimy to potwierdzić na boisku. Mikrocykl był nieco krótszy, ale w dobrych nastrojach. Chłopacy chcą w końcu zagrać u siebie, zdobyć trzy punkty i w jeszcze lepszych humorach wejść w bardzo ciężki mikrocykl. Pozycja GKS Katowice nie jest dziełem przypadku, bo widać bardzo dobrą pracę trenera. Musimy być gotowi na rywala bardzo dobrze zorganizowanego w defensywie, z bardzo dobrymi skokami pressingowymi oraz z dużą kreatywnością i mobilnością w fazie ataku. Jesteśmy jednak dobrze przygotowani i wierzę, że realizacja założeń da nam zwycięstwo – przekonuje szkoleniowiec biało-zielonych.

Trener Lechii podkreśla znaczenie wszystkich zawodników, którzy są w kadrze zespołu. Do tego sytuacja przed meczem z GKS Katowice jest dobra, a normalnie z zespołem trenuje także Conrado, który przedwcześnie zakończył mecz w Opolu, więc będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu.

[…] Szkoleniowiec Lechii wypowiedział się też na temat Luisa Fernandeza. Hiszpan trafił do klubu jako największa gwiazda, a już dawno nie trafił do bramki rywala.

– Luis daje drużynie bardzo dużo, a to nie sprowadza się wyłącznie do tego, co robi na boisku. On daje bardzo dużo wsparcia każdemu zawodnikowi i to nie tylko obcokrajowcom czy Polakom, ale widzę też jego podejście do zawodników z akademii, którzy z nami trenują. To jest bardzo budujące. Jeśli chodzi o samą grę, to nie chcę się teraz wypowiadać w jakim stopniu jestem z niego zadowolony. Ostatni mikrocykl daje mi kolejne pozytywne myśli jeśli chodzi o tego piłkarza. Luis Fernandez jest ambitnym zawodnikiem i ważny jest dla niego nie tylko sukces zespołu, ale jego indywidualne liczby. Bądźmy o niego spokojni. Pracujemy nad ofensywą, żeby stwarzać warunki Luisowi i innym graczom, aby mogli w pełni pokazać swoje możliwości – zakończył trener Grabowski.

Z powodu zamknięcia większości stadionu na ten mecz przez PZPN za pokazy pirotechniczne w wykonaniu kibiców biało-zielonych, to na trybunach zasiądzie około 1300 widzów.

– Kibice zawsze byli dla nas świetnym wsparciem. Żałujemy, że teraz ich nie będzie, ale musimy sobie radzić – powiedział Jakub Sypek, powiedział pomocnik Lechii.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

1/8 finału dla Katowic

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.

Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.

W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.

Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek,  a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.

GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.

GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga