Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka
Wielosekcyjny przegląd mass mediów: Rozgrywki ligowe w cieniu koronawirusa…
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.
W minionym tygodniu koronawirus pokrzyżował plany rozegrania spotkań przez piłkarzy oraz hokeistów. Piłkarze nie zagrali w 9 kolejce w meczu z Błękitnymi Stargard. Hokeiści z kolei doczekali się odwołania/przełożenia kolejnych spotkań z Zagłębiem i Stoczniowcem. Piłkarki na boisko wrócą w przyszły weekend, po przerwie reprezentacyjnej, w sobotę 31 października wyjazdowym spotkaniem z liderem Czarnymi Sosnowiec.
Przekładanie spotkań dotknęło również siatkarzy: z dwóch zaplanowanych na ten tydzień spotkań (z ZAKSĄ i Vervą), rozegrano tylko jeden, wyjazdowy z Vervą. GieKSa, pomimo dobrego pierwszego seta, całe spotkanie przegrała 1:3. Na ten tydzień siatkarze mają zaplanowane dwa spotkania: jutro (20.10), zaległe z MKS-em Będzin i w sobotę (24.10) ze Skrą Bełchatów (planowe z 9 kolejki).
PIŁKA NOŻNA
gs24.pl – Koronawirus w drużynie Błękitnych Stargard. Mecz z GKS Katowice odwołany
Piłkarze Błękitnych Stargard nie udadzą się na wyjazdowy mecz z GKS Katowice w II lidze. Powodem jest pozytywny przypadek koronawirusa w drużynie gości.
[…] Najnowszy przypadek dotyczy Błękitnych Stargard. Jeden z młodszych piłkarzy, znajdujących się w kadrze pierwszego zespołu, otrzymał pozytywny wynik badań na obecność koronawirusa. Przez co cały zespół zmuszony był przejść na kwarantannę, a weekendowe spotkanie z GKS zostało odwołane.
tylkokobiecyfutbol.pl – Czy koronawirus sparaliżuje Ekstraligę?
Niestety. Przed zgrupowaniem seniorskiej reprezentacji mamy jeden pozytywny wynik testu na koronawirusa. Wykryto go u Katarzyny Daleszczyk z AZS UJ Kraków. Teraz powinno to pociągnąć za sobą badania w całym zespole Jagiellonek. Co za tym idzie ostatnich dwóch rywali krakowskiego zespołu, czyli Lotos Gdańsk i Czarni Sosnowiec powinny zostać również przebadane.
Czekamy na reakcję PZPN-u, czy komunikaty klubów. Teraz trzeba działać. Nie możemy sobie pozwolić na kolejny lockdawn już na jesieni.
Co, gdy pojawią się kolejne zakażenia ? Do końca jesieni pozostaną nam cztery mecze – dwa w Ekstralidze i dwa w Pucharze Polski. Oby do końca roku udało się je rozegrać, bez perturbacji.
SIATKÓWKA
siatka.org – GKS Katowice wraca bez Firleja i Nowosielskiego
W ostatnim czasie o terminarzu PlusLigi najbardziej decydował koronawirus. Informacje o zakażeniach w kolejnych zespołach łączyły się z tymi o konieczności odwoływania spotkań i ustalaniu nowych terminów. Na szczęście powoli kluby zaczynają wracać do pracy, we wtorek na siłowni mogli spotkać się zawodnicy GKS-u Katowice, choć jeszcze nie w komplecie. Brakuje Jana Firleja i Jakuba Nowosielskiego.
Drużyna GKS-u Katowice wróciła w dniu 13 października do regularnego treningu po okresie kwarantanny wynikającym z wykrycia w zespole przypadków zachorowania na koronawirusa COVID-19 – poinformował oficjalnie katowicki klub.
W zajęciach uczestniczy dziesięciu zawodników. Na tę chwilę obaj rozgrywający, Jan Firlej i Jakub Nowosielski, z powodów zdrowotnych nadal nie mogą dołączyć do treningów drużyny. Mimo to zespół GKS-u Katowice kontynuuje przygotowania do nadchodzących spotkań PlusLigi.
Przełamanie warszawian w jedynym meczu 8. kolejki
Verva Warszawa Orlen Paliwa w ramach 8. kolejki podejmowała GKS Katowice. Chociaż katowiczanie lepiej weszli w mecz, wygrywając inauguracyjną odsłonę 25:21, w kolejnych to gospodarze dyktowali warunki. Dla stołecznej ekipy był to pierwszy wygrany mecz po zakończeniu kwarantanny.
[…]Katowiczanie otworzyli spotkanie bardzo dobrą grą w bloku, co dało im przewagę (4:2). Siatkarze GKS-u utrzymywali prowadzenie, dopiero mocny atak Piotra Nowakowskiego i skuteczny blok pozwolił gospodarzom doprowadzić do wyrównania (10:10). Między zespołami wywiązała się zacięta walka punkt za punkt, atakujący nie wstrzymywali ręki i nie popełniali błędów (16:16). Kończące akcję uderzenie Jakuba Szymańskiego i dotknięcie siatki przez warszawian pozwoliło podopiecznym trenera Grzegorza Słabego uzyskać przewagę (19:17). W końcówce as serwisowy Jakuba Jarosza i pojedynczy blok Emanuela Kohuta na Arturze Szalpuku przyczyniły się do powiększenia prowadzenia katowiczan, którzy zwyciężyli 25:21 po zepsutej zagrywce Jana Króla.
Podrażnieni porażką w pierwszej partii warszawianie mocno otworzyli drugą, głównie dzięki efektownym atakom Bartosza Kwolka i dobrej postawie w bloku (10:1). Przyjezdnym brakowało skuteczności na siatce, popełniali też bardzo dużo prostych błędów i ciężko przychodziło im zdobywanie punktów (5:13).
[…] Siatkarze GKS-u nie byli w stanie zagrozić przeciwnikom w tym secie, pojedyncze skończone ataki Wiktora Musiała i as serwisowy Kamila Drzazgi to było za mało, by zdołali odrobić nawet część strat (8:21). Seta zakończył Jakub Ziobrowski zdobywając punkt bezpośrednio z zagrywki (25:11).
Początek trzeciej partii był wyrównany, po stronie Vervy błędów w ataku nie popełniał Ziobrowski, a po stronie GKS-u Kohut (6:6). Dopiero mocne uderzenie Kamila Kwasowskiego i pomyłka Bartosza Kwolka dały katowiczanom przewagę (9:7). Gospodarze nie poddawali się, na boisku wywiązała się zacięta walka, a po bloku na Kwasowskim na tablicy wyników widniał remis (13:13). Chwilę później na prowadzeniu byli warszawianie dzięki skuteczności na kontrze (17:14). Mocne ataki Miłosza Zniszczoła na środku pozwoliły podopiecznym trenera Słabego doprowadzić do wyrównania (19:19). W końcówce zablokowany został Szymański, a Artur Szalpuk popisał się dwoma efektownymi uderzeniami z lewego skrzydła i zakończył seta na korzyść Vervy (25:22).
Od początku czwartej partii skutecznie atakował Bartosz Kwolek, natomiast katowiczanie popełnili kilka błędów, dzięki czemu warszawianie objęli prowadzenie (6:3). Mocne uderzenia Kohuta i Jarosza pozwoliły przyjezdnym odrobić część strat (8:9), jednak przy zagrywce Kwolka i za sprawą czujnego bloku Piotra Nowakowskiego podopieczni trenera Andrei Anastasiego ponownie zwiększyli dystans (16:10). Siatkarze GKS-u popełniali zbyt wiele błędów na zagrywce i mieli trudności ze skończeniem pierwszej akcji, natomiast warszawianie dobrze spisywali się w obronie, a kontry wykorzystywał Kwolek (21:14). Katowiczanie nie byli w stanie zagrozić gospodarzom, w końcówce efektownym zagraniem popisał się duet Kwolek-Nowakowski, przyjmujący Vervy dodatkowo zanotował punktowy blok, a autowy serwis Adriana Buchowskiego zakończył mecz (25:16).
Verva Warszawa Orlen Paliwa – GKS Katowice 3:1 (21:25, 25:11, 25:22, 25:16)
HOKEJ
hokej.net – Dwumeczowy postój?
Wszystko wskazuje na to, że hokeiści GKS-u Katowice będą mieli wolny weekend. W zespole GieKSy kilku zawodników jest chorych i ma niepokojące objawy.
Podopieczni Piotra Sarnika w piątek mieli zmierzyć się z Zagłębiem Sosnowiec i to spotkanie stanęło pod ogromnym znakiem zapytania.
Z naszych informacji wynika, że decyzja o tym, czy mecz ostatecznie dojdzie do skutku, zapadnie jutro. Hokejowa centrala czeka na szczegółowe informacje od katowickich działaczy.
Na pewno do skutku nie dojdzie niedzielne spotkanie ze Stoczniowcem Gdańsk.
– Gdańszczanie zapowiedzieli nam, że nie przyjadą na mecz – powiedział Roch Bogłowski, dyrektor sportowy GieKSy.
Sprężarka znów zepsuta. Powrót na Jantor?
Niestety serial o sprężarce mrożącej lód w „Satelicie” – małej hali Spodka – trwa. Urządzenie przestało działać. Na tafli lodowiska stoi woda – informuje katowickie wydanie „Gazety Wyborczej”.
Sprężarka, którą miasto naprawiło za ponad 58 tysięcy złotych, niestety ponownie odmówiła posłuszeństwa. Niewykluczone, że zniszczeniu ulegną reklamy, które znajdowały się na betonowej płycie lodowiska.
– Będziemy wyjaśniać, dlaczego tak się stało, a podmiotem naszych pytań będzie firma, która serwisowała sprężarki. Dziś nie potrafię odpowiedzieć, kto zawinił i dlaczego sprzęt nie działa – powiedziała na łamach „Gazety Wyborczej” Ewa Lipka, rzeczniczka prasowa UM w Katowicach.
Miasto podjęło decyzję, że nasz czas rozwiązania problemu lód w Spodku będzie mrozić zewnętrzna sprężarka tymczasowa.
Spory problem może mieć zespół GKS-u Katowice, który obecnie przebywa w izolacji. Jeśli usterka nie zostanie naprawiona, klub z alei Korfantego ponownie przeniesie się na Jantor. Sęk w tym, że obsługa tej tafli przebywa na razie na kwarantannie.
TYLKO U NAS. Przerwanie rozgrywek na dwa tygodnie?
W poniedziałek odbędzie się wideokonferencja przedstawicieli klubów, na której zostanie omówiona propozycja obniżki cen dostępów do transmisji internetowych. Ale nie jest to jedyna kwestia, która zostanie omówiona.
– W odpowiedzi na sytuację epidemiologiczną i związane z tym obostrzenia oraz biorąc pod uwagę prośby kibiców, Polska Hokej Liga zwróciła się do klubów z propozycją nowych zasad transmisji – tymi słowami rozpoczyna się oficjalny komunikat hokejowej centrali.
Obecnie jednorazowy dostęp do transmisji kosztuje 16 złotych, a z tej kwoty po 4 złote otrzymują oba kluby.
Władze PHL, na czas rozgrywania meczów bez udziału publiczności, zaproponowały klubom wprowadzenie nowych zasad transmisji, na podstawie których cena wykupu dostępu do jednego meczu wynosiłaby 8 zł.
Kluby otrzymywałyby wówczas po 2 złote, ale pod warunkiem, że zostałoby wykupionych 160 transmisji.
Ale to nie jedyna kwestia, która będzie omawiana na konferencji. Z naszych informacji wynika, że odbędzie się też głosowanie w kwestii zawieszenia rozgrywek na kilkanaście dni. Ma to oczywiście związek z faktem, iż w niektórych polskich klubach kilku zawodników i trenerów zmaga się z koronawirusem.
Warto też wspomnieć, że przedstawiciele niektórych klubów niezbyt przychylnie zapatrują się na najbliższe zgrupowanie reprezentacji Polski, które ma się odbyć na początku listopada. Z naszych informacji wynika, że pozwolą zawodnikom wyjechać na konsultację szkoleniową, jeśli związek pokryje koszty testów wykonanych zarówno przed, jak i po zakończeniu zgrupowania.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Najnowsze komentarze