Hokej Klub Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka SK 1964
Wielosekcyjny przegląd mediów: Czy to chwilowe?

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy naszym zdaniem, najciekawsze z nich.
Piłkarze GieKSy rozpoczęli rozegrali drugie spotkanie w sezonie 2022/23 Fortuna I ligi w którym zremisowali z Bruk-Betem 3:3 (2:1). Prasówkę po tym meczu przeczytacie TUTAJ. Trwa bojkot kibiców domowych spotkań drużyny męskiej. Piłkarki w ramach przygotowań do nowego sezonu rozegrały mecz sparingowy z Medykiem Polomarket Konin. Panie wygrały 4:1 (3:0). Pierwszy mecz piłkarki w nowym sezonie rozegrają na wyjeździe z AZS-em UJ Kraków, 14 sierpnia o godzinie 10:30. Spotkanie będzie transmitowane w stacji TVP Sport. Siatkarze do treningów wrócą trzeciego sierpnia. Hokeiści poznali terminarz rozgrywek ligowych oraz meczy o Superpuchar i Puchar Polski.
PIŁKA NOŻNA
lm.pl – Medyk rozegrał kolejny sparing. Przegrał z GKS Katowice
Po drodze na drugie zgrupowanie do Żagania Medyk zagrał w Kępnie sparing z GKS Katowice. I to rywalki koninianek są w lepszych humorach.
Losy meczu rozstrzygnęły się w drugim kwadransie, gdy Klaudia Maciążka i Amelia Bińkowska wbiły piłkarkom Romana Jaszczaka trzy gole w pięć minut. Ta pierwsza w drugiej połowie dołożyła jeszcze jedno trafienie i tym samym skompletowała hat-tricka. Dla Medyka jedyną bramkę zdobyła Karlina Miksone.
dziennikzachodni.pl – GKS Katowice: oczekujemy przestrzegania prawa. Kibice: bojkotujemy mecze
Stowarzyszenie Kibiców GKS Katowice poinformowało o bojkocie meczów tego zespołu na Bukowej. To kolejna odsłona konfliktu, który trwa od kilku tygodni.
Atmosfera wokół GKS Katowice jest napięta od zadymy, jaką kibice tego klubu wywołali na meczu z Widzewem Łódź. Po niej trybuny na Bukowej zostały zamknięte przez wojewodę. Stowarzyszenie kibiców, które już wcześniej atakowało prezesa Marka Szczerbowskiego za szereg decyzji (zwłaszcza związanych z finansami klubu), zasugerowało, że to szef GKS był inicjatorem tego posunięcia. Klub próbował jednak doprowadzić do porozumienia i zaproponował zawarcie „układu pokojowego”. Jego zapisy nie przypadły jednak kibicom do gustu i zostały odrzucone.
Po zakończeniu bardzo udanego dla GKS-u sezonu, w którym hokeiści zdobyli mistrzostwo Polski, piłkarze zaliczyli dobry finisz rozgrywek, piłkarki zajęły miejsce tuż za podium, a siatkarze po raz pierwszy w historii awansowali do play-off, konflikt nie wygasł. Członkowie Stowarzyszenia m.in. postanowili nie kupować karnetów na nowy sezon.
W poniedziałek 18 czerwca klub poinformował o zmianie miejsca ich sprzedaży.
– W związku z zakończeniem współpracy Klubu ze sklepem Blaszok, nie będzie tam dłużej prowadzona sprzedaż biletów i karnetów na mecze GKS-u Katowice. Wejściówki cały czas pozostają dostępne na stronie bilety.gkskatowice.eu. Ponadto, zachęcamy do zakupów biletów i karnetów w kasie Stadionu Miejskiego – napisano w komunikacie GKS-u.
Jednocześnie Stowarzyszenie również wydało własne oświadczenie.
– Po ponad 12 latach decyzją kibiców końca dobiegła współpraca pomiędzy klubem GKS Katowice a sklepem “Blaszok”. Fani GieKSy nie zaakceptowali warunków nowej umowy, w tym skandalicznego zapisu o możliwości wypowiedzenia umowy w każdym momencie, bez podania konkretnej przyczyny. Po zwróceniu uwagi na absurdalność tego zapisu i braku odpowiedzi ze strony klubu przez kilkanaście dni, kibice prowadzący “Blaszok” zakończyli dziś współpracę z klubem GKS Katowice – poinformowali kibice.
Dzień później Stowarzyszenie wykonało kolejny krok: [pełny tekst do przeczytania – przyp. red TUTAJ.]
[…] Klub tak skomentował tę decyzję:
– Ze smutkiem przyjmujemy stanowisko o bojkocie, zwłaszcza wobec faktu, że nasza drużyna tak udanie rozpoczęła nowy sezon i pierwszy mecz nowego sezonu przy Bukowej miał szansę zgromadzić sporą publiczność. Wobec wydarzeń, jakie miały miejsce w trakcie ostatniego spotkania z udziałem widowni w Katowicach, czyli GKS – Widzew, Klub postanowił kompleksowo uregulować relacje z kibicami, poprzez propozycję zawarcia porozumienia. Z naszej strony oczekiwanie jest tylko jedno: przestrzeganie prawa. Oczywiście wszystkich fanów chcących dopingować nasz zespół zapraszamy w niedzielę na Bukową. Wciąż pozostajemy też otwarci na zawarcie porozumienia z kibicami.
sportdziennik.com – Kibice GieKSy zaczynają bojkot – co się dzieje na Bukowej?
Stanowisko kibiców, oświadczenia klubu i miasta. „Sport” próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego i czy ze zrozumiałych dla wszystkich powodów fanatycy GieKSy zamierzają bojkotować mecze swojej drużyny.
W porozumieniu wszystkich grup kibicowskich ogłaszamy bojkot meczów przy Bukowej – tak rozpoczynający się komunikat pojawił się we wtorek na facebookowej stronie „GieKSa”, samą siebie przedstawiającą jako „oficjalne konto kibiców GKS-u Katowice”. Wpis opatrzono fotografią rozwieszonego na ogrodzeniu stadionu transparentu „Przestańcie niszczyć nasz klub!”.
Dlaczego klimat wokół GieKSy za kadencji Marka Szczerbowskiego jest tak fatalny? Dlaczego kibice ogłosili bojkot, choć klub jest stabilny finansowo, a miasto – właściciel spółki – zaczęło budowę stadionu? Dlaczego kibice rezygnują z chodzenia na mecze, skoro sportowo GKS ma za sobą bardzo dobrych kilkanaście miesięcy, czego potwierdzeniem było pierwsze od 52 lat mistrzostwo hokeistów, pierwszy od 16 lat awans piłkarzy czy pierwszy w (krótkich) dziejach występ siatkarzy w play offie PlusLigi? I dlaczego aż tak drastyczną decyzję grup kibicowskich – będących w stanie odpuścić nie tylko niedzielny mecz z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza, ale też zaplanowane na jesień hitowe starcia z Zagłębiem Sosnowiec, Arką Gdynia czy GKS-em Tychy – mimo wszystko niełatwo jest zrozumieć komuś postronnemu?
Wpis kibiców GieKSy głosi: Decyzja, którą podjęliśmy, jest spowodowana szeregiem działań, z którymi nie możemy się godzić jako społeczność kibicowska, niejednokrotnie ratująca własny Klub przed upadkiem. Rozbieżność zdań pomiędzy nami a obecną ekipą zarządzającą narastała od dłuższego czasu. Wielokrotnie spotykaliśmy się z samym prezesem i ludźmi przez niego zatrudnionymi. Niestety oprócz pięknie brzmiących słów, sytuacja w klubie nie ulegała poprawie. Odnosiliśmy nawet wrażenie, że działania wypracowane przez lata na linii klub-kibice, są przez nich sabotowane..
[…] Mecz z Widzewem, rozegrany 6 kwietnia – porażka 0:2 – był kroplą, która przelała czarę i jeszcze do niego wrócimy. Ale nie był to z pewnością żaden punkt zwrotny, bo relacje między klubem a kibicami psuły się od dłuższego czasu. Pierwszym tak wyraźnym sygnałem, że coś jest nie tak, był transparent wywieszony na jednym z meczów podczas rundy jesiennej ubiegłego sezonu: „Na mecz z Banikiem sami zrobiliśmy frekwencję, wy dalej siedzicie i umywacie ręce!”, nawiązujący do faktu, że towarzyskie spotkanie z zaprzyjaźnionym klubem z Ostrawy, promowane przez kibiców, przyciągnęło na Bukową liczniejszą publikę niż jakiekolwiek ligowe starcie za kadencji obecnego prezesa. Chcieliśmy wtedy porozmawiać z kibicami, zwróciliśmy się z prośbą do prezesa stowarzyszenia „SK1964” Piotra Koszeckiego, ale otrzymaliśmy grzeczną odmowę. Najwyraźniej nie chciano prać brudów publicznie. Do tego wątku będzie jeszcze okazja nawiązać.
W lutym tego roku na stronie kibiców gieksa.pl opublikowany został tekst „Czy Marek Szczerbowski zwija klub od środka?”, w którym wyliczono wszystkie zastrzeżenia do prezesa GieKSy, piastującego swoją funkcję od sierpnia 2019 roku. Co na przykład?
- Nieobecność na rozpoczęciu budowy stadionu (rzekome faux pas Urzędu Miasta i brak zaproszenia) czy odsłonięciu muralu Jana Furtoka w centrum miasta.
- Odejścia bądź zwolnienia pracowników, cenionych przez kibiców – Olgi Bieganowskiej (marketing), Grzegorza Górskiego (dział organizacji imprez), Bartosza Malaki (dział sprzedaży), Maurycego Sklorza (rzecznik prasowy) i w konsekwencji zbyt mało rąk do pracy w klubie
- Burzliwe pandemiczne cięcia w sekcji siatkówki, opisywane przez ogólnopolskie media
- Zamknięcie sektora nr 1 na trybunie głównej
- Brak współpracy z bukmacherem, co w innych klubach szczebla centralnego jest standardem
- Marketing na niskim poziomie
- Niska frekwencja
- Zaniedbanie Klubu Biznesu.
I jeszcze kilka innych kwestii. Oceniono, że „organizacyjnie klub jest kilka poziomów niżej niż przed przyjściem Szczerbowskiego i jego ludzi”. Raz na czas prezesowi wyciąga się też zakup około 1 procenta udziałów w spółce po cenie niższej niż emisyjna. Tak tłumaczył to w „Dzienniku Zachodnim”: – – Te akcje są elementem związku z klubem i jednocześnie inwestycji, co nie stanowi dla mnie konfliktu interesów. Każdy dzień, w którym wykonuję swoje obowiązki, ma służyć temu, żeby podnosić ich wartość z korzyścią dla GKS-u i wszystkich akcjonariuszy, czyli także dla mnie.
Od lutego lista tych zarzutów tylko się wydłużyła. Doszło do tego, że w maju kibice postawili przy głównym wejściu do budynku klubowego taczkę, symbolizującą ich stosunek do prezesa. Po zdobyciu pierwszego od ponad ćwierćwiecza tytułu hokejowego mistrza Polski radość u części kibiców przeplatała się z kolejnymi pretensjami do klubu. Że nie było zorganizowanej fety, a jedynie ta spontaniczna, po powrocie z ostatniego meczu w Oświęcimiu. Że na tymże meczu Marek Szczerbowski został sfotografowany, jak śpi (nie znając pełnej historii tego zdjęcia). Że – to już konsekwencja tego mistrzostwa i wina miasta, nie klubu – Liga Mistrzów rozgrywana będzie na „Jantorze” w dzielnicy Janów dla garstki wybrańców. Że na odbywającym się w Finlandii losowaniu fazy grupowej wiceprezes Łukasz Czopik wyglądał jak ubogi krewny elegancko ubranych przedstawicieli rywali z Węgier, Szwecji i Szwajcarii, mając na sobie klubową koszulkę polo z logiem… starego partnera technicznego, firmy Macron, podczas gdy GieKSa związana jest umową z Hummelem.
Tego lata niektórzy kibice denerwowali się, że klub wzorem wielu rywali nie zadbał o nowe stroje, tłumacząc, że „pasiaki” były użyte ledwie 12-krotnie, że słabo sprzedają się karnety (rozeszło się około 200, to jakieś 5 razy mniej niż zwykle) czy że nie było prezentacji zespołu. Trąci to jednak hipokryzją, skoro w pewnych kręgach bojkot był tajemnicą poliszynela i zostało powiedziane, by z zakupem karnetów się wstrzymywać. Narzekano na ich wysokie ceny – ale i tak są odrobinę atrakcyjniejsze niż choćby u sąsiadów z Chorzowa. Co do prezentacji, to można tylko zastanowić się, jak tu organizować ją w takim klimacie?
Krótko przed ogłoszeniem bojkotu doszło jeszcze do zakończenia współpracy klubu ze sklepem kibiców „Blaszok” w centrum miasta na ul. Stanisława, dlatego nie licząc kas stadionowych, na niespełna tydzień przed pierwszym meczem sezonu GKS został bez stacjonarnego punktu sprzedaży biletów i karnetów. Rozbiło się o okres wypowiedzenia. – Chcieliście (klub – dop. red.) dodać punkt, że możecie jednostronnie zerwać umowę w każdej chwili bez podania przyczyny – tłumaczyła kibicom na Facebooku GKS-u jedna z osób odpowiedzialna za sklep „Blaszok”, który, dodajmy, wciąż ma ważną umowę sublicencyjną z klubem na produkcję gadżetów z herbem GieKSy.
Wracamy do tego, o czym wspominaliśmy na początku i co zostało też przytoczone w klubowym oświadczeniu: 6 kwietnia, mecz z Widzewem, na którym byliśmy świadkami obrazków z lat 90. Tak opisywaliśmy to w „Sporcie”:
[…] Tyle relacja ze „Sportu”. Niektórzy mogą uznać za wymowne, że w swoim wpisie informującym o bojkocie kibice nie wspomnieli słowem o tamtym meczu. Stowarzyszenie kibiców „SK1964” przez 3,5 miesiąca nie było w stanie odciąć się od tych incydentów.
W zamian rozpoczęło się boksowanie. Już kilka dni później okazało się, że nie dojdzie do skutku akcja „Zagraj na Bukowej”, adresowana do dzieci z katowickich dzielnic, której zwieńczeniem był zawsze turniej finałowy na głównej płycie stadionu. Klub oczekiwał od „SK1964” potępienia wydarzeń z meczu z Widzewem, a skoro to nie nastąpiło, postanowił zawiesić współorganizowany ze stowarzyszeniem kibiców turniej i w zamian zaoferować „Dzielnicowe Mistrzostwa Katowic Szkół Podstawowych”, które nie były tak spektakularne, jak „Zagraj na Bukowej”, ale i tak wzięło w nich udział kilkuset dzieciaków.
– „Zagraj na Bukowej” było gotowe do odpalenia – zapewniają nas w klubie.
Kibice zarzucili zaś osobom z klubu organizacyjną indolencję przy „ZnB” i niszczenie marzeń dzieci. „Persona non grata” stał się dla nich Aleksander Matusek, wieloletni spiker, pracownik GKS-u, przez krótki czas rzecznik prasowy, jeden z bohaterów filmu „Dekada GieKSy” i osoba współodpowiedzialna za „Zagraj na Bukowej”. Prezesowi Szczerbowskiemu zarzucano zaś, że u wojewody „wychodził” sobie kolejną karę, przez co przy pustych trybunach grano nie tylko z Odrą Opole i Skrą Częstochowa, ale też GKS-em Jastrzębie i ŁKS-em Łódź. On sam uznawał takie opinie za absurdalne. W mediach społecznościowych krążyły zdjęcia Szczerbowskiego sprzed lat wykonane na stadionie w Chorzowie. Ktoś mógłby skwitować, że skoro kibice wzięli do ręki młotek, to wszędzie zaczęli widzieć gwoździe.
W swoim wpisie na Facebooku „GieKSa” kibice piszą tak: Po wskazaniu przez nas rzeczy do poprawy, pracownicy klubu na czele z prezesem, postanowili przejść do ofensywy. Klub wystosował w naszą stronę projekt ,,porozumienia”, w którym zawarte były między innymi takie punkty jak: wgląd pracowników klubu w oprawy meczowe, cenzura kibicowskich portali, płacenie przez kibiców wszelkich kar, narzucenie współpracy z organami ścigania itd. Całość ,,porozumienia” nakłada na kibiców obowiązki i kary, uwalniając od odpowiedzialności i działań klub. Wskazaliśmy błędne założenia w ,,porozumieniu”, ale po kilku wymienionych mailach klub znowu wrócił do pierwotnego ,,porozumienia”.
Warto zatem pochylić się nad tym porozumieniem. Jego treść opublikował portal interia.pl. Pokrótce i konkretnie, klub zobowiązywał się do:
- współpracy ze stowarzyszeniem w zakresie wsparcia drużyn oraz budowania dobrego wizerunku Klubu i drużyn oraz propagowania sportu wśród dorosłych, młodzieży i dzieci;
- nieodpłatnego udostępniania administrowanego przez Fundację Sportowe Katowice parkingu przy ul. Złotej dla Kibiców biorących udział w zorganizowanych wyjazdach na mecze wyjazdowe piłkarzy sekcji seniorskiej, stosownie do odrębnych ustaleń Stron;
- pokrywania kosztów druku plakatów na wybrane mecze drużyny piłkarzy i hokeistów;
- udostępniania nieodpłatnie 20 wejściówek na mecze piłkarzy i hokeistów dla osób przygotowujących oprawy meczowe;
- udostępniania nieodpłatnie wybranych i wskazanych przez GKS Katowice pomieszczeń magazynowych na potrzeby opraw kibicowskich;
- współpracy przy sprzedaży biletów na sektor kibiców gości na mecze organizowane przez GKS Katowice na Stadionie Miejskim przy ul. Bukowej 1A – w tym w określaniu społecznie istotnych celów, na jakie mogą być przeznaczane środki z tego tytułu;
- zapewnienia jednego autobusu na wybrane 6 meczów domowych drużyny piłkarskiej w ciągu sezonu, na potrzeby transportu kibiców z miast ościennych;
- współpracy przy organizacji plebiscytu „Złote Buki”;
- współpracy przy organizacji turnieju „Zagraj na Bukowej” oraz innych akcji społecznych;
- nieodpłatnego udostępniania znaku firmowego oraz emblematów na potrzeby prowadzenia portalu internetowego GIEKSA.PL, na zasadach wskazanych przez GKS Katowice, w szczególności w sposób zapewniających poszanowanie znaku firmowego, z zachowaniem zasad szacunku, apolityczności, tolerancji i kultury
- To zobowiązania klubu. A do czego klub chciał zobowiązać kibiców, stowarzyszenie?
To zobowiązania klubu. A do czego klub chciał zobowiązać kibiców, stowarzyszenie?
- Przygotowania we współpracy z klubem opraw kibicowskich;
- każdorazowego uprzątnięcia terenu parkingu po powrocie zorganizowanych grup kibiców pod rygorem zlecenia przez Klub wykonania zastępczego i obciążenia Stowarzyszenia kosztami takiej usługi;
- ponoszenia odpowiedzialności za treści i komentarze publikowane w mediach administrowanych lub wykorzystywanych przez stowarzyszenie;
- dostarczania klubowi list uczestników zorganizowanych grup kibicowskich (w tym wyjazdy meczowe);
- rozwieszania w przeznaczonych do tego miejscach przygotowanych przez klub plakatów na wybrane mecze drużyny piłkarzy i hokeistów;
- ponoszenia kosztów kar nałożonych przez PZPN lub inne uprawnione organy w związku z działalnością kibiców podczas meczów domowych i wyjazdowych;
- współpracy z klubem oraz organami do tego powołanymi w zakresie przeciwdziałania przemocy, agresji, wandalizmowi, nietolerancji oraz zwalczania wykroczeń i przestępstw kibiców.
Z pewnością są tu punkty ingerujące w pewne kibicowskie zasady, nie zawsze będące zbieżne z literą prawa. Czy do tego stopnia, by ogłaszać bojkot? Wnioski do wyciągnięcia i skonfrontowania z wcześniejszym fragmentem wpisu kibiców zostawiamy przede wszystkim Czytelnikom. My pochylmy się tylko nad dwoma:
„Przygotowanie opraw we współpracy z klubem”
Mocno trąci cenzurą, bo przecież nie chodzi o to, że kierownik drużyny przyniesie farby, fizjoterapeuta – pędzle, a księgowa będzie malować.
„Ponoszenia odpowiedzialności za treści i komentarze publikowane w mediach administrowanych lub wykorzystywanych przez stowarzyszenie”
Staniemy po stronie klubu, bo na portalu gieksa.pl bywały materiały niemal jednoznacznie sugerujące, że na wynik danego meczu miał wpływ bukmacherski kod HT/FT czy podkreślające, że „nie trzeba mitycznie ,,grać w piłkę”, żeby umieć rozróżnić, co jest brakiem umiejętności, a co kwestiami pozasportowymi”. Krytyka – tak, ale przekraczanie pewnej granicy w sugerowaniu przyczyn niepowodzeń – no nie.
Mistrzostwo hokeistów, awans i 8. miejsce piłkarzy – najwyższe spośród I-ligowców województwa śląskiego, siatkarze w play offie PlusLigi, do tego najlepszy sezon piłkarek. To wszystko fakty przemawiające, że z tego, co jest istotą funkcjonowania klubu sportowego – czyli wyników sportowych – GieKSa za kadencji Marka Szczerbowskiego jak najbardziej się wywiązuje. Cechuje ją pokora, stabilizacja i progres. Może nie tak szybki, jak chcieliby tego niektórzy, ale zanegować się go nie da. Rafał Górak rozpoczął właśnie swój czwarty sezon w roli trenera piłkarzy. Cztery lata na stanowisku ostatnio spędził Jerzy Nikiel w latach 60.
Okazji do zwolnienia Góraka przez te 3 poprzednie sezony nie brakowało. Być może inny prezes nie wytrzymałby ciśnienia. Szczerbowski wytrzymywał, choć sam przyznawał, że sporo podszeptów kierowano w jego stronę. Ufa jednak Górakowi i dyrektorowi Robertowi Góralczykowi. GKS ma z roku na rok silniejszą drużynę piłkarzy. A może gdyby nie pewne decyzje (albo brak decyzji), nadal tkwiłby dziś w II lidze? Ktoś powie, że powrót na zaplecze ekstraklasy to obowiązek, żaden sukces, tak jak 8. miejsce z poprzedniego sezonu, zwłaszcza że generalnie drużyna walczyła o utrzymanie, a nie baraże o ekstraklasę. Może i tak, ale skrajne deprecjonowanie tego to złośliwość.
Marcin Krupa, prezydent Katowic (wypowiedź z kwietnia): – Nie byłoby sukcesu GKS-u, awansu do I ligi, gdyby nie pewna konsekwencja w działaniu, w prowadzeniu klubu, ale i drużyny. Stabilizacja jest zauważalna od kilku lat, nie tylko poprzez wyniki sportowe – choć oczekiwalibyśmy oczywiście jeszcze lepszych – ale i stabilizację gry, konsekwentne dążenie do wejścia do ekstraklasy. Mam nadzieję, że to się ziści. Najważniejsze jest stawianie dobrych fundamentów tej drużyny, a to zapewniają trenerzy i zarząd klubu. Panie prezesie, bardzo dobra robota. Gratuluję i dziękuję za zaangażowanie w klub.
Trzeba natomiast oddać Piotrowi Koszeckiemu, prezesowi „SK1964”, konsekwencję: niedługo po przegranym w 2020 roku awansie, przed drugim sezonem na II-ligowym szczeblu, mówił w „Sporcie”: – Oddzielam wyniki sportowe od zarządu spółki. Uważam, że to nie jest dobry miernik, by oceniać prezesów rezultatami drużyn.
Kibice nie chcieli używać tego miernika, gdy było nie najlepiej i nie używają go teraz, gdy jest znacznie lepiej. Innym takim miernikiem mogą być finanse, choć trudno, by prezes wypinał pierś do orderów w kontekście miejskiej spółki z tak sytuowanego samorządu jak Katowice. Wiceprezes Łukasz Czopik wyliczał przed radnymi na jednym z posiedzeń Komisji Kultury, Promocji i Sportu, że budżet wielosekcyjnej GieKSy na 2022 rok wynosi 22 mln zł, z czego 17,5 mln to dotacja z miasta.
Marek Szczerbowski podkreśla, że wynik finansowy za 2021 rok byłby najlepszy w historii spółki gdyby nie fakt, że trzeba było utworzyć rezerwy na zobowiązania wynikające z roszczeń ZUS-u, kwestionującego formę zatrudniania zawodników w latach 2015-19. Czyli jeszcze za poprzednich zarządów. ZUS domaga się 4 mln zł, postępowania są w toku. Czy był to błąd czy kreatywna księgowość? Na łamach „DZ” Szczerbowski odparł, że nie odpowie, nim nie zapadnie ostatni prawomocny wyrok.
Szczerbowski o kwestiach finansowych („DZ”): – W zeszłym roku koszty na cztery sekcje wyniosły niespełna 20,5 mln zł, teraz jest podobnie. Żeby zarysować tło: w 2019 roku planowano wydatki na poziomie 37,952 mln złotych. Odliczając spłaty pożyczek realnie chodziło o 28 milionów. W kolejnym roku, gdy przyszedłem na Bukową, zamknęliśmy się w 18 milionach. Znacznie obniżyliśmy koszty, co oznaczało jednocześnie znacznie mniejsze obciążenie dla miasta, a wynik sportowy mamy porównywalny lub lepszy.
Kibice lubią wracać do tamtych czasów – prezesów Cygana i Janickiego – wskazując, że wtedy hulał marketing. Ale należy zadać sobie pytanie, ilu nowych kibiców może przyciągnąć np. filmik z klubową maskotką, Gieksikiem, wyrzucającym przez okno telewizor? Albo inne, nawet i najbardziej pomysłowe akcje, podczas gdy trybuny przy Bukowej tak czy siak częściej świeciły wtedy pustkami niż wypełniały się?
Koszecki przed dwoma laty zastanawiał się, że być może działania PR-owe, marketingowe, ściągnęłyby około 300 widzów. Wtedy to była druga liga. Dziś – pewnie więcej, skoro GieKSa jest szczebel wyżej, z wieloma atrakcyjnymi rywalami. Ale nadal nie byłyby to raczej liczby rzucające na kolana. Najlepszym marketingiem i tak jest cel – na horyzoncie, nie w ustach piłkarzy – i są nim wyniki. Albo – budujący się – nowy stadion.
Klub Biznesu – ten temat wraca wśród kibiców często. W przeszłości miał odpowiednią otoczkę. Wystawne śniadania, kamery, wymiana kontaktów. Byli członkowie Klubu Biznesu napisali wiosną list otwarty do Urzędu Miasta, zwracając uwagę, jak zaniedbał ten temat prezes Szczerbowski.
Wiceprezes Czopik tak tłumaczył to radnym: – Środki pozyskiwane ze strony obecnych partnerów, w zestawieniu z latami ubiegłymi, są porównywalne – przy dramatycznie niższym koszcie ich pozyskania! Wydawać by się mogło rzeczywiście, że od strony ilościowej partnerzy GKS-u w latach minionych to bardzo duża grupa, ale w przełożeniu na środki finansowe, po odliczeniu kosztów ich obsługi, ta grupa generowała 200-kilkadziesiąt tysięcy złotych. Same koszty funkcjonowania działu sprzedaży przekraczały tę sumę. Klub nie wychodził na tym specjalnie korzystnie. Owszem, obecnie być może jest zauważalna nasza mniejsza rozwiązłość marketingowa, ale nie można odmówić temu działaniu efektywności finansowej. Liczby są bezwzględne. Stoję na stanowisku, że działalność sprzedażowa, marketingowa, musi wprost wspierać przychód. Jeśli nie znajduje odzwierciedlenia w złotówkach, trzeba rozważyć jej zasadność. Hokej pokazał, że podejście: produktu sportowy – rozbudowa działalności sprzedażowej – marketing: to właściwa kolejność.
W tym miejscu, uzupełniając wypowiedź Łukasza Czopika, warto zaznaczyć, że – w odróżnieniu od meczów piłkarskich – klub zarabiał na domowych spotkaniach hokejowych. Spora w tym rola kibiców, wypełniających „Satelitę”, do czego nakręcali się rywalizacją dzielnic, prezentując dzielnicowe oprawy itd. Mało wytłumaczalne, jak to się stało, że GKS do niedawna nie miał nawet oferty biznesowej. Potencjalny sponsor wchodząc na stronę internetową nie był w stanie znaleźć konkretnej informacji, w jaki sposób może wesprzeć GieKSę. Niedawno kwestia ta wreszcie została przez klub uregulowana. A wracając jeszcze do dawnego Klubu Biznesu: jeśli ktoś na pojedynczym meczu był w stanie przepuścić na koszt GieKSy równowartość kwoty wyższej niż miesięcznie jej przelewał – to takich biznesmenów przy Bukowej z pewnością nie potrzeba.
Bogumił Sobula, wiceprezydent Katowic, podsumowując sezon 2021/22: – Trzy lata temu jednym z priorytetów było dla nas ustabilizowanie sytuacji finansowej, uporządkowanie struktury, wydatków oraz szkolenie dzieci i młodzieży. Wynik sportowy jest konsekwencją tego, że w sferze finansów dzieje się tak, jak powinno. Trzy lata temu wydatki roczne na klub oscylowały w kwocie około 25-26 milionów złotych. W tej chwili to kilka milionów mniej, mimo że ceny usług i energii, wynagrodzenia – to wszystko rośnie. Wielkie wyrazy uznania dla prezesa, wiceprezesa, za wprowadzenie tej drakońskiej diety, która, jak się okazało, nie odbiła się negatywnie na wynikach sportowych.
Tak kończy się wtorkowy wpis kibiców informujących o bojkocie:
Stawiając na pierwszym miejscu GKS Katowice i chcąc się mimo wszystko porozumieć, poprosiliśmy o mediację UM Katowice, ale otrzymaliśmy odpowiedź, że MOŻE zgodzą się na rozmowy, o ile przeprosimy „prezesa” i samo Miasto Katowice. Ogłoszony przez nas bojkot nie ma na celu uderzenia w sportowców reprezentujących nasze barwy. Dalej mają oni od nas pełne poparcie, tym razem jednak wybrzmi ono w inny sposób. Apelujemy do Miasta, które jest właścicielem, o wysłuchanie naszego głosu. Nie można prowadzić dialogu, jeśli wysłuchuje się tylko jednej strony.
Wracamy do tematu meczu z Widzewem – miasto też oczekuje odcięcia się od tamtych wydarzeń przez grono tych najbardziej reprezentatywnych kibiców i to ważne dla przełamania lodów,dalszych rozmów.
Poprosiliśmy katowicki Urząd Miasta o zabranie stanowiska ws. bojkotu. Oto odpowiedź (pisownia oryginalna):
Stowarzyszenie Kibiców GKSu Katowice „SK 1964”otrzymało od nas 29 czerwca korespondencję, w której podkreśliliśmy gotowość do rozmów. Jesteśmy otwarci na dialog, z radością przyjęliśmy deklarację Stowarzyszenia, że jego nadrzędnym celem jest dobro GKS’u, jednak nie możemy zaakceptować prób narzucenia swoich zasad, szczególnie, że wcześniejsze wydarzenia z pewnością nie przysłużyły się dobrze Klubowi i Miastu, mowa tu o agresywnych, niezgodnych z prawem postaw kibiców podczas meczu GKS Katowice – Widzew Łódź. Do dzisiaj nie otrzymaliśmy odpowiedzi na wspomnianą korespondencję, a w tej kwestii oczekujemy na jednoznaczne określenie stanowiska Stowarzyszenia. Budowa silnego i stabilnego klubu wielosekcyjnego jest projektem wieloletnim, który ma przynosić korzyści wizerunkowe miastu. Ważnym elementem działania spółki jest także szkolenie dzieci i młodzieży. Liczymy, że rozwój wielosekcyjnego klubu oraz budowa stadionu przyczynią się do wzmocnienia marki GKS Katowice, co pozwoli przyciągnąć sponsorów, którzy przejmą na siebie koszty funkcjonowania klubu. (…) Niechodzenie na mecze – to oprócz pozbawiania się udziału w pozytywnych emocjach, jakie daje osobisty udział w wydarzeniu sportowym – także ograniczanie dochodów Klubu z biletów, a to nie jest zgodne z oczekiwaniami Kibiców i Miasta, by Klub był coraz silniejszy i stabilniejszy.
A kibice? Bez powodzenia „Sport” prosił o rozmowę prezesa „SK1964”. Głos fanów GieKSy trzeba respektować i pamiętać, że to oni w 2005 i 2012 roku ratowali klub, stawiali go na nogi, ale nie można też zapominać, że nie stanowią aż takiej siły, jak niektórzy mogą sobie wyobrażać. O ile wyjazdowo są w czołówce polskich ekip, o tyle u siebie mecze z choćby i 3-tysięczną publiką zdarzają się od święta.
Patrząc na skalę tego, co widać z wierzchu – przede wszystkim dobrych wyników sportowych, poukładanych finansów – puentowanie bojkotem reszty zarzutów może przez kogoś być uznane za strzelanie z armat do wróbli, zwłaszcza jeśli klub deklaruje gotowość do podpisania porozumienia z kibicami. Trudno aż uwierzyć, że kibicom chodzi tu rzeczywiście tylko o zapisy porozumienia, o przestrzeganie prawa czy wzięcie odpowiedzialności za własne czyny.
Kibice GieKSy prezentują teraz podejście: „nieważne, co Polska myśli”, bo publicznie nie precyzują i nie przedstawiają konkretnie swoich oczekiwań, choć jasne jest, że najważniejszym dla wielu z nich byłaby dymisja Marka Szczerbowskiego. Wielu zarzutom formułowanym przez kibiców trudno odmówić racji, bo GKS nie jest dziś krystaliczny. Ale jeśli sami nie są na tyle transparentni, by nie zostawiać znaków zapytania i niedomówień – by dać odpowiedź, czego konkretnie chcą, by zdanie „gdy nie wiadomo, o co chodzi…” było tylko żartem – to niech rzeczywiście nie oczekują wielkiego zrozumienia i nie dziwią się zdziwieniu na zewnątrz.
Rafał Górak podczas swojej pierwszej kadencji na Bukowej powiedział po jednym z meczów:
– Dwunasty zawodnik jest na najwyższym poziomie. Teraz trzeba dobrać jedenastu.
Kto wie, czy wkrótce nie okaże się, że gdy wreszcie zebrało się jedenastu, to zabraknie tego dwunastego.
Czy to chwilowe?
– Cieszę się, że GKS wreszcie posiada pewną stabilizację, zarówno w zarządzie, jak i poszczególnych sekcjach sportowych – mówi Marcin Krupa, prezydent Katowic.
Mam nadzieję, że to chwilowe i wszyscy wrócą na stadion – tak Marcin Krupa, prezydent Katowic, odpowiada na pytanie „Sportu” o bojkot kibiców GKS-u Katowice, ogłoszony przed tygodniem, którego konsekwencją był pusty niemalże „Blaszok” na niedzielnym meczu z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza (3:3).
– W niedzielę na stadionie było ponad 1000 kibiców. Z tego, co słyszałem, atmosfera była bardzo fajna, może było nawet nieco bardziej kulturalne kibicowanie. Fajnie, że tak się dzieje. Myślę, że każdy chciałby uczestniczyć w takich wydarzeniach sportowych naszego katowickiego klubu. Nie każdemu odpowiada uczestnictwo w niejednokrotnie kibolskich zachowaniach, wulgarnych, odstraszających ludzi, którzy chcą normalnie przyjść całą rodziną, z dziećmi, by zobaczyć wydarzenie sportowe – mówi prezydent Krupa.
Urząd Miasta już w ubiegłym tygodniu oświadczył na naszych łamach, jakie ma stanowisko względem bojkotu, nawiązując m.in. do zadymy w kwietniowym spotkaniu z Widzewem, która skutkowała tym, że kolejne cztery mecze rozegrane zostały przy zamkniętym stadionie (kara od PZPN i wojewody).
[…] Podziały wokół klubu odsunęły w cień start sezonu I ligi, udany w wykonaniu GieKSy, która w dwóch kolejkach zdobyła 4 punkty. Katowiccy fanatycy od dawna wyrażali niezadowolenie ze sposobu, w jaki zarządzana jest spółka za kadencji Marka Szczerbowskiego, a bojkot to konsekwencja tego niezadowolenia. Prezes, piastujący stanowisko od niemal 3 lat, jest pozytywnie oceniany przez miasto. Marcin Krupa komplementował go w kwietniu podczas gali wręczenia Nagród Prezydenta Miasta Katowice w dziedzinie sportu.
– Absolutnie nic się od tamtej pory nie zmieniło – deklaruje prezydent Krupa. – Jako właściciel, jako miasto, patrzymy na klub w dwóch aspektach. Pierwszy to kwestia sportowa, wyniki są na zadowalającym poziomie. Drugi to finanse, które są poukładane. Oczywiście – marzymy o tym, by GKS zagrał w ekstraklasie; najlepiej, by plasował się w niej na szczycie tabeli. Ale mierzmy siły na zamiary. To, co mamy teraz, jest bardzo stabilne i cieszy, a przyjdzie czas na efekty i sukcesy. Ten czas chcemy dać trenerom, zarządowi i trenerom poszczególnych sekcji. A sukcesy już są. Zdobyte po 52 latach mistrzostwo w hokeju na lodzie było wielkim osiągnięciem. Mamy arcymistrza szachowego Jana-Krzysztofa Dudę. Każdy z tych elementów tworzy wizerunek klubu, który uważam za bardzo dobry. Cieszę się, że GKS wreszcie posiada pewną stabilizację, zarówno w zarządzie, jak i poszczególnych sekcjach sportowych.
W hokeju sukces wyprzedził wręcz możliwości infrastrukturalne miasta, skoro mecze Ligi Mistrzów rozgrywane będą na kameralnym „Jantorze” w dzielnicy Janów, kojarzonej raczej z fanatykami Ruchu Chorzów.
– Niestety, to nasz jedyny problem. Czasem tak bywa, trudno tu mieć do kogokolwiek pretensje – mówi Marcin Krupa o infrastrukturze. – „Satelity” nie da się rozbudować, jest tam konserwator, nie jesteśmy w stanie uczynić nic, by była to hala lodowa na skalę dzisiejszych potrzeb. Nad budową nowej, spełniającej wszystkie dzisiejsze wymagania, musimy myśleć. I intensywnie myślimy. Ale najpierw: budowa stadionu. Po niej przejdziemy płynnie do kolejnych działań w zakresie infrastruktury sportowej. m.in. nowego lodowiska – dodaje prezydent Katowic.
Budowa stadionu i hali sportowej w rejonie autostrady A4 ruszyła w październiku. Umowa z wykonawcą, firmą NDI, opiewa na 186 mln zł netto. Od tamtej pory sytuacja w gospodarce mocno się zmieniła, inflacja na pewno odciśnie piętno na kosztorysie tej wielkiej inwestycji, która na razie toczy się do przodu.
Jak informowano w ostatnim Biuletynie Informacyjnym UM Katowice: „W rejonie ulicy Upadowej prowadzone są roboty związane z budową stadionu miejskiego. Trwa wykonywanie podbudowy pod drogę od ulicy Bocheńskiego, makroniwelacje pod parkingi oraz roboty związane z sieciami wodociągowymi, kanalizacyjnymi, teletechnicznymi i elektrycznymi. Prace związane są również z wykonaniem budynków technicznych przy boiskach terenowych. Rozpoczęło się uzdatnianie gruntu pod halę sportową i stadion”.
Czy prezydent Krupa martwi się o los budowy stadionu i jej koszt?
– Nie tylko budowy stadionu, ale wszystkich innych inwestycji planowanych w mieście albo będących już w trakcie realizacji. Ceny rzeczywiście poszybowały mocno do góry. Na szczęście ostatnimi czasy – mówimy o mniej więcej 2-3 tygodniach – widzimy, że zaczyna się odwracać trend. Pomalutku wraca to do jakiejś stabilności. Co do samego stadionu miejskiego, to już wiemy, że będziemy musieli negocjować. Koszt, który był przewidywany, dziś zupełnie odbiega od realiów. By kontynuować realizację, trzeba będzie dosypać do tego portfela trochę pieniędzy – tak, by realizacja nie była zagrożona. Wszystko jest na dobrej drodze. Przetarg jest ryczałtowy, trzeba porozumienia sądowego na zwiększenie finansowania. Zasadność podniesienia kwoty będzie szczegółowo sprawdzana przez wiele instytucji, ale zadzieje się to bez uszczerbku na czasie. Prace budowlane stale trwają. Oczywiście mamy świadomość, że przy tego typu inwestycjach zdarzają się różne sytuacje, dodatkowe prace, a wiadomo, że jesteśmy na trudnym terenie, górniczym. W przypadku stadionu przy uzdatnianiu gruntu, po odsłonięciu ziemi okazało się, że są tam pustki i trzeba je zapełnić, by w przyszłości obiektowi nie groziły żadne problemy techniczne – podkreśla prezydent Katowic.
HOKEJ
hokej.net – Poznaliśmy datę rozpoczęcia sezonu 2022/2023!
9 września ma rozpocząć się nowy sezon Polskiej Hokej Ligi. W rozgrywkach ma wystąpić osiem drużyn.
Wiemy już, że w nowych rozgrywkach zabraknie STS-u Sanok oraz Sokiła Kijów. Ekipa z Podkarpacia nie zdołała dopiąć budżetu, po tym jak z miana głównego sponsora zrezygnowała firma Ciarko. Miało to związek z pożarem, jaki wybuchł w halach producenta okapów oraz liczonymi milionach złotych stratami.
Z kolei ekipa z Ukrainy nie zdołała na czas załatwić niezbędnych formalności.
Każda z ekip Polskiej Hokej Ligi rozegra po 42 mecze w fazie zasadniczej, a spotkania będą rozgrywane systemem piątek-niedziela. Oczywiście kilka spotkań zostanie rozegranych też we wtorki, choć ten dzień tygodnia będzie przeznaczony głównie na spotkania zaległe oraz te rozgrywane awansem.
Wstępny terminarz jest już niemal opracowany. Wynika z niego, że inauguracja nowego sezonu odbędzie się 9 września.
Jeśli zostanie zastosowana metoda Bergera, to GKS Katowice zmierzy się z Podhalem Nowy Targ, Re-Plast Unia Oświęcim z Zagłębiem Sosnowiec, JKH GKS Jastrzębie z KH Energą Toruń, a GKS Tychy z Comarch Cracovią.
Terminarz Polskiej Hokej Ligi na sezon 2022/23
Poznaliśmy terminarz Polskiej Hokej Ligi na sezon 2022/2023. Nowy sezon PHL rozpocznie się w piątek, 9 września. Sezon zasadniczy potrwa do 19 lutego 2023 roku i zakończy się po 45. kolejkach.
Pierwsze mecze fazy play-off zaplanowano na 22 i 23 lutego, a całe rozgrywki zakończą się w kwietniu. Mecze finałowe Polskiej Hokej Ligi najpóźniej zakończą się 6 kwietnia.
Do nowego sezonu przystąpi 9 zespołów: Comarch Cracovia, GKS Katowice, GKS Tychy, JKH GKS Jastrzębie, KH Energa Toruń, Tauron Podhale Nowy Targ, Re-Plast Unia Oświęcim, Ciarko STS Sanok i Zagłębie Sosnowiec.
Cały terminarz na stronie www.hokej.pl [przyp. red.]
Kiedy i gdzie odbędzie się batalia o Superpuchar Polski?
19 października odbędzie się mecz, którego stawką będzie Superpuchar Polski. O to trofeum powalczą GKS Katowice i Comarch Cracovia.
[…] Wiemy już, że to spotkanie odbędzie się w środę 19 października o godz. 18:30 i zostanie pokazane w kanale TVP Sport. W najbliższych dniach powinniśmy również poznać gospodarza meczu, ale z naszych informacji wynika, że zostanie on rozegrany w Krakowie.
Przypomnijmy, że do tej pory o Superpuchar walczono ośmiokrotnie. Po trzy razy w tych rozgrywkach triumfowały GKS Tychy i Comarch Cracovia. Dwie wygrane na swoim koncie mają jastrzębianie.
Puchar Polski przed Sylwestrem. Formuła bez zmian
Nie będzie zmiany formuły Pucharu Polski. Pod koniec grudnia zagrają w niej drużyny, które po dwóch rundach Polskiej Hokej Ligi zajmą cztery najwyższe miejsca.
[…] – Nie będzie zmiany formuły. Wszystko będzie toczyć się według tych samych reguł co rok temu – powiedziała nam Marta Zawadzka, komisarz Polskiej Hokej Ligi.
Oznacza to, że w Turnieju Finałowym Pucharu Polski wezmą udział zespoły, które po dwóch rundach zajmą pierwsze cztery miejsca.
Półfinały Pucharu Polski odbędą się 28 i 29 grudnia, a finał 30 grudnia.
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.
Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Felietony
Kibicu GieKSy, pamiętaj, gdzie byłeś…

Początkowo ten felieton miał dotyczyć stricte meczu z Lechem Poznań. Meczu przegranego, kolejnej porażki na swoim boisku w tym sezonie. Spotkania, które wcale nie musiało się tak zakończyć.
I kilka słów temu pojedynkowi poświęcę. Środek ciężkości zostanie jednak umiejscowiony gdzie indziej. Bo po meczu niepotrzebnie otworzyłem internet i…
Każdy z nas był rozgoryczony końcowym rezultatem tego starcia. Do końca wierzyliśmy, że katowiczanie odrobią jednobramkową stratę i przynajmniej jeden punkt zostanie na Nowej Bukowej. Nasz zespół walczył, gryzł trawę i w zasadzie – zwłaszcza w drugiej połowie – grał bez kompleksów. W końcu kilka swoich okazji mieliśmy, ale albo kapitalnie interweniował Bartosz Mrozek, jak w sytuacji, gdy z refleksem wybronił „strzał” swojego kolegi z zespołu, albo fatalnie przy dobitce swojego własnego uderzenia skiksował aktywny Borja Galan. Hiszpan trafił też w poprzeczkę i wcale nie jestem przekonany, że gdyby piłka szła pod obramowanie bramki, to golkiper Lecha by ją odbił.
Wiadomo, że naszym zawodnikom brakuje trochę okrzesania w końcówce akcji ofensywnej, gramy za bardzo koronkowo, a nie zawsze na to starcza umiejętności, zwłaszcza z tak silnym przeciwnikiem. A gdy już decydujemy się na prostą grę – co kilka razy miało miejsce – od razu są sytuacje. Mimo wszystko jednak spodziewałem się, że z gry będziemy mieli mniej. Że Lech nas zje taktycznie i piłkarsko. To się nie stało i naprawdę nie ma tu znaczenia, czy Lech – jak sugerują niektórzy – zagrał na pół gwizdka i pół-rezerwowym składem. Na konferencji pomeczowej trener Lecha Nils Frederiksen powiedział, że absolutnie nie miał odczucia , że jego zespół kontrolował to spotkanie. To rzadkość, bo zazwyczaj trenerzy lubią mówić, że kontrolowali. Jak choćby trener Rafał Górak po tym meczu, co dziwnie brzmi w przypadku porażki. To jest po prostu złe słowo, nieadekwatne, tak jak ostatnio trener Iordanescu, który stwierdził, że Legia kontrolowała mecz z Samsunsporem przez 90 minut z wyjątkiem sytuacji, gdy stracili gola…
Jednak jeśli jesteśmy już przy tym nazewnictwie, to tak – trener Kolejorza powiedział, że tej kontroli swojego zespołu nie czuł. I nie było widać, że to jakaś nadmierna kurtuazja. Przysłuchuję się od lat wypowiedziom trenerów przeciwników GKS i nieraz w głowie łapałem się… za głowę, słysząc tę cukierkową, fałszywą kurtuazję mówiącą o tym, z jakim to silnym przeciwnikiem się ich zespół mierzył, podczas gdy katowiczanie zagrali mecz fatalny. Więc słowa Duńczyka są cenne, podobnie jak w poprzednim sezonie Marka Papszuna po meczu w Katowicach.
Daleki jestem od tego, żeby nasz zespół jakoś specjalnie chwalić po tym meczu, bo jednak tych punktów potrzebujemy jak tlenu, była szansa Lecha ukąsić, a tego nie zrobiliśmy. Jesteśmy w strefie spadkowej z mizerną liczbą punktów – zaledwie ośmioma. Kilka drużyn nam w tabeli odskoczyło, stworzył się peleton drużyn środka tabeli. Ten środek jest płaski, ale może być taki scenariusz, że wkrótce zostanie np. pięć drużyn zamieszanych w walkę o utrzymanie. I bycie w takiej grupie i wyżynanie się wzajemne byłoby najgorszym, co może nam się przydarzyć. Kolejne okienko międzyreprezentacyjne będzie niesamowicie istotne w tym zakresie, o czym pod koniec.
Jest frustrujące, że jako cała drużyna nie możemy zagrać na tyle dobrego meczu, żeby zarówno w defensywie, jak i ofensywie być efektywnymi. Piszę o tym dlatego, że zarówno w Płocku, jak i wczoraj ogólna gra defensywna była już lepsza niż w praktycznie wszystkich poprzednich spotkaniach (może poza meczem z Arką). Nadal to nie wystarcza do gry na zero z tyłu i jest mocno irytujące, że w każdym meczu tracimy gola. Katowiczanie nie ustrzegli się błędów. Bramka Fiabemy ostatecznie była jakaś… dziwna. Najpierw na radar go pilnował Jesse Bosch, i zawodnik był totalnie sam przed polem karnym, co było karygodne. Żaden z naszych zawodników nie zdołał go zablokować. Dodatkowo można zapytać, co zrobił w tej sytuacji Rafał Strączek. Może to jest jakaś szkoła bramkarska, by nie stać w środku światła bramki tylko gdzieś w ¾… W każdym razie przez to strzał w miarę w środek bramki został przepuszczony, przy czym dodatkowo Rafał interweniował tak, jakby piłka mu przeleciała pod brzuchem, schował ręce…
Można tego meczu było nie przegrać, można było w końcówce wyrównać i nie dać Lechowi czasu na strzelenie zwycięskiej bramki. Jednak to nie jest tak, że Kolejorz nic nie grał. Goście mieli swoje sytuacje. W pierwszej połowie kilkukrotnie rozpędzili się niczym Pendolino i było naprawdę widać sporo jakości, jak i… niedokładności. W drugiej części w końcówce, gdy GKS się odkrył, mieli już doskonałe sytuacje na 2:0. Nie strzelili.
Ostatecznie był to taki mecz, w którym wynik w każdą z dwóch stron – lub remis – byłby sprawiedliwy. Nie ma więc co na ten temat dywagować. Wygrała drużyna, która wykorzystała swoje doświadczenie i najwidoczniej – minimalnie była lepsza.
I na tym mógłbym zakończyć…
Niestety przejrzałem komentarze po meczu, czy to na naszym Facebooku czy na forum. I o ile byłem dość spokojny po meczu, to po tej – jakże fascynującej lekturze – ciśnienie mi się podniosło do granic możliwości. Wiele jestem w stanie wybaczyć, emocje, sam dałem im się nieraz ponosić w przeszłości. Jedno, czego jednak nie mogę dzisiaj opanować i chyba to nigdy nie nastąpi, to uodpornić się na… czystą głupotę.
W swojej dwudziestoletniej „karierze” przy mediach GieKSy miałem różne okresy i różnie byłem oceniany. W czasach trzeciej ligi (tak, był taki czas) byłem ochrzczony „obrońcą piłkarzy”. Wtedy gdy po remisie z Pogonią Świebodzin czy Stilonem Gorzów (tak, byli tacy rywale) nasz awans zawisł na włosku, uspokajałem, mówiłem, że będzie dobrze. Jechano po mnie za to. Były też inne momenty, kiedy mówiono mi, że przesadzam. Gdy za Jerzego Brzęczka dzwoniłem na alarm, od początku wiosny, że przegrywamy awans, twierdzono, że niepotrzebnie zaogniam atmosferę. Raz obrażali się na mnie piłkarze, raz kibice.
Nie dbam więc o to, co sobie krytykanci, których niestety jest bardzo wielu, pomyślą. O ile po Cracovii mój ton był jeszcze w stylu „niech się niektórzy pukną w głowę” to dzisiaj cisną mi się na usta zdecydowanie mocniejsze i nieparlamentarne epitety.
Pogrzebowa atmosfera, jaka rozpętała się po wczorajszym meczu w tych opiniach to jest takie kuriozum, że żadna taka czy inna bramka Strączka lub fatalne błędy w obronie w poprzednich meczach nie mają podjazdu. Po minimalnej przegranej z Mistrzem Polski, w której GKS nie był zespołem gorszym, naczytałem się, że jesteśmy na autostradzie do pierwszej ligi, większość składu jest „do wypierdolenia”, łącznie z „taktykiem Górakiem”. Już nie będę mówił o populizmach, żeby dać szanse „chłopakom z Akademii”, bo osoba która taki farmazon wymyśliła to zapewne zabetonowany i odporny na wiedzę wyborca jednej czy drugiej głównej opcji politycznej… Podobny poziom argumentacji.
Jest taka maksyma, że jeżeli nie znasz historii jesteś skazany na jej powtarzanie. Wiele osób zachowuje się tak, jakby jej naprawdę nie znało. A przecież to fałsz. To nie jest tak, że te osoby rzeczywiście nie wiedzą, w jakiej sytuacji była GieKSa choćby jeszcze dwa lata temu. I w jakiej byliśmy rok temu. Natomiast ta zbiorowa amnezja jest zatrważająca. Ja wiem, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ, ale są pewne granice realizacji tego powiedzenia.
Przypomnę, gdzie byliśmy. Sześć lat temu GieKSa z hukiem jak stąd do Bytowa spadła do drugiej ligi. W ostatniej minucie ostatniego meczu po golu bramkarza. W dwóch poprzedzających sezonach walczyliśmy o awans do ekstraklasy i w końcowych fazach sezonów spektakularnie te awanse przewalaliśmy. Był gol z połowy zdegradowanego Kluczborka w doliczonym czasie gry. Była porażka z gimnazjalistami z Chorzowa, poprawiona porażką u siebie w następnym meczu z Tychami. Ale to spadek na trzeci poziom rozgrywkowy to była wyprawa w prawdziwą otchłań. Nie mieliśmy już nawet Tychów czy Podbeskidzia. Naszymi przeciwnikami była Legionovia, Gryf czy Błękitni. Pewnie wielu nowych kibiców nawet by nie potrafiła powiedzieć, z jakich miejscowości są wspomniane ekipy. Na Bukową nawet przyjechał Lech Poznań! Problem polegał na tym, że były to rezerwy wielkopolskiego klubu, które nawet Bułgarskiej nie powąchały, a swoje mecze rozgrywały we Wronkach. Stadiony, które dzisiaj są dla nas przygodą w Pucharze Polski – wtedy były codziennością.
I w pierwszym spotkaniu po spadku do tej drugiej ligi, będącym jednocześnie pierwszym meczem Rafała Góraka w drugiej jego kadencji, GKS Katowice przegrywał u siebie do przerwy ze Zniczem Pruszków 0:3. Do przerwy. Ze Zniczem. Zero trzy. W drugiej lidze.
Ostatecznie nasz zespół przegrał to spotkanie 1:3. To był początek próby wyjścia z otchłani. Z totalnej otchłani polskiej piłki. W pierwszym sezonie nie udało się awansować. Nie strzeliliśmy w końcówce z Resovią. W kiepskim stylu przegraliśmy baraż ze Stalą Rzeszów. Po roku z tą Stalą katowiczanie przypieczętowali powrót na zaplecze ekstraklasy.
I przez kolejne dwa lata awansu do ekstraklasy nadal nie było. Zbliżaliśmy się do dwóch dekad bez najwyższej klasy rozgrywkowej w Katowicach. W sezonie 2023/24 w pewnym momencie jesieni GKS złapał kryzys. Przez chyba dziewięć meczów nasza drużyna nie potrafiła wygrać meczu. Zaczęły się psuć nastroje, kibice tracili cierpliwość do trenera, pojawiło się słynne „pakuj walizki” i „licznik Góraka” odmierzający dni od ostatniego zwycięstwa GieKSy. Trener był przegrany, sam – ze swoją drużyną – przeciw wszystkim. Nie podał się do dymisji. A potem spektakularnie awansował do ekstraklasy.
Człowiek inteligentny wyciąga wnioski. Człowiek inteligentny na podstawie jednej sytuacji odpowiednio ustosunkowuje się do podobnej w przyszłości.
GieKSa doświadcza takich problemów jak obecnie po raz pierwszy od dwóch lat. Mówiąc inaczej – od 24 miesięcy. W piłce do bardzo długo. Po latach upokorzeń, ostatnie dwa lata żyliśmy jak pączki w maśle. Cała wiosna 2024 zakończona awansem to był sen. A potem był cały sezon w ekstraklasie, w którym ani przez moment nie drżeliśmy o utrzymanie i zdobyliśmy niemal pół setki punktów. Nawet po matematycznym zapewnieniu sobie pozostania w lidze, GieKSa potrafiła wygrywać – z Cracovią czy Lechią, zremisowaliśmy z Lechem.
I teraz po 11 kolejkach czytam, że „wszyscy do wyjebania”, bo znaleźliśmy się w strefie spadkowej.
W dupach się poprzewracało od dobrobytu.
Jesienią 2023 byliśmy powiedzmy w podobnej sytuacji, ileś tam meczów niewygranych, kilka fatalnych spotkań i duży zawód. Wydawało się, że kolejny sezon spiszemy na straty. Przegrywaliśmy u siebie ze słabiutką Polonią Warszawa. I czy naprawdę tamta sytuacja – z której w taki sposób wyszedł trener z drużyną nie nauczyła was, że należy się z pewnymi opiniami wstrzymać? I przede wszystkim – tak po ludzku – dać mu szansę na to, żeby wyciągnął drużynę z dołka?
Nie mówię, że krytyki ma nie być. Sam jestem poirytowany niektórymi zawodnikami i niektórymi decyzjami trenera. Jednak jak znowu czytam, że „Górak ma wypierdalać”, to nie tyle poddaję w wątpliwość, co jestem pewien, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną, która jest w stanie takie coś ze swoich ust czy palców wyprodukować. Taka osoba musi mieć naprawdę smutne życie…
Niektórzy domagali się zwolnienia połowy drużyny w sytuacji, kiedy GKS byłby dwa razy z rzędu mistrzem, a w trzecim kolejnym zajął piąte miejsce. Albo gdyby zespół grał w Lidze Mistrzów i przegrałby u siebie np. 0:4 z Arsenalem. Jestem pewien, że znalazłoby się kilka osób, które by wylało wiadro pomyj, że przynieśliśmy wstyd i kilku piłkarzom powinniśmy podziękować.
Ja wyciągam wnioski. Wyciągam wnioski z tego, że jeśli ktoś, w kogo zwątpiłem, udowodnił raz, że się myliłem, to drugi raz nie popełnię tego błędu. Nie mówię, że nigdy już nie będę nawoływał do zmiany trenera. Nawet tego trenera. Jednak ten moment jest tak kompletnie nieadekwatny do tego, że trzeba być ostatnim frustratem, żeby takie tezy – jeszcze w taki bezceremonialny sposób – wygłaszać.
Czytałem opinię, że powinniśmy spojrzeć na taką Arkę, która potrafiła wygrać z Cracovią, z którą my przecież dostaliśmy srogie bęcki. Na Boga… Przecież my tę „wspaniałą” Arkę roznieśliśmy w puch i w pył i jesteśmy ich koszmarem z dwóch ostatnich meczów. Trzeba naprawdę mieć intelektualny tupet i pustkę, żeby takiego argumentu użyć.
Oczywiście, że to obecnie wiadro pomyj jest związane nie tylko z Lechem, ale całym obecnym sezonem, który jest na razie bardzo słaby. I nasza pozycja oraz dorobek punktowy też są słabe. Nie jest jednak to żadna sytuacja dramatyczna, w której mielibyśmy do kreski pięć punktów straty. Jesteśmy pod kreską, ale cały czas w kontakcie. Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby tego kontaktu nie stracić. Gra ciągle daje duże nadzieje, że tak się stanie. Wszystko zależy od głów piłkarzy.
Jazda po drużynie stricte po meczu z Lechem jest kompletnie nieadekwatna. Bardziej uzasadniona krytyka byłaby wtedy, gdybyśmy znów przegrali 0:3, względnie zagrali jakieś fatalne spotkanie. Tymczasem GieKSa zagrała na tle Mistrza Polski naprawdę nieźle i było blisko zdobyczy punktowej.
Więc nakładają się tu dwie rzeczy, za które mam pretensje do kibiców. Od razu zaznaczę – nie wierzę, że to się zmieni i niektórzy pójdą po rozum do głowy. Liczę jednak, że pojawią się takie osoby, które jednak przypomną sobie właśnie – gdzie byliśmy jeszcze pięć lat temu, w jak głębokiej dupie – i gdzie jesteśmy teraz. I dzięki komu cały ten projekt istnieje, dzięki komu w ostatnich dwóch latach byliśmy w piłkarskim raju. Nie, to nie jest podziękowanie za zasługi. To jest z jednej strony ludzkie, a z drugiej ciągle merytoryczne podejście do tematu.
Ten mecz ze Zniczem… Przecież patrząc na samo tamto spotkanie, obawialiśmy się, że to pójdzie jeszcze dalej i GKS będzie się bronił przed spadkiem do… trzeciej ligi. Wtedy wydawało się, że – mimo przyjścia nowego-starego trenera – jesteśmy autentycznie pogrzebani. A to był początek czegoś wielkiego. Czegoś, czego owoce dzisiaj mamy – mogąc w ogóle emocjonować się szansą potyczek z największymi polskimi drużynami. Jesteśmy w czymś wielkim, a jednocześnie jesteśmy w trudnej sytuacji.
Teraz przed zespołem około półtora tygodnia przerwy. A potem przyjdą kluczowe mecze dla tej jesieni. Jakbym na ten moment miał typować ekipy do walki – wraz z nami – o utrzymanie i te które po prostu są dość słabe, to byłyby to Termalika, Motor i Piast. Dodałbym jeszcze Arkę.
I to właśnie zarówno z Motorem, jak i Piastem oraz Niecieczą będziemy się mierzyli w czterech najbliższych kolejkach. Tam już bezwzględnie będzie trzeba punktować za trzy. Nie wiem czy zdobędziemy komplet, raczej wątpię, bo będzie o to bardzo ciężko. Ale co najmniej dwa z tych trzech spotkań należałoby wygrać, żeby zyskać minimum spokoju. Pamiętajmy, że tam nie tylko chodzi o zdobywanie punktów, ale także o odbieranie ich rywalom. Klasyczne mecze o sześć oczek. Dodatkowo będzie spotkanie z mocną Koroną, która jest w górze tabeli, ale drużynie Jacka Zielińskiego mamy coś do udowodnienia.
Apeluję. Dajmy im pracować. To nie jest tak, że przegrywamy z kretesem mecz za meczem. Tak naprawdę zawaliliśmy totalnie dwa mecze – z Zagłębiem u siebie i Lechią na wyjeździe. Gdybyśmy mieli w tych spotkaniach 3-5 punktów więcej nasza sytuacja byłaby dużo lepsza.
To jednak przeszłość. Trochę nam ta nasza GieKSa nawarzyła piwa i w komplecie teraz ich głowa w tym, żeby to piwo wypić. Z naszym wsparciem. A nie bezsensowną jazdą.
Na koniec dodam, że ten felieton dotyczy zmasowanego „ataku” w sieci. Jeśli chodzi o to, co się dzieje na żywo – czyli stadion i trybuny – nie mam nic do zarzucenia. Doping zarówno u siebie, jak i na wyjazdach jest kapitalny. Wsparcie z trybun po nieudanych meczach – również wielkie. I oby tak dalej. W piłce decydują szczegóły. Jak VAR odwołujący karnego w derbach Trójmiasta. Tutaj takim szczegółem może być jedna przyśpiewka, po której zawodnikowi zadrży noga. Lub nie zadrży.
Najnowsze komentarze