Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka
Wielosekcyjny przegląd mediów: Firma z Sopotu postawi GieKSie stadion?
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.
Po przerwie reprezentacyjnej, w miniony weekend, drużyny ekstraligi kobiet rozegrały szesnastą kolejkę rozgrywek. Piłkarki GKS-u wygrały w Katowicach, w sobotę, z drużyną Śląska Wrocław 2:1 (1:1). W tym tygodniu, w środę, drużyna kobiet rozegra jeszcze wyjazdowe ćwierćfinałowe spotkanie w ramach Pucharu Polski z TME UKS SMS Łódź. Piłkarze z dwóch zaplanowanych spotkań które miały się odbyć w ubiegłym tygodniu, ze względu na zakażenia w naszej drużynie wirusem SARS CoV-2, nie rozegrali ani jednego. Decyzja co do powrotu do treningów i meczy zostanie podjęta w najbliższych dniach. W Urzędzie Miejskim w Katowicach otwarto koperty z ofertami na budowę nowego stadionu na którym będzie grała GieKSa.
Siatkarze oraz hokeiści zakończyli swoje rozgrywki. Trwają pierwsze ruchy/rozmowy kadrowe, w minionym tygodniu w sekcji siatkarskiej podpisano umowy z sztabem szkoleniowym.
PIŁKA NOŻNA
slaskwroclaw.pl – Przegrana w Katowicach
Piłkarki Śląska Wrocław rozegrały w Katowicach niezły mecz i bardzo szybko zdobyły bramkę, przez większość pojedynku tocząc wyrównany bój z miejscowym GKS-em, jednak w końcowym rozrachunku wracają do Wrocławia bez punktów. W spotkaniu 16. kolejki kobiecej Ekstraligi uległy katowiczankom 1:2.
Wrocławianki znakomicie rozpoczęły mecz, bo objęły prowadzenie już w pierwszej minucie. Po kilkudziesięciu sekundach spotkania na strzał z dystansu zdecydowała się Joanna Wróblewska. Futbolówka po jej technicznym uderzeniu zaskoczyła bramkarkę GKS-u i wpadła pod poprzeczkę strzeżonej przez nią bramki.
Niestety, radość Śląska z prowadzenia nie trwała zbyt długo. Już dwie minuty później był remis. Dośrodkowanie z rzutu wolnego na bramkę zamieniła Marlena Hajduk, która wygrała pojedynek z jedną z wrocławskich obrończyń i strzałem głową doprowadziła do wyrównania.
W pierwszej połowie tempo spotkania było dość szybkie, a oba zespoły nie szczędziły sobie ciosów. Katowiczanki próbowały pokonać Annę Bocian uderzeniami z dystansu, jednak wrocławska bramkarka zaprezentowała kilka naprawdę świetnych interwencji. Po drugiej stronie boiska niewiele brakowało Klaudii Czudeckiej, która w 30. minucie trafiła w poprzeczkę. Po pierwszej połowie w Katowicach był remis 1:1.
W drugich 45 minutach powoli zaczęła się uwidaczniać przewaga GKS-u, jednak wrocławianki nie pozostawały dłużne rywalkom. W 68. minucie niezłą okazję miała Aleksandra Żurek, która zdaniem piłkarek Śląska była faulowana w polu karnym, jednak gwizdek pani arbiter milczał. Katowiczanki wykorzystały ten moment, wyprowadziły kontrę, po której bramkę zdobyła Natalia Miłek. Zawodniczka GKS-u najpewniej chciała zagrywać w pole karne z lewego skrzydła, jednak rykoszet sprawił, że piłka wpadła do bramki. I choć wrocławianki do końca spotkania próbowały doprowadzić do wyrównania, to wynik nie uległ już zmianie.
infokatowice.pl – 5 firm chce budować Stadion Miejski w Katowicach. Różnica w ofertach to nawet 100 mln zł
[…] W sumie aż 5 przedsiębiorstw zgłosiło się do przetargu na budowę Stadionu Miejskiego w Katowicach. Najtańsza oferta to 205 mln zł, najdroższa to ponad 305 mln zł (kwoty brutto).
Najtańszą ofertę złożyło znane choćby z budowy basenów w Katowicach NDI. Chce wybudować obiekt za nieco ponad 205 mln zł. Firma Mirbud ze Skierniewic złożyła ofertę na ponad 264 mln zł. Nieco mniej chce Mostostal Warszawa 260 mln zł. Budimex natomiast wycenił inwestycję na ponad 267 mln zł.
Największej kwoty zażądało Bielskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego, ponad 305 mln zł. Teraz urzędnicy muszą sprawdzić oferty i ostatecznie wybrana zostanie jedna.
Miasto na inwestycję nie chce wydać więcej niż nieco ponad 229 mln zł.
stadiony.net – Katowice: Tylko jedna oferta w zakładanym budżecie
Choć chętnych na budowę nowego stadionu dla GKS-u Katowice jest aż pięciu, to tylko jeden oferent zmieścił się w zakładanym przez samorząd budżecie. Teraz czekamy na analizę kandydatów.
[…] Przedłużony aż o 5 tygodni przetarg faktycznie zaowocował sporą konkurencją, ale nawet przy pięciu ofertach miasto może mieć twardy orzech do zgryzienia.
[…] W sumie aż trzy firmy uważają, że nie da się zrealizować tego projektu poniżej 260 mln zł, a to z kolei rodzi ryzyko, że oferta NDI zostanie oceniona jako podejrzanie niska. Nawet zakładając posiadanie siły roboczej i sprzętu na miejscu, różnica 55 mln zł jest bardzo duża. Dodatkowo, nie przypominamy sobie przetargu stadionowego w ostatnich latach, w którym najniższa oferta byłaby tak znacząco poniżej zakładanego przez inwestora budżetu.
Gdyby oferta NDI była niższa o 30% od średniej ceny zaoferowanej w przetargu, to prawo określałoby ją jako rażąco niską i nakładałoby na Katowice obowiązek wyjaśnienia tej sytuacji. Ponieważ jednak jest niższa od średniej arytmetycznej ze wszystkich pięciu ofert o 27% (zakładając, że żadna oferta nie zostanie odrzucona), to Katowice nie są zmuszone do prowadzenia postępowania wyjaśniającego. Mogą jednak poprosić NDI o wskazanie, jak wyliczano koszty.
Przed nami okres weryfikacji wszystkich pięciu propozycji. Może to potrwać kilka tygodni, biorąc pod uwagę skalę inwestycji. Jeśli oferta NDI będzie zgodna z warunkami przetargu i miasto nie będzie mieć wątpliwości co do niskiej ceny, to będzie można wybrać najtańszą firmę jako wykonawcę.
Jeśli z kolei NDI zostanie odrzucona z jakiejkolwiek przyczyny, to pojawi się istotny problem: unieważnić przetarg czy dofinansować inwestycję dodatkowymi środkami? Drugie z rozwiązań z pewnością wzbudziłoby kontrowersję, ponieważ Katowice spędziły wiele miesięcy na odchudzanie projektu, by zmieścić się właśnie w budżecie 230 mln zł brutto.
Dla kibiców oznacza to, że w najlepszym wyjściu (wybór NDI lub dofinansowanie inwestycji i wybór droższej firmy) budowa stadionu rozpocznie się w drugiej połowie 2021. To z kolei oznaczać będzie ukończenie stadionu przed końcem 2024 roku. Drugi wariant to unieważnienie przetargu, które spowodowałoby przesunięcie o co najmniej kilka miesięcy. W takiej opcji stadion nie powstanie do 2025 roku.
sportdziennik.com – Firma z Sopotu postawi GieKSie stadion?
Jedna z pięciu ofert złożonych w przetargu na budowę kompleksu sportowego w Katowicach zmieściła się w założonym przez miasto budżecie. NDI stawiała już w mieście baseny, modernizowała rynek, a obecnie odpowiada za powstanie węzła drogowego w Giszowcu.
[…] – Odczucia są pozytywne. Cieszy mnie, że jest zainteresowanie budową obiektu. Wpłynęło pięć ofert, a to poważna inwestycja. Nie mamy w kraju wielu firm będących w stanie podjąć się takiej realizacji. Nierzadko zdarza się, że wszystkie oferty przekraczają założony przez inwestora budżet. Można się cieszyć, że w tym wypadku tak nie jest, bo w cenie zmieściła się firma NDI, która jest w mieście znana – mówi Krzysztof Pieczyński, przewodniczący Komisji Kultury, Promocji i Sportu przy katowickiej radzie miasta.
Sopocka firma NDI w ostatnich latach wybudowała w Katowicach dwa miejskie baseny – w Brynowie i Szopienicach. Przebudowywała centrum Katowic z rynkiem za ponad 120 mln zł, modernizowała – jak w kilku innych miastach województwa śląskiego – torowiska tramwajowe, na przełomie wieków to ona postawiła charakterystyczny wieżowiec przy ul. Chorzowskiej 50, zaś od 2018 roku uczestniczy przy wielkiej budowie węzła drogowego między drogami krajowymi nr 81 i 86 w rejonie Giszowca.
NDI nie ma doświadczenia w budowie stadionów; by wystartować w przetargu, wystarczyło jednak wykazać wykonanie inwestycji sportowej o wartości 20 mln zł brutto. Wymóg spełniła choćby jednym z dwóch katowickich basenów (oba kosztowały ponad 24 mln zł).
– NDI modernizowała Rynek, obecnie pracuje przy ogromnym węźle drogowym w Giszowcu, wybudowała u nas dwa baseny, z których katowiczanie korzystają i są zadowoleni. Oczywiście niczego nie można przesądzać – dodaje Pieczyński.
Inne firmy, które zgłosiły się do przetargu, są bardziej doświadczone w realizowaniu tego typ inwestycji. Skierniewicki Mirbud postawił halę w Gliwicach, a obecnie buduje stadiony w Łodzi (ŁKS) i Płocku. Bielskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego postawiło stadion czy halę w Bielsku-Białej, a obecnie buduje Zagłębiowski Park Sportowy w Sosnowcu.
Warszawski Mostostal stawiał stadion w Tychach, Tauron Arenę w Krakowie czy Atlas Arenę w Łodzi, a w Katowicach modernizował „Spodek” czy – obecnie – buduje duży akademik przy ul. Paderewskiego. W portfolio stołecznego Budimeksu znajdziemy stadiony w Lublinie i Gdyni, czy katowickie siedziby Muzeum Śląskiego oraz Sądu Okręgowego.
Co teraz? – Wybór wykonawcy to nie kwestia tygodnia ani nawet miesiąca. Może to trwać kilka miesięcy. Komisja przetargowa przystępuje do pracy, weryfikacji dokumentów, będzie ewentualnie wzywać oferentów do uzupełnienia dokumentacji, potem przystąpi do oceny ofert. Pamiętajmy, że wybór wykonawcy uprawomocnia się dopiero po 10 dniach, a inni oferenci mają wtedy czas na odwołanie do KIO, co z automatu może wydłużyć całą procedurę. Jestem jednak optymistą i wierzę, że jesienią zacznie się budowa stadionu – przekonuje przewodniczący Komisji Kultury, Promocji i Sportu.
Miasto w ubiegłym roku deklarowało, że chce, by w 2021 roku została wbita symboliczna pierwsza łopata. Od dnia podpisania umowy wykonawca będzie miał 3 lata na zbudowanie kompleksu, który wedle najbardziej optymistycznego scenariusza w 2024 roku ma być gotowy.
[…] Miasto zabezpieczyło środki na tę inwestycję z zasobów własnych oraz emisji obligacji (wcześniej Bank Rozwoju Rady Europy odmówił Katowicom kredytu). W 2021 roku zapisano na tę inwestycję 22,1 mln (7,1 ze środków własnych, 15 mln z obligacji), w 2022 – 76,7 mln (10,7+66), w 2023 – 77,7 mln zł (8,7+69) zaś w 2024 – 60,9 mln (tylko środki własne).
W biurze prasowym katowickiego Urzędu Miasta poinformowano nas, że na tym etapie przetargu wypowiedzi prezydenta Marcina Krupy albo któregoś z jego zastępców nie będzie. „To było dopiero otwarcie ofert, proces jeszcze trwa. Komentować będziemy mogli po szczegółowej analizie ofert” – usłyszeliśmy.
Piotr Koszecki ze Stowarzyszenia Kibiców „SK 1964” i portalu gieksa.pl podkreśla, że fani GieKSy czekają na efekty.
– Czyli na wybudowanie stadionu i możliwość oglądania spotkań na nowym stadionie. W piątek mieliśmy jeden z wielu etapów, który prowadzi do tego celu. Myślę jednak, że takim milowym i bardziej zauważalnym krokiem dla większości fanów będzie wbicie pierwszej łopaty. I oby to stało się jak najszybciej. Trudno mi oceniać ceny i wykonawców, bo się na tym nie znam. Na pewno jesteśmy znowu krok bliżej, ale droga jeszcze daleka – przyznaje Koszecki.
SIATKÓWKA
siatka.org – Sztab szkoleniowy GKS-u Katowice bez zmian
[…] GKS Katowice powoli odsłania karty na kolejny sezon.
[…] Po ogłoszeniu, że pierwszym trenerem wciąż będzie Grzegorz Słaby, GKS poinformował, że jego asystentem pozostaje Damian Musiak, trenerem przygotowania motorycznego Piotr Karlik, natomiast fizjoterapeutą Grzegorz Rzetecki.
– Niejednokrotnie powtarzałem, że kluczowe dla powodzenia pracy zespołu jest stworzenie prawdziwego kolektywu. To dotyczy także sztabu szkoleniowego i bardzo się cieszę, że będziemy kolejny rok pracować w tym samym składzie. Mam stuprocentowe zaufanie do Damiana, Piotra i Grzegorza, jako że posiadają doskonałą etykę pracy, sporą wiedzę i wykazują nienaganne zaangażowanie – powiedział Słaby.
Damian Musiak wcześniej pracował jako statystyk m.in w Effectorze Kielce, Cuprum Lubin oraz reprezentacjach Belgii i Białorusi. W 2020 roku objął funkcję drugiego trenera zespołu z Katowic, wciąż odpowiadając w dużej mierze za analizę gry rywali i pracę statystyczną. Piotr Karlik w swojej karierze był trenerem przygotowania motorycznego w Asseco Resovii Rzeszów i MKS-ie Dąbrowa Górnicza. Grzegorz Rzetecki był wcześniej fizjoterapeutą MKS-u Będzin, pracował także z zawodnikami sztuk walki i pływakami.
Zadowolenia ze stabilności w składzie sztabu szkoleniowego nie ukrywa dyrektor sekcji siatkówki GKS-u.
– Jedną z największych sił siatkarskiej GieKSy jest z pewnością sztab szkoleniowy. Damian Musiak, Piotr Karlik i Grzegorz Rzetecki wraz z trenerem Grzegorzem Słabym stanowią świetnie rozumiejący się i uzupełniający zespół. To fachowcy z najwyższej półki, co doceniają również zawodnicy. Cieszę się, że nadal będą współpracowali z klubem – przyznał Jakub Bochenek.
HOKEJ
hokej.net – Oceniamy transfery klubów PHL. TOP 10 najgorszych „wzmocnień”
Sezon 2020/2021 zakończył się, nastał więc czas podsumowań. Postanowiliśmy wybrać dziesięć najbardziej nieudanych transferów, jakich dokonały polskie kluby.
[…] Mikael Kuronen (GKS Katowice)
– Liczyliśmy, że zaprezentuje taki poziom i osiągnie taką zdobycz punktową, jak choćby Juha Kiilholma (34 punkty) w barwach oświęcimskiej Unii.
Przeżyliśmy bolesne rozczarowanie, bo Kuronen zawiódł na całej linii. 10 „oczek” w 27 meczach to wynik po prostu słaby. Jeśli dodamy, że w fazie play-off zdobył jednego – dość szczęśliwego gola, wniosek nasunie się sam. Miał być wsparciem dla Jessego Rohtli, ale…
[…] Jesse Rohtla (GKS Katowice)
– Fiński środowy w ostatnich trzech latach dał się poznać jako zawodnik ciężko pracujący na lodzie, a na dodatek gwarantujący solidną liczbę punktów (142 mecze, 52 gole i 96 asyst). Sezonu 2020/2021 i powrotu do GieKSy z pewnością nie zaliczy do udanych. Choć grał w przewagach i w osłabieniach to w żaden sposób nie nawiązał do produktywności z poprzednich lat.
W 46 spotkaniach zdobył 24 „oczka” za 8 bramek i 16 asyst. Tak, wynik grubo poniżej oczekiwań.
[…] Jānis Andersons (GKS Katowice)
– Nie przychodził do Katowic po to, by zdobywać wiele punktów. Jego głównym atutem była gra w destrukcji i szeroko pojęta czarna robota. Jak sobie z tym poradził? Sięgnijmy zatem do klasyfikacji plus/minus. Wynik -9 na pewno chluby mu nie przynosi. Ba, był on drugim najsłabszym spośród wszystkich defensorów GieKSy! Gorszy w tej statystyce był tylko Oskar Krawczyk (-12). Jeśli trener Andriej Parfionow nie korzystał z jego usług w niektórych meczach fazy play-off, to naprawdę trudno obronić ten transfer.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.




Najnowsze komentarze