Dołącz do nas

Piłka nożna

Wielkosobotni wytrych do ekstraklasy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po poprzednim sezonie, początku obecnego, a nawet całej rundzie jesiennej wydawało się, że do takiego meczu nie ma prawa dojść. Właśnie w poprzednich rozgrywkach GieKSa na wiosnę grała kilka naprawdę mega, megakluczowych spotkań – albo o pozycję lidera, albo – co było już apogeum – z liderem z Nowego Sącza, kiedy katowiczanie wyglądali naprawdę wyjściowo bardzo dobrze i w formie, a tymczasem spotkanie zakończyło się klapą, zarówno jeśli chodzi o wynik, jak i postawę przez 90 minut. Ktoś powie, że awans przegraliśmy z Kluczborkiem, ale mam przekonanie, że wygrana z Sandecją po prostu w konsekwencji dałaby awans i to pewny.

W rundzie jesiennej tym wielkim meczem miały być derby z Ruchem. Mimo fatalnego początku sezonu, derby z Niebieskimi poprzedzone były trzema zwycięstwami i przede wszystkim bardzo dobrym meczem ze Stomilem kilka dni wcześniej. Jak się skończyło pierwsze od 14 lat spotkanie z odwiecznym rywalem – wiadomo.

Życie nie znosi próżni. I kibicowskie serca również. Od spotkania z Ruchem, a potem jeszcze gorszego z Tychami, nasza drużyna zaczęła punktować niesamowicie. Ostatnie 6 meczów ligowych to 5 zwycięstw i 1 remis. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że z Piotrem Mandryszem zbyt wiele byśmy nie osiągnęli, ale trzeba mu oddać, że zapunktował w końcówce roku solidnie. Zapunktował tak, że dzisiaj możemy marzyć o awansie. Pamiętajmy bowiem, że w Łęcznej i Siedlcach można było przegrać.

W tym miejscu możemy porównać nasz stan punktowy po 21 rozegranych meczach do tych, które miały miejsce w analogicznym momencie w najlepszych sezonach GKS w ostatnich latach. Mowa oczywiście o drużynach Kazimierza Moskala i Jerzego Brzęczka. Oczywiście obecny sezon różni się od tych, w których zespół prowadzili wspomniani jegomoście, ponieważ wtedy mieliśmy bardzo udaną jesień i kompletnie spartaczoną wiosnę. Teraz sytuacja jest może nie odwrotna, ale na pewno inna – tym razem jesień była chimeryczna i zespół notował serie beznadziejne, ale też bardzo dobre. Mieliśmy seryjne wtopy, przegrywaliśmy u siebie z przeciętniakami oraz wszystkie prestiżowe mecze. Z drugiej strony były serie 3 zwycięstw z rzędu oraz bardzo dobra końcówka roku. Jeśli dodamy do tego, że teraz GKS wygrał dwa mecze na początek wiosny, można wspomniane i obecny sezon porównywać kompleksowo.

I tak – drużyna Moskala po 21 kolejkach miała 33 punkty, natomiast drużyna Brzęczka 37. Obecnie GKS Katowice ma 34 oczka na koncie. Wniosek jest więc prosty – to się w głowie nie mieści, ale ekipa Paszulewicza (a wcześniej Mandrysza) już jest lepsza od teamu Kazimierza Moskala w 2014 roku. Natomiast do wyniku ekipy Brzęczka co prawda brakuje 3 punkty, ale uwaga! Kolejne spotkanie Jerzy Brzęczek przegrał, co oznacza, że jeśli katowiczanie wygrają z Zagłębiem w sobotę, to będą na pułapie punktowym identycznym, jak rok temu.

Z jedną zasadniczą różnicą. Wtedy po prostu mieliśmy knockdown jeden za drugim, począwszy od meczu w Chojnicach, poprzez Stomil u siebie i straszną porażkę w Sosnowcu. Tak naprawdę już wtedy nawoływaliśmy do tego, żeby coś z tą drużyną zrobić, że tej ekipie potrzebna jest terapia. Niestety wówczas nikt za tymi sugestiami nie poszedł i tak naprawdę sezon był przegrany już w marcu, a to co było dalej, to były jedne wielkie złudzenia.

Tym razem początek wiosny daje naprawdę głęboką nadzieję, że coś się zmieniło, choć tak naprawdę nie można się zachłystywać tymi dwiema wygranymi, bo nasze kibicowskie doświadczenie zna wielokrotny upadek z wysokości na twardy beton. Ale jednak jest inaczej. O ile do dobrych jesieni i spektakularnie przegranej wiosny byliśmy przyzwyczajeni, to jednak do tak skutecznego początku wiosny – zupełnie nie. Owszem, były zwycięstwa Rafała Góraka w Łodzi i Poznaniu, ale wtedy jesień była na tyle słaba, że katowiczanie już się w stawce nie liczyli. Tym razem mieliśmy stosunkowo niewielką, bo 6-punktową stratę, a dodatkowo zaczęliśmy ją od samego początku odrabiać. Gra GieKSy naprawdę może się podobać, widoczne jest spore zaangażowanie, pomysł i ręka trenera.

No właśnie – trener. Po raz pierwszy od dawna mamy szkoleniowca, który nie pieprzy głupot, nie podnieca się wygranymi i twardo stąpa po ziemi. A bajkopisarzy mieliśmy przecież wielu, począwszy od Wojciecha Stawowego, poprzez megalomana Artura Skowronka czy odlatującego Jerzego Brzęczka, który po przegranym meczu z Górnikiem „gratulował chłopakom”. Jacek Paszulewicz chce drużyny walczącej, która czasem nawet się potknie, ale będzie mogła spojrzeć w lustro. I to się naprawdę przenosi na boisko.

Bardzo pozytywne jest to, że mamy dzisiaj 29 marca i z wielką nadzieją podchodzimy do sobotniego meczu. Rok temu w tym momencie byliśmy 11 dni po wspomnianej klęsce w Sosnowcu, a dodatkowo 31 marca przyszedł kolejny gong z Podbeskidziem u siebie.

I w tym momencie dochodzimy do sedna tego artykułu. Mecz z Zagłębiem wydaje się absolutnie kluczowy, jeśli chodzi o odpowiedź na pytanie, czy tę drużynę stać na awans, czy chce awansować i czy ten awans jest realny. Wygrana oczywiście awansu nie zapewni, ale ze wszechmiar będzie wydarzeniem odmiennym od tego, czego doświadczaliśmy w ostatnich latach. Począwszy od wygrania czwartego spotkania z rzędu pierwszy raz od 7 lat, w końcu pokonania w tym sezonie prestiżowego rywala i przełamania niezrozumiałej niemocy w starciach z Zagłębiem. Przypomnijmy bowiem, że od awansu sosnowiczan, GKS w pięciu meczach zdobył z tym rywalem zaledwie jeden punkt. Nowe przecież jeszcze będzie to, że święta nie będą zepsute przez piłkarzy. Tych czynników przełamania niekorzystnych serii można by zapewne znaleźć jeszcze więcej. Faktem jest, że jeśli GKS wygra w sobotę, to zlikwiduje naprawdę wiele klątw ciążących na naszym klubie od lat. Dlatego mowa o kluczu, wytrychu do ekstraklasy. W moim osobistym przekonaniu wygrana w tym spotkaniu zwiększy nam szansę awansu o co najmniej kilkanaście procent.

Każdy medal ma jednak dwie strony i drugą stroną tego wielkiego optymizmu jest… niepokój i obawa. Bo odwracając wszystko, co zostało napisane w poprzednim akapicie, można powiedzieć, że jeśli GKS zagra słabo i przegra to spotkanie, będzie to wypisz, wymaluj powtórka systematycznych traum kibica GKS Katowice. Czyli wielkie nadzieje i wiara przed bardzo ważnym, kluczowym meczem – kolejny cios w twarz oraz przy okazji zepsute święta. I tutaj analogicznie – uważam, że jeśli GieKSa przegra to spotkanie, zagra słabo lub odda mecz bez walki, to szansę na awans zmniejszą się, ale – i tu już brak analogii – nie o kilkanaście, ale o kilkadziesiąt procent. Po prostu w takim wypadku powtórzy nam się to, co znamy doskonale i co wydarzyło się wielokrotnie. Więc tak naprawdę, jeśli w sobotę zobaczylibyśmy taki mecz jak z Ruchem, Tychami czy Sosnowcem na jesień, będzie oznaczało to ni mniej, ni więcej, że należy zwinąć żagle.

Podskórnie jednak czuję, że tym razem będzie inaczej, właśnie ze względu na jednak wyjściowo inną sytuację poprzedzającą spotkanie niż zawsze. Teraz wygrane nie były przypadkowe, nie były trochę z kosmosu. Były wywalczone dobrą i solidną pracą. i to jest kwestia utrzymania tego trendu. GKS z Zagłębiem nie musi się wznosić na wyżyny, chodzi o to by utrzymał regularność. Forma i postawa z meczów z Rakowem i Odrą jest wystarczająca, aby myśleć o sukcesie w Wielką Sobotę. A przecież wiemy, że są jeszcze rezerwy, na przykład lepiej mogą grac boki pomocy. Taka gra, jak w drugiej połowie z Odrą Opole to jest to, co chcemy oglądać zawsze. A przecież nie była to gra wybitna, po prostu solidna, pewna, mądra. Tylko i aż tyle.

W preludium Wielkiej Nocy GieKSa może dokonać rzeczy wielkiej. Życzmy trenerowi, piłkarzom i samym sobie, aby późny powrót do domu w sobotę przebiegał naprawdę w podwójnie świątecznej atmosferze!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

5 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

5 komentarzy

  1. Avatar photo

    Marcin

    29 marca 2018 at 15:11

    Jeśli GIEKSIARZE będą jezdzić na dupach,gryść trawe przez cały mecz,to obstawiam 3-1 nawet jeśli po wojnie derbowej na B1 po meczu będzie z murawy błotowisko,trawa odrośnie a 3 pkt zostaną w Katowicach,już nie moge się doczekać szpilu,a dawno już tak nie miałem,a co najlepsze w pracy już się nie naśmiewają z GIEKSY tak jak kiedyś i z tego można być dumnym.CAŁE NASZE ŻYCIE TO GKS KATOWICE,DO BOJU GIEKSIARZE.

  2. Avatar photo

    kamechame

    29 marca 2018 at 17:03

    dokładnie, Marcin! Do boju GKS!!!

  3. Avatar photo

    olo

    29 marca 2018 at 17:43

    Zostało około 950 biletow na ten mecz powinni udostepnic naszym kibicom trybune północną

  4. Avatar photo

    KaTe

    29 marca 2018 at 18:33

    Karkołomny brak konsekwencji. Cyt.:”z Piotrem Mandryszem zbyt wiele byśmy nie osiągnęli, ale trzeba mu oddać, że zapunktował w końcówce roku solidnie. Zapunktował tak, że dzisiaj możemy marzyć o awansie.”
    Ludzie, spokojnie – zagrali dopiero dwa mecze. Z beniaminkami. Po 2:1, a nie 4:0. Poczekajmy.
    Jeśli znowu się nie uda, to Paszulewicz także doczeka się szydery ze swoich złotoustych tyrad.
    Trochę dystansu, bo w przeciwnym razie znowu na szpilu z Sosnowcem będzie 8.000 ludzi, a na następnych po 1.500. Czyli ilu jest prawdziwych kibiców?

  5. Avatar photo

    Łukasz

    30 marca 2018 at 12:50

    Zaczyna się… Pompowanie balonika, coraz głośniejsze mówienie a awansie.
    A ja powiem tak: Awans robi się punktami.
    Punkty zdobywa się wygrywając mecze (wygrywając, bo remisując uzbieramy za mało do awansu).
    Żeby wygrać mecz trzeba trzeba strzelić co najmniej jedną bramkę więcej niż przeciwnik. Tutaj są 2 opcje:
    ->Albo kiepski przeciwnik i średni GKS strzeli jedną czy dwie bramki i mecz wygra ( ale ta opcja się sprawdza na krótko, bo kiepskich drużyn w tej lidze jest za mało)
    ->Albo dobrze grający GKS, który nie boi się nikogo w tej lidze i strzela bramki. Czasem więcej, czasem mniej. Czasem też je traci. Taki jest sport. Ale, co najważniejsze, gra, walczy, widać że zostawia na boisku serce.
    To co napisałem powyżej to banał, zgadza się, natomiast tylko tak można osiągnąć awans. Naszą rolą, rolą kibiców jest iść na szpil, zedrzeć gardło a nie biadolić w marcu „że jak wygramy, to szanse na awans wzrosną o kilkanaście %”
    Proszę Was, nie pompujmy balonika, róbmy każdy swoje. Piłkarze grać, trener ich ustawiać a my pokażmy jakimi kibicami jesteśmy. A o awansie napiszmy jak już go osiągniemy, gwarantuje że radość będzie ogromna!

    Pozdrawiam!

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

„Bukowa. Nasz Dom” to pozycja obowiązkowa!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

„Bukowa – Nasz Dom” to najnowszy film, którego prapremiera odbyła się niedawno w Multikinie w Katowicach. Gdy otrzymałem zadanie napisać dla Was recenzję z tego, co widziałem, to pomyślałem, że będzie mi nadzwyczaj trudno to opisać. Zwłaszcza nazwać emocje, które towarzyszyły mi podczas seansu w kinie. Film trwał 100 minut i przez cały ten czas byłem przepełniony różnymi nastrojami, ale zdecydowanie najsilniejsze było… wzruszenie.

„Bukowa – Nasz Dom” to opowieść, która spina klamrą nadchodzące pożegnanie ze stadionem, jubileuszowy rok dla klubu, sukces w postaci upragnionego awansu do ekstraklasy, a także pożegnanie klubowej Legendy – śp. Jana Furtoka. Całość obudowana jest historią pewnej rodziny z Bogucic. Historia, jakich zapewne wiele na Śląsku. Wielopokoleniowa rodzina: ojciec, syn i wnuk w jednym rzędzie na stadionowej trybunie. Historia opowiedziana oczami seniora, który pamięta czasy powstania klubu czy budowy stadionu, to nic innego jak lekcja historii dla większości osób obecnych na seansie. W międzyczasie wplatane były wywiady i anegdoty byłych zawodników GKS-u (między innymi Henryka Górnika, Lechosława Olszy). Historia Maćka – czyli „średniego” członka rodziny to zaś przelane na obraz to, co sami już mogliśmy w większości przeżywać. Czasy świetności – tłuste lata (tak zwana „Dekada GieKSy”), a potem kilkanaście chudych. Oprócz opisu emocji sportowych Maciej w fenomenalny sposób wprowadził widzów w świat społeczności kibicowskiej w Katowicach. To, jak była ona budowana i od czego się to zaczęło, zostało uzupełnione wypowiedziami wielu innych osób, które na pewno wszyscy odwiedzający Bukową kojarzą z trybun. Najmłodszy z rodu – Szymon to młody adept futbolu, zawodnik Młodej GieKSy. Na początku mówi on o tym, jak była w nim budowana miłość do futbolu, która przerodziła się w miłość do Klubu. Dla tego młodego chłopaka z Katowic największymi sportowymi marzeniami jest zadebiutowanie w seniorskiej drużynie GKS-u i transfer do Premier League.

Całość zwieńczona jest niepublikowanymi wcześniej archiwalnymi materiałami, zdjęciami i urywkami filmów, które gwarantuję Wam – będziecie oglądać z zapartym tchem. Do tego dziesiątki historii, oraz anegdot opowiedzianych przez ludzi, dla których GKS przez długie lata był i dalej jest częścią życia.

Premiera na klubowych kanale YouTube odbędzie się już w nadchodzące Święta Bożego Narodzenia i zapewniam, że wspólne oglądanie będzie wspaniałą rozrywką dla Was i Waszych rodzin. Jestem pewny, że odnajdziecie wiele wspólnych mianowników pomiędzy Wami a rodziną narratorów tego filmu. Produkcja ma potencjał, by zebrać dobre recenzje wśród kibiców i dziennikarzy z całej Polski, bo jest przepiękną historią o mieszkańcach, kibicach i zawodnikach. O przyjaźniach na całe życie, o sukcesach i porażkach i o całej społeczności budowanej przez lata wokół katowickiego Klubu.

Wszystkim z całego serca polecam film „Bukowa. Nasz Dom”. Reżyserem jest świetnie znany z „Dekady GieKSy” Michał Muzyczuk. Pozycja obowiązkowa dla każdego kibica GKS-u Katowice.

Foto: Grzegorz Bargieła/WKATOWICACH.eu.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstraklasa zweryfikowała – Trener

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich kilkunastu dniach mogliście przeczytać na stronie moje opinie na temat tego, jak Ekstraklasa zweryfikowała poszczególnych piłkarzy GKS Katowice. Dziś przyjrzę się pracy trenera Rafała Góraka i zastanowię się nad tym, jak „zweryfikowała” go Ekstraklasa. 

Rafał Górak – debiutancki bilans w Ekstraklasie wygląda nieźle. Nie było większych wpadek, ponieważ przegrane z Legią czy Lechem były wkalkulowane. Były pozytywne zaskoczenia, jak np. wygrane z Jagą i Cracovią czy zdemolowanie Puszczy. Mieliśmy też mecze, które powinniśmy wygrać, a które przegraliśmy – Korona i Zagłębie. Resztę raczej można ocenić normalnie, czyli dostawaliśmy taki rezultat, jaki wynikał z boiska. Samo wejście trenera w ligę oceniam pozytywnie. Ogarnął zespół po pierwszej porażce, drużyna dobrze przeszła przez tryb adaptacji. Odpowiednio zarządzamy szatnią i zawodnikami, którzy wywalczyli awans. Myślę, że nikt nie może się czuć pominięty, że nie dostał swojej szansy.

GieKSa w Ekstraklasie pokazała różne oblicze i dobrze byłoby, by trener Górak starał się równać do tego, które docenili inni, czyli „Bandy Zakapiorów”. Niestety kilka spotkań odbiegło od tego wizerunku i w tym rola trenera byśmy się prezentowali tak cały czas. Cieszy to, że pozostaliśmy wierni swojej taktyce, a nie przeszliśmy nagle na obronę i „lagę” do przodu. Brakuje trochę stabilności w zespole wobec kontuzji i zmian w składzie, ale nie można powiedzieć, że Górak nie próbuje i nie szuka nowych rozwiązań. W przypadku niektórych eksperymentów potrzeba ostatecznej decyzji, ponieważ wydaje mi się, że zawodnicy tacy jak Galan, Czerwiński, Kuusk, Klemenz będą lepiej prezentować się w momencie, w którym będą przywiązani do jednej pozycji.

Na plus stałe fragmenty, po których stwarzaliśmy zagrożenie i strzeliliśmy parę bramek. Na minus fatalnie przegrane derby z Górnikiem. Tutaj trener Górak powinien znaleźć receptę, by takich spotkań GieKSa nie przegrywała już w szatni. To, co może się jeszcze podobać to wychodzenie z kłopotów. W drugiej oraz pierwszej lidze szkoleniowiec przeszedł przez wszystkie możliwe kryzysy z drużyną. Ekstraklasa nie wybacza błędów i kiedy – po kilku ligowych porażkach oraz odpadnięciu w Pucharze Polski – mieliśmy zalążki kryzysu, to trener ogarnął to dość spokojnie. Brawo.

Ogólnie brawa za rundę, ale nie spoczywajmy na laurach. Weryfikacja pozytywna.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstraklasa zweryfikowała – Obrońcy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tym razem, pod kątem ekstraklasowej weryfikacji, przyjrzymy się sytuacji zawodników, którzy grali w obronie. W przypadku niektórych z nich oceny dokonamy dwukrotnie, z uwagi na różne pozycje, na których zagrali w tym sezonie. 

Arkadiusz Jędrych – Kapitan przez duże „K”. Jędrych to ostoja obrony GieKSy, także w Ekstraklasie. Nie jest tajemnicą, że zawodnik w pierwszej lidze otrzymywał propozycje transferu, ale wraz z awansem i przedłużeniem kontraktu, spekulacje ucichły. Kto wie, czy za chwilę nie wrócą, z uwagi na bardzo dobrą formę Jędrycha. Cztery strzelone bramki przypominają najlepsze lata GKS Katowice, kiedy to właśnie obrońcy strzelali i rozstrzygali spotkania. Weryfikacja pozytywna.

Lukas Klemenz – Pierwsze podejście do Ekstraklasy nie było udane, drugie z Wisłą umiarkowane, trzecie z GieKSą jest już lepsze i chyba można powoli mówić – „do trzech razy sztuka”. Klemenz prezentował równy poziom, ale pewne zachowania boiskowe są jeszcze do poprawy. Szczególnie bronienie jeden na jeden – za dużo przegrał takich pojedynków. Na ten moment możemy mówić, że jest dobrze. Weryfikacja pozytywna.

Marten Kuusk – Estończyk przebojem wkradł się do składu GieKSy w pierwszej lidze i wydawało się, że będzie silnym punktem w Ekstraklasie. Tutaj jednak walka o miejsce w składzie zaczęła się od nowa i efekt był taki, że Kuusk mocno stracił, jeśli chodzi o regularność. Nie wiadomo z czego to wynika, ponieważ gdy grał, to nie zawodził, a GieKSa z nim w składzie wygrała sporą liczbę spotkań. Do pełni szczęścia brakuje mu bramki, ale należy pochwalić za kapitalne asysty. Wydaje się, że na ten moment jego miejsce jest w zespole, a dyrektorzy oraz trener nie myślą o jego zastąpieniu. Tym bardziej że Marten powoli wchodzi w najlepszy wiek dla defensora. Weryfikacja pozytywna. 

Marcin Wasielewski – Obok Jędrycha najpewniejszy punkt GieKSy i to niezależnie, na której gra stronie. Do dobrej gry dołożył bramkę i asysty. Nie ma się do czego przyczepić na przestrzeni całego sezonu. Weryfikacja pozytywna.

Grzegorz Rogala – Wydawało się, że z dwójki wahadłowych, to Rogala będzie bardziej pasować do stylu gry w Ekstraklasie. Lepsze wrażenie zrobił jednak Wasielewski, a Rogala z każdym meczem zatracał swoje atuty. Pechowa kontuzja wykluczyła go z rywalizacji na kilka spotkań. W kontekście weryfikacji – powinniśmy jednak poczekać i zobaczyć jak będzie prezentował się na wiosnę. Brak weryfikacji.

Alan Czerwiński – Czy liczyliśmy na więcej? Myślę, że tak. Czy jesteśmy zawiedzeni? Myślę, że nie. Powrót Czerwińskiego do GieKSy to miało być spore wzmocnienie przed walką o obronę ligowego bytu. Na razie wychodzi dobrze, ale wiele jest jeszcze do poprawy. Czerwiński od początku musiał walczyć o miejsce w składzie, a gdy już zaczął łapać regularność, to pojawiła się kontuzja. Następnie, z powodu kontuzji innych zawodników, zmienił pozycję na boisku. Zabrakło liczb, bo o ile jesteśmy przyzwyczajeni, że Alan bramek za dużo nie strzela, to spodziewaliśmy się więcej asyst. Trener Górak powinien się zastanowić, gdzie jest najwięcej pożytku z Alana – na boku obrony, wahadle czy w środku defensywy. Mnie bliżej do tej pierwszej opcji. Weryfikacja pozytywna. 

Bartosz Jaroszek – Debiut w Ekstraklasie można uznać za sukces zawodnika. Mało kto się tego spodziewał. Jest solidny uzupełnieniem składu i przede wszystkim dobrym duchem szatni oraz klubu. Czy to powód, by trzymać go w zespole? Jedni powiedzą, że nie i należy się bez sentymentów pożegnać, inni będą chcieli zostawić zawodnika, ponieważ na takich postaciach często budowana jest tożsamość klubu. Mnie bliżej do drugiej opcji. Weryfikacja pozytywna.

Aleksander Komor – Jeden z tych zawodników, który może chyba czuć się trochę rozczarowany swoją postawą oraz liczbą minut, które otrzymywał po awansie do Ekstraklasy. Fakty jednak są takie, że zagrał cztery pełne mecze, w których ponieśliśmy trzy porażki. Dalecy jesteśmy od wyciągania wniosków, że to wina Komora, ale w innym ustawieniu defensywa prezentowała się lepiej. Komor ma 30 lat i to dobry moment, by zastanowić się co dalej z jego karierą. Wypożyczenie/odejście ligę niżej mogłoby być dobrym rozwiązaniem dla klubu i samego zawodnika. Jeśli nie teraz to w lecie. Weryfikacja negatywna.

Borja Galan – Przerzucony do obrony Hiszpan spisywał się nieźle, ale gra na nowej dla siebie pozycji i nie spodziewamy, że zostanie na niej do końca swej kariery. Na razie wychodzi to średnio – zarówno w defensywie jak i ofensywie. Trener Górak powinien się zastanowić nad przyszłością Galana na tej pozycji. Czasu na przygotowania nie ma wiele, a kluczowe mecze będą już na początku rundy. Myślę, że każdy więcej spodziewał się po tym zawodniku. Weryfikacja negatywna.

Mateusz Marzec – Wydawało się, że wobec kontuzji Rogali, to będzie jego naturalny zmiennik. Tym bardziej że już w pierwszej lidze zaczął grać na wahadle. Jednak czegoś mu brakuje, by pokonać drogę z ławki rezerwowych do pierwszego składu. Na razie to solidny zmiennik. Brak weryfikacji.

***

Obrona, jak na pierwszy sezon po 19 latach w Ekstraklasie, spisywała się całkiem nieźle. Plusem jest to, że zawodnicy dają coś w ofensywie. Jędrych z czterema bramkami, Klemenz z golem, Wasielewski z golem, Kuusk z asystami. Formacji brakuje nieco stabilizacji, ponieważ kontuzje nie omijały zawodników. Jeśli chodzi o plan na okienko transferowe, to być może pożegnamy Komora i zastąpimy go innym zawodnikiem? Potrzebne jest również określenie docelowej pozycji Galana na boisku.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga