Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Wielosekcyjny przegląd mediów: Firma z Sopotu postawi GieKSie stadion?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

Po przerwie reprezentacyjnej, w miniony weekend, drużyny ekstraligi kobiet rozegrały szesnastą kolejkę rozgrywek. Piłkarki GKS-u wygrały w Katowicach, w sobotę, z drużyną Śląska Wrocław 2:1 (1:1). W tym tygodniu, w środę, drużyna kobiet rozegra jeszcze wyjazdowe ćwierćfinałowe spotkanie w ramach Pucharu Polski z TME UKS SMS Łódź. Piłkarze z dwóch zaplanowanych spotkań które miały się odbyć w ubiegłym tygodniu, ze względu na zakażenia w naszej drużynie wirusem SARS CoV-2, nie rozegrali ani jednego. Decyzja co do powrotu do treningów i meczy zostanie podjęta w najbliższych dniach. W Urzędzie Miejskim w Katowicach otwarto koperty z ofertami na budowę nowego stadionu na którym będzie grała GieKSa.

Siatkarze oraz hokeiści zakończyli swoje rozgrywki. Trwają pierwsze ruchy/rozmowy kadrowe, w minionym tygodniu w sekcji siatkarskiej podpisano umowy z sztabem szkoleniowym.

 

PIŁKA NOŻNA

slaskwroclaw.pl – Przegrana w Katowicach

Piłkarki Śląska Wrocław rozegrały w Katowicach niezły mecz i bardzo szybko zdobyły bramkę, przez większość pojedynku tocząc wyrównany bój z miejscowym GKS-em, jednak w końcowym rozrachunku wracają do Wrocławia bez punktów. W spotkaniu 16. kolejki kobiecej Ekstraligi uległy katowiczankom 1:2.

Wrocławianki znakomicie rozpoczęły mecz, bo objęły prowadzenie już w pierwszej minucie. Po kilkudziesięciu sekundach spotkania na strzał z dystansu zdecydowała się Joanna Wróblewska. Futbolówka po jej technicznym uderzeniu zaskoczyła bramkarkę GKS-u i wpadła pod poprzeczkę strzeżonej przez nią bramki.

Niestety, radość Śląska z prowadzenia nie trwała zbyt długo. Już dwie minuty później był remis. Dośrodkowanie z rzutu wolnego na bramkę zamieniła Marlena Hajduk, która wygrała pojedynek z jedną z wrocławskich obrończyń i strzałem głową doprowadziła do wyrównania.

W pierwszej połowie tempo spotkania było dość szybkie, a oba zespoły nie szczędziły sobie ciosów. Katowiczanki próbowały pokonać Annę Bocian uderzeniami z dystansu, jednak wrocławska bramkarka zaprezentowała kilka naprawdę świetnych interwencji. Po drugiej stronie boiska niewiele brakowało Klaudii Czudeckiej, która w 30. minucie trafiła w poprzeczkę. Po pierwszej połowie w Katowicach był remis 1:1.

W drugich 45 minutach powoli zaczęła się uwidaczniać przewaga GKS-u, jednak wrocławianki nie pozostawały dłużne rywalkom. W 68. minucie niezłą okazję miała Aleksandra Żurek, która zdaniem piłkarek Śląska była faulowana w polu karnym, jednak gwizdek pani arbiter milczał. Katowiczanki wykorzystały ten moment, wyprowadziły kontrę, po której bramkę zdobyła Natalia Miłek. Zawodniczka GKS-u najpewniej chciała zagrywać w pole karne z lewego skrzydła, jednak rykoszet sprawił, że piłka wpadła do bramki. I choć wrocławianki do końca spotkania próbowały doprowadzić do wyrównania, to wynik nie uległ już zmianie.

 

infokatowice.pl – 5 firm chce budować Stadion Miejski w Katowicach. Różnica w ofertach to nawet 100 mln zł

[…] W sumie aż 5 przedsiębiorstw zgłosiło się do przetargu na budowę Stadionu Miejskiego w Katowicach. Najtańsza oferta to 205 mln zł, najdroższa to ponad 305 mln zł (kwoty brutto).

Najtańszą ofertę złożyło znane choćby z budowy basenów w Katowicach NDI. Chce wybudować obiekt za nieco ponad 205 mln zł. Firma Mirbud ze Skierniewic złożyła ofertę na ponad 264 mln zł. Nieco mniej chce Mostostal Warszawa 260 mln zł. Budimex natomiast wycenił inwestycję na ponad 267 mln zł.

Największej kwoty zażądało Bielskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego, ponad 305 mln zł. Teraz urzędnicy muszą sprawdzić oferty i ostatecznie wybrana zostanie jedna.

Miasto na inwestycję nie chce wydać więcej niż nieco ponad 229 mln zł.

 

stadiony.net – Katowice: Tylko jedna oferta w zakładanym budżecie

Choć chętnych na budowę nowego stadionu dla GKS-u Katowice jest aż pięciu, to tylko jeden oferent zmieścił się w zakładanym przez samorząd budżecie. Teraz czekamy na analizę kandydatów.

[…] Przedłużony aż o 5 tygodni przetarg faktycznie zaowocował sporą konkurencją, ale nawet przy pięciu ofertach miasto może mieć twardy orzech do zgryzienia.

[…] W sumie aż trzy firmy uważają, że nie da się zrealizować tego projektu poniżej 260 mln zł, a to z kolei rodzi ryzyko, że oferta NDI zostanie oceniona jako podejrzanie niska. Nawet zakładając posiadanie siły roboczej i sprzętu na miejscu, różnica 55 mln zł jest bardzo duża. Dodatkowo, nie przypominamy sobie przetargu stadionowego w ostatnich latach, w którym najniższa oferta byłaby tak znacząco poniżej zakładanego przez inwestora budżetu.

Gdyby oferta NDI była niższa o 30% od średniej ceny zaoferowanej w przetargu, to prawo określałoby ją jako rażąco niską i nakładałoby na Katowice obowiązek wyjaśnienia tej sytuacji. Ponieważ jednak jest niższa od średniej arytmetycznej ze wszystkich pięciu ofert o 27% (zakładając, że żadna oferta nie zostanie odrzucona), to Katowice nie są zmuszone do prowadzenia postępowania wyjaśniającego. Mogą jednak poprosić NDI o wskazanie, jak wyliczano koszty.

Przed nami okres weryfikacji wszystkich pięciu propozycji. Może to potrwać kilka tygodni, biorąc pod uwagę skalę inwestycji. Jeśli oferta NDI będzie zgodna z warunkami przetargu i miasto nie będzie mieć wątpliwości co do niskiej ceny, to będzie można wybrać najtańszą firmę jako wykonawcę.

Jeśli z kolei NDI zostanie odrzucona z jakiejkolwiek przyczyny, to pojawi się istotny problem: unieważnić przetarg czy dofinansować inwestycję dodatkowymi środkami? Drugie z rozwiązań z pewnością wzbudziłoby kontrowersję, ponieważ Katowice spędziły wiele miesięcy na odchudzanie projektu, by zmieścić się właśnie w budżecie 230 mln zł brutto.

Dla kibiców oznacza to, że w najlepszym wyjściu (wybór NDI lub dofinansowanie inwestycji i wybór droższej firmy) budowa stadionu rozpocznie się w drugiej połowie 2021. To z kolei oznaczać będzie ukończenie stadionu przed końcem 2024 roku. Drugi wariant to unieważnienie przetargu, które spowodowałoby przesunięcie o co najmniej kilka miesięcy. W takiej opcji stadion nie powstanie do 2025 roku.

 

sportdziennik.com – Firma z Sopotu postawi GieKSie stadion?

Jedna z pięciu ofert złożonych w przetargu na budowę kompleksu sportowego w Katowicach zmieściła się w założonym przez miasto budżecie. NDI stawiała już w mieście baseny, modernizowała rynek, a obecnie odpowiada za powstanie węzła drogowego w Giszowcu.

[…] – Odczucia są pozytywne. Cieszy mnie, że jest zainteresowanie budową obiektu. Wpłynęło pięć ofert, a to poważna inwestycja. Nie mamy w kraju wielu firm będących w stanie podjąć się takiej realizacji. Nierzadko zdarza się, że wszystkie oferty przekraczają założony przez inwestora budżet. Można się cieszyć, że w tym wypadku tak nie jest, bo w cenie zmieściła się firma NDI, która jest w mieście znana – mówi Krzysztof Pieczyński, przewodniczący Komisji Kultury, Promocji i Sportu przy katowickiej radzie miasta.

Sopocka firma NDI w ostatnich latach wybudowała w Katowicach dwa miejskie baseny – w Brynowie i Szopienicach. Przebudowywała centrum Katowic z rynkiem za ponad 120 mln zł, modernizowała – jak w kilku innych miastach województwa śląskiego – torowiska tramwajowe, na przełomie wieków to ona postawiła charakterystyczny wieżowiec przy ul. Chorzowskiej 50, zaś od 2018 roku uczestniczy przy wielkiej budowie węzła drogowego między drogami krajowymi nr 81 i 86 w rejonie Giszowca.

NDI nie ma doświadczenia w budowie stadionów; by wystartować w przetargu, wystarczyło jednak wykazać wykonanie inwestycji sportowej o wartości 20 mln zł brutto. Wymóg spełniła choćby jednym z dwóch katowickich basenów (oba kosztowały ponad 24 mln zł).

– NDI modernizowała Rynek, obecnie pracuje przy ogromnym węźle drogowym w Giszowcu, wybudowała u nas dwa baseny, z których katowiczanie korzystają i są zadowoleni. Oczywiście niczego nie można przesądzać – dodaje Pieczyński.

Inne firmy, które zgłosiły się do przetargu, są bardziej doświadczone w realizowaniu tego typ inwestycji. Skierniewicki Mirbud postawił halę w Gliwicach, a obecnie buduje stadiony w Łodzi (ŁKS) i Płocku. Bielskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego postawiło stadion czy halę w Bielsku-Białej, a obecnie buduje Zagłębiowski Park Sportowy w Sosnowcu.

Warszawski Mostostal stawiał stadion w Tychach, Tauron Arenę w Krakowie czy Atlas Arenę w Łodzi, a w Katowicach modernizował „Spodek” czy – obecnie – buduje duży akademik przy ul. Paderewskiego. W portfolio stołecznego Budimeksu znajdziemy stadiony w Lublinie i Gdyni, czy katowickie siedziby Muzeum Śląskiego oraz Sądu Okręgowego.

Co teraz? – Wybór wykonawcy to nie kwestia tygodnia ani nawet miesiąca. Może to trwać kilka miesięcy. Komisja przetargowa przystępuje do pracy, weryfikacji dokumentów, będzie ewentualnie wzywać oferentów do uzupełnienia dokumentacji, potem przystąpi do oceny ofert. Pamiętajmy, że wybór wykonawcy uprawomocnia się dopiero po 10 dniach, a inni oferenci mają wtedy czas na odwołanie do KIO, co z automatu może wydłużyć całą procedurę. Jestem jednak optymistą i wierzę, że jesienią zacznie się budowa stadionu – przekonuje przewodniczący Komisji Kultury, Promocji i Sportu.

Miasto w ubiegłym roku deklarowało, że chce, by w 2021 roku została wbita symboliczna pierwsza łopata. Od dnia podpisania umowy wykonawca będzie miał 3 lata na zbudowanie kompleksu, który wedle najbardziej optymistycznego scenariusza w 2024 roku ma być gotowy.

[…] Miasto zabezpieczyło środki na tę inwestycję z zasobów własnych oraz emisji obligacji (wcześniej Bank Rozwoju Rady Europy odmówił Katowicom kredytu). W 2021 roku zapisano na tę inwestycję 22,1 mln (7,1 ze środków własnych, 15 mln z obligacji), w 2022 – 76,7 mln (10,7+66), w 2023 – 77,7 mln zł (8,7+69) zaś w 2024 – 60,9 mln (tylko środki własne).

W biurze prasowym katowickiego Urzędu Miasta poinformowano nas, że na tym etapie przetargu wypowiedzi prezydenta Marcina Krupy albo któregoś z jego zastępców nie będzie. „To było dopiero otwarcie ofert, proces jeszcze trwa. Komentować będziemy mogli po szczegółowej analizie ofert” – usłyszeliśmy.

Piotr Koszecki ze Stowarzyszenia Kibiców „SK 1964” i portalu gieksa.pl podkreśla, że fani GieKSy czekają na efekty.

– Czyli na wybudowanie stadionu i możliwość oglądania spotkań na nowym stadionie. W piątek mieliśmy jeden z wielu etapów, który prowadzi do tego celu. Myślę jednak, że takim milowym i bardziej zauważalnym krokiem dla większości fanów będzie wbicie pierwszej łopaty. I oby to stało się jak najszybciej. Trudno mi oceniać ceny i wykonawców, bo się na tym nie znam. Na pewno jesteśmy znowu krok bliżej, ale droga jeszcze daleka – przyznaje Koszecki.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Sztab szkoleniowy GKS-u Katowice bez zmian

[…] GKS Katowice powoli odsłania karty na kolejny sezon.

[…] Po ogłoszeniu, że pierwszym trenerem wciąż będzie Grzegorz Słaby, GKS poinformował, że jego asystentem pozostaje Damian Musiak, trenerem przygotowania motorycznego Piotr Karlik, natomiast fizjoterapeutą Grzegorz Rzetecki.

 – Niejednokrotnie powtarzałem, że kluczowe dla powodzenia pracy zespołu jest stworzenie prawdziwego kolektywu. To dotyczy także sztabu szkoleniowego i bardzo się cieszę, że będziemy kolejny rok pracować w tym samym składzie. Mam stuprocentowe zaufanie do Damiana, Piotra i Grzegorza, jako że posiadają doskonałą etykę pracy, sporą wiedzę i wykazują nienaganne zaangażowanie – powiedział Słaby.

Damian Musiak wcześniej pracował jako statystyk m.in w Effectorze Kielce, Cuprum Lubin oraz reprezentacjach Belgii i Białorusi. W 2020 roku objął funkcję drugiego trenera zespołu z Katowic, wciąż odpowiadając w dużej mierze za analizę gry rywali i pracę statystyczną. Piotr Karlik w swojej karierze był trenerem przygotowania motorycznego w Asseco Resovii Rzeszów i MKS-ie Dąbrowa Górnicza. Grzegorz Rzetecki był wcześniej fizjoterapeutą MKS-u Będzin, pracował także z zawodnikami sztuk walki i pływakami.

Zadowolenia ze stabilności w składzie sztabu szkoleniowego nie ukrywa dyrektor sekcji siatkówki GKS-u.

 – Jedną z największych sił siatkarskiej GieKSy jest z pewnością sztab szkoleniowy. Damian Musiak, Piotr Karlik i Grzegorz Rzetecki wraz z trenerem Grzegorzem Słabym stanowią świetnie rozumiejący się i uzupełniający zespół. To fachowcy z najwyższej półki, co doceniają również zawodnicy. Cieszę się, że nadal będą współpracowali z klubem – przyznał Jakub Bochenek.

 

HOKEJ

hokej.net – Oceniamy transfery klubów PHL. TOP 10 najgorszych „wzmocnień”

Sezon 2020/2021 zakończył się, nastał więc czas podsumowań. Postanowiliśmy wybrać dziesięć najbardziej nieudanych transferów, jakich dokonały polskie kluby.

[…] Mikael Kuronen (GKS Katowice)

– Liczyliśmy, że zaprezentuje taki poziom i osiągnie taką zdobycz punktową, jak choćby Juha Kiilholma (34 punkty) w barwach oświęcimskiej Unii.

Przeżyliśmy bolesne rozczarowanie, bo Kuronen zawiódł na całej linii. 10 „oczek” w 27 meczach to wynik po prostu słaby. Jeśli dodamy, że w fazie play-off zdobył jednego – dość szczęśliwego gola, wniosek nasunie się sam. Miał być wsparciem dla Jessego Rohtli, ale…

[…] Jesse Rohtla (GKS Katowice)

– Fiński środowy w ostatnich trzech latach dał się poznać jako zawodnik ciężko pracujący na lodzie, a na dodatek gwarantujący solidną liczbę punktów (142 mecze, 52 gole i 96 asyst). Sezonu 2020/2021 i powrotu do GieKSy z pewnością nie zaliczy do udanych. Choć grał w przewagach i w osłabieniach to w żaden sposób nie nawiązał do produktywności z poprzednich lat.

W 46 spotkaniach zdobył 24 „oczka” za 8 bramek i 16 asyst. Tak, wynik grubo poniżej oczekiwań.

[…] Jānis Andersons (GKS Katowice)

– Nie przychodził do Katowic po to, by zdobywać wiele punktów. Jego głównym atutem była gra w destrukcji i szeroko pojęta czarna robota. Jak sobie z tym poradził? Sięgnijmy zatem do klasyfikacji plus/minus. Wynik -9 na pewno chluby mu nie przynosi. Ba, był on drugim najsłabszym spośród wszystkich defensorów GieKSy! Gorszy w tej statystyce był tylko Oskar Krawczyk (-12). Jeśli trener Andriej Parfionow nie korzystał z jego usług w niektórych meczach fazy play-off, to naprawdę trudno obronić ten transfer.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Coraz bliżej… Narodowy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski. 

Kontynuuj czytanie

Felietony

I co, niedowiarki?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.

Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić.  Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.

O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.

Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.

Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.

Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.

Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.

Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.

Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.

W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?

Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.

Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.

Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.

Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.

Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.

Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.

O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!

Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.

Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.

Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.

GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.

Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.

A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.

Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga